sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział 19

#ScarredPL
Czytacie na własną odpowiedzialność

Patricia's POV

Skóra Niny była niebieska, fioletowa, czarna i czerwona.

Cholera


    Dzbanek wyślizgnął się z mojej ręki i upadł na podłogę z trzaskiem. Nikt się nie poruszył na ten hałas, nawet Nina która zaczynała się cała trząść.... i nie sądzę, że przez zimną wodę.

- Czy to... - szepnęłam, ale przerwałam. Wiedziałam co to.

Sińce.

- Nina - powiedział Fabian, głosem który ledwo było słychać - Kto ci to zrobił?
Powoli podniosła wzrok, by spojrzeć we wszystkich przerażonych oczy po kolei. Wzięła głęboki oddech, trzęsąc się jeszcze bardziej. Zaczęła pisać w brudnopisie choć nie była w stanie przestać się trząść. Odłożyła notes tak, by wszyscy widzieli.
Spadłam ze schodów gdy byłam sama. Wszystko w porządku, to nic takiego.
Po krótkim spojrzeniu na wszystkich po kolei, wiedziałam że oni byli nieprzekonani tak jak ja
- Nino, musisz mi powiedzieć kto ci to zrobił - powtórzył Fabian - Proszę.
Jej klatka piersiowa zaczęła podnosić się i opadać coraz szybciej. Mara wstała.
- Będzie miała atak paniki - powiedziała szybko. Ona jak i Fabian, mieli zamiar podejść do Niny.

    Tak szybko, że nawet tego nie zauważyłam, Nina również wstała i zaczęła się wycofywać; z dala od nich, patrząc na nas jakbyśmy byli myśliwymi a ona otoczonym zwierzęciem. Tym razem, wiedziałam, że było to prawdziwe.
    Wszyscy przyglądali się z szerokimi oczyma jak ona. Przemoknięta do suchej nitki z kapiącym podkładem i wodą, trzymająca ręce w obronie i wciąż cofająca się małymi krokami. Zaszlochała.

- Uspokój się - błagał Fabian - Nie skrzywdzimy cię. Chcemy ci pomóc. Musisz nam tylko na to pozwolić. Oddychaj Nina. Nie musisz nam mówić teraz, jeśli nie chcesz.

Mrugnęłam okiem, a ona w jednej sekundzie wybiegła.

Nikt się nie ruszył. Każdy spoglądał na siebie nawzajem, ale unikał kontaktu wzrokowego. Fabian otworzył usta. Zamknął je. Znów otworzył.

I pobiegł za nią.

    W zabójczej ciszy panującej w jadalni, byliśmy w stanie usłyszeć wszystko, co dzieje się na górze.
Nina zatrzasnęła za sobą drzwi, tak mocno, aż zatrząsł się cały dom. Fabian dotarł na górę moment później. Natychmiast zaczął walić w drzwi.
- Nina, pozwól mi wejść. Proszę. Nina, proszę otwórz drzwi - jedyne co usłyszeliśmy w odpowiedzi, to jej cichy płacz - Nina, otwórz drzwi, otwórz je.

    Usiedliśmy wszyscy w ciszy, w czasie gdy on błagał ją o otworzenie drzwi. Zdaje się, że po chwili, Fabian poddał się i jedynym dźwiękiem, który wypełniał ciszę, było jej szlochanie. Potem nawet to ucichło na moment. Mara wyszeptała, że prawdopodobnie uderzył ją ten atak paniki. Mick zzieleniał i pobiegł do łazienki.

Poszliśmy spać bardzo szybko tego wieczoru.

    Amber nocowała u nas, bo przecież nie miała jak się dostać do swojego pokoju. Spała w łóżku Mary, a ona za to usiadła do biurka przy książkach, tłumacząc że ma do odrobienia zadanie domowe. Jedno spojrzenie na nią, powiedziało mi, że po prostu nie chciała mieć koszmarów.

Zasnęłam przy odgłosie płaczu Niny odbijającym się echem w całym domu i z mroczną myślą. Jestem kompletną suką.

Nina's POV

    Gdy dotarłam do pokoju, zdjęłam przemoknięte ubrania. Jedyne co założyłam z powrotem to czysta bielizna. Przyglądałam się sińcom i bliznom, które pokrywały moje ciało od klatki piersiowej po palce u stóp. Na prawdę przyglądałam się i to sposobem jakim nigdy wcześniej. Unikałam przyglądaniu się im. Oglądałam je klinicznym okiem, nie dając się ponieść żadnym osobistym emocjom,

    Nie mogę ukryć tego, że jestem w stanie policzyć każde żebro bez wciągania brzucha - nie miałam brzucha, by go wciągnąć. Jest on płaski. Zbyt płaski.
    Nie mogę ukryć tego, że mam na swoim ciele więcej blizn niż jestem w stanie zliczyć. Te na rękach i nogach, długa blizna na ramieniu, po tym jak rozbił butelkę o moje plecy. Przypalenia cygaretem które widniały na moich udach, gdy byłam zbyt cicha, zbyt głośna, lub gdy nie wystarczająco zrelaksowana, gdy mnie gwałcił. Nieodwracalnie zniszczona skóra na plecach, od paska którym mnie bił.

Tak dużo blizn. Zbyt dużo. O wiele za dużo.

    Pierwszy raz, trafiło do mnie, jak bardzo zdegustowana jestem sama sobą.
Myślałam, że wystarczy zachować się normalnie - na ile u mnie jest to możliwe - i wkręcić wszystkich dookoła w jedną bajeczkę. Sprawić, by ludzie sądzili, że jestem trochę szurniętą dziewczyną na swój sposób.

Myliłam się.

    Teraz Fabian siedział pod moimi drzwiami. Byłam w stanie dostrzec jego cień. W najlepszym przypadku? Czeka aż staniemy twarzą w twarz by powiedzieć, że nie chce ciągnąć dalej tej przyjaźni i abym zostawiła wszystkich tutaj w spokoju. W najgorszym wypadku? Czekał na to, by móc mnie uderzyć. Dowiedział się, co tak na prawdę się ze mną działo, jak potargana emocjonalnie jestem, jaka jestem obrzydliwa. Jak jestem niezdolna do poczucia miłości. Zorientował się, że zasługuję na śmierć i czekał tylko na to, by dać mi to, na co zasługuję. A nawet nie wie kto to wszystko zrobił.

Nie ważne jak bardzo siebie nienawidzę, nie chcę umierać.

    Ubrałam koszulkę i skuliłam się na łóżku. Prawie zemdlałam przez hiperwentylację [google it]. Cała się trzęsłam i to mocniej niż w jadalni. Wciąż miałam przed oczyma reakcję wszystkich - przerażenie. Przerażenie moimi sińcami, przerażenie mną i tym jaka jestem.
    Gdy Fabian i Mara, zaczęli do mnie podchodzić, włączył mi się ochronny instynkt i wybiegłam. Teraz nie ma szans na przekonanie ich, że nie byłam bita. Uciekanie bez opamiętania jest najbliższym synonimem do przyznania się, nie wypowiadając ani jednego słowa. Mogą teraz powiedzieć dyrekcji. Dyrekcja może powiedzieć jemu. On może zwalić winę na kogoś innego i odciąć mnie od jakiejkolwiek pomocy; zabrałby mnie do domu i już nigdy nie byłabym w stanie stamtąd się wydostać.

    I wraz z tą jedną myślą, atak paniki który zbliżał się nieubłaganie, uderzył.
Moje szlochanie zostało przerwane poprzez gwałtowny wdech powietrza, kolejny i kolejny. Skuliłam się jeszcze bardziej, moje ręce obięły nogi i podciągnęły do klatki piersiowej.

    W tamtej chwili, przypomniało mi się, że nie mam przy sobie Xanax. Flakonik był w torbie po drugiej stronie pokoju i nie ma możliwości, abym teraz mogła się wyprostować i wstać. Po raz pierwszy od czasu gdy miałam 10 lat - pierwszy raz gdy dostałam atak paniki - muszę przez to przejść sama nawet bez pomagających lekarstw.

I tym razem, nie było tu nikogo, by odliczać ze mną, trzymać za rękę lub mówić, że będzie dobrze.

Fabian's POV

Nie spałem tej nocy.
Nie jestem pewien, czy byłbym w stanie nawet jeśli bym chciał. I wiem, że gdybym zasnął, miałbym koszmary o bez twarzowym mężczyźnie bijącym Ninę aż zacznie krzyczeć - albo i nie. Może zwyczajnie zwinęłaby się w kulkę i znosiła to, dopóki jej serce się nie podda i umrze.

Pomyślałem, że moje wyobrażenia mogą być gorsze niż każdy możliwy koszmar.
To bez różnicy.

Przestała na chwilę płakać i godzinna cisza doprowadzała mnie do szaleństwa. Po tej godzinie znów było słychać płacz.
    Siedziałem przed jej drzwiami nie odzywając się, przez godziny. Byłem tu ja, ona i jej emocje. Razem, ale rozdzielone drzwiami. Nie przysnąłem ani na moment, ani też nie ziewnąłem. Ucichła na stałe, tuż przed tym, jak pierwsze promienie słońca, zaczęły przedzierać się przez okna. Nie miałem pewności czy zasnęła, czy może nadal była obudzona. Czy przestała płakać, a może po prostu płacze w ciszy.

Nie wyszła z pokoju ani nie wydał się z niego żaden dźwięk, więc jedynym odgłosem były myśli przeplatające się w mojej głowie przez ostatnie godziny.

Jak mogłem być tak głupi?

    Wszystko nabrało sensu, ale wolałbym, aby tak jednak nie było. Nienawiść dotyku, nieustanny strach. Była maltretowana, domyślałem się tego, ale mogłem się zorientować, że działo się to tutaj. Może odkąd tu przyleciała.

Ale kto?

   Nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Zdecydowanie był to chłopak, biorąc pod uwagę fakt, że zawsze była bardziej przerażona przy obecności facetów. Nie wydaje mi się, aby był to ktoś z Anubisa - Jerome i Alfie są kawalarzami, tak, ale nie z takimi intencjami. Mick bywa czasem nadpobudliwy, ale nie skrzywdziłby muchy.

    Przez mój umysł, przepływały imiona wszystkich z pobliskich domów akademickich. Nawet dopuściłem do siebie myśl, że może być to nauczyciel, ale szybko pozbyłem się tego pomysłu z głowy.
Wtedy pomyślałem o tym, jak bardzo nie lubi obecności facetów w sypialni, sposób w jaki zawsze bała się, gdy siadałem na jej łóżku lub otaczałem ją. Zacząłem się zastanawiać, czy ta osoba robiła coś więcej niż zadawanie tych wszystkich ran.

Tym razem nie mogłem tego powstrzymać. Ledwo zdążyłem dotrzeć do łazienki zanim to co jadłem na kolacje, samoistnie wydostało się z mojego żołądka.

Pięć minut później, znów byłem na swoim miejscu pod drzwiami.

Mara wstała pierwsza i patrząc na worki pod oczami, nie byłem pewien czy w ogóle spała. Wystawiła głowę przez drzwi i podniosła brew. Wiedziałem, że chce wiedzieć, czy Nina odezwała się odkąd przestała płakać. Potrząsnąłem głową, a Mara zniknęła w drzwiach łazienki.

Patricia była następna. Nie spojrzała na mnie i to nawet dobrze. Miałem ochotę się na nią wydrzeć i nie wiem, czy mógłbym się od tego powstrzymać, gdyby odezwała się do mnie słowem.

Amber wyszła ostatnia, wyglądając na tak samo wykończoną jak Mara.
- Wiem, że źle na to zareagujesz, ale musisz iść do szkoły.
Spojrzenie które jej rzuciłem, zdecydowanie było tym, o czym mówiła.
- Myślisz, że nie chcę do ciebie dołączyć? - kontynuowała - Uwierz mi, że chcę. Ale wątpię, że wyjdzie jeszcze dzisiaj. Musimy zapewnić jej przykrywkę u nauczycieli, że jest chora. Możesz przyjść sprawdzić co z nią podczas lunchu i zaraz jak skończymy lekcje.
- Amber...- wiedziałem, że ma racje, ale myśl o zostawieniu jej, trapiła mnie w nieskończoność.
- Przynieś jej śniadanie i zostaw pod drzwiami. Nie musi wychodzić jeśli nie chce. Nie wyjdzie, bo nie chce stanąć z tobą twarzą w twarz, po tym co wszyscy widzieliśmy zeszłego wieczoru. Pilnowanie jej drzwi, może okazać się bardziej przeszkodą niż pomocą.

Nienawidziłem gdy miała rację.

    Jęknąłem i wstałem, prostując ramiona przed zejściem na dół. Przebrałem się i nałożyłem na talerz jedzenie. Na kartce papieru napisałem wiadomość - Przyniosłem ci śniadanie, jest przy drzwiach. Wrócę aby przynieść ci lunch, jeśli do tej pory nie wyjdziesz. Wyjdź kiedy będziesz gotowa, nie będziemy zadawać żadnych pytań, jeśli nie chcesz. Wsunąłem karteczkę pod drzwi. Stałem tam przez chwilę, mając nadzieję, że wyjdzie.

Nie wyszła.

Zabrałem swoje rzeczy i przeszedłem przez jadalnie, nawet nie myśląc by samemu coś zjeść. Jedno spojrzenie na wszystkich prawie nie tknięte talerze, dało mi do zrozumienia, że też nie będą dużo dzisiaj jeść. Nawet Alfie i Jerome zjedli tylko po jednym naleśniku.

Nikt nie skomentował nieobecności Niny w drodze do szkoły, a ja nawet do tego nie zachęcałem.
Z uwagą patrzyłem na każdą osobę którą mijałem, zastanawiając się, która z nich krzywdzi Ninę.

X

Nie wyszła w czasie lunchu.
Również nie przyszła na kolację.
Ale jedzenie znikało sprzed jej drzwi, więc jadła. Chociaż coś.

Podczas kolacji, czekała aż usłyszy nas wszystkich jedzących w jadalni przed otworzeniem drzwi i zabraniem swojego talerza. Wszyscy zamarliśmy na ten dźwięk, ale sekundę później, słyszeliśmy jak zamyka te drzwi.

Nadal brak Niny

Usiedliśmy na kanapie, napięcie wypełniało cały salon. Czas na spotkanie.
- Powiemy komuś? - były to chyba pierwsze słowa w tym dniu z kogokolwiek ust. Amber.
- Nie - odpowiedziałem i usłyszałem parę okrzyków oburzenia - Jeśli powiemy komuś, zaciągną ją na terapię, zmuszą do badań w szpitalu i Bóg wie co jeszcze. Ona nie może mówić, więc terapia jest bez sensu i czy wy na prawdę wierzycie w to, że Nina otworzy się na tyle by powiedzieć kto ją ranił? A badania wystraszyły by ją jeszcze bardziej. Nienawidzi dotyku. Nie, zatrzymamy to wszystko dla siebie, przynajmniej na teraz. Gdy będziemy wiedzieć więcej - jeśli Nina pozwoli nam się więcej dowiedzieć - jeszcze raz przemyślimy decyzję jeśli będzie taka potrzeba.
- To co możemy zrobić? - zapytała Mara - Nie możemy pozwolić aby ktoś nadal ją krzywdził.
- Sami ją wyleczymy. Przestanie się nas bać, jeśli pokażemy jej, że można nam zaufać. Musimy mieć na nią oko cały czas, czujnie obserwując, czy nie podchodzi do niej osoba, która może być sprawcą.
- Myślisz, że może być to Mark? - wyszeptała Amber, ale wystarczająco głośno, by każdy usłyszał - Wrócił do szkoły i jestem pewna że jest na nią zły, bo to przez nią został zawieszony. Mieszka w domu akademickim najbliżej położonym od Anubisa.

Wszyscy umilkli

- To niewątpliwie możliwe - odpowiedziałem - A więc, wszyscy czujnie obserwują też Mark'a. To wszystko? Jeszcze jakieś pytania?
- Czy przytaczamy przy niej ten temat? Jak mamy się przy niej zachowywać - Po raz pierwszy odezwał się Jerome, nadzwyczaj poważnie.
- Nic przy niej nie przytaczamy. Zachowujemy się, jakby nic się nie wydarzyło. To jedyne, co zatrzyma ją przy nas.
Wszyscy ostatecznie zamilkli. Siedzieliśmy tak myśląc o własnych sprawach, pytaniach i zmartwieniach. Miałem nadzieję że jeszcze dzisiaj wieczorem Nina wyjdzie, więc czekałem do późna na dźwięk otwierających się drzwi jej pokoju.

Nie wyszła
Nie wyszła przez następne 2 dni.

***
Tak, 2 dni....

I nadszedł czas, by pożegnać się z wakacjami i wrócić do piekła. Mam na myśli, do szkoły.A wraz z tym, muszę zrobić coś, czego na prawdę nie chciałam. W roku szkolnym, rozdziały będą pojawiać się co 2 tygodnie. Tak, niestety. Wiem, że takie czekanie, czasami może być uciążliwe, tym bardziej, iż akcja dopiero się rozkręca, ale nie mam innego wyjścia; nie będę miała wystarczająco czasu. Gdybym dalej chodziła do gimnazjum, miałabym na to wylane, bo wiem na co mogę sobie pozwalać u każdego z nauczycieli, ale teraz nie mam pojęcia czego się spodziewać. I po 9 latach nic nie robienia w szkole, chyba przyszedł czas, by jednak pouczyć się przed sprawdzianem w domu, a nie na 5 minutowej przerwie przed lekcją (chociaż ta taktyka szła mi dobrze, lol)  Więc tak, co 2 tygodnie. 
Co do rozdziału, to nie wiem. Chyba nigdy nie będę w 100% zadowolona ze swojej pracy haha.

Dziękuję, że jesteście. Gdybym miała to tłumaczyć dla 2 osób, już dawno bym się poddała. Ale jest Was ciut więcej i na prawdę jestem z tego powodu szczęśliwa.

6/7 komentarzy = SPOJLER
Już doskonale wiecie, że komentarze są moją największą motywacją :)

Następny rozdział - w sobotę; 12 września
O Boże, ale to okropnie brzmi ;;

Powodzenia, Klaudia x

PS
Kilka dni temu, ktoś zapytał się, czy może polecić tego bloga na Tumblrze. Odpowiedziałam w komentarzu, ale w razie czego, napiszę też tutaj - Oczywiście, że tak! Jest mi bardzo miło i byłabym niezmiernie wdzięczna, za jakiekolwiek polecenie :)


Edit - spojler jest już dodany

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 18

#ScarredPL

Nina's POV

    Uderzenie w plecy, zesłało mnie na podłogę. A kopnięcie, tym razem wepchnęło mnie do szafki. Powstrzymywałam płacz, wiedziałam co za chwilę nastąpi.

Stanął przed otwartą szafką, górując nad moim małym, pięcioletnim ciałem, jak drapacz chmur. Jego oczy były przepełnione furią.

- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Nina - powiedział i zatrzasnął drzwiczki. Podskoczyłam na ten nagły hałas. Lekko zaszlochałam, nie chciałam aby mnie usłyszał. Nie ważne jak nienawidziłam być tu zamykana, bicie było o wiele gorsze.

Wyprostowałam się najbardziej jak mogłam, starając się omijać jego buty, które były oparte o ściankę szafki. Gdyby chociaż jeden był przesunięty o centymetr, dostrzegłby i oberwałabym za to.


    Szafka była niesamowicie mała, a ja byłam niedożywiona - o to chodzi. Sprawić abym była niższa niż powinnam być - abym zmieściła się, leżąc kompletnie płasko. Moja głowa dotykała jedną ze ścianek, a stopy ocierały co chwilę o drugą.


Nagle, zaczęłam rosnąć.


Już nie mogłam się wyprostować. Mimo, że nie widziałam nic w tej ciemności, czułam, jakby wszystko inne się skurczyło. Mogłam objąć dłonią jego but i byłam tak wciśnięta, że moje plecy bolały bardziej z każdą sekundą.


Siedziałam tak przez Bóg wie jak długo. Prawdopodobnie przez godziny. Gdy usłyszałam kroki, pewna część mnie, chciała zostać tu jeszcze dłużej. Wszystko byle z dala od niego.


Drzwiczki otworzyły się, ukazując jego twarz ponownie, wyglądał jakby przybyło mu parę lat. To był mężczyzna, którego znałam teraz.

- Nie jesteś piękna, nie jesteś silna, a ni nie jesteś warta kogokolwiek czasu - zawarczał. Wtedy nagle, jego głos stał się łagodniejszy i... wyższy?
- Obudź się. Obudź się. No dalej Nina, obudź sie...

- Nina. Nina! Spóźnisz się! - powiedziała Amber, jej wysoki głos przedarł się przez mój sen. Natychmiast powróciłam do świadomości z zapartym powietrzem w płucach, z paniką rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, gdzie jestem. Mój oddech natychmiast zwolnił, szybko podciągnęłam kołdrę po samą szyję, by nie ryzykować, iż jakikolwiek siniec będzie widoczny. Amber uśmiechnęła się.
- Nareszcie. Wiem że miałaś ciężką noc, płakałaś i szlochałaś prawie cały czas, ale musisz wstać i iść do szkoły. Prawie wszyscy siedzą już przy stole.

    Natychmiast sięgnęłam po notes, chcąc przeprosić ją za prawdopodobne obudzenie w nocy, poprzez moje koszmary, ale ona zrozumiała i gestem ręki zatrzymała moje działania.
- Wszystko w porządku Nina. Spałam dobrze, słyszałam cię tylko przed zaśnięciem i gdy wstałam, by pójść do toalety. Będę na dole, jestem głodna.

Wyszła, a ja mogłam wstać i się przebrać. Szybko zakluczyłam drzwi przed zdjęciem piżamy i spojrzeniem w lustro.

Sińce. Wszędzie.

    Wyglądało, jakby on kontynuował bicie mnie, nawet po tym jak straciłam przytomność, ponieważ były widoczne ślady w miejscach, które nie pamiętam abym została nawet dotknięta. Na brzuchu były dwa wielkie niebiesko-fioletowe siniaki i jeden po boku, praktycznie czarny.
Tuż nad lewym biodrem, była długa, pozioma rana, która najwidoczniej jeszcze nie zaschła. Ze względu na moją niedowagę i fakt, że wczoraj nie jadłam kolacji, co daje mi mniej składników odżywczych niż zazwyczaj, mój proces gojenia ran, był znaczniej wolniejszy niż przeciętnych osób. Rana dookoła była nieco napuchnięta, a ona sama była w kolorze ciemno-czerwonym,

Świetnie. Prawdopodobnie infekcja.

Nałożyłam podkład na te większe sińce, na kilka rozsianych wzdłuż przedramienia, na wielki siniak znajdujący się pod moim kolanem. Po tym schowałam mały flakonik podkładu do kieszeni od spodni i zakodowałam w pamięci, by wziąć coś do oczyszczenia ran przed zejściem na dół, z torbą w ręce.

    Pierwszą osobą, która na mnie spojrzała, był Fabian. Gdy nasze oczy spotkały sie, jak najszybciej odwróciłam wzrok.

On próbuje tylko wskoczyć ci w spodnie. Bo nie jesteś piękna, nie jesteś silna ani nie jesteś warta kogokolwiek czasu. Widzi cię jako podbój, jako niewinną dziewicę, która nie pozwala nikomu się zbliżyć. - wyszeptał jeden z głosów w mojej głowie. Brzmiał dokładnie jak on

Nina, ja nic od ciebie nie oczekuję. Dbam o swoich przyjaciół i ty również do tego grona należysz - wyszeptał drugi głos, ten brzmiał jak Fabian.

Oba wspomnienia, obie rzeczy które usłyszałam.
Co z tego było prawdą a co kłamstwem? Byłam podbojem czy przyjaciółką?

    Tak czy inaczej, wczoraj wieczorem przyszedł do mojego pokoju, a ja kompletnie odrzuciłam wszystkie jego próby dotarcia do mnie i ignorowałam go.
     Jestem pewna, że nie jest już tak bardzo pozytywnie nastawiony w stosunku do mnie i ta myśl dawała mi dziwne uczucie w brzuchu. Ale musiałam założyć swoją maskę i udawać, że jest to tylko kolejny dzień.  Że nie byłam wczoraj bita przez własnego ojczyma. Że nie byłam bita przez całe lata.

Jeśli zachowywałabym się nadzwyczaj wesoło, ktoś mógłby połączyć kropki w cały obrazek. Wtedy wszystko by runęło.

    Więc uśmiechnęłam się lekko do wszystkich, nadal unikając wzrok Fabiana. Nałożyłam naleśniki na talerz. Nawet Patrcia na mnie dziwnie spojrzała, widząc, że wzięłam porcję wielkości jak dla Alfiego lub Jerome'a. Normalnie, wzięłabym połowę tego, ale potrzebuję więcej składników odżywczych, by szybciej zdrowieć.

Im szybciej znikną sińce, tym lepiej.

    Nie zjadłam do końca wszystkiego, ale wciąż, prawie dwa razy więcej, niż zjadłabym normalnie. Na twarzy Trudy był wymalowany dumny uśmiech, a kątem oka, widziałam Fabiana, który miał we mnie wkuty wzrok, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi.

Mara zatrzymała mnie w połowie drogi.

- Hej Nina. Wiem, że mówiłam, że masz przyjść do mnie po pierwszą część książki, gdy będziesz gotowa do czytania, ale pomyślałam... po prostu ja ci dam ją teraz - uśmiechnęła się i podała mi książkę w twardej okładce, zatytułowaną "Harry Potter i Kamień Filozoficzny"
- Przepraszam, po prostu jestem strasznie podekscytowana, móc się dzielić z kimś tak wspaniałą serią. Jeszcze nigdy nie spotkałam nikogo, kto nie słyszał o Harrym Potterze. Ludzie którzy nigdy nie czytali, pewnie, ale nigdy nie słyszeli? - potrząsnęła powoli głową - Niepoczytalne. Tak czy inaczej, tak, masz tutaj.

Posłałam jej uśmiech i chwyciłam książkę, patrząc na nią i czytając z tylną okładkę. Czarodzieje. Oh, teraz komentarz Jeroma o czapce czarodzieja nabrał sensu.

- Informuj mnie w którym rozdziale jesteś, okay? - powiedziała z szerzącym się uśmiechem - W razie czego, poinformuj podczas kolacji, bo inni też pewnie chcą wiedzieć. I przy okazji , to co powiem jak na razie nie będzie miało sensu , ale nawet nie wspominaj o Patronusie lub Dementorach. Ktoś zacznie gigantyczną debatę z wszystkimi innymi, o tym, kto miałby jaki ... - przerwała potrząsając głową - Ta, po prostu nie.

    Mimo, że jestem pewna iże nie będę miała tyle nerwów, by zwrócić na siebie uwagę podczas kolacji, przytaknęłam, a ona potrąciła stopą kuleczki na kapciach - No to super. Do zobaczenie później. Baw się dobrze z książką! - Poszła po swoją torbę, zostawiając mnie samą by wyjść z domu. Z ciekawości, otworzyłam pierwszą stronę.

Państwo Dursleyowie spod numeru czwartego przy Privet Drive mogli z dumą twierdzić, że są całkowicie normalni, chwała Bogu.

X

Miałam obsesję.

Byłam wciągnięta już od pierwszej strony. Może to dlatego, iż nie miałam czego czytać przez miesiące, a może dlatego, że było to po prostu niesamowite.

Obsesja doszła do takiego stanu, że czytałam na lekcji, chowając książkę pod ławką. Ryzykowałam karą, byle tylko szybciej czytać książkę.
Najlepszą częścią dnia, była sztuka konceptualna z panem Winklerem. Gdy wychodziłam z klasy, z książką schowaną w torbie, posłał mi spojrzenie zatrzymujące mnie.
- Ile razy czytałaś Harrego Pottera, panno Martin? - zapytał, chytrze uśmiechając się pod nosem. Przełknęłam ślinę i podniosłam rękę, pokazując zero
- To jest twój pierwszy raz? - przytaknęłam - W jakim jesteś rozdziale?
Szybko wyjęłam książkę i wskazałam na rozdział i akapit do którego dotarłam.

- To Irytek - szepnął Percy do pierwszoroczniaków. - Poltergeist. - Podniósł głos. -
Irytku, pokaż się.
Odpowiedzią był ordynarny, syczący odgłos, jakby ktoś wypuszczał powietrze z
balona.

- Oh, Irytek. Nie umieścili go w filmie. Beznadziejne posunięcie, jeśli chcesz znać moje zdanie - powiedział nieco zezłoszczony. Gapiłam się, zastanawiając się, czy dostanę karę.

On, uśmiechnął się.

- Nie pozwól mi przyłapać cię ponownie - powiedział rozbawionym głosem - Muszę utrzymywać zasady i nawet osoby czytające Harrego Pottera pierwszy raz, nie mogą być wykluczane z nich, więcej niż jeden raz. Jasne? - Przytaknęłam szybko, z wielkimi oczyma przepełnionymi zaskoczeniem.

Jezu. Harry Potter jest tutaj złotem.

Schowałam książkę ponownie do torby i pośpieszyłam na zajęcia z podstaw teatralnych.

X

     Dzisiejsza kolacja, była przepełniona rozmowami o Harrym Potterze i kilkoma dziwnymi spojrzeniami od Fabiana, które całkowicie omijałam. będąc zanurzona w temacie rozmowy o zwierciadle Ain Eingarp.
- Wszyscy wiemy, że Amber zobaczyłaby siebie w koronie, trzymając katalog z ubraniami jej własnej kolekcji i...
- Wcale nie! - zaprotestowała, patrząc na Jerome'a - Co ty byś zobaczył? Wstążkę z wyróżnieniem dla najlepszego kawalarza na świecie? Wzruszające.
Każdy rzucał różnymi odzywkami do siebie, dopóki nagle Amber zwróciła się do mnie - Co ty byś zobaczyła?

Wszyscy zamarli, a ja prawie wyplułam co miałam w buzi na talerz.

Wszyscy się gapili.

Potrząsnęłam ramionami, moje oczy były szerokie i zaskoczone takim pytaniem. Gdy zorientowali się, że na prawdę nie znam na to odpowiedzi, odpuścili sobie nie pytając więcej.

Ale miałam odpowiedź, bardzo jasną.

    Zobaczyłabym jego w oddali w kajdankach i za kratkami. Byłabym zdrowa, szczęśliwa i uśmiechająca się do mężczyzny, który trzymałby mnie w swoich ramionach. Mówiłabym mu o bezcelowych sprawach, jakbym mówiła każdego dnia. W moich myślach, mężczyzna ten, całował mnie delikatnie przez moment, a ja nawet nie poruszyłam się od strachu. Zwyczajnie uśmiechnęłam się szerzej. Mężczyzna podniósł głowę, spoglądając w lustro...

To był Fabian.

    Wyrwałam się z wizji z zapartym tchem. Zauważyłam, że wszyscy skończyli rozmawiać i zabrali się do jedzenia. Dołączyłam do nich, próbując usunąć z głowy, obraz który widziałam. Źle widziałam. To nie był Fabian. Nie myślę o nim w ten sposób, nie....
- Więc Nino, dlaczego jesteś niemową? - zapytała Patricia.

Tym razem, wyplułam jedzenie z buzi.

- Jesteś niemową od urodzenia, czy zachorowałaś na coś, a może masz zniszczone struny głosowe? - Kontynuowała, jakby nigdy nic i uśmiechnęła się, gdy wyjęłam notes. Zawahałam się, myśląc czy powiedzieć prawdę, czy też nie. Wtedy westchnęłam i poddałam się pisząc odpowiedź i podając jej.

Jestem niemową z wyboru.

- Z wyboru? - powiedziała głośno, upewniając się, by wszyscy słyszeli. I wszyscy najwidoczniej usłyszeli, bo nagle poczułam wszystkich wzrok na sobie. Skuliłam się na krześle.
- Kiedy ostatni raz mówiłaś? Przestałaś, gdy tu się pojawiłaś? - nabazgrałam kolejną odpowiedź

Nie mówiłam nic odkąd miałam 4 lata.

- Odkąd miałaś 4 lata? - parsknęła po przeczytaniu - Teraz mam pewność, że kłamiesz. Pamiętasz naszą rozmowę? Jesteś beznadziejną kłamczuchą.

Zaczęłam trząść głową, podnosząc ręce w obronie i wskazując na kartkę.
- Patricia, to już wystarczy - powiedziała cicho Joy, ale wszyscy byli w stanie usłyszeć. Spojrzałam na nią zaskoczona. Patricia nie przyjęła tego dobrze.
- Już wystarczy?! Ona potrafi mówić, ale wybiera by tego nie robić! Ona chce tylko uwagę i dostaje to. Założę się, że oszukuje przez cały czas. Dotykanie, mówienie, strach. To jest to co myślałaś, prawda? Dopóki nie omamiła cię jak wszystkich pozostałych - odpowiedziała agresywnie. Znów skuliłam się ze strachu.

- Mogłabyś wtedy rozmawiać, gdybyś tego chciała? - zapytał Alfie, przysuwając się w moją stronę z ciekawością. Przytaknęłam.
- Chcesz mówić? - dołączył Jerome
Potrząsnęłam głową. Nie, nie chciałam. Mówienie przyciąga uwagę. W moim przypadku uwaga nie oznaczała nic dobrego. Gdybym zaczęła mówić przy nim... byłabym skończona.
- Nie chcesz usłyszeć swojego głosu? Zobaczyć jak się zmienił? Mam na myśli, nie tęsknisz za swoim własnym głosem? - zapytał Fabian, przechylając głowę z ciekawością.
Po raz kolejny potrząsnęłam głową, omijając spojrzenia wszystkich.

Ucichli, Patricia przewróciła oczami.
- Więc - powiedziała, przerywając ciszę - Chcesz wiedzieć co robię z kłamcami? - wstała i chwyciła dzbanek wody. Nie miałam pojęcia dlaczego. Co to ma wspólnego z tym, że sądzi iż kłamię?

Była w połowie drogi w moją stronę zanim wszyscy zorientowali się, co zamierza zrobić. Ta sama świadomość, uderzyła mnie to w tym samym momencie.
- Patricia NIE! - krzyknął Fabian, ale było za późno.

    Woda zlatywała ze mnie jak wodospad. Jednak nadal nie zagłuszyło to jej śmiechu.
Wzdrygnęłam, a z głębi gardła, wydobył się dźwięk przypominający pisk, który zaskoczył wszystkich, prócz Patricii, która stała z szerokim uśmiechem. Byłam przemoknięta do suchej nitki,.
Moja mokra, biała bluzka z długim rękawem, przylegała do mojego ciała jak druga skóra, ukazując figurę i kształty których nikt wcześniej nie widział. Spojrzałam z przerażeniem dookoła, woda kapała z kosmyków włosów na podłogę.
- Zadzwońcie po brukowiec, ona w zasadzie ma biust! - powiedziała z kpiną Patricia. Nikt nie poruszył się nawet o centymetr.
    Usiadłam, wbijając wzrok w swoje dłonie, nie będąc pewna co teraz mogę zrobić. Wszyscy się gapili. Wszyscy się gapili. Biegnij na oślep, bez ataku paniki, bez ataku pani...
    W pewnym momencie, oczy Fabiana wypełniły się szokiem.
- Nina... co jest z twoimi ramionami?

Spojrzałam

    Mokre rękawy praktycznie stały się przezroczyste i okazywały więcej niż kolor mojej skóry.
W tamtym momencie zauważyłam, że woda kapiąca z bluzki nie była już czysta. Była prawie takiego koloru jak moja skóra. Woda zmyła większość podkładu, co oznacza, że...

O Boże.

Czarne, niebieskie i fioletowe sińce były porozrzucane na moich przedramionach, a pomiędzy nimi były białe blizny po wcześniejszym biciu. Wszystko w pełnej okazałości.

Widoczne dla każdej obecnej tu osoby.

****
*muzyczka z horroru*
Co teraz???
Ja Wam powiem, co teraz - następny rozdział za tydzień :)
Tak na poprawę humoru - za 9 dni do szkoły!
Nie wiem co jeszcze napisać, nie jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału, mam wrażenie że coś schrzaniłam w tłumaczeniu.
A teraz najbardziej szokująca wiadomość wszechświata - Justyś, Ola, Patrycja, nie zabijcie - nigdy nie czytałam Harrego Pottera [nie licząc jakiegoś krótkiego fragmentu na polskim w szkole] *znów muzyczka z horroru* i filmów też nie oglądałam. Nie moja wina, pf, że nie mam czasu, w domu ciągle zamieszanie, bo nie ma to jak mieć młodszego, wkurzającego brata... No więc do tego rozdziału, przydał się Wujek Google. Mam nadzieję, że przez moją mega ograniczoną wiedzę, nie schrzaniłam aż tak bardzo wątku... 

Anyway, znów reklama. Zapraszam wszystkich na nowe fanfiction Joylitte, proszę, błagam, ono zapowiada się już cudownie 

Blogger ►◄ Wattpad

6 komentarzy = spojler
Proooooszę, komentarze to moja motywacja.

Kocham Was, Klaudia x

PS.
Wczoraj miał urodziny nikt inny jak Brad Kavanagh a więc serialowy/fanfictionowy Fabian. Happy Birthday nasz staruchu, 23 lata...... *ociera łzy*

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 17

TEN ROZDZIAŁ CZYTACIE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Nina's POV

    To śmieszne, jak szybko zamarł mój świat. To śmieszne, jak szybko twarz Amber zmieniła swój wyraz z pełnej radości, do wypełnionej zmartwieniem. Ale co najważniejsze, to śmieszne, jak szybko się ubrałam i zeszłam na dół, by go zobaczyć, nawet jeśli przepełniał mnie strach.

Fabian był przy samych schodach, uśmiechając się.
- Hej Nina, moich rodziców jeszcze nie ma, ale możesz przedstawić mnie swojemu ojczymowi. To znaczy, jeśli chcesz... -
Przechodząc obok, nawet na niego nie spojrzałam. Moje oczy byłby skupione na czymś innym.

Na nim

Zamarłam

    Nawet gdy Amber powiedziała mi, że on tu jest, połowa mnie, zaryzykowała by w to uwierzyć. Druga połowa, myślała, że to jakiś chory, okropny żart. Ale to nie było to. On tutaj jest, stał kilka kroków ode mnie i patrzył się prosto na mnie.

Nie potrafiłam się ruszyć.

    To on podszedł do mnie, z znajomym uśmiechem na jego twarzy, który posyłał ciarki wzdłuż całego ciała. Podszedł wystarczająco blisko, bym mogła poczuć ten stary odór alkoholu, ten który prześladował mnie w koszmarach przez lata.
- Cześć Nino, jak się ma moja dobra dziewczynka?
W tym właśnie momencie, każda pozytywna rzecz na tym świecie, w moim życiu i moich myślach - wszystko zniknęło.
- Tęskniłaś? - Jego chytry uśmiech się poszerzał - Nie sądziłaś, że przyjadę, prawda? Myślałaś, że będę zbyt zajęty. Ale nie, nigdy nie przepuściłbym szansy, by cię zobaczyć - Dla wszystkich, te słowa brzmią normalnie.

Pociągnęłam nosem.

- Co brak odpowiedzi? Nadal nie przezwyciężyłaś tej dziwacznej sprawy z niemówieniem, jak widzę - wyglądał na znudzonego. Chciałam natychmiast paść przed nim na kolana i przepraszać, jak zrobiłabym to w domu, ale były tu obecne inne osoby. To był jedyny powód, powstrzymujący mnie od tego.
- Dzień dobry, panie Martin - Głos Fabiana zatrzymał moje serce.

O. Boże. Nie.

- Dzień dobry, młody mężczyzno. A kimże mógłbyś być? - Był wkurzony za przerwanie, ale tylko ja byłam w stanie to dostrzec. Był wyśmienitym kłamcą - to dlatego jestem tak utalentowana w odróżnianiu kłamstwa od prawdy. Miałam lata ćwiczeń.

Fabian wyciągnął rękę

- Jestem Fabian Rutter, bliski przyjaciel Niny. Miło pana poznać - Potrząsnął jego rękę i uśmiechnął się.
- Bliski przyjaciel, eh? - posłał mi rozbawione spojrzenie - Dobrze wiedzieć, że Nina zdobyła przyjaciół. Będąc przy temacie, Nino, może przedstawisz mnie pozostałym znajomym? Z całą pewnością masz więcej niż jednego, prawda?

    Przytaknęłam i podążyłam w stronę gdzie stała Amber, ale Fabian sięgnął by chwycić mnie za ramię i zatrzymać. Skwasiłam minę, orientując się, że on teraz mógłby wiedzieć jak blisko jesteśmy. Fakt, że Fabian mógł mnie dotknąć, mówił więcej niż jakiekolwiek słowa. Czując kolejny nawał strachu gromadzący się w moim brzuchu na samą myśl, więc skupiłam się tylko na Fabianie.
- Wszystko w porządku? - zapytał delikatnie - Wyglądasz jakbyś miała stracić z nami kontakt lub była bliska ataku paniki - Przyglądał mi się z bliska. Przytaknęłam nieświadomie i lekko się uśmiechnęłam, śpiesząc, by ukryć cokolwiek było wymalowane na mojej twarzy. Podejrzliwy Fabian to nic dobrego. Nieco się zrelaksował, mimo, że nadal wyglądał na zmartwionego.
- Okay, przepraszam. W takim razie idź przedstawić pozostałych, pogadamy później.

Puścił mnie i pośpiesznie obróciłam się - próbując - ale bez sukcesu, omijając wzroku mojego ojczyma. Tak, widział wszystko, a jego oczy wędrowały między mną a Fabianem z podniesioną brwią.

Obeszłam dookoła pokój, przedstawiając go każdemu

Normalnie, obecność tylu mężczyzn doprowadziłaby mnie do lekkiej paniki, ale strach przed nim utrzymywał mnie przy nim cichą. Nie tęskniłam również za zmartwionymi spojrzeniami Amber, Mary i z wielką niespodzianką - Joy

    Kiedy przyjechali rodzice Fabiana, zauważyłam, że on zaczął zwracać większą uwagę na to, co działo się przed jego oczami. Ledwo pamiętam jak wyglądali, to on tak bardzo mnie rozpraszał. Wiem tyle, że głos pani Rutter był bardzo delikatny, miała różowe policzki, jasne oczy z iskierką szczęścia. Pan Rutter był niesamowicie uprzejmy; jego przeszywający wzrok, ukryty za okularami, sprawiał że czułam się, jakby mógł przejrzeć mnie na wylot. Teraz już wiem po kim Fabian jest jaki jest.

Fabian za to, nie mógł przestać się uśmiechać i sposób w jaki objął swoją mamę i nie wypuścił przez kilka minut, mówił dużo o ich relacjach. Te normalne, przepełnione miłością.

Poczułam ścisk w sercu, gdy w końcu ją puścił, ale nadal pozostawił rękę zawieszoną na jej ramieniu.
Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, zamarzyłam o przytulaniu, tak bardzo, że raniła mnie sama myśl.

Moja tęsknota została przerwana, gdy on się odezwał.
- Przepraszam, że przerywam, ale myślę, że pokój jest trochę zbyt zatłoczony, a chciałbym porozmawiać z moją pasierbicą w bardziej spokojnych okolicznościach.

Moja krew zamarzła, na jego następne słowa

- Nino, chcesz wyjść na spacer?

Fabian prawdopodobnie zauważył jak zbledłam na twarzy. Wbiłam wzrok w swoje buty i przytaknęłam, walcząc ze strachem, który paraliżował moje ciało. Alarmujące objawy ataku paniki były już widoczne - moje ręce się trzęsły, mój oddech był nierówny.

Nie mogłam dostać ataku, nie teraz.

- Dobrze. Jestem pewien, że jeszcze się zobaczymy panie Rutter. A teraz, prowadź Nino - Powędrowałam do drzwi i wyszłam czując chłodny, jesienny klimat i słysząc jego kroki za mną.

Zachowaj spokój. Zachowaj spokój...

    Mając świadomość tego, co może wydarzyć się w każdej minucie, wybrałam ścieżkę znacznie oddaloną od innych, by nie ryzykować interwencji kogokolwiek. Wiedziałam, że jeśli ktoś się wtrąci, będzie jeszcze gorzej, a kara będzie bardziej bolesna.

Zatrzymał mnie, gdy akademik był wystarczająco poza zasięgiem wzroku.

- Tęskniłem za tobą - jego głos był sadystyczny - Tęskniłem za byciem w twoim łóżku w nocy. Tęskniłem za twoimi ustami, zapachem, oczami - Poszedł bliżej - Ale ty, najwidoczniej za mną nie tęskniłaś.
    Byłam zdezorientowana jego ostatnim zdaniem. Miał rację, ale miałam wrażenie, że coś jeszcze kryło się za tymi słowami. Uśmiechnął się z kpiną, widząc moją reakcję.

- Błagam dziewczyno. Ukrywanie sprawi tylko, że konsekwencje będą gorsze. Bliski przyjaciel? Dorosłaś, by go polubić? Pokochać? Dotknął cię, dotknął cię na oczach wszystkich, tyle, że tylko ja to widziałem. Dorosłaś na tyle, by przywiązać się do jakiegoś chłopaka.

    Serce podchodziło mi do gardła. Wiedziałam, dokąd to zmierza. Zaczęłam niekontrolowanie trząść głową, moje oczy były szerokie i błagające. Zdawało się to rozbawiać i denerwować go w tym samym czasie. Obrócił mnie, więc teraz byłam do niego plecami, przeraziło mnie to bardziej o ile jest to możliwe. Wzdrygnęłam, gdy jego gorący oddech wszedł w kontakt z moją skórą.

- Zawrócił ci głowę tymi małymi kłamstewkami? Powiedział ci, że jesteś piękna, lub silna, a może warta jego czasu? - Swoją ręką zaczął przeczesywać moje włosy, potem powędrowała ona wzdłuż mojego karku, zadrżałam
- Mam nadzieję, że masz świadomość, iż on kłamie. On próbuje tylko wskoczyć ci w spodnie. Bo nie jesteś piękna, nie jesteś silna ani nie jesteś warta kogokolwiek czasu. Widzi cię jako podbój, jako niewinną dziewicę, która nie pozwala nikomu się zbliżyć. Kto by pomyślał, że nie jesteś dziewicą i wcale nie jesteś taka niewinna. Wyobrażasz sobie jego twarz, gdy pozna prawdę? Będzie się na ciebie gapił, aż w jego oczach wygaśnie światło, aż jedyną pozostałą rzeczą w jego spojrzeniu będzie obrzydzenie tą prawdą.

    Kątem oka widziałam jego dłoń; chwycił moją i zaczął podwijać rękaw, aż w końcu doszedł do punktu, gdzie nie maskuje blizn. Zaczął dotykać każdą po kolei, prawie czułam jego mroczny uśmiech.

Sposób jakim mnie dotykał, był zbliżony do tego co robił Fabian, ale wciąż było to coś innego. Nawet gdy w tym momencie dotyk był delikatny, czułam narastającą w nim złość, Wiedziałam, że to nie potrwa długo.
- Lubisz go? - wyszeptał mi do ucha, jakby był to sekret - Chciałabyś pocałować go, nie załamując się psychicznie?
Zaczęłam potrząsać głową przecząco. Jego delikatny uścisk na moim przedramieniu zmienił się w tak silny, że jęknęłam z bólu.

- Przestań. Kłamać! - Jego głos był ostry, czysty. Stanął przede mną. Wpatrywał się z lodowatym spojrzeniem
- Zdradziłaś mnie. Należysz tylko do mnie i nikogo innego. Byłaś bardzo. Złą, Dziewczynką. A złe dziewczynki zasługują na karę, prawda?
    To już koniec ciszy przed burzą. Ona właśnie się zaczyna. I potrafiłam dostrzec to w jego oczach.

Wypełnił mnie strach.

W sumie to wydałam z siebie odgłos spanikowanego protestu, ale było za późno. Wiedziałam, że bierze zamach, sekundę zanim na prawdę to się stało.


Pierwsze uderzenie, posłało mnie na ziemię.


- Byłaś złą dziewczynką gdy poznałem twoją matkę, a potem ona umarła i to z twojej winy. To z twojej winy jej nie ma. Mogłem wyrzucić cię za to na ulicę, ale nie zrobiłem tego. Okazałem ci litość, tak teraz się odwdzięczasz?

Kopnięcie w brzuch.

    Zagwarantowałem ci dach nad głową, gdy zmarła. Jedzenie, schronienie, ubrania. Beze mnie, byłabyś w sierocińcu bez przyszłości, przyjaciół i rodziny. Wszystko o co prosiłem w zamian, była twoja dyspozycja. A ty śmiesz mnie w tym zawieść?

Gdy jego noga z zamachem mnie uderzyła, ugryzłam się w język, by powstrzymać płacz

- Byłaś złą dziewczynką. Postarasz się bardziej, by być dobrą? - Nie zrobiłam nic w odpowiedzi, byłam zbyt rozproszona bólem. Znów kopnął mnie w brzuch
- POSTARASZ SIĘ?

Zaczęłam histerycznie trząść głową w zgodzie, ale nie zatrzymało to kolejnego uderzenie z jego strony.

Jestem dobrą dziewczynką.

Upewniał się, że uderza mnie tylko w miejsca, które da się ukryć ubiorem.

Dobre dziewczynki nie krzyczą.

Po kolejnym uderzeniu, obróciłam się, sprawiając sobie głęboką otwartą ranę na podbrzuszu, poprzez gałąź, która najwidoczniej była na ścieżce.

Dobre dziewczynki nie płaczą.

Krew sączyła się z rany, On, nagle wzniósł mnie na moje giętkie nogi i przycisnął swoje usta do moich.

Dobre dziewczynki nie walczą w obronie.

Nagły zawrót przeciążył mnie i przed oczami zapanowała ciemność.

Jestem dobrą dziewczynką.

X

Gdy się obudziłam, on stał nade mną.
- 5 minut i straciłaś przytomność. Stałaś się mniej odporna, moja dobra dziewczynko.

Wypełniło mnie chorobliwe poczucie szczęścia. Dobra dziewczynko. Znów nią jestem, mimo, że straciłam przytomność szybciej niż zwykle.

- Pamiętasz, gdy pobiłaś swój rekord? Nie byłaś wtedy dobrą dziewczynką, byłaś perfekcyjną.

    Dobrze to pamiętałam. Dostałam dodatkowe jedzenie - puree z ziemniaków i stek. Coś co widziałam jak on je, nawet przyrządzałam, ale nigdy nie dostałam. Po tym dostałam kawałek czekolady i nie przyszedł tamtej nocy do mojego pokoju. To była najlepsza nocka jaką miałam od miesięcy.

- Tutaj - powiedział, podając mi swój płaszcz - Zakryje krew na spodniach i rany które mogą ewentualnie prześwitywać. Nadal masz podkład? - przytaknęłam - To dobrze. Przebierz się i nałóż go, gdy tylko wrócisz. Zostawię cię przy drzwiach. Droga tutaj i z powrotem zajmuje nieco czasu, więc gdy dojdziemy, wizytacja dobiegnie końca i nie będę już mile widziany.

    Wstanie kosztowało mnie kilka prób, ale nie chwyciłam jego dłoni, która oferowała pomoc w podniesieniu. Doszłam do domu, całą drogę nawet nie spoglądając na mojego towarzysza. Gdy doszliśmy do drzwi, chwycił mnie za ramię - i świeżą ranę - by mnie zatrzymać.
- Jeśli ktokolwiek zobaczy twoje sińce, powiedz, że to przez upadek. Jeśli ktoś zobaczy twoje nacięcia, powiedz prawdę - upadłaś na jakieś ciernie. Jasne? - przytaknęłam.

    Wtedy, miły, pełen uprzejmości uśmiech, zajaśniał na jego twarzy. Wzdrygnęłam - to coś normalnego. Był perfekcyjnym ojcem przy innych ludziach. Prywatnie, dobijał mnie psychicznie, aż w końcu fizycznie. Gdy to się kończyło, znów stawał się perfekcyjnym ojcem. To co zrobi, nie było niespodzianką.
    Pocałował mnie delikatnie w czoło i potargał lekko włosy, jakbym była małym dzieckiem. To raniło najbardziej. To jest twarz mężczyzny, który codziennie przynosił mi słodycze, miesiące przed śmiercią mamy. Twarz mężczyzny który nosił mnie na rękach, gdy płakałam jako dziecko.

Ta twarz była maską i ten fakt zawsze mocno mnie uderzał.

- Już za tobą tęsknię - wymamrotał - Wielka szkoda, że nie mogę zostać dłużej. Ale gdy nadejdzie lato, wrócisz do Ameryki i będziemy mogli pobyć samemu. Mając przy tym trochę zabawy. Fajnie brzmi, prawda?

Wymusiłam uśmiech i powstrzymałam łzy, ponieważ właśnie tego ode mnie oczekiwał.
- Do zobaczenia moja dobra dziewczynko. Bądź grzeczna. - dodał, w jego oczach widniało ostrzeżenie. Zrozumiałam perfekcyjnie.

Nie zdradź mnie, lub nastaną konsekwencje.

Zszedł ze schodów i powędrował wzdłuż ścieżki, aż zniknął z zasięgu mojego wzroku.
Jeszcze się nie łam, jeszcze się nie łam. Powtarzałam sobie i weszłam do Anubisa z niestabilnym krokiem i wirującym obrazem przed oczyma. Muszę wymusić utratę przytomności, bo inaczej dostanę ataku paniki. Ale teraz jeszcze nie mogę...

    Na moje szczęście, przedpokój był kompletnie pusty, w domu panowała cisza. Wtedy przypomniałam sobie, co powiedziała Amber, zanim wyszłam - wszyscy planowali wyjście z swoimi rodzinami na kolację. Muszę podziękować niebiosom za moje szczęście i za to, że utrzymywałam oddech w naturalnym tempie.

Natychmiast pośpieszyłam na górę.

X

    Rany były całkiem płytkie, mimo ilości krwi, jaką utraciłam. Zeschła ona w czasie, gdy byłam nieprzytomna. Niestety, para nowych spodni jest raczej do wyrzucenia.
    Na moim poobijanym ciele, już pojawiały się sińce. Jestem pewna, że jutro będzie wyglądać to o wiele gorzej. Zakluczyłam drzwi przed zdjęciem ubrań, więc nie musiałam się bać, że ktoś wejdzie. Oczyszczając rany, utrzymywałam oddech na tyle spokojnie, na ile było to możliwe, podtrzymując siebie przytomną przez chociaż jeszcze kilka minut.

Z westchnieniem, wyciągnęłam jedną z bluzek, z którą tu przybyłam. Jej szerokość, pozwalała unikać dotyku z zadrapaniami. Zdążyłam już nałożyć podkład w miejsca, które byłby najbardziej bolesne, prawdopodobnie oznaczając, że najgorsze jeszcze przede mną. Jutro będę musiała nałożyć kolejną warstwę.

Skuliłam na w łóżku i pozwoliłam odpłynąć myślom do błogiej nicości.

X
Fabian's POV

Amber cicho zeszła na dół po schodach i usiadła obok mnie na kanapie.
- I co? - zapytałem cicho, nie chcąc, by ktoś inny usłyszał naszą rozmowę.
- Śpi... ale płacze. I cała się trzęsie - poczułem zapaść w brzuchu.
- Nie miała takiego koszmaru, przez tygodnie. Może powinienem pójść ją obudzić... - zaczęła potrząsać głową.
- Najpierw daj jej trochę czasu. Możesz sprawdzić co u niej, ale później i jeśli nadal tak będzie, będziesz mógł ją obudzić. Wiesz jak zwykle panikuje, gdy jesteś u niej w pokoju.

Chciałem ją poprawić i powiedzieć, że wcale już tak nie jest, ale nie miałem teraz ochoty wdawać się w tą rozmowę.
- Masz pomysł, co może być powodem?
Potrząsnąłem głową.
- Nie mam zielonego pojęcia. Zdawała się być popołudniu trochę nieswoja, ale myślę, że zobaczenie ojczyma, przywiało wspomnienia z Ameryki o osobie, która ją skrzywdziła - rzuciłem wzrokiem, na każdego w pomieszczeniu, by upewnić się, że nikt nie podsłuchuje.
- Też o tym pomyślałam. Kto wie, może jej ojczym wziął ze sobą tą osobę, która ją sponiewierała, jeśli nie wiedział o tym. Wydawał się być okay. Było czuć nieco alkoholem, ale nie był pijany i był bardzo miły. Lubię go - przytaknąłem na jej słowa.

    Szkoda, że nie miałem szansy dłużej z nim porozmawiać, mimo, że nie mam pojęcia, o czym mogłaby być nasza rozmowa. Wiem tylko, że chciałbym dowiedzieć się więcej o jej przeszłości - kiedy zaczęła bać się dotyku, kiedy przestała mówić, jakim była dzieckiem. I o Boże, tak bardzo chciałbym zobaczyć jej zdjęcie jako dziecko. Musiała być najbardziej uroczym dzieckiem w historii, z tymi dużymi, szmaragdowymi oczyma i różowymi policzkami. Zanim poznała życiowe problemy.

Siedzieliśmy w ciszy przez kilka minut, aż w końcu straciłem cierpliwość.
- Okay, dłużej nie wytrzymam. Idę na górę ją sprawdzić.
    Ruszyłem na górę, nie czekając nawet na odpowiedź i minutę później, byłem w jej pokoju. Jej cichy płacz, wypełniał ciemne pomieszczenie.
- Nina? - Podszedłem do jej łóżka. Księżyc oświetlał łzy spływające po jej policzku - Nina, śni ci się koszmar. Obudź się.

Na moje słowa otworzyła oczy; spanikowana

- Nic nie zrobię, tylko chciałem cię obudzić. Miałaś koszmar - zamknęła oczy i przytaknęła. Nadal płakała - Chcesz mi opowiedzieć o czym on był?

    Na te słowa, znów szeroko otworzyła oczy. Zaczęła panicznie potrząsać głową. Zauważyłem jej dłoń, wystającą spod kołdry i położyłem na niej moją, bez namysłu.
Sposób jakim wyrwała się z przerażeniem, tak jak było to na samym początku, sprawił, że to ja chciałem płakać.

- Zrobiłem coś? Powiedziałem coś, co cię obraziło? Przysięgam, jeśli tak, to nie chciałem tego.. - zaczęła trząść głową jeszcze bardziej - To dlaczego tak nagle się mnie boisz? Myślałem, że stajemy się... przyjaciółmi.

Ona tylko obróciła się do mnie plecami. Mimo, że jej głos był stłumiony przez kołdrę, słyszałem jak szlochała.

Ból wbijał się we mnie, bardziej niż sądziłem, że jest to możliwe.

- Myślę, że będzie lepiej jak sobie pójdę, chyba, że chcesz abym został...?
Brak odpowiedzi.
- W porządku, w takim razie wyjdę - wstałem i podszedłem do drzwi, ale zatrzymałem się przed wyjściem.
- I proszę, nie myśl, że nienawidzę cię czy coś. Nadal uważam cię za moją przyjaciółkę. Nie będzie żadnych... konsekwencji - wzdrygnąłem na użyte określenie - Zawsze jestem tutaj, jeśli chcesz porozmawiać. A nawet i jeśli nie chcesz. Okay?

Szloch, jeszcze głośniejszy niż wcześniej.

Pomimo uczucia, że powinienem z nią zostać, wiedziałem, że moja obecność może tylko pogorszyć sytuacje.
Więc wyszedłem.

***

*wychodzi z ukrycia*
Na ile w skali 1-10 ten gif opisuje Waszą reakcję, huh?
Nie wiem co napisać... liczę, że Wy macie więcej do opowiedzenia w komentarzach :)
Ten rozdział był trochę skomplikowany do tłumaczenia, ale chyba powinnam się przyzwyczaić do takich haha. Obecnie pracuję nad 21, aw 2/3 rozdziału to miód, malina, reszta to...  uh.
Tak sobie myślę, jeśli ktoś chciałby zobaczyć chociaż najmniejszy urywek tego 21 rozdziału, może dodać mnie na snapie httpsluvu, może będzie pojawiać się coś częściej, mam nudne życie, więc co innego mam tam dodawać? Tak na marginesie, to ten "spojler" będzie na My Story jeszcze tylko przez jakieś 1,5 godziny, bo dodawałam wczoraj :)
Tyle z ogłoszeń parafialnych

Liczę na komentarze, proszę, to motywuje ♥,
6/7 komentarzy = spojler 

Klaudia x

niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdzial 16

Joy's POV

Byłam bardzo zdezorientowana.

    Przeprosiłam Ninę i była wolna by wyrwać sobie Fabiana. Wszyscy doskonale wiedzą, że wskoczyłby za nią w ogień, nawet gdy przestanie udawać niewiniątko.
Więc, gdy zaczęła go w pewnym sensie unikać, znów zaczęły mnie nękać wątpliwości.

A po tym dostała ataku paniki.

    Gdy Fabian odburknął Jeromeowi, Nina zaczęła bardzo szybko i nierówno oddychać. Jej oczy stały się mgliste w sposób, którego nigdy wcześniej nie widziałam I nagle zsunęła się na podłogę. Uderzyła głową tak, że byłam już pewna co do wiarygodności całego zdarzenia.
Z każdym momentem trwania ataku, moje wątpliwości narastały. Gdy skuliła się w sobie, gdy zaczęła skomleć, gdy Amber przyniosła Xanax.

Xanax.

Xanax, szybko działające wydawane na receptę pigułki na atak paniki. Miała je wcześniej, prawdopodobnie dużo wcześniej przed pojawieniem się tutaj. To nie jest gra, którą zaczęła po opuszczeniu USA.

To wcale mogła nie być gra.

Fabian zaniósł ją do pokoju. Po raz pierwszy, nie ogarnęła mnie zazdrość. Byłam zbyt zajęta, skupiając się na moich narastających zmartwieniach, zauważyła to Patricia.
- O co chodzi Joy? - powiedziała, siadając obok mnie na kanapie.
- To był atak paniki. Prawdziwy atak paniki. To nie było udawane Trixie. Co jeśli się myliłyśmy? Co jeśli przez cały czas, jej strach był prawdziwy? - mamrotałam bez entuzjazmu.
- Ale ta dziewczyna w twojej starej szkole... - Wzdrygnęłam na te słowa.
- To nie znaczy, że Nina jest taka sama, Trix. To, że jedna rzecz jest fałszywa, nie oznacza, że wszystko pozostałe również.
- Tylko dlatego, że miewa ataki paniki raz na jakiś czas, nie oznacza, że jej udawanie jest prawdziwe - parsknęła - Nie uwierzę w to. Tak czy inaczej, pozmieniała wszystko, gdy tu się pojawiła. Może i przesadziłyśmy z tym całym szantażowaniem, ale to nie oznacza, że musze być dla niej miła. Powinna była zostać w Ameryce - widziała, że nadal byłam pełna wątpliwości, wiec brnęła dalej - Pamiętaj o Eleanor, Joy. Nina jest tylko drugą Eleanor.

Jej imię nadal mnie raniło

- Idę się przejść. Nabrać trochę świeżego powietrza - przywołała mnie ręką, więc poszłam, biorąc ze sobą płaszcz.

X

Nina's POV

- Okay, pierwszy przystanek. Kohl! - zadeklarowała Amber, wymachując rękoma nad głową z wielkim uśmiechem na twarzy - Z reguły chodzę do droższych sklepów, ale nie wiem jaki jest twój budżet i nie jestem pewna, czy ubrałabyś się w stylu podobnym do mojego, więc Kohl, tak, to jest to.
Wbiłam w nią swój wzrok, praktycznie trzęsąc się. Nie byłam na to przygotowana. Może uda mi się namówić Amber, abyśmy przyszły innego dnia, lub mogłabym udawać atak, by zabrała mnie do domu...
- Hej - powiedziała pstrykając palcami tuż przed moją twarzą - Otrząśnij się. Dasz radę i wiesz o tym. To tylko sklep. Weźmiemy dla ciebie tylko coś z długimi rękawami, nie martw się. Pogoda z resztą nie pozwoli nam na dużo więcej - spojrzała na zachmurzone niebo, najwidoczniej znudzona brytyjską jesienią.

Dam radę, dam radę, dam radę

    Przeszłyśmy przez parking i Amber doprowadziła mnie do sklepu. Przestudiowałam wnętrze - krzyczące dzieci, muzyka dudniąca nad głową, dorośli mężczyźni szukający ubrań, które będą przymierzać, oznacza że są tutaj nadzy mężczyźni, o Boże, Boże....

Nie dam rady. Nie dam rady. Nie dam rady.

- Chodź Nina, głębokie wdechy. Idziemy na bok, tutaj. Widzisz? Dział z bluzami i swetrami. Byłoby bardzo fajnie, gdybyś kupiła coś wystarczająco otulającego, by zobaczyć chociaż trochę kształtów, wyglądasz strasznie płasko we wszystkich twoi...- Przerwała widząc moją twarz - W porządku, małe kroczki. Chodź.

X

    Po godzinie, wybrałyśmy 2 bluzy z kapturem, sweterek, 3 bluzki z długim rękawem, 4 pary spodni, nową piżamę, wielki płaszcz z puchatym kapturem i buty, które muszę przyznać, że są świetne. Kupiłyśmy więcej niż się spodziewałam, ale on dał mi na drogę więcej pieniędzy niż mogłabym potrzebować. Tak się składa, Amber nie wiedziała, że nie byliśmy biedni - w rzeczywistości, mieszkałam w 3-piętrowym domu w USA
    Amber dołożyła sukienkę i bluzkę która była zdecydowanie bardziej dopasowana od pozostałych, nie ciasna, ale wystarczyło, by zostały ukazane najmniejsze kształty. Poraziłam ją wzrokiem, ona tylko przewróciła oczami.
- Nie mówię, że masz ubrać to w najbliższym czasie. Dodaję to w razie konieczności na specjalną okazję - powiedziała - Jeśli pozwolisz, to ja za to zapłacę i dam ci, gdy zdecydujesz się ubrać

Weschtnęłam i pozwoliłam jej dołożyć te rzeczy do pozostałych.

- Nie rozumiem powodu dla którego nie przymierzyłaś ani jednej rzeczy w przymierzalni - powiedziała, gdy szłyśmy przez parking z torbami w rękach - Przecież wieszaki tam nie zjedzą ci ręki ani nic.
Byłam w tej sprawie nieugięta. Nie przymierzyłam kompletnie nic. Sam fakt, że w sklepie byli rozbierający się mężczyźni, posyłał mnie na skraj emocjonalny. Myśl o mnie prawie nagej, gdy oni byli kilka ścian dalej. Tak, bez szans.

     Zamiast tego, sprawdziłyśmy rozmiary ubrań które miałam na sobie, by dobrać odpowiednie. Jeśli nie będą pasować, po prostu oddamy je do sklepu. Amber nie znalazła argumentu by przebić moje postanowienia.

- W porządku, więc ty pójdziesz przymierzyć wszystko do pokoju w czasie w którym ja przygotuję nam jakąś przekąskę. Odłóż na bok to, co nie pasuje. Potem pokażesz mi to co zostało, gdy będziemy jeść i jeden outfit ubierzesz na kolację.

Amber była burzą, z której nie idzie się wydostać. Przytaknęłam w rezygnacji. Czekałyśmy na busa.

 - Powinnaś zrobić coś z włosami, poważnie. Miałam kilka zajęć w klasie fryzjerskiej, mogłabym to zrobić - mamrotała, nie zwracając uwagi na alarmujący wyraz mojej twarzy - Nie zrobiłabym dużo, tylko wycieniowała, pozbyłabym się wszystkich rozdwojonych końcówek, wiesz? A zważając na to, jak bardzo lubisz chować twarz za włosami, mogłabym je ułożyć tak, abyś miała grzywkę na bok. I coś z makijażem. Mogłybyśmy zacząć z czymś naturalnym - brązowy eyeliner, maskara, trochę błyszczy...- Dostrzegła moje spojrzenie i westchnęła - Dobra, dobra. Małe kroczki, wiem.

Przewróciłam oczami.

    Po tym, majaczyła o rodzinnej wizycie która ma być jutro. Odwiedzi ją tata, co jak powtarzała, jest rzadką przypadłością. Zachichotała gdy wspomniała o rodzicach Fabiana. Zerknęłam na nią, nie będąc pewna, czym jest tak rozbawiona.

- Jestem pewna, że Fabian będzie chciał cię im przedstawić. Wyobrażam sobie, jak bardzo dziwne to będzie - Wytrzeszczyłam oczy na samą myśl o tym, ona kontynuowała - Nie martw się, jego rodzice są bardzo mili. Zawsze myślałam, że jego mama jest trochę jak pani Weasley z Harry'ego Potter'a, tyle, że z brązowymi włosami.
Harry Potter. Przeszukiwałam swój umysł, starając się znaleźć odpowiedź, dlaczego brzmi to tak znajomo. Harry Potter.. To jest jakaś gra? Może serial?

Amber opadła szczęka.

- Nie słyszałaś o Harry'm Potterze? Żartujesz sobie ze mnie? Pod jakim kamieniem mieszkałaś, musiał on być ogromny - Potrząsnęła głową, zdumiona takim newsem. Nie widziałam w tym nic szczególnego
- Nie czytałam książek, ale oglądałam wszystkie części filmu. Muszę porozmawiać z Marą, zdaje mi się, że ma całą kolekcjonerską edycję.

    Całkiem pasował mi ten pomysł, dopóki usłyszałam, że jest to edycja kolekcjonerska. Nie chcę ryzykować zniszczeniem tego. I tak szczerze, dlaczego ta sprawa z Harry'm Potter'em jest takim wielkim szczegółem? Mogłabym zapytać Fabiana, czy o tym słyszał...
    W tamtym momencie, moje myśli powróciły do Fabiana i jestem pewna, że dostałam rumieńce na samą myśl o wydarzeniach zeszłego wieczoru. Nie widziałam go dzisiaj rano i byłam z tego zadowolona. Miałam wrażenie, że dryfowałam na krze, która w każdej chwili może się przełamać - ta cała sprawa z dotykiem otworzyła moje oczy, na inna stronę idei dotyku, to zmieniło wszystko. Nie jestem pewna czy lubię to, czy też nie. Muszę uporządkować swoje myśli, zanim znów spróbuję coś podobnego.

Nadjechał nasz bus i wsiadłyśmy.

X

Miałam szczęście - do oddania była tylko jedna bluzka, wszystko inne pasowało.

    Pokazałam jej to, co zostaje, jak prosiła, gdy jadłyśmy popcorn. Były dwie bluzki, które okazywały nieco płaski brzuch i biust, który jakimś cudem jednak istnieje, co nieco mnie martwiło, ale oczywiście były to dwie ulubione bluzki Amber. Moją kolejną wątpliwością, były spodnie, które były dopasowane w każdym możliwym złym miejscu - albo z punktu widzenia Amber - w dobrych miejscach.

W jakiś sposób, udało jej się przekonać mnie, abym ubrała właśnie tą parę spodni i jedną z dwóch bluzek.

    Na prawdę musze ograniczyć jej kontrolę nade mną, ale łatwiej powiedzieć niż zrobić. Jej nie idzie kontrolować. Więc oto jestem. schodząc po schodach, z takim strachem w oczach, jakby w momencie w którym wejdę do pomieszczenia, miała wybuchnąć III Wojna Światowa

Po noszeniu w kółko tych samych 3 bluzek do jednej pary spodni, każdy siedzący w jadalni zauważył mój nowy outfit, nawet Alfie, który zagwizdał z chytrym uśmiechem na twarzy.

Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

- Nino, siedzisz między mną a Fabianem - powiedziała Amber, z szerokim uśmiechem - No chodź, siadaj.

Fabianem. Fabianem który patrzył się na mnie z rumieńcami na twarzy i z iskrą w oku, której raczej nie lubiłam.
    Starałam się o nim nie myśleć, jak i o tym, co wydarzyło się zeszłego wieczoru i oczywiście wszystko szlag trafił. Gdy na niego spojrzałam, miałam przed oczami sposób w jaki prawie głaskałam jego twarz. Za każdym razem, gdy o tym pomyślałam, czułam tylko wstyd i zdegustowanie sobą, za zrobienie takiej rzeczy, nawet jeśli było to dobre uczucie.
W dodatku, obawa przed tym, że teraz będzie oczekiwać czegoś więcej, zjadała mnie od środka. Nie zapomniałam tego, co powiedział Jerome - gdybyś nie wariowała tak na punkcie wszystkiego, jestem pewien że zrobiłby jakiś krok - i wysyłało to ciarki wzdłuż całego mojego ciała. Jest szansa, że Jerome miał nieco racji. Co jeśli pozwolę sobie, na oswojenie się z dotykiem? Fabian zrobi jakiś krok?

    Nawet jeśli oswoję się z dotykiem, to nigdy nie oswoję się z intymnością. To jest coś, co nigdy nie będzie w moim rozumowaniu dobre. To jest coś, co będzie przerażać mnie, dopóki nie umrę. To jest niemożliwe do zmiany. To jest coś, czego nie chcę zmieniać.

Co jeśli Fabian zdecyduje, że nie jest mu to na rękę? Co jeśli zamieni się w jego kopię? Ten sam chłopak co raz przyniósł mi pocieszenie, a nie cierpienie?
- Nina? - powiedziała Amber, jej oczy przybrały wielkość monety, gdy na mnie spojrzała. Zorientowałam się, że stałam tak zdecydowanie za długo i przez cały ten czas patrzyłam na Fabiana.

A on prosto na mnie.

- Ładnie wyglądasz - powiedział to, gdy tylko usiadłam. Lekko się oburzyłam i Fabian pomyślał, że jest to z kompletnie innego powodu niż jak jest na prawdę, bo zaczął z lekka majaczyć
- To znaczy, zazwyczaj wyglądasz ładnie, zawsze wyglądasz ładnie, ale... - przerwał i westchnął - Lepiej nie będę się odzywać.

    Nie byłam oburzona z tego powodu. Nie chciałam wyglądać ładnie. To oznacza być atrakcyjnym, a kiedy jest się atrakcyjnym, więcej osób płci przeciwnej, zwraca na ciebie uwagę.
Większa uwaga mężczyzn to coś bardzo, bardzo złego jak dla mnie.
Na szczęście, tutejsi chłopcy, nie byli mną zainteresowani. Pozostałe dziewczyny są bardziej atrakcyjne i to one zatrzymywały ich uwagę.
    Oczywiście oprócz Fabiana, który nie zwracał uwagi na dziewczynę, która chce, to czego nigdy bym nie rozważyła - związek, jeden z tych, który ewentualnie stał się intymny.

Ugh, intymny. Na same słowo robiło mi się nie dobrze.

Podczas kolacji, przyłapałam Fabiana, na kilku okazjonalnych spojrzeniach na mnie. Miałam wrażenie, że przez cały czas się rumieniłam, co zdaje się, że bawiło Amber - za każdym, gdy spojrzała na mnie, zaczynała chichotać.
- A więc, zdaje mi się, że jutro poznasz rodziny wszystkich z nas - powiedziała Mara, patrząc prosto na mnie, tymi dużymi, brązowymi oczyma. Nigdy wcześniej nie odzywała się do mnie podczas kolacji. Ale to co się wydarzyło, najwidoczniej coś między nami zmieniło. Nigdy nie byłam pewna w tego typie sprawach, nie mam doświadczeniach w przyjaźniach.

Przypomniało mi się, że przecież coś do mnie powiedziała, a normalni ludzie odpowiadają, a więc przytaknęłam i uśmiechnęłam się.

Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale Alfie przerwał jej jakimś głupim żartem na temat "pierwszego razu" rodziców, co doprowadziło całą rozmowę do rozważania o złych sposobach wychowawczych; narzucane obowiązki, uziemienie, małe kieszonkowe i tak dalej. Przysłuchiwałam się wszystkiemu w ciszy, ten temat nie jest moim ulubionym.

Gdyby tylko wiedzieli o sposobach wychowawczych mojego rodzica. Już nigdy by nie marudzili, przy zmywaniu naczyń.
Nareszcie, temat dobiegł końca i wszyscy przenieśli się do pokoju, kontynuując różne rozmowy. Gdy Amber się odezwała, wszyscy zamarli.

- Nina nie wie co to Harry Potter - ogłosiła
Cały pokój eksplodował

    Alfie i Jerome udali, że upadają na podłogę i umierają. Patricia i Joy zaparły dech w piersiach. Mick zapytał się, pod jakim kamieniem mieszkałam; tak samo jak wcześniej Amber. Mara gapiła się z czystym przerażeniem wypisanym na twarzy. Fabian tylko wyglądał na smutnego.
- Maro, masz kolekcję książek, tak? - zapytała Amber, uśmiechając się chytrze, widząc reakcję na jej pytanie - Mogłabyś pożyczyć Ninie? Pomyślałam, że mogłaby przeczytać, a jak skończy, to wszyscy zrobimy ogromny maraton filmowy Harrego Pottera.
- Podoba mi się ten pomysł - powiedział głośno Alfie - załatwię fast foody!
- Ja przyniosę mój kapelusz czarodzieja, do ubrania dla naszej nowicjuszki - powiedział Jerome, puszczając mi oczko - Dostanie najlepsze miejsce do siedzenia i immunitet od wszelkich kawałów, które możemy spróbować na was wszystkich.

    Zarumieniłam się pod wpływem takiej uwagi, wokół mojej osoby. Nie lubiłam być w świetle reflektorów, więc widząc, jak wszyscy się na mnie patrzą, sprawiało, że czułam się niesamowicie niekomfortowo.
- Mam wszystkie książki. Po prostu wpadnij do mnie do pokoju po każdą kolejną, wszystkie są na półce - powiedziała Mara, uśmiechając się - I czuj się swobodnie, by dyskutować ze mną. Czytałam całą serię 8 razy, więc będę widzieć, o czym będziesz mówić

Przytaknęłam, rumieńce nadal wypalały moje policzki. Na szczęście, rozmowa odsunęła się od Harrego Pottera, więc również i ode mnie.

Byłam pierwszą osobą, która poszła spać - byłam zmęczona stresem związanym z zakupami, a wydarzenia sprzed kilku ostatnich dni, wciąż ciągnęły się za mną. Wszyscy chórem odpowiedzieli na 'dobranoc' co wywołało uśmiech na mojej twarzy.

Zaczynam się czuć, jak część grupy.

X

Spałam do tak późna pierwszy raz od... no więc, nigdy wcześniej, nie wliczając tego, gdy byłam chora. Spałabym dłużej, gdyby Amber nie wtargnęła do pokoju z zaskoczonym uśmiechem na twarzy.
- Prawie wszyscy już są i myślałam, że dam pospać ci dłużej, ale... zdaje mi się, że mówiłaś, że twój ojczym nie przyjeżdża.

Mrugnęłam zaspana, ziewając i próbując zrozumieć to, co właśnie powiedziała. Wytrzeszczyłam oczy i chwyciłam notes. Coś jest źle. Bardzo, bardzo źle.

Bo nie przyjeżdża.

To tylko sprawiło, że uśmiechnęła się szerzej.
Wiedziałam, co powie, długo przed tym, zanim to zrobiła; strach który czułam znikąd, tylko bardziej mnie do tego przekonywał. Ale gdy powiedziała, jej słowa uderzyły mnie jak pociąg w twarz.
- Więc mam nadzieję, że lubisz niespodzianki; jest on na dole i czeka na ciebie

***
BOOMSH!
Taki tam sobie spokojny rozdział, no nie? Spokojnie, w następnym wszystko zostanie nadrobione (:
Wróciłam z wyjazdu, zmęczona jestem ew. Na dodatek będę wstrzymana kolejne dni od tłumaczenia, bo jutro oddaje laptopa do czyszczenia i jeśli okaże się, że ominęłam coś przy zgrywaniu danych na Google Drive, to będzie... źle...
Anyway, wczoraj Joylitte opublikowała oczywiście prolog najnowszego fanfiction, więc zapraszam!
Nie często trafia się okazja, by czytać dzieła przyszłej autorki bestsellerów, jaką kiedyś będzie, huh? 

http://alfabetfanfic.blogspot.com/

**
Następny rozdział to będzie miazga, yeah - 15/08/15
(jeśli coś się zmieni, dam znać)

5/6 komentarzy = spojler

Pamiętajcie, że na Twitterze istnieje hasztag #ScarredPL i z chęcią sobie również tam poczytam opinie

See ya soon
Klaudia x