Nina's POV
Mark czekał na mnie przy frontowych drzwiach, tak jak mówił i uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył.
- Wyglądasz świetnie. Nie powinniśmy iść, zanim ktoś z twoich przyjaciół zacznie coś podejrzewać? - zwolniłam kroku, ale po chwili przyspieszyłam. Podeszłam do niego i przytaknęłam.
- Dobrze - otworzył drzwi poczułam na policzkach szczypiący chłód - Impreza jest w domu Isis - odezwał się, ale ja byłam w stanie znów tylko przytaknąć.
Zapadła cisza. Zdawał się być tym niezadowolony, ale nie czułam jakichkolwiek odpowiedzialności, aby to zmienić, nie nękała mnie jego frustracja. Dom Isis był drugim z kolei najbliższym domem akademickim do Anubisa i dotarliśmy na miejsce zdecydowanie za szybko. Nawet na zewnątrz byłam w stanie usłyszeć muzykę. Mark uśmiechnął się, weszliśmy po schodach, otworzył przede mną drzwi i poprowadził do środka.
Na ścianach wirowały kolorowe światła reflektorów jak i odbijały się na tańczącym tłumie. Powietrze utknęło mi w gardle. Czy on się spodziewa tego, że będę z nim tańczyć?
- Jeszcze nie idziemy tańczyć - zapewnił mnie, po raz pierwszy odgadując czego się obawiam, jednak 'jeszcze' potwierdziło moje zmartwienia.
- Najpierw coś zjemy, potem przedstawię ci osobę, która organizuje imprezę.
Podszedł do stołu; był po brzegi wypełniony jedzeniem i napojami. Od ciasteczek, poprzez nachosy po pełne dzbanki płynu podpisanego jako oranżada. Niepewnie wyciągnęłam rękę, by nalać sobie napoju, ale Mark chwycił mnie za nadgarstek.
- Jeszcze nie, zostaw to na później - podał mi talerz z ciastkami - Tutaj, weź to.
Wzięłam ciastko i powoli zaczęłam przeżuwać. Zdawało się być w porządku. Może i pozostawiło z lekka inny posmak, którego nie spodziewałam się w ciastku, ale nie zdawało się być zatrute. Zaburczało mi w brzuchu więc wzięłam następny kęs. I następny. Mark uśmiechnął się zadowolony i sięgnął po krakersy
- Widzisz? Już dobrze się bawisz
- Mark, mój kumplu! - krzyknął jakiś chłopak. Widywałam go w szkole, ale nigdy nie byłam tak blisko. Poczułam od niego alkohol i pokręciłam nosem.
To przypominało mi o nim.
- Hej Josh. Widzę, że zaopatrzyłeś się w gorzałę
Zaśmiał się.
- W gorzałę i w ciasteczka. Jestem w innym wymiarze - widział jak sięgam po drugie ciastko i wybuchnął śmiechem - Dałeś tej niemowie to? Poważnie Mark?
- Dlaczego nie? Co...- zamarł, układając coś sobie w głowie - Josh, nie zrobiłeś tego, prawda? To już jej drugie!
Josh zaśmiał się, zachwiał się trochę.
- Co? Pozwól jej się wyluzować! Zawsze jest taka spięta, niech dobrze wykorzysta tą noc. Nie mów, że nie miałeś zamiaru jej upić...
- Upicie a odurzenie to dwie różne rzeczy - syknął Mark. Gapiłam się na nich zdezorientowana i nie pewna, czy powinnam dokończyć jeść ciastko. Potrząsnęłam ramionami i sięgnęłam po trzecie. Jeśli mam się cieszyć tym wieczorem, potrzebuję cukru. Mark znów chwycił mnie za nadgarstek.
- Nino, rób co chcesz, ale nie tykaj więcej tych ciastek.
- I nie próbuj też żadnego sosu do nachosów - dodał Josh. Mark wbił w niego swój wzrok, a ten kontynuował - Oh, nie są one są z dodatkiem tak jak ciasteczka, po prostu są niedobre. Winny jest Brandon, on to przyniósł.
Szybko wyjęłam z niepokojem, coś ostrzegawczego zajęło moje myśli.
Ciasteczka są z dodatkiem? Jakim?Mark i Josh wymienili się spojrzeniami.
- Z dodatkiem... cukru. Dość dziwny cukier, ale nie martw się, nic ci nie będzie. Możesz tylko przez chwilę czuć się dziwnie. I mieć zawroty głowy.
Przytaknęłam. Już czułam się trochę inaczej. Jakbym została wybudzona w połowie snu po wzięciu tabletki nasennej. Pewna część mnie była zaniepokojona, ale zawroty głowy w jakiś sposób dawały mi poczucie spokoju. Zaśmiałam się i wzięłam następne ciastko. Co mogłoby być w nich złego? Sprawiały, że czułam się wolna.
Mark znów chciał mnie powstrzymać, ale gdy usłyszał mój śmiech, zrezygnował. Josh szturchnął go i przytaknął.
- Widzisz? Już się wyluzowała. Jestem pewien, że nie czuła się tak spokojna od lat, biorąc pod uwagę to, jak zawsze jest spięta. Prawda, Nino? - znów się zaśmiałam i przytaknęłam, przegryzając ciastko - Daj jej się zabawić, Mark. I ty też musisz wyluzować - podał mu kubek pełen jakieś cieczy, mrugnął do mnie okiem - To enegry drink. Czy nie powinien on trochę tego wypić?
Gdyby moja głowa nie bujała w obłokach, może i wyczułabym zapach alkoholu, łatwo to rozpoznawałam, po tylu latach spędzonych z nim, ale tak się nie stało i tylko przesunęłam kubek bliżej Mark'a
- Dobrze, dobrze - chwycił go i wziął duży łyk. Josh zatriumfował głośno, ale nawet nie przestraszyłam się nagłego dźwięku. Wirujące światła i tańczące osoby, jeszcze kilka minut temu stresowały mnie, ale teraz ekscytowały i bawiły.
Mark odłożył w pełni opróżniony kubek, uśmiechnął się.
- Muszę się przyznać, że brakowało mi tego. Zapowiada się fajny wieczór - wyciągnął rękę w moim kierunku - Zatańczysz?
Nie zawahałam się przed chwyceniem jego dłoni i wejściem na parkiet.
X
Amber's POV
- Nino, Fabian zrobił dla wszystkich gorącą czekoladę, może chcesz... - weszłam do pokoju, tylko by zorientować się, że był pusty. Mój wzrok powędrował do rogu, pod stół, skierował się ku otwartej szafie, zastanawiając się, czy nie schowała się, by nad czymś pomyśleć. Wszystko w mojej części pokoju było na miejscu. Kosmetyki nadal stały w idealnym porządku. Za to część Niny wyglądała inaczej niż ostatnio, gdy tutaj byłam.
Mogłam przysiąc, że tutaj przyszła... Fabian chciał pójść za nią, gdy Mara dowiedziała się o wszystkim, ale Patricia poślizgnęła się i spadła z góry, prosto do krzaków w lesie. Mimo, że natychmiast zapewniła, że nic jej nie było, wszyscy ruszyliśmy na pomoc, szczególnie, że po tym jak się zatrzymała na dole, przez chwilę się nie ruszała. Ostatecznie, ma skręconą kostkę i mały guz. Trudy stwierdziła, że nie musi iść z tym do lekarza. Z wstydem trzeba przyznać, że przez to zamieszanie, Nina trochę wypadła z moich myśli a Fabian był zbyt zajęty pomaganiem Trudy.
- Nino? - zawołałam, by upewnić się, że jej nie przeoczyłam, ale cisza była moją jedyną odpowiedzią. Będąc pewna, że jestem sama w pomieszczeniu, przeszłam na jej stronę pokoju. Nie miałam zamiaru grzebać w jej rzeczach czy w jakikolwiek sposób naruszyć prywatność. Bycie po jej stronie pokoju, to nic takiego, ale miałam wrażenie, że jakbym otworzyła szufladę, znalazłabym szkice przedstawiające jej sadystycznego ojczyma robiącego niewyobrażalne rzeczy. Jej część była zbyt prywatna, o wiele bardziej niż kogokolwiek innego. Czułabym się bardziej komfortowo przekopując szufladę z bielizną Alfiego.
Na jej łóżku były porozrzucane ubrania. Bluzy, spodnie, sweterki. Jej mokre od śniegu ubrania leżały na wyklinanym koszu w rogu, który był wywrócony. Jej notes leżał otwarty na łóżku, ale nie było telefonu, prawdopodobnie miała go przy sobie... gdziekolwiek jest.
Zeszłam szybko na dół
- Ktoś wie, czy Nina miała jakieś plany na ten wieczór? - zapytałam - Nie ma jej i normalnie nie martwiłabym się, no ale... to przecież Nina.
Usłyszałam trzask w kuchni i Fabian wystawił głowę w oknie będącym w ścianie między jadalnią a kuchnią.
- Nina zniknęła?
- Ten chłopak Mark, przyszedł po nią wcześniej - zawołała Trudy z innego pomieszczenia - Powiedział, że zabiera ją na imprezę.
Przeszukałam w głowie listę wszelkich imprez i zamarłam, otwierając szerzej oczy. Joy zorientowała się w tej samej chwili co ja.
- Jest dzisiaj impreza w Domu Isis. Ta, eh... co roczna impreza. Pamiętasz zeszły rok? - Fabian zastanawiał się chwilę, ale przypomniało mu się także. Została wezwana policja. Dom Isis słynął z tych bardziej zbuntowanych uczniów, łącznie z Mark'em. Ostatnim razem, impreza była zgłoszona za picie alkoholu przez nieletnich.
Były tam również narkotyki.
- Musimy iść. Teraz! Kiedy wyszli? - domagałam się odpowiedzi od Trudy, która w końcu do nas podeszła.
Wszyscy inni już krzątali się po domu, zabierając swoje rzeczy do wyjścia. Nawet Patricia kuśtykała, by wziąć płaszcz, a Trudy w końcu zdała sobie sprawę z tego, że zrobiła coś strasznie złego, ponieważ zakryła usta dłonią
- Jakieś 50 minut temu? To nie było tak dawno temu, przysię...
Zajęczałam i jak najszybciej chwyciłam płaszcz. 50 minut wystarczy, by kogoś zabić i ukryć ciało.
Zanim zapięłam płaszcz, Fabian zdążył wybiec z domu.
X
Nina's POV
Około pół godziny później zatrzymaliśmy się na przekąskę, i tylko dlatego, że byłam zbyt pijana, by tańczyć. Mark poszedł do łazienki, a ja podeszłam do stołu i wzięłam dla siebie energy drink. Gdy wrócił, miałam już połowę wypite. Westchnął i wziął napój z moich dłoni.
- Nino, jesteś trudna do upilnowania - chwycił kosmyk moich włosów i schował za ucho - To nie jest dla ciebie dobre, kochana.
Ignorował moje próby odzyskania napoju i sam wypił resztę. Sfrustrowałam się, ale to również zignorował. Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po ostatnie już ciastko wbrew protestom Josha, który sam zadowalał się chipsami i wróciłam z Mark'em na parkiet.
Muzyka zmieniła się z rapu na dance pop. Ludzie wokół nas zmusili do tego, abyśmy byli bliżej. Światła wirowały w rytm dudniącej muzyki jak i szybkiego bicia mojego serca. Uczucie było wręcz psychodeliczne. Tak, do tamtej pory zdążyłam się zorientować, że zostałam okłamana i zażyłam mieszankę alkoholu z narkotykami, jednak było mi to już obojętne. Czułam się wolna, spokojna.
Wiedziałam już, dlaczego on tak dużo pił. To uczucie jest uzależniające, nigdy nie mogłabym sobie tego wyobrazić.
Mark zmienił się z przezornego na nawalonego, jakieś 2 drinki temu. Został przepchnięty mojego ciała na tyle, abym czuła się niekomfortowo, nawet będąc pijana. Nie miał żadnych oporów, by mocniej chwycić mnie w biodrach.
- Czy to nie jest fajna zabawa?
Górował nade mną, skuliłam się na łóżku
- Czy to nie była fajna zabawa? - zapytał z błyskiem w oczach.
Odsunęłam się od Mark'a ale natychmiast mnie zatrzymał.
- Myślisz, że gdzie się wybierasz, kochanie?
Gdy butelka rozbiła się o ścianę, przegryzłam wargę tak mocno, że krwawiła.
- Myślisz, że gdzie się wybierasz, huh? Co? - rzucił kolejną butelkę i rozbiła się ona tak blisko mojej głowy, że szło zleciało na moje włosy - Nigdzie się nie wybierasz.
- Proszę - wyszeptałam; ale słowa zgubiły się w głośnej muzyce - Proszę, przestań - wciąż nic nie słyszał. Jego dłoń powędrowała wyżej. Zatrzęsłam się, a on myśląc, że to z przyjemności, drugą dłonią zaczął bawić się zakończeniem mojej bluzki, pozwalając swoim palcom, by otarły o skórę mojego brzucha, pokrytą bliznami. Uśmiechnął się jakby zahipnotyzowany
- Zrelaksuj się. Chcę tylko dać ci przyjemność. To jest wszystko - pochylił się, jego usta były przy moim uchu - *Chcę twojego światła. Podzielisz się nim? - zaśmiał się pod nosem - Pięknie.
Zacisnęłam powieki i poczułam nieprzyjemną gulę w gardle. Gdy pochylił się mocniej i musnął swoimi ustami o moją szyję, pękłam
- PUSZCZAJ MNIE - mój wrzask był słyszany nawet mimo muzyki. Zesztywniał, odsuwając się lekko, więc wykorzystałam sytuację. Zaciśnij pięści. Pamiętaj o ułożeniu kciuka. Szeptał w mojej głowie głos Micka. Zrobiłam tak, jak mnie nauczył i uderzyłam Mark'a prosto w nos.
Wszystko wydawało się być w zwolnionym tempie.
Wszyscy się od nas odsunęli. Mark wyglądał, jakbym postrzeliła go w pierś. Z jego nosa leciała krew - uderzyłam go wystarczająco mocno, że krwawił. Krwawił. Moje kostki były trochę obolałe. Muzyka ucichła. Wszystko przede mną zaczęło się kręcić i poczułam jak upadam. Jednak ktoś mnie chwycił i pociągnął do tyłu. Zapiszczałam i starałam się wyrwać, ale uścisk był zbyt mocny. Załkałam, a tajemnicza osoba, obróciła mnie przodem do siebie.
Josh.
- Dlaczego do diabła go uderzyłaś? Sama go do tego zachęcałaś ty szmato! - zarzucił, potykając się o słowa - Podobało ci się to. Wszyscy ci się przyglądali. Zmuszę cię, abyś to lubiła
Chwycił mnie za włosy i pociągnął na bok tak mocno, że niemal upadłam. Zdawało mi się, że Mark krzyknął, aby przestał, ale mógł być to ktoś inny. Moja uwaga był skupiona tylko na gorącym oddechu Josha przy moim uchu. Pocałował mnie w szyję i wślizgnął dłoń pod moją bluzkę. Nie potrafiłam złapać oddechu, a trzymał mnie zbyt mocno, abym mogła się wyrwać.
Sekundę później, jakimś cudem pojawiła się Patricia i uderzyła go między nogi tak mocno, że upadł na ziemię. Sama poczułam, jak znów upadam, ale chwycił mnie ktoś inny. Zaczęłam się szarpać i wrzeszczeć, aby ta osoba mnie puściła. Nie poddałabym się bez walki, ale tym razem, gdy ta osoba obróciła mnie przodem do siebie, moje łzy rozpaczy zmieniły się w łzy szczęścia.
Fabian.
Wpadłam w jego ramiona i dalej płakałam. Przytulił mnie mocno i próbował uspokoić, szepcąc coś do ucha. Mark oparł się o ścianę i zsunął na ziemie, wciąż trzymając się za nos i próbując poukładać sobie w głowie wszystko, co się wydarzyło.
Do domu weszła policja z psami, które natychmiast coś wywęszyły i skierowały się ku stołowi z jedzeniem. Uczestnicy imprezy zaczęli się krzątać, szukając wyjścia. Ktoś otworzył tylne drzwi i wszyscy poza mną, osobami z Anubisa, których dopiero zauważyłam; poza Mark'em, kilkoma innymi osobami, które były zbyt pijane lub przestraszone, by uciec, wybiegli. Kilku policjantów ruszyło, by ich zatrzymać, a jeden lub dwaj podeszli do nas - trudno było powiedzieć ilu; dwoiło mi się przed oczami.
- To ja zadzwoniłem i zgłosiłem imprezę - powiedział Fabian, przyciągając na siebie uwagę policjantki i wskazał na gang z Anubisa - Te osoby przyszły ze mną, nie byli na tej imprezie. Przybyliśmy dosłownie chwilę wcześniej.
Kobieta przytaknęła i zmarszczyła brwi, skupiając się na mnie
- Będziemy musieli cię zabrać, młoda damo. Picie i zażywanie narkotyków jest wbrew prawu, szczególnie w tym wieku. To oczywiste, że jesteś co najmniej pijana - Chciała chwycić moją dłoń, ale wyrwałam się, powstrzymując płacz.
- Słuchaj...
- Nie proszę pani, ona jest niewinna. Nie była świadoma tego, że w jedzeniu były narkotyki albo, że napoje to był alkohol. Jestem tego pewien. - przerwał Fabian, ściskając mnie mocniej.
Wyraz twarzy kobiety stał się nieco łagodniejszy
- Panie Rutter, jestem pewna, że ma pan dobre intencje, ale nie ma tu innego świadka, który mógłby zeznawać. To tylko pańska wiara i nadzieja.
- Jest pani w błędzie. Ja tutaj byłem - odezwał się znajomy głos - W zasadzie, to ja jestem winny.
Mark.
Policjantka obróciła się i spojrzała na niego
- W porządku. Co się stało?
- Oszukałem ją - powiedział - Szczerze mówiąc, na początku też nie wiedziałem, że w ciastkach są narkotyki. Zanim się zorientowałem, zjadła już jedno. Powiedziałem, że są one z dziwnym dodatkiem, po których może się inaczej czuć. Uwierzyła w to; nie wydaje mi się aby kiedykolwiek wcześniej maiła kontakt z narkotykami. Później, powiedziałem jej, że alkohol to energy drink, ale była już na tyle naćpana, że uwierzyła. To wszystko moja wina.
Spojrzał mi błagalnie w oczy, abym zrozumiała go, ale nie zrobiłam nic, co wskazywałoby na to, że odpuszczę mu to wszystko.
- Czy tak było? - zapytała, a ja przytaknęłam - Dlaczego płaczesz? - wyciągnęłam telefon i spróbowałam napisać odpowiedź.
Był napastliwy. Seksualnie. Jednak nie zaszło to za daleko.Oczy Fabiana zaczęły płonąć ze złości. Najwidoczniej tego nie widział
- Co takiego?!
- Zacząłem tylko podwijać jej bluzkę i całować po szyi. Myślałem, że jej to pasuje!
- O ty... Nie wierzę, ze zrobiłeś to po tym wszystkim co ona przeszła, ty sku...
Policjantka przerwała mu
- W porządku chłopcy, spokojnie. Panie Rutter, niech pan zabierze ją do domu? Mogę zaufać?
- Oczywiście - odpowiedział Fabian, jego wzrok wciąż był wbity z nienawiścią w Mark'a - Wróci do domu cała i zdrowa - pogładził mnie lekko po ramieniu - Chodź Nino.
Przytaknęłam i schowałam telefon do kieszeni.
Wyszliśmy, a lodowate powietrze zaczęło szczypać w policzki i uszy.
- Naprawdę nie zaszło to daleko? - zapytał Fabian niskim i groźnym głosem.
- Josh mnie chwycił i myślę, że coś by zrobił, gdyby nie Patricia. To dobrze. Nie chciałam, aby powtórzyła się sytuacja, gdy on przyprowadził do domu swoich kolegów - odpowiedziałam, plącząc język i nie filtrując słów wydostających się z moich ust.
Fabian zmrużył oczy.
- Niezbyt rozu... Oh - odetchnął i z bólem zacisnął powieki. - Czy możemy... Boże Nino, nie możesz tak po prostu tego mówić.
- Zawsze chciałeś, abym opowiedziała ci o swojej przeszłości... Teraz narzekasz? - zamknęłam oczy - Pamiętam tamtą noc. Nie przestawali się śmiać. Jeden z nich mnie zranił... bardzo krwawiłam. Moje ciało było obolałe przez kilka dni. Nigdy nie płakałam... nie lubił, gdy płakałam.
- Shh... Nino, musisz się uspokoić.
Zaśmiałam się.
- Uspokoić? Ja jestem spokojna. Pierwszy raz od bardzo dawna czuję się wolna. Jestem najbliżej takiego stanu, tylko przy tobie - Uśmiechnęłam się, opierając głowę o jego ramię - Sprawiasz, że czuję się... spokojna. Nie zasługuję na ciebie.
- Jak możesz sądzić, że nie zasługujesz na mnie? - zapytał - Wytłumaczysz mi to proszę?
Złapał mnie, gdy znów się potknęłam.
- Jestem obrzydliwa, jestem nienormalna Fabian, i nie mogę do ciebie pasować. Powód dla którego byś mnie chciał, jest dla mnie niezrozumiały, nigdy nie zrozumiem. Jesteś miły, uroczy, a ja... To ja. - zaszlochałam - Nawet nie powinnam się z tobą przyjaźnić. Powinnam cie zostawić, zgarszam cie...
- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo zmieniłaś moje życie, Nino? - gdy nie odpowiedziałam, przysunął mnie bliżej siebie - Jeśli nie spotkałbym ciebie, nadal byłbym tym nieśmiałym chłopakiem z małą grupką znajomych, który marzył o byciu muzykiem, ale zbyt mocno się bał, aby spróbować cokolwiek. Nie miałbym najmniejszego pojęcia o okrucieństwach tego świata. Patrzyłbym na wszystko przez różowe okulary. I co najważniejsze, nie znałbym ciebie. A ty, nadal byłabyś sama, walcząc bez czyjejkolwiek pomocy... to łamie moje serce. Jesteś tak silna, silniejsza niż ktokolwiek inny kogo znam..
Nie odpowiedziałam, więc trącił lekko moje ramię
- Nino, wszystko okay? - zbierałam się w sobie przez jeszcze kilka sekund, ale gdy się odezwałam, zatrzymałam się.
- Wiem, że gdybym nie była pijana, nigdy nie miałabym odwagi czy tyle idiotyzmu w sobie, by to przyznać, ale... - spojrzałam mu w twarz. Wszystko było mgliste, ale po chwili stało się bardziej wyraźne. Jego oczy lśniły niepokojem, jego włosy były rozczochrane w każdym możliwym kierunku przez wiatr. Był piękny. Tak bardzo piękny.
Chrząknął, sprowadzając moje myśli na ziemię
- Nino? Ale co?
- Gdybym była normalną dziewczyną, gdybym mogła pozwolić sobie, by się w kimś zadłużyć...byłbyś to ty już dawno temu - wyszeptałam. Wyraz jego twarzy zmienił się z zmartwionego w zszokowany - Nie kocham cię Fabian, ja... nie mogę. Jeśli wszystko byłoby inne... byłabym z tobą. Byłabym zakochana na zabój. I... chciałabym, aby to wszystko było inne.
Nie odzywał się przez dłuższą chwilę.
- Też chciałbym, aby wszystko było inne. Bardzo mocno. Ale nawet teraz... tak jak ty, nie powiedziałbym tego, gdybyś rano miała to pamiętać...
Przyłożyłam palec do jego ust, natychmiast mu przerywając. Moje słowa były poplątane, ale intencje prawdziwe.
- Gdy będziesz chciał to powiedzieć pierwszy raz, chcę to pamiętać. Ale teraz... - on przytaknął
- Zachowam to dla siebie - obiecał - Dziękuję Nino - uśmiechnął się delikatnie. - Czy będzie źle, gdy powiem, że wolę cię jak jesteś pijana? Jesteś otwarta. Zdajesz się być całkiem inną osobą.
- A czy pijane osoby tak nie mają? Straciłam swoje zahamowania i lęki. Przynajmniej na podstawowym poziomie.
Zboczyłam z odśnieżonego chodnika i opadłam na biały puch
- Oh, to jest zimne - powiedziałam, jakby była to jakaś nowość - Chcesz dołączyć?
- Miałem zaprowadzić cię do domu - odpowiedział z zwątpieniem; za jego spojrzeniem ukrywała się ogromna chęć dołączenia - Jesteś pijana, musisz wrócić do domu.
- Tak, masz mnie odprowadzić, ale nigdy nie określiłeś o której godzinie. Co to jest 5 minut później? Chcę zrobić na śniegu aniołka. Nauczysz mnie?
Moja improwizowana mina szczeniaczka musiała zadziałać, bo natychmiast złagodniał.
- Aniołek na śniegu, hmm? - upadł na kolana i spojrzał na mnie - W porządku, poruszaj rękoma i nogami jakbyś rozkładała skrzydła.
Zrobiłam tak jak polecił, trzęsąc się nieco z zimna.
- I moje nogi, tak?
- Tak - położył się i zaczął robić dokładnie to samo co ja. Okazjonalnie wybuchałam śmiechem. Gdy pomógł mi wstać, spojrzeliśmy na nasze aniołki. Jego był z 3 razy większy.
- Tworzymy niezłą parę, co?
Znów oparłam głowę o jego ramię.
- Tak. Tak, tworzymy.
X
Gdy wróciliśmy do domu - po jeszcze kilku głupich pomysłach, bitwie na śnieżki i kilku moich potknięć o własne nogi - Amber i cała reszta zdążyli wrócić przed nami, doprowadzając mnie do wniosku, że zwlekaliśmy z powrotem bardziej, niż zamierzaliśmy.
- Trudy! - przywitałam ją niewyraźnym głosem, uśmiechając się - Jak dobrze cię widzieć! Podoba mi się twój dzisiejszy makijaż... ale twoja twarz jest cała rozmazana. W zasadzie, wszystko jest rozmazane. Było tak już wcześniej?
Trudy zdawała się być zszokowana, że mówię, ale szybko się otrząsnęła
- Uh... musisz się ogrzać i wytrzeźwieć. Amber powiedziała mi, co się wydarzyło.
Uwinęłam się do salonu, gdzie znalazłam się bez płaszcza, ale za to pod stertą kocy. Fabian zniknął na kilka minut, ale gdy wrócił z gorącą czekoladą i pozwolił mi wtulić się w niego, wybaczyłam mu krótką nieobecność. Popijałam powoli gorącą czekoladę, nie zważając za bardzo na to, jak wszyscy chodzili wokół mnie na palcach; nawet Jerome i Alfie uważnie przyglądali mi się z kanapy naprzeciw. .
Moje powieki opadły, ale szybko zmusiłam się, aby je otworzyć. Fabian zauważył moją wewnętrzną walkę ze zmęczeniem i snem.
- W porządku skarbie - powiedział uspokajająco. Gładził mnie po włosach, tylko bardziej usypiając - Możesz zasnąć.
Nawet w stanie, w którym prawie spałam, przedarły się do mojego umysłu obawy i strach
- Proszę, nie odchodź - wyszeptałam - Nie chcę być sama. To przypomina mi o szafie. O nim. Nie chcę, aby tutaj był. Nie pozwól mu przyjść tutaj - znów straciłam panowanie nad tym co mówię, ale na szczęście mówiłam tak cicho, że tylko Fabian i Amber, która siedziała na fotelu obok, byli w stanie usłyszeć to, co mówię.
- Nie zostawię cię, Nino. Nigdy nie odejdę i nie pozwolę mu, aby tutaj przyszedł. Jesteś bezpieczna. Śpij.
Ktoś westchnął zadumany i po chwili, zorientowałam się, że to byłam ja
- Chciałabym, aby była to prawda.
- Aby co było prawdą?
- Że nigdy nie odejdziesz.
I przed moimi oczami zapanowała ciemność.
Fabian's POV
Zamknęła oczy, jej oddech wyrównał się po 2 minutach. Zasnęła. Spojrzałem na Amber
- Szafa? - wyszeptałem, aby tylko ona usłyszała - Co miała na myśli?
Zbledła na twarzy, jakby coś do niej dotarło
- Myślę, że on zamykał ją w szafie - wyszeptała jeszcze ciszej niż ja - Pewnie na godzinę lub dwie jako kara.
Poczułem ucisk w klatce piersiowej. Potrafiłem sobie wyobrazić jej drobne ciało skulone w małej szafie przez kilka godzin, płaczącą w ciemności i zastanawiającą się, kiedy zostanie wypuszczona.
- Ale ona chowa się, gdy się boi... dlaczego bycie samemu, teraz ją tak przeraża?
- Macie zamiar włączyć nas do konwersacji? - przerwała Patricia - Też chcielibyśmy porozmawiać o tym, co się wydarzyło.
- Rozmawialiśmy tylko o tym, jak ten wieczór odbije się na Ninie - odpowiedziała Amber - Jak stanie się bardziej podatna na zranienie - Amber wymieniła ze mną krótkie spojrzenie i zrozumiałem. Boi się samotności, bo jest bardziej podatna na zranienie.
Joy zmarszczyła czoło
- Myślę, że rozumiem o co chodzi, ale tak dla pewności; dlaczego miałaby stać się bardziej podatna na zranienie?
- Została odebrana jej kontrola - zacząłem, zanim Amber zdążyła zabrać głos - Przez długi czas nie miała kontroli nad emocjami, ciałem, wyborami przez jej dręczyciela. Powoli zaczęła nabierać kontroli nad swoim życiem. Nosi mniej workowate ubrania, otwiera się przed ludźmi, robi to co chce. Jednak Mark odurzył ją bez jej wiedzy. Był napastliwy seksualnie jak i jego kolega. Była uwięziona i znów odebrano jej kontrolę. To cofnie ją o kilka kroków w drodze do zdrowia.
- Nie mówiąc o jutrzejszym kacu - wspomniał Jerome - Bardzo staraliśmy się, aby więcej jadła i udało się, ale jestem pewien, że nadal moglibyśmy bez problemu zobaczyć jej wystające żebra. Przestała wyglądać jakby była krok od śmierci i wygląda tylko na chorą. Wymioty i inne skutki uboczne, osłabią ją.
Patricia westchnęła
- Nie ma jakiś przeciwwskazań w zażywaniu narkotyków i piciu alkoholu w tym samym czasie? Może być to niebezpieczne dla zdrowia? I co to w ogóle był za narkotyk?
- Nie znam odpowiedzi. Na żadne z tych pytań - nikt inny się nie odezwał, więc doszedłem do wniosku, że pozostali również nie wiedzą - Myślę, że poznamy odpowiedź na drugie pytanie jutro.
Zapadła cisza. Wraz z upływem czasu, wszyscy powoli zaczęli zasypiać. Była 12 w nocy, ale wiedziałem, że nie będę spał. Amber zdawała się być bardzo rozbudzona, a Mara była zmęczona, ale zdecydowanie chciała coś mi powiedzieć.
Chce porozmawiać o Ninie. Zorientowałem się. Dzisiaj dopiero co się dowiedziała. Całkowicie zapomniałem.
Po następnych 30 minutach, wszyscy oprócz naszej trójki zasnęli. Mara usiadła bliżej.
- Powiem to, co wiem na tą chwilę - zaczęła - Wyprowadź mnie z błędu, jeśli będzie coś źle. Nina była torturowana przez swojego ojczyma odkąd skończyła 4 lata... I domyślam się, że także wykorzystywał ją seksualnie. Jej mama nie żyje, więc mieszkali we dwoje. Przestała mówić ze względu na tortury. A na dokładkę, w szkole nie było innej osoby, która ją sponiewierała. To był on, gdy odwiedził ją w dzień rodzinny. Mam rację?
Jej bezpośredniość trochę mnie oszołomiła, ale widziałem, jak walczy z swoimi emocjami, by się nie rozsypać.
- Tak, wszystko się zgadza.
- Dlaczego nie zgłosiłeś tego na policję? Co zrobisz na koniec roku szkolnego, gdy będzie musiała do niego wrócić? Przyleci na następny dzień rodzinny?
Wypuściłem powoli powietrze z płuc.
To będzie długa noc.
X
4 godziny później, Mara zasnęła, a Amber zaczęła przegrywać w walce ze snem. Ja przyglądałem się Ninie, bawiąc się końcówkami jej włosów.
Zaszlochała przez sen.
Było to tak ciche, że ledwo usłyszałem, ale drugi raz był głośniejszy. Dłoń, którą wcześniej trzymała się za moją koszulkę, zacisnęła w pięść. Gdy zaszlochała trzeci raz, przyciągnęła tym uwagę Amber.
Zapłakała.
Ten dźwięk obudził kilka osób i wzmożył mnie do akcji. Chciałem chwycić jej dłoń, ale wyrwała się
- Proszę - wyszeptała; przez sen, było to mniej wyraźne niż zazwyczaj - Proszę, przepraszam. Byłam złą dziewczynką, przepraszam.
- Nino - powiedziałem delikatnie, próbując nie panikować - Nino, to sen. Obudź się. To nie dzieje się naprawdę - nie słyszała mnie, ale zatrzęsła się i starała odsunąć się od niewidzialnego napastnika. Znów. I znów. Gdy spróbowała sięgnąć ręką swoich pleców, zdałem sobie sprawę z tego, że śni jej się, jak jej ojczym ją bije.
Moja krew zatrzymała się w żyłach.
Potrząsnąłem ją. Gdy to również nie pomogło, potrząsnąłem ją trochę mocniej. Obróciła lekko głowę. Otworzyła oczy, ale były przepełnione strachem. Nagłym ruchem spadła z kanapy i wylądowała na kolanach.
- Proszę, przestań. Nie dzisiaj - błagała. Jej spojrzenie przeszywało mnie na wylot - Będę dobrą dziewczynką. Nie dzisiaj, proszę! - zapowietrzyła się przez panikę.
Uklęknąłem przed nią.
- Skarbie, to ja, Fabian. Jesteś w domu Anubisa, pamiętasz? Nie ma go tutaj, kochanie. Nie skrzywdzi cię. Nie pozwolę mu - nareszcie coś do niej dotarło, bo jej ciało trochę się rozluźniło.
- Fabian - wymamrotała, nadal żyjąc swoim snem. Znów zaszlochała - Nie zostawiaj mnie z nim samej. Nie chcę być jego dobrą dziewczynką.
- Nie zostawię cię samej. Nie jesteś kogokolwiek dobrą dziewczynką. Jesteś po prostu sobą - zbliżyłem się trochę do niej i wyciągnąłem rękę - Nie zostawię cię.
Tym razem, gdy ją dotknąłem, powróciła do rzeczywistości
- Ja... Fabian? - rozejrzała się dookoła, na wszystkich wpatrzonych w nią i wzdrygnęła - To był sen? - spuściła głowę i spojrzała na nasze złączone dłonie. Z jej twarzy odpłynęły wszystkie kolory - O Boże.
- Co? Nino, co jest?
Bez odpowiedzi, wstała i zachwianym krokiem pośpieszyła do łazienki, trzymając dłoń przy ustach. Chciałem pójść za nią, ale pomachała ręką, abym został, a więc przez chwilę wpatrywałem się w drzwi łazienki. Gdy obróciłem się, zobaczyłem wszystkich zszokowane twarze.
- Tak - wymamrotałem - Często tak się dzieje [chodzi o ataki, oczywiście]
Gdy wróciła, ja znów siedziałem na kanapie. Czekała, aż przytaknę, zanim położyła się obok mnie i oparła głowę o moje ramię.
- Dobrze się czujesz? - Amber zapytała pełna nadziei.
- Boli mnie głowa, mam mdłości i jestem wykończona. Jeśli to definicja 'dobrze', to pewnie, dobrze się czuje - jej słowa brzmiały gorzko i sama nie spodziewała się takiego tonu - Przepraszam. To nie miało tak zabrzmieć.
- W porządku Neens - przez chwilę się nie odzywała - Chcesz... chcesz położyć się spać w pokoju?
Natychmiast zesztywniała, przysuwając się bliżej mnie i nie potrafiłem ukryć uśmiechu.
Nie chce mnie opuszczać.
- Chcesz spać u mnie, tak jak ostatnio? - zawahała się, przez chwilę myślałem, że odmówi, ale przytaknęła.
- Przepraszam Amber - wyszeptała
- Nie Nino, to całkowicie okay. Możesz robić co chcesz, nie jestem zła - nie kłamała. Rozumiała, że mnie teraz potrzebowała. Nina zrelaksowała się, wzdychając z ulgą.
Podniosłem ją delikatnie i trzymałem blisko siebie.
- Zobaczymy się wszyscy rano. Mick, do zobaczenia za chwilę - uśmiechnął się lekko, a ja obróciłem się i wyszedłem. Tylko minutę zajęło położenie jej do łóżka. W pół śpiku, zdjęła nawet swoją bluzę, zostając na bluzce z długim rękawem, a ja przebrałem się w piżamę - upewniając się wcześniej, że była do mnie tyłem i starałem się być ekstremalnie cicho. Przestraszyłaby się, gdyby wiedziała, że chociaż na moment nie miałem na sobie spodni. Już tak bardzo mi zaufała.
Położyłem się i objąłem ją, Nina obróciła się i położyła głowę na mojej klatce piersiowej. Mimo, że była wykończona, zdawało się, że walczyła ze snem.
Więc zaśpiewałem.
- I never thought that you would be the one to hold my heart, but you came around and you knocked me off the ground from the start - śpiewałem cicho, z ustami schowanymi w jej włosach - You put your arms around me and I believe that's easier for you to let me go. You put your arms around me and I'm home - zamknęła oczy i uśmiechnąłem się, powtarzając ostatni wers - You put your arms around me and I'm home.
Jej oddech stał się głębszy i zwolnił. Zasnęła. Westchnąłem i pocałowałem ją delikatnie w czubek głowy, myśląc o wydarzeniach minionego dnia.
Gdybym była normalną dziewczyną, gdybym mogła pozwolić sobie, by się w kimś zadłużyć...byłbyś to ty już dawno temu.
Powiedziała to i gdy tylko o tym pomyślałem, po moim ciele przeszły ciarki. Chciałem, aby się we mnie zakochała. Bardzo tego chciałem.
Tak jak ja zakochałem się w niej.
Tak, gdy powiedziała moje imię, a co dopiero wyznała, ze mnie lubi, wiedziałem, że nie chciałbym usłyszeć tych słów od kogoś innego. Chciałem ją. Za wszystko.
Fabian... Też cię lubię.
Tylko sprawa wygląda tak, że było teraz to coś więcej niż lubienie jej. Gdy wypowiedziała moje imię, tak pięknie brzmiące w jej ustach, wiedziałem. Wiedziałem, że jej nie lubiłem.
Kochałem ją.
I tak jak przypływ i odpływ fal na morzu, nie byłem w stanie tego powstrzymać.
***
* (Chcę twojego światła. Podzielisz się nim?) Jakkolwiek dziwnie to brzmi, nawet taka błahostka będzie miała swoje wytłumaczenie w przyszłych rozdziałach :)
Witam Was kochani; jak wrażenia? Fabian po prostu fcgklijk.jhgfkf
Osoby, które stawiały, że randka nie wypali, w pewnym sensie mocno się rozczarowały. Bo myślę, że to można już zaliczyć jako randkę, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich i totalnych nie wypałów.
Wiecie, wspomniałam kiedyś o konsekwencjach, które pociągnie za sobą ta impreza. Jeszcze troszeczkę będziecie musieli zaczekać, by dowiedzieć się o co chodzi. Ale może jakieś teorie? Czekam na dosłownie wszystko. Nie jestem pewna, czy powinnam dawać podpowiedź, ale... konsekwencje będą fizyczne i psychiczne. I bardziej skomplikowane, niż przypuszczacie, bo to co pewnie pomyśleliście po przeczytaniu poprzedniego zdania, jest błędne ☺Ale piszcie śmiało!
Mam dzisiaj wolne, oceny wystawione. Mogę odetchnąć! I kończę tłumaczyć rozdział 48, w który znajduje się scena, na którą chyba wszyscy czekają od początku. A w nocy, Deffy (autorka) zaskoczyła wszystkich po ponad roku czymś... fajnym. Tak, fajnym ☺ I nie mogła uwierzyć, że mam już rozplanowane rozdziały do samego końca XD
By the way... idę 25 czerwca na Obecność 2 do kina i mam trochę.... cóż, pewnie przez kilka dni po filmie, będę zasypiać z słuchawkami w uszach, by nie mieć schiz. W jednym z zagranicznych kin sprowadzono księdza/pastora, aby po filmie, mógł uspokoić duchowo, więc no...
Gdy następnym razem pojawię się z rozdziałem, będą już wakacje! Życzę wszystkim miłego ostatniego tygodnia szkoły!
Następny rozdział 2/07/16
I niektórzy wiedzą, niektórzy nie... już teraz, pragnę zaprosić wszystkich dnia 2 lipca do Joylitte na drugą część Alfabetu Morse'a - "Opętana". Mój Promyczek ma talent do pisania, więc cholernie się cieszę, że Alfabet zdobył całkiem pokaźne grono czytelników ♥
Długie te ogłoszenia, wiem, przepraszam.
I dziękuję za to, że jesteście. Proszę, komentujcie, bo leci nam 13 miesiąc razem, a ja nadal nie wiem, ile osób rzeczywiście czyta, albowiem wyświetlenia poszczególnych postów wahają się od 180 po rekordowe 1000 w pierwszych dwóch tygodniach...
Kocham Was bardzo mocno,
Klaudia x
Ogłoszenie dodatkowe:
Nie wiem, czy dobrze robię pisząc to, bo pewnie będę czuć się tylko bardziej niezręcznie, ale... 29 czerwca (o ile nic się nie schrzani), będę na jednym z twitterowych snapów (@justtwitter), więc możecie wpaść i zadać pytania czy coś XD
Nie odważyłabym się na zgłoszenie, gdybym nie miała powodu, bo powiedzmy, że nie lubię siebie, ale whatever. Jednym z powodów jest właśnie Scarred, bo hej, każda reklama dobra. Drugim w zasadzie jest Brad i to jak jest niedoceniany i/lub zapomniany przez dawnych fanów HoA. Ale mam w planach kilka tradycyjnych rzeczy i być może, przez połowę dnia będę na tym snapie z przyjaciółką. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Nie zabijcie, już kończę, tak, tak....
*Rozdział edytowany słuchając We the Kings*
Polecam przesłuchanie czegoś więcej niż "Sad Song", bo mają wiele innych świetnych kawałków.
To było takie piękne, niespodziewane i zaskakujące... do tego Fabian (i uwaga tu nastąpi moje tradycyjne...) oooooooooooooooooo*.*
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy nie mam bladego pojęcia jakie mogą wyniknąć z tego konsekwencje. Zdecydowanie będę czekać na następny rozdział z dużą ciekawością i ze zniecierpliwieniem:)
Życzę powodzenia na Obecności 2.
Ja po pierwszej części miałam takie schizy że szkoda gadać. Powiem szczerze że ta informacja o księdzu nieźle mnie zaskoczyła. To co się dzieje w drugiej części że aż ksiądz był potrzebny :D
Wakacje tuż tuż więc życzę udanego wypoczynku, szalonej zabawy i pięknej opalenizny ~.^
Karen
Nikt nie chce podjąć się zgadywania 'konsekwencji', cholera, a myślałam, że się pośmieję ;;
UsuńZdradzę, że pierwsza połowa przyszłego rozdziału też będzie raczej mało spodziewana, więc sama nie mogę doczekać się tego, aż dodam ^^
Dziękuję bardzo i życzę weny, bo też czekam na rozdział! x
Dobra to teraz ja 😀
OdpowiedzUsuńRozdział doprowadził mnie do łez. Jeszcze ta rozmowa Niny z Fabianem. Awww 💞
Musialam iść do Biedry po chusteczki. Seriously.
Tak a propos. Byłam już w kinie na tym filmie i serdecznie go polecam. Ja na szczęście nie miałam i nie mam po nim schiz. Tera się wybieram na 'Me before you' 😉 I pewnie znów będę musiała wziąć paczkę chusteczek 😂😂
Życzę udanego nadchodzącego tygodnia no i wakacji, bo one już tuż tuż ☀✌
Musisz kupić sobie zapas chusteczek, bo mam wrażenie, że przydadzą się częściej. Mnie prawie nic nie rusza aż do łez. Ale do ataków psychopatycznego zachowania - częściej (tłumaczenie rozdziału 48 to był szczyt 😂)
UsuńMam nadzieję, że będzie w kinie sporo osób. Ciekawiej jest. Gdy byłam w Halloween, to jakaś babka psychopatycznie się śmiała na całe kino, nie mówiąc już o zbiorowo wypowiadanej łacinie 😂
Dziękuję bardzo, miłego xx
Wybacz, że tak długo, ale przez ostatnie dni nie miałam prawie w ogóle czasu.
OdpowiedzUsuńWięc jestem pod wrażeniem tego rozdziału. Moja Fabinka <3 Jejku to było takie piękne i wspaniałe.
Jestem strasznie ciekawa wątku Marka i zastanawiam się kiedy zostanie wprowadzony.
Czekam na kolejny i życzę miłych wakacji,
Absailer
Nic nie szkodzi! I mogę zdradzić, że wątek Mark'a zostanie wprowadzony w 43/44 rozdziale. Ja jestem ciekawa, czy ktokolwiek podejrzewa o co chodzi i jaka może być reakcja... 😏
UsuńDo soboty! x
Oezu, jestem straszna. Nie komentowałam, musiałam nadrobić trzy rozdziały, wybacz, przepraszam ślicznie.
OdpowiedzUsuńFabian nasze kochane słoneczko, o jejuniu! To było takie słodkie, takie kochane, że sama nie wiem, co powiedzieć [napisać]! Rozpływam się. I ta pijana Nina, o jejuniuniu.
Mark to straszna świnia, a myślałam, że się zmienił. Bardzo na to liczyłam, a tu klapa! Bu, bu i jeszcze raz bu. Markowi mówię zdecydowane nie. Nie, nie, nie. Życzę mu wszystkiego najgorszego, środkowy palec mu na drogę c: I jemu koledze również.
Wciąż płaczę nad Fabiną, Ninuśka, ty musisz kochać Fabianka. No po prostu ona musi, oni są tacy słodcy. I to "skarbie" "kochanie" ah, ah! Rozpływam się, bynajmniej nie przez gorąc za oknem. [Dobra, przez gorąc również no ale...]
Trzymaj się, pozdrawiam, miłych wakacji życzę! ♥
Patrycja! Myślałam już, że zaginęłaś niczym Twój Zdzisław! Nie zaprzeczę, w ostatnich rozdziałach jest tyle słodyczy, że aż mdli.
UsuńI ej, ej, ej, uważaj na słowa - co jeśli rzeczywiście stanie się coś Mark'owi? To będzie Twoja wina, bo życzyłaś mu wszystkiego, co najgorsze, pamiętaj.
Dziękuję bardzo & do następnego, kochana! x