niedziela, 22 maja 2016

Rozdzial 38

Fabian's POV

Cisza w pokoju zdawała się być zbyt głośna.

    Z opóźnieniem, zdałem sobie sprawię z tego, że upuściłem telefon na łóżko, ale nawet tego nie pamiętałem. Wszystko zdawało się być zamglone. Każda otępiała myśl była nafaszerowana strachem. Strachem przed przyszłością, przed panem Martin. Strach o Ninę.

Nina.

    Wpatrywała się we mnie z pustką w oczach. Część jej czekała na reakcję ode mnie, a druga, starała się przetworzyć, to co się wydarzyło. Co się wydarzyło? Wszystko działo się tak szybko - w jednej sekundzie zadzwonił telefon, w drugiej Nina mówiła, potem próbowała powstrzymać płacz i podała mi telefon a ja... jeszcze nigdy nie byłem tak wściekły i nie bałem się tak w całym moim życiu.

Zacząłem się zastanawiać, jak Nina przetrwała z nim tak długo.

- Dwa tygodnie - wyszeptałem, a ona przytaknęła powoli - Nie pozwolę, aby cię zabrał ode mnie. Prędzej odetnę własną nogę.

    Gdy to usłyszała, zdawało się, że na jej barki zostały zrzucone wszystkie problemy świata i zamiast podejść do mnie, oparła się o ścianę.
- Jeśli mnie zabierze, nic już nie zrobisz - powiedziała zmęczonym, zachrypłym głosem - Słyszałeś jego groźbę. Powiedział, że pobije ciebie, gdy będziesz próbował go powstrzymać. Nie pozwolę na to.
- Jeśli coś mi zrobi, będziemy mieli kolejne dowody! On musi blefować z tym gównianym 'nie wygracie ze mną'.
- On nie blefuje. Nigdy nie przegrał żadnej sprawy, jest przez wszystkich uwielbiany. Nigdy nie będziemy w stanie z nim wygrać - jej głos znów się załamał.

Chwyciłem butelkę wody i podałem jej.
- Całe twoje ciało jest pokryte bliznami, masz 2 osoby stojące po twojej stronie i gotowe zeznawać na temat koszmaru, który nam opowiedziałaś. I więcej. Możemy wygrać.
- Spójrz - W końcu podeszła do mnie i dopiero wtedy zauważyłem, że jej oczy lśniły od łez. Coś otarło mój policzek i z opóźnieniem zorientowałem się, że to jej palce - Nie obchodzi mnie to, co się ze mną stanie. Przestaniemy go szantażować, postąpimy zgodnie z planem i może nie zabierze mnie w Boże Narodzenie. A jeśli tak... może uda coś się wymyślić, ale przez najbliższe 2 tygodnie nie chcę bez przerwy się martwić tym, co może się stać. Chcę tylko spędzić z tobą tak dużo czasu, jak jest to możliwe.

    Jej słowa sprowadziły na moją twarz uśmiech pomimo tak ciężkiej sytuacji, a ona z ulgą odwzajemniła go. Przytaknąłem, ale w myślach kręciłem przecząco głową. Nie, będę robił burzę mózgów razem z Amber przez najbliższe 2 tygodnie non stop, ale Nina nie musi o tym wiedzieć.
- W porządku - zgodziłem się - Bez zmartwień.

    Przytuliła mnie, po czym ja również ją objąłem. Trzymaliśmy się i nie chcieliśmy puścić. Schowałem twarz w jej włosach i pocałowałem ją w głowę tak lekko, że wątpiłem iż poczuła - dopóki nie zadrżał jej oddech sekundę później. Rumieńce zalały moje policzki. Usiadłem na łóżku, a ona na moich kolanach.
- Wiem, że nadal musimy sporo obgadać - odezwała się - ...ale zdaje mi się, że na dzisiaj kończę z mówieniem.
- Oczywiście - nadal byłem zachwycony tym, że rozmawiała ze mną. Tak jak wspominała Amber, jej głos był trochę zniekształcony, zbyt cichy. Często źle coś wypowiadała, bo po prostu nie wiedziała jak to powiedzieć. Podczas rozmowy, dwa razy musiałem się mocno zastanowić, co mówi, ale wnioskując po tym, co mówiła Amber, już idzie jej lepiej. A jej głos i tak jest dla mnie czymś magicznym.

    Zacząłem się zastanawiać, jak moje imię brzmi w jej ustach. Jeszcze go nie wypowiedziała. Czy ewentualnie to zrobi?
Otrząsnąłem się. To nie czas na marzenie o niej, wypowiadającej moje imię
- Dzień rodzinny - wymamrotałem, a jej spojrzenie pokryło się wstydem - Nie powiedziałaś, że byłaś bita przeze mnie. Dlaczego? I dlaczego był tak zły z mojego powodu?
Jest zaborczy. Byłeś dla niego zagrożeniem. Już wiedział, że mógłbyś pomóc mi stać się silniejszą osobą. Nie chciał tego. Więc pobił mnie, abym trzymała się od ciebie z daleka.
- Ja... cholera jasna, Nino, bardzo przepraszam. Nie miałem pojęcia - do mojej krwi dopłynęło ogromne poczucie winy.

Lecz zatrzymało się, gdy po chwili przyłożyła dłonie do mojej twarzy
- Nie twoja wina - wyszeptała, starając się ograniczyć słowa - Mój wybór, by z tobą zostać. Ryzyko mi nie przeszkadzało.
- Ale sprawiłem ci tyle bólu...
- Znalazłby inny powód, aby mnie ukarać. To bez różnicy.

Trochę się zrelaksowałem. Zamknąłem oczy, by pozwolić emocjom opaść.
- W porządku. Wygrałaś. Ale i tak jest mi strasznie przykro. A mówiąc o poczuciu winy... co z twoją mamą?
A co z nią ma być?
- Powiedziałaś, że to twoja wina, że nie żyje. Myślałem, że mamy już to za sobą? Zginęła w wypadku samochodowym. To była wina drugiego kierowcy, a nie twoja.
Wiele sobie odpuściłam, ale śmierć mojej mamy... to coś, czego nigdy sobie nie odpuszczę. To jest jedna z tych sytuacji 'a co gdyby'. Co gdybym zasnęła normalnie? Co gdyby nie spóźniła się przeze mnie? Zawsze będę się tego trzymać i musisz to zaakceptować. 
    Zmarszczyłem czoło, gotowy by się jej sprzeciwić, ale gdy spojrzałem na nią i jej stanowczy wyraz twarzy, wiedziałem, że nie przestanie się obwiniać, więc poddałem się... na teraz.
- Wiesz, że to co mówi twój ojczym nie jest prawdą, tak? To, że twoja mama jest wdzięczna za to, że ciebie bije.
To wiem. Kochała mnie. Nawet jeśli byłam powodem jej śmierci, wybaczyłaby mi. Była najlepszą matką jaką znam i jeśli mogłaby, zabrałaby mnie od niego. Nie miała pojęcia, jakim może być człowiekiem. Jakim się stał.
- W porządku, chociaż coś. Cieszę się, że zgadzasz się ze mną w jakiejkolwiek sprawie.

    Oboje się uśmiechnęliśmy i nareszcie całe napięcie złagodniało. Oparła o mnie swoją głowę, a ja przeczesałem delikatnie jej włosy palcami.
- Wyobrażasz sobie, co mogłoby być, gdyby twoja mama nie umarła? Wiodłabyś normalne życie. Nie zaznałabyś tego całego bólu. A gdyby twoi rodzice wysłaliby cię do Akademii... I tak bylibyśmy przyjaciółmi. Wiem to. I pewnego dnia zaprosiłbym cię na randkę - nie wiem skąd wzięły się te słowa, nie miałem kontroli nad tym co mówię. Mogłem mieć tylko nadzieję, że nie wystraszę tym Niny - Wiem, że za nic w świecie nie lubisz mnie w ten sam sposób co ja, ale mógłbym mieć nadzieję, że lubisz mnie wystarczająco, by się zgodzić. Bylibyśmy tą stereotypową szkolną miłością, która wzięła ślub i miała dwójkę dzieci i kochalibyśmy siebie do siwej starości. A ja nadal myślałbym, że jesteś tak piękna, jak w dniu w którym cię poznałem.

    Zapanowała cisza. Spokojny rodzaj ciszy, ale trwało to zbyt długo.
- Nino? - zapytałem drżącym głosem. W końcu podniosła głowę. Jej szmaragdowe oczy lśniły od łez. I cicho, tak bardzo cicho wyszeptała...

- Fabian... też cię lubię

    Zdumiony, wbiłem w nią swój wzrok. To było jedno uderzenie w twarz za drugim - moje imię i jej wyznanie. Boże, moje imię. To jedno z nielicznych słów, które wypowiadała bezbłędnie. Śpiew aniołów nie mógłby tego przebić, nie ma szans. A potem...

Też cię lubię

To ostatnie słowa jakich mogłem się spodziewać. Zalała mnie fala różnych emocji

- Ty... tak?
- Tak - Jej policzki zabarwiły się na różowo, a głos był przepełniony tyloma uczuciami, że przeszły mnie ciarki.
- Nino - odetchnąłem. Znów wziąłem ją w swoje ramiona i przytuliłem - Nawet nie wiem co powiedzieć - chciałem powiedzieć "dziękuję", za zaufanie mi, za otworzenie się przede mną w taki sposób, ale ugryzłem się w język i zrezygnowałem; jej reakcja mogłaby być przeciwna do tej, którą chciałbym uzyskać.
- To nie może nic zmienić - wyszeptała - Nie mogę z tobą być i przepraszam cię za to, ale... ja nie mogę.
Uciszyłem ją i pogładziłem po włosach
- W porządku, rozumiem Nino. Wystarczy, że jesteś.

    Usłyszałem w oddali zegar, wybijający godzinę 22. Nie miałem pojęcia, że jest już tak późno.
- Powinnaś już iść do swojego pokoju, Mick za chwilę tutaj przyjdzie.
- Nie. Proszę, pozwól mi zostać - naprawdę zaczęła tracić głos, mimo, że ciągle popijała wodę - Jeśli będę sama, przyśnią mi się koszmary. Nie chcę tego. Proszę, pozwól mi z tobą zostać.

    Zacząłem się zastanawiać, na ile jest obudzona, aby o to zapytać. Ten dzień był dla niej długi i musiała być wycieńczona.
- W porządku. Myślę, że Trudy nie będzie miała nic przeciwko. Wie, że nigdy nie zrobiłbym... nic... z tobą... A jeśli będzie miała z tym jakiś problem, wezmę wszystko na siebie.
Położyliśmy się i spojrzałem na nas z lekka rozbawiony - ja nadal bez koszulki, a ona w pełni ubrana, oprócz butów. Przytuliłem ją mocniej do siebie, a ona zamknęła oczy, po czym obróciła głowę, by złożyć delikatny pocałunek na żuchwie i znów oparła o mnie swoją głowę.
- Dobranoc, Fabian.
Uśmiechnąłem się, słysząc swoje imię, brzmiące tak perfekcyjnie jak poprzednio.
- Dobranoc, Nino.
- Wiesz, to jest jak muzyka - odezwała się nagle, sennym głosem - To jest najbardziej przyjemny głos, jaki kiedykolwiek słyszałam - zmarszczyłem czoło
- Co takiego?
- Bicie twojego serca.

    Zanim zdążyłem odpowiedzieć, zasnęła, nadal trzymając się mnie, jak swojej deski ratunkowej na środku wzburzonego morza.
    Po chwili, ja również musiałem zasnąć, ale obudził mnie dźwięk otwierających się drzwi. Lekko otworzyłem jedno oko, próbując przyzwyczaić się do słupu światła padającego z korytarza i rozpoznać postać stojącą w progu, która zatrzymała się, gdy tylko nas zauważył. Po kilku sekundach, zorientowałem się, że był to Mick.

Uśmiechnął się szeroko.

- Nie chciała spać sama - wymamrotałem - Przeszkadza ci to?
- O nie, nie. Nie przeszkadza mi to ani trochę - podszedł do nas i przykrył kołdrą - Śpijcie dobrze.

Znów zasnąłem.

X
Nina's POV

    Było tu coś znacznie cieplejszego i twardszego niż poduszka, ale nie czyniło to coś, czymś mniej wygodnym i nie wiedziałam dlaczego. Wtuliłam się mocniej.

Wtedy też, zauważyłam, że ta poduszka oddychała.
I, że wcześniej wspomniana poduszka, nie jest poduszką.

    Mimo wewnętrznej paniki spowodowaną niewiedzą na kim śpię, dałam sobie trochę czasu na spokojne otworzenie oczu i odchrząknęłam. Moje bolące gardło, tylko bardziej mnie rozbudziło, a gdy sprzed oczu zniknęła mgła, dostrzegłam parę oczu skierowanych w moim kierunku.

Fabian.

    Moja panika odeszła na drugi plan. Lekko się od niego odsunęłam. Część mnie mówiła mi, że powinnam być przerażona faktem, że obudziłam się w ramionach jakiegoś faceta - i mój Boże, musiałam oszaleć, skoro tego nie czułam. Uśmiech Fabiana utrzymywał mój oddech w normalnym tempie. Nawet sama uśmiechnęłam się, rozciągając się a następnie opierając głowę o zagłówek łóżka.
- Zdajesz się być... zadowolona - powiedział ostrożnie, jakby bał się oceniać mój aktualny humor; jakbym miała rozpłynąć się w powietrzu zaraz po tym, jak zorientowałam się, że w zasadzie nie wybiegłam przerażona z pokoju. Otworzyłam usta, aby odpowiedzieć, ale...

Z moich ust wydobyła się tylko jedna sylaba a następnie moje gardło kompletnie się zacisnęło. Nie mogłam nic powiedzieć. Z irytacją pokręciłam nosem i sięgnęłam po notes.
Nie mam powodu do obaw. Nadal jestem w pełni ubrana, czuję się, jakbym spała dłużej niż kiedykolwiek wcześniej, a ty... to ty. Nie wykorzystałbyś mnie w taki sposób.
- A już myślałem, że ten dzień nie może być piękniejszy - widział, jak przerzuciłam swój wzrok na puste łóżko Micka - Tak, był tutaj. Przyszedł, gdy już zasnęliśmy i okrył kołdrą, a wyszedł jakieś 15 minut temu, przy okazji mnie budząc.
Poczułam żar na policzkach. Siedział tak, trzymając mnie przez 15 minut? Dlaczego mnie nie obudził, abym mogła go puścić? Napisałam jak najwięcej z tego i podałam mu notes. Po tym, to on się zarumienił
- Ja.. Mi to wcale nie przeszkadzało. Wyglądałaś tak spokojnie podczas snu; nie miałem serca ciebie budzić. Mam nadzieję, że nie odstrasza to ciebie.
Nie. Pod każdym względem, to w porządku
    Konwersacja ucichła. Wtedy dopiero dostrzegłam, że czymś się stresował. O czym myśli?
- Gardło nadal boli? - zapytał nagle, umiejętnie mnie rozpraszając i przytaknął sam sobie, gdy tylko zobaczył frustrację na mojej twarzy
- Tak myślałem. Zeszłego wieczoru było trochę za dużo tego mówienia. Musisz dać swoim strunom głosowym czas - podał mi w połowie pustą butelkę wody - Mam nadzieję, że to nie będzie tydzień lub dwa, tak jak zeszłym razem.

Zatrzymałam swoje myśli, gdy wspomniał o 'mówieniu zbyt dużo zeszłego wieczoru', dopiero przetwarzając w umyśle wcześniejsze wydarzenia. Co się stało? Dzwoniący telefon, pewnie, odebranie go. Mój płacz. Rozmowa o biciu i mojej mamie. Rozmyślanie Fabiana o przyszłości i o tym, co mogłoby być, gdyby sprawy miały się inaczej. Moje...

Chwila.
Nie. Nie mogłam tego zrobić. Nie zrobiłam.

    Nie. To pływało w morzu pozostałych wspomnień. Było zamglone z każdej strony przez moją senność, ale było na tyle wyraźnie, że wiedziałam, iż zostanie przypieczętowane do mojego serca aż do śmierci.

- Fabian... też cię lubię - wyszeptałam

    Teraz poczułam w płucach niekonsekwentnie nadchodzący atak. Stres Fabiana dobił do swojego brzegu i stało się to jasne, że o to się bał. Wiedział, że jeszcze nie przezwyciężyłam tego, co się wydarzyło i tylko czekał na mój atak paniki. Zaczęłam tracić panowanie nad oddechem.

- Nino, proszę, nie bój się - wyszeptał - Tylko nie tego. Nie masz powodu do paniki, wyznając to. Już powiedzieliśmy sobie, że to niczego nie zmienia, prawda? Nie będę więcej od ciebie oczekiwać, zmuszać, czy wykorzystywać przeciw tobie. Nie dam powodu, abyś straciła do mnie zaufanie. A jeśli twoje wyznanie było tylko sennym majaczeniem i nie czujesz tego samego co ja, to... - jego głos się załamał - to nic.

    Ostatnia część była kłamstwem i oboje to wiedzieliśmy. I mimo moim nieco zamglonym myślom, wiedziałam, że to nie jest w porządku, aby pozostawić na jego twarzy ten ból.
- To nie było senne majaczenie - wyszeptałam - To było prawdziwe - Ale wcale nie mniej przerażające.

    Fabian był zszokowany moimi słowami, ale także ulżyło mu, mimo, że nadal był zestresowany. Skupiłam się na uspokojeniu oddechu i samej sobie. To miał być radosny poranek...i ufałam Fabianowi całym swoim sercem. Już zdążyłam się nauczyć, że czasami mój umysł zdradza moje serce i źle je kieruje.
- O to chodzi, spokojnie - wymamrotał - Już lepiej?
- Tak - odetchnęłam, próbując nie wysilać bardziej swojego gardła - Jest lepiej.
- Powinniśmy wstać. Już jest śniadanie. Mick wstał wcześniej niż my i zdaje mi się, że to nigdy wcześniej nie miało miejsca - szturchnął mnie figlarnie i uśmiechnęłam się, wdzięczna za rozproszenie myśli.
    Ale...
- Nie chcę tego kończyć.
- No wiesz, wcale nie musi. Może tak być częściej... Nie sądzę, aby przeszkadzało to Mickowi. Wyglądasz na wypoczętą - Czuję się wypoczęta. Poprawiłam go w myślach. Nie śnił mi się żaden koszmar, nie budziłam się w środku nocy z poduszką na twarzy, bo Amber miała dość mojego szlochania przez sen. To było miłe. Wypełnione spokojem.

    Ale nie wiem, czy będę miała tak silne nerwy, by znów się na to zgodzić.
- Nie musisz teraz decydować - uspokoił mnie, dostrzegając wątpliwości - Po prostu mówię, że możesz z tego korzystać, gdy będziesz chciała. Tak samo jak poprzedniego wieczoru. Obiecuję.
- W porządku - niechętnie odsunęłam się od niego i dotknęłam stopami miękkiego dywanu. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę opuszczać czyjeś łóżko z takim oporem. Pomyślałam i nie było w tym grama sarkazmu. Wstałam i ubrałam buty, które zostawiłam tu wczoraj, unikając przy tym spoglądania na Fabiana, gdy ubierał koszulkę i zmieniał spodnie.
- Dziękuję - wymamrotałam - Dziękuję, że pozwoliłeś mi zostać tutaj na noc.

    Przytulił mnie od tyłu, więc obróciłam się, by móc również zapleść wokół niego swoje ramiona. Oparł policzek o moją głowę.
- Oczywiście. Dziękuję tobie, za to, że pozwoliłaś sobie pomóc.
Zamilkł, w powietrzu wisiało jego zawahanie i w tym, jak mocniej mnie przytulił i wtedy...
- Powiesz to jeszcze raz? - wyszeptał i nie musiałam pytać o co chodzi - Tylko jeden raz i po tym nie będziesz musiała tego nigdy mówić, jeśli nie chcesz. To po prostu... to nadal jest dla mnie jak sen. Muszę to usłyszeć, by upewnić się, że jest prawdziwe. Proszę.

    Wiedziałam, że tego potrzebował. I szczerze mówiąc... też tego potrzebowałam, mimo, że zesztywniałam i powietrze utknęło w moim gardle ze strachu.
- Lubie cię, Fabian - wyszeptałam - Lubię cię.

    Pogładził mnie swoimi delikatnymi palcami po policzku.
- Też cię lubię - Na mojej twarzy wymalował się delikatny uśmiech - Bardziej niż wiesz - Jedna jego ręka mnie puściła, a drugą chwycił moją dłoń, ściskając lekko.
- Dobrze, wystarczy tego stresu jak na jeden dzień. Czas na śniadanie - Wyszliśmy z pokoju i poprowadził mnie do kuchni i napięcie zaczęło spadać z każdym moim krokiem.

    Wszyscy siedzieli przy stole w jadalni, rozmawiając ze sobą i podając sobie naczynia po brzegi wypełnione jedzeniem. Nikt prócz Amber nas nie zauważył, mrugnęła okiem. Pomieszczenie było wypełnione wspaniałą, pozytywną energią, która sprawiła, że uśmiechnęłam się. Usiadłam obok Fabiana.

    Jerome zagwizdał sugestywnie, sprowadzając na nas uwagę wszystkich i rumieńce na moje policzki. Mara podniosła dłoń, gotowa uderzyć go w tył głowy, ale Jerome chwycił ją za nadgarstek, jakby się tego spodziewał.
- Po co udawać, że Niny nie było wczoraj w jego łóżku, skoro wyszła z pokoju w ubraniach z wczoraj. Ich zakłopotanie na twarzy tylko dokańcza nam obrazek sytuacji - powiedział, ignorując Marę, która chciała wyrwać rękę z jego uścisku. Patricia załatwiła sprawę za nią i walnęła go w głowę tak, że zamarł
- Auć! Wszyscy o tym wiemy!
- Nie, nie wszyscy mamy tak nieczyste myśli jak ty, Jerome - syknęła Mara z zaciśniętymi ustami, ale uśmiech, który starała się powstrzymać, mówił nam, że nie mówiła tego do końca na poważnie - Wszyscy wiemy, że nic się nie wydarzyło. Możemy teraz cieszyć się śniadaniem?
- oje a tą oyz ją - odezwał się Alfie z buzią pełną jedzenia. Widząc nasze spojrzenia, przełknął wszystko przez gardło i spróbował ponownie - Stoję za tą propozycją - wszyscy wybuchnęli śmiechem i wróciliśmy do jedzenia. Fabian i Amber wymienili się kilkoma spojrzeniami, ale nawet nie próbowałam odgadywać co może być w tym zakodowane.

    Ale gdy Amber nagle się uśmiechnęła i wyszeptała mu coś do ucha, a Fabian zdawał się być równie podekscytowany, posłałam im niepewne spojrzenie.
- Nie martw się, Nino - powiedziała Joy, widząc co się dzieje - Niedługo się dowiesz. Im szybciej skończysz śniadanie, tym lepiej.

Nie pamiętam, abym kiedykolwiek tak szybko pochłaniałam jedzenie.

    Gdy wszyscy skończyliśmy i większość zaczęła gromadzić się w salonie, Fabian i Amber zaciągnęli mnie na hol. Gdy Amber chciała poprowadzić mnie na górę, a Fabian został przy schodach, spojrzałam na niego niespokojnie.
- Idź, ubierz się z Amber - oznajmił uspokajająco - Będę tu na ciebie czekał.

    Po tym, posłusznie udałam się za nią do pokoju.
- Dobrze, ubierz się najcieplej jak tylko możesz - zarządziła Amber - Legginsy pod spodnie. Bluzka z długim rękawem pod bluzę, a na to płaszcz. Nie pytaj się o co chodzi, tylko się pośpiesz - Obróciła się i zajęła się na chwilę sobą w czasie, w którym ja się przebrałam - już raz prawie widziała mnie przez przypadek, gdy się przebierałam i mój atak paniki tylko zapewnił, że więcej coś takiego się nie wydarzy.

Moje blizny nie są przyjemnym dla oka widokiem, szczególnie z samego rana.

- Już - odezwałam się cicho. Mimo, że byłam przyzwyczajona do gorąca, skoro nosiłam cały rok na okrągło bluzy w Kalifornii, teraz czułam, jak gotuję się w tym. Obróciła się i założyła na moją głowę grubą czapkę z pomponem.
- Moje zadanie wypełnione - powiedziała zadowolona. Chwyciła moją dłoń i poprowadziła do klatki schodowej, wcześniej prosząc, abym nie rozglądała się dookoła, tylko patrzała w dół.

Gdy byłyśmy na dole, puściła mnie i jak najszybciej wyszła, zostawiając mnie samą.

    Niespokojnie przestąpiłam z nogi na nogę, znów czując budujący się we mnie strach.
- Zakryję twoje oczy rękoma - usłyszałam z tyłu siebie głos Fabiana - Tak jak w dzień nocnego pikniku, okay? - czekał aż przytaknę, zanim tak uczynił. Ktoś inny otworzył frontowe drzwi i wyszliśmy. Czułam, jak przeszłam przez próg, następnie ostrożnie zeszliśmy ze schodów. Poczułam zimno szczypiące w policzki. Teraz już zrozumiałam, dlaczego Amber kazała mi się tak ubrać. Ktoś także szedł obok, ale po chwili zawrócił. Zatrzymaliśmy się. Przełknęłam głośno ślinię, nie będąc pewna, czego mam się spodziewać.
- Otwórz oczy - wyszeptał Fabian do mojego ucha.

Zrobiłam tak jak poprosił.

    Byliśmy na frontowym podwórzu. Obok nas znajdował się stolik, którego nigdy wcześniej nie widziałam, staliśmy pod dużym parasolem, który dawał trochę cienia jak i osłonę oraz restauracyjny wygląd. Na stoliku stały 2 kubki gorącej czekolady, a krzesła były złączone ze sobą. Byłam trochę zdezorientowana, bo wszystko zdawało się być zbyt jasne jak na pochmurny dzień, ale wtedy zorientowałam się, dlaczego.

Było biało.
Wszędzie.

    Zaparłam dech w piersiach, a Fabian uśmiechnął się. Zafascynowana przyglądałam się jak drobne płatki spadały z nieba, ale nie na nas, dzięki parasolowi. Widziałam już w telewizji, gdy on pozwalał mi się przysiąść. Słyszałam o nim w szkole, oglądałam na zdjęciach, ale nigdy nie widziałam na własne oczy.
- Śnieg - odetchnęłam
    Fabian objął mnie jedną ręką i delikatnie przysunął do siebie. Uśmiechał się, ale nie podziwiał śnieżnej krainy, która znajdowała się tuż przed nami.
Patrzył na mnie.

- Przedwczesne, ale Wesołych Świąt, Nino - wyszeptał, pochylając się nade mną. Dopiero wtedy spojrzałam mu w oczy. Tak bardzo piękny. Pomyślałam i sama nie byłam pewna, czy miałam na myśli śnieg, czy Fabiana.

I delikatnie musnął mój policzek.


***

Okaaaaaaay...
Więc jeszcze raz bardzo przepraszam za opóźnienie. Jaka jest dobra strona tego? Będziecie czekać na następny rozdział dzień krócej!

I co? Ja osobiście lubię ten rozdział; uroczy jest. Następny jednak nie skończy się tak milusi, ale to dopiero za 2 tygodnie. Lepiej zamartwiajmy się faktem, że nie wiadomo co ten skurczybyk aka ojczym zrobi i cieszmy się też tym, że... Fabina po prostu, ok? 
Może dla niektórych jest dziwne to 'lubię cię' zamiast 'kocham' i spokojnie, dla mnie też. Nawet zauważyłam, że w angielskich ff przynajmniej o Fabinie, różnica w powiedzeniu lubię cię a kocham jest niczym wielki kanion. I w zasadzie... to ma sens. Miłość to nie byle co. Można być w związku i to może być... tak jak kiedyś określiła Patricia - wzajemne przyciąganie bratniej duszy. A miłość to już inna bajka. Czy na takie wyznanie też przyjdzie czas? Hm, no nie wiem. Chyba trzeba zaczekać.

W następnym rozdziale ciąg dalszy tego czegoś co nazwałabym... piknikiem? Pewne odkrycie Mary oraz ponowne pojawienie się kochanego Mark'a! Tym razem nie obędzie się bez poważnych konsekwencji. Lecz kto będzie bardziej 'poszkodowany'? To akurat będzie wyjaśnione w jeszcze późniejszych rozdziałach.

Za jakiś czas powinien pojawić się nowy szablon. Sama nie mogę doczekać się, by go zobaczyć! I dziękuję Wam za ponad 27 200 wyświetleń!

Następny rozdział: 4/06/16

Do napisania!
Kocham Was
Klaudia x

PS
Wróciła mi ogromna miłość do tej piosenki, o matko, gdyby Klariza (aka Joy) by w tym teledysku nie występowała i Brad (aka Fabian) nie kumplowałby się kiedyś z Maxem, pewnie nie znałabym tego; to byłaby starta życia.

PSS
Zrobiłam porządek w zakładce z postaciami; zapraszam!

sobota, 7 maja 2016

Rozdzial 37

Czytasz na własną odpowiedzlianość

(przypominam o hasztagu #ScarredPL na Twitterze; trochę tam pustki. No i oczywiście o koncie @ScarredPL)

Nina's POV

- Nina? Nino, co jest?

Dzwoni: Ojczym

- Nino proszę, odezwij się. Co jest? Kto do ciebie dzwoni?

Dzwoni: Ojczym

- Nino!

    Spojrzałam na Fabiana z paniką w oczach. To nie on miał do mnie zadzwonić, tylko ja. Co on wyprawia? Dlaczego? To nie było częścią planu, to nie może się dziać. Nie przy Fabianie. Nie przy Fabianie. Ale bez względu na powód dla którego teraz dzwoni, muszę odebrać.

Ale Fabian nadal tu był.

    Wstałam i poszłam w kierunku drzwi bez odpowiedzi, ale nie zaszłam daleko, bo chwycił mnie za rękę i odciągnął od drzwi tak delikatnie jak tylko mógł. Potrząsnęłam głową. Nie zadziałało. Starał się zachować spokój, podczas gdy ja panikowałam, ale widziałam w jego oczach stres.

- Nino, kto to jest? Możesz podnieść telefon, abym zobaczył?

    Zrobiłam to natychmiast. Może gdy zobaczy, zrozumie i pozwoli mi wyjść... ale nie puścił mnie, tylko zaczął trzymać mocniej i jeszcze bardziej się zmartwił.
- Musisz to odebrać, prawda? - szybko przytaknęłam - Więc usiądź i odbierz.

To cud, że nadal rozbrzmiewał dzwonek telefonu. Odłożyłam szybko urządzenie i chwyciłam notes.
Muszę z nim porozmawiać SAMA
Nawet podkreśliłam słowo sama, ale on nadal się nie zgadzał
- Nino, spójrz na mnie. Wie...

Dzwonek ucichł. Ekran wygasł.

Zignorowałam jego telefon

Po sekundzie znów zaczął dzwonić. Fabian nadal niezłomnie starał się mnie przekonać
- Wiem, jak okropne to dla ciebie będzie. I wiem, że potrzebujesz wsparcia. Więc będę obok ciebie, trzymać cię za rękę, nie zważając na to, co będziesz musiała mu powiedzieć, albo co on powie tobie. I będę też tutaj, aby trzymać cię w ramionach, jak tylko to się skończy.

    Moje oczy wypełniły łzy. To nie może się dziać teraz. Przez cały miesiąc bałam się czegoś takiego i czegoś gorszego, niż sama rozmowa - rozmowa z nim w obecności kogoś innego. Szczególnie w obecności Fabiana. A teraz mój koszmar staje się rzeczywistością i nie mogę tego powstrzymać, jeśli nie pozwoli mi wyjść. To wszystko, co będzie musiał wysłuchiwać, jeśli zostanę... co sobie o mnie pomyśli?

- Proszę - wyszeptałam tak cicho, że ledwo było słychać. Jego oczy przybrały wielkość monety, a w nich ujrzałam szok i zachwyt. Potrząsnął głową i podał mi telefon. Stałam jak wryta. Wzrok krążył między nim a telefonem. Nie chciałam, aby to usłyszał, ale musiałam odebrać i musiałam odebrać w tamtej chwili.

Usiadłam i przesunęłam palcem po zielonej słuchawce zanim zdążyłam się rozmyślić.
- Halo? - wyszeptałam
- Ah, Nino, co za przyjemność znów usłyszeć twój głos...  ale nie jestem zadowolony z tego, jak długo musiałem czekać. Prawie miesiąc, a to jest pierwsza rozmowa - jego głos zdawał się być słodki, ale słyszałam mrok ukryty za maską, który posłał ciarki wzdłuż kręgosłupa.
- Nie miałam dużo wolnego czasu - powiedziałam, kalecząc słowa - M-musiałam wydostać się z dala od pozostałych, zanim odebrałam telefon.
Zapadła na chwilę cisza
- Więc jesteś sama?
    Spojrzałam na Fabiana, który nadal trzymał mnie za rękę, tak jak obiecał. Z łatwością słyszał wszystko co wydostawało się z głośnika i przytaknął. Kłam. Mówiły mi jego oczy. Powiedz mu, że nie ma mnie tutaj
- Tak, jestem sama. Jestem w swoim pokoju.
- Więc powiedz mi skarbie... Czym jesteś? - zapytał. Ledwo powstrzymywałam się od płaczu. To była jego próba. Słowa, których nigdy bym nie wypowiedziała w kogokolwiek obecności. Ale zmieniłam się odkąd ostatnio mnie widział. Już mnie nie znał.

Samej siebie już nie poznawałam.

- Jestem twoją dz-dziwką - Fabian cały zesztywniał; odwróciłam od niego wzrok - Byłam niewdzięcznym dzieckiem, a ty zmieniłeś mnie w coś użytecznego. Jestem twoją dziwką i nigdy nie będę wystarczająco dobra, by być czymkolwiek innym.

Prawie mogłam poczuć jego uśmiech
- Dobrze - powiedział, nie ukrywając mroku w głosie, skoro był przekonany, że nikt inny nas nie słucha - To ważne, abyś pamiętała czym jesteś, skarbie. A więc, byłaś dobrą dziwką?
- T-tak, mam same dobre oceny i nikomu o niczym nie powiedziałam. Wszyscy myślą, że jestem po prostu dziwna.
W jego głosie pojawiła się złość
- Źle. Nie byłaś dobrą. Nie obchodzi mnie twój powód; nie odebrałaś za pierwszym razem i czekałaś aż znów zadzwonię, prawda?
- Przepraszam - wydusiłam przez ściśnięte gardło. Nie było powodu, aby podważać jego sugestię, skoro oboje znaliśmy odpowiedź.
Zaśmiał się
- Wiem, że przepraszasz. I gdy znów cię zobaczę, udowodnisz mi jak bardzo jest ci przykro - westchnął - Jak ja tęsknię za twoim błaganiem. Nie mogę się doczekać, by znów to usłyszeć. Znów sprawię, że będziesz krzyczeć, prawda?
- Jak sobie życzysz - warknął Fabian. Zacisnął pięści, a moje serce przyspieszyło. Jeśli nie będzie cicho, on go usłyszy i będziemy oboje skończeni. Pokazałam mu gestem, aby był cicho i zamilkł natychmiast.
- Jak się masz?
- Miałem dużo pracy. Ostatnio prowadziłem trzy rozprawy. Jedna dotyczyła dziewczynki która była bita i molestowana przez swojego brata. Miała urocze, blond włosy, przypominała mi o tobie. Oczywiście byłem po jej stronie; dlaczego złoty, kalifornijski prawnik miałby bronić gwałciciela? Ale zabawne było słuchać jej historii. Nadal jest dla niej nadzieja. Nie jest taka niewdzięczna jak ty - znów westchnął - Jak tam twój chłoptaś? Rutter, prawda? Było widać ostatnim razem, że całkiem go lubisz, jeśli dobrze pamiętam. To dlatego ciebie biłem.

    Zacisnęłam powieki. Fabian wiedział, że byłam wtedy bita, ale nie wiedział dlaczego i miało tak już zostać. Wiem, że przekręciłby to tak mocno jak potrafi i obwiniałby się do końca życia. Kątem oka zauważyłam, jak siedział w kompletnym szoku, ale zrezygnowałam, by w pełni na niego spojrzeć. Możemy porozmawiać o tym później.
- Przestałam się z nim kolegować, po tym jak mnie pobiłeś. Łatwo sobie odpuścił.
- Tak, to dlatego się odezwałaś, krzyknęłaś, po raz pierwszy od 12 lat, by uratować jego życie - powiedział szorstko, ale w jego głosie rozbrzmiewało rozbawienie, jakby moja próba uratowania Fabiana bawiła go - To dlatego byłaś z nim na tym drzewie, zanim spadł. Wiem kiedy kłamiesz, słonko. Nawet przez telefon. Powinienem zacząć czytać całą listę rzeczy, za które powinien cię ukarać? Mógłbym zamknąć cię w szafie na tydzień za tylko jedno kłamstwo.

Przez mój umysł przeleciała fala przekleństw.
- Ja..
Nie dał mi dokończyć.
- Powiedz mi, skoro kłamiesz... jaka jest prawda? I nawet nie próbuj znów kłamać. Masz być szczera.
- On.. - przełknęłam głośno ślinę, spoglądając na Fabiana. On miał wzrok wbity w podłogę, nie doradzając nic; nie chcąc, aby to on decydował, o tym, co mam powiedzieć.
- Jest moim przyjacielem. Spędzamy razem czas i nawzajem pomagamy sobie z zadaniami domowymi, ale jeszcze się do niego nie odezwałam.
Byłoby to prawdą 10 minut temu
Cisza po drugiej stronie posłała ciarki wzdłuż mojego ciała.
- Powiedz mi Nino - odezwał się cicho - Jest on teraz z tobą?
- C-co? Oczywiście, że nie - pośpieszyłam z odpowiedzią. Mój głos załamał się. Nigdy nie rozmawiałam tak długo, bez przerwy i szybko zasychało mi w gardle. Tak czy inaczej, mój głos zbyt mocno się trząsł, aby był wiarygodny.
- Co przed chwilą mówiłem o kłamstwach? - jego głos był śmiertelnie spokojny
Zamknęłam oczy, unikając patrzenie na Fabiana. To koniec początku.
- Jest tutaj - wyszeptłam - Siedzi obok mnie cały czas. Naprawdę chciałam wyjść z pokoju gdy zadzwoniłeś, ale on mi nie pozwolił i to nie jest jego wina...
- Podaj mu telefon

Spodziewałam się wiele, ale tego akurat nie. Spojrzałam na Fabiana
- S-słucham? - Fabian przytaknął powoli, wyciągając rękę, by wziąć telefon. Odsunęłam się od niego
- Dlaczego chcesz z nim rozmawiać? On nie ma z tym nic wspólnego..
- PODAJ MU TELEFON - krzyknął do słuchawki tak głośno, że podskoczyłam. Fabian wyciągnął rękę dalej i tym razem podałam mu telefon. Dotknęłam jego dłoń na chwilę, zanim zmusiłam się, by go puścić. Co ja zrobiłam?

Powoli i bardzo przezornie, przyłożył telefon do ucha
- Halo?
- Pan Rutter - warknął. Też go słyszałam - Więc jesteś świadomy sytuacji między mną a moją córką..?
Fabian zacisnął pięści
- Masz na myśli sytuację, w której sponiewierasz i molestujesz niewinną dziewczynę, odkąd skończyła 4 lata? - zarzucił - Tak, jestem bardzo świadomy. I z tego co mi wiadomo, nie jest twoją córką i nigdy nie będzie.
- Jestem jej ojczymem. Szczegóły prawne nie są dla mnie istotne.
- Tak, szczególnie gdy złamałeś prawo tysiące razy. Jak możesz znieść samego siebie?
- Nie pytałem o ciebie, aby wykłócać się o moje przeszłe czyny... tylko aby podyskutować o twoich przyszłych. Przestaniesz odzywać się do mojej córki i zapomnisz o niej. Nie powinna ciebie obchodzić.
- Jak diabli! - zadrwił.
    Jego całe ciało, wyraz twarzy, głos - wszystko zaczęło przechodzić na mroczną stronę ktorej u niego jeszcze nie widziałam, ale dla dobrego powodu. Gdybym poznała takiego Fabiana na początku, przestraszyłabym się i trzymała z daleka, ale teraz znałam jego dobrą, niewinną stronę i wiedziałam, że tylko mój oczym oddziałuje na niego tak negatywnie. Nie bałam się
- Jest moją przyjaciółką, to ja pomagam jej pokonać każdy problem który ty stworzyłeś tak bezdusznie!
- Radziła sobie dobrze zanim się pojawiłeś.
- Jak możesz powiedzieć, że dziewczyna cała pokryta bliznami i bojącą się wszystkiego, radziła sobie dobrze? Jesteś szaleńcem! Co pomyślałaby o tobie mama Niny, gdyby nadal żyła? - powietrze utknęło mi w gardle. Moja matka była nietykalnym tematem między nami a co dopiero z kimś innym. Fabian przekroczył linię do której nawet nie powinien był się zbliżać. Na moment zastała cisza.

Wtedy wybuchnął

- Gdyby nadal żyła? Byłoby tak, gdyby nie ta szmata obok której siedzisz! To przez nią moja żona nie żyje! Kochałem ją całym sercem, a Nina mi ją odebrała. Zasługuje na śmierć. Powinna być WDZIĘCZNA, że pozwoliłem jej płucom czerpać powietrze ponieważ z łatwością mogłem zabić ją lata temu! A w odpowiedzi na twoje pytanie; moja żona jest dumna z wszystkiego co zrobiłem. Pogratulowała mi za to, zachęcała mnie do tego! NIC nie wiesz! - wrzasnął, w jego głosie znajdowała się nie tylko złość. Było tam coś obcego i zajęło mi to kilka chwil, aby rozpoznać.

Ból.

Nawet Fabian zamilkł, wymieniając się ze mną zdezorientowanym spojrzeniem.
- Przepraszam... jest? Myślałem, że jest martwa? - jego wzrok mówił mi, że to było pytanie do nas obojga. Spuściłam głowę i poczułam jak ból napełnia mnie równie mocno jak mojego ojczyma.

    Była zima i w każdym kominku żarzył się ogień, tylko nie w moim. To było krótko przed tym, jak zaczął przychodzić do mnie nocami by szeptać na ucho przekleństwa i robić niewyobrażalne rzeczy. Nadal byłam tylko trochę niższa niż lada w kuchni i gdy się chowałam, wystawały tylko moje oczy. To było coś, co często robiłam jako dziecko. Byłam przekonana, że pewnego dnia, gdy będę się ukrywać wystarczająco długo, zapomni o mnie.

    Dopiero rok lub dwa lata później zdałam sobie sprawę, że nawet gdy udaje mu się zatopić wspomnienia w butelce whiskey, nigdy nie zająka się, zastanawiając się jak mam na imię co zdarzało się z imionami innych, gdy był pijany, więc jak miałby zapomnieć o moim istnieniu, gdy był trzeźwy? Lecz tym razem, ukrywałam się z innego powodu.

Rozmawiał z kimś, a nie uprzedził mnie, że będzie miał gościa.

    Zawsze uprzedzał mnie, gdy ktoś miał przyjść. Czy to był ktoś z pracy czy przyjaciele. Musiałam zawsze iść do swojego pokoju i schować się w szafie dopóki sam po mnie nie przyszedł. Bardzo rzadko byłam proszona, aby przyjść i przygotować dla gości jedzenie. Zazwyczaj było to, gdy przychodził mężczyzna, który zbyt mocno chwytał mnie za policzki, gdy podawałam posiłek lub mówił, abym usiadła mu na kolanach, gdy jedli.

Ale teraz bełkotał coś do osoby, która nie odpowiadała i nie wiedziałam co robić. 

    Wystawiłam głowę zza rogu, który prowadził do salonu. Gdy się zbliżałam, jego słowa stawały się głośniejsze i bardziej zrozumiałe
- Nadal bardzo za tobą tęsknię, skarbie. Nina tak bardzo cię przypomina - powiedział. Jego wzrok był skupiony na czymś, czego ja nie widziałam. Zamilkł. Skinął, jakby słuchał. Ja również nasłuchiwałam

Cisza.

- Tak, tak, wiem. Ona nie równa się z tobą. Ty jesteś urocza, wspaniała i opiekuńcza. Ona jest niewdzięczna i okropna - kolejna pauza - Oczywiście, że karzę ją kochanie, każdego dnia tak jak sobie z pewnością życzysz. 
    Zamknął oczy i przechylił głowę, jakby przypierał się do czyjegoś dotyku. Zdawał się być... otwarty. Szczery. Delikatny. Trzy rzeczy, których w nim nie widziałam odkąd skończyłam 4 lata
- Kocham cię - wyszeptał i przysięgam, że widziałam łzę spływającą po jego policzku - Pewnego dnia, gdy ostatecznie ukaram twoją córkę, dołączę do ciebie. 

    Zrobiłam jeszcze jeden krok na przód, ale drewniane panele zaskrzypiały. Obrócił głowe w moim kierunku, niszcząc tak spokoją chwilę. W jego spojrzeniu znów zagościł mrok, zastępując wcześniejszą czułość
- Jak dużo słyszałaś?! - wrzasnął - Masz być w swoim pokoju, gdy są tu inni. Nie wyraziłem się jasno?

Wyciągnęłam notes a on wstał, potykając się lekko o własne nogi.
Ale nikogo tutaj nie ma. To brzmiało, jakbyś rozmawiał z mamusią. Byłam zdezorientowana, przepraszam
- To dlatego, że z nią rozmawiałem! Ona tutaj jest! - Jedna z kilku butelek alkoholu, które przyniosłam mu wcześniej, przeleciała tuż obok mnie. Zamiast podejść do mnie, zaczął przestępować z nogi na nogę, czochrając swoje włosy jak wariat. Wyglądał na mocniej wytrąconego z równowago niż kiedykolwiek wcześniej. 
- Ona tutaj jest. Ona tutaj jest, rozmawiałem z nią. Ona nie żyje, ale znalazła drogę, by do mnie wrócić. Kocha mnie. JEST TUTAJ! - krzyknął.

Nastała cisza. Znów przechylił głowę, znów jego spojrzenie się zmieniło, jakby patrzył na coś, na kogoś.
- Tak, oczywiście, zrobię to skarbie. Dla ciebie wszystko - Wziął do ręki drugą butelkę.- To jest za przeszkodzenie mi - została rzucona z taką precyzją, że poczułam ciarki, ale było za późno. Zdążyłam tylko obrócić głowę i zasłonić oczy.
    Butelka rozbiła się o bok mojej głowy; spadające szkło okaleczyło także moje ramiona. Ból był niesamowity, poczułam dziwne pulsowanie w głowie. Do oczu napłynęły łzy.

Mimo to, nie wydałam z siebie żadnego dźwięku.

    Kolejna butelka rozbiła się o stół od razu gdy ją chwycił. Dotknęłam miejsce w które oberwałam; mocno krwawiłam. Przycisnęłam plecy do ściany. Usłyszałam kroki. Chwycił mnie za włosy i podniósł. Ledwo powstrzymywałam się od krzyku przestań, przestań, przestań ale tego nie zrobił i czekał aż otworzę oczy i...
- To jest od niej

Wymusiłam w sobie utratę przytomności zanim znów zostałam uderzona butelką.

    Dotknęłam palcami blizny po boku mojej głowy, schowaną pod włosami i spojrzałam na Fabiana. Już wiedział, że nie ma na to prostego wytłumaczenia
- Ktoś idzie. Pozwól mi się upewnić, że nikt nie wejdzie do pokoju. Wrócę za minutę - Nie czekał na odpowiedź tylko wyciszył mikrofon
- Dobrze Nino, mów.
- Stał się taki bezlitosny po śmierci mojej mamy. Nie wiem, czy to go tak złamało, czy wcześniej tylko skrywał swoje prawdziwe oblicze, ale jej śmierć była jego punktem wytrzymałości. Za każdym razem, gdy upił się bardziej niż zwykle, zaczynał rozmawiać z nią, jakby była w pokoju i tak dalej. Gdy był w takim stanie wiedział, że ona nie żyje, ale wierzył, że jakoś do niego wróciła. Po jakimś czasie, przekonał samego siebie, że to prawda, nawet gdy był trzeźwy. On nie ma żadnych zaburzeń czy coś w tym stylu, on po prostu... Ubolewa. Nawet po tylu latach. To przeze mnie ona nie żyje i to było podstawą większości jego czynów.

Utworzył usta a potem je zamknął, nie wiedząc jak odpowiedzieć.
- Porozmawiamy o tym trochę później - wymamrotał i ponownie włączył mikrofon - W porządku, już nikogo nie ma. Zapomnij o moim pytaniu, to nie jest istotne.
- Masz rację, nie jest. Liczy się tylko to, że po zakończeniu roku szkolnego, wypisuję Ninę z Akademii i zabieram ze sobą do Ameryki czy wam to się podoba, czy nie. Jestem jej legalnym opiekunem i nic nie zrobisz, aby mnie powstrzymać. Możesz już zerwać z nią kontakt. Dla własnego dobra.

Zaparłam dech w piersiach, a Fabian wstał, nie będąc w stanie kontrolować emocji
- A co jeśli zadzwonię na policję, hmm? Mogę się rozłączyć z tobą w tej chwili i zadzwonić. Za kilka godzin siedziałbyś za kratkami.
- Oh, jesteś pewien? - zaśmiał się, nieporuszony taką groźbą.
- Siedzę w tym biznesie ponad 20 lat, panie Rutter. Mam znajomych wszędzie; poczynając od ubogich dzielnic Nowego Yorku poprzez ważne siedziby w USA oraz w UK. Mam kilku zaprzyjaźnionych prawników, którzy potrafiliby wytłumaczyć blizny na plecach od bicia paskiem czy przypalenia papierosem na udach bez zająkania. Skoro nie masz zamiaru przestać mnie straszyć, zabiorę ją ze sobą, gdy przyjadę w odwiedziny w czasie świąt, a nie w maju. I nie tylko ona będzie cała w bliznach na koniec mojej wizyty.

Nasza cisza odpowiedziała za nas. Zaśmiał się.
- A może po prostu za mocno za nią tęsknię, by jeszcze dłużej być z dala od niej? Twoje groźby są nieistotne. Nino, panie Rutter, życzę miłego dnia. Cieszcie się swoim towarzystwem dopóki możecie. Święta i tak są już za 2 tygodnie.

Rozłączył się.


***
Więc.... tak to jakoś wyszło...
Może i rozdział jest napięty, ale z perspektywy czasu stwierdzam, że nudny. Tylko ta rozmowa i nic więcej. Na szczęście, teraz rozdziały będą raczej coraz ciekawsze.
A wy co sądzicie? Sposób, w jaki Nina jest traktowana przez tego skurczybyka? Reakcja Fabiana? Czy rzeczywiście zabierze ją w święta? Fabian coś zrobi? No i oczywiście - Nina odezwała się także do Fabiana; jaka będzie jego (opóźniona) reakcja?


Niemal 26 600 wyświetleń, dziękuję!

Osoby, które nie czytały postu dodanego w zeszłym tygodniu z okazji rocznicy - zapraszam <klik> - pojawiła się tam całkiem ważna informacja dotycząca rozdziałów 44+ (czyli dopiero od sierpnia XD)i... nowego wątku, który wtedy będzie miał swój początek.

Przyznać się - kto miał cały tydzień wolny poprzez matury i teraz za nic w świecie nie chce wracać do szkoły? Bo ja z pewnością. A może jest ktoś, kto pisał matury? Jak poszło? Trzymam kciuki na ustnych!
A u Was też jest tak piękna pogoda jak u mnie? Oby już tak zostało, ugh.
A przy okazji, mam bardzo dobrą wiadomość - obliczyłam, że ogólnie zostały 32 dni (+/-) szkolne do wakacji! Jak to pięknie brzmi, jejku.

Okej, kończę i lecę zrobić sobie coś do jedzenia. Dzisiaj może też uda mi się skończyć 45 rozdział.

Następny rozdział: 21/05/16

Ily, 
Klaudia x

niedziela, 1 maja 2016

Rok!

   Jutro miną 2 lata od publikacji tego coveru *ociera łzę*
Kochany aniołek, ale złamał mi serce tymi wstawkami w teledysku. Też chcę kiedyś go przytulić.



    A więc jak wiecie, dzisiaj bez rozdziału, lecz z bardzo poważnym powodem. Mija dokładnie rok odkąd opublikowałam prolog! Co prawda, samo tłumaczenie zaczęłam prawie pół roku wcześniej, ale co tam.
    To tłumaczenie stało się dla mnie odskocznią od własnych problemów, a gdyby nie Wy, nie tłumaczyłabym, co łączy się z faktem, że nie wiem co miałabym ze sobą zrobić. Zawdzięczam Wam więcej niż sądzicie. Dziękuję, że jesteście, czytacie. Jak mogliście już zauważyć, wiele to dla mnie znaczy i nie ważne, czy jesteście ze mną rok, czy od wczoraj.
    Szkoda, że tutaj na Bloggerze, zrobił się mały zastój, ale wiem, że część osób przeniosła się na Wattpada, część nie komentuje i została tylko garstka komentujących ale dziękuję Wam wszystkim, bez wyjątku.

    A teraz ciekawsza część.
Dla przypomnienia, poprzedni rozdział skończył się bardzo polsatowo czy tam eskowo - kto jak woli - i obiecałam spoiler, więc oto i on!

Powoli i bardzo przezornie, przyłożył telefon do ucha
- Halo?
- Pan Rutter - warknął. Też go słyszałam - Więc jesteś świadomy sytuacji między mną a moją córką..?
    Fabian zacisnął pięści
- Masz na myśli, sytuację w której sponiewierasz i molestujesz niewinną dziewczynę, odkąd skończyła 4 lata? - zarzucił - Tak, jestem bardzo świadomy. I z tego co mi wiadomo, nie jest twoją córką i nigdy nie będzie.
- Jestem jej ojczymem. Szczegóły prawne nie są dla mnie istotne.
- Tak, szczególnie gdy złamałeś prawo tysiące razy. Jak możesz znieść samego siebie?
- Nie pytałem o ciebie, aby wykłócać się o moje przeszłe czyny... tylko aby podyskutować o twoich przyszłych. Przestaniesz odzywać się do mojej córki i zapomnisz o niej. Nie powinna ciebie obchodzić.
- Jak diabli! - zadrwił.
    Jego całe ciało, wyraz twarzy, głos - wszystko zaczęło przechodzić na mroczną stronę której u niego jeszcze nie widziałam, ale dla dobrego powodu. Gdybym poznała takiego Fabiana na początku, przestraszyłabym się i trzymała z daleka, ale teraz znałam jego dobrą, niewinną stronę i wiedziałam, że tylko mój ojczym oddziałuje na niego tak negatywnie. Nie bałam się

Więc... yup. Długi i odpowiadający zapewne na kilka Waszych pytań.

Mam jeszcze drobne ogłoszenia/informacje:
1) Tak, zmieniłam szablon. Nie jest on tematyczny, nie jest szczytem moich marzeń, ale poprzedni był nieco ponury, a znając moje szczęście, gdybym zamówiła jakiś, po raz kolejny zostałoby przyjęte inne zamówienie, więc... ten zostanie pewnie na jakiś czas.

2) Nie pamiętam, czy kiedyś o tym wspomniałam, a należy Was przygotować. W rozdziałach 44+ pojawi się wątek osób homoseksualnych (przedstawionych w dobrym świetle). Wierzę w tolerancję naszego pokolenia, ale jeśli ktoś miałby z tym problem, może omijać dane części rozdziału; gdy przyjdzie czas, będziecie wiedzieć z czyjej perspektywy pisane. Nie mogę i nie chcę usuwać tego wątku, ponieważ chcąc czy nie chcąc, ma pewien wpływ na główny wątek.

3) Mimo, że przekroczyliśmy już półmetek, zostało nam jeszcze razem tutaj 11 miesięcy i nadal bardzo chciałabym dotrzeć do większej ilości osób z tą wspaniałą historią, bo jest tego warta. To głównie dlatego zaczęłam tłumaczyć - aby poruszyć serca innych, tak jak sama autorka poruszyła moje. Byłabym wdzięczna za każde polecenie czy zachęcenie innych do czytania.

To chyba na tyle. Życzę wszystkim wspaniałej, pogodnej majówki i zdrowia (obecnie leżę w łóżku z alergią i/lub z lekkim zapaleniem zatok; nie polecam). Dziękuję za każdą obserwację, wyświetlenie, komentarz. To znaczy dla mnie bardzo dużo. Nadal bardzo chciałabym, aby wszyscy zaczęli komentować, bo wciąż nie do końca wiem ile osób czyta, lecz mówi się trudno.

Wracam do tłumaczenia dodatku, czyli usuniętego rozdziału 43, który tak jak autorka, opublikuję i podsycę Wasze umysły... śmiercią. Ale kogo? *histeryczny śmiech*

Jeszcze raz - dziękuję za ten rok. Kocham Was. Do przyszłej soboty!
~Klaudia x