niedziela, 18 lutego 2018

Rozdzial 57

Nina’s POV

Byłam uwięziona w jakiejś szklanej skrzyni.

To było niczym z bajki, jak Królewna Śnieżka – gdy wyciągnęłam rękę stronę jasnego nieba nade mną, moje dłonie napotkały, gładką, chłodną powierzchnię. Było ciaśniej niż w bagażniku.

    Gdy rozejrzałam się, dostrzegłam, że nie jestem sama. Był Fabian i jego rodzice, tak jak i wszyscy z Anubisa. Uśmiechnęłam się na ich widok i ogarnęła mnie ogromna ulga. Nie widziałam ich od tygodnia i myślałam, że już nigdy ich nie zobaczę.
– Fabian! Amber! – zapukałam w szkło, chcąc zwrócić na siebie ich uwagę.
Fabian zaczął płakać. Patrzył na mnie… nie, zdawało mi się, że widzi przeze mnie. Upadł na kolana i Amber chciała pomóc mu wstać, ale również płakała. Pozostali wyglądali na zbyt zagubionych we własnych myślach, by zareagować.
– Proszę, Fabian! Nic mi nie jest, jestem tutaj!

– Zebraliśmy się tutaj, by pożegnać Ninę Martin – usłyszałam głos mężczyzny. Obróciłam głowę i ujrzałam księdza – Ukochaną przyjaciółkę… i dziewczynę.
    Mówił dalej, lecz ja nie byłam w stanie skupić na tym uwagi. Pojawił się Eddie i tylko stalowy uścisk jego ojca na ramieniu powstrzymywał go od pobiegnięcia w moich kierunku. Przez płacz nie mógł złapać oddechu.

Siedmioletnie dziecko nie powinno płakać tak rozpaczliwie.

– Nino – wyszeptał Fabian, kładąc dłoń na skrzyni. Swoją dłoń ułożyłam w tym samym miejscu, ale nie byłam w stanie poczuć jego dotyku. W moich oczach zebrały się łzy – Dlaczego? Dlaczego nas opuściłaś?
– Nie opuściłam was! JESTEM TUTAJ! – krzyknęłam. Ktoś przyniósł łopatę, a ja uderzyłam pięścią w skrzynię, ale Fabian patrzył w moim kierunku z pustką w oczach – Fabian, proszę! Zobacz, jestem tutaj!
Łopata została podana Mickowi i jako pierwszy sypnął ziemią.

Zdałam sobie sprawę, że nie jestem w żadnej skrzynce.

Tylko w trumnie.

Kolejne osoby zaczęły sypać ziemią na trumnę, a ja straciłam kontrolę nad swoim oddechem
– WYPUŚCCIE MNIE. JA ŻYJĘ, PROSZĘ!
    Eddie niemal nie był w stanie udźwignąć łopaty, ale drżącym zamachem sypnął kolejną porcją ziemi. Podał łopatę następnej osobie. Był to Fabian.
Łzy spływały po jego twarzy bez ustanku. Jego ręce tak się trzęsły, że nie był w stanie utrzymać trzonka, więc podał łopatę kolejnej osobie. Następna osoba spojrzała na mnie. Na mnie, w moje oczy, a nie na moje rzekomo martwię ciało.

Mój ojczym.

– Wypuść mnie! Wypuść mnie, ty draniu! – wrzasnęłam, bo jakimś sposobem wiedziałam, że to wszystko jego wina. Uśmiechał się – usłyszał mnie – ale tylko przyłożył swój palec wskazujący do ust, nakazując ciszę. Objął Fabiana, ale on, zamiast się odsunąć, zrelaksował się na jego dotyk i zaczął płakać jeszcze mocniej. Gdy zamknął oczy, sztuczne zmartwienie na twarzy ojczyma zostało zastąpione mrocznym uśmiechem.
– Nie pamiętasz, Nino? Zawsze wygrywam.

Obudziłam się, próbując zaczerpnąć powietrza i zatrzymać łkanie.

    Dostałam napadu kaszlu. Mój organizm próbował wyrzucić coś z moich płuc i zadziałało – z ust prysnęła krew i poplamiła pościel, co nie było niespodzianką. Mimo że nie miałam żadnego medycznego zatwierdzenia, byłam przekonana, że przebił mi płuco dzień wcześniej lub przynajmniej złamał żebro. Tak czy inaczej, bolało jak cholera.

Minęło co najmniej 5 dni odkąd tutaj przybyłam. Nie byłam jednak pewna – nie miałam dostępu do zegara, kalendarza i nawet okna miałam zacienione od zewnątrz. "To zrujnuje niespodziankę", powiedział. "W taki sposób nie będziesz wiedzieć, którego dnia będziesz zabita. Czy to niezabawne?" Zaśmiał się i odszedł, tylko po to, by wrócić 10 minut później i mnie zgwałcić. Ponownie.

Pory, w jakich spał były zmienne, więc nie mogłam się tym wesprzeć, by określić czas. Stawiałam na 8, może 9 dni. Z tego, co mi przekazał, w UK wciąż panował sztorm śnieżny. Fabian przestał przysyłać wiadomości około 2 dni temu.

Nie, żebym w ogóle miała dostęp do telefonu.

Co jakiś czas przychodził, odczytywał wiadomości i pytał, jakbym na nie odpowiedziała. Nawet nie probowałam używać jakiegoś kodu. Wiedziałam, że czeka mnie śmierć, po co martwić przyjaciół, skoro i tak nie będą w stanie mnie uratować.

Fabian pyta się, czy grałaś w Rocksmith z Eddiem. 
Amber pyta się o opinię na temat sukienki, ale nie mogę pokazać zdjęcia, więc odpisałem, że jest prześliczna. 
Fabian napisał, że połączenia są niestabilne ze względu na śnieg. 

Pisze, że jest bezpieczny i tęskni. Prawdopodobnie straci zasięg na jakiś czas.

To była ostatnią rzeczą, jaką napisał albo przynajmniej, którą przeczytał mi ojczym.
Od czasu przybycia tutaj, nie jadłam.

Patrząc w lustro, znów widziałam dziewczynę, którą byłam przed wyjazdem do UK – nie, było gorzej. Straciłam wszystko, co przybrałam na wadzę w ostatnich miesiącach. Mój brzuch znów był wklęsły. Włosy były przetłuszczone i splamione krwią. Moja twarz była kolarzem czerwonych i niebieskich śladów.

Przesunęłam drżącym palcem po ranie na policzku. Zaczął biczować mnie paskiem – nowym, nie będąc świadomym, że stary wciąż jest w mojej torbie. Uderzał mnie nie tylko w plecy.

Już nie musiał się martwić o to, że zostanie przyłapany. Za kilka dni i tak będę martwa.

Cała reszta mojego ciała była jednym, wielkim deja vu. Ślady paznokci znów były świeże. Tuż pod nimi widniały sińce. Miałam więcej przypaleń od papierosa i wiele rozdartych ran na nogach. Jedno z moich żeber najprawdopodobniej było złamane, ale moje całe ciało piekło od bólu i zidentyfikowanie większości urazów było trudne.

Malinki. Malinki pokrywały moją bladą szyję aż po obojczyk.

To był widok, który przeplatał się w moich koszmarach przez lata. Moje odbicie jasno dawało znać, że nie ma już odwrotu. Codzienne zadawanie takich ran wkrótce mnie zabije i wiedziałam, że taki właśnie jest jego zamiar. Odebranie nadziei, mojego szczęścia, i w końcu życia. Patrzenie na własną twarz było torturą.

Była to twarz, na którą nawet Fabian nie byłby w stanie patrzeć.

I Boże, ta myśl powracała do mnie za każdym razem, gdy widziałam swoje odbicie. Z całych sił starałam się o nim nie myśleć, ale doszłam do wniosku, że jest to niemożliwe. Każde uderzenie, każdy pocałunek, każdy komentarz był całkowitą przeciwnością gestów i słów Fabiana. To pokazywało jeszcze bardziej, jak go potrzebuję. Ale ta twarz, tak różniąca się od tej, którą znał Fabian, sprawiała, że w moich oczach lśniły łzy.

Zasłoniłam lustro kawałkiem materiału i odwróciłam się.

Już nigdy nie spojrzałam w lustro.

X
Fabian’s POV

Nieistotne, że brzmiałem jak zakochany szczeniak.
Tęskniłem za Niną bardziej, niż przepuszczałem.

    Minął ponad tydzień, odkąd ostatnio słyszałem jej głos; było to, gdy zadzwoniła pierwszego dnia przerwy. Zanim zeszła ze mnie panika, że coś jej się stało, minęło kilka godzin, jeszcze długo po tym, jak zadzwoniła i przeprosiła. Teraz po prostu za nią tęskniłem.

Jutro. Jutro. Po 4 dniach ostrej zamieci śnieg ma nareszcie ustąpić i wracam do akademika.

Jutro.

    To nie jest pierwsza zamieć, którą doświadczyłem. Niektóre trwały jeszcze dłużej. Gdy byłem młodszy, zabawa w śniegu z rodzicami przez 1,5 tygodnia nie brzmiała źle. Tym razem było inaczej. Kocham swoich rodziców na zabój, ale powstała między nami przepaść, taka typowa w tym wieku. Zacząłem powoli żyć własnym życiem, odkrywając własne ścieżki. Moja zależność od rodziców zmniejszała się z każdym miesiącem.

    Wiele rozmów podczas kolacji kręciło się wokół mojego życia, przyszłości. Wzmianka o Ninie była nieunikniona. Mama oczywiście jest bardzo entuzjastyczna w stosunku do niej. Sądzi, że jest bardzo bystrą dziewczyną i nie może się doczekać, by przyjąć ją do rodziny. Tata ma co do niej więcej wątpliwości, ale to zrozumiałe, bo nie zrobiła na nim najlepszego pierwszego wrażenia. Był to dzień, w którym odwiedził ją ojczym, przez co była rozproszona, nie wspominając już o tym, że wtedy nawet nie mówiła i wciąż bała się dotyku. Wiem, że ojciec, w przeciwieństwie do mamy, ma pewne podejrzenia.

Mimo wszystko, nieco zmienił swoje nastawienie po spotkaniu się z nią w zeszłym tygodniu. Zaimponowała mu, przez co byłem bardzo zadowolony.

– Gotowy na powrót do szkoły? – odezwał się tata, stojąc w drzwiach. Nie byłem pewien, jak długo tam stał.
– Gdybyś zadał mi to pytanie rok temu, natychmiast odpowiedziałbym, że nie, ale teraz… to jedyne czego chcę – odpowiedziałem, wyglądając przez okno. Zaśmiał się pod nosem – Czegoś potrzebujesz ode mnie?

Usłyszałem, jak wchodzi do pokoju i zamyka za sobą drzwi, co w końcu oderwało moją uwagę od okna. Zamknięte drzwi oznaczały poważną rozmowę.

– W zasadzie to tak. Chciałbym porozmawiać od Ninie.
– Myślałem, że masz już dość tego tematu, biorąc pod uwagę ile o niej już rozmawialiśmy – zażartowałem, ale ojciec nie uśmiechnął się. Mój uśmiech również zaczął zanikać i został zastąpiony wyrazem niepewności na twarzy – Jaki to rodzaj dyskusji ma być?
    Spojrzał na obramowane zdjęcie z Niną, które dostałem od Joy na święta. Była owinięta w koc i spała na kanapie, oparta o moje ramię.
– Mogłeś się raczej spodziewać, że dojdzie do tej rozmowy – nareszcie odpowiedział – Powinienem był porozmawiać z tobą o tym dawno temu. Mimo że widocznie wiele się zmieniło, wciąż pamiętam, jaka Nina była na samym początku.
– Nie wiem, o czym mówisz – skłamałem.
– Tak, doskonale wiesz, o czym mówię. Podczas pierwszego spotkania była wychudzona. Nikogo nie dotknęła, nie powiedziała ani jednego słowa, ale skoro teraz mówi, musiała być niemową z wyboru. A teraz również i dotyka innych. To oznacza, że wcześniej musiała męczyć ją psychiczna i emocjonalna trauma – przerwał na chwilę, by z ostrożnością dobrać swoje kolejne słowa – Czy masz świadomość, jak wyglądała jej przeszłość?
    Zacisnąłem szczękę. Nie chciałem stracić zaufania Niny.
– Co, jeśli przyznam się do czegokolwiek? Czy zgłosisz to komuś?
– O takiej opcji również chciałbym porozmawiać, ale nie, nie chcę odebrać kontroli nad jej własnymi decyzjami. Po prostu chcę wiedzieć.
– Tak. Była maltretowana. To nie dzieje się w UK. Nie jest obecnie w niebezpieczeństwie i wciąż pracujemy nad sytuacją. Troszczę się o nią bardziej, niż chyba potrafisz zrozumieć. Nie traktuje tego lekko; podjąłem kroki, by zapewnić, że nie będzie to kontynuowane. Na szczęście, Nina jest po mojej stronie. Przez długi czas nie była, ale wraz z Amber byłem w stanie ją przekonać.
– To dobrze – położył dłoń na moim ramieniu – Jestem z ciebie dumny, synu. Znalazłeś sobie osobę, z którą bez wątpliwości jesteś szczęśliwy i do tego zmieniasz życie tej dziewczyny. Ufam twoim działaniom i pozostawię sprawę w twoich rękach, ale jeśli będziesz czegoś ode mnie potrzebował, to nie bój się poprosić – nastało kilka sekund ciszy – Potrzebujesz czegoś?

Przez moment miałem wielką ochotę, by wygadać się z wszystkiego i płakać aż zabraknie łez. Nie często nachodziło mnie to uczucie, ale mój tata zawsze potrafił burzyć wszystkie mury wokół mnie.

    Wiedziałem, że Nina mnie potrzebuje. To, co jest między nami, jest czymś szczególnym i zmieniła moje życie na lepsze, ale… mamy dopiero 16 lat. Nawet nie jestem jeszcze pełnoletni, a już musiałem posługiwać się szantażem i zmagać się z bólem maltretowanej dziewczyny, która bała się wszystkiego. Budziłem się każdej nocy, słysząc szelest pościeli i jej łkanie, myśląc przez sekundę, że odczuwa ból albo umiera. Nawet teraz, gdy minęły miesiące, musiałem czasami traktować ją jak jajko. Wszystko jest znacznie lepiej i jestem za to niezmiernie wdzięczny, ale…

Czy to złe z mojej strony, że chciałbym od tego odpocząć?
Czy sprawia to, że jestem złą osobą?
Czy przyznanie tego na głos, polepszyło, czy pogorszyłoby sytuację?

Nie. Nie czas na to. Potrząsnąłem głową i spojrzałem na tatę.
– Nie, niczego nie potrzebuję, ale dziękuję.

Wyszedł.
A ja zostałem sam ze swoimi myślami.

X

Nina’s POV

Usłyszałam w oddali kuchenny minutnik, ale każdy mięsień mojego ciała pragnął odmówić posłuszeństwa.
– Nino! Wyjmij jedzenie, zanim pożałujesz swojego ociągania się! – wrzasnął z innego pokoju.

Moje stare nawyki wracały równie szybko, jak traciłam swoje siły.

Rób, tak jak ci każe. Bądź dobrą dziewczynką. Zostało ci tylko kilka dni i cały ból dojdzie końca.
Weszłam do jadalni, w której on już siedział, i pośpieszyłam do kuchni. Uśmiechnął się na mój widok, w ten sam nieprzyjemny sposób.
– Dostałem wiadomość od Fabiana.
    Dobrze, że nie powiedział tego, podczas gdy wyciągałam jedzenie z piekarnika, bo upuściłabym je z czystej ulgi. Mimo że w swojej ostatniej wiadomości Fabian ostrzegał, że może stracić połączenie, to i tak się martwiłam.
– Oh? – otworzyłam drzwiczki piekarnika – Co takiego napisał?
– Mówi, że odzyskał zasięg, ale cała okolica wciąż zmaga się ze skutkami zamieci. Prawdopodobnie minie tydzień, zanim droga dojazdowa do jego domu zostanie odblokowana. Kontaktował się z pozostałymi i są w podobnej sytuacji. Innymi słowy, mam dodatkowe dni do czasu, gdy połamię każdą kość w twoim ciele.

Z wyjęciem naczynia z piekarnika powinnam była zaczekać, aż skończy mówić.
Szkło i jedzenie runęło na kuchenną podłogę.

Krzyknęłam, gdy poczułam szkło wbijające się w nogę i gorące jedzenie na swojej skórze. Usłyszałem, jak ojczym wstaje ze swojego miejsca i nie było niespodzianką, gdy pociągnął mnie za włosy do tyłu. Moje oczy wypełniły się łzami, ale on wciąż mnie ciągnął za włosy po podłodze przez korytarz, aż do mojego pokoju.
– Zaczniemy wkrótce – syknął – Na teraz, musisz nauczyć się prawidłowego zachowania.

Dosłownie wrzucił mnie do szafy i zatrzasnął za sobą drzwiczki.

Wyszedł.
A ja zostałam sama.


X
Fabian’s POV

Swój wzrok miałem wbity w telefon. Z pewnością jest już zdrowa albo przynajmniej czuje się lepiej. Dlaczego wciąż do mnie pisze, zamiast dzwonić?

    Trzymałem już palec nad zieloną słuchawką, ale zamiast na nią nacisnąć, przesunąłem palcem, by poszukać innego kontaktu. Gdy go znalazłem, nacisnąłem słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha, czekając w ciszy na odebranie.

– Halo?
Uśmiechnąłem się, słysząc głos Eddie’go – jak i przez to, że nie był on zachrypły.
– Cześć Eddie, tu Fabian. Czujesz się już lepiej?
– Co masz na myśli?
– Nina mówiła, że wszyscy macie zapalenie gardła i dlatego nie dzwoniłem wcześniej. Już wyzdrowieliście?
Jego dezorientacja była niemal namacalna nawet na odległość.
– Um… nie jestem chory. Mama i tata też nie. A Nina nie przyjechała. Nie powiedziała ci tego?
I tak oto mój świat wywrócił się do góry nogami.
– Czy… czyli nie była z wami przez ten tydzień? – powtórzyłem, próbując przypomnieć sobie wiadomości, które od niej dostałem. Eddie wciąż wygrywa ze mną w Rocksmith. Uderzyłam śnieżką przez przypadek panią Miller w twarz. Razem z Eddie’m zdołałam ulepić bałwana, zanim pogoda się pogorszyła.
– Nie. Dlaczego ci nie powiedziała?
Z trudem przełknąłem ślinę.
– Eddie, czy mógłbyś poprosić do telefonu twoich rodziców? Powiedz im, że jest to ważne.
– Pewnie. Daj mi chwilę. Mamo? – zawołał i chwilę później usłyszałem kroki – Fabian chce z tobą porozmawiać. Mówi, że to coś pilnego.
– Fabian, co się stało?
Wstałem i zacząłem krążyć po pokoju, próbując wpaść na pytanie, które nie wzbudziłoby paniki
– Dzień dobry. Zdaje mi się, że między mną a Niną doszło do nieporozumienia. Myślałem, że przez ten tydzień była z wami…
– Oh, musiała to odwołać. Zadzwoniła kilka godzin przed tym, jak mieliśmy ją odebrać z akademika i powiedziała, że grafik jej ojczyma się rozluźnił, więc mogła wrócić do domu. Poza tym, była chora i powiedziała, że ty również masz ostre zapalenie gardła, więc nie dzwoniliśmy do ciebie. Biedny Eddie, przez cały tydzień się nudzi. Czujesz się już lepiej?
– Tak – odpowiedziałem automatycznie, myśląc o alternatywnych miejscach, w których mogłaby być Nina. Tylko nie Ameryka, proszę, nie tam – Rozmawiała pani też z jej ojczymem?
Zdaje mi się, że moje pytania zaczęły być zbyt podejrzane.
– Tak. Martwiłam się o nią, więc podała telefon ojczymowi. Był bardzo uprzejmy, powiedział, że wszystkim się zajmie i podziękował za naszą propozycję dla Niny. Oddał jej telefon i Nina pożegnała się. Biedna dziewczyna, tak bolało ją gardło, że ledwo mogła mówić. A co się dzieje?

Ameryka.
Ona jest w Stanach Zjednoczonych.

– Oh, nic takiego. Po prostu przez większość czasu nie miałem z nią kontaktu, martwiłem się, ale to było głównie przez brak zasięgu. Przepraszam za ten telefon.
– Nie ma żadnego problemu – po drugiej stronie linii usłyszałem jakiegoś rodzaju alarm – To mój minutnik, muszę wyjąć jedzenie z piekarnika. Do zobaczenia za dzień lub dwa, tak?

Rozłączyłem się bez odpowiedzi.

Założyłem czapkę i włożyłem buty, równocześnie próbując napisać wiadomość. Jej ojczym prawdopodobnie monitorował SMS-y. Nie mogłem napisać czegoś, co było prawdą.
Po co te gierki? Przecież wie, że trafi za kratki, jeśli Nina wróci z chociaż jednym siniakiem.

Miałem jednak przeczucie, że miał coś pod rękawem.
Ale ja również.

Hej, nareszcie wrócił zasięg, ale śniegu nie ubyło. Zanim mój dom i droga dojazdowa zostaną odkopane, minie dobry tydzień. Pozostali mają podobny problem. Amber kazała przekazać uściski. Tęsknię.

Mark’s POV

– Mógłbym się przyzwyczaić do tego całego siedzenia z tobą w domu – mówiąc to, Haru rzucił mi jabłko. Złapałem je i potrząsnąłem głową, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu – Tęsknie za moją rodzinką, ale to, co jest teraz, jest fantastyczne. Cały tydzień z tobą? To jest lepsze od Świąt.
– Masz świadomość, że porwą cię, jeśli nie wrócisz do domu podczas przerwy wiosennej, tak? Twoja siostra może oszaleć, jeśli nie będzie miała kolejnej okazji, by spróbować umówić cię z którąś ze swoich koleżanek z drużyny – zażartowałem. Haru zaśmiał się głośno; nareszcie prawdziwy, szczery śmiech, którego nie znałem jeszcze przed rozpoczęciem ferii.

    Nigdy nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo musiał się powstrzymywać. Dopiero teraz poznaję jego prawdziwe oblicze. Wszystko, co robił, było robione z pasją. Już nie posyłał pół-uśmiechów ani nie śmiał się cicho pod nosem. Na jego twarzy często pojawia się teraz promienny uśmiech, a jego śmiech jest głośny i autentyczny. Ukrywanie swoich uczuć – jak i zmartwienia związane z moją psychiką i orientacją; to wszystko wysysało z niego życie. Odkąd te problemy nie stoją na drodze, nie może przestać się uśmiechać.

A jeśli chodzi o mnie, cóż…

Noce wciąż są ciężkie. Przeróżne koszmary, w których jestem torturowany – albo w których muszę patrzeć, jak Haru jest torturowany – w tej przeklętej wannie, spędzają mi sen z powiek. Są noce, w których budzę się z krzykiem 5 razy, zanim wzejdzie słońce i za każdym razem to Haru mnie uspokaja.

    Pierwsza noc była zdecydowanie najgorsza. Gdy obudziłem się przerażony i nieświadomy swojego otoczenia, Haru próbował wszystkiego, by mnie uspokoić. Nawiązanie rozmowy, potrząsanie mną – nic nie działało. W ostateczności pocałował mnie – by mnie zszokować, jak powiedział – prawie się udało, jednak wciąż nie byłem do końca świadomy swojego otoczenia, ani tego, co się dzieje.

Uderzyłem go na tyle mocno, że czerwony ślad utrzymał się przez kilka godzin.

Z trudnością pamiętam, co wydarzyło się później, ale z tego, co wiem, zachował całkowity spokój. Zaczął do mnie spokojnie mówić. Kilka razy powtórzył moje imię. Po tym nareszcie wyrwałem się z szoku i gdy go rozpoznałem, skuliłem się na łóżku, nie będąc w stanie z nim rozmawiać, poza kilkukrotnym powtórzeniem „przepraszam” i „proszę, wybacz mi”.

Tamtej nocy już nie zdołałem zasnąć.

    Rano wszystko sobie wyjaśniliśmy i gdy kolejnej nocy obudziłem się z wrzaskiem, wziął mnie tylko w swoje ramiona i zaczął szeptać do ucha co tylko przyszło mu na myśl. Czasami były to liczby, czasami snuł różne opowieści. Jednej nocy powtarzał w kółko „kocham cię”. W jakiś sposób to działało. Już więcej go nie zraniłem i obiecałem sobie, że jeśli takie coś znów się wydarzy, przeniosę się do innego pokoju. Nie mam zamiaru być osobą, która sprawia Haru jakikolwiek ból.

Jest dla mnie zbyt dobry.

Z moich myśli wyrwał mnie pocałunek, który natychmiast odwzajemniłem, lecz zakończył się za wcześnie.
– Dobrze się czujesz? Wyłączyłeś się na chwilę.
– Wszystko jest w jak najlepszym porządku – odpowiedziałem z łatwością; chociaż raz było to prawdą – Myślałem tylko o ostatnim tygodniu lub dwóch – opuszkiem palca musnąłem skórę pod jego okiem, mój uśmiech zmalał – Wyglądasz na zmęczonego.

To prawda. Mimo że wyglądał na szczęśliwszego, pod jego oczami nieustannie widniały sińce.

– Ty również.
Potrząsnąłem głową.
– Nie daję ci spać przez te koszmary. Źle się z tym czuję.
– Mark, czy ty myślisz, że jako jedyny masz złe sny? – zaskoczył mnie swoją odpowiedzią – Tak, ja również miewam koszmary. I zazwyczaj to twój krzyk mnie z nich wybudza, więc to dobrze. Wolę być obudzony i trzymać cię w ramionach niż spać, mając w głowie niestworzone wizje.
    Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, lecz przez kilka długich sekund nie wiedziałem co.
– Ale przez ten cały czas to ty mnie tuliłeś, pocieszałeś…
– To jest mój sposób na uspokojenie natłoku własnych myśli. Znajduję ukojenie w słuchaniu twojego oddechu i czuciu jak rytm twojego serca zwalnia, gdy uspokajasz się i ponownie zasypiasz. Większość moich koszmarów dotyczy mnie i moich własnych słabości, ale czasami są one o tobie i o tym, przez co musiałeś przejść. W takie noce, trzymanie ciebie w ramionach pomaga mi jeszcze bardziej, bo nabieram świadomości, że już nigdy nie będziesz musiał przechodzić przez to ponownie.

Chciałem uśmiechnąć się i przytaknąć, ale mimowolnie zmarszczyłem czoło
– Skąd wiesz? – wyszeptałem – Skąd wiesz, że nie będę musiał przez to ponownie przechodzić?
– Ponieważ teraz masz mnie i skopię tyłek każdego, kto ośmieli się ciebie tknąć – odpowiedział, jakby była to najjaśniejsza rzecz pod słońcem; uśmiechnąłem się – Widzisz? Oto uśmiech na który czekałem.

Kilkanaście minut później, gdy oboje postanowiliśmy zapomnieć o wcześniejszej rozmowie i cieszyć się chwilą spokoju i prywatności, wymieniając się krótkimi pocałunkami, ktoś zapukał do drzwi. Haru chciał wstać, ale nie pozwoliłem mu. Osoba po drugiej stronie drzwi zapukała kolejny raz.

– To musi być ważne – odpowiedział Haru.
Wyjrzeliśmy przez okno w kuchni – śnieg jeszcze nie stopniał, co ta osoba sobie myśli? Podszedłem do drzwi, Haru tuż za mną. Gdy je otworzyłem, przywitał nas podmuch lodowatego powietrza.

Oraz Fabian, który nawet nie miał na sobie kurtki.

– Fabian? Co ty sobie do cholery myślałeś, przychodząc tutaj tak ubrany? I jak się tutaj dostałeś? – zaciągnąłem go do środka. Był lodowaty w dotyku. Haru natychmiast przyniósł dla niego koc.
Chwilę później dostrzegłem inne szczegóły – na jego policzkach widniały zaschnięte ślady łez, a wyraz jego twarzy przedstawiał kompletną panikę.
– Nie ma tutaj Niny, prawda?
– Nie. Myślałem, że spędza ferie u dyrektora?
Moja odpowiedź chyba zgasiła ostatni płomyk nadziei, jaki w sobie miał.
– Też mi tak powiedziała. Przez cały czas z nią pisałem, bo powiedziała, że ma zapalenie gardła, z resztą tak jak Eddie i jego rodzice. Gdy zadzwoniłem do pani Miller, powiedziała ona, że Nina odwołała swój pobyt u nich i że wraca do domu z ojczymem. Nigdy nie mieli zapalenia gardła. Nigdy u nich nie była, nie było jej też w Anubise. Miałem nadzieję, że może będzie tutaj.
– Dlaczego miałaby kłamać?
Z trudem przełknął ślinę i potrząsnął głową
– Nie sądzę, że to był jej wybór. Nie mogę z wami dużej rozmawiać. Dziękuję, ale muszę zarezerwować bilet na samolot.

Haru zaklął pod nosem, ja również byłem tego bliski.
– Myślisz, że ojczym ją zabrał – wzdrygnął, słysząc moje stwierdzenie. Znałem to uczucie. Czasami powiedzenie czegoś, co jest oczywiste, jest ciężkie do zniesienia.

Nina jest w niebezpieczeństwie. Nina jest w niebezpieczeństwie.

Nie potrafiłem sobie wyobrazić tego, jak czuje się Fabian.

– Muszę iść. Zadzwonię do was… gdy ją znajdę.

Tym razem nie potrzebowałem dłoni Haru na ramieniu, czy jego racjonalnych rad, by podjąć decyzję.
– Nie, nigdzie nie idziesz.
    Zdjąłem swój płaszcz z wieszaka oraz rzuciłem Haru jego własny. Złapał go i natychmiast założył, kierując się już w stronę drzwi. Nie musiał nawet zgadywać, jaki mam zamiar i na dodatek bez zawahania dołączył. Boże, kocham go.

– Chwila, co?
Fabian nadal nie zorientował się, o co chodzi. Podniosłem na niego wzrok po zawiązaniu sznurówek.
– Zadzwoń na lotnisko, głupku. Lecimy z tobą.

***********

Przepraszam za malutkie opóźnienie!
Wczoraj zasiadłam do laptopa dopiero po 20; miałam do edycji cały rozdział i gdy prawie to skończyłam, było znacznie później, a przed sobą miałam jeszcze napisanie tej notki i koszmarne formatowanie tekstu na Wattpadzie, który jest kapryśny i nie chce zapisywać zmian.

Fabian, Mark i Haru na ratunek Ninie!
"Zadzwoń na lotnisko, głupku. Lecimy z tobą" - jedne z najlepszych słów jakie kiedykolwiek wypowiedział Mark. Z jakiegoś powodu naprawdę lubię zakończenie tego rozdziału.
Tylko pozostaje pytanie - czy zdążą na czas? Rozważanie na ten temat pozostawiam tylko Wam. Nie mogę dać na ten temat żadnego spoileru.

Wiecie co? Jestem całkiem zadowolona z tłumaczenia tego rozdziału. Przeczytałam go sobie w całości i byłam jak "wow, to wcale nie brzmi tak źle". Musiałam mieć niezłą wenę jak tłumaczyłam.
Jestem obecnie na początku rozdziału 59; myślałam, że 58 będzie trudny do tłumaczenia, ale poszło mi jak z płatka, ale za to 59 już taki nie jest. Cały nadchodzący tydzień mam zawalony, ponieważ każdy nauczyciel chce mieć jakąś ocenę zanim pójdziemy na praktyki.... trafię do urzędu miasta na wydział rozwoju; a nazwa mojego kierunku brzmi "technik organizacji reklamy". Pasuje jak pięść do nosa.

Anyway, znowu się rozpisałam.

Następny rozdział: 3/03/2018

A w nim: Dużo, dużo krwi, nie tylko Niny.

Życzę wszystkim miłego popołudnia! Ja muszę przysiąść nad angielskim, bo czeka mnie jutro kartkówka. A z drugiej strony trwa półfinałowe głosowanie na parę roku, znane jako "bitwa pod e-online" i moje OTP ma tylko 0,5% przewagi. Priorytety....

Do następnego, ily!
~  Klaudia x

sobota, 3 lutego 2018

Rozdzial 56

OSTRZEŻENIE: Wzmianka o gwałcie.

Mark’s POV

    Wszedłem po frontowych schodach swojego domu akademickiego; cóż, albo raczej starałem się. Gospodyni domu miała wziąć z samochodu torbę i wózek i mimo że nie powinienem jeszcze przez następne 2 dni chodzić o kulach, 30-sekundowy spacer nic mi nie zrobi. 

O ile nie zapadną się pode mną kolana. 

Wiedziałem, że Haru jest w domu. Spytałem się o to gospodyni, zanim ruszyła w stronę samochodu i bez zawahania mi odpowiedziała. Czy widział, gdy przyjechałem? Wie, że tutaj jestem? Czy będzie chciał się ze mną widzieć? Trzaśnie mi drzwiami w twarz?

Nie, to ostatnie nie wchodziło w grę, bo gdy zapukałem, drzwi otworzył mi Josh. 

– Mark! – wrzasnął, prawdopodobnie informując cały dom o moim przybyciu – Dobrze ciebie widzieć! Gdzie byłeś, stary? Pisałem do ciebie, dzwoniłem. Wszyscy myśleli, że jesteś martwy. 
– Byłem zajęty – odpowiedziałem, nie patrząc mu w oczy. 

    Nina rozmawiała ze mną przez cały zeszły wieczór o tym, że Josh i jego kumple muszą zniknąć z mojego życia, jeśli chcę zrobić dobre wrażenie na Haru. Rzecz w tym, że ona nie wiedziała, iż moja odpowiedź do Haru będzie brzmiała „nie”… a mimo to, jej słowa na mnie zadziałały. Jakakolwiek sympatia do Josha i jego ekipy znikała z każdą rozmową z Niną w przeciągu ostatnich dwóch tygodni. Ostatnią rzeczą, jaką chciałem, było rozmawianie z nim jak z kumplem. 

    Gdy klepnął mnie w plecy, musiałem ukryć skrzywienie na twarzy, bo trafił w jedną z prawie-uleczonych ran. Bandaże Niny zdziałały cuda i zminimalizowały szanse na przyszłe blizny. Kolejna rzecz, za którą byłem jej wdzięczny. 
– Będziesz musiał to jakoś odpokutować! – zażartował i dopiero w tym momencie w pełni zrozumiałem lekcję od Niny podczas śniadania. Sugestie Josha brzmiały mrocznie, niemal jak szantaż, a nawet i obraza – W domu Senet jest dzisiaj impreza. To są same nerdy, więc będzie brakowało im odpowiedniej atmosfery, ale z łatwością możemy podrasować ich napoje. To będzie genialne. Może skłonimy kujony do wyjawienia wstydliwych sekretów. Pewnie nadal są prawiczkami. 

– Pogadamy później – odpowiedziałem natychmiast. 

Dodałem jeszcze do mojej długiej listy „do zrobienia” aby powiadomić dyrektora o tej imprezie. 

Rozbawienie Josha i jego uśmiech zanikły
– Koleś, serio? Chcesz stracić szansę na odebranie jakiejś kujonce dziewictwa? Pomyśl, jakie będziesz miał z tego wspomnie…
– Wiesz co, nie za bardzo jestem zainteresowany rujnowaniem życia jakiejś dziewczyny – rzuciłem ze wściekłością narastającą w głosie. Przed oczami miałem obraz, że ktoś robi coś takiego Ninie. Prawie to jej zrobiłem – Niektórzy mają bardziej wyrafinowane rzeczy do zrobienia; na przykład zajęcie się własnym życiem. Jeśli usłyszę, chociaż słowo na temat twoich wybryków podczas tej imprezy, w mgnieniu oka pojawi się tam policja. Dorośnij, Josh. Ostatecznie wszyscy zostawią cię w tyle, tak jak ja teraz. 

    Zorientowałem się, że kilka osób stało w kuchni i słuchało naszej konwersacji. Wygląda na to, że nie będę musiał przeprowadzać tej rozmowy ze wszystkimi. Josh patrzył na mnie zdumiony. Wziął krok naprzód. 
– Zdaje mi się, że potrzebujesz przypomnienia, jak traktuje się lepszych od siebie, Hampton. 
Zacisnął pięści, a ja wziąłem chwiejny krok do tyłu, próbując przygotować swoje kule, zanim weźmie zamach…
Nagle trzecia osoba weszła do pomieszczenia
– Weź krok do tyłu, zanim zrobisz coś, o co zadbam, abyś żałował, Josh. 

Zamarłem w miejscu, a Josh warknął pod nosem.
– Zawsze wiedziałem, że jesteś pedałem, Mark – powiedział, ignorując nowo przybyłą osobę i oddalając się ode mnie – Zejdź mi z oczu
– Nawet nie wiesz z jaką przyjemnością. 
Ruszyłem w stronę swojego pokoju, ale zatrzymałem się natychmiast jak podniosłem głowę. Osoba stojąca przede mną wypuściła z płuc drżący oddech, wyglądając równie niepewnie, jak ja się czułem
– Cześć, Mark. 
– Cześć, Haru. – odpowiedziałem po chwili. 


X

Nina’s POV

Nie wiedziałam, co jest gorsze – to, że nie wiedziałam, gdzie jestem, czy to, że nie wiedziałam, jak się w to wpakowałam. 

Panowała całkowita ciemność, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. 

    Mój powrót do świadomości był bardzo wolny. Jedyne co mój mózg był w stanie przetworzyć, to strach, ból i pulsowanie w głowie. Poczułam gwałtowne szarpnięcie, które spowodowało, że uderzyłam o coś twardego i dopiero wtedy mogłam wydostać się z własnego umysłu. Gwałtownie otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że były one zamknięte przez bardzo długi czas. 

Nie oślepiło mnie żadne światło. Wciąż panowała ciemność. 

Czy tak właśnie wygląda życie po śmierci? Próbowałam rozpoznać małą przestrzeń, w której byłam uwięziona – na tyle długa, by leżeć wyprostowana i mogłam obrócić się w poprzek dwa razy. Napadła mnie nagła myśl, że jest to trumna, a moim piekłem było spędzenie swojego pośmiertnego życia w trumnie. Przez chwilę nie mogłam oddychać, ale wtedy doszło do mojego mózgu więcej informacji. Moja „trumna” poruszała się, a powierzchnia, na której leżałam, nie była drewniana, lecz raczej szorstka, podobna do dywanu. 

Kolejne szarpnięcie. Uderzyłam się w część, która nie była pokryta materiałem, lecz metalem. W oddali słyszałam odgłos silnika. Dopiero wtedy wszystko do mnie dotarło. 

Byłam uwięziona w samochodzie, a dokładniej – w bagażniku. 

    Ledwo pamiętałam, co działo się, zanim straciłam przytomność. Ktoś mnie złapał, przyłożył mokry materiał do ust i biel przed moimi oczami zamieniła się w niekończącą się czerń. Biel, była śniegiem i byłam na zewnątrz, po tym, jak…

Fabian odjechał. Fabian odjechał z rodzicami, myśląc, że jutro wybieram się do Eddiego – a może jest to już dzisiaj? Jak długo leżałam bez przytomności? I kto mnie porwał? Przewróciłam się na brzuch, by wyjąć telefon z tylnej kieszeni, ale go tam nie było. Mój telefon, mój notes, moja kurtka. Wszystkiego brakowało. 

Samochód skręcił i przejechał przez jakąś przeszkodę, która wydała charakterystyczny dźwięk. To był próg. W oczach zebrały mi się łzy. 12 lat swojego życia oczekiwałam tego dźwięku. Dźwięku, który oznaczał, że chwila wolności dobiega końca. Poznałam to natychmiast. 

Wjazd do garażu. 

Byłam w Kalifornii, w swoim domu i to mój ojczym mnie porwał. 

    Samochód zatrzymał się, a drzwi garażu zostały zamknięte. Próbowałam mocno się skoncentrować, ale nie słyszałam nic oprócz skrzypienia metalu i własnego bicia serca. Wzrok miałam wbity w miejsce, które uznałam za otwarcie bagażnika, a plecy miałam przyciśnięte do tylnej ściany. Przyszedł mi do głowy pomysł, aby wybiec. Wyruszyć natychmiast, gdy otworzy bagażnik, ale gdy tylko światło wpadło do środka, zostało ono zablokowane przez zacienioną figurę. 

– Widzisz? To właśnie dlatego zamknąłem cię w bagażniku. Miałem przeczucie, że pod koniec podróży odzyskasz przytomność. Nie mogłem pozwolić na to, abyś pukała w szyby i zwróciła na siebie czyjąś uwagę. To byłoby katastrofą – przechylił na bok głowę – Wstawaj. Jestem niecierpliwy. 
Jego ton głosu natychmiast wprawił mnie w ruch. Gdy stanęłam na ziemi, miałam wrażenie, że za chwilę osunie się ona spod moich stóp, ale złapał mnie za ramię. 
– To może jeszcze trochę potrwać, zanim chloroform całkowicie przestanie działać. Będziesz nieco oszołomiona, ale poza tym, to jak się czujesz?

Nie miałam przy sobie notesu, aby mu odpowiedzieć, a nawet gdybym miała, nie byłabym w stanie utrzymać długopisu. 

– Wiem, że potrafisz mówić, zapomniałaś? – syknął, uderzając mnie w twarz. Oparłam się o samochód, aby nie upaść – Używaj słów, komunikując się ze mną. Podarłem twój notes, a telefonu nie dostaniesz z powrotem. Jeśli spróbujesz mi coś napisać, dostaniesz chłostę. Masz do mnie mówić, kiedy oto zażądam, jasne?

Próbowałam przystosować się do bólu w szczęce, bo wiedziałam, że czeka mnie coś bardziej bolesnego
– Rozumiem – odpowiedziałam, zaskoczona stanowczym tonem swojego głosu – Jak przeprawiłeś mnie do Ameryki nieprzytomną i odurzoną?
– Jeden z moich klientów jest współwłaścicielem linii lotniczej. Poprosiłem o przysługę i załatwiłem prywatny samolot tylko dla nas. Tak czy inaczej, musieliśmy przejść przez odprawę, ale powiedziałem, że jesteś chora i potrzebujesz snu. Nawet niosłem ciebie na rękach. Kobieta z ochrony stwierdziła, że to bardzo rozsądne z mojej strony, a kim ja jestem, aby zmieniać jej zdanie? – jego uśmiech był pełen jadu – Właź do środka. 

Klepnął mnie w plecy. Kiedyś przez takie coś wylądowałabym na podłodze, ale teraz tylko lekko się potknęłam i jak najszybciej skierowałam się ku drzwiom wejściowym. Usłyszałam z tyłu siebie głębokie westchnięcie; nie był zadowolony z mojej wytrzymałości fizycznej. 
– Myślę, że nie muszę oprowadzać cię po domu. Jestem pewien, że wszystko pamiętasz. 
Jadalnia była zastawiona i zaczęłam zastanawiać się, czy spodziewa się on jakiegoś towarzystwa, lecz nie odezwałam się na ten temat. 

Dopóki coś do mnie dotarło. 

– Co zrobiłeś z Trudy? – zapytałam cicho – Pewnie zgłosiłaby moje zaginięcie. 
– Oh, nic jej nie jest. Powiedziałem jej, że zabieram cię na jeden wieczór, a następnie odwiozę tam, gdzie miałaś spędzić ferie. Była niezwykle szczęśliwa, że dzięki temu szybciej mogła wrócić do domu
Skinęłam głową, nie chcąc ciągnąć dalej dyskusji. Trudy nic nie jest. 

Z każdą sekundą spędzoną w tym mieszkaniu, docierała do mnie powaga całej tej sytuacji. 

– Do twojej sypialni – ogłosił, otwierając trzecie drzwi w korytarzu. W środku wszystko było dokładnie tak, jak zostawiłam. Cienka pościel na łóżku była nieco pognieciona. Drzwi do szafy były lekko uchylone. Na kredensie była cienka warstwa kurzu i szkic, który wykonałam tydzień przed wyjazdem. 
– Spędzisz tutaj najbliższe dwie godziny. Rób co chcesz, ale bądź cicho i nie wychodź. Klienci przyjdą na kolację. A potem, możemy przedyskutować… układ. 
Jego wyraz twarzy nie był ani trochę pocieszający
– Jesteś nadzwyczaj spokojna, biorąc pod uwagę twoją sytuację. Zobaczymy, jak długo to potrwa. 

Zamknął za sobą drzwi i zostałam sama. 

X
Mark’s POV

    Ustawiłem kule ponownie w pozycji pozwalającej mi iść. Ruchem głowy wskazałem Haru, aby wszedł za mną do sypialni. Przez cały ten czas nie zamieniliśmy ani jednego słowa i byłem wdzięczny za to, że nawet nie próbował. Nie byłem pewny, czy byłbym w stanie ustać na nogach, słysząc jego głos. 

Po prostu powiedz nie. Bądź mężczyzną i uratuj jego życie. Wyobraź sobie przyszłość, którą może on zbudować z innym mężczyzną. Wyobraź sobie, że bez ciebie, jego życie będzie lepsze i powiedz „nie”. 

Usiadłem na łóżku, ale nawet na niego nie spojrzałem. 
– Haru, ja…
– Proszę…

Oboje zaczęliśmy i zaprzestaliśmy mówić w tym samym momencie. Oboje zaśmialiśmy się pod nosem i skinąłem głową
– Wiem, że mamy sobie trochę do powiedzenia, ale najpierw… Minęły 2 tygodnie. Co u ciebie?

Daj mi czas na zebranie myśli. Daj mi jakikolwiek znak, że będziesz mógł kontynuować swoje życie beze mnie. 

Chyba pierwszy raz zabrakło mu słów. 
– U mnie… jest dobrze – odpowiedział cicho. Wciąż stał na środku pokoju, przestępując nerwowo z nogi na nogę – Tęskniłem za tobą. Byliśmy nierozłączni przez tak długi czas… ale jest dobrze. 
– Naprawdę? – słysząc jego słowa, poczułem nieprzyjemny ścisk w klatce piersiowej, ale to tylko utwierdziło mnie w swoim przekonaniu. Ma się dobrze. Będzie okay, gdy odejdę. Po prostu weź się w garść i powiedz to. W przyszłości będzie ci za to wdzięczny. 

    Cała przemowa, którą przygotowałem wcześniej, wyparowała z mojej myśli, gdy Haru dosłownie padł przede mną na kolana i wziął mnie w swoje ramiona, przytulając. Uścisk szybko dobiegł końca, ale chwycił mnie za ramiona. 
– „Dobrze”? Boże, Mark, to największe kłamstwo w całym moim życiu. Jestem tak odległy od bycia w porządku, że nawet nie masz pojęcia – w jego oczach lśniły łzy – Mark, nie jestem w stanie znaleźć słów, by przeprosić za to, jak ciebie potraktowałem. Powiedziałeś mi coś bardzo osobistego, ale ja myślałem tylko o sobie. Zraniłem cię i zostawiłem, gdy najbardziej mnie potrzebowałeś. Zrozumiem, jeśli nie zechcesz mi wybaczyć, ale proszę, błagam, nie odchodź. Nie musimy być razem; potrafię uszanować twoją decyzję – Trzymał mnie z desperacją za rękę i spoglądał na mnie z niepowtarzalną intensywnością – Po prostu zostań. 

Jak wdzięczny byłem za to, że zaczęliśmy rozmowę od niego. 

Moje „nie” wciąż czekało na języku, ale rozpacz na jego twarzy na myśl o moim odejściu poruszyła moje serce. Jak mógłbym zostawić kogoś, kto tak bardzo się o mnie troszczy? Kogoś, kto mnie kocha?

Wciąż wpatrywał się we mnie, wyczekując jakiejkolwiek reakcji
– Mark, proszę. Powiedz cokolwiek. Zrobię wszystko, by ci to wynagrodzić. Co tylko pragniesz. Chcesz jakiejś przysługi? Albo…

Chwyciłem go za kołnierzyk od bluzki, przyciągnąłem bliżej i pocałowałem. 

    Usta Haru były cieplejsze od ust Doriana*. Były też spierzchnięte i sprawiały, że po całym moim ciele rozeszła się fala przyjemności. Moją dłoń, która nadal ściskała jego koszulkę, przesunąłem nieco wyżej, na kark. Haru dość szybko zareagował na mój spontaniczny ruch i odwzajemnił pocałunek. 
– Zaczekaj. Zaczekaj – wydyszał, odsuwając się o tylko kilka centymetrów. Moje usta automatycznie powędrowały do jego szczęki, a potem szyi – Cholera jasna, Mark, jeszcze jakieś 30 sekund temu myślałem, że odchodzić. 30 sekund temu myślałem, że jesteś hetero. 
– Skłamałem – odpowiedziałem bez ogródek – Wciąż jestem zdecydowanie biseksualny. Zawsze byłem. 
– To akurat zauważyłem – pociągnąłem go za koszulkę, aby usiadł na łóżku – Ale co się zmieniło?
– Tak cholernie mocno chciałem pozwolić ci odejść, naprawdę. Przyszedłem tutaj, by powiedzieć "nie", by ciebie uwolnić ode mnie. Nie miałem zamiaru wracać tutaj w przyszłym roku szkolnym. Ale co mam zrobić, gdy klękasz przede mną na kolana i błagasz, mimo że to moja wina i jesteś tak cholernie bezinteresowny i wspaniały. Jak mógłbym tego nie docenić? Nadal mamy do przedyskutowania kilka rzeczy. Muszę przeprosić za kilka rzeczy i kilka zaadresować. Nadal będę borykał się z problemami. Nadal będę wybuchał złością, czy potrzebował pomocy, albo panikował. Z pewnością będę miał przez jakiś czas problemy z publicznym okazywaniem uczuć czy chociaż z ujawnieniem naszego związku przed wszystkimi, przed matką i ojcem w szczególności. 
    Jego oddech zwolnił, ale trzymając dłoń na jego klatce piersiowej, czułem szybkie i mocne bicie serca. Takie jak moje. 
– Roz…
– Nie, shhh, nie mów nic, bo inaczej już nigdy nie wyrzucę tego z siebie. Jestem kapryśny. Jestem kłamcą i dupkiem z depresją. Może z chorobą afektywną dwubiegunową. Będą dni, w których będziesz na mnie wrzeszczeć, a w inne dni, to ja będę wrzeszczeć na ciebie. Przez pewien czas będziesz zmuszony ukrywać ten związek i wiem, że to może ranić. Bez względu na to, czy nasz związek wyjdzie na światło dzienne, czy nie, bycie z tobą nie „naprawi” mnie w żaden magiczny sposób. Związki nie naprawiają ludzi i nie możesz wymagać ode mnie, abym natychmiast miał się dobrze. Ale przecież możesz mieć wymagania w stosunku do mnie i każdego dnia będę się starał, by im sprostać. Jeśli jesteś w stanie się na to zgodzić… – wziąłem głęboki wdech – To będę kochał cię każdego dnia aż do końca mojego życia. 
   Haru zamrugał, wpatrywał się we mnie i nie odzywał się tak długo, że wydawało się to być całą wiecznością. 
– Nie będzie dnia, w którym nie będę się na to zgadzać, ty idioto. 

Nina’s POV

    Przesunęłam palcami po szkicownikach ułożonych na mojej jedynej półce w całym pokoju. Wzięłam je wszystkie i przeniosłam na łóżko. Każda cząstka mnie krzyczała, gdy usiadłam na materacu. Pamiętałam wszystko. Pamiętałam przetarte koce, szorstkie prześcieradło, zacieki z krwi. Robił wszystko, abym czuła się jak najmniej komfortowo. 

Mimo że próbowałam przygotować się na powrót tego wszystkiego, miałam nadzieje, że do tego nie dojdzie. 

Otworzyłam swój ostatni szkicownik, był on z minionego lata. Od tamtej pory mój styl malarski bardzo się zmienił. Ostre, twarde linie zamieniły się w gładkie krawędzie. Byłam ciekawa, ile to o mnie mówiło; o mojej zmianie w osobowości. Kolejne szkicowniki miały prace z mojej poprzedniej szkoły; z roku w którym mój nauczyciel sztuki wysłał w moim imieniu zgłoszenie do British Fine Arts Academy. Tamten rok szkolny, nie licząc bieżącego, był najlepszy w moim życiu. 

    Sztuka zawsze była dla mnie ukojeniem bólu. Pan Clarke jako jedyny otworzył na to oczy i już do końca życia będę mu za to wdzięczna. Nawet gdy mężczyźni mnie przerażali, nawet jeśli był on jednym z nich, to istniała między nami szczególna więź. Nigdy nie miałam szansy, aby podziękować mu za wysłanie moich papierów do UK. 

Może kiedyś będę miała okazję mu podziękować. 

Natknęłam się na rysunek przedstawiający wschód słońca i mimo że przez cały czas byłam zaskakująco spokojna, ten rysunek wymazał resztki ewentualnego strachu. 

Wschód słońca mienił się w ciepłych odcieniach pomarańczy znanych z filmów. Widniały też resztki mojego ulubionego koloru – ten szczególny odcień szarości widoczny tuż przed wschodem słońca. 
– Fabian, to jest cudowne – przez to, że stał za mną, nie mogłam go zobaczyć, ale wyczułam jego uśmiech. 
– Warto było tutaj przyjść mimo niebezpieczeństwa, prawda? Pokonywanie lęków jest dobre w 99% przypadkach. Czasami jesteśmy nawet za to nagradzani. 

Fabian. 

Ostatnio, gdy byłam w tym pokoju, nie wiedziałam nawet o jego istnieniu. 

– Nałóż korektor w tym momencie, dziewczyno. Nie chcę wyrzucać pieniędzy na ciebie w błoto. Wyruszamy niedługo na lotnisko – Ustąpiłam, nie zauważając jego obecności w drzwiach. Zastanawiałam się, czy stał tam wystarczająco długo, by widzieć mój uśmiech. 

Nie lubił, gdy się uśmiechałam. 

    Następnego dnia moje życie się zmieniło. Następnego dnia wpadłam na chłopaka o brązowych włosach, który patrzył na mnie jak nikt inny. Następnego dnia, ten chłopak jaką swoją misję ustanowił, by wywołać uśmiech na mojej twarzy, by zniknęło przerażenie w moim spojrzeniu, by sprawić, abym czuła się czegoś warta po raz pierwszy w życiu. Chciana. Szczęśliwa. 

Sprawił, że czułam się kochana. 

A teraz być może już nigdy go nie zobaczę. 

Okej, moja reakcja była przesadą. Nie byłam pewna, co mój ojczym chciał osiągnąć, ale jutro pan Sweet i jego rodzina zorientują się, że coś nie gra. Może nawet zadzwoni do Fabiana, a jeśli nie, to do mnie, a gdy nie odbiorę, zaczną się pytania i ktoś w końcu zorientuje się, co się wydarzyło. 

Fabian uratuje mnie. Byłam tego pewna. 

Ale rzecz w tym… mój ojczym również o tym wiedział, więc dlaczego mnie porwał?

    Usłyszałam dźwięk odjeżdżającego samochodu, mimo że miałam wrażenie, iż minęło zaledwie kilka minut. Następnie usłyszałam kroki w korytarzu i drzwi do mojego pokoju otworzyły się. 
– Byłaś bardzo grzeczną dziewczynką, gdy mnie nie było – na jego słowa poczułam stare, zwariowane poczucie dumy. Nie doświadczyłam tego, odkąd opuściłam to miejsce i automatycznie zamarzyłam o komfortowej obecności moich przyjaciół. To chore poczucie, że w jego oczach zrobiłam coś dobrego, nie było przyjemne. 
– Nie wydałaś z siebie żadnego dźwięku. Ale pamiętaj, że masz ze mną rozmawiać. 
– Oczywiście – odpowiedziałam automatycznie – Czy możemy porozmawiać o rzeczach, które będą mnie obowiązywać przez najbliższy tydzień?
Zaśmiał się i potrząsnął głową, ale nie miałam pojęcia, co tak go rozbawiło. 
– To, co zawsze. Sprzątanie, gotowanie, spełnianie każdego mojego życzenia – zadrżałam, słysząc jego słowa – Tak, wracamy do wszystkiego, co było wcześniej. Teraz czas na pierwszą sprawę. 
Wskazał palcem, abym wstała i podeszła do niego. Niepewnie podniosłam się z łóżka, nie wiedząc, jakie są jego zamiary. 

Gdy jego dłonie zamknęły się na mojej szyi, wiedziałam, że moje zmartwienie nie było zbędne. 
– Muszę cię poddusić. 

Próbowałam wyrwać się z jego uścisku i złapać oddech, ale nie byłam w stanie. Zacisnął swoje dłonie jeszcze mocniej i jedyne, o czym myślałam to powietrze. Powietrze, powietrze, potrzebuję powietrza. 

Rzucił mnie na łóżko. Skulona wokół pościeli z trudem złapałam oddech. 
– Dlaczego? – mój głos łamał się i był chrapliwy. Podniosłam wzrok, by ujrzeć jego triumfalne spojrzenie. 
– Trzymaj to – rzucił coś na łóżko. Mój telefon – Masz w mojej obecności zadzwonić do Fabiana. Powiedz mu, że masz zapalenie gardła i że od ma do ciebie tylko i wyłącznie pisać. Potem zadzwoń do swojego dyrektora albo jego partnerki i odmów swój pobyt u nich z tego samego powodu. Użyj jakichkolwiek wymówek, tylko żeby były skuteczne. Jeśli w jakiś sposób zdradzisz im, że coś się stało, najbliższy tydzień będzie dla ciebie znacznie gorszy niż planowałem. 
– Nie mogłam po prostu udawać, że boli mnie gardło?
– A gdzie w tym jest zabawa? – uśmiechnął się – Dzwoń. Natychmiast. 

Moje dłonie niemiłosiernie się trzęsły, ale zdołałam wejść w kontakty
– Najpierw zadzwonię do Fabiana – powiedziałam cicho, przystawiając słuchawkę do ucha, a on tylko przytaknął. 

– Nino? – poczułam bolesny uścisk w sercu, słysząc panikę w jego głosie – Nino, nic ci nie jest?
Zacisnęłam powieki. 
– Cześć, Fabian. Nie, wszystko jest dobrze. Przepraszam, że nie oddzwaniałam, pewnie wystraszyłam cię przez to. Nie zrobiłeś nic drastycznego, prawda?
– Nie. Miałem zamiar czekać do wieczora przed zadzwonieniem do pozostałych. Nie chciałem siać paniki. Co się stało? Dlaczego twój głos jest tak zachrypnięty? – Byłam w stanie wyobrazić go sobie, jak siedzi i z desperacją trzyma telefon. Przez kilka sekund nie odpowiadałam – Nino?
Krótkie spojrzenie na ojczyma dało mi do zrozumienia, że nie był zadowolony z mojej ciszy. 
– Dziękuje, że nie zdążyłeś zrobić zamieszania. Wszystko dobrze, naprawdę, po prostu zachorowałam. Jestem teraz u Eddiego, ale oni wszyscy też mają zapalenie gardła, więc mam nadzieję, że ty tego nie złapiesz. Jak się czujesz?
Przynajmniej to pytanie wywołało pochwalne spojrzenie ojczyma. Odciągaj uwagę od siebie, a skup ją na Fabianie. 
– Wszystko dobrze, poza tym, że jestem nieco samotny – na moich ustach pojawił się cień uśmiechu; smutnego, ale nie musiał o tym wiedzieć – Mogę cię odwiedzić, jeśli chcesz. Pogoda ma się pogorszyć dopiero jutr…
– Nie – przerwałam natychmiast – Naprawdę. Nie chcę, abyś się zaraził. I jeśli ci to nie przeszkadza, to możemy się kontaktować poprzez SMS-y? Ból gardła nie daje mi spokoju. Pan Sweet prosił mnie, abym przekazała, żebyś do nich również nie dzwonił, dopóki wszyscy nie poczujemy się lepiej – kłamstwa z taką łatwością płynęły z moich ust, że aż sama byłam zaskoczona. Może nauczyłam się czegoś od mojego opiekuna – Przykro mi. Naprawdę chciałabym częściej słyszeć twój głos. 
    Piorunujące spojrzenie ojczyma było warte wszystkiego, gdy usłyszałam śmiech po drugiej stronie linii
– W takim razie będę zostawiać ci nagrania na poczcie głosowej. W taki sposób nie musisz mówić, a wciąż będziesz mogła słyszeć mój głos. Będziesz odpowiadać mi poprzez SMS-y. Co ty na to?
– To… świetnie – gdyby tylko pozwolił mi na odsłuchanie tych wiadomości – Czy…
Usłyszałam odległe głosy w słuchawce i Fabian westchnął
– Cholera. Kolacja. Napiszę do ciebie, jak zjem, dobrze?
– Oczywiście, że tak – otarłam łzy, które były bliskie spłynięcia po policzkach. Weź się w garść. Zobaczysz go w przyszłym tygodniu – Odpiszę, gdy będę mogła. Nie martw się o mnie. Tęsknię za tobą – Gdy wrócę, już nigdy nie odstąpię cię na krok. 
Gdy znów się odezwał, jego głos był tak delikatny, że już nie byłam w stanie powstrzymać łez
– Też za tobą tęsknie, skarbie. Widzimy się za tydzień, tak?
– Tak – wyszeptałam – Do zobaczenia w przyszłym tygodniu. 

Rozłączyłam się, zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć. 

    Spojrzałam na ekran telefonu i zauważyłam, że zostało tylko 10% baterii. Kolejny telefon musiałam wykonać szybko, ale najpierw musiałam zadać jedno pytanie. 
– Dlaczego to robisz? Doskonale wiesz, że do przyszłego tygodnia ktoś się zorientuje, gdzie jestem, a Fabian złoży wszystkie doniesienia na policję. Bez względu na to, co zrobisz, nie wyjdziesz na tym dobrze. 

Nie wiedziałam, skąd znalazło się we mnie tyle odwagi, by być tak bezpośrednią, ale on tylko się uśmiechnął. 

– Co zrobię? Już nigdy nie opuścisz tego domu. 
– Ale…
– Doskonale wiedziałem, co to oznacza, gdy ty i twój chłoptaś zebraliście dowody przeciwko mnie. Nie ważne co zrobię, trafię do więzienia. Nie jestem też na tyle głupi, by nie wiedzieć, że wsadzisz mnie za kratki, gdy tylko będziesz pełnoletnia, także znalazłem kompromis. 
– Nadal nie rozumiem. 
Potrząsnął głową i podszedł bliżej. Pogładził mnie po włosach. 
– Oh, Nino. Nie rozumiesz? Tak czy inaczej, pójdę do więzienia, więc nie obchodzi mnie, co się wydarzy – Klęknął przede mną i byłam zmuszona na niego spojrzeć – Najbliższy tydzień będzie dla ciebie prawdziwym piekłem. Półtora tygodnia, jeśli pogoda będzie mi sprzyjać. Będzie to najgorszy tydzień twojego życia i będziesz nienawidzić każdą jego sekundę. A potem… cóż, myślę, że już wiesz, co mam na myśli. 
– Tak – wypuściłam z płuc drżący oddech – Rozumiem. 
Uśmiechnął się mrocznie. 
– W wybranym momencie, zabiję cie – Przeczesał moje włosy palcami – I zapewniam cię, że będę miał przy tym dużo przyjemności. 

To pożegnanie z Fabianem było moim ostatecznym pożegnaniem.

--------------------------
* Dorian - jeśli ktoś nie pamięta, jest to pierwszy chłopak Mark'a, jeszcze z czasów dzieciństwa. Jeżeli chcecie przypomnieć sobie dokładniej, o co chodziło, odsyłam do rozdziału 52.


***
No to się porobiło....
Ale przynajmniej Mark i Haru doczekali się happy end'u! Czy może będzie coś jeszcze? Szczerze mówiąc, nie pamiętam nawet.
A wracając do Niny.
Ten rozdział jest bardziej takim "wstępem" do wielkiego finału. Kolejny rozdział również. A po tym, no cóż, finał.
Jak myślicie, jak to się wszystko potoczy? Fabian lub ktokolwiek inny zorientuje się w porę, co grozi Ninie? Ojczym to kawał psychopaty, co nie? Byłoby mi bardzo miło, gdybyście pozostawili swoje własne przemyślenia w komentarzach; uwielbiam je czytać

Powiem Wam, że przez pierwszy tydzień ferii byłam bardzo leniwa. Dopiero wczoraj zaczęłam tłumaczyć rozdział 58; mam nadzieję, że do końca ferii jakimś cudem go skończę. Nie mówiąc o tym, że wciąż nie zapisałam się na egzamin z prawa jazdy... po prostu jakoś dziwnie się stresuję i nie potrafię się do tego zmusić. Może przyszły tydzień będzie bardziej produktywny chociaż pod względem tłumaczenia...

Następny rozdział: 17.02

A w nim: Koszmary we śnie i na jawie, zajrzymy co u Maru i na samym końcu moje 6 ulubionych słów wypowiedzianych przez Mark'a, które sprawiają ochotę wykrzyczenia "TAK!" (nie myślcie o tym i tego typu rzeczach, bez przesady XD)

Miłego wieczoru kochani! <3

~ Klaudia

PS. Jakby ktoś szukał mnie na twitterze i nie mógł znaleźć, to po prostu zmieniłam user na smokenmirrorxs