*Przepraszam za ewentualne błędy. Sprawdzałam ponownie w trybie turbo.
Nina’s POV
Nina’s POV
Wraz z Fabianem, obudziłam się słysząc przenikliwy wrzask.
Natychmiast usiadłam na łóżku, ale on delikatnie pociągnął mnie za ramię, abym znów się położyła.
– To tylko Amber, która zauważyła prezenty. Nie martw się – pocałował mnie w policzek – Wesołych Świąt, skarbie.
– Wesołych Świąt – znów usiadłam, tym razem spokojnie; rozciągnęłam się – Chyba powinniśmy wstać i się ubrać
– Nie – spojrzałam na niego i uśmiechnął się – Otwieramy prezenty i jemy śniadanie w piżamach. To nasza tradycja.
Mick zachrapał głośno, więc Fabian rzucił w niego jedną z poduszek
– Wstawaj idioto.
Za oknem była gruba warstwa białego puchu
– Nadal pada śnieg! – wrzasnęłam. Mick przestraszył się tak bardzo, że spadł z łóżka. Fabian wybuchnął śmiechem – Białe święta! – wstałam, ciągnąc Fabiana za rękę – No chodź! – Fabian poddał się i wstał, podając mi przy tym bluzę, którą szybko założyłam. Wyszliśmy, zostawiając Micka daleko w tyle.
W salonie stała ogromna choinka, która nie była tam wcześniejszego wieczoru. Zaparłam dech w piersiach, a Fabian znów się zaśmiał.
– Ustroiliśmy ją na strychu i chłopacy znieśli ją w nocy, aby była to dla ciebie niespodzianka – przytaknęłam w ciszy, patrząc na kolorowe pakunki. Wiedziałam, że będzie tego dużo, biorąc pod uwagę ilość osób mieszkających tutaj, ale cholera jasna, musiało tutaj być 50 prezentów, łącznie z tymi, co ja kupiłam. Leżała też ogromna skrzynia, której również wcześniej nie widziałam.
– Nino! – pisnęła Amber, rzucając mi się na szyję – Wesołych Świąt!
– Amber, udusisz mnie. Wesołych Świąt – puściła mnie i zajęła swoje tradycyjne miejsce na kanapie. Pozostali już byli tam zebrani, dyskutując wesoło. Również usiedliśmy.
– Nie masz napisane na prezentach, że jest to od ciebie, prawda? – przytaknęłam; Fabian powiedział mi, abym tego nie robiła – Pomagamy sobie w odnajdywaniu swoich prezentów i dopiero gdy wszyscy je mają, otwieramy w jednej chwili! – Amber zaczęła przebierać w pakunkach i uśmiechnęłam się widząc, że jest co nieco dla mnie. Wszystkie prezenty były podpisane dla kogo, owinięte w zielono-czerwony papier i małą złotą kokardę. Obiecałam sobie, że zostawię to jako pamiątkę.
Pomogliśmy sobie w rozdaniu prezentów. Spojrzałam na swoje paczki – cztery. Na jednej widniał podpis „od dwojga”, na drugiej „od trojga”, ale to dawało ostatecznie 7 osób. Nie dostałam nic od jednej osoby. Nie zabolało mnie to szczególnie, bo i tak nie spodziewałam się dużo, ale po prostu byłam ciekawa.
– W porządku... Na mój znak. Gotów, na miejsca... START! – wrzasnęła Amber.
Gdy wszyscy beztrosko rozrywali papier, ja swoje prezenty rozpakowywałam delikatnie i powoli, nie chcąc dużo zepsuć. Fabian trącił mnie delikatnie o ramię i gdy na niego spojrzałam, w jego oczach tkwiło ciche zapytanie.
– Chce to zatrzymać. Jako pamiątkę – Pierwsze święta, które chcę pamiętać. Uśmiechnął się.
– Dobrze, ale musisz w końcu to kiedyś odpakować – zaśmiał się lekko. Przytaknęłam i wróciłam do odpakowywania. Było to pudełko. Po zerknięciu do środka uśmiechnęłam się w kierunku Micka – strój do ćwiczeń NIKE i buty sportowe. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy i ruchami ust starałam się mu przekazać ’dziękuję’.
Następna była książka z klasycznymi kawałami od paczki z podpisem ’od dwojga’. To było oczywiste, że chodziło o Jerome’a i Alfiego. Spojrzałam w ich kierunku i natrafiłam na moment, w którym odpakowywali prezent ode mnie – zestawy magika. Dla każdego inny. Skoro tak bardzo uwielbiali wkręcać ludzi, to czemu nie w nieco ’magiczny’ sposób? Uradowali się i przybili sobie piątkę, więc odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że trafiłam dobrze.
Pomieszczenie wypełnił tradycyjny wrzask Amber, która natychmiast wstała i przytuliła mnie z całej siły. Gdy mnie przytulała, czułam, że trzymała w dłoni broszurę, którą ode mnie dostała i uśmiechnęłam się. Kolejny trafiony prezent.
– Co od niej dostałaś? – zapytał Fabian
– Kartkę, na której napisała, że mogę bawić się w ’Barbie Ninę’ kiedy tylko będę chciała... – Fabian spojrzał na nią dziwnie, ale jeszcze nie skończyła – i zapis na obóz mody podczas wakacji!
– Trwa on 2 tygodnie. W pierwszym tygodniu będzie mogła uczyć się od profesjonalistów, potem wykonać projekt i nadać mu życie. Kreacje założą profesjonalne modelki w dzień pokazu. Setki ludzi przychodzi oglądać to show – zarumieniłam się, wyjaśniając wszystko – Chociaż to mogę zrobić. Masz talent, Amber – byłam równocześnie zaniepokojona i zadowolona, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że Amber płacze. Znów przytuliła mnie i obiecałyśmy sobie, że jeszcze o tym porozmawiamy.
Gdy odpakowałam kolejny prezent, zaparłam dech w piersiach. W środku były różne zestawy wspaniałych ubrań. Bluzki były jedwabiście miękkie a spodnie były z materiału, którego nie potrafiłam nazwać, ale nie był to dżins, lecz coś jeszcze porządniejszego. Na spodzie była też kompletna, bawełniana piżama; nie to co moje dresy i bluza. Wszystkie ubrania miały długie rękawy lub sięgałyby do samych kostek. Były zaprojektowane tak, że zdawały się nadal być luźne w okolicy brzucha, lecz równocześnie podkreślały figurę, ale nie w wyzywający sposób. Kartka w rogu pudełka znów zaparła mi dech w piersiach. Projekt Amber Millington.
Po tym, Amber otrzymała ode mnie setki uścisków.
Ostatni prezent, jaki rozpakowałam, doprowadził mnie do łez.
Był to ogromny album i na okładce było moje zdjęcie. Nie mam pojęcia, kiedy zostało zrobione, ale to była zdecydowanie praca Joy. W moich oczach jaśniało szczęście, a uśmiech był szeroki. Byłam na zewnątrz, ale to jedyne co potrafiłam stwierdzić. Tak czy inaczej, było piękne. Otworzyłam pierwszą stronę i uśmiechnęłam się. Zdjęcie przedstawiało mnie w mniej więcej pierwszym tygodniu tutaj. Było to, zanim Joy dostała nowy aparat, więc jakość nie była idealna, lecz moje nieśmiałe spojrzenie na Fabiana siedzącego po drugiej stronie stołu w salonie, mówiło wiele o nadchodzących miesiącach.
Fabian przerwał na chwilę odpakowywać swój prezent i spojrzał mi przez ramię. Oparłam się o niego i przewróciłam na kolejną stronę. Ja z Amber, gdy czytałam Harry’ego Pottera, siedząca w ogrodzie z Fabianem. Było też zdjęcie z naszego nocnego pikniku, które musiało być zrobione z okna, jak i zdjęcie, gdy Fabian zasłaniał moje oczy tuż przed wyjściem. Nasze zdjęcia z Halloween. To z Fabianem, jak i grupowe. Zdjęcia z pozostałymi osobami. Ja z Eddiem tylko kilka dni temu, gdy się nim zajmowaliśmy i rysował na podłodze. Ostatnie zdjęcie przedstawiało mnie i Fabiana, śpiących u niego w pokoju. Twarz miałam schowaną w zgięciu jego szyi, a on opierał policzek o czubek mojej głowy. Obejmował mnie w talii, a ja z zaciśniętymi pięściami trzymałam go za koszulkę; nie pozwalając mu odejść nawet w czasie snu. Pamiętam, że aparat Joy stał kiedyś na stoliku nocnym Micka, ale myślałam, że tylko przeglądał zdjęcia, ale teraz zdałam sobie sprawę, że był tam, aby Mick mógł zrobić nam zdjęcie, gdy spaliśmy. Na folię pokrywającą stronę spadła łza. Moja łza.
Jeszcze raz przewróciłam stronę, ale zamiast zdjęcia, była tam wiadomość
Można dodawać do tego albumu strony. Już dodałyśmy 20 pustych... by upamiętnić wszystko, co jeszcze na Ciebie czeka w życiu! ~ Joy, Mara i Patricia.
Fabian podniósł palcami mój podbródek i otarł łzy
– Nie płacz. To święta – wyszeptał delikatnie
– Tak – otarłam resztę łez – Przepraszam
Prezent, który przerwał odpakowywać okazał się być tym ode mnie – twardo oprawiony notatnik o wymiarach 9x12. Jedna strona kartki czysta, służąca jako szkicownik, a druga w linie; do pisania. W zasadzie jest to jak jego wcześniejszy pamiętnik – stos kartek w jego szufladzie – ale w formie, w której może wszędzie zabrać ze sobą.
– To musi być od ciebie. Jest idealne, Nino. Dziękuję. – pocałował mnie w policzek – Zdecydowanie przyda mi się.
Uśmiechnęłam się i przegryzłam wargę
– To nie wszystko. Mam coś jeszcze dla ciebie, ale chciałabym zaczekać i dać ci później, jeśli się zgadzasz – przytaknął i objął mnie po tym, jak z powrotem usiadaliśmy na kanapie. Wtedy dotarło to do mnie.
Nie dostałam prezentu od Fabiana.
Nie było szans, abym pomyliła go z prezentem od kogoś innego. Przechyliłam głowę; dobrze, że nie widział mojej twarzy. Zaczęłam rozważać, czy powinnam czuć się przez to zraniona, ale doszłam do wniosku, że na razie jestem po prostu ciekawa. Zobaczymy, co będzie dalej.
Przyglądaliśmy się temu, jak pozostali rozpakowują prezenty. Jerome dostał ode mnie jeszcze zestaw farb akrylowych z dwiema książkami instukcjonalnymi. Joy dałam kilka książek o fotografii, w których na odwrocie zdjęć, były zamieszczone techniki użyte na nich przez profesjonalistów. Patricia z zadowoleniem spoglądała na drobną kolekcję płyt ode mnie. Widziałam wcześniej jej półki zapełnione płytami niemal wszystkich gatunków muzycznych. Po małej konsultacji z Joy dobrałam jeszcze kilka płyt. Mick dostał również zestaw płyt z muzyką idealną do workoutów. Trudy trzymała zadowolona w dłoni zbiór najlepszych, krótkich amerykańskich nowel.
Gdy został otworzony ostatni prezent, Fabian i Mick natychmiast wstali i podszedli do skrzyni, którą dostrzegłam wcześniej. Była ciemnobrązowa ze złotymi dodatkami. Musiała być ponad metr długa, prawie metr głęboka i około pół metra szeroka. Oboje ją podnieśli i z trudem postawili przede mną.
– Całą grupą mamy dla ciebie tak jakby prezent – wytłumaczył Fabian, ponownie siadając – To jest to, o czym wspominałem, że nie kosztowało fortuny, ale każdy się dołożył – szturchnął mnie – No otwórz.
Odblokowałam zatrzask, podniosłam przykrywkę i nie mogłam przestać gapić się.
Były zrobione 4 przegrody – na książki z cyklu Dziedzictwo po serię zwaną Gęsia Skórka. Filmy na DVD takie jak Pitch Perfect czy Duch. Płyty z muzyką The Eagles czy Mumford and Sons oraz gry od Mario po Halo.
– Fabian powiedział, że twój ojczym cię ograniczał w życiu społecznym, a my często żartujemy z czegoś, czego nie rozumiesz – odezwała się Joy – Więc zdecydowaliśmy zafundować ci małe szkolenie w zakresie pop kultury aż do lata i może wrócimy do tego, po wakacjach.
Amber uśmiechnęła się
– Każdy dodał coś od siebie. Gry są na Wii i Xbox 360; Jerome, Mick i Alfie mają cały sprzęt. Będą przynosić go czasami, abyśmy mogli pograć razem. Gry to jedyne, co będzie do zwrotu, gdy już się nimi znudzisz. Książki, filmy i muzyka; przynajmniej to, co ci się spodoba, możesz zatrzymać.
Nadal się gapiłam. Fabian zaczął niepewnie wiercić się obok mnie.
– Nie musisz tego wszystkiego oglądać czy czytać. Wiem, że jest tego sporo i nie masz przecież na to jakiegoś określonego terminu. Po prostu pomyślałem, że to fajny pomysł – zaczął mówić chaotycznie – Wybraliśmy to co jest najpopularniejsze i to z czym mogłabyś znaleźć jakieś powiązanie. Wiem, że mogliśmy się mylić, ale...
Rzuciłam się Fabianowi na szyję, przytulając go mocno.
– Wszystko jest idealne – powiedziałam, uśmiechając się promiennie. Po dłuższej chwili oderwałam się od niego i spojrzałam na wszystkich dookoła, mój uśmiech stał się bardziej nieśmiały
– Naprawdę, dziękuję wam wszystkim – zaczęłam przeglądać to, co znajdowało się głębiej w skrzyni – Teraz już nie zrobię żadnej pracy. Stworzyliście potwora!
– Wesołych świąt, Nino – powiedział ciepło Fabian i zostało to powtórzone po sekundzie przez pozostałych. Spuściłam głowę, próbując ukryć rumieńce i nie będąc w stanie zmyć uśmiechu z twarzy.
Tak. Bardzo wesołe święta.
X
Po śniadaniu, wszyscy wyszliśmy z domu, by pobawić się w śniegu, W nocy przybyło kilka centymetrów i wciąż białe płatki spadały na ziemię. Wytknęłam język, by złapać jeden z płatków, co Joy uwieczniła na zdjęciu... jak i śnieżkę lecącą prosto w moją twarz, rzuconą przez Micka. Goniłam go po podwórzu przez kilka minut, rzucając śniegiem w tył jego głowy. Dopiero za 6 razem osiągnęłam sukces, bo śnieg wpadł mu za kołnierz.
Za następny cel obrałam Fabiana, ale zauważyłam na pół ośnieżonym chodniku, Haru z trudnością pchającego wózek Mark’a.
– Mark? – zawołałam zdumiona. Wszyscy zaprzestali to, co robili, a wyraz twarzy Fabiana wyrażał tyle słów co skała. Ale tak, był to on, popychany na wózku przez Haru. Pomachał mi i podeszłam do nich, gdy byli już przed wejściowymi schodami.
– Co ty tutaj robisz? Myślałam, że wciąż jesteś w szpitalu.
– Ten uparty idiota stwierdził, że zaryzykuje własnym zdrowiem i wyjdzie pomimo sprzeciwów lekarzy – odezwał się Haru, z uśmiechem na twarzy, który mówił „próbowałem”. Zaśmiałam się cicho i otworzyłam drzwi oraz pomogłam Haru wnieść wózek po stopniach. Mark jeszcze nie odezwał się i przyglądał się mi, zauważalnie będąc niezdecydowanym w jakiejś sprawie.
– Mark chciałby ci coś powiedzieć – powiedział Haru, szturchając go lekko.
– Przepraszam za to, jaki byłem, gdy Kudłaty wyszedł – oznajmił cicho – Nie wiem co we mnie wstąpiło i naprawdę przepraszam za zranienie cię tym. Już i tak zrobiłem to wcześniej zbyt wiele razy.
Lekko wytrzeszczyłam oczy i spoglądałam na chłopaków na przemian. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona, ale szybko przyzwyczaiłam się do milszej strony Mark’a, która była obecna, gdy Haru był w pobliżu.
– Wybaczam ci. Byłeś zamknięty w tym szpitalu i przewrażliwiony wszystkim. Chciałeś się bronić przy Joshu – powiedziałam i spuściłam głowę – Dziękuję za przeprosiny.
– Najwyższa pora – wymamrotał Fabian, wchodząc do domu, ale nie wydawało mi się, aby Mark lub Haru słyszeli to. Ja chyba też nie miałam tego słyszeć, bo wyglądał na speszonego, gdy spiorunowałam go wzrokiem.
Próbując mi jakoś to wynagrodzić, chrząknął, sprowadzając na siebie ich uwagę.
– Chcecie coś do picia? Lub coś do jedzenia?
Mark rzucił krótkie spojrzenie, na pozostałe na stole naleśniki, ale Haru natychmiast się wtrącił.
– Mark nie może nic jeść. Jest na płynnej diecie, zaleconą przez szpital. Ale ja poprosiłbym wodę, jeśli to nie problem.
Mark jęknął i wymamrotał coś, co tylko Haru usłyszał i oboje się zaśmiali. Fabian poszedł do kuchni, a Mark wyjął z torby na kolanach, prezent.
– To dla ciebie – powiedział nieśmiale – Ale nie otwieraj, dopóki nie wyjdziemy
– Dziękuję, Mark – uśmiechnęłam się i podeszłam do choinki, spod której również wyciągnęłam prezent – To jest dla ciebie i Haru. Do samego końca nie miałam pewności, co kupić, ale miałam zamiar przynieść to jutro do szpitala. Ale otwórzcie, gdy już wszyscy usiądziemy.
Na moje słowa, skierowaliśmy się wszyscy do stołu w salonie. Mark, nawet przy pomocy Haru z trudnością wstał z łóżka i opadł na kanapę. Haru złożył wózek i oparł go o bok stołu, spoglądając na swojego przyjaciela z troską.
W jego oczach była... czułość. Na poziomie wyższym niż przyjaźń, przynajmniej od strony Haru. Wróciłam myślami do momentu, w którym zapytałam, czy coś między nimi jest "Nie, nie. Mark nie jest gejem." Odpowiedział Haru, ale nigdy nie wypowiedział się o swoich uczuciach co do Mark’a... i podejrzewam, że może to być coś więcej niż zauroczenie.
Biedny Haru.
Zorientowałam się, że Haru patrzył na mnie z lekko wytrzeszczonymi oczyma, ale chwila została przerwana dźwiękiem papieru rozrywanego przez Mark’a. Otworzył małe pudełko, w którym... były bilety. Na sztukę teatralną.
– Co to? – zapytał z ciekawością Mark, ale Haru zamarł, aby po chwili na jego twarzy zajaśniał uśmiech. Najwidoczniej wiedział, co im podarowałam.
– Bilety na przedstawienie w najbliższym teatrze. Jest o pianiście, który mieszka w UK i nie wie jak osiągnąć sukces, mimo że ma ogromny talent. Opinie są świetne i udało mi się zgarnąć 2 bilety na wystawienie za 2 tygodnie. Miejsca nie są najlepsze, ale nadal całkiem dobre. Stwierdziłam, że nie tylko Haru polubi to, ze względu na fabułę, biorąc pod uwagę jego miłość do pianina, ale również i tobie powinno spodobać się pod względem technicznym. Większość opinii zachwalała wspaniałą zmianę scenerii, kostiumy, użycie światła i muzyki... a skoro teatr od strony technicznej to twoje główne zamiłowanie...
Fabian dołączył do nas w połowie moich wytłumaczeń, kładąc szklankę wody przed Haru, który nadal nie był w stanie się odezwać.
– Moja mama była na tym – wtrącił się, zaskakując mnie. Nie wspominałam mu wcześniej o tym prezencie i ucieszyłam się, że starał się jakoś nawiązać do tematu – Na pewno spodoba się wam.
– Dziękuję, Nino – odpowiedział Mark, uśmiechając się nadzwyczaj promiennie. Haru przytaknął na jego słowa, wciąż nie wiedząc, jak się odezwać.
– Jestem pewny, że mnie i Kudłatemu spodoba się. Obiecuję, że opowiem ci całość – Spojrzał na swojego towarzysza – Teraz to ja mam ciebie wysłać do szpitala? Czy może zrobić ci resuscytację krążeniowo-oddechową? – zamarł po sekundzie, jak to powiedział i zaśmiał się niezręcznie – Nah, nie ważne. Zostawię to lepiej Rutterowi – wymamrotał. Przeczesał włosy dłonią i odwrócił wzrok – Tak czy inaczej, dziękujemy Nino.
Przyglądałam się im i byłam kompletnie zagubiona. Na zmianę tonu głosu Mark’a, Haru wreszcie się otrząsnął i zdecydował zwrócić swój wzrok ku Mark’owi na dłuższą chwilę. Wymieniłam się z Fabianem spojrzeniami; nie byliśmy pewni co zrobić.
– Idę skorzystać z toalety, przepraszam was – Haru wstał i poszedł do łazienki, a Fabian znów poszedł do kuchni. Widziałam, jak przyglądał się mi i Mark’owi z uwagą poprzez okno w ścianie działowej.
– Mark – zaczęłam niepewnie, przysuwając się do niego – Jesteś pewien, że nic między wami się nie dzieje?
Zesztywniał, a potem podciągnął nogi do klatki piersiowej, tworząc tak znajomą mi pozycję obronną
– Nakrzyczałem na niego. Gdy odwiedził mnie w szpitalu i obudziłem się, zacząłem wrzeszczeć na niego, aż wyszedł. Nie chciałem, aby widział mnie w takim stanie. Nawiązał do tego tematu, gdy wróciliśmy ze szpitala i od tamtej pory staramy się unikać tej sprawy.
– Powinieneś znów do tego nawiązać i przeprosić go – poradziłam – Ale miałam na myśli coś bardziej pod względem... romantycznym?
Zaśmiał się krótko, ale było to wymuszone i ponure
– Błagam cię, preferuję dziewczyny. Czy moje wcześniejsze czyny na tobie, nie potwierdzają tego? To Haru jest tutaj homoseksualny, nie ja. – Podrapał się w głowę
– Jest też coś takiego jak bycie biseksualnym. Nie będziemy ciebie za to oceniać, a Haru byłby w niebie – powiedziałam, bez namysłu. Wytrzeszczył oczy.
– Co? Dlaczego?
Zostałam uratowana przez dzwonek do drzwi. Wstałam i pośpieszyłam do holu, pokazując dłonią Fabianowi, aby zaczekał, gdy dotarł do drzwi w tej samej chwili co ja. Otworzyłam je i zostałam mile zaskoczona.
– Oh, dzień dobry! Wesołych świąt!
– Wzajemnie, panno Martin – odpowiedział mile pan Sweet. Eddie podniósł ręce do góry i natychmiast wzięłam go w ramiona. Pani Miller, która stała obok pana Sweeta, uśmiechnęła się promiennie, widząc szczęście swojego dziecka, gdy obróciłam się z nim dookoła.
– Przepraszamy, że nie zadzwoniliśmy wcześniej. Mieliśmy zamiar przyjść później, ale wybieramy się wszyscy na kolację, więc przyszliśmy teraz. Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy?
Potrząsnęłam głową, zamykając za nimi drzwi. Wrzaski pozostałych mieszkańców anubisa ucichły.
– Nie proszę pana, prawie wszyscy są na zewnątrz, ale Fabian i ja mamy pewnych gości z domu Isis... Mark i Haru, jestem pewna, że zna pan ich oboje – Uśmiech pana Sweeta opadł lekko na widok Mark’a.
– Ah, pan Hampton. Myślałem, że zostaniesz jeszcze na kilka dni w szpitalu.
Gdy do salonu weszło więcej osób, Mark przybrał kamienny wyraz twarzy. Otworzył usta, by powiedzieć coś, za co pewnie zostałby wyrzucony, ale Haru, który zdążył w tym czasie wrócić z toalety, położył dłoń na jego ramieniu, a ten wypuścił powoli powietrze z płuc. Z zachwytem przyglądałam się, jak poprzez jeden dotyk, opuściła go cała złość
– Miałem zostać, ale stwierdziłem, że bycie wśród znajomych będzie bardziej pomocne, niż leżenie samemu w szpitalnym łóżku
– Ah – dyrektor spojrzał na mnie, na Haru i ponownie na Mark’a – No to mam nadzieję, że szybko nabierzesz sił.
Całe napięcie zniknęło, a pani Miller wyjęła z torebki prezent, który podała Fabianowi, a pan Sweet zaczął tłumaczyć
– Mamy dla ciebie prezent. Eddie sam wybierał.
Fabian usiadł, otworzył małe pudełeczko i uśmiechnął się, widząc to, co z niego wyleciało – karta podarunkowa do restauracji, o której nigdy nie słyszałam. Eddie wyrwał się z moich ramion i podbiegł do Fabiana, który uklęknął dla niego. Eddie wyszeptał mu coś do ucha, a Fabian zarumienił się i uśmiechnął szeroko
– Dzięki szkrabie, na pewno tak zrobię. Jak myślisz; kiedy najlepiej? – znów coś wyszeptał – Idealnie. Porozmawiamy o tym później
Gdy Fabian podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się tajemniczo, nie potrafiłam się nie zaśmiać pod nosem.
Pewnego dnia byłby wspaniałym ojcem.
Eddie znów wrócił do mnie i spojrzał z nadzieją w oczach.
– Też mam dla ciebie prezent, ale jeszcze go tu nie ma. Dam ci później, okay?
– Dobrze. Też mam dla ciebie prezent. Ode mnie i od Fabiana – Fabian wziął spod choinki pakunek i ponownie stanął obok mnie. Po tym uklęknęliśmy przed Eddiem i wręczyliśmy mój prezent
– Mały ptaszek powiedział nam, że dzisiaj dostałeś nową gitarę. I może słyszeliśmy też, jak lubisz grać na konsoli – uśmiechnęłam się, Fabian również. Eddie rozerwał papier i zaparł powietrze w piersiach
– To Rocksmith na Xbox 360. Możesz podłączyć swoją gitarę i uczyć się grać poprzez gry i lekcje.
Po chwili Eddie rzucił się na nas tak mocno, że oboje znaleźliśmy się na podłodze. Zaparłam dech w piersiach i napełnił mnie strach, ale Fabian ślepo odnalazł moją dłoń na podłodze i ścisnął ją, aż udało mi się zrelaksować. Eddie zdołał swoimi krótkimi rękoma trzymać nas w grupowym uścisku.
– Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Mamo, tato! Będę gwiazdą rocka!
– Tak, już jesteś – zaśmiał się dyrektor – A my ogłuchniemy
Moje serce na chwilę się zatrzymało, bo myślałam, że jest zły, ale gdy widział moje zmartwienie uśmiechnął się
– Żartuję. Dziękujemy za prezent dla niego. Jak widać, spodobał mu się – odetchnęłam z ulgą i usiadłam, gdy Eddie nareszcie nas puścił. Fabian pomógł mi wstać. Rozejrzałam się dookoła; Mark starał się ukryć zadumany uśmiech.
– Mamy pytanie... Moglibyście jeszcze kiedyś w przyszłości zająć się Eddiem? Mamy w planach jeszcze kilka randek, a tak bardzo mu się tutaj podobało...
Natychmiast przytaknęłam, Fabian również.
– Oczywiście, proszę pana. Uwielbiamy spędzać z nim czas.
– Powinniśmy już iść – odezwał się Haru, wstając. Starał się rozłożyć wózek. Mark wyglądał na bledszego niż zazwyczaj; najwidoczniej dopadło go przesilenie i zmęczenie – Dziękuję za prezent, Nino – znów szarpnął za wózek, ale nadal nie chciał się rozłożyć; Haru jęknął – Tanie, chińskie gówno... Musimy kupić ci nowy wózek, idioto.
Mark westchnął
– Powiedz to mojemu portfelowi – zdołał wstać, ale całe jego nogi się trzęsły – Pójdę, nic mi nie będzie.
Byłam przekonana, że nie będzie w stanie. Wnioskując po twarzy Haru, on również sądził tak samo...
Więc schylił się, podkładając jedną rękę pod kolana Mark’a, a drugą chwycił go w plecach i podniósł do góry bez ostrzeżenia.
Mark wrzasnął i chwycił mocno koszulkę Haru.
– Co do diabła? Powiedziałem, że mogę iść! Nie jestem twoim kurew... – ugryzł się w język, powstrzymując przekleństwo i spoglądając na Eddiego – Nie jestem twoją żoną i nie masz prawa nosić mnie tak, jakbym nią był. Puść mnie! – Haru wyszczerzył się i potrząsnął przecząco głową. Następnie, gestem poprosił mnie, abym wzięła złożony wózek. Chwyciłam z jednej strony...
I rozłożył się bez najmniejszych przeszkód.
Gdy szybko nawiązałam kontakt wzrokowy z Haru, natychmiast z powrotem złożyłam wózek. Kłamał. Chciał tylko powód, by móc nieść Mark’a, który nie miał zielonego pojęcia co się dzieje. Starałam się ukryć mój automatyczny uśmiech. Wzięłam wózek i cicho podążyłam za Haru i Mark’em – zaczął obracać się z nim wokół własnej osi, tylko że Mark znalazł wymówkę w postaci faktu, że kręci mu się w głowie, więc Haru zatrzymał się. Gdy wyszliśmy, starał się swoim ciałem osłonić Mark’a przed spadającym śniegiem. Mark jest wyższy od swojego współlokatora, ale Haru jest znacznie silniejszy, dzięki przynależności do drużyny sportowej. Długie ciało niesione w ślubnym stylu – widok był wręcz komiczny. Wszyscy na zewnątrz zaczęli się gapić, wstrzymując na chwilę śnieżny ogień. Kilka osób zaśmiało się.
Mark spiął się na tyle widocznie, że chciałam zareagować, ale Haru wymamrotał coś, by go rozproszyć. Szłam za nimi do samochodu i odłożyłam wózek na tylne siedzenia, więc gdy skończyłam, oboje już siedzieli z przodu, gotowi do odjazdu. Mark zaczął się dąsać. Wywróciłam oczami i obeszłam samochód, by podejść jeszcze do niego
– Więc, skoro już odjeżdżasz, to mogę otworzyć ten prezent od ciebie?
– Tak, tylko nikomu nie pokazuj, proszę... to osobisty prezent – wymamrotał – To nic złego, tylko raczej z głębszym znaczeniem. Mam nadzieję, że kiedyś ci się przyda – przytaknęłam, cofnęłam się o krok i po ostatecznym upomnieniu Haru, by zajmował się Mark’em, odjechali.
Eddie podszedł do mnie i wpatrywał się jak samochód znika z zasięgu wzroku
– Czy oni są razem? Kochają siebie tak jak ty i Fabian? – zapytał. W przeciągu pół godziny poskładał w całość coś, co nikt inny wcześniej. Rozejrzałam się dookoła, by upewnić się, że nikt nas nie słyszy; jednak wszyscy byli zajęci aktywnościami na śniegu. Usiadłam na chodniku obok niego, ignorując zimny śnieg pode mną.
– Nie, Eddie. Jeszcze nie. Może kiedyś.
Dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, że nie poprawiłam go po tym, jak stwierdził, że ja i Fabian się kochamy,
To brzmiało prawdziwie. Chciałam, aby to była prawda.
Może już było to prawdą.
Eddie był przez chwilę cicho; przechylił głowę w taki sposób, jaki często robił Fabian. Można było niemal zobaczyć myśli motające się w jego głowie i układające coś. Uśmiechnął się delikatnie
– Maru – powiedział stanowczo – Podoba mi się to.
Obrócił się i powrócił do bitwy na śnieżki.
– Przepraszam za to, jaki byłem, gdy Kudłaty wyszedł – oznajmił cicho – Nie wiem co we mnie wstąpiło i naprawdę przepraszam za zranienie cię tym. Już i tak zrobiłem to wcześniej zbyt wiele razy.
Lekko wytrzeszczyłam oczy i spoglądałam na chłopaków na przemian. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona, ale szybko przyzwyczaiłam się do milszej strony Mark’a, która była obecna, gdy Haru był w pobliżu.
– Wybaczam ci. Byłeś zamknięty w tym szpitalu i przewrażliwiony wszystkim. Chciałeś się bronić przy Joshu – powiedziałam i spuściłam głowę – Dziękuję za przeprosiny.
– Najwyższa pora – wymamrotał Fabian, wchodząc do domu, ale nie wydawało mi się, aby Mark lub Haru słyszeli to. Ja chyba też nie miałam tego słyszeć, bo wyglądał na speszonego, gdy spiorunowałam go wzrokiem.
Próbując mi jakoś to wynagrodzić, chrząknął, sprowadzając na siebie ich uwagę.
– Chcecie coś do picia? Lub coś do jedzenia?
Mark rzucił krótkie spojrzenie, na pozostałe na stole naleśniki, ale Haru natychmiast się wtrącił.
– Mark nie może nic jeść. Jest na płynnej diecie, zaleconą przez szpital. Ale ja poprosiłbym wodę, jeśli to nie problem.
Mark jęknął i wymamrotał coś, co tylko Haru usłyszał i oboje się zaśmiali. Fabian poszedł do kuchni, a Mark wyjął z torby na kolanach, prezent.
– To dla ciebie – powiedział nieśmiale – Ale nie otwieraj, dopóki nie wyjdziemy
– Dziękuję, Mark – uśmiechnęłam się i podeszłam do choinki, spod której również wyciągnęłam prezent – To jest dla ciebie i Haru. Do samego końca nie miałam pewności, co kupić, ale miałam zamiar przynieść to jutro do szpitala. Ale otwórzcie, gdy już wszyscy usiądziemy.
Na moje słowa, skierowaliśmy się wszyscy do stołu w salonie. Mark, nawet przy pomocy Haru z trudnością wstał z łóżka i opadł na kanapę. Haru złożył wózek i oparł go o bok stołu, spoglądając na swojego przyjaciela z troską.
W jego oczach była... czułość. Na poziomie wyższym niż przyjaźń, przynajmniej od strony Haru. Wróciłam myślami do momentu, w którym zapytałam, czy coś między nimi jest "Nie, nie. Mark nie jest gejem." Odpowiedział Haru, ale nigdy nie wypowiedział się o swoich uczuciach co do Mark’a... i podejrzewam, że może to być coś więcej niż zauroczenie.
Biedny Haru.
Zorientowałam się, że Haru patrzył na mnie z lekko wytrzeszczonymi oczyma, ale chwila została przerwana dźwiękiem papieru rozrywanego przez Mark’a. Otworzył małe pudełko, w którym... były bilety. Na sztukę teatralną.
– Co to? – zapytał z ciekawością Mark, ale Haru zamarł, aby po chwili na jego twarzy zajaśniał uśmiech. Najwidoczniej wiedział, co im podarowałam.
– Bilety na przedstawienie w najbliższym teatrze. Jest o pianiście, który mieszka w UK i nie wie jak osiągnąć sukces, mimo że ma ogromny talent. Opinie są świetne i udało mi się zgarnąć 2 bilety na wystawienie za 2 tygodnie. Miejsca nie są najlepsze, ale nadal całkiem dobre. Stwierdziłam, że nie tylko Haru polubi to, ze względu na fabułę, biorąc pod uwagę jego miłość do pianina, ale również i tobie powinno spodobać się pod względem technicznym. Większość opinii zachwalała wspaniałą zmianę scenerii, kostiumy, użycie światła i muzyki... a skoro teatr od strony technicznej to twoje główne zamiłowanie...
Fabian dołączył do nas w połowie moich wytłumaczeń, kładąc szklankę wody przed Haru, który nadal nie był w stanie się odezwać.
– Moja mama była na tym – wtrącił się, zaskakując mnie. Nie wspominałam mu wcześniej o tym prezencie i ucieszyłam się, że starał się jakoś nawiązać do tematu – Na pewno spodoba się wam.
– Dziękuję, Nino – odpowiedział Mark, uśmiechając się nadzwyczaj promiennie. Haru przytaknął na jego słowa, wciąż nie wiedząc, jak się odezwać.
– Jestem pewny, że mnie i Kudłatemu spodoba się. Obiecuję, że opowiem ci całość – Spojrzał na swojego towarzysza – Teraz to ja mam ciebie wysłać do szpitala? Czy może zrobić ci resuscytację krążeniowo-oddechową? – zamarł po sekundzie, jak to powiedział i zaśmiał się niezręcznie – Nah, nie ważne. Zostawię to lepiej Rutterowi – wymamrotał. Przeczesał włosy dłonią i odwrócił wzrok – Tak czy inaczej, dziękujemy Nino.
Przyglądałam się im i byłam kompletnie zagubiona. Na zmianę tonu głosu Mark’a, Haru wreszcie się otrząsnął i zdecydował zwrócić swój wzrok ku Mark’owi na dłuższą chwilę. Wymieniłam się z Fabianem spojrzeniami; nie byliśmy pewni co zrobić.
– Idę skorzystać z toalety, przepraszam was – Haru wstał i poszedł do łazienki, a Fabian znów poszedł do kuchni. Widziałam, jak przyglądał się mi i Mark’owi z uwagą poprzez okno w ścianie działowej.
– Mark – zaczęłam niepewnie, przysuwając się do niego – Jesteś pewien, że nic między wami się nie dzieje?
Zesztywniał, a potem podciągnął nogi do klatki piersiowej, tworząc tak znajomą mi pozycję obronną
– Nakrzyczałem na niego. Gdy odwiedził mnie w szpitalu i obudziłem się, zacząłem wrzeszczeć na niego, aż wyszedł. Nie chciałem, aby widział mnie w takim stanie. Nawiązał do tego tematu, gdy wróciliśmy ze szpitala i od tamtej pory staramy się unikać tej sprawy.
– Powinieneś znów do tego nawiązać i przeprosić go – poradziłam – Ale miałam na myśli coś bardziej pod względem... romantycznym?
Zaśmiał się krótko, ale było to wymuszone i ponure
– Błagam cię, preferuję dziewczyny. Czy moje wcześniejsze czyny na tobie, nie potwierdzają tego? To Haru jest tutaj homoseksualny, nie ja. – Podrapał się w głowę
– Jest też coś takiego jak bycie biseksualnym. Nie będziemy ciebie za to oceniać, a Haru byłby w niebie – powiedziałam, bez namysłu. Wytrzeszczył oczy.
– Co? Dlaczego?
Zostałam uratowana przez dzwonek do drzwi. Wstałam i pośpieszyłam do holu, pokazując dłonią Fabianowi, aby zaczekał, gdy dotarł do drzwi w tej samej chwili co ja. Otworzyłam je i zostałam mile zaskoczona.
– Oh, dzień dobry! Wesołych świąt!
– Wzajemnie, panno Martin – odpowiedział mile pan Sweet. Eddie podniósł ręce do góry i natychmiast wzięłam go w ramiona. Pani Miller, która stała obok pana Sweeta, uśmiechnęła się promiennie, widząc szczęście swojego dziecka, gdy obróciłam się z nim dookoła.
– Przepraszamy, że nie zadzwoniliśmy wcześniej. Mieliśmy zamiar przyjść później, ale wybieramy się wszyscy na kolację, więc przyszliśmy teraz. Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy?
Potrząsnęłam głową, zamykając za nimi drzwi. Wrzaski pozostałych mieszkańców anubisa ucichły.
– Nie proszę pana, prawie wszyscy są na zewnątrz, ale Fabian i ja mamy pewnych gości z domu Isis... Mark i Haru, jestem pewna, że zna pan ich oboje – Uśmiech pana Sweeta opadł lekko na widok Mark’a.
– Ah, pan Hampton. Myślałem, że zostaniesz jeszcze na kilka dni w szpitalu.
Gdy do salonu weszło więcej osób, Mark przybrał kamienny wyraz twarzy. Otworzył usta, by powiedzieć coś, za co pewnie zostałby wyrzucony, ale Haru, który zdążył w tym czasie wrócić z toalety, położył dłoń na jego ramieniu, a ten wypuścił powoli powietrze z płuc. Z zachwytem przyglądałam się, jak poprzez jeden dotyk, opuściła go cała złość
– Miałem zostać, ale stwierdziłem, że bycie wśród znajomych będzie bardziej pomocne, niż leżenie samemu w szpitalnym łóżku
– Ah – dyrektor spojrzał na mnie, na Haru i ponownie na Mark’a – No to mam nadzieję, że szybko nabierzesz sił.
Całe napięcie zniknęło, a pani Miller wyjęła z torebki prezent, który podała Fabianowi, a pan Sweet zaczął tłumaczyć
– Mamy dla ciebie prezent. Eddie sam wybierał.
Fabian usiadł, otworzył małe pudełeczko i uśmiechnął się, widząc to, co z niego wyleciało – karta podarunkowa do restauracji, o której nigdy nie słyszałam. Eddie wyrwał się z moich ramion i podbiegł do Fabiana, który uklęknął dla niego. Eddie wyszeptał mu coś do ucha, a Fabian zarumienił się i uśmiechnął szeroko
– Dzięki szkrabie, na pewno tak zrobię. Jak myślisz; kiedy najlepiej? – znów coś wyszeptał – Idealnie. Porozmawiamy o tym później
Gdy Fabian podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się tajemniczo, nie potrafiłam się nie zaśmiać pod nosem.
Pewnego dnia byłby wspaniałym ojcem.
Eddie znów wrócił do mnie i spojrzał z nadzieją w oczach.
– Też mam dla ciebie prezent, ale jeszcze go tu nie ma. Dam ci później, okay?
– Dobrze. Też mam dla ciebie prezent. Ode mnie i od Fabiana – Fabian wziął spod choinki pakunek i ponownie stanął obok mnie. Po tym uklęknęliśmy przed Eddiem i wręczyliśmy mój prezent
– Mały ptaszek powiedział nam, że dzisiaj dostałeś nową gitarę. I może słyszeliśmy też, jak lubisz grać na konsoli – uśmiechnęłam się, Fabian również. Eddie rozerwał papier i zaparł powietrze w piersiach
– To Rocksmith na Xbox 360. Możesz podłączyć swoją gitarę i uczyć się grać poprzez gry i lekcje.
Po chwili Eddie rzucił się na nas tak mocno, że oboje znaleźliśmy się na podłodze. Zaparłam dech w piersiach i napełnił mnie strach, ale Fabian ślepo odnalazł moją dłoń na podłodze i ścisnął ją, aż udało mi się zrelaksować. Eddie zdołał swoimi krótkimi rękoma trzymać nas w grupowym uścisku.
– Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Mamo, tato! Będę gwiazdą rocka!
– Tak, już jesteś – zaśmiał się dyrektor – A my ogłuchniemy
Moje serce na chwilę się zatrzymało, bo myślałam, że jest zły, ale gdy widział moje zmartwienie uśmiechnął się
– Żartuję. Dziękujemy za prezent dla niego. Jak widać, spodobał mu się – odetchnęłam z ulgą i usiadłam, gdy Eddie nareszcie nas puścił. Fabian pomógł mi wstać. Rozejrzałam się dookoła; Mark starał się ukryć zadumany uśmiech.
– Mamy pytanie... Moglibyście jeszcze kiedyś w przyszłości zająć się Eddiem? Mamy w planach jeszcze kilka randek, a tak bardzo mu się tutaj podobało...
Natychmiast przytaknęłam, Fabian również.
– Oczywiście, proszę pana. Uwielbiamy spędzać z nim czas.
– Powinniśmy już iść – odezwał się Haru, wstając. Starał się rozłożyć wózek. Mark wyglądał na bledszego niż zazwyczaj; najwidoczniej dopadło go przesilenie i zmęczenie – Dziękuję za prezent, Nino – znów szarpnął za wózek, ale nadal nie chciał się rozłożyć; Haru jęknął – Tanie, chińskie gówno... Musimy kupić ci nowy wózek, idioto.
Mark westchnął
– Powiedz to mojemu portfelowi – zdołał wstać, ale całe jego nogi się trzęsły – Pójdę, nic mi nie będzie.
Byłam przekonana, że nie będzie w stanie. Wnioskując po twarzy Haru, on również sądził tak samo...
Więc schylił się, podkładając jedną rękę pod kolana Mark’a, a drugą chwycił go w plecach i podniósł do góry bez ostrzeżenia.
Mark wrzasnął i chwycił mocno koszulkę Haru.
– Co do diabła? Powiedziałem, że mogę iść! Nie jestem twoim kurew... – ugryzł się w język, powstrzymując przekleństwo i spoglądając na Eddiego – Nie jestem twoją żoną i nie masz prawa nosić mnie tak, jakbym nią był. Puść mnie! – Haru wyszczerzył się i potrząsnął przecząco głową. Następnie, gestem poprosił mnie, abym wzięła złożony wózek. Chwyciłam z jednej strony...
I rozłożył się bez najmniejszych przeszkód.
Gdy szybko nawiązałam kontakt wzrokowy z Haru, natychmiast z powrotem złożyłam wózek. Kłamał. Chciał tylko powód, by móc nieść Mark’a, który nie miał zielonego pojęcia co się dzieje. Starałam się ukryć mój automatyczny uśmiech. Wzięłam wózek i cicho podążyłam za Haru i Mark’em – zaczął obracać się z nim wokół własnej osi, tylko że Mark znalazł wymówkę w postaci faktu, że kręci mu się w głowie, więc Haru zatrzymał się. Gdy wyszliśmy, starał się swoim ciałem osłonić Mark’a przed spadającym śniegiem. Mark jest wyższy od swojego współlokatora, ale Haru jest znacznie silniejszy, dzięki przynależności do drużyny sportowej. Długie ciało niesione w ślubnym stylu – widok był wręcz komiczny. Wszyscy na zewnątrz zaczęli się gapić, wstrzymując na chwilę śnieżny ogień. Kilka osób zaśmiało się.
Mark spiął się na tyle widocznie, że chciałam zareagować, ale Haru wymamrotał coś, by go rozproszyć. Szłam za nimi do samochodu i odłożyłam wózek na tylne siedzenia, więc gdy skończyłam, oboje już siedzieli z przodu, gotowi do odjazdu. Mark zaczął się dąsać. Wywróciłam oczami i obeszłam samochód, by podejść jeszcze do niego
– Więc, skoro już odjeżdżasz, to mogę otworzyć ten prezent od ciebie?
– Tak, tylko nikomu nie pokazuj, proszę... to osobisty prezent – wymamrotał – To nic złego, tylko raczej z głębszym znaczeniem. Mam nadzieję, że kiedyś ci się przyda – przytaknęłam, cofnęłam się o krok i po ostatecznym upomnieniu Haru, by zajmował się Mark’em, odjechali.
Eddie podszedł do mnie i wpatrywał się jak samochód znika z zasięgu wzroku
– Czy oni są razem? Kochają siebie tak jak ty i Fabian? – zapytał. W przeciągu pół godziny poskładał w całość coś, co nikt inny wcześniej. Rozejrzałam się dookoła, by upewnić się, że nikt nas nie słyszy; jednak wszyscy byli zajęci aktywnościami na śniegu. Usiadłam na chodniku obok niego, ignorując zimny śnieg pode mną.
– Nie, Eddie. Jeszcze nie. Może kiedyś.
Dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, że nie poprawiłam go po tym, jak stwierdził, że ja i Fabian się kochamy,
To brzmiało prawdziwie. Chciałam, aby to była prawda.
Może już było to prawdą.
Eddie był przez chwilę cicho; przechylił głowę w taki sposób, jaki często robił Fabian. Można było niemal zobaczyć myśli motające się w jego głowie i układające coś. Uśmiechnął się delikatnie
– Maru – powiedział stanowczo – Podoba mi się to.
Obrócił się i powrócił do bitwy na śnieżki.
***
Maru. Tak, właśnie.
Kto chce już święta?? Bo ja z pewnością!
Przepraszam Was, że tak późno. Nie wiem co napisać. Obecnie piszę z grobu bo umarłam po zapowiedzi 2 sezonu Shadowhunters. Zmartwychwstanę 2/3 stycznia. Zdecydowanie. Trailer, snippet z 1 odcinka, panel na NY ComicCon, oficjalne zdjęcia z odcinka i teorie spiskowe fanów które sypią się na Tumblrze jak z dziurawego worka - jednego dnia - to za dużo na psychikę fangirl. A za kilkanaście minut livestream z wywiadu. Zdecydowanie za dużo.
No dobrze, gdzie są Maru Shippers? Łączmy się razem! I co do sprawy prezentu od Fabiana... jak myślicie, o co chodzi?
Następny rozdział: 22/10/16
Ostatnio aktywność strasznie spadła. Komentarzy brak. Także, jeśli ktoś czyta, to proszę, bardzo ładnie proszę o komentarz. Wystarczy chociaż 1 zdanie. Cokolwiek. Naprawdę.
I dziękuję za ponad 35 000 wyświetleń!!
Ily, Klaudia x
Jejku przepraszam ze tak dawno mnie nie bylo....
OdpowiedzUsuńZa to teraz nadrabiam zaleglosci i to co sie dzieje miedzy Fabina jest takie piekne ze aż brak mi slow *.*
Wybacz ze pisze z anonima ale mialam problem z zalogowaniem sie.
Karen
Parring Maru mi się mega podoba ;)
OdpowiedzUsuń