sobota, 26 września 2015

Rozdział 21

Gdy ujrzycie takie oto nutki - ♫ - kliknijcie na nie :)
#ScarredPL - chętnie poczytam też opinie na tt 
Nina's POV

    Tak jak obiecałam Fabianowi, następnego ranka, coś zjadłam.
Były to krakersy i woda. Wróciłam do pokoju na górę, zanim wszyscy zasiedli do swoich znacznie większych posiłków. Posłałam grupie delikatny uśmiech, zanim wyszłam i byłam w stanie dostrzec w oczach większości wielkie zaskoczenie

Tylko w oczach Fabiana, odbijało się zmartwienie.

    Czytałam Harryego Pottera przez godzinę lub dwie, skulona wygodnie na łóżku. Dzięki 3 dniom które spędziłam sama ze sobą, zdążyłam dużo przeczytać. W między czasie, gdy próbowałam więcej nie płakać i ignorowałam okazjonalne bóle brzucha z głodu. Kończyłam powoli "Harry Potter i Czara Ognia"

    W końcu dotarłam do końca i rozejrzałam się po pokoju, zastanawiając się, co może wydarzyć się dalej. Chciałam pójść po kolejną część, ale wiedziałam, iż muszę wyjść na świeże powietrze. A więc zeszłam na dół, ubrałam się i wyszłam na zewnątrz.

Dzięki Bogu, że jest sobota.

    Spacerowałam po terenie przed domem Anubisa, zajrzałam do pobliskiego stawu i jak się ma mała, pływająca tam rybka.
    Usłyszałam brzdąkanie gitary, pochodzące z polany nieopodal domu, która lekko była zasłonięta drzewami. Wysiliłam zmysły i spróbowałam obrać dokładny kierunek z którego dochodzi dźwięk - i wtedy kolejny raz go usłyszałam, jednak został szybko przerwany sfrustrowanym krzykiem.

Chwila.
Znam ten głos.

    Przeszłam przez pas drzew osłaniających polanę i zatrzymałam się na samym skraju, z ciekawością rozglądając się, gdy...
    Fabian. Fabian siedział na trawie z gitarą w ręku, patrząc na nią jakby cokolwiek mu przeszkadzało, było właśnie winą tego instrumentu.

    Wbiłam wzrok w to, co znajdowało się przed moimi oczyma. Fabian wyglądał... tak naturalnie z gitarą; tą w szczególności. Dopasowywała się ona do jego dłoni jak glina. Mimo, że nie miałam doświadczenia z tym instrumentem - jak i każdym innym - mogłam stwierdzić, iż była z wyższej półki i dobrze zachowana.

Nigdy nie wyglądał tak idealnie jak wygląda w tym momencie.

    Ta myśl pojawiła się znikąd i zszokowała mnie. Zaczęłam zawracać, nie chcąc bardziej przeszkadzać - tylko depnęłam na gałąź zdecydowanie zbyt mocno i pękła wydając z siebie głośny, charakterystyczny dźwięk.

Fabian obrócił głowę i jego oczy spotkały moje.
- Nina - zaparł dech w piersiach, natychmiast wstając - Nie widziałem cię, znaczy się, to oczywiste, że cię nie widziałem, nie że... - Przerwał zanim jego głos stał się jeszcze bardziej nerwowy 

- Jak długo tu stałaś? - potrząsnęłam głową, mając nadzieję, że zrozumie iż niedługo i wskazałam gestem, aby usiadł. Zrelaksował się nieco, rozumiejąc to co miałam na myśli, po czym znów się zawahał. Kolejny raz wskazałam mu gestem, aby usiadł.
- Tylko jeśli usiądziesz ze mną - zaproponował. Byłam w pełni gotowa by wrócić do domu. Zmarszczył brwi.
- Daj spokój, nie ugryzę. I sama powiedziałaś, że chcesz usłyszeć moją muzykę, prawda?

     Tak, prawda. Ale nie sądziłam. że na zewnątrz, gdzie nikt nas nie zobaczy, w razie gdyby stało się coś złego. Nawet jeśli miałoby się coś stać nam obojgu czy tylko mi.
- Ostatnia szansa. Trzy... dwa... jeden...-
    Westchnęłam i podeszłam bliżej, poddając się i zakopując swoje obawy - na tą chwilę. Fabian uśmiechnął się zwycięsko, mimo, że było to oczywiste iż był nerwowy.
- Okay, więc... tak. Muzyka. Gitara. Zagram dla ciebie piosenkę - przełknął ślinę - Co powinienem zagrać? Znam dużo piosenek...
Wzruszyłam ramionami, mimikując jasne 'cokolwiek'. Westchnął.
- W porządku, zacznę z tą, którą nauczyłem się niedawno. Nazywa się Fall For  You autorstwa Secondhand Serenade. Nie wiem czy słyszałaś, ale jest to... - Znów westchnął - Przepraszam, majaczę. No to dalej.
Usłyszałam pierwsze akordy a moje uszy wypełnił najpiękniejszy głos, jaki kiedykolwiek słyszałam.


The best thing about tonight's that we're not fighting
Could it be that we have been this way before
I know you don't think that I am trying
I know you're wearing thin down to the core
But hold your breath
Because tonight will be the night that I will fall for you
Over again
Don't make me change my mind
Or I won't live to see another day
I swear it's true
Because a girl like you is impossible to find
You're impossible to find

    Śpiewał dalej, a ja wsłuchiwałam się z szerokimi oczyma, nie będąc w stanie pojąć, że głos który słyszę, wydostaje się z ust Fabiana. Miał zamknięte oczy, kompletnie zatopiony w muzyce i nieświadomy tego, jak się gapię.
Gdy dotarł do ostatnich wersów, otworzył oczy spoglądając prosto na mnie.

Because a girl like you is impossible to find
You're impossible to find

    W jednym momencie, ucichła gitara i otoczyła nas cisza; patrzeliśmy na siebie. Po chwili usłyszałam ćwierkanie ptaka, które w pewnym sensie zniszczyło ten moment. Spuściłam wzrok.
- Więc... um... Wiem, że nie jestem tak dobry, nie byłem wystarczająco przygotowany, ale jak mówiłem, uczyłem się sam, więc... - Nabrałam odwagi, by na niego spojrzeć ponownie i najwidoczniej udało mi się, bo przerwał.
- O Boże, było aż tak źle? Przepra...-
Wyciągnęłam brudnopis.

Jesteś stworzony, by trzymać w swoich dłoniach gitarę a twój głos jest niesamowity.

Wpatrywał się w notatkę, a ja zauważyłam rumieńce na jego policzkach.
- O..oh, dziękuję - przegryzłam wargę w niepewności, zauważył to - Co?

Mógłbyś zaśpiewać coś jeszcze dla mnie?

Tym razem, szeroko się uśmiechnął
- Oczywiście. Chcesz usłyszeć to, nad czym pracowałem dzisiaj? 
Kąciki moich ust lekko się uniosły, tworząc uśmiech w odpowiedzi na jego pytanie. 
- Okay, zacząłem pisać tą piosenkę 2 lub 3 miesiące temu, ale przerwałem przez to całe szaleństwo i zamieszanie, no i w końcu wróciłem dzisiaj do pracy. Myślę że nadam jej tytuł You I See.
Przeczesał włosy ręką. Zauważyłam, że był bardziej zdenerwowany niż przy pierwszej piosence.

{♫♫♫}
[nawet jak nie skończyliście słuchać poprzedniej piosenki, włączcie, tą, bo jest po prostu lepsza :)]

You're like no other
When the sky falls down all I see is you
Mhmm
So let's discover
Everything around us is all too good to be
True
There is no time between us
We can do whatever we want
So Girl let's get gone



Zagrał jeszcze kilka akordów, a po tym przerwał
- Jeszcze nie wiem, co umieścić między zwrotką a refrenem, ale oto refren

Let me tell you
I will be there, when you're in need
It's you i see
But you know that
I'll never run from you
You'll always count on me
Don't ya know it's about time we saw each other again
My heart, needs you as a friend

Przerwał już po raz ostatni i zaczął rozglądać się dookoła, unikając kontaktu wzrokowego ze mną. Nie miałam pojęcia dlaczego.
- Tak um, więc jak mówiłem, jeszcze nie jest skończona - powtórzył - No ale mam chociaż tyle.

Piszesz ją z myślą o kimś?

Zbladł na twarzy, a moje zdezorientowanie tylko wzrosło.
- Tak.

Jest to dla Joy? Amber?

    Joy powiedziała, że Fabian nie lubi jej w 'ten' sposób, ale nie jestem co do tego pewna. A z Amber często rozmawia na osobności... to zdecydowanie jest przyjaźń, która mogłaby łatwo przerodzić się w związek. 
Zignorowałam zaskakującą falę bólu w sercu, na myśl o nim z którąkolwiek z nich.

- Joy? Amber? - Na ułamek sekundy zapadła śmiertelna cisza, a potem roześmiał się - Amber jest przyjaciółką i nikim więcej, jestem tego pewien. I nie, nie jest to dla Joy. Nie myślę o niej w ten sposób.

Dlaczego nie Joy?

- Ummm... nie wiem. Nie ma między nami... chemii. Jest wspaniałą, śliczną dziewczyną i jestem szczęściarzem, mając ją za przyjaciółkę, ale nie potrafię wyobrazić sobie nas jako coś więcej -
Przesunął się niekomfortowo, najwidoczniej nie lubiąc za bardzo tego tematu, więc zamieniłam go na inny.

I tak piosenka brzmi już świetnie. Uwielbiam ją.

Na jego ustach z ulgą zajaśniał uśmiech
- Dziękuję ci. Mam nadzieję, że uda mi się ją skończyć. Myślę, że jest tego warta.

Masz zamiar zaśpiewać ją, dla tej dziewczyny, gdy skończysz?

- Um, tak, tak myślę - Wyglądał na speszonego. Wtedy coś się we mnie obudziło i moje oczy przybrały wielkość monety
- Co?

To jest dziewczyna, tak? Mam na myśli, jeśli chłopak, to nie mam kompletnie nic do tego. Jestem po prostu ciekawa. Nigdy bym tego nie przypuszczała w twoim wypadku.

    Podałam Fabianowi notes a on natychmiast wybuchł śmiechem. Minęła minuta lub dwie, zanim się uspokoił
- Nie, nie musisz się o to martwić. Nie jestem zainteresowany chłopakami. Wcale. Wolę dziewczyny, jestem tego pewien.
    Zarumieniłam się, skrępowana swoim własnym tokiem myślenia. Szybko wznowiłam wcześniejszy temat.

Mam nadzieję, że polubi ona tą piosenkę. Już jest niesamowita. Myślę, że ją pokocha. I musiałaby być szalona, by ciebie nie lubić.

W końcu przestał śmiać się pod nosem, z zaistniałej przed chwilą sytuacji i znów spojrzał prosto na mnie.
- Tak - powiedział powoli - Też mam nadzieję, że ją polubi. I na prawdę mam nadzieję, że mnie lubi. Jednak nie wydaje mi się aby tak było - Niepewnie odwrócił ode mnie wzrok i wbił go w swoje dłonie - Nie wydaje mi się, że jest to możliwe, by mnie lubiła. Nie chce wdawać się w żaden związek. A nawet jeśli, dlaczego miałaby mnie lubić? Mam na myśli, ja to... ja.

    Ranił mnie widok Fabiana będącego tak niepewnym, szczególnie, że nie był pewien samego siebie. Zatrzymałam długopis nad notesem, a potem zaczęłam pisać.

Jesteś miły. Jesteś uroczy. Stawiasz dobro innych, wyżej niż swoje własne, nawet jeśli oznacza to kłopoty. Masz zamiłowanie do sztuki, które widziałam tylko w kilku osobach. Jesteś lojalny. Jeśli o kogoś troszczysz, to robisz to na prawdę. Jesteś litościwy, kochający, rozważny. Twój głos jest niesamowity i byłbyś w stanie rozkochać w sobie każdą dziewczynę jednym słowem. Sprawiasz, że staję się lepszą osobą. Poświęcasz swój czas, by spędzić go ze mną. Uczysz mnie, że dotyk jest dobry i nie wszyscy ludzie są okropni. Tak, ty to ty. Będąc sobą, jesteś facetem którego mogłaby pokochać każda dziewczyna. Jeśli ona cię nie lubi, jest nienormalna.

    Myślę, że przeczytał to 3 lub 4 razy, zanim w końcu na mnie spojrzał. Wyciągnął rękę i położył swoją dłoń na mojej. Patrzyłam się na to, potem na niego. Uśmiechnął się.
- Dziękuję Nino. Nie masz pojęcia, jak wiele to dla mnie znaczy. I wiem, że nie robiliśmy tego przez dłuższy czas, cała sprawa z dotykiem... kiedy tylko będziesz chciała spróbować, daj mi znać. Chcę ci pomóc.

    Zabrało mi tą dłuższą chwilę, ale wysunęłam swoją dłoń z jego uścisku. Najpierw pomyślał, że chcę się wyrwać i na jego twarzy, pojawiło się zawiedzenie, ale po chwili zauważył, iż wysunęłam ją tylko po to, był położyć na wierzch jego.
    Chwyciłam mocniej i wzniosłam jego dłoń w powietrze, wtedy do mojej twarzy.
Ułożyłam ją na swoim policzku i zamknęłam oczy. Słyszałam, jak wziął głęboki oddech i puściłam go, teraz zawstydzona przez to jak postąpiłam. Zrobiłam właśnie z siebie jakąś żałosną sierotę a była to ostatnia rzecz, jaką chciałam. Czekałam, aż sam odsunie dłoń od mojej twarzy.
Zamiast zamiast tego, zaczął delikatnie gładzić kciukiem mój policzek jakby znów ocierał łzy, ale tym razem, nie było tu żadnych łez do ocierania.

Zaskoczona otworzyłam oczy

Znów się lekko uśmiechał. Przytaknął uspokajająco.
- Czy to w porządku? - Wyszeptał a ja lekko skinęłam w odpowiedzi nie chcąc utracić tego fizycznego kontaktu. Pewna część mnie, walczyła z tym, krzycząc we mnie, że jesteśmy tu sami, że może mnie tak łatwo skrzywdzić, a ja daje mu tylko zielone światło. Jednak na teraz, ignorowałam to.

Chciałam tego.

    Swoją drugą dłonią, zagarnął kilka kosmyków włosów za ucho. Zadrżałam, ale to nie było ze strachu. Zaczął delikatnie gładzić moje czoło, nos, policzek, tak jak ja robiłam to jemu kilka dni temu.

Znów zamknęłam oczy.

 - Twoja twarz zyskuje w pewien sposób spokój, gdy to robię. Chciałbym zobaczyć świat twoimi oczyma, chociaż na parę sekund. Dla mnie, dotyk jest czymś, co doświadczam każdego dnia. Nic specjalnego. Ale dla ciebie dotyk - ten nie przynoszący bólu - jest bardzo cenny. I ja też to dostrzegam. Twoje życie... - przerwał na chwilę - Twoje życie, twoja przeszłość; to wszystko jest inne niż to, co ja mogłem doświadczyć. To sprawia, że zdaję sobie sprawę, jakim szczęściarzem jestem, żyjąc życiem bez wielkiego bólu.
    Jego dłoń, powędrowała w dół mojej twarzy, potem wzdłuż ramion. Wtedy właśnie, jego palec otarł o wciąż gojącą się ranę na moim przedramieniu, panicznie wstałam na równe nogi z bólu.
- Twoje rany - powiedział z goryczą w głosie, rozbijając tak piękną chwilę na kawałki - Nienawidzę osoby, która cię krzywdzi. Nienawidzę tym bardziej, że nawet nie wiem kto to jest. Wiem, powiedziałem, iż nie będę o tym wspominał, nie zmuszam cię do rozmowy, po prostu nie mogę tego znieść. Może to być każdy, kogo mijam na korytarzach, a ja nie mam pojęcia kto. Może to być uczeń, nauczyciel, któryś z opiekunów akademików, na litość Boską....

    Czułam się winna, pozwalając mu myśleć, że to ktoś z tego otoczenia, gdy tak na prawdę, ta osoba była po drugiej stronie oceanu. Ale jeśli bym mu to powiedziała, wszystko stałoby się jasne. To jedna z ostatnich rzeczy, jakich chciałam.
    Usiadłam z powrotem, unikając jego wzroku, czując się niezmiernie niekomfortowo i mając nadzieję, że nic nie widać po moim wyrazie twarzy.
- To musi być ktoś ze szkoły, mam na myśli, nie wychodziłaś ostatnio poza teren szkoły - zamarłam, spoglądając na niego zanim mogłam się powstrzymać. W momencie w którym nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, jego oczy przybrały wielkość monety
- Czekaj, to jest ktoś z poza szkoły. Mam rację, prawda? Widzę to na twojej twarzy. To nie jest ktoś ze szkoły, ale nie znasz nikogo z poza...-
Uświadomił to sobie. Prawie mogłam dostrzec palącą się żarówkę nad jego głową.
- Twój ojczym.

I w taki właśnie sposób, z dwoma słowami, zawaliło się wszystko dookoła mnie.
Nie.
Nie.
Nie, nie, nie....
-  Sponiewierał cię przez ten cały czas. Mieszkałaś z nim kompletnie sama, odkąd umarła mama. Wspomniałaś kilka tygodni temu, że to wszystko skończyło się już w podstawówce, a ja nie byłem w stanie pojąć, kto mógłby cię krzywdzić tak bezkarnie, bez żadnych podejrzeń. I zawsze się zastanawiałem, jak ktoś może mieć takiego pecha, by być wykorzystywanym w Ameryce, tylko by uciec do UK i mieć do czynienia z tym samym, tylko, że z inną osobą. Ale to nigdy nie była inna osoba. To był twój ojczym. Dzień w którym się dowiedzieliśmy, był dniem po tym, jak odwiedził cię. Skrzywdził cię, gdy poszliście na ten spacer, prawda? To dlatego tak się mnie bałaś tamtego wieczoru.

    Wstałam i zaczęłam się wycofywać, z dala od niego. Chwycił mnie i zatrzymał, ale szybko się wyrwałam. Znów mnie złapał, tym razem wystarczająco mocno, ale mimo to, jego chwyt nie przynosił bólu.

Ale ból w mojej głowie ranił tak bardzo, że nawet pewnie nie zwróciłabym uwagi na ból fizyczny.

- Mój tata powiedział, że było coś w nim nie tak. Odrzuciłem tą myśl, nie zastanowiłem się drugi raz - wyglądał teraz, jakby został czymś ogłuszony - Byłem taki głupi... nie potrafiłem z Amber poskładać wszystkiego w jedną całość, a odpowiedź mieliśmy przed oczyma. Zdawał się być miły....

Wyobrażasz sobie jego twarz, gdy pozna prawdę? Będzie się na ciebie gapił, aż w jego oczach wygaśnie światło, aż jedyną pozostałą rzeczą w jego spojrzeniu będzie obrzydzenie tą prawdą.


Prawie doszliśmy do części z gapieniem się.

Nie mogłabym patrzeć dalej na to, jak zmieszanie w jego oczach, przeradza się w obrzydzenie. Nie wytrzymałabym, a co dopiero tego, co może stać się chwilę później.

Więc pobiegłam,

   Nie był przygotowany na to i gdy wyrwałam ramię z jego uścisku i wbiegłam w rzędy drzew otaczających polanę, zajęło mu kilka chwil zanim się ocknął i zaczął biec za mną. Miałam przewagę -  będąc 2/3 jego wzrostu i bez cennej gitary na plecach, byłam o wiele szybsza i sprawniejsza w przedzieraniu się między gałęziami.
- Nina! Nino, zaczekaj! Proszę! - zawołał, a ja odetchnęłam z ulgą, gdy obróciłam się i zobaczyłam go w tak dużej odległości ode mnie. Kontynuował wołanie, ale z każdą sekundą, jego głos zanikał coraz bardziej.

X

    Gdy biegłam, moje myśli były jedną wielką mgłą. Nie wiedziałam co robię i gdzie biegnę - pobiegłam w przeciwnym kierunku niż ten, w którym jest Dom Anubisa i wiedziałam, że muszę tam wrócić przed zmrokiem, ale teraz po prostu musiałam uciec. Z dala od Anubisa, od Fabiana; z dala od mojego życia.

Z dala od prawdy, którą teraz wiedział Fabian.

Biegłam, aż zabrakło mi tchu. Oddychałam głęboko a każdy wydech pojawiał się jako biała chmurka przed moją twarzą w zimnym powietrzu.

Tym razem, miałam płaszcz.

Obróciłam się, przeczesując teren i szukając Fabiana.

Pusto.

    Wtedy też, zorientowałam się, że zachodziło słońce - poprzez gęste korony drzew, byłam w stanie dostrzec intensywnie pomarańczowe promienie. Gdy zaczęłam biec, musiało być jakoś godzinę przed zachodem.

Pobiegłam dalej, niż miałam zamiar.
I nie miałam pojęcia gdzie jestem.

    Zaczęłam powoli podążać w kierunku, w którym tu dotarłam. Nagły przypływ energii który miałam wcześniej, totalnie się wyczerpał, zostawiając moje mięśnie napięte i zmęczone. Zapadł zmrok i ledwo byłam w stanie dostrzec moją dłoń trzymając ją tuż przed twarzą.
    Moje nogi były bliskie utraty sił, do utrzymywania mojego ciała. Nawet jeśli jadłam więcej, nadal moje BMI wskazywało duże niedożywienie i kręciło mi się w głowie od zużycia tak wielu sił naraz. Miałam ochotę się skulić na ziemi i zasnąć, ale to wie, co tutaj żyje? Nie wspominając o tym, że zostałabym wydalona ze szkoły, za ucieczkę, nawet niechcący.

Zahukała sowa. Przestraszona podskoczyłam a po tym próbowałam się zrelaksować i iść dalej, niepewnie stawiając każdy krok i...

    Potknęłam się o korzeń i upadłam na ziemię. Moje ręce wpadły prosto w krzaki jeżyny, których nie widziałam w ciemności, a z moich ust wydostał się przenikliwy krzyk; nie mogłam go powstrzymać.

Kolce wbiły się na całej długości moich rąk i ramion.

    Leżałam tak z moją twarzą prawdopodobnie centymetry nad pędem z kolcami, czując jak coraz więcej łez spływało po moich policzkach. Skrupulatnie i powoli wyciągnęłam ręce z otaczających je cierni. Z bólu przegryzłam wargę tak mocno, że zaczęła krwawić.

    Nie widziałam w ciemności, jak bardzo moje ręce są poharatane, ale czułam krew ściekającą po mojej skórze. Mój oddech był drżący, ciało napięte w skutek bólu. Otarłam jedną rękę o drugą i natknęłam się na kolce, które pozostały wbite w mojej skórze. Chciałam je wyciągnąć, ale moje dłonie trzęsły się zbyt mocno i prawdopodobnie rany byłby przez to jeszcze głębsze.

Nie miałam siły by wstać, a co dopiero iść. Dzisiaj już nie pójdę dalej.
Zamknęłam oczy i z wdzięcznością pozwoliłam sobie, utracić kontakt z otaczającym mnie światem

~*~

Minęły kolejne 2 tygodnie! Wow, ale szybko zleciało....
Dziękuję baaaardzo za wszystkie komentarze do zeszłego rozdziału, wszystkie były takie długie i motywujące! 
No a więc, 'szczególna' piosenka, którą niektórzy z Was znają. Oczywiście You I See. Nikt nie próbował nawet zgadnąć i trochę to moja wina, bo podałam za mało wskazówek, ale hej - gdybym wspomniała, że jest to piosenka Brada, od razu byście wiedzieli! Oh God, mam ochotę dać na playliste taką pewną piosenkę, tak wiele znaczący tekst, wręcz wyciskacz łez... ale nie mogę bo Brad ciota i palant (shh w dobrym znaczeniu) nie opublikował nigdy tej piosenki; wyciekła... znaczy się, wpadła w moje ręce. Chyba, że wszechobecne tu Kavanatic nie mają nic przeciwko, abym dodała, to może kiedyś...
A nawiązując do fabuły; to było piękne, co nie? I musiało się tak okropnie skończyć, yep, nie pierwszy i nie ostatni taki paskudny obrót akcji...

Myślałam, że przez te 2 tygodnie, zajmę się w końcu zakładkami na blogu etc. i co? No właśnie nic. Chociaż... nie mogę powiedzieć, że nic, bo byłam tydzień na zwolnieniu i - uwaga, uwaga - przetłumaczyłam kilka rozdziałów; jestem teraz 9 do przodu! Wyglądało to tak, że przez 4 dni, całymi godzinami siedziałam i tłumaczyłam. W te 4 dni, przetłumaczyłam tyle ile przez całe wakacje! Miałam spory zapał dzięki Waszym komentarzom, ale też i dzięki fajnym rozwijaniu się fabuły :)
Teraz trochę się wypaliłam, a najbliższe 2 tygodnie będą ciężkie; zaczynają się sprawdziany, ew.... 

Prawie bym zapomniała!
Nawiązałam współpracę z już 2 blogiem - Aramville - zapraszam!
I też zapraszam do Joylittki na jej najnowsze fanfiction Alfabet Morse'a Proszę, jak czytacie jej pracę, skomentujcie :)

Następny rozdział: 10/10/15

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

6/7 komentarzy = spojler


Kocham Was
Klaudia x

PS
DZIĘKUJĘ za ponad 10 100 wyświetleń!

sobota, 12 września 2015

Rozdział 20

#ScarredPL
Z dedykacją dla: Wszystkich Was wytrwale czekających na rozdział :)

Fabian's POV

    Drugiego dnia, Nina również nie wyszła. Ale jedzenie znikało sprzed jej drzwi. Starałem się w tym znaleźć tyle uspokojenia, ile mogłem.
    Ale kiedy nie wyszła trzeciego dnia, wszelkie wątpliwości zaczęły zjadać mnie od środka. Zacząłem się zastanawiać, czy kiedykolwiek wyjdzie.
Na szczęście, moje wątpliwości zostały dzisiaj rozwiane.

    Szliśmy wszyscy razem do szkoły w ponurym humorze. Nikt nie wypowiedział imienia Niny od czasu narady, ale wszyscy o niej myśleli.
Podczas zajęć z podstaw teatralnych, otworzyły się drzwi.
- Ah, panna Martin. Witamy ponownie - przywitał ją pan Winkler

Wszyscy z Anubisa, obróciliśmy głowę w kierunku drzwi w dokładnie tym samym momencie

    Miała na sobie obszerną bluzkę w której widzieliśmy ją jeden lub dwa razy, pasującą bardziej na tęgiego mężczyznę, a nie dziewczynę w jej wieku. Było widać, że miała pod spodem ubrany jeszcze jeden ze swoich swetrów. Mimo, iż na dworze był przymrozek, w szkole było gorąco.

Ugotuje się tutaj w tym.

- Masz do skończenia tylko jedną część scenografii, prawda? Tak, nocne niebo. Zostawię ci wszystko co potrzebujesz tutaj... - wskazał by poszła za nim... i wskazał jej miejsce tuż obok mnie.

Chyba muszę podziękować niebiosom za moje szczęście.

    Dostrzegła moją uradowaną reakcję, jej oczy spotkały się z moimi na ułamek sekundy. Były one wypełnione strachem jak nigdy i poczułem bolesny ścisk w sercu gdy zwróciłem uwagę na jej blady odcień skóry i worki pod oczami. Gdy zorientowała się, że wszyscy na nią patrzymy, spuściła głowę i usiadła na swoje miejsce.

    Nie spojrzała więcej na nas. Zamiast tego, wyjęła z torby swój szkicownik i zaczęła szkicować gwieździste niebo. W czasie prób, kątem oka przyglądałem się jej pracy. Gdy zrobiliśmy sobie przerwę, ośmieliłem odezwać się.

- To jest piękne

Nie poruszyła się. Nie puściła bloku rysunkowego. Nie spojrzała na mnie.

- Nina?

    Kontynuowała szkicowanie, jakbym się nie odezwał. Zacząłem się zastanawiać czy straciła słuch...
Wtedy zorientowałem się, że robi to celowo. Ból przełamał moje serce w pół. Znów zamknęła się w sobie, tak samo, gdy Joy i Patricia zaczęły ją szantażować. Ale tym razem, jedynym powodem, dla którego to robiła, był jej własny wymysł. Chciałem już od niej odejść, ale zatrzymałem się.

    Nie pozwolę jej znów tak robić. Nie pozwolę jej jeszcze bardziej oddalić się od nas - ode mnie - kolejny raz.
Nawet przez następne 5 minut.

- Panie Winkler? - zawołałem, udając zmartwionego patrząc na Ninę - Zdaje mi się, że Nina nie czuję się najlepiej. Nie chce opuścić więcej zajęć, więc nic nie mówi, ale zaczynam się martwić. Mogę zaprowadzić ją do pielęgniarki upewnić się czy wszystko w porządku?

Nina nareszcie zwróciła uwagę na moją obecność, podnosząc głowę i pozwalając mi, spojrzeć jej prosto w oczy.
- Tak panie Rutter. Panno Martin, bardzo doceniam twoje oddanie, ale powinnaś informować, gdy źle się czujesz. Większość uczniów za wszelką cenę stara się wydostać z lekcji i często im się to udaje. Nie miej wyrzutów sumienia, za opuszczanie lekcji z realnego powodu.

    Wstałem, czując w sobie małe zwycięstwo i wyciągnąłem dłoń w jej stronę. Nie chwyciła jej, ale wstała i wyszła za mną z klasy. Gdy zamknęły się za nami drzwi, objęła prowadzenie a ja uważnie szedłem za nią... do frontowych drzwi. Zaczęła sięgać do klamki; odezwałem się.
- Nino, dlaczego wyprowadzasz nas na zewnątrz? - zapytałem z zawahaniem. Zamarła, wtedy obróciła się i wyjęła notes wciąż unikając kontaktu wzrokowego.

Aby nikt nie widział lub nie słyszał?

Jej odpowiedź tylko bardziej mnie intrygowała.
- Ale my tylko będziemy rozmawiać, co to za problem, jeśli ktoś nas zobaczy? Nikt nas nie usłyszy, wszyscy są w... - Nagle głośno wypuściła powietrze z płuc, a gdy spojrzała na mnie, jej oczy były przepełnione ulgą. Zorientowałem się o co chodzi.

Myślała, że chcę ją bić.

Cofnąłem się o krok i desperacko schowałem dłonie we włosach
- Cholera Nina, kiedy zrozumiesz, że nie chcę cię skrzywdzić? Sama ta myśl doprowadza mnie do mdłości, co dopiero zrobienie tego! - wyszeptałem, zaciskając pięści. W sekundzie w której widziałem na jej twarzy przebłysk strachu, moja złość wzrosła, potem całkowicie zniknęła. Zrelaksowałem się.
- Jestem spokojny, przepraszam. Zobacz, chcę tylko z tobą porozmawiać, nic więcej. Możemy zostać tutaj, gdzie każdy może nas widzieć, jeśli sprawia to, że czujesz się bezpieczniej.

Zawahała się, po tym przytaknęła.

O czym chcesz rozmawiać? Obiecuję, nie odezwę się już do was nigdy. Jeśli czujecie się niekomfortowo w mojej obecności, mogę poprosić o zmianę domu akademickiego. Całkowicie to rozumiem, ale nie mogę zmienić klasy do końca semestru.

Gapiłem się w notatkę całkowicie zdezorientowany.
- Co masz na myśli? Dlaczego nigdy miałabyś z nami nie rozmawiać? - zapytałem. Jej oczy były pozbawione emocji, gdy pokazywała mi swoją odpowiedź.

Bo wiecie.

- Ale dlacze...- przerwałem. Spoglądałem na nią i na notatkę na przemian - Myślisz, że nie chcemy się z tobą przyjaźnić. Sądzisz, że jesteś... dziwna?

Ostatnia osoba, która się o tym dowiedziała, użyła innego słowa, ale dziwna też pasuje.

- Mówisz mi, że ktoś inny też się dowiedział? I nikomu nie powiedział? - zapytałem przerażony. Odwróciła wzrok i przytaknęła. Po tym znów spojrzała mi w oczy. Ponownie przebłyskiwał w nich strach.

Masz zamiar komuś powiedzieć?

- Nie. Pozostali też nie powiedzą - odpowiedziałem spokojnie. Jej napięte ciało, rozluźniło się. - Rozmawialiśmy na ten temat, gdy byliśmy sami. Wszyscy zgodzili się, by zachować to dla siebie. I nikt z nas nie chce, abyś przeprowadzała się do innego domu. Nadal chcemy się z tobą przyjaźnić - wyglądała na zaskoczoną


Nie są mną zdegustowani?

Tym razem, chwyciłem jej obie dłonie i lekko ścisnąłem. Zadrżała
- Nino, nikt nie jest tobą zdegustowany. Nikt nie myśli o tobie w inny sposób. Jak już, to tylko bardziej cię lubimy
    Nie wyglądała, jakby mi wierzyła, ale nie zadała kolejnego pytania, tylko przytaknęła. Wyciągnęła dłonie z mojego uścisku i znów zaczęła coś pisać. Tym razem na jej twarzy malował się lekki uśmiech.

Chciałabym teraz dokończyć rekwizyty do scenografii.

Zaśmiałem się
- Tak, przepraszam. To był mój jedyny pomysł, by wyciągnąć cię z klasy. Chodź, wracajmy tam - obróciłem się, ale poczułem dłoń na swoim ramieniu, zatrzymującą mnie. Podała kolejną notatkę.

Dziękuję

- Nie masz za co mi dziękować - powiedziałem, posyłając jej zasmucony uśmiech - Wracajmy
Poszła wzdłuż korytarza, a ja wyrwałem kawałek papieru z jej notesu - podziękowanie - i schowałem do kieszeni.

Podążyłem za nią tak, jak już zawsze będę to robił.

X

    Nina nie odzywała się w drodze do domu, ale przynajmniej szła razem z nami. Dlatego też, nikt inny nie odezwał się słowem. Atmosfera była zbyt napięta jak na przypadkową pogawędkę. Zaraz po przejściu przez próg, pospieszyła do na górę i zamknęła za sobą drzwi do pokoju. Tylko Amber poszła za nią, bo miała do tego prawo; w końcu był to również jej pokój. Odłożyłem wszystkie szkolne przybory i razem usiedliśmy i włączyliśmy jakiś film na który i tak nie zwracałem uwagi.

Amber zeszła minutę później i wyciągnęła mnie za rękaw z pomieszczenia. Nie protestowałem.
- Co jest Amber? Coś się stało?
Gdy spojrzała na mnie, jej twarz była napięta i przepełniona zmartwieniem, a oddech bardziej gwałtowny niż zazwyczaj.
- Całe jedzenie które przynosiłeś Ninie... Widziałam je, zanim zdążyła schować. Nina nic nie jadła przez prawie 72 godziny

Nina's POV

Gdy usłyszałam pukanie do drzwi, spodziewałam się Fabiana.
Nie spodziewałam się, że ujrzę w nich Joy.

    Zawahała się stawiając krok za próg i lekko uśmiechnęła się do mnie.
- Mo... mogę wejść? - przytaknęłam powoli, zastanawiając się, o co chodzi. Część mnie, miała nadzieję, że zarządzi abym zostawiła Fabiana w spokoju i przeprowadziła się. Chciałam aby ktoś wybrał za mnie. Nie chciałam sama podejmować tej decyzji.
- Chciałabym wytłumaczyć kilka rzeczy - powiedziała słabym głosem i usiadła na brzegu łóżka - Czuję, że jestem tobie winna kolejnych przeprosin. To co ja i Patricia zrobiłyśmy, było niesłuszne. Na prawdę sądziłyśmy, że udajesz; do czasu ataku paniki. Wtedy zaczęłam mieć wątpliwości. Patricia uparta jak zawsze, nie dała się przekonać. Mogłam postarać się bardziej, by ją powstrzymać, ale już za późno... tak czy inaczej, chciałabym wytłumaczyć, dlaczego sądziłam, że udajesz. Masz czas na krótką historię?

Przytaknęłam z ciekawością. Wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać.

- Miałam przyjaciółkę o imieniu Eleanor. Była nowa w mieście i nikt jej nie lubił. Była trochę jak ty, tylko mniej poważna - nie mówiła, często wzdrygała gdy ktoś ją dotykał. Padła myśl, że była molestowana i wszyscy się z tego nabijali. Całkiem mocno zaprzyjaźniłam się z nią do 8 klasy. Przychodziła do mnie prawie codziennie. Wszystko robiłyśmy razem. Często nosiła bluzki na ramiączkach i makijaż, ale nigdy nie używała korektora, więc zawsze sądziłam, że nie była krzywdzona na tyle, by zostawały po tym blizny i że nie dzieje się to w teraźniejszości. Wtedy nadszedł dzień, w którym znalazłam ją, świetnie bawiącą się za szkołą, śmiejąc się z tego, jaka naiwna i głupia jestem. Dopiero później dowiedziałam się całej prawdy; była kuzynką chłopaka, który był całkiem popularny w okolicy. Przeprowadziła się tu i wszyscy zaczęli zakładać się ile czasu będzie potrafiła udawać kogoś, kim nie jest. Kiedy zostałam ostatnią osobą, która z nią rozmawiała, wszystko obróciło się w zakład dotyczący tego, jak długo będzie w stanie mnie wkręcać w to kłamstwo. Trwało to 9 miesięcy i zgarnęła za to sporą kasę. Gdy już wszyscy znali prawdę, nigdy więcej się do mnie nie odezwała.

Uśmiechnęła się do mnie z załzawionymi oczyma.

- Potrafię być czasami czepliwa, wiem o tym, tak samo jak nadopiekuńcza w stosunku do ludzi do których się przywiązałam. To dlatego, że osoby w tym domu są niesamowitymi przyjaciółmi. Nikt nie dorównuje im do pięt w dzisiejszych czasach, więc bardzo się do nich przywiązałam; nie chcę ich stracić. Czasami przywiązuje się zbyt mocno, tak jak stało się to z Fabianem - westchnęła
- Czułam się na początku strasznie zraniona; gdy wybrał ciebie zamiast mnie. Myślałam, że nie jestem wystarczająco dobra. Ale teraz zdaję sobie sprawę z tego, że nie wybrał ciebie zamiast mnie. Wybrał nas obie. Nadal jestem jedną z jego najlepszych przyjaciółek. To wystarczy. Mimo, że moje serce ściska ból, wiedząc, że nie będzie widział mnie jako kogoś więcej.

Przerwała na moment, wtedy zerknęła na mnie, śmiejąc się lekko; jej policzki zabarwiły się na czerwono
- Przepraszam, mam taką tendencję do majaczenia o bzdurach. Sprawa jest taka, że chciałam przeprosić. I zdałam sobie sprawę, że jesteś tak samo wspaniała, jak pozostali tutaj, więc jeśli obiecam, że nie będę czepiać się zbyt mocno... mogłabyś uznać mnie, za swoją przyjaciółkę i zakopiemy topór wojenny?

No więc, nie spodziewałam się tego.

Zdałam sobie sprawę, że jesteś tak samo wspaniała, jak pozostali tutaj. Nie byłam pewna, jak odebrać ten komentarz, ale wiedziałam jak odpowiedzieć na pytanie. Z uśmiechem, przytaknęłam. Ona również się uśmiechnęła.

- Dziękuję. Myślę... że zostawię cię teraz samą - Wstała. ale zatrzymała się przy drzwiach.
- Um... jeśli chodzi o Patricię. Ona ma swoją dumę, więc jest strasznie skrępowana i zawstydzona, tym co się stało. Pewnie zajmie to trochę czasu, aż zbierze się by przeprosić, ale nie odbierz tego tak, że nie jest jej przykro, bo jest.

    Po tym wyszła, a ja zostałam sama... na jakieś 30 sekund.
Tym razem, gdy ktoś zapukał do drzwi, był to Fabian - trzymający paczkę krakersów i kubek czegoś, co wyglądało na gorącą czekoladę.
- Nino, przyniosłem ci przekąskę i coś do picia - powiedział, wznosząc to co ma w dłoniach, jakbym jeszcze nie zauważyła.
    Zaburczało mi trochę w brzuchu na samą myśl o jedzeniu. Jednak nie chciałam jeść. To nie jest tak, że głodzę się celowo, na prawdę tak nie jest. Po prostu na samą myśl o jedzeniu, było mi niedobrze.
Usiadł na podłodze przy łóżku, a kubek odstawił na stolik nocny.
- Proszę wypij. Wiem, że nie jadłaś i strasznie mnie tym martwisz. Proszę.

    Cholera. Wiedziałam, że Amber zauważyła jedzenie w śmietniku. Miałam nadzieję, że nie był zły za marnowanie tego. Wiem, że to jedzenie mógł dostać ktoś, kto by je zjadł. Na szczęście, wyglądał tylko na zmartwionego.
    Przesunęłam się do stolika i podniosłam powoli kubek. Po chwili wpatrywania się w parujący napój, wzięłam mały łyk.

Tym razem nie uśmiechnęłam się, ale kontynuowałam picie.

- Jak wspomniałem wcześniej, nie będziemy się ciebie o nic pytać. Chcemy tylko pomóc.
Odłożyłam kubek, ponownie czując, że mam coś w żołądku i lekko przytaknęłam. Nie miałam pewności, czy jest szczery, ale wyglądał, jakby był... nie wspominając o tym, że chciałam tylko ominąć ten temat.

Chciałam udawać, że nic się nie wydarzyło.

   Zaczęłam łakomie zajadać się krakersami, zdając sobie sprawę, że byłam bardziej głodna im więcej jadłam. On westchnął z ulgą i sam sięgnął po krakersa, przegryzając go z zadowoleniem.

Moje ciało stoczyło się z łóżka mimowolnie. w momencie w którym poczułam silny ścisk w brzuchu.
- Nina? - zapytał alarmująco - Nina, co je....-
Wybiegłam do łazienki. Ledwo tam dotarłam, zanim mój żołądek sam się opróżnił.

    Twarz Fabiana była przepełniona skruchą, gdy przeszłam koło niego i rzuciłam się zrezygnowana na łóżko, chowając twarz w poduszce.
- Przepraszam, nie sądziłem, że zwymiotujesz po tym - powiedział szybko - Powinniśmy zacząć z czymś lżejszym. Woda zamiast gorącej czekolady i tylko jeden lub dwa krakersy czy coś innego.

    Potrząsnęłam głową, która wciąż była schowana w poduszce. Koniec z jedzeniem. Będę jeść, kiedy będę chciała i jak widać, nie mam na to ochoty jak na razie. Westchnął.
- Nino, nie możesz się głodzić. Jeśli będziesz dalej w to brnąć, prędzej czy później, poproszę Trudy aby wezwała lekarza, o ile Amber nie zrobi tego wcześniej - Natychmiast podniosłam głowę, gdy zdałam sobie sprawę z tego co właśnie powiedział. Jego oczy były przepełnione stanowczością i determinacją.
- Wiem, że tego nie chcesz, ja również nie chcę tego robić. Ale nie pozwolimy ci powoli umierać na naszych oczach.

Zapadliśmy w ciszy na minutę, dopóki znów się odezwał.

- Nino, chcemy ci pomóc. Nie chcemy cię krzywdzić czy oceniać, ani mówić komukolwiek o tym, co się stało. Chcemy ci pomóc - powtórzył - Ale ty również musisz tego chcieć. I proszę, błagam... otwórz się w stosunku do nas. Do mnie. Kogokolwiek. Nie mówię, że w tym momencie, w tym tygodniu, czy nawet w tym miesiącu. Wiem, że takie rzeczy nie dzieją się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale spróbuj tak czy inaczej. Nie dla mnie, nie dla Amber, nie dla kogokolwiek innego. Dla siebie 

    Patrzyłam na niego, moje oczy lśniły od łez. Nie wiedziałam, jak odpowiedzieć na takie coś. Coś tak skomplikowanego, niepokojącego. Otworzenie się przed kimś, było dla mnie obcym tematem, oprócz tego, gdy...

- Otworzyłaś się - powiedział cicho, najwidoczniej czytając moje myśli - Dotknęłaś mnie. Wędrowałaś swoją dłonią wzdłuż mojej ręki, twarzy. Mojej twarzy. I płakałaś ze szczęścia. Wiem, że się boisz teraz, potrafię zrozumieć twój strach -  w sumie nie, nigdy nie będę w stanie go zrozumieć, ale jestem w stanie sobie wyobrazić - i przysięgam, nigdy nie zrobiłbym niczego, by cię skrzywdzić w jakikolwiek sposób.

Całą przestrzeń wypełniła cisza, która już sama odpowiedziała za mnie. Fabian jęknął.
- Musisz sobie to uświadomić, Nino. Rozumiem, że każde wydarzenie z twojej przeszłości, mówi ci, iż jest inaczej, ale jakaś część ciebie musi wiedzieć, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Jesteś wspaniałą osobą i nie zasługujesz na to zło, które cię spotkało. Nikt nie zasługuje, ty w szczególności. Nie skrzywdzę cię. 

Napisałam do niego wiadomość i podałam mu, zanim zorientowałam się, co tak na prawdę robię.


Chciałabym pobyć sama, proszę.

Twarz Fabiana przepełniła się zawiedzeniem.
- Nino spójrz, możemy zmienić temat, jeśli nie czujesz się z tym komfortowo..-

Proszę. Chcę odpocząć. Obiecuję, że spróbuję jutro coś zjeść.

    Westchnął, ale nie czułam się winna. Nie unikałam go, nie próbowałam się od niego odsunąć. Zwyczajnie nie miałam wystarczająco energii na tego typu konwersację w tym momencie. Widziałam, jak zastanawiał się, czy ta bitwa jest warta walki. Posłałam mu ostateczne, błagające spojrzenie. Ustąpił.
- W porządku, do zobaczenia juro, tak?

Tak

Wstał powoli
- Dobranoc Nino, do jutra - wyszedł, zatrzymując się tylko, by zamknąć za sobą drzwi.

    Jeśli wiedziałabym, co stanie się następnego dnia, pewnie zdecydowałabym dokończyć naszą rozmowę, by ominąć wydarzenia, które wszystko ujawnią. Do cholery z tym - gdybym wiedziała co się stanie, zgodziłabym się na pójście do szpitala, byle to ominąć.
    Ale nie wiedziałam, co się stanie następnego dnia. Nie wiedziałam, że będzie to dzień w którym wszystko dookoła mnie się rozsypie. Dzień w którym wszystko się zmieni; na lepsze lub na gorsze. O tym muszę jeszcze zdecydować.

I to robiło ogromną różnicę

***
Yay! Witam ponownie po 2 tygodniach! Mam dużo do napisania, a nie chcę przeciągać, więc...
1) Nowy szablon. Nie zwracajcie zbyt dużej uwagi na nagłówek, bo jest on mojego autorstwa, więc nie jest perfekcyjny. A postanowiłam, że jednak go ustawię, bo jestem dumna, iż w ogóle coś się udało haha. Cała reszta CSS itp. jest w całości gotowcem z szablonu z po prostu innym nagłówkiem, credits - prawy, dolny róg :)
2) Jeszcze nie jest to koniec metamorfoz na blogu. Mam w planach drobne zmiany treści w zakładkach, ikony postaci itp.
3) Mała zmiana playlisty ♥ Stwierdziłam, że 3 piosenki to za mało, biorąc pod uwagę długość rozdziałów.
4. Co do długości rozdziałów - jeśli sądzicie, że teraz są długie - czekają Was o wiele dłuższe. Domyślam się, że dla co niektórych, tak długie rozdziały, mogą wydawać się zbyt uciążliwe, ale nie chce skracać; zaburzyłoby to nieco rozwijanie fabuły.

A nawiązując do samego rozdziału... whoops. Dzień w którym wszystko się zmieni; na lepsze lub na gorsze. O tym muszę jeszcze zdecydować. Zwróćcie uwagę na to zdanie, zanim zaczniecie panikować :) Tłumaczenie jak zawsze, mistrzowskie nie jest, ale da się przeżyć chyba, no nie? Co do kolejnego rozdziału, to rozwala on emocjonalnie od środka, serio. Najpierw pozytywnie, potem, no cóż.... I za 2 tygodnie, nie usłyszycie automatycznie włączającej się playlisty wchodząc na bloga, ponieważ w rozdziale będzie umieszczona jedna, a w sumie to dwie piosenki i w trakcie będzie link, by nadać odpowiednią atmosferę... Z tym, że ta druga, nie pojawi się pierwszy i ostatni raz, więc audio dodam chyba przy kolejnym razie... I jest to piosenka, którą część z Was zna z pewnego, szczególnego powodu. Część z Was.
Anyway, jak tam po rozpoczęciu roku? Nie chcę się już więcej rozpisywać, więc powiem tylko - tragedii jeszcze nie ma, ale zawsze może być lepiej... Już się rozchorowałam. Siedzę pod kołdrą, owinięta kocem i z rolką papieru obok. Do szkoły należy kilka budynków, więc aby przejść np. z A do D czy na halę sportową, po prostu trzeba np. przejść przez ulicę, no i.... zimą, będzie to katastrofa...

Następny rozdział: 26/09/15

6/7 komentarzy = spojler

Osoba, która zgadnie jako pierwsza o jaką 'szczególną' piosenkę chodzi, otrzyma dedykację i/lub dodatkowy spojler! Nie wiem czy to trudne, czy proste zadanie, ale powodzenia x

Ily, Klaudia x
PS
Jest ktoś jeszcze, kto chciałby być informowany? Podajcie user, czy cokolwiek innego, dzięki czemu, mogę się z Wami skontaktować. Gdzie ze mną możecie się kontaktować, dowiecie się w zakładce 'Pytania/kontakt'
PSS
Dziękuję za ponad 9100 wyświetleń, omg....