piątek, 29 grudnia 2017

Rozdzial 54

W poprzednim rozdziale:
Przerwa świąteczna. Eddie obraził się na Ninę za to, że nie zgodziła się być dziewczyną Fabiana. Fabian zabrał Ninę do wesołego miasteczka, gdzie przeprowadzili dość istotną rozmowę. Mark i Haru pokłócili się; Mark jest w słabej kondycji psychicznej i wciąż jest na wózku.


Nina’s POV

- Nino! - wrzasnęła Amber, rzucając się w moje otwarte ramiona - Jak się masz? Jak minęła twoja przerwa? Tęskniłam za tobą!
Zaśmiałam się i odsunęłam od niej
- Amber, nie było ciebie tylko przez 3 dni. Też za tobą tęskniłam, ale nie przegapiłaś zbyt wiele - Co za kłamstwo - Co u twojej rodziny?
Przytuliłam wszystkie dziewczyny, które weszły, chociaż można to zaliczyć bardziej do pół-uścisku. Fabian i Amber byli jedynymi osobami, które potrafiłam przytulić tak w pełni.
- Wszystko dobrze. Rozmawialiśmy o tym wakacyjnym obozie, na który mnie zapisałaś i zgodzili się. Nie mogę się doczekać!
    Fabian skończył rozmawiać z Mickiem i podszedł do nas. Nie byłam w stanie powstrzymać różu wkradającego się na moje policzki. Od czasu rozmowy w wesołym miasteczku, czerwieniłam się na sam jego widok.

Fabian
Mój prawie-chłopak.

- Więc, czy wy, umm… zadzwoniliście? - wymamrotała Amber tak cicho, by nikt inny nie usłyszał. Gdyby zależało to ode mnie, nikt więcej nie wiedziałby o tym, że mój ojczym tutaj był. Jakbym potrzebowała kolejnej osoby, która zna prawdę. Fabian przytaknął, obejmując mnie za plecy jedną ręką. Amber zaczęła przyglądać się nam uważnie, ale nic nie powiedziała.
- Dobrze. Jak na razie zszedł nam z drogi.
- Kto? - zapytała Patricia, wchodząc do domu jako ostatnia - Hej wam - przytuliła mnie i Fabiana równocześnie.
Przez przypadek uścisnęła też jeden z moich siniaków i mimowolnie syknęłam z bólu. Patricia zmrużyła oczy.
- Coś ciebie boli. Co jest?

    Kilka osób obróciło się w naszym kierunku. Lekko zbledłam, ale gdy się odezwałam, mój głos był zaskakująco stabilny.
- Fabian i ja ćwiczyliśmy, gdy was nie było, by mieć pewność, że utrzymam kondycję to powrotu Micka. Ćwiczyliśmy obronę i gdy Fabian próbował mnie „kopnąć”, obróciłam się w złym kierunku i nadziałam się na jego stopę. Nic mi nie jest.
Wcześniej nie ustaliliśmy z Fabianem żadnej przykrywki, ale on przytakiwał na moje słowa z przekonującym uśmiechem.
- Ah, no dobrze - odpowiedziała Patricia, wierząc w naszą historyjkę. Pozostali wrócili do swoich wcześniejszych zajęć.
- Tak czy inaczej; co z wami? Jakieś pocałunki w blasku księżyca? Wyznania miłosne?

    Na wzmiankę o całowaniu, zarumieniłam się, a Fabian głośno przełknął ślinę. Otworzyłam usta, aby zaprzeczyć, ale Amber zdążyła już głośno zaprzeć dech w piersiach, co pozostawiło nas w niekomfortowej ciszy na dwie sekundy.
- Chwila, naprawdę? - pisnęła - Całowaliście się?
To zwróciło na nas uwagę dosłownie wszystkich.
- Tak - odpowiedziałam cicho, wbijając wzrok w swoje buty - Prawdę mówiąc to 3 razy.
Fabian zaśmiał się pod nosem, słysząc wrzask Amber, ale ja zrobiłam automatycznie krok do tyłu. Fabian jednak przyciągnął mnie ponownie bliżej do siebie. Amber uderzyła Alfiego w ramię.
- Wisisz mi 50 funtów! I Jerome 30! Pocałowali się! - znów uderzyła Alfiego, albo raczej zaczęła klepać go z podekscytowania po klatce piersiowej. - Myślę, że nigdy wcześniej nie byłam tak szczęśliwa!

    Zawstydziłam się jeszcze bardziej, wiedząc, że zakładali się o to, kiedy się pocałujemy. Chciałam wyjść z pomieszczenia, ale Fabian znów mnie zatrzymał.
- Amber, uspokój się. Tylko wystraszysz tym Ninę.
- Przepraszałam - wymamrotała - Wiec, jak było? Macie może jakiś wrodzony talent?
- Możemy teraz odejść od tematu naszego życia miłosnego? To nie jest reality show. Nie mamy za zadanie zapewniać wam rozrywki - odezwał się Fabian.
Amber spuściła z rezygnacją ramiona, ale ja poczułam ulgę.
- Tak, poproszę. Poza tym musimy przygotować się na wieczór.
- Co jest wieczorem?
Weszłam do salonu.
- Eddie znów przychodzi - Niestety. Wiem, że tak jakby się zgodziłam na propozycję Fabiana i to rozluźniło między nami atmosferę, ale powiedzenie o tym Eddiemu, równa się z powiedzeniem wszystkim pozostałym w domu. Poza tym nadal czułam się nieco zraniona jego słowami.
- Ten smarkacz? - zapytała Patricia, ale byłam zdziwiona tonem jej głosu. Zdawała się pozytywnie zaskoczona - Dobrze. Niech się do mnie nie zbliża.
Wymieniłam się z Fabianem rozbawionym spojrzeniem.
- O której będzie?
- Za godzinę. Nina i ja chcemy przygotować coś na kolację.

    Natychmiast usłyszeliśmy okrzyki osób chętnych do pomocy, a Amber dosłownie pobiegła do kuchni, mówiąc coś o tym, że pomoże, o ile nikt nie pobrudzi jej outfitu. Alfie, podążył za nią z szerokim uśmiechem, szepcąc coś o mące.

Fabian i ja przyglądaliśmy się im z rozbawieniem, a gdy się o niego oparł, zaplótł wokół mnie swoje ramiona.

To się nazywa dom.


Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi i opuściłam objęcie Fabiana, by je otworzyć.
Są o godzinę za wcześnie. Mam nadzieję, że nie będą źli, że…
- Mark? - powiedziałam, nie będąc w stanie ukryć zaskoczenia - Miło ciebie widzieć, naprawdę, ale co tutaj robisz? Gdzie jest Haru?

    Był to nadzwyczajny widok - Mark’a bez jego współlokatora. W niezwykle krótkim czasie stali się dla mnie jednością, szczególnie biorąc pod uwagę to, że Mark jest na wózku. Widząc jednego, bez drugiego, było… dziwne.
Spoglądając na Mark’a po raz drugi, zdałam sobie sprawę, że wygląda na wykończonego. Na samotnego i pustego.
Wyglądał tak jak ja, gdy pierwszy raz stanęłam w progu Anubisa.
- Hej Nino - wymamrotał - Mogę tutaj zostać na kilka dni?

X

    Przemknięcie się do środka udało się bez zbędnego hałasu. Mieliśmy zamiar powiedzieć pozostałym, w tym Trudy, o zaistniałej sytuacji, ale Mark sprawiał wrażenie, że mógłby rozpaść się na kawałki, gdyby musiał z kimś rozmawiać. Fabian pomógł z wózkiem i zamknęliśmy się w jego pokoju.

- Mark, co się stało? Wszystko dobrze?
Odłożył swoją torbę na podłogę i przymknął powieki.
- Powiedziałem Haru o moim byłym chłopaku i o tym, jak „byłem biseksualny”. On wyznał prawdę o swoich uczuciach - odpowiedział. Fabian wyglądał na zaskoczonego, ale ja pojęłam wszystko bez chwili zastanowienia - Powiedział mi, że nie będzie długo w stanie być tylko i wyłącznie moim przyjacielem, bo to zbyt mocno go rani. Jeśli mamy być „czymś”, to ma być to związek. Po tym wyszedłem. Odwiedziłem moją mamę, ale skończyło się to kłótnią i wyrzuciła mnie z domu. Stwierdziła, że nie spojrzy mi w oczy, dopóki nie wezmę się w garść. Poszedłem do ojca, by tylko pogorszyć sprawę. Stwierdził, że powinienem sam siebie ukarać. I tak zrobiłem, mając nadzieję, że zamaskuje to ból z dnia wcześniej. Nie pomogło. Teraz nawet proszki od lekarza nie chcą działać.

    Rozumiałam go. Cały świat wali mu się na głowę. Musiał się od tego wyrwać.
- Fabian, powiedz proszę pozostałym, że nie pomogę przy kolacji i przynieś z góry moją niebieską torbę - Fabian bez pytań wyszedł z pokoju.
Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, westchnęłam.
- Czy Haru wie, że tutaj jesteś?
- Nie. Zostawiłem mu tylko list w jak w jakimś pieprzonym filmie. Napisałem tam jak bardzo potrzebuję znaleźć sobie miejsce, by móc wziąć się w garść. Może i to nie jest najlepsze miejsce, ale potraktuję je tylko jako nocleg. Nie musisz się mną przejmować całymi dniami. Poza tym nie jest to pokój Fabiana? Gdzie on będzie spał?
- Śpię w pokoju Fabiana już od jakiegoś czasu. On będzie teraz spać ze mną na górze, a ty możesz zostać tutaj. To nie problem. I możesz spędzać z nami czas, kiedy tylko zechcesz. Wszyscy nieco bardziej się do ciebie przekonali, więc nie spotkasz się z krzywymi spojrzeniami. Możesz jeść z nami posiłki.
Fabian wrócił z torbą w dłoni.
- Mark, przenieś się na łóżko, muszę opatrzyć twoje plecy.
Po kilku minutach namawiania go, by wstał z wózka i usiadł na łóżku, zdjął koszulkę i zaczęłam zdejmować stary bandaż.
- Powiedziałeś, że zrobiłeś to sobie wczoraj? - zapytałam, a on przytaknął. Fabian siedział na łóżku Micka wyglądając raczej nieswojo, więc uśmiechnęłam się do niego.

    Mimo że wygląd pleców Mark’a nie był mi obcy, to byłam zaskoczona, jak mocno był w stanie siebie poranić. Jego skóra była płótnem pełnym czerni i fioletu; miał też głębokie rany od metalowej końcówki paska. Na większości ran były już strupy, ale jedna z nich widocznie nie chciała się goić.
- Jedna z ran nie chce się goić, użyje bandażu, który powinien to przyśpieszyć - skinął głową.
- W Kalifornii też siebie opatrywałaś?
Na jego pytanie przerwałam odpakowywanie bandażu. Uderzył mnie pewien rodzaj dyskomfortu.
- Tak - odpowiedziałam powoli - Zawsze byłam dość giętka, więc byłam w stanie zrobić to samodzielnie. Wzięłam to wszystko ze sobą tak na wszelki wypadek.

W razie, gdyby ktoś tutaj również był jak mój ojczym. Na szczęście tak nie jest.


- Gdyby zadzwonił Haru pytając, czy ciebie widziałam, co powinnam mu powiedzieć?
- Powiedz mu prawdę, ale powiedz także, że nie chcę, aby ktoś mi zawracał głowę i aby to poszanował, jeśli chce abyśmy mieli jakieś szanse - przytaknęłam, kończąc opatrywanie jego pleców
- Dziękuję ci za to - wyszeptał - Nie miałem gdzie się podziać.
- Nie ma za co. Jesteś tutaj mile widziany - poklepałam go po ramieniu, ale nie skomentowałam tego, jak się wzdrygnął. Wow. Dziwnie jest być po przeciwnej stronie sytuacji. - Odpocznij. Fabian i ja idziemy pomóc przy kolacji a potem będziemy zajmować się Eddie’m. Przyniesiemy ci tutaj jedzenie, gdy będzie gotowe, a teraz prześpij się trochę - wstałam i skierowałam się ku wyjściu - Zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebował.

Gdy zamknęły się za nami drzwi, wpadłam w ramiona Fabiana.

- Wszystko w porządku? - wyszeptał, ale sama nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Czy jest wszystko w porządku?
- Tak, tak myślę. Po prostu dziwnie jest patrzeć na to wszystko z boku, szczególnie że jest to osoba, której kiedyś się bałam. Jest on tak słaby, tak pozbawiony nadziei. Przypomina mnie, gdy ciebie poznałam i sama myśl, że mam to już daleko za sobą jest szokująca. Patrzę na niego i nie widzę teraźniejszej siebie w nim, tak jakby było to kiedyś. Dużo zmieniło się dla mnie i to dobrze, ale widzenie go takiego pustego, boli. Wiedziałam, że będzie musiał kiedyś stawić czoła konsekwencjom swoich czynów, ale to wszystko runęło na niego za jednym razem…
- To jest ciężkie, wiem - pocałował mnie w czoło - Ale na szczęście jesteś tutaj, aby mu pomóc.
Słysząc jego słowa, tak różniące się od tych pełnych nienawiści i zazdrości jeszcze tydzień lub dwa tygodnie temu, zatrzymało na chwilę moje myśli.
- Naprawdę jesteś okej z tym wszystkim? Wiem, że wątpiłeś w moje intencje, gdy ociepliłam z nim stosunki… - stanęłam na palcach, by cmoknąć go w policzek - Nie ma nikogo innego poza tobą.
- Wiem i ufam ci. Pozbyłem się moich problemów z Mark’em jakiś czas temu. Jego pomoc kilka dni temu z pewnością temu sprzyjała - uścisnął delikatnie moją dłoń - Chodźmy dokończyć tę kolację.

Podążyliśmy za wrzaskiem Amber i śmiechem Alfiego, pozostawiając Mark’a w ciszy.


X

Eddie przytulił Fabiana i Amber. Przytulił nawet Patricię, która odwzajemniła uścisk, wywracając oczy. Wziął w swoje ramiona kota, gdy tylko go zobaczył.

Lecz mnie ominął szerokim łukiem.

- Nino - usłyszenie mojego imienia, oderwało moją uwagę od 7-latka, który aktualnie biegał za kotem. Odwróciłam się i posłałam uprzejmy uśmiech panu Sweet.
- Fabian wspomniał, że zostaniesz tutaj sama z Trudy podczas ferii zimowych. Czy to prawda?
- Ferie zimowe? - wspomnienie o czymś tak odległym zdezorientowało mnie - Nie są one przypadkiem w lutym?
Fabian dołączył do rozmowy
- Po przerwie świątecznej mamy tylko dwa tygodnie szkoły i wtedy będą już ferie zimowe. Zapowiadają burze śnieżne, czyli szkoły byłyby zamknięte, więc przesunięto ferie zimowe na ten termin. Ja będę musiał wrócić do domu, tym bardziej że spędziłem święta tutaj. Rodzice przyjadą po mnie w sobotę po ostatnim dniu szkoły. Wiem, że niektórzy uczniowie zostają i domyślam się, że ty również.

    Miałam trudności z połapaniem się i znalezieniem odpowiedniego kłamstwa w tak krótkim czasie. Mam trudności w rozmawianiu z nim nawet bez tego i musiałam odwrócić na chwilę wzrok, zanim odpowiedziałam.
- Tak, proszę pana. Mój ojczym nie będzie w stanie mnie odebrać, pracuje nad ciężką sprawą i nie chcę go rozpraszać. Czy to jakiś problem? - zapytałam, czując nieprzyjemny strach. Czy muszę do niego wrócić?
- Nie, oczywiście, że nie - odpowiedziała pani Miller, siadając obok byłego męża - Ale Eddie i ja spędzimy tydzień na dworku. Pogoda ma być okropna. Gdybyś spędziła ferie gdzieś indziej, Trudy mogłaby spędzić ten czas z rodziną.
Przełknęłam z trudem ślinę, próbując odeprzeć narastającą panikę.
- Przepraszam, nie zdałam sobie z tego sprawy. Oczywiście, że mogę wrócić do Kalifornii…
- Nino, my pytamy się tylko, czy zechcesz zostać z nami - przerwał mi pan Sweet - Eddie miałby towarzystwo i moglibyśmy wszyscy się lepiej poznać. Mam mnóstwo wolnych pokoi, będziesz mogła wybrać dowolny. W taki sposób Trudy mogłaby wrócić do domu, a ty nie będziesz sama. Co sądzisz o takiej propozycji?
Spojrzałam na nich całkowicie zdumiona
- Ja. Um… - chwilę zajęło mi pozbieranie myśli - Bardzo chętnie. Co miałabym robić? To znaczy, mogę zapłacić za mój pobyt, albo zamiast tego sprzątać, albo…
- Nie będziesz musiała nic robić. No, może poza zabawą z Eddie’m.
- Oczywiście - odpowiedziałam po chwili zawachania - Dziękuję bardzo.

    Gdy wyszli, nadal byłam w szoku. Eddie spędził wieczór ignorując mnie, a w zasadzie, to większość osób, bo szybko dał się wciągnąć w grę w Need For Speed z Patricią na Xbox’ie Alfiego. Oburzyła się, gdy Eddie wygrał. „Ledwo” Mruczała pod nosem, z okazjonalnym „Dawałam mu fory”

    Nieco później zaniosłam Mark'owi jedzenie. Był skulony na łóżku Fabiana, nawet głowę miał przykrytą kołdrą. Jedyne co widziałam, to regularne unoszenie jego klatki piersiowe, gdy oddychał.
- Mark? - zapytałam cicho, co potwierdziło to, co już wiedziałam - spał. Odłożyłam talerz na stoliku nocnym i naszła mnie chwila zawahania. Powinnam go pewnie obudzić, ale nie miałam serca tego robić, gdy spał tak spokojnie. Wyjęłam notes i ołówek. Wciąż trzymałam to w tylnej kieszeni. Stare nawyki nie wygasają tak łatwo.

Mark, zadzwoń do mnie lub napisz, gdy będziesz czegokolwiek potrzebował. Mick wie, że tutaj jesteś, ale pozostałym powiemy dopiero rano. Zostawiłam dla ciebie jedzenie. Włożyłam do torby kilka twoich rzeczy, które zostawiłeś na wierzchu. Mam nadzieję, że nie jesteś zły. 

I to prawda, włożyłam kilka jego rzeczy z powrotem do torby - zakrwawiony list, trochę ubrań oraz zdjęcie - mimo, że to ostatnie było zostawione na stoliku nocnym.

Zdjęcie ukazywało Haru, który siedział przy pianinie. Jego spojrzenie ledwo co skierowane ku obiektywowi, ale na jego twarzy jaśniał delikatny uśmiech, jakby dopiero co zauważył aparat i osobę stojącą za nim i chciałby, aby ta osoba usiadła obok. Wyglądał na szczęśliwego i pełnego wsparcia.

Nie miałam żadnych wątpliwości, dlaczego Mark zabrał ze sobą akurat to zdjęcie.

Chwilę później wyszłam z pokoju i poszłam na górę, przez co przegapiłam to, jak Mark wystawił lekko głowę spod kołdry, chwycił ramkę i schował się z powrotem, ściskając do siebie zdjęcie Haru z całych sił.

X

- Fabian, proszę, naprawdę nie powinniśmy tego robić - zawołałam, przystępując z nogi na nogę - W szczególności ty. Twoi rodzice zabiliby ciebie, gdyby wiedzieli, co robimy. Jest zbyt ciemno na to! Do wschodu słońca zostało jakieś pół godziny!

To była prawda - niebo dopiero co zaczęło się rozjaśniać. Wzięliśmy ze sobą latarki na wszelki wypadek.
- Daj spokój, w życiu chodzi o to, by stawiać czoła lękom, prawda? Robisz to każdego dnia. Teraz ja też powinienem coś z tym zrobić.
Gdy potrząsnął gałęzią, spadło kilka zmarzłych liści, ale ja jedyne co miałam przed oczami, to jego spadające ciało.
- No dalej, Nino. Wiem, że masz już wystarczająco dużo siły, by się podciągnąć. I chyba nie chcesz zostawić mnie tu samego, prawda?
- Jeśli umrzesz, zabiję cię - zawołałam, ale zaczęłam wspinać się na drzewo. Fabian wydał z siebie triumfalny okrzyk, na co tylko wywróciłam oczami. Chłopcy. Zaczęłam powoli wspinać się po drzewie; tym razem bez pomocy Fabiana. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Fabiana wchodzącego na gałąź, na której byliśmy ostatnio. Po chwili do niego dołączyłam. Gdy spojrzałam w dół, miałam ochotę zwymiotować.
- To jest wyżej niż pamiętam
- T-też mam takie wrażenie - zająkał się Fabian, po czym na niego spojrzałam i przeklęłam siebie wewnętrznie. Wciąż nie byłam przyzwyczajona do tego, że Fabian też może spanikować w pewnych sytuacjach, tak jak teraz, gdy spoglądał w dół z przerażeniem.
- Może to nie był dobry pomysł.
Zbliżyłam się do niego i chwyciłam jego dłonie.
- Jak już tutaj jesteśmy, to nie będziemy się cofać. Oddychaj spokojnie. Nie spadniesz.
Fabian przytaknął, ale jego wzrok wciąż był utkwiony w ziemi pod nami, więc pocałowałam go w policzek. Dzięki temu nareszcie na mnie spojrzał.
- Wiesz co? Bycie tutaj jest cholernie romatyczne - powiedziałam z poważną miną, ukrywając uśmiech. - To tutaj pierwszy raz przyznałeś, że mnie lubisz. To tutaj pierwszy raz zagrałeś dla mnie piosenkę o mnie… Co ty na to, aby było to miejsce, w którym również mnie pocałujesz?

Flirtowanie zdecydowanie nie jest moją działką i chyba nigdy nie będzie. Doświadczyłam już całowanie Fabiana i wiedziałam, że ten czyn przecież mnie nie zabije; nie mam nic przeciwko temu. Tak, czasami po prostu chciałam go pocałować. Tak, wciąż drżą mi ręce, lecz nie jest to coś, do czego musiałam się przyzwyczajać tak jak do mówienia. Byłam całowana przez całe życie. Z tym że nigdy wcześniej nie byłam całowana tak niewinnie, a teraz gdy tego doświadczyłam, chcę więcej. Ale flirtowanie? To jest już mocne nagięcie limitu.

Lecz Fabian oderwał wzrok od trawy pod nami i spojrzał na mnie i miałam już pewność, że mój dyskomfort nie poszedł na marnę.
- Oh, naprawdę? - wymamrotał, zbliżając się do mnie. Z jednej strony wyglądał jak łowca, który właśnie wypatrzył swoją zdobycz, ale z drugiej, patrzył na mnie jak na dar, którego istnienia nie był pewien.

Zadrżałam, gdy zbliżył swoje usta do moich, nie będąc do końca pewna jak poradzić sobie z taką wersją Fabiana.

Pocałował mnie i natychmiast zapomniałam, o co tak naprawdę się martwiłam.

- Przyniosłem coś ze sobą - powiedział, podczas gdy ja wciąż starałam się przywrócić swój oddech - Pomyślałem, że może to być tandetne, ale urocze.

Wyciągnął z kieszeni nożyk.

Odsunęłam się od niego. Szczęście natychmiast zamieniło się w strach. Co on robi tutaj z nożem? Dlaczego zabrał go ze sobą?
Odsunęłam się jeszcze dalej, aż zatrzęsły się gałęzie.
- Fabian, proszę, nie…
- Przecież nie użyję go na tobie - wyglądał na zirytowanego - To tylko scyzoryk i mam zamiar go użyć, by wyryć nasze inicjały w pniu drzewa. Proszę, przestać trząść już tymi gałęziami, bo to ja zemdleję. 

    To był jeden z nielicznych przypadków, gdy mówił do mnie jak do normalnej osoby; bez strachu przed wystraszeniem mnie. Mimo że byłam nieco zdumiona jego tonem, dobrze było zobaczyć, że potrafi powiedzieć mi coś wprost.

    Wyciągnęłam rękę i chwyciłam się nadgarstek ręki, w której trzymał scyzoryk, okazując zaufanie, mimo że zaciskałam usta, by powstrzymać je od drżenia.
- Przepraszam za moją reakcję. Nóż skojarzyłam tylko z jednym, tak z przyzwyczajenia. Już nie będę potrząsać gałęziami.
Fabian zrelaksował się, gdy drzewo przestało się poruszać.
- W porządku. Przepraszam. Ja tylko… - wziął głęboki wdech - Okay. Nic mi nie jest. Bierzmy się do pracy.

Powoli przesunął się, aby być bliżej pnia i zauważył to, jak mój wzrok z uwagą przyglądał się ostrzu.
- Nino, zrelaksuj się. Chcesz być pierwsza?
- Nie. Chcę najpierw zobaczyć jak ty to robisz.
Fabian przyłożył ostrze do pnia. Wbijał je w korę tak długo, aż wystrugał dużą literę „F”. Potem zrobił znak „+” i podał mi scyzoryk.
- Ja mam zrobić tylko „N”, tak?
- Tak, dokładnie.

    Delikatnie przesunęłam się, by być bliżej pnia i wzięłam się do pracy. Z czasem przyzwyczaiłam się do ciężaru scyzoryka w dłoni, a moje napięte mięśnie zrelaksowały się.
- Już - westchnęłam, wyciągając rękę, by oddać scyzoryk - Skończyłam.
Moje „N” nie było idealne, ale dobrze pasowało do „F” i to jest najważniejsze.
- Lepiej będę czuł się ze świadomością, że masz go przy sobie. W szczególności, że za niedługo nie będziemy się widzieć przez cały tydzień. Oczywiście będziesz bezpieczna, skoro twój ojczym musi traktować ciebie jak księżniczkę. I nawet go nie zobaczysz przecież, ale wciąż…
- Tak, wiem - nadal nie miałam serca, by powiedzieć mu o moim złym przeczuciu co do szantażu i mojego ojczyma - Będę za tobą tęsknić. 

    Jego uśmiech był idealnym kontrastem do mojego zmartwionego wyrazu twarzy. Przybliżył się do mnie i pocałował. Ja ułożyłam swoją dłoń na jego policzku, nie tylko po to, by go tam pogładzić, ale także, aby móc go odepchnąć w razie konieczności. Pozostały rzeczy, które wciąż praktykowałam, mimo że ufałam Fabianowi. Plany B i środki ostrożności.

Nie sądzę, aby mu to przeszkadzało, ale nigdy nie mam zamiaru zdradzić mu swoich sposobów.

Może już o nich wiedział.

Po krótkim pocałunku oparł swoje czoło o moje.
- Jestem szczęściarzem, mając ciebie w swoim życiu - wyszeptał - I nigdy nie będę lekceważył tego szczęścia.

    Dłoń, która wciąż spoczywała na jego policzku, wsunęłam w jego włosy, a następnie ułożyłam na karku.
- Ja też nie. Tak wiele rzeczy mogło zdarzyć się inaczej. Mogłam mieć innego nauczyciela w poprzedniej szkole, on mógł nie wysłać mojej pracy. Ja mogłam odmówić pobytu tutaj. Mogłam trafić do innego domu akademickiego. Tak wiele szans i wyborów, a ja trafiłam na te najlepsze.

- I znalazłaś drogę do mnie - musnął opuszkiem swojego kciuka pod moim okiem, by otrzeć łzę, której nawet nie zauważyłam - Wiem. I mógłbym czekać na ciebie wieczność.
Fabian wziął głęboki wdech, a intensywność jego spojrzenia aż mnie zaskoczyła.
- Nino, ja…
- HEJ, GOŁĄBECZKI! - zawołał Jerome z dołu - Może zejdziecie już na dół, co? Jesteście tam dłużej niż planowaliście, a za pół godziny będzie śniadanie! Lekcje zaczynają się za 1,5 godziny!

Nastrój został zniszczony, ale uśmiech wciąż pozostał na naszych twarzach.
- Będziemy na dole za minutę! - krzyknął Fabian.
Nie usłyszeliśmy odpowiedzi, a jedynie oddalające się kroki i parsknięcie śmiechem.

Fabian chwycił moją dłoń.
- Chodź. Mam ci coś do pokazania, ale musimy wspiąć się nieco wyżej.

    Wspięliśmy się wyżej, nawet tam, gdzie gałęzie stały się nieco cieńsze. Fabian sprawdzał wytrzymałość każdej gałęzi, zanim na nią wszedł. Ja robiłam dokładnie to samo.
- Jesteśmy - powiedział z nutą stresu w głosie - Zamknij na chwilę oczy i pozwól mi ustawić ciebie w odpowiedniej pozycji.
Zrobiłam to bez chwili zastanowienia. Fabian pomógł mi wstać. Poczułam mdłości, gdy uświadomiłam sobie, że stoję na gałęzi na takiej wysokości.
- Fabian…
- Shhh, chwyć się tej gałęzi - pokierował moją rękę tak, abym mogła się przytrzymać.
- Dobrze. Otwórz oczy.

Gdy tak zrobiłam, odebrało mi mowę.

Podczas gdy umieszczaliśmy swoje inicjały, niebo powoli rozjaśniało się, lecz byliśmy w miejscu, w którym masywny pień zasłaniał wschód.

Teraz nie było z tym problemów.

Wschód słońca mienił się w ciepłych odcieniach pomarańczy znanych z filmów. Widniały też resztki mojego ulubionego koloru - ten szczególny odcień szarości widoczny tuż przed wschodem słońca.
- Fabian, to jest cudowne - przez to, że stał za mną, nie mogłam go zobaczyć, ale wyczułam jego uśmiech.
- Warto było tutaj przyjść mimo niebezpieczeństwa, prawda? Pokonywanie lęków jest dobre w 99% przypadkach - musnął mnie delikatnie w policzek - Czasami jesteśmy nawet za to nagradzani.

Na moje policzki wkradł się rumieniec, ale mój uśmiech nigdy nie był tak szeroki.

Trudno się nie zgodzić



******


*Wychodzi z ukrycia*
Wow, prawie brakowało mi odwagi, aby odezwać się tutaj po tak długim czasie.
Ktoś tutaj jest? Cóż, nie mam chyba nic na swoje usprawiedliwienie, przepraszam z całego serca. Jedno jest pewne - nie mogę obiecać żadnych konkretnych terminów, jeśli chodzi o rozdziały.
Już to pisałam i nie jest to żadne usprawiedliwienie, ale tłumaczenie przychodzi mi z dużą trudnością w dniach dzisiejszych. Kompletny brak motywacji i weny. Jedyne co mogę obiecać, to że przetłumaczę Scarred do końca. Kiedy? Nie wiem, ale dotrwam do końca.

Widzę małe światełko w tunelu - zaczęłam wczoraj tłumaczyć kolejny rozdział. Z odrobiną szczęścia skończę go do końca stycznia/początku lutego - wtedy zaczynam ferie - ale nic nie obiecuję. Następnie przez ferie może skończę jeszcze kolejny rozdział. W marcu mam praktyki, także nie wiem jak to będzie, ale może jest szansa na kolejny? Nie mam pojęcia. Źle się czuję, ze świadomością, że tak zaniedbuję te ff i zawodzę czytelników. Nie jestem zwolenniczką noworocznym postanowień, ale może spróbuję zrobić wyjątek i wezmę się w garść z tłumaczeniem.

Chciałam zdążyć z tym rozdziałem chociaż na Święta, ale przybywam z kilkudniowym opóźnieniem, także zostało mi życzyć wspaniałego Nowego Roku, samych sukcesów, zdorwia, spełnienia marzeń i dużo uśmiechu.

Jakieś planu na nadchodzący rok? Postanowienia? 
Ja chciałabym zdać prawo jazdy - egzamin pewnie będę miała jakoś pod koniec stycznia. Dobrze byłoby też trafić na fajne praktyki, bo jak na razie nie mam pojęcia gdzie będą się one odbywać. 
Poza tym, przydałoby się nareszcie zacząć nieco zdrowszy tryb życia, ale pewnie znowu się nie uda. Chociaż, pod koniec września wybieram się na szkolną wycieczkę do Hiszpanii, także mam dużą motywację, aby zrobić coś, by wyjść na plażę i czuć się w 100% dobrze.

A co u Was? Jak tam szkoła? Bo u mnie sama nuda. Powinnam pewnie siedzieć nad zadaniem domowym, które dostałam na święta - pismo techniczne. Czuję się jakbym znowu była w gimnazjum. Na jaką cholerę jest mi potrzebne pismo techniczne w reklamie? No okej, może do projektów, ale i tak nie widzę w tym sensu... O właśnie, muszę poprosić tatę aby najpierw kupił mi papier milimetrowy, bo inaczej nawet nie zacznę tego zadania.

Tak czy inaczej - dziękuję wszystkim, którzy wytrwale czekają na rozdziały. Jesteście bohaterami.
Przypominam, że jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach, to wystarczy podać swój user na Twitterze, link do aska bądź sarahah; cokolwiek.

Przypominam, że najłatwiej skontaktujecie się ze mną przez Twittera - xbradscookiex
Informacje o rozdziałach przesyłam z konta ScarredPL

Jeszcze raz przepraszam i do następnego razu!
~ Klaudia

*tłumaczenie tego rozdziału triumfalnie zakończyłam, gdy na mojej ulubionej playliście można było usłyszeć piosenkę Lei Michele - Heavenly. Polecam cały album Places, jeśli ktoś lubi posłuchać czasami pięknych ballad*

piątek, 18 sierpnia 2017

Informacja

Moi drodzy, nie bójcie się, że Scarred zostało opuszczone. Nowy rozdział pojawi się jeszcze w tym miesiącu. Bardzo przepraszam, że musicie tyle czekać.

~Klaudia

niedziela, 9 kwietnia 2017

Rozdzial 53

W poprzednich rozdziałach:
Święta Bożego Narodzenia. Pierwszy pocałunek Niny i Fabiana. Powrót ojczyma - przy czym okazało się, że Fabian ma folder dowodów przeciwko niemu, i od teraz nie może nic zrobić Ninie. Fabian zapytał się Niny, czy zostanie jego dziewczyną, lecz ona odmówiła. Wybrali się na obiad do dyrektora, gdzie Eddie dowiedział się, że Nina nie zgodziła się zostać dziewczyną Fabiana i bardzo się zezłościł.
Ojciec Mark'a jest w więzieniu, a Mark wciąż na wózku. Otworzył się przed Haru i opowiedział o swojej przeszłości i jak torturował go ojciec - również o tym, że "był" biseksualny, ale nie dopuszcza tego do swojej świadomości przez tortury ojca. Haru wyznał, że go kocha i próbuje przemówić Mark'owi do rozsądku, bo nie idzie odciąć od siebie swojej orientacji. Haru oznajmia, że nie będzie uganiał się za Mark'em i musi on wziąć się w garść. 


~~~~

Fabian’s POV

    Nie słyszałem tego, co Eddie powiedział, a jedynie słyszałam podniesiony ton i widziałem to, jak zmienia się wyraz twarzy Niny. Gdy Eddie do nas podszedł nie potrafiłem ukryć lekkiej złości w swoim głosie.
– Co jej powiedziałeś?
– Prawdę! – skwitował i usiadł na kolanach swojej mamy – Zasługiwała na to po tym, co zrobiła.
Nie miałem zamiaru trudzić się z odpowiedzeniem mu, a w zamian skierowałem się ku Ninie. Gdy do niej podszedłem jej oczy lśniły łzami i odwróciła się ode mnie.
– Odejdź, Fabian.
– Co on ci powiedział? Nino, co się stało?
Nadal siedziała na huśtawce i to jak z irytacją tupnęła nogą, sprawiło, że na tamtą chwilę nie potrzebowałem zdjęcia z jej dzieciństwa, by wyobrazić ją sobie młodszą. Po chwili spojrzała na mnie
– Nic. Naprawdę, Fabian, nic mi nie jest. Przez przypadek prawie go uderzyłam nożycami i nakrzyczał na mnie za to. Wiesz, jaka jestem przy dzieciach; zawsze się martwię, że je zranię. Nie utrzymałam nerwów na wodzy – otarła resztkę łez ze swoich policzków – Możemy już wracać do domu?

Wiedziałem, że coś nie gra, ale wiedziałem też, że Nina nic więcej mi nie powie, więc chwilowo sobie odpuściłem
– Tak. Jeszcze musimy się tylko pożegnać.

Przytuliłem panią Miller i uścisnąłem rękę panu Sweet. Nina pomachała im obojgu, a oni zawołali Eddiego, który wrócił do środka, gdy wróciłem z Niną, by także się pożegnał.

Nie przyszedł i wyszliśmy w niekomfortowej ciszy.

I chyba tylko ja zauważyłem jak z okna obdarowuje Ninę niemiłym spojrzeniem.


X
Mark’s POV

Wizyta w moim domu od początku była skazana na porażkę, zaczynając od tego, że mama musiała niemal dosłownie wnosić mnie po schodach (bo nie miała jeszcze zainstalowanej rampy) a kończąc na tym, jak ciągle wypytywała się gdzie jest Haru. Na początku unikałem jej pytań, ale stawały się one coraz bardziej dociekliwe. 

– Mark, poważnie. Od wypadku nie widziałam ciebie bez Haru u twojego boku, a nawet było to rzadkością przed tym, odliczając wizyty w domu. Jesteś w okropnym nastroju. Co się między wami wydarzyło?
Potrząsnąłem głową. 
– Pokłóciliśmy się, to wszystko. Jestem pewien, że to wkrótce minie. 
    Nasza kłótnia była zeszłego wieczoru a ja już teraz miałem trudności z codziennym życiem bez niego. Nie chodzi tutaj tylko o to, że pomaga z wózkiem, ale sama jego obecność... Bez niego wszystko zdawało się mroczniejsze, a brak jego żartów tylko potęgował ból. 
– O co się pokłóciliście? – zapytała ciekawska jak zawsze. Tak, pewnie, interesowała się moim ogólnym samopoczuciem. Kobieta, która pozwoliła nam obojgu na doświadczenie przemocy przez wiele lat. 
– Mamo, odpuść sobie. Może lepiej porozmawiajmy o tym, jak to kupiłaś mojemu ojcu świąteczny prezent, gdy szłaś w odwiedziny?
Wzdrygnęła się, ale nie rozpoznałem w sobie poczucia winy. 
– To nie twoja sprawa a ty nie masz prawa ukrywać przede mną rzeczy. 
– Haru jest moim przyjacielem – nadal nim jest? – I jest moją sprawą, a nie twoją. To, czego nie chcesz powiedzieć, dotyczy mojego ojca i twojego związku z nim. Oczywiście, że to jest mój interes. Co mu dałaś? Pasek? – parsknąłem i napawałem się widokiem tego, jak się skrzywiła – Oh, zaczekaj, przepraszam. Baliby się w więzieniu, że się powiesi. Niezłe rozwiązanie jak na mój gust. 
Moja matka potrząsnęła głową. 
– Nie wiesz o wszystkim, synu. Nie powinieneś udawać, że wiesz wszystko. 
– Wiem wystarczająco dużo – rzuciłem – Jak śmiałaś go odwiedzić i przede wszystkim dać mu prezent? Po tym wszystkim, co nam zrobił? Jesteś hipokrytyczną szmatą. Zasłużyliście na siebie. 

    To ponad wszystko zdawało się uderzyć ją w słaby punkt. Osunęła się swobodnie na oparcie krzesła jakby była zmęczona. 
– I cokolwiek zrobisz, nie zmieni faktu, że nie jesteś wart Haru – jej słowa nie ociekały jadem, a brzmiały jakby były zwykłą, najjaśniejszą prawdą, którą musiała przyznać. Zamarłem na moment – Bez niego jesteś nic niewart. Jesteś draniem i jesteś dokładnie jak twój ojciec i Bóg jedyny wie, jak ktoś mógł być przy tobie tak długo próbując pomóc. On też już stracił w ciebie wiarę? Tak jak ja zrobię, gdy nie pozbierasz do kupy swojego życia? Atakujesz ludzi nie zadając wcześniej pytań i mam już tego po dziurki w nosie. 
– Ja... – nie potrafiłem wydusić z siebie słowa. Moja matka przenigdy nie rozmawiała ze mną w taki sposób. Jakby była ode mnie silniejsza. Ta nagła zmiana natychmiast wytrąciła mnie z pionu, a ona przyglądała się temu otępiałym wzrokiem. 
– W paczce znajdowały się dokumenty o zakazie zbliżania się. Dostałam je już kilka dni po tym, jak trafił do więzienia. To była kopia dla niego, by mógł codziennie na to patrzeć i czuć na sobie ciężar wszystkiego, co nam zrobił. Jakbym mogła dać temu mężczyźnie świąteczny prezent. Wstydź się, Mark. 

Wzdłuż mojego ciała przeszedł lodowaty dreszcz. Spieprzyłem.

– Czekaj... Ja nie wiedziałem... 
Potrząsnęłam głową i nawet na mnie nie spojrzała
– Jestem twoją matką. Mam obowiązek być twoją matką i będę to szanować. Ale nie ty jedyny byłeś krzywdzony i nawet nie przez połowę tak długo, jak ja. Efekty nie mogą być ważone długością tych wydarzeń i nic nie jest w stanie sprawić, że jedno doświadczenie stanie się mniej lub bardziej bolesne od drugiego, ale traktujesz mnie, jakby to wszystko była moja wina. Jesteś 17-letnim chłopakiem i musisz dorosnąć. Tylko tyle mogę ci poradzić. A na teraz? – wstała – Wyjdź z mojego domu. 
– Przepraszam... 
– Powtarzasz to, ale nie pokładasz w to prawdziwych czynów. Nigdy. Nadal możemy rozmawiać przez telefon i mogę ci pomóc, gdybyś czegoś potrzebował, ale nie chcę cię w moim domu, dopóki nie weźmiesz się w garść i nie zaczniesz traktować innych z godnością. Nie mogę prowadzić cię przez wszystko za rękę – w kącikach jej oczu zebrały się łzy – I nie zniosę kopii mojego męża. 

Nie mogę trzymać cię za rękę i prowadzić tak jak robiłem z wszystkim innym, nawet gdybym chciał. 

Tak znajome zdanie mocno mną wstrząsnęło. Przytaknąłem. Coś w moim wnętrzu zaczęło szybko więdnąc i musiałem wyjść, zanim załamię się na jej oczach. 
– Okay – wyszeptałem – Ja... okay – w jej spojrzeniu widziałem ból, błagalną nadzieję na to, że się zmienię tuż przed nią, ale nie mogłem. 

Jestem nieudacznikiem i nie wiem jak się zmienić. 
Więc wyszedłem. 

Chciała pomóc mi zejść ze schodów, ale odmówiłem i za to niemal się z nich sturlałem ze złożonym wózkiem pod pachą. Stawiając krok, nogi niemal się pode mną zapadły, ale moja duma została nienaruszona – albo raczej jej resztki – i to się właśnie liczyło. Droga taksówką była cicha, długa i nie potrafiłem wymazać sprzed oczu obrazu mojej matki. 

Gdy wróciłem, Haru nie był obecny w naszym pokoju. Nie miałem pewności gdzie był, ale z pewnością nie było go w domu, a ja nie miałem zamiaru go specjalnie szukać. 

Rzuciłem się obolały na łóżko i zacząłem płakać. 


Nina’s POV

– Fabian, nie jestem pewna – wymamrotałam, nie chcąc napotkać jego spojrzenia – Nie jestem w humorze na wesłoe miasteczko. 
Usiadł obok mnie i uchwycił moje dłonie, ale odsunęłam się
– Nigdy nawet nie byłaś w wesołym miasteczku. Jest to coś, co każdy musi doświadczyć. Karuzele, wata cukrowa, diabelski młyn. 
– Fabian... 
Palcami podniósł moją brodę i spojrzałam na niego
– Proszę? Dla mnie?
– Jakbym potrafiła ci coś odmówić... – Nie licząc związku, ponieważ jestem tchurzem – Możemy już iść? Chcę mieć to już za sobą. 
Jego uśmiech opadł i przez sekundę żałowałam doboru słów, ale potem sobie odpuściłam. Powinien wiedzieć kim dokładnie jestem. 

– Tak, pewnie. Zadzwonię po taksówkę. Tylko pamiętaj, by włożyć wygodne buty. 
Przytaknęłam i wstałam, by ubrać skarpetki a Fabian w tym czasie miał zamówić taksówkę. Przechodząc obok lustra spojrzałam w nie; skrzywiłam się na widok własnego odbicia. Komentarz Eddiego dał się we znaki, nie wspominając o wizycie ojczyma i o koszmarach. Wiedziałam, że nie jestem fair w stosunku do Fabiana i odkąd padło tamto pytanie, do mojego serca wkradła się ciemność. Czy to jest właśnie depresja? Pustka?

    Odwróciłam wzrok od lustra i wzięłam skarpetki, a po 10 minutach siedzieliśmy już w taksówce. Krótka podróż była przepełniona moją ciszą i próbami Fabiana w nawiązaniu konwersacji, co się nie udawało. W końcu dotarliśmy na miejsce, pogoda była ładna i wszystko dookoła wyglądało magicznie. Poczułam jak lekko unoszą się konciki moich ust. 

Może trochę, tylko trochę będę cieszyć się tym dniem. 

    W pierwszej kolejności było jedzenie. Fabian zamówił hot doga, a ja chruściki. Ostatnio starałam się jeść więcej słodkich, kalorycznych rzeczy, by przybrać te ostatnie kilka kilogramów, które wyciągną mnie z niedowagi. Treningi Micka wiele pomagały, ale żadne treningi nie mogły zmienić faktu, że wciąż widoczna jest linia moich żeber. 

Szybko nauczyłam się, że rollercoaster’y to nie moja bajka. 

    W tył i do przodu, w górę i w dół, a raz nawet do góry nogami. Na sam koniec musiałam powstrzymywać się od ataku paniki, a mój żołądek nie miał się dobrze. Gdy zeszliśmy, Fabian zaczął mnie uspokajać. Jego kojący głos i delikatne przeczesywanie włosów idealnie sprawdziło się w zwolnieniu mojego oddechu. 
– Wszystko dobrze? – wymamrotał, a ja przytaknęłam z głową opartą o jego ramię – Chodź. Koniec z rollercoasterami, obiecuję. Diabelski młyn będzie lepszy. 
    Ustawiliśmy się w kolejce i spojrzałam się na ogromne koło. Poruszało się wolno i nigdy nie zauważyłam, abym miała lęk wysokości, więc czułam się całkiem pewnie co do tego, że wszystko pójdzie dobrze. 

Oczywiście musiałam się mylić. 

Haru’s POV

Przez nasz pokój przeszło tornado. 

No, to znaczy moja część pokoju była jak zwykle w nienagannym porządku, ale Mark’a była jednym, wielkim bałaganem. Pościel była skopana na koniec łóżka. Jego mini zestaw perkusyjny był przewrócony. Podłoga była pokryta ubraniami, ale nie wyglądało na to, że są brudne. Były też porozrzucane kawałki papieru. Podniosłem jeden. 

Nie w-
W tamtym miejscu urwał się nie pozwalając na przeczyranie chociaż zdania. 
-ająco. Nig-
-rzonym tchu-

Żaden z kawałków nie pasował. Było ich zbyt wiele. 

    Spędziłem noc w domu rodziców, bo w końcu znaleźli czas na przerwę od pracy. Poza tym doszedłem do wniosku, że Mark doceni trochę czasu w samotności, by wszystko przemyśleć. Najwidoczniej mój pomysł okazał się bezcelowy i popełniłem ogromny błąd, zostawiając go samego. Przykucnąłem, by pozbierać kawałki papieru i ubrania... 

Coś pod łóżkiem zabłyszczało. 

Sięgnąłem po to i gdy w końcu wyjąłem spod materaca, moje serce się zatrzymało. 

To był zakrwawiony pasek od spodni. 

Znów sięgnąłem pod łóżko i tym razem wyciągnąłem stamtąd moje zdjęcie w ramce, na której znajdowały się krwawe odciski palców. Notes z wyrwanymi stronami, co wytłumaczyło cały ten bałagan. Połamany pionek do szach. I kopertę zaadresowaną do mnie, ale imię było zabazgrane a koperta zaklejona taśmą. 

O co do diabła tutaj chodzi?

W tamtym momencie do pokoju wszedł Mark. 

    Stał przez chwilę jak wmurowany, ciężko opierając się o kule. On jest przy kulach. Zorientowałem się. Powinien nadal być na wózku. Co on sobie myśli? Sekundę później moją uwagę przyciągnęło to, jak jego twarz ściągnęła się bólem na mój widok. Następnie przerażeniem i furią. 
– Co ty wyprawiasz? – syknął, sięgając w dół, by podciągnąć mnie na równe nogi za kołnierz od bluzki. Spojrzałem na niego z wyczerpaniem, które czułem głęboko w swoich kościach. 

On próbuje przehandlować swój ból na złość. 

– Zobaczyłem to wszystko. Byłem zmartwiony. Mark, co to jest za zakrwawiony pasek? Czyja to krew?

    Przepchnął mnie na moją część pokoju i usiadł na swoim łóżku. Dopiero wtedy dostrzegłem jego złożony wózek oparty o ścianę przy drzwiach, a on podążył za moim spojrzeniem
– Oh, to? Odstawiłem. Trudno jest się biczować paskiem, gdy siedzi się na wózku – Moja szczęka opadła, a on zaśmiał się bez cienia humoru – Co? Tylko robię to, co normalnie miałoby miejsce. Byłem dzisiaj w domu. Chciałem uporządkować sprawy z mamą. Zakończyło się na tym, że nazwała mnie bezwartościowym i niezasługującym na ciebie. Że jestem nieudacznikiem i jestem dokładnie jak mój ojciec. Więc po tym poszedłem również go odwiedzić, ale to tylko pogorszyło sprawę. 
– Mark... 

Zaśmiał się ponuro. Minęło tak długo czasu, odkąd ta strona jego osobowości obróciła się przeciwko mnie. 
– Co? Masz teraz coś mi do powiedzenia? Nie powinieneś mieć. Jestem tylko jakimś popieprzonym pedałem, którego ojciec chciał naprawić. I ten ojciec oczywiście zawiódł. Ale to nie oznacza, że nie może pozostawić po sobie znaku, prawda? Ma syna, który sam biczuje siebie w dni, w których on by to zrobił. Syn nie jest homofobem, ale jest tak przerażony faktem, że jest zainteresowany swoim współlokatorem, że równie dobrze mógłby nim być. 

    Wyznanie, że rzeczywiście jest mną zainteresowany, ledwo do mnie dotarło. Gapiłem się na niego i byłem zbyt zszokowany, by pojąć wszystko, co powiedział. 
– Najgorsze jest to, że na to zasługuję. Zasługuje na każde złe słowo, każdy ból. Zasługuję na to, by opuściła mnie matka; ty również. I wciąż odsuwam cię od siebie każdym kolejnym słowem. Po co miałbym się starać, by cię odzyskać, Haru? Po co miałbym wyznawać swoje uczucia? Na końcu po prostu odejdziesz. Wszyscy odchodzą. 

Zdołałem nareszcie pozbierać swoje myśli. 
– Mark, nadal chcę ci przypomnieć, że nie będę się za tobą ubiegać. Po związek będziesz musiał do mnie przyjść sam, ale będę czekał z otwartymi ramionami, gdy tylko będziesz gotowy. Wyraźnie jeszcze nie jesteś i to jest okay. Krwawiłeś i któraś z ran może być zainfekowana. Pozwól mi się tym zająć, dobrze?
– Nie – przymknał powieki i zaczął się trząść przy kulach. 
Byłem ciekaw, czy w ogóle odpoczywał. Kiedy ostatnio spał?
– Nie pozwolę ci – mruknął. 

Przesiadłem się na jego łóżko i chwyciłem za ramię
– Przywiążę cię do tego łóżka jeśli nie pozostawisz mi innego wyboru – wzdrygnął na wzmiankę o byciu przywiązanym i przekląłem w duszy mój brak filtra na języku – Nic ci nie zrobię. Chcę tylko cię obandażować, okay? Jeśli opiekunka domu tutaj wejdzie i zobaczy ten cały krwawy bałagan, oszaleje. Tył twojej koszulki jest przesiąknięty krwią. 
– Ja... – westchnął – Okay
    Po sekundzie zdjął swoją koszulkę i usiadł do mnie plecami. Przełknąłem głośno ślinkę na widok poszarpanej skóry i siniaków. Nigdy nie reagowałem dobrze na krew i rany i ten widok przekraczał mój limit. Wziąłem się w garść i skupiłem się na tym, co miałem do zrobienia. 

    Z jego koszyka wyjąłem ręcznik i zacząłem obcierać nim krew. Musiał zrobić to sobie kilka godzin temu, bo większość była zaschnięta, ale sińce nie przybrały jeszcze fioletowej, czy granatowej barwy. Mark syczał za każdym razem, gdy go dotykałem, czy to ręcznikiem, czy nie, więc palce drugiej ręki wsunąłem w jego włosy. To w jakiś sposób zaczęło go uspokajać i powoli napięcie z jego mięśni odchodziło i jedyną odpowiedzią na mój dotyk stały się lekkie drgnienia. 

    Zajęło to trochę czasu i zużyłem dwa ręczniki, ale w końcu był zabandażowany. Jego głowa lekko opadała na bok, więc zerknąłem przez jego ramię, by spojrzeć na jego twarz. Wyglądał, jakby za chwilę miał zasnąć. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i oparłem czoło o jego łopatkę, tuż nad miejscem, w którym zaczynały się bandaże. Wymamrotał coś niezrozumiałego
– Co?
– Dlaczego nie mogę być normalny – wyszeptał. 

    Wyparowała z niego chęć do kłótni. Wyszedł z niego agresywny mężczyzna, a powrócił ten, którego znałem i kochałem. 
– Możesz być. Musisz tylko trochę nad tym popracować. 
– Próbowałem dzisiaj. Próbowałem poprawić relacje z mamą. Ale tylko wszystko spieprzyłem, tak jak zawsze, gdy nie jesteś przy mnie – zaśmiał się pod nosem – Powinniście już dawno ode mnie odejść. Nie lubię ranić ludzi. Nie lubię czuć się jak mój ojciec. Po prostu... 
– Masz bardzo destrukcyjną osobowość – dokończyłem za niego – Wiem. Może pewnego dnia to naprawimy, ale pierwszy krok musisz postawić sam. – Przyłożyłem wargi do jego ramienia w lekkim pocałunku; tak lekko, że pewnie nie poczuł – Mogę cię uszczęśliwić. Ty możesz uszczęśliwić mnie. 


Potrząsnął głową i opadł powoli na łóżko. Zwinął się w kulkę wokół swojej poduszki. Kawałki papieru porozrzucane na łóżku najwidoczniej nie przeszkadzały mu. 
– Lepiej, aby nie. Lepiej będzie, gdy odejdę. Wszyscy byliby szczęśliwsi... 
– Ja nie – wyszeptałem po chwili – Nie mogę bez ciebie żyć, Mark. 

Nie otrzymałem odpowiedzi. 
Zdążył już zasnąć. 

X
Nina’s POV

Mój zły humor odszedł, gdy powoli wzbijaliśmy się wyżej
– Fabian – odetchnęłam – Fabian, to jest wspaniałe. 
Uśmiechnął się widząc, jak polepsza mi się humor i wziął mnie za rękę; tym razem nie wyrwałam się z uścisku. 
– Ja wolę patrzeć na ciebie, szczególnie na tak zachwyconą, jak jesteś teraz – zarumieniłam się – Nic ci nie jest prawda? Nie mdli cię?
Potrząsnęłam głową. Nie, wszystkie negatywne emocje zniknęły, gdy tylko wzbiliśmy się w górę. Siedzieliśmy tylko we dwoje w 4-osobowej kabinie. Pokierowali nas do osobnej, zaraz gdy wspomnieliśmy mój napadł mdłości pół godziny wcześnej. 
– Cóż, cieszę się, że masz się już lepiej. 

    Odwróciłam od niego wzrok. Nie chciałam myśleć o tym, co wcześniej powiedział Eddie, o fałszywym uśmiechu Fabiana, gdy się nie zgodziłam, o słowach mojego ojczyma. Wszystko dookoła mnie zaczęło się rozpadać i postanowiłam omijać ten fakt, na tyle, na ile jest to możliwe. 
– Tak – odpowiedziałam cicho – Tak myślę. 

Byliśmy niemal na samej górze koła, gdy wszystko zatrzymało się. 

    Metal pod naszymi stopami zaskrzypiał i natychmiast chwyciłam się Fabiana, a jego ręce automatycznie oplotły mnie w pasie. Nasza kabina stanęła w miejscu – tak jak i wszystkie pozostałe. Szybko rozejrzałam się dookoła, a potem schowałam twarz w jego ramieniu
– Fabian? Czy to jest częścią tej przejażdżki? – zapytałam drżącym głosem. Czułam jak potrząsnął przecząco głową – No to co się dzieje?
– PROSIMY O UWAGĘ – usłyszałam nad sobą głos. To był zamontowany głośnik interkomu – Natrafiliśmy na utrudnienia techniczne. Przepraszamy za wzbudzenie niepokoju. Diabelski młyn zacznie działać najszybciej, jak jest to możliwe. Proszę pamiętać o tym, że nic państwu nie grozi, obiecujemy. Szacowany czas naprawy usterki to 30 minut. Jeszcze raz przepraszamy. W razie, gdyby coś się wydarzyło, prosimy o przyciśnięcie guzika na głośniku. Dziękujemy za uwagę. 

Zapadła cisza. 

– Wszystko w porządku? – zapytał Fabian, a ja przytaknęłam, lecz mój przyśpieszony oddech zdradził wewnętrzny niepokój. Nie wierzył mi na słowo ani sekundę i chwycił mnie za dłonie – Słyszałaś. Nic nam nie grozi. Chcesz zacząć odliczać, by się uspokoić?
Zastanowiłam się przez chwilę i potrząsnęłam głową
– Nie. Wszystko jest dobrze – Udało mi się spowolnić swój oddech – Nic mi nie będzie, przepraszam. 
Po chwili jednak zorientowałam się, że to Fabian cały drżał. 
– Fabian? A czy ty się dobrze czujesz?
– Uh.. tak. Po prostu mam mały lęk wysokości od czasu tamtego upadku z drzewa. To znaczy, na początku było dobrze, ale gdy usłyszałem ten zgrzyt zatrzymującego się koła, coś w mojej głowie się obudziło i teraz nie mogę przestać o tym myśleć. 

Wypuścił z płuc drżący oddech, a ja wyprostowałam się i próbowałam przypomnieć sobie, co inni robią ze mną w takich sytuacjach. 
– Zamknij oczy – poleciłam. Po posłaniu mi spojrzenia pełnego niepewności zrobił tak jak powiedziałam. Uścisnęłam jego dłonie i przyłożyłam jedną z nich do mojej klatki piersiowej – Czujesz bicie mojego serca? – Raczej jest ono trudne do zignorowania. Bije jak dzwon. 
– Jest szybkie – wyszeptał. Uśmiechnęłam się. 
– Tak, nie dziwię się. Tak z reguły na mnie działasz – przyznałam i poczułam jak moje policzki oblewają się różem. Normalnie nie przyznałam się do czegoś takiego, ale widząc, jak ten komentarz rozproszył Fabiana, uznałam, że było warto. 
– Poczuj je. Posłuchaj, jeśli chcesz. Po prostu skup się na nim. Nie pozwolę na to, aby coś ci się stało. Czasami nawet bohaterowie muszą być ratowani. 

    Wahał się przez kilka sekund, ale ostatecznie zrobił tak, jak zasugerowałam. Z jedną dłonią na moich plecach, a z drugą trzymającą moją dłoń, oparł swoją głowę nad moim sercem. 
Przez chwilę siedziałam sztywno, sprawdzając samą siebie, czy jest to w porządku i czułam, że Fabian robi podobnie. Z ulgą wypuściłam powietrze z płuc, a on zrelaksował i wszystko znów było dobrze. 
– Może to ja powinienem wtulać się w ciebie w czasie snu – wymamrotał – Bicie twojego serca jest usypiające
– Twoje również. 
– Jesteś najlepszą częścią mojego życia – oznajmił delikatnie – Mógłbym się do tego przyzwyczaić. Budzić się obok ciebie każdego ranka, widzieć twój uśmiech. Byłbym najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. 
– Wiesz, że chciałabym móc ci to dać, ale moje życie nie jest takie łatwe – Nienawidzę psuć dobrego humoru, ale on musi wiedzieć, że nie jestem osobą, z którą mógłby żyć długo i szczęśliwie – Nie zgodziłam się, bo mam swój powód, Fabian,
Usiadł prosto i zmrużył oczy
– Ostatnio powiedziałaś, że nie wiesz dlaczego. Masz teraz powód? Wciąż nic mi nie powiedziałaś, a skoro szanuję twoją decyzję, to zasługuję chyba na wytłumaczenie. 
– Ja... – jak mam ująć to w słowa? – Nie jestem stworzona do bycia w związku. Moja przeszłość zrujnowała na to wszelkie szanse. Gdybyśmy byli razem... Zdajesz sobie sprawę, że prawdopodobnie nigdy nie doszłoby to seksu, prawda? – zadrżałam na same słowo – A nawet jeśli, byłoby to lata później. Kilka lat, myśląc optymistycznie. Przez cały ten czas miałbyś się wstrzymywać? Oczywiście byłoby też kilka prób, które skończyłyby się katastrofą. To byłaby dla ciebie tortura. 
– Ale... 
– Nie skończyłam – przerwałam mu – Wiem, że jesteś osobą, która chce w przyszłości ślub i dzieci. Ślub może i nie sprawiłby problemu, ale dzieci? Nie będę w stanie go urodzić. Wyobrażasz to sobie? Abym pozwoliła lekarzom.... – skrzywiłam się na twarzy – Miałabym ataki paniki; jeden za drugim. I byłoby to niezdrowe dla dziecka. I wciąż jestem przekonana, że byłabym okropną matką. 
Westchnął
– Nino... 
– Nie. To moja kolej, by coś powiedzieć, a ty masz mnie wysłuchać. Co z moim ojczymem? Tak, wiem, że mamy go teraz na uwięzi, ale nadal nie jestem przekonana do naszej wygranej. Zbyt łatwo się poddał. To nie jest w jego typie i myślę, że trzyma asa w rękawie. Nie mogę wejść w związek, tylko po to, by zostało mi to odebrane chwilę po tym, jak pozwolę sobie pomyśleć, że może mam szansę na normalne życie. Poza tym... zawsze możesz jeszcze zdać sobie sprawę z tego, że to jeden, wielki błąd i mnie zostawisz. To całe „lepiej jest zaznać miłość i ją utracić, niż nigdy nie być kochanym” to totalna bzdura. Wolałabym nigdy nie wiedzieć co mnie omija, niż kiedykolwiek to stracić. Teraz skończyłam. 

Fabian przez minutę siedział cicho, próbując przetworzyć w głowie moje słowa. 
– Jestem w pełni świadomy ile czasu może minąć, zanim dojdzie do czegoś intymnego i jestem na to gotów. Poza tym będzie to jeszcze bardziej szczególne, gdy będziesz gotowa. I wierzę, że pewnego dnia będziesz na to gotowa, tak samo, jak na ślub. Dzieci... tak, chcę w przyszłości mieć dzieci, ale nie musiałabyś ich rodzić. Moglibyśmy zaadoptować. Poza tym, mówimy o sytuacji która będzie realna za kilka lat. Mamy na to wszystko czas – wziął głęboki wdech i potrząsnął głową – Nigdy ciebie nie zostawię i twój ojczym jest już skończony. Mamy dowody na wszystko. Nie ma z nami szans w sądzie. Zbyt bardzo się martwisz. Nino, proszę cię. 
– Nie rozumiem, dlaczego chcesz, aby wszystko było między nami tak oficjalnie. 
– To jest dla mnie wszystkim. Chcę być twój, oficjalnie, i chcę abyś ty była moja. Chcę abyś czuła się komfortowo odsyłając dziewczynę, która według ciebie we mnie uderza. Chcę móc powiedzieć, że jestem twoim chłopakiem, gdy jakiś dupek będzie z tobą flirtował. Chcę ciebie trzymać w ramionach i wiedzieć, że mogę to robić do końca życia – Przeczesał palcami moje włosy – Chcę móc spojrzeć twojemu ojczymowi prosto w oczy i powiedzieć, że pokonałaś swoje lęki do takiego stopnia, że zgodziłaś się być moją dziewczyną. Chcę widzieć, jak uśmiech znika z jego twarzy, a mój rośnie, ponieważ, moja duma z ciebie i tego, co osiągnęłaś nigdy nie przestanie rosnąć. Nie musisz mówić „tak”, ale... przynajmniej powiedz, że się zastanowisz. 

   W kącikach oczu zebrały mi się łzy. Ten słodki ton nadziei w jego głosie ścisnął mnie za serce. Uśmiechnęłam się nieśmaile. 
– Zastanowię się nad tym. Naprawdę, zastanowię się. Tylko niech na 100% zakończy się sprawa z ojczymem, Pozwól mi przyzwyczaić się do poczucia bezpieczeństwa, nadziei na przyszłość, a wtedy... 
– Wtedy co?
– Myślę, że wiesz. 

Nie wiem, kto zrobił pierwszy ruch, ale nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku. Fabian przytulił mnie do siebie. Uśmiechnęłam się, a gdy odsunęłam się od niego, to tylko po to, by oprzeć głowę o jego ramię. Moje dłonie lekko drżały, ale zdążyłam się już zorientować, że jest to norma przy pocałunkach. Przynajmniej jak na razie. Nie miałam objawów ataki paniki i to liczy się najbardziej. 

– Wszystko dobrze? – zapytał cicho
Moja odpowiedź była delikatna i przepełniona nieskończoną nadzieją. 
– Wiesz co? Myślę, że tak. 

Tak, wszystko było dobrze. Byłam przepełniona radością. Czułam, jak każda ściana wokół mnie, która została zburzona, daje mi coraz lepsze szanse na dłuższe, szczęśliwsze życie. Nie potrafiłam jednak zignorować głosu w głębi umysłu. 

Dlaczego mam wrażenie, że to jest błąd?

Haru’s POV

Gdy się obudziłem, łóżko po drugiej stronie pokoju było puste. 
Usiadłem lekko zdezorientowany. Zazwyczaj to ja wstawałem pierwszy i musiałem budzić Mark’a. 
– Mark? – wyszeptałem, jakby mógł chować się pod łóżkiem. Rozejrzałem się po pokoju. Nie było nigdzie jego wózka; kule również zniknęły. Jego torba nie leżała przy drzwiach, a jego szafka była szeroko otwarta, ukazując mniej ubrań, niż powinno się tam znajdować. 

Bałagan z ostatniego wieczoru zniknął. 
Miałem bardzo złe przeczucie. 

Wstałem i dopiero wtedy dostrzegłem kopertę leżącą na łóżku z moim imieniem napisanym drobnym drukiem. To nie była ta, co znalazłem wczoraj; ta ze śladami krwi. To była nowa i na jej widok, mój strach wcale nie zmalał. Wziąłem ją do ręki i wyjąłem z niej kartkę papieru, próbując ignorować trzęsące się dłonie. 

Haru,

Chciałbym przeprosić za wczoraj. Wypowiedziałem słowa, których nie chciałem i wiem, że cię zmartwiłem. Jestem pewien, że już wiesz, iż przez naszą wcześniejszą rozmowę, moją matkę i odwiedziny ojca byłem bardzo wstrząśnięty i przez to nie wytrzymałem napięcia. Nie masz czuć się winny. Ultimatum, które mi postawiłeś jest w pełni sprawiedliwe, ale borykałem się z tą myślą. Nadal się borykam. 

Czytając to, mnie już nie będzie. 

Odchodzę na jakiś czas. Szkoła zaczyna się po tym weekendzie, więc opuszczę kilka dni; wrócę pewnie za tydzień albo dwa. Chcę spróbować znaleźć swoje ’szczęśliwe miejsce’ by przemyśleć twoje słowa i wziąć się w garść. Kto wie, gdzie znajdę to szczęśliwe miejsce. Dotąd było ono wszędzie gdzie tylko byłeś ty. 

Nie mów o tym mojej matce, proszę. Nie ma o niczym pojęcia, a wydaje się, że przez wczorajszą sytuację nie będziemy ze sobą rozmawiać w najbliższym czasie. Po co niepotrzebnie ją martwić, gdy nie jestem w niebezpieczeństwie. I naprawdę, nie jestem. Żadnych bójek i aresztu. Planuję rozmawiać z ludźmi najmniej jak jest to możliwe, by mieć pewność, że tak się nie stanie. 

Tęsknię za moim najlepszym przyjacielem. Tęsknię za tobą. Wkrótce wrócę.

~ Mark

– Co ja zrobiłem? – wyszeptałem. 
Nikt nie odpowiedział.

***

Ktoś jeszcze tutaj jest?
Witam po niesamowicie długiej przerwie, Nawet nie mam niczego na swoje usprawiedliwienie. Zwyczajnie w świecie nie idzie mi to tłumaczenie. Wyparowała ze mnie cała motywacja. Przepraszam Was całym sercem.

Co do następnego rozdziału - nie wiem, kiedy się pojawi. Ten skończyłam tłumaczyć przez drobny napływ motywacji od Justysi oraz przez to, że w zasadzie to nie brakowało dużo do skończenia. Przyszły rozdział jest ledwo zaczęty. Tylko 1 akapit.
Musicie mi jednak wierzyć na słowo, że doczekacie się epilogu. Nie wiem kiedy i jak, ale obiecałam sobie, że będę do końca, to tak będzie.

Jeśli ktoś tu nadal jest, to bardzo ucieszyłabym się z komentarza - tak, by wiedzieć, kto został :)

Pamiętajcie, że najłatwiej skontaktujecie się ze mną na Twitterze

Kocham Was mocno i bardzo przepraszam, że musicie tyle czekać
~Klaudia x