sobota, 30 stycznia 2016

Rozdzial 30

#ScarredPL
*Przepraszam za ewentualne błędy

Nina's POV

Gdy raz go chwyciłam, zdawało się, że nie potrafię puścić.

    Walczyły we mnie dwie części. Jedna mówiła, że ramiona dookoła mnie to pułapka, druga, że ramiona te przytulają mnie, dając mi czułość i adorację.
Na tą chwilę, niepewnie stałam za tą drugą częścią i wypędziłam z siebie strach.

    Przypomniało mi się, że mieliśmy widownie - w tym Amber, która ledwo powstrzymywała się od krzyku - i że staliśmy tak w uścisku przez ponad minutę, więc zarumieniłam się, chcąc go puścić, ale coś mnie zatrzymało.

Nie chciałam go puścić. Miałam wrażenie, że jeśli to zrobię, druga taka sytuacja nie przytrafi się szybko.

    Mój wcześniejszy wybór walki zamiast ucieczki nie zmienił mojego spostrzegania świata. Ani trochę. I nie mogłam pozwolić sobie na więcej, niż jeden uścisk.
- Co ty na to, abyśmy poszli na górę i porozmawiali w twoim pokoju? - wyszeptał mi do ucha wysyłając ciarki wzdłuż kręgosłupa; te dobre ciarki, które doprowadzały do mrowienia w palcach, a nie te złe, po których stawały włosy na karku. To była kolejna różnica w przytulaniu Fabiana, a będąc przytulana przez niego. Oczywista. Ta, którą zdecydowanie lubiłam.
    Skinęłam głową nadal schowaną w jego koszulce, po czym lekko się odsunęłam i skierowaliśmy się w kierunku schód.

    Gdy doszliśmy do pokoju,  usiedliśmy na łóżku, a ja nadal trzymałam go, jakby był moją deską ratunkową. Znów poczułam ciarki wzdłuż ciała i tym razem, były one ze strachu. Zignorowałam. Jest to dzień jak każdy inny, po prostu jesteśmy bliżej siebie. Pewnie, dzieje się to po raz pierwszy, od czasu, gdy powiedział mi, że mnie lubi, ale... Tak czy inaczej, ma złamaną rękę; jeśli chciałby coś zrobić - a nie myślę, że tak jest - mam przewagę. Jestem bezpieczna.

Prawda?
Prawda.

- Czy to w porządku? - zapytał. Najwidoczniej dostrzegł moją niepewność i wyglądał na zmartwionego - To były dla ciebie ciężkie dni. Nie chce być osobą, która ostatecznie zepchnie cię na skraj emocjonalny.
Przytaknęłam szybko i przepełniona wątpliwościami, ale pocieszyło go to wystarczająco, by mógł się zrelaksować.
- Jakie to uczucie? Mam na myśli, przytulanie? To coś dobrego, złego, czy nie jesteś pewna?

    Wyciągnęłam notes puszczając go tylko na moment. I nie ważne, jak bardzo starał się to ukryć, usłyszałam delikatny dźwięk wydostający się z głębi jego gardła.
Ciche, zawiedzione westchnienie.
Miał nadzieję, że odezwę się.
To dobre uczucie. Na prawdę dobre, ale nadal nie jestem do tego zwyczajna i nieprzekonana.
    Zatrzymałam długopis nad kartką. Potem oderwałam od niej rękę, a on chwycił moje dłonie i ujął w swoje. Chyba się zarumieniłam, ale nie skomentował tej zmiany.
- O co chodzi? Nad czym się zastanawiasz?
Nie wiem, co ten uścisk dla ciebie oznacza. Jak to widzisz.
Po raz kolejny zatrzymałam się w pełni gotowa wyrwać tę kartkę, ale on chwycił notes zanim zdążyłam to uczynić. Teraz jego policzki zabarwiły się na delikatny, różowy kolor i to mnie uspokoiło. Dało mi to świadomość, że może nie tylko ja jestem speszona tematem jego uczuć.

- Chcę abyś usłyszała mnie głośno i wyraźnie, w porządku? - skinęłam, unikając kontaktu wzrokowego, ale nadal zachowując uwagę - Ten uścisk, jest uściskiem między przyjaciółmi. Jest to ciepły, pocieszający uścisk który ma za zadanie sprawić, abyś czuła się lepiej. Wiem, że nadal... nie zdecydowałaś jak zareagować na moje uczucia, ale to nic.
    Teraz to ja się zrelaksowałam. Oparłam głowę o jego ramię i uśmiechnęłam się. Tak, to dobre uczucie.

- Chcę wyjaśnić kilka rzeczy - oznajmił - Przekazałem kilka podstawowych informacji przez Amber, ale wydaje mi się, że nie dotarło to do ciebie. Tak czy inaczej, chcę to powiedzieć osobiście.

I w taki oto sposób, mój dobry humor zniknął.

    Spojrzałam na niego, potem na moją dłoń, mocno ściskającą jego koszulkę i nie znalazłam odwagi by ponownie spojrzeć mu w oczy. Westchnął.
- Po pierwsze. Nic mi nie jest. Tak, złamałem rękę i pewnie będę miał kilka blizn na plecach, ale to wszystko. Za jakiś czas, gips zostanie zdjęty, a rany na plecach całkowicie się zagoją. Wszystko będzie tak jak należy.
    Poczułam na swoim podbródku palec, wznoszący go i zostałam zmuszona by spojrzeć Fabianowi w oczy. Chciałam po chwili odwrócić wzrok, ale powstrzymałam się. Gdy utrzymałam kontakt wzrokowy, nie zważając na to, jakie było to niekomfortowe - nadal nie byłam zwyczajna patrzeć mężczyźnie prosto w oczy - uśmiechnął się i wiem, że go uszczęśliwiłam
Potem jego twarz znów przybrała poważniejszy wyraz.

- Po drugie, to co się wydarzyło, nie jest twoją winą i nie jestem zły - zmarszczyłam brwi na jego wypowiedź a on zaraz odzwierciedlił to, widząc tą reakcję
- Nino, ja spadłem z drzewa. Nie zepchnęłaś mnie. Pewnie, spadłem podążając za tobą, ale powinienem był po prostu odpuścić sobie a nie wyrwać za tobą. To moja wina, że jestem idiotą. I jeśli masz trudności by uwierzyć, że nie jestem zły, pozwól mi powtórzyć. Nie jestem zły. Ani trochę. Okay?

    Przytaknęłam, ale nadal byłam z lekka oburzona. Powinien być zły. Po pierwsze, to nie powinnam była od niego uciekać. Co niby mógłby mi zrobić; zgwałcić mnie na drzewie, 5 metrów nad ziemią? Strach przejął kontrolę nad logiką i nie miałam żadnej innej wymówki.

Przypomniało mi się, co mam do zrobienia.
On musi mnie ukarać.

- Po trzecie - kontynuował, rozpraszając mnie - Chcę cię przeprosić za takie przestraszenie cię. Amber powiedziała mi, co się działo, gdy przyjechał ambulans. Z tego co słyszałem, to musieli cię odciągać ode mnie i powiedziano mi, że zdawało się iż popadłaś w histerię. To musiało być dla ciebie bardzo stresujące wydarzenie i przepraszam. Martwiłem się, gdy nie przyszłaś mnie odwiedzić.

Nie mogłam się powstrzymać.
Parsknęłam

- Co? Co w tym takiego śmiesznego?
Martwiłeś się o mnie, gdy masz złamaną rękę i poranione plecy? Powinieneś martwić się o samego siebie, a nie o dziewczynę, która prawie cię zabiła.
Nie ucieszył się z mojej odpowiedzi.
- Nino, uratowałaś mnie. Jeśli nie byłabyś tam, mógłbym umrzeć. Równie dobrze, mogłem spaść z drzewa, gdy byłem sam, ale byłaś tam ze mną i zawołałaś o pomoc. Zawołałaś. Biorąc pod uwagę fakt, że przez 13 lat nawet nie wyszeptałaś słowa, to coś ogromnego. I zrobiłaś to, by mnie uratować.
Oczywiście, że to zrobiłam. Nie mogłam po prostu siedzieć tam i patrzeć jak umierasz.
- Amber powiedziała, że kontynuowałaś mówienie, nawet gdy mnie zabrali - powiedział delikatnie - Dlaczego?
Nie mogłam się opamiętać. Pamiętam tylko urywki tego, co się wydarzyło. W większości majaczyłam o tym, że musisz żyć. Nie zdawałam sobie sprawy z tego co mówię i że w ogóle mówię cokolwiek, dopóki ktoś nie powiedział mi, abym zachowała spokój.
- Jakie to było uczucie?
Nie musiałam się zastanawiać, o co pyta.
Jakie było to uczucie mówiąc.
To było... dziwne. Dobre, ale dziwne.
Tylko to byłam w stanie napisać.
Po chwili ciszy, zadał kolejne pytanie.
- Odezwiesz się jeszcze?

To było, bardzo, bardzo dobre pytanie.
Do tego, nie znalazłam jeszcze odpowiedzi.
Nie jestem pewna. To było dziwne i mam na myśli, że nie w dobry sposób dziwne. To jest bardzo dezorientujące. Tak czy inaczej, nie chcę stać się niemą dziewczyną, która zaczęła mówić.
    Jednak najwidoczniej, z wypowiedzi Mark'a wnioskuję, że po szkole już chodzą takie pogłoski. Niema dziewczyna, która zaczęła mówić, by uratować chłopaka którego kocha.

Kocha. Miałam ochotę zwymiotować na tą koncepcję. Ha, jakby ktoś mógłby mnie pokochać. Jestem zbyt zniszczona, by móc być przez kogoś kochana. Zaakceptowałam to dawno temu.
- Nie musisz odzywać się publicznie. Jeśli chcesz; nie próbuję cię do niczego zmuszać, po prostu proponuję. Możesz rozmawiać ze mną. Próbować jakieś słowa. Chociaż przyzwyczaić się do idei o mówieniu. Bardzo chciałbym usłyszeć twój głos. Chyba jestem jedyną osobą z Anubisa, która nie miała do tego okazji - uśmiechnął się smutno
Nie wiem. Zastanowię się nad tym. Krzyczałam i całkiem sporo mówiłam, moje struny głosowe są po tym wycieńczone. Nie zdaje mi się, abym była w stanie, nawet jeśli chciałabym. Przynajmniej nie w najbliższych dniach.
Przytaknął.
- No więc, daj mi znać, gdy będziesz chciała spróbować, zawsze cię wysłucham. Nie bój się zapytać - zamilkł, a po chwili pokręcił nosem - W porządku, to nie ma wzbudzić żadnego poczucia winy, ale możliwe, że wieczorami nie będę dużo czasu spędzał w domu. Muszę poszukać pracy, by móc uzbierać kolejne 500 funtów na nową gitarę. Oszaleję bez niej, więc możliwe, że podaruję sobie tą wymarzoną gitarę i zdecyduję się na tańszą. Tak czy inaczej, będę potrzebował trochę więcej pieniędzy. Tylko tak mówię, bo z reguły spędzamy razem dużo czasu po szkole.
    Na mojej twarzy zajaśniał szeroki uśmiech. Prawie zapomniałam. Prawie. Napisałam mu kolejną wiadomość.
Siedź tu i zamknij oczy. Zaraz wrócę.
    Gdy tylko zamknął oczy - mimo, że posłał mi bardzo zdziwione spojrzenie, zanim tak uczynił - wstałam i podeszłam do szafy. Rozsunęłam ubrania zasłaniające pokrowiec z gitarą. Wyjęłam ostrożnie - to byłaby tragedia, gdybym zniszczyła ją, tuż przed daniem mu - i położyłam na łóżku. Powoli odpięłam zamek, starając się nie robić zdradliwego hałasu.

    Nareszcie, szturchnęłam go, dając znać, że może otworzyć oczy. Zrobił to. Gdy zdał sobie sprawę z tego, co widzi - mnie, z jego wymarzoną gitarą - jego szczęka opadła.
- To... - nie dokończył, zbyt zdumiony by mówić i przytaknęłam. Spoglądał raz na mnie, raz na gitarę z zastanowieniem
- To... dla mnie? - Znów przytaknęłam i wyciągnęłam ręce, dając znać, aby wziął instrument w swoje dłonie.  Zrobił to jakby ruchami robota i przyglądał się w ciszy.
Jeszcze więcej ciszy.
Zbyt dużo ciszy.
Gdy Fabian nie robił nic więcej, prócz gapienia się, moje wątpliwości wzrosły.
Podoba ci się?
    Wybrałam zły model? Zrobiłam coś źle? Nie wyglądał wcale na podekscytowanego. Zdawał się być... zadumany. Zrezygnowany. Wszystko to wzrosło, gdy tylko przeczytał moją wiadomość.
- Nino, oczywiście, że mi się podoba, ale... - westchnął - Nie mogę tego przyjąć.
Wstyd przeszył mnie jak strzała i spuściłam ramiona.
Czemu? Dlatego, że jest ode mnie?
Fabian w końcu na mnie spojrzał, śpiesząc się z odpowiedzią.
- Nie, nie. To nie ma nic z tym wspólnego. Chciałbym ją mieć. I to tylko zaszczyt, że jest od ciebie, ale to jest prawie... tysiąc funtów. Nie możesz kupować mi czegoś takiego. To zbyt wiele. To ogromna dziura w koncie bankowym, z której twój ojczym nie będzie zadowolony.
Zaczęłam potrząsać głową, już miałam napisać notatkę, ale zatrzymał mnie.
- Musisz to zwrócić Nino.
Mój ojczym jest prawnikiem. Jest paskudnie bogaty. Jestem tutaj na finansowanym stypendium, tylko dlatego, że nie ma szans, aby wypuścił mnie tutaj z własnej woli; chciałby abym była z nim w Ameryce przez cały czas. Pieniądze nigdy nie były u niego problemem. Wątpię, że nawet zauważy, że kupiłam gitarę.
- Ale...
Nie. Kupiłam ją dla ciebie. To z mojej winy, straciłeś swoją starą i tak jak powiedziałeś; nie mógłbyś żyć bez gitary. Chciałam to dla ciebie zrobić, więc zrobiłam. I proszę, nawet nie próbuj jej zwracać.
Zajęczał
- Dlaczego postawiasz mnie w takiej sytuacji?
W jakiej sytuacji? Przyjmij ją. Proszę. I zanim zdecydujesz, jest jeszcze więcej
Wytrzeszczył oczy
- Więcej? Kupiłaś mi coś jeszcze? Nino, nie mogę... - na to, zaśmiałam się lekko, powstrzymując go od brnięcia dalej w temat, dając mi wystarczająco czasu, aby wytłumaczyć wszystko.
Nie. Jest praca do wzięcia w Silver Strings, ten sklep muzyczny tylko pół godziny drogi stąd. To tam właśnie kupiłam gitarę. Potrzebują nauczyciela gry na gitarze w weekendy. W pokrowcu jest ulotka z informacjami, jeśli chcesz. Najwidoczniej mieli sporo zapytań.
Wyciągnął ulotkę i przejrzał ją.
- 50% z ceny lekcji To jest całkiem w porządku - spojrzał na mnie z chytrym uśmiechem - Ale musisz pójść tam ze mną.
    To mnie zaskoczyło i on dobrze o tym wiedział. Przegryzłam wargę, podejmując decyzję. Jeśli chce...
Z chęcią. Tak czy inaczej, chcę znów zobaczyć Eddie'go
- Eddie'go?
Pewnie będzie twoim pierwszym uczniem. Jest małym, 7-letnim chłopcem i jest uroczy. Chce być gwiazdą rocka, gdy dorośnie.
Moja odpowiedź zdawała się go rozbawić.
- Eddie - powtórzył - Już nie mogę doczekać się, by go poznać.

    Spojrzał ponownie na gitarę, tym razem z adorującym uśmiechem malującym się na jego ustach. Wyciągnął z pod strun kostkę - swoją ulubioną, którą Amber pomogła mi szukać w jego pokoju - i delikatnie szarpnął za struny. Przekręcił klucze po czym znów szarpnął struny i dźwięk był o wiele lepszy. Po kilku kolejnych poprawkach, zaczął grać wstęp do You I See. Pozycja w której był, była nieco dziwna, wszystko dzięki ręce w gipsie, ale mógł chociaż poruszać palcami, aby dociskać struny na gryfie.

Uśmiechnął się do mnie widząc rumieńce malujące się na moich policzkach.
- To najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem, naprawdę Nino. Nie wiem jak ci dziękować - Odłożył gitarę do tyłu na łóżko. Wyciągnął ręce. Na jego twarzy pojawiło się zdezorientowanie - Nadal jesteś otwarta na uścisk, czy to była tylko jednorazowa sprawa?

    Nie byłam zdecydowana. Spojrzałam na łóżko, a potem na jego wyciągnięte ręce. Znów musiałam sobie przypomnieć, że ma złamaną kość i mogłabym go pokonać w razie czego. A nawet nie myślę, że coś może zrobić. A więc przysunęłam się do niego i po tym, skuliłam się na jego kolanach, opierając głowę o klatkę piersiową. Mogłam prawie poczuć jego uśmiech. Jedną ręką, bardzo luźno objął mnie od tyłu, a drugą zaczął gładzić moje włosy. Przypominało mi to o mojej mamie, ale tym razem, sprawiło to, że czułam się szczęśliwa, a nie smutna.
Zaczął nucić coś pod nosem i pozwoliłam swoim powiekom opaść. Oparł policzek o moją głowę.
- Przytulanie wcale nie jest takie złe, prawda?

Pokręciłam głową, mój uśmiech powiększał się z każdą chwilą. Nie. Nie jest. Wcale. W zasadzie, jest to spektakularne doświadczenie.
Jeśli tylko mogłoby tak zostać.
Bam

W jednej chwili, ta rosnąca bańka szczęścia, pękła i odsunęłam się od niego. Fabian przyglądał się wszystkiemu zdezorientowany.
- Nino? Co jest?

    Potrząsnęłam głową, powstrzymując łzy które napływały mi do oczu. Boże, nie chcę tego robić. To ostatnia rzecz, jaką chcę. Ale to musi się stać.
Wiem, że uważasz iż to co się stało, nie jest moją winą. Wiem, że mnie nie winisz, ale ja winię samą siebie i muszę być ukarana za to. Muszę dostać nauczkę. Ale nie mogę tego zrobić sama.
Zmrużył oczy. Zdawał się być jeszcze bardziej zdezorientowany.
- Co masz na myśli?
    Wzięłam głęboki oddech, napisałam kolejną wiadomość i podałam mu przed wyciągnięciem z pod łóżka paska od spodni. Jego paska, który zabrałam z jego szafki, gdy razem z Amber szukałam kostki do gitary. Nie zauważyła, że wzięłam pasek. Ale był na wierzchu, jakby czekał, abym go wzięła, jakby to było przeznaczenie. A więc wzięłam. A teraz, podaję jemu.
Musisz mnie ukarać.
Nastąpiło kilka chwil kompletnej ciszy w której Fabian kilka razy otworzył i zamknął usta. Jeszcze nigdy nie zabrakło mu słów na tak długo.

- Ty chcesz, abym się nad tobą znęcał. - powiedział powoli - Ty chcesz, abym cię skrzywdził, zostawiając więcej blizn niż już masz. I chcesz tego, bo sądzisz, że potrzebujesz nauczki?

    Napisałabym, że zgadzam się z jego słowami, ale moje ręce trzęsły się zbyt mocno, abym mogła utrzymać długopis, który chwilę wcześniej, upuściłam na łóżko. Zwyczajnie przytaknęłam i potrząsnęłam ręką, aby chwycił pasek.
Gdy tak zrobił, moje serce się zatrzymało. Zacisnęłam oczy.

- Chcesz tego? - powtórzył cierpkim głosem i znów przytaknęłam. Otworzyłam lekko oczy i ujrzałam, jak ściska pasek mocniej w swoich dłoniach; zadrżałam.
A więc nawet nie muszę go przekonywać. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle.

    Nawet jeśli każda komórka mojego ciała, kazała mi się nie odwracać do niego tyłem, zrobiłam to i powoli, bardzo powoli, zaczęłam podciągać tylną część bluzki.
    Podciągnęłam wystarczająco, aby mógł dostrzec pierwsze blizny - ślady paznokci, które on potrafił ciągle wbijać w moją skórę. Poczułam coś na swojej ręce i chciałam się wyrwać, myśląc, że to pasek i spodziewając się bólu, ale z opóźnieniem, zdałam sobie sprawę, że to tylko dłoń Fabiana.
- Nino przestań - powiedział głosem, któremu nie można było się stawiać - Nie mam zamiaru ciebie biczować jak jakieś zwierze. Wcale nie mam zamiaru tego robić.

A może jednak będę musiała go błagać.
Zmusiłam się, aby przytrzymać stabilnie długopis i napisać wiadomość.
Nie rozumiesz. Potrzebuję tego. Muszę być ukarana. Nie musisz robić nic dużego, ale cokolwiek bo potrzebuję tego. Cokolwiek zrobisz i tak będzie lepsze, od tego, co zrobiłby na twoim miejscu mój ojczym. Torturowałby mnie, może i nawet zabił.
To co napisałam, praktycznie nie było możliwe do odczytu, ale udało mu się. Jego oczy płonęły
- A to co robił tobie przez ten cały czas, nie jest torturą? Ten facet bił i gwałcił cię prawie codziennie, Nino. Co jeśli Mara byłaby na twoim miejscu? Co jeśli zacząłbym bić ją paskiem, aby ją ukarać? Uważasz to za stosowne? - Zdrętwiałam
Nie.
- I jaka tu jest różnica? Dlaczego błagasz o bicie, gdy inni w tej sytuacji na to nie zasługują?
Już przecież o tym rozmawialiśmy. Nie jest tak zniszczona jak ja, mogłaby się poprawić, ja...
Nawet nie pozwolił mi dokończyć.
- Tak, już o tym rozmawialiśmy. I jak zakończyła się ta konwersacja? - upomniał się, jego głos był cichy, ale stanowczy. Gdy nie odpowiedziałam, on przytaknął.
- Tak jak myślałem. Skończyło się na tym, że zdałaś sobie sprawę iż to co się stało, nie jest twoją winą. Jeszcze tylko tego nie pojęłaś. Nie zasługujesz na to, a ja nie będę osobą, która będzie cię karać, nawet jeśli zasługiwałabyś - po moich policzkach spłynęło kilka łez.
Proszę. Nie mogę o to pytać nikogo innego, a potrzebuję tego. To jest jedyny sposób jaki znam, by wynagrodzić to, co się stało i to jedyna rzecz, która może mnie zmotywować, do bycia lepszą. 
- Nino... - coś w nim złagodniało i położył dłoń na moim policzku - Gitara wynagrodziła bardziej niż powinna, nawet jeśli to nie twoja wina. I jeśli chcesz być ukarana... możemy wypróbować coś innego dla ciebie. Coś, co nie przynosi ze sobą bólu, bo tego miałaś już wystarczająco dużo w swoim życiu - Uśmiechnął się, ale był to nieco wymuszony uśmiech - Co powiesz na to. Musisz coś mi namalować. Obrazek który zaczęłaś, nigdy nie dokończyłaś przez groźby Joy, a chciałbym obrazek...
To nie jest kara. To jest zabawa.
- Cóż, to mnie poprosiłaś o karę i to jest to, co widzę jako karę. Jeden obrazek przedstawiający cokolwiek chcesz. Tylko nie zaniedbaj przez to prac szkolnych.
    To było absurdalne, ale widziałam, że nie zmieni zdania, więc westchnęłam i poddałam się.
W porządku.
- Dobrze - powiedział zadowolony, ale w jego oczach nadal panował mrok. Trzymał pasek w sposób, który nie stwarzał zagrożenia, ale nadal drżałam tylko spoglądając.

- To jest pasek. Służy on do podtrzymywania spodni a nie krzywdzenia ludzi. I gdy jesteś w pobliżu mnie, nie ważne jak długo się znamy, nigdy, przenigdy cię nie uderzę. Własną dłonią czy jakąkolwiek bronią. Czy to jasne?

Hmm. Zobaczymy jeszcze. Ale teraz czekał na odpowiedź, więc znów westchnęłam i skinęłam głową.

- Okay, a teraz przestań płakać, bo nie ma powodu do płaczu - kciukiem otarł moje mokre policzki. Nie zdawałam sobie sprawy, że nadal płaczę. Ale teraz były to łzy ulgi. Błagałam go, aby mnie ukarał, ale odmówił. Nie mogłam przestać płakać.

    Fabian zorientował się w tym samym czasie co ja i powoli zaplótł swoje ramiona wokół mnie. Zrobiłam to samo, ściskając go nieco mocniej, niż on mnie, ale bardzo uważałam na jego plecy.
- Shhh Nino, uspokój się. Nikt cię nie skrzywdzi. Nie pozwolę. Będę cię chronić do ostatniego oddechu. - Oparł podbródek o czubek mojej głowy - Nie skrzywdzę cię. I nigdy nie pozwolę już aby on ciebie skrzywdził

Nie trzeba tłumaczyć, kim on jest. Chciałabym wierzyć w te słowa, ponieważ, on jest bardziej przebiegły niż Fabian i nic go nie powstrzyma. Ale mogłabym uwierzyć, że Fabian dałby radę.

- Mam nadzieję, że mi ufasz - wyszeptał, zdaje mi się, że do samego siebie a nie do mnie - Nie mogę wyobrazić sobie, że mógłbym krzywdzić cię fizycznie, czy.... seksualnie - Jego mięśnie napięły się na samo słowo. Pogładziłam go po ramieniu i westchnął
- Tak, lubię cię. Bardzo cię lubię. Ale nie będę cię do niczego zmuszać. Lubię cię od dawna, nie zrobiłem nic jeszcze, prawda? Nic od ciebie nie oczekuję. Oferujesz mi to, co jesteś w stanie zaoferować i jestem całkowicie szczęśliwy zostając przyjaciółmi. I nie będę poruszać tematu uczuć dalej niż to.

    Przepłynęła przeze mnie masa różnych emocji, prawie wszystkie przewidziane - ulga, że nie oczekuje niczego ode mnie. Wdzięczność, za to jaki on jest. Szczęście przez... to coś. Zawahanie, ponieważ świadomość o tym, że mnie lubi, włączała we mnie pewien alarm. Smutek, ponieważ nigdy nie będę nadawać się na związek. Niedowierzanie, że dotrzyma swojej obietnicy o nie poruszaniu dalej tematu uczuć.

I dwie rzeczy, których nie spodziewałabym się.
Zawiedzenie... ponieważ chcę, aby poruszył dalej ten temat?

    I co ważniejsze, coś czego nie potrafiłam nazwać. Nie mogłabym nazwać. To nie była adoracja, to nie było pożądanie, to nie było zauroczenie. To była mieszanka tego wszystkiego. I z tego powstało coś jeszcze, co sprawiało, że drętwiały mi mięśnie.
Strach

Ponieważ gdzieś w najgłębszym zakamarku umysłu, mikroskopijny głos mówił, że ja lubię Fabiana, tak samo jak on mnie.

X

Dwie godziny po tym, jak Fabian wyszedł - musiał porozmawiać z Trudy o wizycie u lekarza, zjeść coś i tak dalej - nadal siedziałam na łóżku, zastanawiając się, co narysować Fabianowi. Ktoś zapukał do drzwi i spodziewałam się Amber lub Fabiana
Jednak zobaczyłam Trudy z uśmiechem na twarzy.

- Nino, dostałaś dzisiaj list z Ameryki. Tutaj - powiedziała, kładąc kopertę na łóżko - Mam do przygotowania kolację, więc nie mogę tu zostać. Robię puree z ziemniaków i pieczeń z okazji powrotu Fabiana. Do zobaczenia na dole.
Wyszła, zostawiając mnie w kompletnym szoku wpatrzoną w kopertę.

Ameryka.
To może oznaczać tylko jedno.
On wysłał mi list.

    Zanim zdałam sobie sprawę, co robię, zaczęłam rozdzierać kopertę, by wyjąć list. Zaczęłam szybko czytać, ale w połowie zorientowałam się, że w ogólnie nie przetwarzam tego, co jest napisane i musiałam zacząć od początku.


Droga Nino


Zostałem poinformowany, że uległaś wypadkowi, ale kamień z serca, że jesteś cała. Mam nadzieję, że twoja kostka wkrótce wydobrzeje, ale nie zamartwiam się - ty z wszystkich ludzi jesteś w stanie poradzić sobie z tym bólem najlepiej.


Wraz z tym jednak, narosły dwa bardziej stresujące tematy - sprawdziłem stan konta, by móc pokryć koszty twojej wizyty w szpitalu i zauważyłem, że zniknęło prawie tysiąc funtów i zostały wydane na kupno gitary w Londynie. Co sobie myślałaś, kupując coś tak drogiego bez mojej zgody, hm? Oczekuj konsekwencji przy najbliższej okazji.


I drugie... ku mojemu zdziwieniu, poinformowano mnie również, że odezwałaś się. Niezły przełom. Zacząłem się zastanawiać, o kogo troszczysz się tak bardzo, aby krzyknąć w celu uratowania życia. Może ten cały Rutter? Nadal nie zapomniałem sposobu, jakim na ciebie patrzył, i co najważniejsze - jak ty na niego. Może z nim również powinienem porozmawiać. Tak czy inaczej, w najbliższym miesiącu masz kupić sobie telefon. Oraz spodziewam się, że zadzwonisz... albo pożegnasz się z tą swoją kochaną szkołą. Jestem też ciekawy, jak twój głos się zmienił.


Nie jestem pewien, czy mogę czekać do następnego Dnia Rodzinnego, aby ciebie zobaczyć. Mógłbym kupić bilet na bliższy termin, niż można się spodziewać.... Może Boże Narodzenie?


Twój Kochający Ojczym.
Kartka papieru spadła na ziemię bez jakiegokolwiek dźwięku.


***

BOOMSH
Szykują się kłopoty, bardzo poważne kłopoty... ale wszystko w swoim czasie, kochani.
Jak na razie - Fabina! Co sądzicie o przełomie Niny? To dopiero początek, akcja rozkręca się nieco bardziej, Nina będzie nieco szybciej zdrowieć. Kto wie, co będzie działo się za 10 rozdziałów, ha.
Dziękuję z głębi serca za wszystkie komentarze, jesteście przewspaniali; strasznie mnie cieszy ta aktywność i mam nadzieję, że pod tym rozdziałem również mnie nie zawiedziecie, więc podzielcie się opiniami i przemyśleniami :)
Zbliżamy się także do 20 000 wyświetleń bloga, dziękuję!
Pamiętajcie, że możecie też używać hashtagu #ScarredPL na Twitterze. Byłabym też wdzięczna za jakiekolwiek polecenia Scarred innym x

Właśnie chwilę temu wyjęłam jabłecznik z piekarnika, yasss, zrobione samemu zawsze lepiej smakuje! 
Wszystkim, którzy wracają po feriach do szkoły, życzę powodzenia, tym, którzy właśnie zaczynają ferie - jak najlepszego wypoczynku, no i w końcu tym, którzy tak jak ja, muszą jeszcze trochę zaczekać - duuużo wytrwałości x

8 komentarzy = spojler!

Następny rozdział: 13/02/16
Tuż przed walentynkami, a tak mało walentynkowo.... przynajmniej pierwsza połowa rozdziału. Później Eddie (tak!) i nasza Królowa Amber zrobią swoje, albo raczej dadzą iskrę, która kiedyś przemieni się w duży płomień. Nie mówię o niczym wielkim, just... lepiej się zamknę, ok.


Miłego wieczoru. Love, Klaudia x

PS
Przypominam o ankiecie w prawym menu :)

sobota, 16 stycznia 2016

Rozdzial 29

Fabian's POV

-... wygląda... budzi się... badania kontronle... wyjdziemy na... czas z swoim synem... - brzęczał jakiś głos, co chwilę zanikając, sprawiając, że głowa bolała mnie tylko mocnej.
Auć. Tak, moja głowa boli.

    Było ciemno i nie wiedziałem dlaczego. Czułem się, jakby oddzielony od pewnej części siebie, odcięty. Było to dziwne uczucie z którego nie byłem zadowolony.
Stłumiony jęk wypełnił przestrzeń i mój umysł, zwiększając ból głowy.
- Fabian? - wyszeptał znajomy głos - Fabian kochanie, możesz otworzyć oczy?

    Oh. To dużo wyjaśnia. Miałem zamknięte oczy. Próbowałem podnieść powieki i po chwili ciągłych prób, udało się. Było to, jakby były zaklejone plastrem. Natychmiast oślepiło mnie światło. Jakieś pikanie zaczęło przyspieszać. O Boże, moja głowa.
- Wyłączcie to! - ponownie usłyszałem ten sam głos. Po chwili, światło zostało wyłączone i zrobiło się ciemno. Gdzieś w oddali było jeszcze jakieś inne źródło światła ale z całą pewnością, nie tak intensywne.
Moja wizja zaczęła się rozjaśniać i ujrzałem przed sobą mamę, tatę i lekarza.

Lekarz?

    Próbowałem usiąść, ale ból z ręki zaczął promieniować do kręgosłupa. Rozejrzałem się z paniką. Widok szpitalnej sali przestraszył mnie tak samo jak ręka w gipsie i białe bandaże na klatce piersiowej. Mój oddech stał się nierówny i przez moment pomyślałem, że to ja mogę mieć za chwilę atak paniki.
- Panie Rutter, musisz się uspokoić. Jesteś bezpieczny. Jesteś w szpitalu. Spadłeś z drzewa i poważnie uszkodziłeś plecy, ale wszystko będzie w porządku o ile zachowasz spokój - powiedział łagodnie lekarz. Dźwięk z urządzenia monitorujące pracę serca, zaczął zwalniać a ja w pełni położyłem się na łóżku.
    Lekarz zaczął zadawać mi różne pytania, takie jak, jak mam na imię, kiedy się urodziłem, czy mam rodzeństwo. Odpowiadałem na nie znużonym, słabym głosem. W międzyczasie mama płakała, a tata starał się ją uspokoić.
- Co się stało? - zapytałem, gdy lekarz wyszedł.

    Tata opowiedział mi wszystko. Drzewo, upadek, zniszczenie mojej gitary i moje rany. Oh, moja gitara. Teraz nie mam gitary i miną miesiące, zanim uzbieram wystarczająco dużo pieniędzy na kolejną...

- Pamiętasz coś z tego? - zapytał tata, wymieniając się zmartwionym spojrzeniem z mamą. Zacisnąłem oczy, próbując przywołać wspomnienia z momentu przed upadkiem.
Rozmowę z Amber i Niną pamiętałem doskonale. Po tym, wszystko było jak we mgle.

    Przeczesałem włosy dłonią, przyglądając się jej. Nie reagowała w ten sposób, na który miałem nadzieję, ale reagowała w sposób, jaki się spodziewałem. 
- Lubię cię, okay? Lubię cię jako kogoś więcej niż przyjaciółkę. O wiele więcej. I w zasadzie, mam tak od dawna. I mam poczucie, że ukrywanie tego przed tobą, nie jest w porządku z mojej strony - poczułem ukłucie w sercu - Nic złego się nie dzieję, jeśli tego nie odwzajemniasz, całkowicie rozumiem, szczególnie znając twoją przeszłość. Ale mam wrażenie, że jest to coś, o czym powinnaś wiedzieć.
Nadal gapiła się bez emocji.

Zaparłem dech w piersiach, gdy przypomniałem sobie całą sytuację. Jej ucieczka. Ja podążający za nią. Upadek.

- Nina - wydusiłem przez gardło, próbując złapać oddech - Pomoc. Idź po pomoc - Ból przedzierał się przez moje ciało z każdym oddechem. Po policzkach zaczęły mi spływać łzy - O Boże, to boli...
Zapadła ciemność.

- Nina. Co się stało z Niną? Wszystko z nią w porządku? Gdzie ona jest? - zacząłem zadawać pytania. Dźwięk maszyny znów nabrał większego tępa.
- Wszystko z nią w porządku, skarbie. Skręciła kostkę, ale to nic poważnego. Wróciła do Akademii. Wyszła około 15 minut temu, mówiąc, że nie chce tu być, gdy się obudzisz - powiedziała - Myślę, że była przytłoczona tym wszystkim. Dziewczyna jak ona, przechodząca przez to, co dzisiaj przeszła... to zrozumiałe.

Oh, wiedziałem dlaczego.

    Sądzi, że jestem na nią zły o to, co się wydarzyło. Sądzi, że czekają ją konsekwencje.
Ale przechodząca przez to, co dzisiaj przeszła zatrzymało moje myśli. Nie brzmi to, jakby mówiła o patrzeniu, jak zabierają mnie do ambulansu. Coś więcej.
- Co masz na myśli? - zapytałem powoli.
Mama posłała mi smutny uśmiech.
- Nie chciała cię puścić. Odciągnęli ją od ciebie dopiero w ambulansie, bo wcześniej nie byli w stanie. Ktoś dosłownie musiał ją odciągnąć. Próbowała nawet dostać się za tobą na oddział, ale komuś udało się ją uspokoić i została w poczekalni. Gdy pozwolili jej tutaj przyjść, siedziała przy tobie przez cały czas. Wyszła dopiero 15 minut temu. Nie chciała nawet się przebrać. Jej ubrania były całe w twojej krwi - wzięła mnie za rękę - Ona bardzo się o ciebie troszczy, Fabian. Mam nadzieję, że masz tego świadomość.

    Przetworzyłem wszystko powoli w swoim umyśle z szerokimi oczyma. Musiała zostać dotknięta przez co najmniej kilka osób, gdy próbowali ją ode mnie odciągnąć. Została ode mnie oderwana pewnie przez jakiegoś mężczyznę a mimo to została przytomna i funkcjonowała dalej. Była ze mną w ambulansie, gdzie z całą pewnością panował chaos.
- Tak - odpowiedziałem powoli - Wiem, że się o mnie troszczy - Coś się we mnie ruszyło, moje oczy zaczęły wędrować między mamą a tatą - Gdzie są pozostali z Anubisa?
- Nie byli upoważnieni, by dzisiaj przyjść - odpowiedział tata - Muszą czekać do jutra.
- Chwila, do jutra? Jak długo jeszcze tu będę.
Mama przewróciła oczami

- 3 dni o ile nie więcej. Masz mocno poranione plecy, kochanie, musisz odpoczywać. Będziesz miał krótką rehabilitację, by upewnić się, że wszystkie mięśnie działają prawidłowo. Gitara poharatała twoje plecy na prawdę mocno - na samą myśl o tym, poczułem przeszywający ból.
    Wiedziałem, że Nina nie przyjdzie, by się ze mną zobaczyć, wiedziałem, że zbyt mocno boi się mojej reakcji. Co oznacza, że nie będę mógł z nią porozmawiać przez najbliższe 3 dni.

    Ostatnie wspomnienie z Dużego Ash'a przed upadkiem, to jak oznajmiłem jej, że ją lubię i to jako kogoś więcej niż przyjaciółkę i jej bardzo zła reakcja. Może nie chcieć mieć ze mną już nic wspólnego. Może być mną przerażona, jak w pierwszych dniach jej pobytu w Akademii.
- Fantastycznie - wyszeptałem do siebie, zamykając oczy - Cholernie fantastycznie.

X
Nina's POV

Miasto było czymś bardzo przytłaczającym.
Klaksony samochodów, wrzeszczący ludzie, muzyka... atak paniki czekał za każdym rogiem. Ale gitara jest tego warta.
Przynajmniej, to sobie wmawiałam

    Taksówka zatrzymała się tuż przed sklepem - biały, ceglany budynek. Zapłaciłam kierowcy i wyszłam z pojazdu. Dosłownie przestraszyłam się hałasu panującego na zewnątrz. Zamknęłam oczy i głęboko odetchnęłam. Muszę zachować spokój. Mam gitarę do kupienia. Otworzyłam oczy i z determinacją weszłam do środka.
Gdy zamknęły się za mną drzwi, prawie cały chaos zniknął.

    Wewnątrz, wszystko wyglądało lepiej niż na zewnątrz. Z głośnika przytwierdzonego do sufitu, płynęła delikatna muzyka. Instrumenty wszelkiego rodzaju - skrzypce, gitary, pianina, części zestawu perkusji i więcej - były usytuowane wzdłuż ścian. Były tu 3 osoby. Starszy mężczyzna, kobieta i zdaje mi się, że jej syn.

Kolejny głęboki oddech, kolejny krok. I kolejny, kolejny.
Jestem w stanie to zrobić

Mężczyzna za ladą, spoglądał na mnie, jakbym zaraz miała wszystko zniszczyć
- Witam w Silver Strings, jestem Victor Rodenmaar, właściciel - powiedział szorstko
- Proszę nie grać na żadnym instrumencie, jeśli nie masz zamiaru go kupić.
Hah, no nie był ten facet milusi.
Ostatni głęboki wdech i podeszłam do lady i wyłożyłam notatkę.
Jestem Nina Martin, zarezerwowałam gitarę Tamasaki do odbioru dzisiaj. Jest gotowa?
Jego oczy napełniło zaskoczenie i nieufność.
- Przepraszam panno Martin, nie spodziewałem się kogoś tak młodego. Masz świadomość, że ta gitara jest warta prawie tysiąc funtów, prawda? - próbowałam się uśmiechnąć, ale zdecydowanie mi to nie wyszło, jednak byłam w stanie skinąć
- W porządku, pójdę po nią, przepraszam na moment.
Zniknął na zapleczu zostawiając mnie, by rozejrzeć się po sklepie.

    Miejsce było nieskazitelnie czyste, mimo, że w ciemnym, staromodnym wystroju. Jedyne co mi nie pasowało, to czarny wypchany ptak, stojący obok kasy. Posyłał mi on ciarki wzdłuż całego ciała.
    Poczułam szturchnięcie za nogę, które wystraszyło mnie na tyle, że podskoczyłam. Ponownie poczułam przeszywający ból w kostce i spojrzałam w dół... tylko by ujrzeć małego chłopca, spoglądającego na mnie
- Jestem Eddie, mam 7 lat. Jak ci na imię? - zapytał, szczerząc się do mnie. Otworzyłam i zamknęłam usta, nie będąc pewna jak odpowiedzieć - nie, że w ogóle mogłabym odpowiedzieć - i zaczęłam poszukiwać wzrokiem jego mamy. W tym samym momencie, zauważyła swoje dziecko ze mną.
    Szybko odłożyła płyty, które trzymała w dłoni i pośpieszyła w naszym kierunku. Podniosłam ręce, chcąc pokazać, że nic się nie dzieję, ale ona już zaczęła mówić.
- Przepraszam, on ma tendencje do błąkania się wszędzie - przeprosiła, podnosząc go do góry - Eddison Miller, co mówiłam ci o rozmawianiu z nieznajomymi?
Eddie tylko uśmiechnął się z błyskiem w oczach.
- Że nie powinienem z nimi rozmawiać. Ale ona nie jest nieznajoma, mamo, właśnie powiedziałem jej jak mam na imię! I... no, miałam zamiar powiedzieć mi swoje - spojrzał na mnie z ciekawością - Jak masz na imię? - znów wyciągnęłam swój notes.
Jestem Nina i jestem niemową. Wszystko jest w porządku, proszę pani, on jest uroczy.
Matka powiedziała Eddiemu jak mam na imię i dlaczego nie mogę mówić, po czym czochrając jego blond włosy
- Miło cię poznać. Jesteśmy tutaj poszukując gitary i nauczyciela gry dla tego malca.
- Będę gwiazdą rock'a! - powiedział mi, jakby była to kariera na wyciągnięcie ręki, nawet dla siedmiolatka - Też chcesz być gwiazdą rock'a, Niiiino?
    Po raz pierwszy szczerze uśmiechnęłam się od czasu upadku Fabiana. Na prawdę był uroczy. Przyłożyłam ołówek do papieru by odpowiedzieć, ale właściciel sklepu wyszedł z zaplecza.
- Proszę bardzo panno Martin - powiedział, podchodząc do mnie, podając mi gitarę. Z ust Eddiego padło głośne woooooooow, a jego mama, stłumiła śmiech.
- Grasz?
Chwyciłam gitarę z szerokimi oczyma. Pierwszy raz trzymałam w dłoniach ten instrument. Nawet, gdy przewiesiłam ją na pasku przez plecy, modliłam się, aby nie spadła.
Nigdy nie grałam. Jest to prezent dla kolegi. Przez przypadek zniszczyłam jego starą. On gra na prawdę dobrze, nawet pisze własne piosenki.
Pan Rodenmaar wytrzeszczył oczy, a potem przytaknął.
- No a więc, szukam kogoś, kto mógłby dawać tutaj lekcje gry w weekendy. Jest dużo chętnych do uczenia się, a niestety mało osób, które mogłyby się tym zająć. Mamy jedną osobę, ale może ona przychodzić tylko w poniedziałki i środy. Powiedz mu, że jest tu praca do wzięcia, jeśli chce i jeśli rzeczywiście gra wystarczająco dobrze - zaoferował i podał wizytówkę, którą wzięłam z zawahaniem. Starałam się go nie dotknąć. Miałam już tego wystarczająco dużo w ostatnim czasie.
Przekażę. Jestem pewna, że przyjmie ofertę. Dziękuję bardzo.
    Zapłaciłam za gitarę i pokrowiec kartą, którą on mi dał - właściciel zdawał się być zdumiony tym, że mogę pozwolić sobie na takie coś. Starałam się włożyć ją w nowo kupiony pokrowiec, gdy cichy, ciekawy głosik zatrzymał mnie.
- Mogę dotknąć? - zapytał Eddie. Na mojej twarzy zajaśniał uśmiech, gdy tylko zobaczyłam w jego oczach zdumienie tym przedmiotem. Nadal będąc trzymanym przez swoją mamę, wyciągnął rękę a ja podniosłam gitarę, by mógł szarpnąć delikatnie kilka strun.
- Co się mówi, Eddison? - zapytała go pani Miller, gdy wróciłam do pakowania gitary. Eddie znów się do mnie szeroko uśmiechnął.
- Dziękuję Niiiino.

W dokładnie tym samym momencie, do sklepu wszedł Mark.
- Nina! - przywitał mnie, podchodząc bliżej - Nasze ścieżki znów się krzyżują. To przeznaczenie - jego głos był żartobliwy, ale nie pozostało niezauważone to, jak cofnęłam się o krok. - Aw, no daj spokój Nino. Z pewnością, mamy już za sobą, tą twoją nieśmiałość, prawda?
    Na szczęście, Eddie miał wyśmienite wyczucie czasu i wyrwał się z ramion swojej rodzicielki, odbiegając. Pani Miller oczywiście podążyła za nim, przed tym, posyłając mi przepraszające spojrzenie.
Co tutaj robisz?
- Kupuję nowe płyty. Jestem też perkusistą i stałym klientem tutaj. Prawda Victorze? - powiedział podniesionym tonem. Pan Rodenmaar spiorunował go wzrokiem i zmarszczył brwi będąc tak samo niezadowolony z jego obecności jak ja.
- A co ty tutaj robisz? Nie wiedziałem, że interesujesz się muzyką.
Bo nie interesuję się. Kupuję coś dla kolegi.
Potrząsnął ramionami na moją odpowiedź i kontynuował
- Słyszałem, że się odezwałaś. Jesteś plotką szkoły. Niema dziewczyna, która odnalazła swój głos, by uratować chłopaka, którego kocha - Jego głos stał się nieco ostrzejszy
Nie lubię Fabiana w ten sposób. Jest moim przyjacielem.
To rozchmurzyło go.
- Oh, to oznacza, że nadal jesteś wolna na randkę? - gdy wzięłam kolejny krok do tyłu, westchnął - Nie musisz patrzeć na ten pomysł tak przerażona - wymamrotał znudzony - W końcu jestem popularny z jakiegoś powodu. Jestem całkiem interesującą osobą, jeśli poznasz mnie bliżej. I atrakcyjność pomaga - wyszczerzył się - A teraz, skoro możesz mówić...
Nie mówię. To było tylko ten jeden raz.
- Ta, wątpię w to. Tak czy inaczej, nadal chcę cię gdzieś zabrać i pokazać, co to znaczy fajnie spędzić czas - zrobił minę szczeniaczka - No dalej, proszę?  - pochylił się nieco, jego miętowy, ale też chrapliwy oddech rozwiał moje włosy - Myślę, że zdasz sobie sprawę, ze jestem weselszą osobą, gdy tego chcę. Zastanów się, zanim odpowiesz.

    Poczułam dreszcze wzdłuż całego ciała. Wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie mam wyjścia. Nie widziałam innej alternatywy. Ujrzałam przed oczami twarz Fabiana i byłam gotowa odmówić, ale strach przejął moją decyzję. Strach przed tym, co może się stać, jeśli się nie zgodzę
Okay. Jedna i jedyna randka. Ale za jakiś czas, gdy wszystko się uspokoi.
Wystrzelił pięści do góry w zwycięstwie, sprowadzając na siebie uważny wzrok pana Rodenmaar
- Masz to jak w banku, mam już pomysł. Sobota następnego tygodnia pasuje? - przytaknęłam niechętnie, uśmiechnął się - Do zobaczenia w okolicy, powodzenia z twoim kochasiem
Wyszłam moment po tym, od razu jeszcze bardziej żałując swojej decyzji
W co ja się wpakowałam?

X
Fabian's POV

    Po tym, gdy wszyscy mnie przytulili i po okazjonalnych komentarzach jakim trzeba być idiotą aby spaść z drzewa i z wiadomością, że Dzień Psikusów został odwołany przez mój wypadek, wszyscy z Anubisa zajęli swoje miejsce, na wcześniej przygotowanych krzesłach. Wszyscy mieli pod oczami worki i co chwilę ktoś ziewał.
- Wyglądacie jak gówno - wymamrotałem. Jerome wywrócił oczami.
- Whoa, lepiej nie zaczynajmy dyskusji kto tutaj najpierw potrzebuje upiększającego snu, księżniczko - sala wypełniła się śmiechem.

    I w tak prosty sposób, całe napięcie zniknęło i uśmiechy zdawały się być bardziej szczere.
Rozmawialiśmy przez 10 minut, po czym zadałem pytanie, którego wszyscy się spodziewali.
- Co z nią? - spytałem, spoglądając na Amber. Westchnęła.
- Nie poszła spać zeszłej nocy. Pozwoliła nam na zadanie jej kilku pytań o tobie, a potem poszła na górę i nie przyszła na kolację. Jadła dzisiaj rano, ale w szkole, była jak zombie. Pan Winkler musiał powtarzać się 4 razy, zanim odpowiedziała na pytanie. Leży teraz w łóżku - Jej usta wykrzywiły się w uśmiech na ułamek sekundy i nie miałem pojęcia dlaczego.
- I po tym całym mówieniu wczoraj, myślę, że boi się iż będziemy oczekiwać od niej czegoś więcej - dodała Joy, wszyscy skinęli na jej słowa.

Chwila

- Mówienie? - zapytałem tępo - Jakie mówienie?
- Nina zawołała o pomoc, by zwrócić kogoś uwagę. Po tym, było to jakby nie mogła przestać. Ledwo rozumiałam co mówiła, ale brzmiało to jak błagania, abyś się obudził, przeprosiny i że to jest jej wina i że nie możesz umrzeć.. - Głos Amber całkowicie się załamał.

Odezwała się
Nina się odezwała.

- Nina się odezwała - powiedziałem całkowicie przez przypadek na głos z paniką - Muszę ją zobaczyć. Muszę z nią porozmawiać. Muszę..-
- Fabian. Fabian, stop - Krzyknęła Amber, sprowadzając mnie na ziemię. Zorientowałem się, że zacząłem schodzić z łóżka. Zamarłem. Ona i inni próbowali delikatnie mnie popchnąć, abym się położył, ale nie dałem się
- Fabian proszę, musisz się położyć i..-
Obróciłem głowę w jej stronie i poczułem silne zawirowanie, które kompletnie starałem się ignorować.
- Nie rozumiecie. Ona myśli, że jestem na nią zły. Myśli, że chce ją skrzywdzić. Może bać się tak bardzo, że stara się o tym nie myśleć, ale to wróci do niej i muszę jej pomóc, muszę być przy niej!
- Fabes, teraz to musisz się położyć, albo zawołamy lekarzy. Proszę, możesz jeszcze bardziej uszkodzić swoje plecy - tym razem to Joy się odezwała, znów popychając mnie delikatnie, abym się położył. Poddałem się, nawet jeśli poczułem łzy w oczach.

- Znów będzie mną przerażona - wyszeptałem - Powiedziałem jej, że ją lubię. Nie wiem co sobie myślałem. Ona myśli, że czegoś od niej oczekuję, ale tak nie jest - wzdrygnąłem na samą myśl - Przestraszyła się mnie pierwszy raz od tygodni. Nie chcę znów zobaczyć terroru w jej oczach, nie gdy spogląda na mnie. Chcę ją tylko przytulić, przytrzymać i powiedzieć, że wszystko jest dobrze.

Joy przykryła mnie kołdrą i odgarnęła włosy z twarzy.
- Wiem. Wiem - powiedziała uspokajającym głosem - I głęboko wierzę, że ona o tym wie. Potrzebuje więcej czasu i zatwierdzeń. Oboje jesteście w stanie jej to dać - spojrzała na Amber
- Ale najpierw musisz zająć się sobą, Fabian - dodał Mick - Nie możesz jej pomagać, jeśli najpierw nie pomożesz sobie.
Patricia przytakiwała na słowa wszystkich, klepiąc mnie po ramieniu
- Aby ją teraz uspokoić, możemy jej coś przekazać od ciebie - zaoferowała. Wziąłem głęboki, drżący wdech.
- Gdy wrócicie do domu, powiedzcie jej, że nie jestem zły - oznajmiłem powoli - Powiedzcie jej, że nie jestem zły i to co powiedziałem przed upadkiem nadal jest aktualne i nie czekają ją żadne konsekwencje za to co się stało.

Amber skuliła się, słysząc to ostatnie, ale skinęła.
- W porządku, powiem jej - posłała mi gorzki uśmiech - Wiem, że chciałaby tutaj być z tobą. Wiem, że się o ciebie troszczy. To nie ulega wątpliwości. I jeśli chcesz dowodu... przedarła się przez swoją mentalną blokadę, odezwała się pierwszy raz od prawie 13 lat i tylko po to, by cię uratować.

Do oczu napłynęło mi więcej łez, które próbowałem powstrzymać.
Proszę Nino. Proszę, wiedz, że nigdy cię nie skrzywdzę.

X
Nina's POV

Fabian dzisiaj wraca.

    Podsumowując, spędził w szpitalu 4 dni głównie na rehabilitacji, upewniając się, czy jego plecy są sprawne i czy ręka w gipsie zrasta się odpowiednio. Wszyscy odwiedzali go codziennie.
Ja zostawałam w domu, przygotowując się na moment jego powrotu.
Amber powiedziała, że Fabian nie jest na mnie zły i nie czeka mnie kara. I to mnie dezorientowało.

Potrzebowałam kary.

    Jeśli stałoby się to jemu, zostałabym pobita prawie na śmierć. Stało to się już 2 razy i te momenty często przeplatały moje nocne koszmary. Boże, on mógłby nawet mnie za to zabić.
Fabian może nie musi tego robić, ale musi mnie ukarać. Zasługuję na to. Nie lubię być krzywdzona, będę źle się czuła, mówiąc po tym, że wszystko w porządku. Nie chcę kary, ale ją potrzebuję.
Domyślałam się, że nie posunie się do złamania mi ręki w rewanżu, ale mógłby poranić moje plecy. Swoim paskiem, być może?

    Źle się poczułam, wyobrażając sobie Fabiana biczującego mnie swoim własnym paskiem. Ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam kary. Byłam złą dziewczynką.
Miałam też przenikliwe przeczucie, że będę musiała go do tego namawiać i boje się, że nie będę w stanie go przekonać. Nie mogę się poddać, gdy powie nie. Muszę być silna, muszę postawić na swoim.

Otworzyły się frontowe drzwi domu.
Do środka wszedł Fabian z ręką w gipsie.

    Wszyscy wstali i zebrali się wokół niego. Joy wzięła jego torbę. Amber zaczęła krytykować stan jego włosów. Mick poklepał go po ramieniu, Mara zaczęła zachwycona mówić o jego postępie w zdrowieniu, lepszym niż u przeciętnych pacjentów. Jerome i Alfie z powrotem usiedli z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
   Po szybkim powitaniu i kilku uściskach, Fabian ucichł i rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając czegoś. Gdy nawiązał kontakt wzrokowy ze mną, zesztywniał. Wszystkie rozmowy ucichły.
- Nina - powiedział cicho, przezornie jak nigdy wcześniej
Spojrzałam na wszystkich po kolei, ale mój wzrok szybko wrócił do niego. Przegryzłam wargę, rozważając decyzję, która łamała mnie w pół,

    Dużo o tym myślałam, o tym jak oznajmił swoje uczucia, o tym, co może to spowodować. Wiedziałam, że wszystko może zmienić się na lepsze lub na gorsze między nami za kilka godzin, jeszcze tylko właśnie nie wiedziałam na co. Ale wiedziałam, że jest to coś, co muszę zrobić. By pokazać zaufanie, wdzięczność. Pokazać, że go potrzebuję.

Potrzebowałam go, wiedziałam o tym. I to mnie przerażało. Jedyne pytanie brzmiało, czy on też mnie potrzebuje.

A najgorsze jest, że bałam się obu opcji.

Powoli zbliżałam się do niego. Krok za krokiem.
Gdy zatrzymałam się pół kroku przed nim, przełknął ślinę.
- Nino - powiedział niepewnie - Na prawdę nie wiem co..-

    Za każdym razem, gdy stawiałam czoła groźbą czy nowym doświadczeniom, włączał się instynkt 'walcz albo uciekaj', nie ma nic pomiędzy. I za każdym razem, wybierałam ucieczkę. Za każdym razem, wolałam odbiec. Ze strachu przed nieznajomym, ze strachu przed bólem.

Ale czas, by przestać uciekać.

    Więc wyciągnęłam ręce i zaplotłam je na jego szyi, przytulając,
Moja twarz znalazła miejsce spoczynku w zgięciu jego szyi. Otoczył mnie zapach perfum i blask słońca. Odetchnęłam. W kącikach oczu, zaczęły zbierać się łzy szczęścia. Przytuliłam go na oczach wszystkich i miałam gdzieś to, co sobie pomyślą.

Ale moja euforia zaczęła zanikać.
Fabian stał jak słup soli. Nawet nie oddychał.

    Poczułam odrzucenie. Zdałam sobie sprawę, że odepchnęłam go zbyt mocno. Odrzuciłam go, gdy wyznał swoje uczucia i teraz jest tym zraniony. Skończył ze mną, coś co było zrozumiałe, ale jednak całkowicie niespodziewane. Zraniło mnie to bardziej, niż sądziłam, że jest możliwe.
    Puściłam go i cofnęłam się o krok unikając wzrok wszystkich. Moje łzy szczęścia zmieniły się w te, ze smutku i wstydu. Nie wiem jak spojrzę mu w twarz rano - wszystkim innym. Ale teraz, może uciekłabym do pokoju i rozpłaczę się w spokoju...

    Gdy tylko się odwróciłam, chwyciła mnie znajoma dłoń, obróciła i przyciągnęła do siebie. Znów schowałam twarz w jego szyi i zaparłam dech w piersiach, ale tylko z zaskoczenia. Z zaskoczenia i zdezorientowania. Bo co on robi? Co się stało z odrzuceniem mojego uścisku?
    Poczułam jego usta przy uchu i zaczął szeptać coś w kółko, coś czego nie byłam w stanie zrozumieć. Zrelaksowałam się w jego ramionach, znów zaplatając ręce na jego szyi i dopiero wtedy zrozumiałam, co mamrotał
- Nina - wyszeptał. Delikatnie pogładził mnie po włosach. Jeszcze raz i kolejny, kolejny malując uśmiech na mojej twarzy - Nina, Nina, Nina
Moje imię. Tylko moje imię.

Po raz pierwszy od bardzo dawna, poczułam się jak w domu.

***

Dzień dobry!
Kilka osób od początku pytało się o pocałunek Fabiny. Musicie zadowolić się przyjacielskim uściskiem. Lecz niczemu jeszcze nie zaprzeczam.....
Dużo nowości - Victor i Eddie! No, może w trochę innych odsłonach, szczególnie Eddie, ale są! Dla tych, którzy nie znają HoA, dodam ich do zakładki postacie, ale pewnie jutro (tbh to kompletnie zapomniałam) Teraz pozostała jeszcze jedna, całkiem nowa postać która pojawi się... za jakiś czas...

A więc jakie wrażenia? Co może być w następnym rozdziale? Podzielcie się swoimi przemyśleniami i opiniami w komentarzach, ogromnie mnie to motywuje. I dziękuję za poprzednie komentarze, wyświetlenia i dosłownie wszystko. Jesteście wspaniali. 
Kto zaczyna teraz ferie? Na pewno nie ja! Ale wszystkim, którzy zaczynają, życzę dobrego wypoczynku :)

Następny rozdział: 30/01/16

7 komentarzy = SPOJLER!

* Jeśli macie jakieś pytania, możecie zadać je w zakładce "Pytania"
** Jest ktoś jeszcze, kto chciałby być informowany o rozdziałach?
*** Przypominam o ankiecie w prawym menu

Przedwczesne Sto Lat dla @nxcrde na tt. Wszystkiego najlepszego!

Oraz przedwczesne Sto Lat dla Dominiki, która od tygodnia nabija mi wyświetlenia nocą i (raczej) jest już na bieżąco z rozdziałami. Moja stara (prawie) hot17, którą jestem zmuszona znać 11 lat. Nie zmieniaj się i pokaż w nowej szkole na co Cię stać, a jak będzie ktoś to utrudniał, to ja, Karolina i Steve znajdziemy i wybijemy wszystkie nieznośne flądry. Ily x

sobota, 2 stycznia 2016

Rozdzial 28

Nina's POV

Wszystko stało się niewyraźne.
    Wokół nas roili się ludzie. Niektórych znałam, niektórych nie. Ale ledwo zwracałam na nich uwagę, byłam zbyt skupiona an tym, by w jakiś sposób utrzymywać Fabiana przytomnego.
- Proszę, musicie mu pomóc! - ktoś zaskrzeczał. Słowa były pogmatwane i wymówione z nienaturalnymi przerwami, jakby mówca ledwo wiedział, jak się mówi - O Boże nie, nie. Fabian. Fabian, otwórz oczy! Fabian!
    W tamtym momencie ktoś odezwał się do mnie, abym zachowała spokój. Wtedy zdałam sobie sprawę, że był to mój głos.
Oh

    Mówiłam. I nie mam pewności, kiedy to się zaczęło - nie tylko to, co miałam przed oczyma było zamazane, ale myśli i pamięć - ale teraz też nie mogłam przestać.
    Gdy ktoś zaczął odciągać mnie od niego, zaczęłam się szamotać i kopać aż zostałam puszczona. Nie obchodziło mnie to, czy będę za to bita. Nie zależało mi na tym, czy będę odesłana do Ameryki. Jedyne na czym mi zależało, to życie Fabiana, który leżał nieświadomy wszystkiego, co się wokół działo.
    Na trawie była krew. Krew była też na mnie. Na moich spodniach z ziemi i na bluzce, przez to, jak schyliłam się, by sprawdzić jego oddech. Na moich dłoniach po tym, jak przesunęłam go z dala od rozbitego instrumentu. O Boże, jego gitara, jego cenna gitara jest połamana, tak bardzo zasłużyłabym na biczowanie przez niego za to..-

Znaczy się - jeśli będzie żyć

- Odciągniemy ją od niego w ambulansie i ustabilizujemy ją również. Teraz musimy jechać! - krzyknął nieznany głos.
    Fabian został podniesiony na noszach. Podążałam za nim, moja zakrwawiona dłoń, mocno trzymająca jego. Czułam okropny ból w kostce, ale z każdą kolejną sekundą zanikał. Łzy spływały po policzkach i nadal kontynuowałam majaczenie o tym, że z Fabianem wszystko musi być dobrze i jak to jest moja wina oraz, że nie może umrzeć, nie może, nie może...
    Krótko przed tym, jak zamknęły się drzwi, zauważyłam wszystkich z Anubisa w oddali. Amber płakała, Joy cała się trzęsła trzymana w ramionach przez Patrycię, która z ledwością powstrzymywała łzy. Za nimi, Mara również nie mogła powstrzymać łez, a Jerome starał się ją uspokoić. I Mick, o Boże, Mick, upadł na kolana i wspomniane wcześniej osoby próbowały namówić go, aby wstał.

Przepraszam. Przepraszam.

Drzwi zostały zamknięte i pozostało mi tylko przyglądać się chaosowi panującemu w ambulansie.

X

- Proszę, musicie mi pozwolić tam wejść z nim - błagałam, mój głos stawał się coraz bardziej ochrypły - Muszę być przy nim, to moja wina
    Jakiś cudem, pielęgniarki, które mnie powstrzymywały, zdołały mnie zrozumieć.
- Przepraszam, ale nie możesz tam wejść - jedna z nich, odpowiedziała spokojnie, jakbyśmy prowadziły normalną rozmowę, a ja nie byłam pokryta czyjąś krwią - To jest tylko dla pacjentów ostrego dyżuru. I musimy opatrzyć twoją kostkę.
    Już nawet nie czułam bólu w kostce, ale jestem pewna, że to było wmawiane tylko przez szok. Tak czy inaczej, chodziłam, co pewnie nie jest najlepszą decyzją.
Nie obchodziło mnie to.

    Mimo mojego protestu, zostałam zaprowadzona do oddzielnej sali. Ktoś dotykał moje dłonie, przedramię, stopę i pielęgniarki mówiły coś o tym, że był to taki spokojny dzień, albo, że muszę poczekać, czy mogłabym przebrać się w te czyste ubrania i...-

Chwila.

- Proszę pani, pańskie ubrania są przesiąknięte krwią. Muszę się upewnić, czy nie jest to twoja. Możesz zdjąć bluzkę i spodnie, abym mogła sprawdzić, czy nie ma żadnych ran? Wtedy przyniosę ci czystą, szpitalną odzież - powiedziała, rozwiązując mi but.

O Boże.

    Chciałam otworzyć usta, by powiedzieć, że nie, ale moje struny głosowe, całkowicie się zrypały. W tylnej kieszeni miałam notes. Krew pobrudziła kilka stron, ale było też kilka czystych, więc nabazgrałam kilka słów, próbując powstrzymać dłoń od trzęsienia się.
To nie jest moja krew, tylko stało mi się coś z kostką. Nie chcę przebierać się w te ubrania.
    Zdawała się być nieco zaskoczona moją zmianą; z mówienia na pisanie, ale nie skomentowała.- Obie jesteśmy tu kobietami - powiedziała, uśmiechając się delikatnie - Nie masz powodu, by się krępować.
Nie. to tylko moja kostka. Przysięgam.
- Ja... w porządku. Opatrzę twoją kostkę, ale w międzyczasie, będę musiała wypełnić dokumenty, w porządku? Podstawowe informacje o tobie i twoim koledze - Położyła na biurko 2 teczki wraz z kilkoma chusteczkami, abym mogła wytrzeć ręce.
Wtedy zaczęła opatrywać moją kostkę.

    Nie wiedziałam, dlaczego jeszcze nie straciłam kontaktu z rzeczywistością, ani nie miałam ataku paniki. Była to obca osoba, w obym miejscu, dotykająca moją skórę. Odezwałam się. Nieskutecznie próbowałam nie martwić się o chłopaka, który leżał gdzieś w tym szpitalu. Mimo to, zachowywałam spokój.
    Szok. To jest szok. Powtarzałam sobie i brzmiało to prawdziwie. Tylko zaczekaj, aż to minie. Będzie to jak karnawał ataków paniki.

Za każdym razem, gdy pielęgniarka mnie dotykała, docierało to do mnie po kilku sekundach, Wszystko było opóźnione.
Szok, zdecydowanie.

    Zdołałam wypełnić swoje dokumenty i trochę Fabiana. Nie znałam numeru telefonu jego rodziców, ale znałam do Akademii, więc mogą zadzwonić tam, aby przekazać informację.

Rodzice Fabiana.

Co sobie o mnie pomyślą? Co ze mną zrobią?
Poczułam jeszcze mocniejszy ścisk w brzuchu

    Pielęgniarka zadawała pytania co boli i czy to jest w porządku i czy czuję to. W końcu skończyła i uśmiechnęła się.
- Z twoją kostką będzie wszystko dobrze. Nie jest tak źle, jak się wydawało, ale skręciła się na tyle źle, że naciągnęła ścięgno, co spowodowało więcej bólu. Chciałabym, abyś nie przemęczała tej nogi, ale nic więcej nie jest potrzebne

    Chwyciła obie teczki i powędrowała do wyjścia
- Możesz odpocząć tutaj, z dala od całego zamieszania. Jeśli będziesz gotowa, możesz usiąść w poczekalni aż ktoś poinformuje cię o stanie pana Rutter'a
Wyszła i zostałam sama.

    Przez chwilę, gapiłam się tylko na ścianę przede mną. Potem, ból w mojej kostce powrócił. Wszystko powoli zaczęło nabierać życia, dźwięki stawały się głośniejsze. Szok minął.
Wszystko uderzyło mnie na raz prosto w twarz.

Nawet nie czekałam 45 sekund na atak paniki.

X

Jeśli jest coś, czego nienawidzę, to są to szpitale,
    W poczekalni, siedziało co najmniej 30 osób. Jedni płakali, drudzy spali inni też dziwnie się na mnie patrzeli, widząc na bluzce krew Fabiana i pewnie zastanawiając się, czy nie jest to moja. Pielęgniarki posyłały mi współczujące spojrzenia, widząc łzy w oczach. Zapach.
O Boże, ten szpitalny zapach.

    Siedziałam tu, w rogu, z bluzką wciąż brudną od krwi mojego... nawet nie wiem jak go teraz nazwać. Przyjaciela? Byłego przyjaciela? Crusha? Chłopaka, którego zabiłam?
Skrzywiłam się na to ostatnie. Wszystko, tylko nie to, proszę, proszę...
    Chodzi o to, że siedzę w tym dusznym pomieszczeniu, po tym, jak powiedziano mi, że z moją kostką wszystko dobrze, a nadal nie wiedziałam, czy Fabian jest martwy czy żywy, ma operację czy bandażowane ramie, czy ogólnie czy co do cholery dzieje się za tymi drzwiami

Boże, nienawidzę szpitali.

- Panna Martin? - zawołała jedna z pielęgniarek. Obróciłam głowę w jej kierunku, mając nadzieję, że w końcu czegoś się dowiem. Minęły 4 godziny od mojego ataku paniki i nic. Pielęgniarka posłała mi kolejne łagodne spojrzenie i miałam ochotę zwymiotować
- Rodzice pana Rutter'a będą tu za kilka minut. Będą chcieli z tobą porozmawiać, jeśli to nie problem. Mam również ci przekazać, że jego przyjaciele z waszej szkoły, będą mogli odwiedzić go dopiero jutro

    Osunęłam się na krześle i przytaknęłam. Poczułam ukłucie strachu na samą myśl o rozmowie z tatą Fabiana - miał pełne prawo, by mnie uderzyć.

Nadal.
Brak informacji.

- Oh, i możesz iść zobaczyć pana Rutter'a - natychmiast wstałam na równe nogi - Jest w śpiączce i będzie tak jeszcze przez pewien czas, ale ty i jego rodzice, możecie być przy nim w sali. Idź wzdłuż korytarza, skręć w prawo, drugie drzwi po lewej. Pokój 318.

Byłam w połowie drogi, zanim zamknęły się za mną drzwi poczekalni.

    Zatrzymałam się przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech. Nie mogę dostać ataku paniki, ani się całkowicie załamać. To ostatnia rzecz, jaką teraz potrzebuję. Muszę zachować spokój. Potrafię zachować spokój.
Otworzyłam drzwi. Weszłam.

    Ręka Fabiana była w gipsie. Na klatce piersiowej był ciasno owinięty bandażem - by okryć rany na plecach. Na głowie też miał bandaż. Pod oczami widniały ciemne worki a wyraz jego twarzy był niespokojny, nawet jeśli był nieprzytomny.

Ja to zrobiłam

    Siadając na krzesło obok łóżka, przyjrzałam mu się bliżej, ale nawet nie odważyłam się, by dotknąć chociaż jego dłoń. Nie miałam takiego prawa. Nie powinnam go dotykać już więcej. Skrzywdzę go.

    Po tak długim czasie obawy przed nim, że mnie skrzywdzi, zostawi na mnie blizny czy zabije mnie, ja zrobiłam to pierwsze, drugie i prawie to trzecie.
Ironia nie przegrała ze mną

     Jakie były szanse, że to ja skrzywdzę go jako pierwsza? Nasze pierwsze spotkanie, gdzie oboje wylądowaliśmy na ziemi przed domem Anubisa, zdecydowanie się nie liczyło, mimo, że było to z mojej winy. Po tak długim czasie obawiania się jego złości, tego, że jeszcze mnie za to nie ukarał, to ja jako pierwsza go skrzywdziłam. Prawie zabiłam.
    Nadal nie mogę pozbyć się z myśli widoku Fabiana, spadającego z drzewa, lub dźwięku, gdy uderzył w gałąź a potem w ziemię.
I zdecydowanie starałam się nie myśleć o moim głosie, gdy tylko błagałam, aby żył.

    Fakt, że się odezwałam jeszcze do mnie nie dotarł. To jest nowa zdolność, którą ukrywałam przez prawie 13 lat i nie znalazła jeszcze swojego miejsca w moim ciele. Błąkała się bez celu, zastanawiając się, jak często będzie używana, kiedy zostanie użyta ponownie i gdzie ma się podziać, bo nadal jest zaskoczona tym, że w ogóle istnieje.

Odezwałam się.
Wypowiedziałam imię Fabiana.
To jest rzecz, której nigdy nie przypuszczałam.

    Nie wiem, czy jeszcze kiedyś się odezwę. Jest powód, dla którego nie mówiłam przez te całe lata i nadal o nim pamiętam. Również nie chcę przyciągnąć uwagi, będąc niemą dziewczyną, która zaczęła mówić. Ale mówienie... to było dobre uczucie. Dziwne, ale dobre. Jak uwolnienie, na które czekałam.
    Jednak samo otworzenie ust, było dziwacznym uczuciem. Wszystkie pomruki czy jęki wydostawały się z mojego gardła, przez zamknięte usta.

Jezu, to jest skomplikowane.

- Nina? - usłyszałam łagodny głos w drzwiach. Z zaskoczenia prawie spadłam z krzesła. Szybko wstałam. Znałam ten głos, nawet jeśli długo go nie słyszałam. I gdy zwróciłam się w kierunku drzwi, moje przypuszczenia zostały potwierdzone.
    W drzwiach stali rodzice Fabiana, patrząc na swojego syna z ogromnym bólem w oczach.
Odsunęłam się od krzesła; nie chciałam stać im na drodze. Chciałam wydusić z siebie jakieś słowa, przeprosić, powiedzieć, że był to wypadek i nie chciałam, Przepraszam, przepraszam, przepraszam ale-

Nie było żadnego dźwięku.

    Moje struny nie tylko były wycieńczone przez to, że krzyczałam, po tak długim czasie nie używania ich, ale zdaje mi się, że wróciła moja mentalna blokada. Nie wiedziałam jeszcze czy to dobrze, czy źle.
Na szczęście, pani Rutter chyba zrozumiała co chciałam przekazać i uśmiechnęła się delikatnie

- Wiem, że to nie była twoja wina, skarbie. Wszystko w porządku.
Chwila, nie. Zdecydowanie tego nie zrozumiała. To nie było to, co miałam na myśli.

    Jak może sądzić, że to nie była moja wina?
Ale teraz byli zatroskani Fabianem - zrozumiałe w takiej okoliczności. Jego mama zrobiła to, do czego ja nie mogłam się przemóc - wzięła go za rękę. Ledwo powstrzymywała się od płaczu. Pan Rutter odsunął kilka kosmyków włosów z twarzy swojego syna i zwrócił swój wzrok ku mojej osobie.
    Widziałam, jak wbił wzrok w moją zakrwawioną bluzkę i nieco pobladł na twarzy, ale równocześnie, jego spojrzenie złagodniało.
- Powiedzieli ci cokolwiek o jego stanie?

    Poczułam złość. Nie, nie powiedzieli. Wiem, że byli zajęci, no ale poważnie?
- Jego stan nie jest aż taki zły, jaki mógłby być - oznajmił, znów skupiając się na Fabianie - Ma złamaną rękę. Ma ranę na głowie i lekki wstrząs mózgu, ale co do tego, będzie miał jeszcze kilka badań, by upewnić się, że niczego nie przeoczyli. Ma kilka głębokich ran na plecach od gitary i będzie miał przez pewien czas silne bóle pleców, ale... to cud, że nie złamał kręgosłupa. Jest 20 łatwych sposobów, przez które mógłby umrzeć w takiej sytuacji. Zdaje się, że gitara, która narobiła dużo złego, także asekurowała jego upadek. Jeśli by jej nie miał, prawdopodobnie już by nie oddychał - potrząsnął głową - Będą utrzymywać go w śpiączce jeszcze przez jakieś pół godziny. Muszą mieć pewność, że dali jego ciału i mózgowi wystarczająco dużo czasu na odpoczynek. W potrzebie, znów mogą wprowadzić go w śpiączkę.

Zaczęłam oddychać nieco lżej.

- Nasz chłopiec jest wojownikiem, zawsze był - wyszeptała pani Rutter - Upadek z drzewa nie mógł go zniszczyć, jest na to zbyt uparty - spojrzała na mnie - Powiedzieli mi, że musieli cię od niego odciągać, bo nie chciałaś go opuścić. Znalazł w tobie prawdziwą przyjaciółkę Nino, muszę ci za to podziękować.

Haha. Zabawne.

    Dobrzy przyjaciele nie robią tego, co ja właśnie zrobiłam. Dobrzy przyjaciele, nie sprawiają, że ludzie spadają z drzewa.
Jeśli zostałabym tam i porozmawialibyśmy o tym, a nie uciekała jak zawsze...
Przypomniało mi się, co powiedział pan Rutter

Pół godziny

    Muszę iść. Nie mogę tu być, gdy się obudzi i to z kilku powodów. Pierwszy - to powinien być czas dla jego rodziców, nie powinnam przeszkadzać. Drugi - będzie zły na mnie o to co się stało i chcę unikać jego złości najdłużej jak jest to możliwe. Trzeci - jak się obudzi, zacznie zadawać pytania, na które nie chcę odpowiadać. Co powiedział, zanim zaczęłam uciekać i tak dalej

Czas stąd wyjść

    Wstałam i napisałam dla jego rodziców notatkę, tłumacząc, że nie chcę być tu jak się obudzi, więc już idę. Oboje zaczęli protestować, mówiąc, że Fabian chciałby, abym przy nim była, ale tylko potrząsnęłam głową zaczęłam zmierzać w kierunku wyjścia.

I zatrzymałam się w połowie drogi.

    Cofnęłam się i podeszłam do łóżka Fabiana. Wyciągnęłam dłoń by go dotknąć i spojrzałam na jego rodziców pytająco. Skinęli.
    Położyłam swoją dłoń na jego policzku i schyliłam się, by wyszeptać jedno słowo. Tak cicho, na ile moje zniszczone struny głosowe pozwalały, tak cicho, że sama ledwo słyszałam
- Przepraszam - odetchnęłam.
I wyszłam.

X

    Droga taksówką ze szpitala do Akademii była zdecydowanie zbyt krótka. Zbyt szybko stanęłam przed domem Anubisa.
Bez ataku paniki, bez rozłamki. Bez ataku paniki, bez rozłamki była to moja mantra, gdy otwierałam drzwi.
Wszyscy czekali na mnie w środku.

    Niektórych twarze nadal były czerwone od płaczu, to oczywiste. Amber nadal płakała i tylko zaczęła mocniej, gdy zobaczyła zaschniętą krew na mojej bluzce. Podeszła i zaczęła wyciągać ręce - oferując uścisk - ale szybko je opuściła, gdy przypomniała sobie, komu oferuje ten uścisk.
- Wszystko z tobą dobrze? - zapytała słabym głosem. Przytaknęłam - Co z nim?
Mara trzymała już w ręce brudnopis - wyrzuciłam swój w szpitalu - i szybko mi podała.
Będzie z nim dobrze. Ma złamaną rękę i jest ona w gipsie. Jego plecy są poharatane przez upadek i kawałki gitary, ale powiedzieli, że szybko się zagoją i zostaną małe blizny. Zostanie w szpitalu przez parę dni na rehabilitacji, by upewnić się, że wszystko z jego plecami jest w porządku. I jestem pewna, że już wiecie, ale będziecie mogli go jutro odwiedzić.
    Mara przeczytała wszystkim wiadomość. Ulga opanowała ich zestresowany wyraz twarzy, ale nadal było widoczne zmartwienie. Amber zmarszczyła brwi.
- Tylko my? Ty nie idziesz?
Nie. Nie chciałby mnie tam. I powinnam dać odpocząć swojej nodze, więc nie mogę zbyt dużo chodzić. 
    Ostatnia część, była trochę kłamstwem - miałam uważać na tą nogę, ale nie miałam leżeć przykuta do łóżka - ale nie miałam zamiaru im tego mówić. Zdawało by się, że to zaakceptowali, tylko Amber nadal coś się nie podobało.
- Jeśli mogę zapytać... - zaczęła niepewnie Joy - Co się stało? Jak on spadł? Też wspinałam się z nim kiedyś i jest on w tym na prawdę dobry. Jestem zszokowana, że spadł - Kilka osób skinęło na jej słowa.

    Przegryzłam wargę. Mogą się na mnie zezłościć. Nie chciałam, aby byli na mnie źli. Wszystko szło tak dobrze... ale zasługują na odpowiedź.
Powiedział coś, co mnie w pewien sposób przestraszyło i zaczęłam schodzić z drzewa. Zaczął schodzić za mną, ale w pośpiechu, chwycił gałąź, która okazała się być zbyt cienka. Złamała się, spadł. Złamał rękę, gdy uderzył w inną gałąź, a reszta stała się, gdy spadł na ziemię. To moja wina, przepraszam.
- To nie twoja wina - zaczęła zapewniać mnie Amber, ale potrząsnęłam głową. Grupa rozeszła się, wszyscy poszli do salonu, dyskutować o Fabianie.
Gitara jest jeszcze do uratowania?
Westchnęła
- Nie. Jest cała połamana. Wzięłam stamtąd jego kostkę, reszta została wyrzucona. Wielka szkoda. Zbierał na nią długo i kupił z własnych pieniędzy, gdy miał 13 lat. Miał tą gitarę przy sobie, przez prawie 4 lata - Wytrzeszczyła oczy - Nie, nie masz przez to czuć się winna.
Za późno na ten komentarz. Już i tak czułam się winna.
Wiesz, jaki to był model?
- Uh.. nie, przykro mi. Dlaczego pytasz?
Bez powodu. Zbierał pieniądze na jakąś inną?
Amber zrozumiała moje intencje.
- To miły gest, ale następna gitara, na którą zbierał, kosztuje około 1 000 funtów
Przełknęłam głośno ślinę słysząc cenę.
Jaka to jest gitara?
- Nino... - Gdy widziała, że nie mam zamiaru ustąpić, wyszukała ten model w telefonie i pokazała.     Tak jak powiedziała, kosztuje dobre tysiąc funtów. Ale nie obchodziło mnie to. On mógł sobie pływać w pieniądzach, miał tego tyle. Nawet jeśli zauważy ubytek, z dumą przyjmę każde uderzenie.
Fabian potrzebuje gitary. Nic nie przywróci lat które przeżył z tą gitarą, ale to jedyne, co mogę zrobić.
    Zapisałam na kartce model i zakodowałam w pamięci, by poszukać w pobliskich sklepach muzycznych. Chcę zobaczyć na własne oczy, zanim kupię. Może uda mi się wszystko zorganizować, przed powrotem Fabiana.
I Amber? Nie mów o tym Fabianowi. To ma być niespodzianka.
Uśmiechnęła się i przytaknęła.
- Z tym mogę się zgodzić. Chcesz, abym coś mu jutro od ciebie przekazała? - zapytała.
Nie. Wszystko co chcę powiedzieć, powiem mu jak wróci
    Wtedy pośpieszyłam na górę. Bałam się, że spyta mnie o tą sprawę z mówieniem.
Wieczorem spędziłam 2 dobre godziny na przeglądaniu sklepów muzycznych i szukaniu w nich gitary, którą chciał. Na szczęście, model na który odkładał pieniądze, był w sklepie drugim z kolei jeśli chodzi o odległość od Akademii, tylko pół godziny drogi. Amber weszła do pokoju w momencie, w którym zaczęłam rezerwować jedną do odbioru jutro. Wymamrotała pod nosem jesteś nienormalna i położyła się spać.

    Mimo, że próbowała to ukryć, wiem, że znów płakała z powodu Fabiana, schowana pod kołdrą. Kusiło mnie, aby podejść do niej i ją pocieszyć, ale co dokładnie miałabym zrobić? Spróbować ją przytulić i przy okazji narobić sobie ataku paniki? A więc siedziałam w ciszy aż w końcu zasnęła.
    Po tym, ponownie czytałam swoje ulubione momenty z Harry'ego Potter'a - okazało się to klęską. Nie mogłam się skoncentrować. Spojrzałam na zdjęcie z Halloween, które przesłała mi Joy.
    Zaczęłam malować. Z opóźnieniem, zdałam sobie sprawę, że maluję rozbitą, zakrwawioną gitarę Fabiana. Świt przebił się przez nocne niebo. Nie znalazłam w tym pocieszenia.

Sen nigdy nie przyszedł.

***

Szczęśliwego Nowego Roku!!
Jak się macie? Jakie są postanowienia noworoczne? Jak wspominacie 2k15?
No co też ważne - jakie wrażenia po tym rozdziale? Mam nadzieję, że tłumaczenie nie wyszło najgorzej, ale przepraszam za wszelkie błędy.
Nie wiem już co dalej tu pisać, moja wena się gdzieś ulotniła. Muszę wziąć się do roboty z tłumaczeniem i to na poważnie. I tak przy okazji - jakiś czas temu sobie obliczyłam, że jeśli nadal będę publikować co 2 tygodnie, to epilog ujrzy światło dzienne około 8 kwietnia 2017... Wytrwacie do końca? Trochę się o to boję. Oryginał też był publikowany przez 2 lata i nic się nie stało, ale się trochę martwię. Strasznie zależy mi na tym, aby jak najwięcej osób poznało tą historię w pełni, bo jest wyjątkowa. I co tam, będę szczera; mam też swoją korzyść w postaci dowartościowania siebie, bo robię coś, co inni potrafią docenić i to strasznie mnie uszczęśliwia.

Anyway, następny rozdział: 16/01/2016
Ale fajna data. I nie, wcale przecież najpierw nie napisałam 2015 pff

Przypominam o sondzie w prawym menu
I o komentarzach, które nieziemsko mnie cieszą i motywują!

Zakończenie tego rozdziału nie zdradza nic, co będzie w kolejnym i ja.... też Wam nie zdradzę, ha!
Chyba, że uzbiera się 7 komentarzy!

Łączę się w bólu z wszystkimi, którzy w poniedziałek idą do szkoły, musimy to przetrwać...

Kocham Was, Klaudia x

ps
Dziękuję za wyświetlenia!