sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdzial 36

Nina's POV

Obudziłam się następnego ranka z uśmiechem na twarzy i z ciepłym uczuciem w sercu. Mark odszedł. Jestem wolna.

Jestem wolna

- Ktoś ma dzisiaj dobry humor - skomentowała Amber, gdy weszłam do salonu po szkole. Zarumieniłam się i wzięłam ze stołu dunuta, a potem weszłam do kuchni, by się czegoś napić. Był tam Fabian, wyglądający na trochę zdenerwowanego, ale uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył. I tak wyjęłam telefon.
Co jest nie tak?
- Nic szczególnie złego się nie dzieje - odpowiedział po chwili - Po prostu... Za godzinę mam z Eddiem lekcję w Silver String i zastanawiałem się, czy chciałabyś iść - rozpromieniłam się, gdy wspomniał Eddiego.

Oczywiście. Dlaczego miałabym nie chcieć iść?

Wyglądał na zaskoczonego
- Naprawdę? Myślałem, że... no, ostatnio nie lubiłaś przebywać w moim towarzystwie - powiedział cicho. Poczułam się winna. Czy on naprawdę przez cały czas myślał, że to przez niego?
Nie chodziło o ciebie, Fabian. To przez Mark'a. A teraz nie stoi on na drodze... cóż, z chęcią znów będę spędzać z tobą czas. Szczególnie, gdy przy okazji będę mogła spędzić go z Eddiem.
Rozchmurzył się tak bardzo, że aż byłam zdumiona tak szybką zmianą.
- Oh.. naprawdę? To fantastycznie Nino. Tęskniłem za tobą - moje policzki zalały się rumieńcami.
Też za tobą tęskniłam. Nie powinniśmy już iść? Będzie korek na drodze.
- O tak, pewnie.
Wyprostował się i szybkim krokiem wszedł do salonu, by zabrać swoją kurtkę.
-  Eddie też za tobą tęsknił. Mówił o tobie przez całą ostatnią lekcję - przestąpił z nogi na nogę niepewnie - Cóż, mówił też o tym, jak to powinniśmy być razem - zaśmiał się nerwowo - Dzieciaki, prawda?
Szybko przytaknęłam i wymusiłam uśmiech.
Tak. Niedorzeczne.
Napięcie, które natychmiast wdarło się do ciszy w pomieszczeniu, mogłoby być przecięte nożem.
Krótko po tym, wyszliśmy.


X

- NINA! - krzyknął znajomy głos. Po chwili podbiegł do mnie Eddie i wtulił się w moją nogę. Prawie przewróciłam się zaskoczona, ale złapałam równowagę, a nawet uśmiechnęłam się do niego.
Wyszczerzył się do mnie.
- Tęskniłem za tobą! Fabian nauczył mnie ostatnio jak zagrać C Major. Fajnie, co? I dostałem cukierka za robienie postępów! Nie widziałem cię odkąd byłaś z tamtym chłopakiem którego nie lubię. Pozbyłaś się go, Niiino? Był niegrzeczny i przez niego moja mama powiedziała brzydkie słowo. To było zabawne! Mój nauczyciel mówi, że inne słowo to powinno być 'szokujący' ale nie wiem co to. Co znaczy szokujący? Nie jest to gdy dotyka się tego miejsca, gdzie są kable i włosy stoją ci jak irokez? Mama mówi, że nie mogę tak robić. Nie wiem czemu, irokezy są fajne! Też sądzisz, że irokezy są fajne, Niiiiino? - zapytał. Mówi tak szybko, jakby od tego zależało jego życie. Zamrugałam powiekami, niepewna jak odpowiedzieć. Jak dobrze potrafi czytać? Potrafiłby przeczytać to, co napiszę?

Może powinnaś się do niego odezwać. Wyszeptał głos w głowie, ale szybko go zagłuszyłam. Nie. Nie odezwę się, nie tutaj.

Nie przy Fabianie.

    Zamiast tego, przytaknęłam i uśmiechnęłam się szerzej. Wzięłam go na ręce i oparłam na boku. Ucieszył się, gdy wzniosłam go w górę i zaśmiał, bawiąc się moim nosem. Pani Miller przyglądała się nam z uśmiechem na twarzy.
Jak się pani ma? Przy okazji, przepraszam za tamten wieczór.
Napisałam jedną ręką i podałam jej telefon, by mogła przeczytać.
- Nie, nie, wszystko gra. U mnie jest... dobrze - coś w jej oczach zajaśniało i zastanawiała się chwilę, zanim kontynuowała - Wiesz... urodziłam się w Ameryce. Przeprowadziłam się do UK gdy miałam około 20 lat i poznałam pewnego mężczyznę; Eric'a Sweet. Wzięliśmy ślub a potem pojawił się ten mały łobuz, ale nie skończyło się to dobrze... Wróciłam z powrotem do USA z Eddiem. Ale... wróciłam, ponieważ próbujemy odnowić kontakt. Eddie zasługuje mieć ojca przy sobie. Ostatnio więcej rozmawiamy i... idziemy na randkę w piątek za tydzień.
To wspaniała wiadomość! Bardzo się cieszę z pani szczęścia.
- Eric Sweet? - zapytał Fabian, wyraźnie zaskoczony - Czy to nie jest dyrektor The British Arts Academy?

Pani Miller podniosła brew, zdezorientowana jego sugestią.
- Tak. A dlaczego pytasz? - wytrzeszczyła oczy - Wy oboje tam chodzicie? - przytaknęliśmy, a ona uśmiechnęła się - Oh, co za zbieg okoliczności! Tak, jest tam dyrektorem i to od początku powstania. Mamy nawet tam kota nazwanego Anubis, bo to był pierwszy wybudowany dom. Mogliście kiedyś go pewnie widzieć błąkającego się po terenie szkoły. Rude pręgi? Z łatami na uszach?
- Tak, widziałem go kilka razy. Myślałem już, że jest bezpański. I mieszkamy w domu Anubisa - Fabian oznajmił z uśmiechem. Ja za to jeszcze nigdy nie widziałam tego kota - Świat staje się coraz mniejszy

Pani Miller przytaknęła zadumana
- Cóż... miałabym do was prośbę. Nie miałam zamiaru pytać, ale skoro oboje mieszkacie w Akademii, jest to łatwiejsze i bezpieczniejsze...
- O co takiego chodzi?
- Czy moglibyście zająć się Eddiem na czas randki - zapytała niepewnie - Nie mam zbyt dużo znajomych w okolicy, a nie lubię zostawiać Eddiego z obcymi osobami. Wiem, że znacie go tylko od kilku tygodni, ale macie z nim świetny kontakt i to byłoby...
- Oczywiście, że tak, proszę pani. Przynajmniej ja w to wchodzę. Nino? - zapytał, spoglądając na mnie.

Zajmować się dzieckiem. Eddiem. Przez cały wieczór.

Ten pomysł posłał dziwne poczucie strachu wzdłuż mojego ciała, ale dopiero po chwili, zrozumiałam dlaczego. Zaopiekować się dzieckiem; dzieckiem, które nie jest moje (nie żebym kiedyś miała własne), które mi ufa, które mnie adoruje.

Adorowałam go. Ufałam mu. I jak skończyłam?

Bałam się skrzywdzić Eddiego tak, jak on skrzywdził mnie.

    Przed oczami zobaczyłam Eddiego, który musiał przechodzić przez to wszystko co ja. Zamykany w szafie na niekończące się dni, jego żołądek kurczący się każdego dnia tak, że skóra zaczyna zwisać z jego kości, ale nadal woli to, niż moje towarzystwo. Uderzany, kopany aż zacznie błagać o moje wybaczenie. I kulący się w swoim łóżku marząc tylko o tym, abym pozwoliła mu umrzeć. Ten okropny strach, że przyjdę do jego pokoju tuż po zachodzie słońca. Ta katorga, przez którą musiałby przejść. Ból. O Boże, ten ból...

- Nina... Nino. Kochanie, uspokój się - usłyszałam głos. Z opóźnieniem zorientowałam się, że odstawiłam Eddiego na ziemię albo zrobił to ktoś inny i chłopiec przyglądał mi się zdezorientowany. Tak mocno zaciskałam pięści, że paznokcie przebiły skórę i poczułam spływającą krew. Ktoś wziął mnie za rękę, ale panicznie odsunęłam się. Znów usłyszałam kogoś.
- To tylko ja, skarbie. Nie ma go tutaj, nie skrzywdzi cię.

Fabian

    Mimo, że starał się mówić cicho, wiedziałam, że pani Miller to słyszała, bo na jej twarzy wymalowało się przerażenie. Moje własne przerażenie również do mnie dotarło i zaczęłam potrząsać głową tak szybko, że dostałam zawrotów głowy. Znów chwyciła mnie dłoń, ale tym razem nie wyrwałam się. Delikatnie przesunął mnie, aż oparłam się o ścianę. Jego twarz była centymetry od mojej, zasłaniając prawie wszystko, co było dookoła nas.
- Oddychaj Nino, jest dobrze. Jesteś bezpieczna. Po prostu ściśnij moją dłoń najmocniej jak potrafisz.

    Właściciel Silver Strings - Victor, tak, przez chwilę musiałam się zastanowić nad jego imieniem - pojawił się w zasięgu mojego wzroku i skuliłam się sama w sobie. Zdawał się być zdezorientowany i zestresowany - coś, czego wcześniej nie widziałam na jego twarzy.
- Mam po kogoś zadzwonić? Co się dzieje?
- Nie, niech pan po nikogo nie dzwoni. Ona ma atak paniki. Są spowodowane wspomnieniami, stresem lub strachem przed kimś, albo czymś co jest dla niej specyficzne. Nie wiem, co spowodowało ten, ale wiem jak ją uspokoić - Victor chciał podejść bliżej, ale Fabian tylko się oburzył - Proszę, niech pan się cofnie. Mężczyźni tylko pogarszają sprawę. Nic jej nie będzie. Obiecuję.

Fabian znów skupił swoją uwagę na mnie.
- Masz ze sobą Xanax?

W myślach szybko przeszukałam kieszenie i nie, nie miałam ze sobą tabletek. Moja wizja stała się mglista i potrząsnęłam głową. On westchnął
- Okay, damy sobie radę bez tego. Zrób cokolwiek chcesz, dobrze? Dotknij mnie, nie dotykaj, cokolwiek...

    Zawiesiłam ramiona na jego szyi i przytuliłam się. Schowałam twarz w jego ramieniu. Tak jak miałam nadzieję, jego zapach który tak bardzo kochałam, już pomagał, mimo, że nadal się trzęsłam i z trudem łapałam oddech. On na chwilę zamarł, zszokowany, ale potem objął mnie i trzymał mocno.

- Zaczniemy odliczać do 10, w porządku? Jeden. Zdajesz sobie sprawę z tego, gdzie jesteś - powiedział, pozostawiając pauzę między każdą liczbą - Dwa. Zdajesz sobie sprawę z tego, że nic ci nie grozi ani nikomu innemu. Trzy. Zaczynasz wolniej oddychać. Cztery. Przestajesz się trząść. Pięć. Przypominasz sobie, że jestem tutaj i nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził. Sześć. Już przestałaś się trząść. Siedem. Twój uścisk jest łagodniejszy. Osiem. Twój oddech uspokoił się. Dziewięć. To koniec ataku paniki. Dziesięć... - przerwał i staliśmy w ciszy przez kilka niemiłosiernie długich sekund, trzymając siebie w ramionach, jakby nie było jutra.
Otworzyłam oczy i ujrzałam Victor'a i panią Miller w kompletnym szoku; czas się zatrzymał.

Oboje wiedzieli, jaka dziwna jestem.

    Zaszlochałam i wyrwałam się z uścisku Fabiana bez ostrzeżenia. W następnej sekundzie wybiegłam ze sklepu i zaczęłam biec wzdłuż chodnika. Nie wiedziałam gdzie biegnę, albo co robiłam, ale wiedziałam, że musiałam się wydostać. Słyszałam za sobą kroki biegnące za mną. Ktoś chwycił mnie za rękę.
- Dokąd idziesz - zatrzymał mnie delikatnie Fabian. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, westchnął - Nino, wróć do sklepu. Nie będą ciebie oceniać. Nie masz pieniędzy na taksówkę a nie pozwolę ci błąkać się po ulicach. To nie jest bezpieczne.
Wyjęłam telefon
Nie mogę tam wrócić. Nie mogę spojrzeć im w twarz.
- Nie musisz z nimi rozmawiać. Nie musisz nawet na nich patrzeć. Proszę Nino, nie będę w stanie niczego nauczyć Eddiego, gdy ty będziesz gdzieś tutaj sama.
Wzięłam głęboki, drżący wdech.
Dobrze.
    Wróciliśmy do sklepu i gdy tylko przeszłam przez próg, jak najszybciej poszłam usiąść na kanapę w rogu i wbiłam swój wzrok w ulicę za oknem. Nikt nie odezwał się do mnie, a ja wolałam nawet nie spoglądać w ich kierunku.
Tylko Eddie wyszeptał:
- Wszystko z nią dobrze?
- Tak, Eddie - powiedział uspokajająco Fabian - Trochę się przestraszyła, ale teraz jest wszystko dobrze - słyszałam jak westchnął - Z chęcią zajmę się Eddiem. Mam też przyjaciółkę godną zaufania, jestem pewien, że dołączy do mnie. Nie wiem, czy Nina dołączy... Nie jestem pewien, czy temat opieki nad dzieckiem był wyzwalaczem, który to zapoczątkował.

Skuliłam się, słysząc jego słowa. Wyzwalacz. Zapoczątkowanie. Mówił o mnie jak o kruchej zabawce, którą rozpracował, by uratować przed zniszczeniem.

I to nie odbiegało daleko od prawdy.

- Gotowy na lekcję? - Eddie odpowiedział podekscytowanym piskiem, ale był nieco przygaszony, prawdopodobnie przez to, co się ze mną stało. Słyszałam jak Fabian jeszcze coś wyszeptał, ale nie usłyszałam co i nawet nie próbowałam zgadywać. Tak czy inaczej, było to pewnie o mnie. Usłyszałam kroki. Zamknięcie drzwi.

Cisza.

X

Po godzinie, drzwi znów się otworzyły. Nadal gapiłam się na ulicę. Wiem, że pani Miller usiadła na pobliskim krześle, ale nawet nie próbowała ze mną rozmawiać.

Ktoś poklepał mnie w ramię i obróciłam się, by zobaczyć...

Eddiego

    Zrelaksowałam się, mimo, że wymieniłam się niepewnym spojrzeniem z panią Miller. Nadal po tym wszystkim chce, aby jej dziecko przebywało ze mną? Jednak ona uśmiechnęła się smutno. Eddie znów poklepał moje ramię, aby sprowadzić na siebie moją uwagę.

- Dla ciebie - oznajmił, podając mi kwiat. Była to krwisto czerwona róża. Wzięłam ją od niego z uśmiechem - Fabian powiedział wcześniej mojej mamie, że dzisiaj będziesz, więc przyniosłem ci to - zachichotał - Wiem, że Fabian też chciałby ci dać jedną, nawet jeśli tego nie powie, ale on ciebie lubi. A więc, to jest od nas obu. - Z tyłu widziałam Fabiana, którego twarz stała się czerwona.

Nie zastanawiając się co robię, pochyliłam się i przybliżyłam usta do jego ucha.
- Bardzo dziękuję, Eddie - wyszeptałam tak cicho, aby tylko on usłyszał. Wszyscy zamarli na moment.

I Eddie wyeksplodował

- MAMO! MAMO, ONA SIĘ ODEZWAŁA! - krzyknął, biegnąc do niej - POWIEDZIAŁA DZIĘKUJĘ! POWIEDZIAŁA MOJE IMIĘ!
Pani Miller zdawała się być zszokowana, więc dopiero po chwili odpowiedziała
- To bardzo dobrze, Eddie...
- Fabian! Dlaczego nie powiedziałeś mi, że ona może mówić? Zdaje mi się, że mówiłaś, że ona się do ciebie nie odzywa?! - pisnął oskarżycielsko, przerywając swojej mamie. Nadal uśmiechał się szeroko.
Fabian uśmiechnął się do niego, ale w tym uśmiechu był też smutek.
- Ponieważ nie odezwała się do wielu osób. I nie rozmawiała nigdy ze mną, Eddie. Rozmawiała z kilkoma osobami, ale nie ze mną - Nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Jego oczy były przepełnione bólem, ale też dumą. Jak zwykle, dorwało mnie ogromne poczucie winy.

Ta wiadomość zdawała się zszokować Eddiego jeszcze bardziej.

- CO? Ale... Ale... Ale ona ciebie lubi!  A ty lubisz ją! I oboje jesteście mili i fajni i ty jesteś gwiazdą rocka! Dlaczego miałaby z tobą nie rozmawiać?
Fabian wzruszył ramionami
- To dobre pytanie. Nie wiem - rozczochrał jego blond włosy - Musimy z Niną już iść, do zobaczenia w piątek, tak? - wzięłam to za wskazówkę; wstałam i podeszłam do Fabiana. Eddie chwycił moją dłoń i potrząsnął.
- Odezwij się do Fabiana, dobrze? - powiedział z łamiącym serce, pełnym nadziei uśmiechem - Myślę, że to go bardzo ucieszy - nie będąc pewna jak odpowiedzieć, tylko skinęłam. Ty wystarczyło, by go rozweselić. Przytulił moją nogę na kolejną minutę lub dwie. Gdy w końcu mnie puścił, wyszliśmy

- Chcesz porozmawiać o tym, co się wydarzyło? Co wyzwoliło u ciebie ten atak? - zapytał delikatnie Fabian, gdy szliśmy chodnikiem
Nie, jeszcze nie. Nie teraz. Może za dzień lub dwa.
Moja odpowiedź dała mu wystarczającą satysfakcję i przytaknął. Potem stał się bardziej niepewny
- Słuchaj, mam do ciebie... prośbę - Słysząc to, spięłam się, ale on pośpieszył z wyjaśnieniem - To nic wielkiego, naprawdę. Ale wolałbym abyś to była ty, a nie ktoś inny.
W porządku, co takiego?
- Muszę zdjąć bandaż na plecach, zrobić zdjęcia blizn i wysłać do mojego lekarza, tylko, że to jest robota dla dwóch osób. I pomyślałem, że skoro jesteś bardziej przyzwyczajona do widoku blizn niż ktokolwiek kogo znam, to... - przerwał i wytrzeszczył oczy - O Boże, przepraszam, to było okropne, bardzo cię przepraszam.
Ja tylko zaśmiałam się
Nie szkodzi Fabian, masz rację. I oczywiście, że ci pomogę.
Zastanawiał się nad czymś przez chwilę
- Jesteś pewna, że dasz sobie radę, gdy będę bez koszulki? Ostatnim razem, nie skończyło to się dobrze...
Nie, dam sobie radę. Obiecuję. Kiedy chcesz to zrobić?
- Może być jak najszybciej; gdy tyko wrócimy? - wymamrotał niepewnie - To znaczy, przez Mark'a przepadło nam tyle czasu razem i jak powiedziałem, tęskniłem za tobą . Chyba, że masz coś innego zaplanowane na resztę dnia, to oczywiście nie. Nie chcę psuć twoich planów.
Nie. Do końca dnia jestem wolna.
Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale zawahał się i spuścił wzrok
- Nie będzie ci przeszkadzać, jeśli zdjęcia zrobimy u mnie w pokoju? Jeśli nie, możemy u ciebie, ale nie chcę przeszkadzać Amber. Pewnie odrabia lekcje i nie wiem, jak poradzi sobie z widokiem blizn.
Nad tym musiałam się chwilę zastanowić.
Może być. Tylko nie obraź się, jeśli będę trochę nadwrażliwa.
- Oczywiście Nino - chwycił moją dłoń - Dziękuję.

X

    45 minut później, siedziałam na łóżku Fabiana w czasie gdy zdejmował koszulkę. Jego brzuch i klatka piersiowa również były okryte bandażem.
- Wszystko dobrze? - jego słowa oderwały oczy od lekko wystającej spod jego spodni bielizny. Wyglądał na równie zestresowanego co ja.
    Potrząsnęłam głową i gestem pokazałam, aby usiadł.
- W porządku, więc będzie to tak: na moich plecach jest zakończony bandaż, ale nie mogę tam sięgnąć. Rozwiąż to i pomóż mi zdjąć cały bandaż. Potem zrób zdjęcia.

Przytknęłam, chociaż wiedziałam, że i tak tego nie widział, bo był do mnie tyłem. Powoli zaczęłam zdejmować bandaż, aż w końcu można było zobaczyć jego skórę.

Zaparłam dech w piersiach, gdy w całości zobaczyłam jego plecy.

    Blizny były na całej długości; cienkie, ale większość z nich długie. Gitara naprawdę mocno wszystko poharatała. Na odcinku lędźwiowym, zaczynała się o wiele dłuższa blizna o nietypowym kształcie; zdawała się być głębsza niż pozostałe. Po chwili zorientowałam się, że tam musiał odcisnąć się mostek gitary. W tym samym momencie poczułam również mdłości.

- Nino? - zapytał cicho - Czy to wygląda aż tak źle?
Nie Fabian, oczywiście, że nie. Znów dopadło mnie poczucie winy. Ale to nic takiego, obiecuję. Lepiej niż sobie wyobrażałam.
Słyszałam w jego głosie wstyd
- Już rozumiem, dlaczego czujesz się skrępowana przy temacie swoich blizn. Sam najchętniej zapadłbym się teraz pod ziemię, abyś nie musiała na nie patrzeć.
Pamiętasz co mi powiedziałeś? O moich bliznach?
Nie odpowiedział, więc kontynuowałam.
Powiedziałeś mi, że nie powinnam się wstydzić swoich blizn, bo są oznaką siły; oznaką, że przeżyłam to całe piekło. Dla ciebie nie powinno być inaczej. Więc co jest teraz prawdą? Kłamałeś mi, czy teraz kłamiesz przed samym sobą, pozwalając, by twoje obawy przejęły nad tobą kontrolę?
Czytał notatkę kilka razy a ja w tym czasie zrobiłam zdjęcia
- Wiesz, byłabyś całkiem niezłym terapeutą - powiedział cicho - Przepraszam za to, co powiedziałem. To była hipokryzja.
Nic się nie stało. Masz dużo za sobą.
- Ale nie tyle co ty - obrócił się do mnie i chwycił moje dłonie - Jak sobie z tym wszystkim radzisz? Wiem, że nadal czujesz się odpowiedzialna za mój wypadek, Mark, Amber nalegająca, abyś poszła na bal, to co było w liście a nie chcesz mi powiedzieć... - zesztywniałam, ale on pokręcił głową - Nie chcę cię o to teraz wypytywać. Nie chcę zniszczyć tego, co jest między nami poprzez jakieś naleganie, ale jeśli chcesz się zwierzyć, pamiętaj, że zawsze cię wysłucham.

Uśmiechnęłam się i bez namysłu wyciągnęłam rękę, by dotknąć jego policzek. Zamknął oczy, by lepiej poczuć dotyk.
- Pamiętasz się, gdy byłaś przerażona, aby musnąć moja dłoń palcem? Teraz spójrz na siebie; robisz to w z własnej woli. Wyobraź sobie, jaki będzie twój postęp za 3 miesiące albo 3 lata.

Przestraszyłam się na myśl o przyszłości. Odsunęłam dłoń od jego twarzy.
Za 3 lata, możesz o mnie zapomnieć. Z tego co jest możliwe, za 3 lata mogę być martwa. Nie mamy pojęcia, co czeka nas w przyszłości.
Zdawał się być zakłopotany - nie przez to, że takie coś może się wydarzyć, tylko przez to, że ośmieliłam się o tym pomyśleć.

- Po pierwsze, nie pozwolę ci umrzeć. Jeśli będzie potrzeba oddam za ciebie swoje życie. Po drugie, pozwól mi to wszystko wyjaśnić - zaczekał, aż nawiązałam z nim kontakt wzrokowy - Nigdy cię nie zapomnę. Nawet gdybyś rozpłynęła się jutro w powietrzu; chociaż na to też bym nie pozwolił. Nadal będę ciebie pamiętać mając 90 lat. Będę pamiętać twoje piękne oczy - jego palce pogładziły mnie po skroni - Twoje pismo... Twój uśmiech o który zawsze musiałem walczyć... Wszystko co do mnie powiedziałaś. Nadal będę o tobie śnił i myślał o tym, jak mnie zmieniłaś - uśmiechnął się do mnie ciepło - Odcisnęłaś swój znak na moim sercu, Nino. Odcisnęłaś, wyrzeźbiłaś wyryłaś i znacznie więcej. Nigdy cię nie zapomnę i nigdy nie powinnaś w to wątpić.

Poczułam ścisk w gardle. Jego słowa tak mnie zdumiły, że nie potrafiłam odpowiedzieć. W moich oczach zebrały się łzy, a on zmarszczył brwi tylko je widząc.
- Powiedziałem coś złego?

W odpowiedzi, rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam.

Był zszokowany, ale słyszałam, jak lekko się zaśmiał. Objął mnie mocno, a ja oparłam głowę o jego ramię.
- Czyli powiedziałem coś dobrego? - przytaknęłam - No to cieszę się, bo już miałem się zastanawiać, czy nie powinienem przestać się odzywać, jeśli cokolwiek powiem, smuci cię - po tym w ciszy trwaliśmy w uścisku.
- Mówię ci prawdę. Wiesz o tym, prawda? - Znów przytaknęłam - Czy ufasz mi, że nigdy cię nie okłamię?

    Zawahałam się, bo nie spodziewałam się tego pytania. Oczywiście, byłam święcie przekonana, że mu ufam, ale czy ufałam mu w tym aspekcie? Kłamanie, to taka codzienna sprawa... Mężczyźni kłamiący swoim żonom co do tego, gdzie byli na noc, kobiety kłamiące swoim mężom o tym samym. Politycy. Bankierzy. Terapeuci, oh, słyszałam okropne historie o kłamiących terapeutach. I w 99% przypadkach nikt tego nie odkrył, bo nikt ich nie podejrzewał, ponieważ ludzie ufają im, że nie będą kłamać.

Mogę ufać mu w ten sposób?

Ostatecznie, delikatnie westchnęłam i przytuliłam go mocniej, poruszając głową w górę i w dół. Tak, mogę mu zaufać w ten sposób. Ufałam mu.

Wtedy też zdałam sobie sprawę z tego, jak szybko robię postępy.
- Dlaczego się do mnie nie odezwiesz? - wyszeptał mi do ucha, co wywołało ciarki na całym moim ciele. Potem zamarłam, ponieważ przetworzyłam jego słowa. Trafne przypuszczenie Amber wkradło się do moich myśli. Dojdzie on do takiego samego wniosku co ona? Co jeśli tak się stanie? Puściłam go, aby móc napisać odpowiedź na telefonie.
Część tego to poczucie winy o wypadek. Część to stres. A część... nie wiem, Fabian. Nie potrafię tego opisać.
- Ale odezwałaś się do Amber, Mary i kilku innych osób a ja nadal jestem osobą, która chce ciebie usłyszeć najbardziej na tej planecie. Nie chcę zmusić cię do mówienia, obiecuję Nino. Tylko staram się zrozumieć, dlaczego potrafisz odezwać się do innych, ale nie do mnie. Pomóż mi to zrozumieć, proszę.

    Odblokowałam ponownie telefon, gotowa by ubrać w słowa wytłumaczenie, dlaczego nie potrafię się do niego odezwać. Wszystko, prócz przypuszczenia Amber. Jednak coś przerwało mi zanim zaczęłam pisać.

Dzwonek telefonu.
Mojego telefonu.

    Był to numer, który zapisałam od razu gdy kupiłam telefon prawie miesiąc temu. Numer wyryty w mojej pamięci, który zapamiętałam będąc w przedszkolu. Ten, który widnieje na jego wizytówce, którego bałam się odkąd przeczytałam list, który wrzuciłam do ognia.

Numer który należał do mężczyzny którego nienawidzę.

Dzwoni: Ojczym


***
Znów ten gif jest idealny do sytuacji >>>
Nie jestem Polsatem! Ja tutaj tylko odwalam czarną robotę w postaci tłumaczenia, ok? No ale Deffy postarała się, by zakończyć rozdział w idealnym momencie, hah.
Co sądzicie o tym wszystkim? I oczywiście - jakie są Wasze teorie na temat przyszłego rozdziału? Nina odbierze telefon? Jak będzie przebiegać rozmowa? Będzie przy tym Fabian?

Mam dla Was kilka ogłoszeń parafialnych:
1) BARDZO serdecznie zapraszam fanów Fabiny & wszystkich zainteresowanych na fabina-by-karen.blogspot.com (oraz na Wattpadzie). Doprawdy, wspaniałe fanfiction, dużo niespodziewanych zwrotów akcji. Takie dzieło zasługuje na znacznie większą uwagę. Więcej nie zdradzę, musicie sami się przekonać :)
2) Przypominam także o fanfiction "Kruche Serce" (oraz na Wattpadzie) autorstwa Absailer, jeszcze raz gorąco polecam.
3) No i oczywiście zapraszam do mojej kochanej Joylitte na "Alfabet Morse'a" (oraz na Wattpadzie)
4) W przyszłą niedzielę (ewentualnie w poniedziałek 2/05/16 bo w sobotę idę na 18stkę do kuzyna, więc nie wiem, jak będę funkcjonować...), pojawi się post, lecz nie będzie to rozdział. Ci, którzy połączą ze sobą około 2 fakty, domyślą się o co chodzi :)

Trzymajcie kciuki! We wtorek mam sprawdzian z matmy, Jezu...
Nie pogardziłabym też drobną motywacją, albowiem bardzo chciałabym dzisiaj skończyć tłumaczenie 42 rozdziału, a potem 43x2 i już wyjaśniam - rozdział 43 ma dwie wersje. Taką, która powiązana jest z przyszłą fabułą i taką, po której dalsze wydarzenia wyglądałyby całkiem inaczej; nie ma wpływu na dalszą fabułę. Czyli jedna z nich to dodatek, którego pewnie i nie musiałabym nawet publikować, bo zapominalskim może zrobić mały mętlik w głowie, lecz stwierdziłam, że dodam, ponieważ jest tam drobne wprowadzenie do jednej z przyszłych pierwszoplanowych postaci! 
Zastanawiam się tylko, czy najpierw dodać normalną wersję czy dodatek... możecie tak "na oślep" mi podpowiedzieć? 

Bardzo dziękuję za wyświetlenie i po prostu za to, że jesteście.

Następny rozdział: 7/05/16
Notka specjalna wraz z dodatkowym spoilerem - 1/05/16 bądź 2/05/16

Ily, Klaudia x

sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdzial 35

Z dedykacja dla Absailer


Fabian's POV

- Nienawidzę tego
- Wiem
- Chciałbym go zgłosić
- Wiem
- Martwię się o nią
- Wiem
- Przestań powtarzać wiem, Amber i znajdź rozwiązanie! - warknąłem - Muszę to naprawić. Ona musi być przerażona będąc z nim i to mnie zabija. Musi być jakieś wyjście z tego.

Amber położyła dłoń na moim ramieniu i wzięła głęboki wdech.
- Nie wiem Fabian. Nie mam pojęcia, nawet nie wiemy gdzie dzisiaj idą na tą randkę, a nie możemy śledzić ich, nie zdradzając przy tym swoich intencji. Nina trzyma wszystko w sekrecie - zawahała się - A mówiąc o sekretach...
- Co? - nie odpowiedziała i dotarło to do mnie - Zwierzyła ci się? O czym? Kiedy? - domagałem się odpowiedzi.
Przeczesała włosy palcami
- Kilka dni temu. Nie było odpowiedniego momentu, aby ci powiedzieć. Powiedziała mi o liście, albo chociaż o jego urywkach - gdy nie kontynuowała, rzuciłem jej spojrzenie mówiące no powiedz to wreszcie.
- Um, jej ojczym jest zły o gitarę. Powiedział, że będzie za to ukarana... bardzo. I... - pohamowała się.
- Amber, przysięgam na wszystko co święte...
- Nie mogę ci powiedzieć - spiorunowałem ją wzrokiem, a ona podniosła ręce w obronie - Nie mogę, okay? Obiecałam jej, że nikomu nie powiem, a tobie w szczególności. Bardzo chciałabym ci powiedzieć, ale jeśli to zrobię, stracę jej zaufanie. Już nigdy więcej mi nic nie powie, a pewnego dnia może być to coś ważniejszego niż to, co muszę przed tobą ukryć.
Zrezygnowany schowałem twarz w dłoniach
- Dobra. Powiedziała ci, kiedy przyjedzie jej ojczym?
- Dzień rodzinny.
- I uwierzyłaś jej?
- Ani trochę, ale ona o tym nie wie. A ja nie mam pojęcia kiedy on naprawdę się tu pojawi, ale wiemy, że będzie to jeszcze przed dniem rodzinnym. Przynajmniej przed lutym - skinąłem, zgadzając się z nią - To nie zapowiada się dobrze. On musi mieć coś zaplanowane a ona o tym wie, ale ukrywa przed nami.
Wypuściłem powoli powietrze z płuc.

- Ale przyznała się do czegoś innego - oznajmiła Amber, nagle się rozpromieniła. Taka szybka zmiana humoru była nadzwyczajna nawet dla niej. Najwidoczniej przyznała się do czegoś dobrego. Czegoś bardzo dobrego, skoro tak szybko zmieniło to jej humor.
- Okay, co takiego powiedziała.

Amber uśmiechnęła się złowieszczo.
- Obiecałam, że tego również ci nie powiem.
- Co? Znowu? Co masz na myśli? Nie możesz mnie tak zwodzić a potem odsuwać temat!
Zaśmiała się
- Jedynie mogę powiedzieć, że jest to coś dobrego. W szczególności dla ciebie. Będziesz musiał z nią porozmawiać, jeśli chcesz wiedzieć.
 - Ale ona się do mnie nie odzywa! - powiedziałem z bólem w głosie - Jestem zdumiony, że pozwoliła mi pokazać jej funkcje telefonu. Unika mnie jak dżumę a nawet jeśli nie, nadal trzyma dystans i każdego dnia coraz bardziej zamyka się w swojej skorupie i to mnie zbija, Amber - powiedziałem bezładnie, mój głos stawał się coraz bardziej sfrustrowany z każdą sekundą - Nie potrafię tego znieść. Mark niszczy ją powoli a ja nie mogę pomóc.
- Fabian, musisz się uspokoić zanim doprowadzisz siebie do ataku paniki, okay? Oddychaj. - powiedziała, kładąc dłoń na moim ramieniu. Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem w dół.

Moje ręce się trzęsły

- Musisz z nią porozmawiać zanim eksplodujesz. Zanim oboje eksplodujecie. Ona też o tym wie, rozmawiałam z nią o tym. Odkłada to, bo nie chce stawiać czoła swoim uczuciom - zatrzymała się na chwilę - Po prostu... Daj jej do zrozumienia, że jesteś dla niej, gdy chce porozmawiać i nigdy nie będziesz jej oceniać. Przyjdzie, gdy będzie gotowa.

Przytaknąłem i wziąłem kolejny głęboki wdech ignorując dziwne uczucie w brzuchu.
- Idziesz na dzisiejszą imprezę? Wiesz jak wszyscy uwielbiają patrzeć, gdy jeździsz... - potrząsnąłem głową.
- Nie, nie jestem w humorze na rolki.
Moment później, do pokoju wbiegła Joy z dumnym uśmiechem na twarzy.
- Wiem, gdzie Nina idzie z Mark'em!
- Gdzie? - zapytałem, wstając na równe nogi.
- Stałam chwilę za nią w salonie, gdy przeglądała coś na laptopie. Szukała w Google, jak jeździć na rolkach - po krótkiej chwili, Amber zdała sobie sprawę z tego, o co chodzi, ja też.
- Amber - powiedziałem powoli - Myślę, że jednak pójdę na tą imprezę.

Widziała plan formujący się przed moimi oczami tak jak ja czułem go budujący się we mnie, klocek za klockiem
- Masz plan, prawda?
- Tak. I to duży. I będą potrzebni wszyscy z Anubisa, którzy tam będą, rolki i dużo serowego sosu do nachosów - uśmiechnąłem się szeroko.

Mark nigdy by tego nie przewidział
Zapowiada się nieźle.

Nina's POV

Nie dam rady
Nie dam rady
Nie dam rady

Nie dam rady

    Muzyka była tak głośna, że przysięgam, wszystkie wnętrzności poruszały się w jej rytm. Kolorowe światła wirowały na torze. Dzieci wrzeszczały. Krzyki ludzi, którzy upadali podczas jazdy. Popcorn. Pizza. Perfum Mark'a. Muzyka, Boże, ta muzy...

Czeka na mnie atak paniki

- Ktoś tutaj jest zestresowany - odezwał się Mark - Nie martw się Nino, nie pozwolę ci upaść.
    Wolałabym upaść niż być dotykaną przez niego, ale zdaje mi się, że nie mam innego wyboru. Przy nim nigdy go nie mam. Uśmiechnął się, nie będąc świadomym moich myśli
- No dobra, chodźmy po nasze rolki - zaczęłam poszukiwać wymówki, by uwolnić się od niego chociaż na chwilę i dostrzegłam znaczek toalety.
Muszę iść do toalety. Mógłbyś wziąć mi rolki? Rozmiar 37.
Potrząsnął ramionami i skinął
- Dobrze, mała nóżko - zażartował - Wróć do mnie szybko.

Na pewno

Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi kabiny, zsunęłam się na podłogę, podciągając kolana do klatki piersiowej. Wyciągnęłam telefon i napisałam wiadomość do Amber


Jesteśmy. Trochę się boję.

Jej odpowiedź była natychmiastowa:


Jesteś razem z nim? Gdzie jesteś?

Nie, chowam się w damskiej toalecie. I już mamy to za sobą, nie powiem ci gdzie jesteśmy

Odpisanie na to, zajęło jej trochę dłużej

W porządku. Do zobaczenia za sekundę.

Chwila.
Co?

- Nino? Jesteś tutaj? - usłyszałam znajomy głos. Natychmiast wstałam i otworzyłam drzwi, przy okazji prawie uderzając nimi Amber. Wrzasnęła i odskoczyła w ostatniej chwili,
- Co do cholery? Uważaj trochę, dobra?
- Co ty tutaj robisz, Amber? Dlaczego tu jesteś? - wydusiłam. Byłam zbyt zszokowana, aby przepraszać.
Uśmiechnęła się szeroko
- Co? To szkolna impreza. Wszyscy tutaj są - wzięła mnie za ramię i wyprowadziła z łazienki - Sprowadziłam pomoc. Kontynuuj normalnie z Mark'em. My będziemy obserwować i czekać na odpowiedni moment. Wszystko będzie dobrze.
- Co masz na myśli, mówić my - wyszeptałam, ale ona tylko uśmiechnęła się złowieszczo i zniknęła w tłumie. Niestabilna, ale równocześnie uspokojona, wróciłam do Mark'a.
- Hej - przywitał mnie ciepło, ale odebrałam to jako degustujące i poczułam ciarki wzdłuż ciała.
- Trochę długo cię nie było. Tu są twoje rolki - chwyciłam je niepewnie, spoglądając na kółka z takim strachem, że zaczął się śmiać
- Poradzisz sobie. Chodź usiądź, założymy je. Potrzebujesz pomocy? - szybko potrząsnęłam głową. Za cholerę nie pozwolę, aby dotykał mnie więcej razy niż jest to konieczne - Jak wolisz.

    Pięć minut później, kończyłam zawiązywanie prawej rolki. Mark przyglądał się rozbawiony, gdy próbowałam wstać, ale odmawiałam jego pomocy. Wykładzina stała się bardzo niestabilna. Podniosłam minimalnie nogę i natychmiast zaczęłam upadać. Ziemia była coraz bliżej i bliżej i czekałam na ...

    Mark chwycił mnie jedną ręką w talii a drugą chwycił moje ramię, ratując mnie w ostatniej chwili. W sekundzie w której odzyskałam równowagę, odsunęłam się od niego. Puścił mnie i nie tęskniłam za tym, jak jego palce były na moim ciele nieco dłużej niż powinny. Wzdrygnęłam, a on westchnął
- Wszystko dobrze? - zapytał. Skinęłam lekko głową - Dlaczego tak bardzo boisz się dotyku? Nie ważne kto cię dotyka, reagujesz w ten sam sposób. Rutter, Millington, Williamson... i ja w szczególności - Nie chciałam się poruszyć, by wyjąć telefon i przy okazji znów upaść, więc potrząsnęłam ramionami. Wywrócił oczami.
- Pójdę po wodę, więc zostań tutaj, okay? Wrócę, zanim zdążysz się stęsknić - i poszedł

    Sekundę później, ktoś chwycił moją dłoń i przestraszyłam się tak bardzo, że upadłabym, gdyby właściciel ręki nie podtrzymał mnie w równowadze.

Fabian.

- Hej - przywitał mnie radośnie - Gotowa, by nauczyć się jeździć?
Teraz było warto wyciągnąć telefon, by odpowiedzieć.
Co masz na myśli? Dlaczego tutaj jesteś?
Zaśmiał się.
- Amber powiedziała, że jesteśmy do pomocy. Jestem jedną z czterech osób zawartych w my. Amber, Joy, Patricia i ja jesteśmy tutaj. Mara i Jerome dołączą później, a co do reszty to nie mam pewności.
Mark nie może zobaczyć cię ze mną. Fabian, musisz iść.
- Oh, nie sądzę, że powinniśmy się tym martwić; wszystko dzięki Amber. Jeśli wszystko poszło dobrze, 'przez przypadek' wysypała na niego nachosy z sosem. Serowym. Nie wspominając już o jej napoju... - Oboje spojrzeliśmy w kierunku bufetu i toalet. Widziałam Mark'a jak wchodził do łazienki. Amber zaśmiała się i pokazała nam kciuki w górę.
- Jeśli wyjdzie zbyt wcześnie, Patricia wpadnie na niego i wysmaruje jego koszulkę pizzą.

Nie mogłam tego powstrzymać.
Uśmiechnęłam się.
Widzę, że zaplanowałeś cały wieczór.
- Yep - odpowiedział z dumą - Pracowałem nad tym z Amber całe popołudnie... Nad każdym punktem, z wyjątkiem jednego i to zależy tylko od ciebie - Wyciągnął rękę w moim kierunku.
Nie wiem, Fabian....
- Nie pozwolę ci upaść - przyrzekł - Nigdy nie pozwolę ci upaść - przez moment zdawało mi się, że mówił nie tylko o jeździe na rolkach i uśmiechnęłam się. Nie zastanawiając się co robię, schowałam telefon do kieszeni i chwyciłam jego dłoń. Nigdy nie widziałam tak szerokiego uśmiechu na jego twarzy.

    Dojście do toru zajęło kilka minut i kilka razy byłam blisko upadku, ale Fabian trzymał mnie przez cały czas. Spojrzałam na wypolerowaną, drewnianą podłogę z ogromnym strachem. Fabian mocniej ścisnął moją dłoń
- Wejdę pierwszy, dobrze? Stój tutaj tak stabilnie jak potrafisz i zobacz, jak będę się poruszać.

Wszedł na tor z ogromną łatwością i po prostu zaczął jeździć.

Z tego co zauważyłam, poruszał nogami na ukos i na przemian i wstyd się przyznać, ale ledwo skupiałam swoją uwagę na jego nogach. Nie, skupiałam się po prostu na nim.

    Miał na sobie jedną z tych sportowych koszulek przylegających do ciała i zapewniających wygodę podczas aktywności fizycznej, a gdy poruszał się tak szybko, jego włosy były rozwiewane przez wiatr w różnych kierunkach. Wyglądał na tak spokojnego; lekkiego i pewnego siebie.

Był piękny i chciałabym mieć przy sobie szkicownik w tamtym momencie.

Gdy wrócił do mnie, szybko pozbierałam myśli i uśmiechnęłam się do niego. Chwycił moje dłonie.
- Ufasz mi? - zapytał i przypomniało mi się, gdy zadał to pytanie podczas nocnego pikniku. Ścisnęłam jego dłonie i przytaknęłam, ale emocje w moim spojrzeniu mogły odpowiedzieć same za siebie.
- W porządku, więc będzie to tak: musimy dostać się do centrum toru. Tam jeżdżą początkujący, ale musimy przedrzeć się przez tor, na którym jeżdżą osoby bardziej zaawansowane. Więc powoli będę ciągnął ciebie za sobą i prowadził, okay?
Znów przytaknęłam, a on się uśmiechnął.
- Poradzisz sobie, Nino.

Więc dlaczego miałam wrażenie, że będzie kierował mną podczas operacji na otwartym sercu?

Delikatnie wciągnął mnie na tor, jadąc tyłem. Moje oczy przybrały wielkość monety, gdy stanęłam na drewnianych panelach - myślałam, że dywan, to najmniej stabilna rzecz na której byłam.

Byłam w błędzie.

Widział mój strach i znów ścisnął moje dłonie
- Pamiętasz, jak poruszałem nogami? - szybko przytaknęłam - W porządku, zaczniemy od prawej nogi. Pochyl się lekko do przodu i w prawo i rusz swoją stopą w bok - zrobiłam tak i prawie upadłam. Złapał mnie w odpowiedniej chwili i przywrócił równowagę - Spróbuj jeszcze raz.

Tym razem, udało mi się. Poruszyłam się tylko kilka centromerów, ale to wystarczyło, aby wywołać na naszych twarzach uśmiech.

- Fantastycznie Nino. Teraz zrób to dwa razy; najpierw prawa noga, potem lewa.
Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam, ale nie udało się. Spróbowałam jeszcze raz. I kolejny. Przy czwartej próbie, w końcu udało się
- Teraz pojadę tyłem i pociągnę cię ze sobą na środek. Chciałbym, abyś tak poruszała nogami, ale nie za szybko.

Wytrzeszczyłam oczy. Czy to nie jest niebezpieczne dla niego?

- Nic mi nie będzie - zapewnił, widząc moje zmartwienie - Robiłem już tak wcześniej. A teraz przygotuj się. Trzy, dwa, jeden...

    Wjechał ze mną na główny tor a ja byłam przerażona. Wszyscy jeździli wokół nas, jakby nas wcale tutaj nie było. ale kilka osób niemal wpadło na nas a potem przewróciło się. Część z tych osób obdarzyło nas nieprzyjemnym spojrzeniem, ale Fabian przeprosił, zanim kontynuowaliśmy
- Widzisz? Idzie nam do...

    Ktoś wjechał prosto w nas, posyłając nas oboje na podłogę. Natychmiast rozejrzałam się, by sprawdzić, czy nic mu się nie stało. Nie zdawało się, że upadł na swoją wcześniej złamaną rękę. Pokazał mi kciuki do góry i szybko przeczołgał się na środek, pokazując, abym również tak zrobiła. Spojrzałam na osoby jeżdżące dookoła mnie i zamarłam. Nie mogłam się ruszać.

Nie mogłam się ruszać.

Po chwili poczułam dłoń, która chwyciła moja i pociągnęła na środek, ledwo omijając kolejną osobę, która by potknęła się o mnie. Fabian objął mnie.
- Jest dobrze, jesteś bezpieczna - wyszeptał uspokajająco do mojego ucha. Zrelaksowałam się i wzięłam głęboki wdech.
Nic ci nie jest?
- Nie, wszystko w porządku. Upadłem tak, że będę miał tylko mały siniak na biodrze. A tobie coś się stało? - spojrzałam na swoje ciało i poczułam ukłucie bólu w nodze. Zauważyłam, że mocno obtarłam kolano. Miałam dziurę w jeansach, ale nie była ona na tyle duża, aby można było zauważyć jakieś blizny. Krwawiłam, ale nie tak bardzo jak się spodziewałam. Gdy ja odetchnęłam z ulgą, Fabian spiął się.
- Tak bardzo cię przepraszam Nino. Chodź, wrócimy lepiej na dywan.
Dlaczego? Nic mi nie jest. Ledwo boli. Mogę jeździć.
Chciał się sprzeciwić, ale gdy widział mój stanowczy wyraz twarzy, westchnął.
- Dobrze, dobrze, ale zaczekaj - Zdjął bluzę z kapturem, którą miał przewiązaną w pasie i delikatnie przyłożył materiał do mojego kolana. Gdy skończył, rękaw od bluzy był przesiąknięty krwią.
- I tak chciałem wrzucić to do pralki. Możesz wstać? - przytaknęłam i schowałam telefon w kieszeni.
- W porządku, zacznijmy od początku.

X

    Po 15 minutach, wjechaliśmy na tor dla średnio zaawansowanych. Nie jeździłam jeszcze tak pełna wdzięku jak Fabian i potknęłam się kilka razy, ale utrzymałam równowagę i jeździłam z uśmiechem na twarzy, nigdy nie puszczając dłoni Fabiana.

Czułam się, jakbym mogła latać.

    Dorwała mnie rzeczywistość, gdy dostrzegłam Mark'a jadącego w naszym kierunku, by nas zatrzymać. Omal nie upadliśmy. Jego oczy płonęły ze złości.
- Więc, miałem już na swojej koszulce nachosy, pizze i na dodatek poparzoną przez to skórę. Twoi przyjaciele nie byli nawet na tyle mili, aby przeprosić, zanim zaczęli mnie sabotażować.

Przysunęłam się bliżej Fabiana, czując strach, a on stanął przede mną, jakby Mark miał się zaraz na mnie rzucić.

- Mark - zaczął spokojnie. To był śmiertelny spokój w jego głosie. Jakby maska ukrywająca jego prawdziwy gniew - Zrób krok do tyłu i nie odgrywaj scenek. Nie przy prawie całej szkole - Jego słowa mogłyby zadziałać, gdyby Mark nie widział naszych złączonych dłoni.
- Oh, więc wzdrygasz za każdym razem jak jestem blisko, a jego ściskasz jakby od tego zależało twoje życie? Już wiem jak to jest. Jesteś strasznie fałszywa - zarzucił - Myślałem, że jesteś inna. Myślałem, że naprawdę masz swój powód. Współczułem ci bo myślałem, że byłaś sponiewierana, źle traktowana albo Bóg wie co. Ale ty tylko chciałaś zebrać wokół siebie uwagę, prawda? Jak możesz?
Fabian oburzył się
- Niektórzy mają problemy z dotykiem. Odpuść sobie - To tylko bardziej go zezłościło.
- Nie, ona kłamie! Kto jeszcze siedzi w tej tajemnicy, co? Rutter z całą pewnością, ale Millington? Williamson? Mercer? Ta dziewczyna co uganiała się za nim jak zbity pies przez całe lata? Wszyscy jesteście żałośni. Mogę ci pokazać, przed czym powinnaś wzdrygać - Wyciągnął ręce w moją stronę i mogę przysiąc, że w jego oczach nad złością przeważał smutek.

Wtedy inna ręka chwyciła jego i nie był to Fabian.

To był Alfie.

- Zostaw naszą przyjaciółkę! - warknął z taką złością, że brzmiał jak ktoś inny. Wypchnął Mark'a na ziemię, ale ten po chwili wstał. Wtedy to Mick próbował go zatrzymać. Ludzie zaczęli zwracać uwagę na to co się dzieje i kilka osób nawet przestało jeździć. Fabian przyciągnął mnie bliżej do siebie i zawiesił ramię wokół mojej talii ale zdaje mi się, że nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co robi.

Mark chciał się przedrzeć między Alfiem i Mickiem, ale osoby jeżdżące dookoła, utrudniały to.
- Zostawcie mnie! - krzyknął - Nie skrzywdzę jej, obiecuję, tylko weźcie ode mnie swoje łapy! - Jeden z pracowników przybył zobaczyć co się dzieje, ale chłopacy puścili Marka. Z uwagą wrócił na dywan
- Ale nadal chcę z nią porozmawiać.
- Po moim trupie - sprzeciwił się Fabian
- Zostaniemy w zasięgu waszego wzorku - zadrwił, podchodząc do mnie - Chcę tylko z nią porozmawiać. Nawet jej nie dotknę.

    Fabian otworzył usta by przygasić jego zamiary, ale szybko wyjechałam na przód i przytaknęłam. Wszyscy się na mnie gapili, ale ignorowałam to. Mark podążył za mną a potem objął prowadzenie, by zatrzymać się w mniej tłocznym miejscu, ale nadal w zasięgu wzroku Fabiana i pozostałych.
- Nie podoba mi się to, co zrobili twoi znajomi - burknął - Dałaś jasno do zrozumienia, co o mnie sądzisz. Więc rozegramy to w ten sposób: oddalimy się od siebie, nie będziemy nawet na siebie patrzeć, jeśli tego sobie życzysz, ale wybiorę sobie dzień, w którym zabiorę cię na jeszcze jedną randkę. Jedną, I wtedy koniec.
Dlaczego?
- Ponieważ masz jakiś sekret, który chce poznać, nawet jeśli to nie jest to, o czym myślę. I chcę mieć chociaż jedną randkę w której nie przeszkodzą twoi znajomi. Zgoda? - gdy zawahałam się, jego spojrzenie ściemniało - Jeśli nie, będę dalej naciskać i nie zdaje mi się, że polubisz moje metody.
Dobrze. Umowa stoi.
- To dobrze. Idę już, bo widzę, że nie chcesz mnie tutaj i nikt z moich znajomych nie przyszedł. Ty... idź się dobrze bawić. - powiedział, stając się delikatniejszy na moment - Nie pozwól, aby znów coś takiego się przytrafiło - zmarszczyłam brwi widząc jego nagłą zmianę emocji.
Dlaczego zdajesz się być tak miły, a chwilę później stajesz się tak wredny? Mark, boję się tego.
Odwrócił wzrok i już wiedziałam, że za tym kryje się jego własny sekret
- To długa historia - wymamrotał - I na pewno się nią nie podzielę - znów na mnie spojrzał i dotknął mój policzek na moment - Przepraszam, za straszenie cię. To nie jest w moich intencjach, nie na początku. - Z pewnością widział, jak powstrzymywałam siebie przed odsunięciem się od niego i puścił mnie - Przepraszam. Nie dotknę cię już więcej. Baw się dobrze, Nino.

Odjechał do przebieralni i zaczął zdejmować rolki. Po kilku minutach nie było go.
I z jakiegoś dziwnego powodu, byłam tak samo smutna, że odchodzi jak i uradowana.

- Nino - powiedział delikatnie Fabian, podjeżdżając do mnie - Co się stało?
Nic ważnego. Nic mi nie jest.
- Nadal chcesz wrócić na tor, czy wolisz wrócić do domu? - przegryzłam wargę, spoglądając na tor. Jeździli na nim Mick i Alfie, a Patricia właśnie zakładała rolki. Amber kupowała nachosy a Joy napełniała kubek. Jerome i Mara dopiero co przybyli, rozmawiając ożywieni.

Cała ekipa tutaj była.
Chciałam być jej częścią.
Chcę dalej jeździć. Wrócę do domu, wtedy, gdy pozostali będą wracać.
Fabian uśmiechnął się, zadowolony z mojej odpowiedzi i chwycił mnie za rękę
- To dobrze. Chodź, pokażę ci kilka trików, których się nauczyłem - poprowadził mnie na tor, ale obróciłam się by spojrzeć w okno.

Mark stał za nim, przyglądając się nam z smutkiem w oczach. Gdy nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, szybko obrócił się i wsiadł do samochodu.

Leć mały ptaszku. Leć, leć daleko


xxxx


Druga randka Mark'a i Niny - zaliczona! No... tak jakby. Ale spokojnie, będzie jeszcze jedna, jak już wiecie. Bardziej udana *złowieszczy śmiech*
W przyszłym rozdziale... dawno zapowiadany przeze mnie 'koniec początku' *teraz histeryczny śmiech* Albo raczej początek końca początku, bo sytuacja rozkręci się w 37 rozdziale.
Anyway!
Dobijamy do 25 000 wyświetleń bloga? A co do wyświetleń poprzedniego posta, to trochę lepiej, ale z komentarzami nadal nie za bardzo....
Mogę Was o coś poprosić? Trzymajcie za mnie kciuki, bo moja matma to katastrofa i nie mogę nic zawalić.
Co do snapa, o którym wspominałam. Teraz już na poważnie, spojlery, wszystkie mniej i bardziej interesujące rzeczy - możecie mnie dodać na 'twoxpiecesx'. Tam nie mam niepożądanych osób, więc będzie wszystko swobodnie :)

 Następny rozdział - 23/04/16

Spoiler.... gdy poprawi się sytuacja LUB/ORAZ gdy ktoś zgadnie o jaki 'koniec początku' chodzi? Trudne, ale liczę na kreatywność