niedziela, 4 marca 2018

Rozdzial 58

Ostrzeżenie: Wzmianka o aktach samobójczych, gwałcie i krwi.

Nina’s POV

    W mojej dłoni były odłamki szkła i stos połamanych kawałków w rogu. Swoją wolną ręką wyciągnęłam ostatni odłamek i jęknęłam, czując ból. 13 odłamków, i to tylko w placu wskazującym, który teraz mocno trzymałam w drugiej dłoni.

Połamię każdą kość w twoim ciele. Naprawdę miał to na myśli? Zawsze mówiłam, że nie byłby zdolny do morderstwa, ale teraz miałam już wątpliwości. Ten uśmiech na jego twarzy, błysk w oczach… Był zdeterminowany, aby sprawić mi ból, jakiego jeszcze nie czułam i nie sądziłam, że jest możliwy. Zdeterminowany, by wszystko rozłożyć w czasie i abym była świadoma każdej sekundy w bólu.

Mogłabym się z tego wyrwać,
Mogłabym to wszystko zakończyć nawet w tej chwili.

Zawsze był bardzo ostrożny i ostre przedmioty trzymał z dala ode mnie. Przez długi czas tego nie rozumiałam – myślałam, że może boi się, że go zranię – ale gdy w szkole usłyszałam o samookaleczeniu się i samobójstwach, nareszcie zrozumiałam. Bał się, że zabiję się.

    I przez większość czasy nawet tego nie chciałam. Pomimo całkowitemu przekonaniu, że wszystko jest moją winą, miałam nadzieję, że pewnego dnia nareszcie zrobię coś, co w jego oczach będzie wystarczająco dobre. Zawsze pokładałam nadzieję w przyszłość. Poza tym, nigdy nie rozumiałem, jak ktoś mógł chcieć ranić siebie z premedytacją, by poczuć się lepiej. Jako ofiara przemocy, ból odbierałam jako coś negatywnego. To zagłuszało zmysły. Sprawiało, że moje życie było okropne. Nie potrafiłam, aż do dnia dzisiejszego pojąć tego, jak taki czyn mógł uśmierzać ból pochodzący z innego źródła.

I nie chciałam zakończyć swojego życia w sposób samo destrukcjyjny.
To byłoby równoznaczne z poddaniem się.
Stanie się nim…

Ale teraz… kusiło mnie to.

    Z odłamkami szkła w dłoni i kilkoma dniami przepełnionymi torturą, jakie jeszcze mnie czekały, zakończenie życia nie było takim złym pomysłem. Jak już, było to tchórzostwem. Jeszcze kiedyś, pomyślałabym sobie, że na to zasługuję, ale Fabian to zmienił i nie miałam ochoty wydłużać sobie chwil przepełnionych bólem na tym świecie, wiedząc, że na końcu czeka to samo. Jedno przecięcie i byłoby po wszystkim. Kolejne draśnięcie, tylko trochę głębsze niż pozostałe.

Ostry róg szkła wbił się w delikatną skórę na opuszku palca i pojawiła się krew. Wzdrygnęłam i puściłam odłamek. Nie mogę. Nie mogę. Nie mogę.
Nie chcę być zapamiętana w taki sposób. 

12 lat tortur i w ostateczności odebrała sobie życie, by położyć temu kres. Nie, to nie brzmiało dobrze. 12 lat tortur i wytrzymała do samego końca, trzymając się nadziei do ostatniej sekundy. O wiele lepiej.

Nadal z jakiegoś powodu nie brzmiało to idealnie, ale przynajmniej lepiej niż to pierwsze.
Odłożyłam trzynasty kawałek do pozostałych dwunastu i zamknęłam oczy.
Samobójstwo nie jest rozwiązaniem.
Ale jednak…
Czekanie na swoją ostatnią minutę też nie było najlepszym pomysłem.

X

    Drzwiczki szafy zostały otwarte kilka minut później – a może było to kilka dni? Zmusiłam się do otworzenia oczu. Miałam sucho w buzi, a moje stopy były obolałe. Przed oczami miałam mgłę. Poczułam świeży ból, gdy wyciągnął mnie za włosy z ciasnej przestrzeni szafy. Na oślep starałam się trafić do łóżka, ale zanim tak się stało, postanowił znów chwycić mnie za włosy i podnieść na nogi. Usiadłam na materacu i zamrugałam kilka razy, aż zaczęłam widzieć wyraźniej.

Na stopach miałam kilka pęcherzy, a w miejscach w których było szkło, pozostały głębokie zacięcia. Na łydkach miałam ślady rozchlapanej krwi i byłam pewna, że w szafie była mała kałuża krwi.

On, stał na końcu mojego łóżka.

– Chciałbym nacieszyć się tobą ten ostatni raz, zanim cię połamię – syknął – Ubrania. Zdejmuj. Natychmiast.
Zaczęłam rozglądać się dookoła, tak jak zawsze, mając nadzieję, że tym razem znajdzie się jakaś droga ucieczki albo zdarzy się cud.
– Nie słyszałaś mnie, dziewczyno? Natychmiast!

Zanim cię połamię. O Boże
. Załkałam, ale stanęłam na moje opuchnięte nogi. Następnie poczułam przenikliwy ból i padłam na kolana. Proszę, proszę, niech to się skończy.

Wtedy zobaczyłam coś schowanego pod moim łóżkiem.

Torba.

Torba, w której miałam ukryty scyzoryk i pasek. Nie sądziłam nawet, że mógłby ją wziąć tutaj.

Będąc poza zasięgiem jego oczu poprzez łóżko, przyciągnęłam do siebie torbę i wstałam, trzymając ją w rękach. Zmrużył oczy, a potem westchnął teatralnie
– Co ty sobie wyobrażasz? Mam potraktować ciebie dzisiaj jak złą dziewczynkę?
To określenie było uderzeniem poniżej pasa. Prawie pozwoliłam torbie upaść na podłogę. Ale słyszałam w głowie też pewne głosy. Wspomnienia.

Pokonywanie lęków jest dobre w 99% przypadkach. Czasami jesteśmy nawet za to nagradzani.

I pewnego dnia, gdy staniesz z nim twarzą w twarz, będziesz walczyć. Widać to w twoich oczach, chociaż wątpię, że to czujesz. Masz w sobie odwagę; waleczną iskrę, która co jakiś czas ukazuje się światu. I gdy ten dzień nadejdzie… pokaż mu piekło.*

Coś sobie uświadomiłam.

12 lat tortur i wytrzymała do samego końca, trzymając się nadziei do ostatniej sekundy. Nie, to nie brzmiało satysfakcjonująco. 12 lat tortur i gdy miało to największe znaczenie, zawalczyła przeciw swojemu oprawcy, który wprowadzał ją w błąd przez całe życie. To? To brzmiało znacznie lepiej.

Samobójstwo nie jest rozwiązaniem.
Lecz czekanie na własną śmierć również.

Znalazłam trzecią opcję – Podniosłam z dumną głowę i wyciągnęłam z torby pasek.
– Nie.
    Chociaż raz byłam w stanie go zaskoczyć. Wziął krok do przodu i splótł ręce na klatce piersiowej. Jego zirytowane spojrzenie zamieniło się w pełne szoku, a następnie złości.
– Jak śmiesz…
– Właśnie tak. Już nie pozwolę, abyś traktował mnie jak popychadło. I tak umrę, prawda? Tak mówisz mi przez cały czas. A skoro mam umrzeć, będzie to na moich zasadach i za nic w cholerę nie poddam się bez walki. 

    Całe moje ciało się trzęsło i nie byłam pewna, czy to przez strach, ból, czy złość. Prawdopodobnie mieszanka wszystkiego. Nigdy wcześniej mu się tak nie postawiłam i on też o tym wiedział 
– Odsuń się ode mnie albo użyję na tobie ten pasek.

    Mój oddech był głęboki i nierówny. Wszystko we mnie krzyczało, abym padła na podłogę, puściła pasek, błagała o przebaczenie, mając nadzieję, że zakończy moje życie bezboleśnie, ale jedyne co zrobiłam, to zaczęłam trzymać pasek mocniej i ustawiłam się w pozycji obronnej, tak bardzo mi już znajomej dzięki treningom z Mick’em.

Jest od ciebie silniejszy, ale ty jesteś szybsza. Możesz wykorzystać jego ciężar przeciw niemu. Słyszałam głos Mick’a w swojej głowie, mimo że nigdy nie wypowiedział tych słów. Trzymaj pasek tak, aby klamra była na zewnątrz. W ten sposób wyrządzisz większą szkodę.

– Nino Martin – warknął, podchodząc do mnie powoli. Podniosłam na niego wzrok i przypomniałam sobie, jak zawsze się czułam przy nim, gdy byłam dzieckiem. Myślałam, że w porównaniu ze mną jest on wieżowcem. Nadal jest ode mnie o 30 centymetrów wyższy.

Lecza ja nie byłam już małą dziewczynką.

Wziął kolejny krok naprzód.
– Jeśli myślisz, że możesz mnie tym uderzyć, to jesteś w błędzie. I już zdecydowałem, że zgwałcę cię jeszcze kilka razy, zanim nadejdzie twój koniec; potraktuj to jako karę. Jesteś martwa – podniósł rękę, aby uderzyć mnie w twarz…

Klamra od paska weszła w kontakt z jego policzkiem, wydając charakterystyczny dźwięk.

    Oboje cofnęliśmy się i chyba nigdy nie będę w stanie powiedzieć, kto był bardziej zszokowany – on, nie wierząc, że byłam w stanie go uderzyć, czy ja, z tego samego powodu. Przez chwile żadne z nas się nie ruszyło, nastała cisza.

A potem niemal rzucił się na mnie i jego dłonie znalazły się na mojej szyi. Za pomocą jednej ręki starałam się rozluźnić jego uścisk, a drugą próbowałam ponownie uderzyć go paskiem. Udało mi się jeden, dwa, trzy razy i dopiero wtedy jego uścisk na mojej szyi stał się luźniejszy.

    Wymsknęłam się mu, lecz równie szybko mnie złapał i popchnął. Uderzyłam plecami o półkę z książkami, która zadrżała niebezpiecznie; po tym upadłam na podłogę. Wziął zamach nogą, wycelowany w mój brzuch, lecz szybko chwyciłam jego stopę i skręciłam. Runął na ziemię, a ja jak najszybciej odsunęłam się od niego i wstałam, podczas gdy on również starał się podnieść. Jego policzek był zakrwawiony, a ruchy szybkie poprzez emocje, ale łatwiejsze do przewidzenia. Ominęłam jedno uderzenie, drugie zablokowałam i uderzyłam go klamrą w bok. Wrzasnął z bólu i chwycił mnie za włosy.

Przez chwilę moja wizja była rozmyta, a następnie zostałam przyduszona do łóżka; trzymał mnie jedną ręką, a drugą wyrwał pasek z mojego stalowego uścisku. Uderzył mnie; w skroń, przez co poczułam się nagle słabiej.

Wstawaj. Walcz, Nino, walcz. Dasz radę.


    Usłyszałam obrzydzające pęknięcie i nie miałam pojęcia, jakie jest jego źródło, dopóki nie poczułam bólu promieniującego z ręki. Kolejne pstryknięcie i tym razem ból dochodził z mojego małego palca. Kolejny. I kolejny. Łamał każdy mój palec i za każdym razem krzyczałam. Starałam się go kopać, moja wolna ręka znalazła się na jego plecach – wbiłam paznokcie w jego skórę i zjechałam na dół, aż poczułam krew.

– Mówiłem ci. Każda kość w twoim ciele – syknął. W jego ustach była krew – Krzycz ile chcesz, nikt ciebie nie usłyszy.

Starałam się myśleć o czymś innym, próbowałam zablokować ból, ignorować swój własny krzyk.

Torba była na podłodze po drugiej stronie łóżka; zbyt daleko, abym mogła wyjąć z niej scyzoryk. Potrzebowałam czegoś, co mogłabym użyć; cokolwiek co mogłoby posłużyć jako…

    Moje palce musnęły o kawałki szkła na podłodze. Szkło. Gdy wyciągnął mnie z szafy, kawałki szkła z moich włosów i szafy rozsypały się po pokoju. Subtelnie wyciągnęłam rękę i zaczęłam przesuwać palcami odłamek bliżej siebie oraz starałam się utrzymać przytomność. Brzegi mojej wizji zaczęły się ściemniać. Zrób tę ostatnią rzecz.
    Nareszcie szkło znalazło się w mojej dłoni. Słyszałam swój własny krzyk wywołany demonstracjami ojczyma, lecz był on odległy; niczym krzyk kogoś z innego pokoju. Prawie całą uwagę skupiłam na swoim celu.

Jednak ból był ostry i nie miał zamiaru zaniknąć, w szczgólności, gdy mnie spoliczkował.
– Bądź przytomna! – syknał – Chcę abyś czuła każdy szczegół!
Gdzieś w międzyczasie zamknęłam oczy i musiałam włożyć wiele wysiłku, by móc otworzyć je ponownie.
– Moja matka byłaby tak tobą zawiedziona – wyszeptałam – Zawiodłeś ją i już nigdy jej nie zobaczysz. Niebo nie jest miejscem dla tak opętanych dusz, jak twoja – splunęłam mu w twarz, ale zamiast śliny, była to krew – Idź do piekła.

    Wbiłam szkło w jego skórę pomiędzy łopatkami i przeciągnęłam aż do biodra, a następnie pozwoliłam odłamkowi upaść na podłogę z dźwiękiem, którego nawet nie usłyszałam poprzez jego wrzask. Na mojej twarzy zajaśniał znikomy uśmiech. 12 lat tortur i gdy miało to największe znaczenie, zawalczyła przeciw swojemu oprawcy, który wprowadzał ją w błąd przez całe życie. Podobał mi się taki finałowy rozdział mojego życia.

W nieskończonym bólu i z niewyraźnym obrazem Fabiana w mojej głowie, świat wymsknął mi się z rąk.
Ale końcem końców, nie był to najgorszy sposób na odejście z tego świata.
Chociaż egoistycznie chciałam spędzić na nim jeszcze trochę więcej czasu.


Fabian’s POV

Ten dom wyglądał zbyt normalnie.

    Taka była moja pierwsza myśl. W zasadzie był piękny; trzypiętrowy, prawdopodobnie z piwnicą. Dobrze zadbany trawnik. Przed drzwiami leżała wycieraczka z powitaniem. Wszystkie okna były zasłonięte i gdyby nie samochód stojący na podjeździe, można by pomyśleć, że jest pusty. On tutaj jest.

To jest dom Niny.

Nie, to nie jest jej dom i nie był nim przez ostatnie miesiące. Jej domem jest teraz Akademia, gdzie ma rodzinę, która się o nią troszczy i chłopaka – prawie chłopaka, który ją ko....


Nie. To nie czas na myślenie o tych sprawach.

– Przypomnij mi, po co wziąłeś ze sobą gitarę? – zapytał sceptycznie Mark, po raz piąty – Co masz zamiar zrobić? Zaśpiewać go na śmierć?
Zapukałem drzwi i poprawiłem pasek, dzięki któremu miałem gitarę na plecach.
– Mówię po raz ostatni; to jest plan zastępczy. Zaufaj mi.
    Czekaliśmy kilka sekund, a gdy nikt nie otworzył drzwi, użyłem dzwonka. Nawet na zewnątrz było słychać ten dzwonek, więc nie miał żadnej wymówki, aby nie otworzyć drzwi.
Gdy chciałem zadzwonić drugi raz, w zamku został przekręcony klucz i drzwi zostały lekko uchylone. Widziałem tylko połowę twarzy pana Martin.
– Panie Rutter, myślałem, że jesteś w samym środku burzy śnieżnej?
– Byłem, proszę pana – samo zwrócenie się do niego w tak grzeczny sposób pozostawiło w moich ustach gorzki smak. Miałem na niego znacznie lepsze określenia – Zamieć zajęła jednak drugie miejsce w porównaniu z Niną. Czy mogę z nią porozmawiać?
– Jaka szkoda, że nie zadzoniłeś, zanim wsiadłeś do samolotu. Nina jest w Akademii, tak jak wcześniej ustaliliśmy. Proszę, następnym razem upewnij się. Życzę miłego dnia panie Rutter.
Zaczął zamykać drzwi, ale w szparę wsunąłem swój but, uniemożliwiając mu to. Zmarszczył brwi.
– Wypraszam sobie…
Nie pozwoliłem mu dalej mówić.
– To ja sobie wypraszam – otworzłem szerzej drzwi; on cofnął się, potykając się lekko, ale szybko się wyprostował. Wiedziałem już, dlaczego próbował ukryć swoją twarz. Część, którą wcześniej zasłaniał była w kiepskim stanie, a na brodzie już formował się siniak. Jeśli on jest zraniony, to Nina też. Nina jest tutaj priorytetem.
– Chłopacy, zajmijcie się nim – pobiegłem wzdłuż korytarza, próbując znaleźć jej pokój. To nie możliwe, aby pobił się z kimś innym. Nina stanęła w swojej obronie i skoro on jest w takim stanie, nie chcę nawet myśleć, co on jej zrobił…
– Nino? Słyszysz mnie? – krzyknąłem

Pan Martin starał się iść za mną, lecz spowalniały go jego rany, oraz Mark i Haru, którzy starali się go powstrzymać
– Co ty sobie wyobrażasz? Mówiłem ci, nie ma jej tutaj!
Otworzyłem jedne drzwi, a potem kolejne. Łazienka, pokój gościnny, kolejny pokój gościnny, pralnia
– Nina! Nino, odezwij się!

Z każdym moim krokiem, jej ojczym zdawał się być w coraz to większej panice, więc miałem nadzieję, że zmierzam w dobrym kierunku. Zostały już tylko jedne drzwi na samym końcu korytarza, które różniły się od pozostałych.
– Fabianie Rutter, zatrzymaj się w tej chwili! – wrzasnął, ale było za późno; już zdążyłem nacisnąć na klamkę.

I pewna część mnie marzyła, abym tego nie robił.

Przez kilka następnych lat będę pamiętał smród, jaki panował w tym pokoju. Miałem ochotę wymiotować i gdyby nie to, co ujrzałem, odwróciłbym się.
– Jasna cholera.

    Nina leżała nieprzytomna na łóżku. Jej bluzka była podarta w kilku miejscach, odkrywając więcej jej ciała, niż kiedykolwiek widziałem. Nie miała na sobie spodni. Jej lewa ręka była ułożona w bardzo nienaturalny sposób, a twarz była pełna siniaków. Krew była pod nią, na jej klatce piersiowej, na brzuchu oraz włosy były nią nasączone. Nie byłem w stanie oddzielić od siebie ran i musiałem zamrugać kilka razy, by mieć pewność, że to, co widzę jest prawdziwe.

Na swoim ramieniu poczułem ciężar dłoni. Wyrwałem się z uścisku i intuicyjnie odpiąłem pasek od gitary
– Wynoś się stąd, radzę sobie dobrze! Nic jej nie będzie, Rutter. Zanim tutaj wtargnąłeś, opatrywałem ją.
– Ty chory draniu! Nigdzie stąd nie idę!
Gdy miał zamiar się na mnie rzucić, trzymając w dłoni mój własny scyzoryk, który dałem Ninie, wziąłem zamach tak silny, jak nigdy wcześniej.

Gitara uderzyła go idealnie w bok, przez co cofnął się o kilka kroków. Kolejne uderzenie i znalazł się na podłodze w korytarzu. Na instrumencie pojawiły się duże pęknięcia, lecz wziąłem jeszcze jeden zamach. I kolejny. Uderzyłem go w klatkę piersiową tak mocno, że większa część gitary roztrzaskała się na kawałki, a ja napajałem się satysfakcją, słysząc jego wrzask.

    Mark i Haru, którzy jeszcze nie zdążyli wejść do pokoju Niny, gapili się na mnie z niedowierzaniem. Doprowadziłem go niemal do utraty przytomności w około 15 sekund.
– To była jedyna przydatna broń, jaką mogłem wziąć ze sobą na pokład samolotu. Jeszcze jakieś pytania?

Moje dłonie drżały. Haru chwycił mnie mocno za ramię
– Fabian, zostaw go. Nina jest ważniejsza. Damy sobie z nim radę

To wcale mnie nie uspokoiło, tylko wprowadziło w większą panikę. Spędziłem około minuty ratując nasze życia, zamiast jej. Szybko wbiegłem do jej pokoju i słyszałam, jak chłopacy zaparli dech w piersiach, gdy zobaczyli ją pierwszy raz.

– Nino? – wszedłem na łóżko i skrzywiłem się, gdy krew zaczęła wsiąkać w materiał moich spodni – Nino, powiedz coś skarbie.
    Sprawdziłem jej puls i miałem ochotę się rozpłakać, gdy poczułem tak bardzo znikomy i słaby puls. Jej klatka piersiowa podnosiła się bardzo lekko i powoli; każdy oddech był nierówny.
– Rutter, masz stąd wyjść – zawołał ojczym, wciąż leżąc na podłodze w korytarzu – Nic jej nie będzie. Miała już na sobie gorsze rany.
Parsknąłem.
– Zanim tutaj dotarłem, zadzwoniłem na numer alarmowy. Domyślałem się, że co najmniej masz ją pobite. Będą tutaj już wkrótce – nie widziałem jego twarzy, ale wiedziałem jak ona wyglądała.
– Nie zrobiłeś tego.
– Tak. Zrobiłem.

Sekundę później, słyszałem, jak wstawał, lecz równie szybko Mark i Haru się nim zajęli.
– Zamknijcie go w szafie – zadrwiłem i wskazałem ruchem głowy na mebel stojący w pokoju, bo nie mogłem zrobić nic więcej. Zdjąłem swoją koszulkę i podarłem na kilka kawałków, którymi starałem się zacisnąć największe rany. Usłyszałem otwarcie drzwi, uderzenie, wrzaśnięcie i zamknięcie drzwi.
– Mark, znajdź jakieś ręczniki. Haru, zadzwoń i sprawdź, czy nie mogą pośpieszyć się z ambulansem.
Oboje wyszli i ponownie zostałem z nią sam.
– Nino – odezwałem się – Nino! – przesunąłem ją lekko, tak, by leżała w moich ramionach. Ból musiał ją trochę obudzić, ponieważ zajęczała – Nino, obudź się, proszę. Musisz się obudzić!
    Otworzyła oczy, lecz były one zamglone i z pewnością nie była w stanie skupić swojego wzroku na mnie. Zdawało mi się, że słyszałem w oddali odgłos syren, ale być może tylko to sobie wyobraziłem. Mark podał mi kilka ręczników i wyszedł, mówiąc coś, czego nawet nie usłyszałem.
– Musisz żyć, dobrze? Zaraz zabiorą cię do szpitala i zajmą się tobą. Będziesz mogła wrócić do szkoły ze mną. Nie będziesz musiała już wracać do ojczyma, nigdy – mówiłem bez ładu – Obiecuję. Po prostu oddychaj. Słyszysz, Nino? Oddychaj – przez panikę plątał mi się język. Odgłos syren stał się głośniejszy i miałem nadzieję, że nie były one wymysłem mojej wyobraźni.

Nina zamknęłam oczy.

– NINO! –  Z trudem podniosła powieki. Jej oczy były przepełnione łzami, ale wciąż nie było w nich żadnego błysku, który wskazałby na to, że jest świadoma swojego otoczenia – Nie zamykaj oczu, proszę. Dla mnie. Jestem Fabian, pamiętasz? Jestem twoim najlepszym przyjacielem. Byłem przy tobie podczas każdego kroku w nowe życie i przepraszam, że tym razem mnie zabrakło.

Po jej policzkach popłynęły łzy, a wzrok przebłysną odrobiną świadomości
– Fabian…
Chwyciłem ją za rękę
– Kocham cię. Kocham cię i nie pozwolę już, abyś została ode mnie zabrana. Przepraszam, że nigdy ci tego nie powiedziałem. Próbowałem, ale zawsze miałem złe wyczucie czasu – usłyszałem jak frontowe drzwi otworzyły się z trzaskiem – Kocham cię, Nino.
Jej spojrzenie znów było zamglone.
– Próbowałam… – wyszeptała – Wszystko umiera. Wszystko się kończy.

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, w pokoju znalazł się tłum ludzi. Pomimo całkowitego rozkojarzenia, rozpoznałem ich jako policję.
– Proszę, musicie jej pomóc. Ona umiera!

Ona umiera.

Jeden z policjantów przyłożył do ust krótkofalówkę
– Potrzebujemy nosze jak najszybciej. Mamy tutaj dziewczynę w krytycznym stanie.

Nie, nie zdążą tutaj z noszami na czas.
I z tą myślą, mentalnie przeprosiłem Ninę i wstałem, Jej złamana ręka bezwładnie zwisała.

Nawet nie jęknęła z bólu.
I nie oddychała.

Gdy dotarłem przed dom, dopiero co wyciągali nosze z ambulansu. Potrząsnąłem głową i wskazałem, by wsadzili je ponownie do pojazdu.

– Fabian! – zawołał Mark – Jedziesz z nią?

Przytaknąłem i starałem się szybko pomyśleć nad tym, co powiedzieć, podczas gdy ratownicy usztywniali ją na noszach.
– Zostańcie i powiedzcie policji, co tutaj się stało. Tylko tutaj. Do ujawnienia całej reszty potrzebujemy prawnika.

Mark skinął głową i gdy drzwi do ambulansu były już zamykane, widziałem jak Haru wziął go w swoje ramiona i przytulił. Sekundę później pojazd ruszył i straciłem ich z oczu.

    Ze zmęczonym spojrzeniem obserwowałem, jak ratownicy próbowali zabezpieczyć jej wciąż krwawiące rany i utrzymać ją przy życiu. To, co pozostało z jej ubrań zniknęło, lecz ledwo zwróciłem na to uwagę. Jej oddech wrócił, lecz potem znów zanikł. Gdy zaparkowali i wyciągnęli nosze z ambulansu, automatycznie za nimi podążyłem. Za Niną. Nawet nie czułem własnych nóg. Za nami ciągnęły się ślady krwi i nie wiedziałem, czy to ja zraniłem się w jakiś sposób, czy to Nina wciąż traci tyle krwi.

Wciąż nie oddychała. I serce przestało bić.

Nie byłem świadomy chaosu, jaki panował wokół, a jedyne co usłyszałem to słowa pielęgniarki, gdy chciałem wbiec na oddział intensywnej terapii.
– Przepraszam młodzieńcze, ale nie możesz tam wejść – jej głos był pełen współczucia, lecz mnie to nie obchodziło. Muszę być przy niej.
– Proszę…pani nie rozumie. Ja. Ona… Kocham ją. Ona mnie… potrzebuje – nie byłem w stanie zaczerpnąć porządnego oddechu i wszystko przed moimi oczami zaczęło się rozmazywać – P-proszę, muszę…
Westchnęła
– Naprawdę przepraszam, ale nie mo… oh! – straciłem kontrolę nad swoim ciałem i ugięły się pode mną kolana, przez co runąłem na ziemię. Powinienem widzieć buty pielęgniarki czy szpitalną posadzkę.

A jedyne co widziałem to Nina, która leżała w kałuży własnej krwi na swoim łóżku i pewnie myślała o tym, jak umiera w samotności.

I z taką wizją przed oczami, nieprzytomność wzięła nade mną górę i zapanowała ciemność.

---------------
* Jeśli ktoś nie pamięta, powiedział to Mark, gdy Nina odwiedziła go w szpitalu.

********
Przepraszam za jeden dzień opóźnienia!
Co tutaj dużo mówić... wolałabym usłyszeć Wasze własne przemyślenia.

Ten rozdział tłumaczyło mi się zaskakująco dobrze pomimo pewnych obaw, lecz mam bardzo ważną informację - kolejny rozdział... mam przetłumaczone dosłownie 65 słów. Nie jestem pewna, czy się wyrobię. Prawdopodobnie nie, lecz spróbuję, aby opóźnienie nie było większe niż tydzień.

A więc, następny rozdział, mam nadzieję, że najpóźniej pojawi się 24.03

A w nim: nie mogę nic zdradzić, wybaczcie.

Życzę wszystkim wspaniałego popołudnia!
~ Klaudia x

niedziela, 18 lutego 2018

Rozdzial 57

Nina’s POV

Byłam uwięziona w jakiejś szklanej skrzyni.

To było niczym z bajki, jak Królewna Śnieżka – gdy wyciągnęłam rękę stronę jasnego nieba nade mną, moje dłonie napotkały, gładką, chłodną powierzchnię. Było ciaśniej niż w bagażniku.

    Gdy rozejrzałam się, dostrzegłam, że nie jestem sama. Był Fabian i jego rodzice, tak jak i wszyscy z Anubisa. Uśmiechnęłam się na ich widok i ogarnęła mnie ogromna ulga. Nie widziałam ich od tygodnia i myślałam, że już nigdy ich nie zobaczę.
– Fabian! Amber! – zapukałam w szkło, chcąc zwrócić na siebie ich uwagę.
Fabian zaczął płakać. Patrzył na mnie… nie, zdawało mi się, że widzi przeze mnie. Upadł na kolana i Amber chciała pomóc mu wstać, ale również płakała. Pozostali wyglądali na zbyt zagubionych we własnych myślach, by zareagować.
– Proszę, Fabian! Nic mi nie jest, jestem tutaj!

– Zebraliśmy się tutaj, by pożegnać Ninę Martin – usłyszałam głos mężczyzny. Obróciłam głowę i ujrzałam księdza – Ukochaną przyjaciółkę… i dziewczynę.
    Mówił dalej, lecz ja nie byłam w stanie skupić na tym uwagi. Pojawił się Eddie i tylko stalowy uścisk jego ojca na ramieniu powstrzymywał go od pobiegnięcia w moich kierunku. Przez płacz nie mógł złapać oddechu.

Siedmioletnie dziecko nie powinno płakać tak rozpaczliwie.

– Nino – wyszeptał Fabian, kładąc dłoń na skrzyni. Swoją dłoń ułożyłam w tym samym miejscu, ale nie byłam w stanie poczuć jego dotyku. W moich oczach zebrały się łzy – Dlaczego? Dlaczego nas opuściłaś?
– Nie opuściłam was! JESTEM TUTAJ! – krzyknęłam. Ktoś przyniósł łopatę, a ja uderzyłam pięścią w skrzynię, ale Fabian patrzył w moim kierunku z pustką w oczach – Fabian, proszę! Zobacz, jestem tutaj!
Łopata została podana Mickowi i jako pierwszy sypnął ziemią.

Zdałam sobie sprawę, że nie jestem w żadnej skrzynce.

Tylko w trumnie.

Kolejne osoby zaczęły sypać ziemią na trumnę, a ja straciłam kontrolę nad swoim oddechem
– WYPUŚCCIE MNIE. JA ŻYJĘ, PROSZĘ!
    Eddie niemal nie był w stanie udźwignąć łopaty, ale drżącym zamachem sypnął kolejną porcją ziemi. Podał łopatę następnej osobie. Był to Fabian.
Łzy spływały po jego twarzy bez ustanku. Jego ręce tak się trzęsły, że nie był w stanie utrzymać trzonka, więc podał łopatę kolejnej osobie. Następna osoba spojrzała na mnie. Na mnie, w moje oczy, a nie na moje rzekomo martwię ciało.

Mój ojczym.

– Wypuść mnie! Wypuść mnie, ty draniu! – wrzasnęłam, bo jakimś sposobem wiedziałam, że to wszystko jego wina. Uśmiechał się – usłyszał mnie – ale tylko przyłożył swój palec wskazujący do ust, nakazując ciszę. Objął Fabiana, ale on, zamiast się odsunąć, zrelaksował się na jego dotyk i zaczął płakać jeszcze mocniej. Gdy zamknął oczy, sztuczne zmartwienie na twarzy ojczyma zostało zastąpione mrocznym uśmiechem.
– Nie pamiętasz, Nino? Zawsze wygrywam.

Obudziłam się, próbując zaczerpnąć powietrza i zatrzymać łkanie.

    Dostałam napadu kaszlu. Mój organizm próbował wyrzucić coś z moich płuc i zadziałało – z ust prysnęła krew i poplamiła pościel, co nie było niespodzianką. Mimo że nie miałam żadnego medycznego zatwierdzenia, byłam przekonana, że przebił mi płuco dzień wcześniej lub przynajmniej złamał żebro. Tak czy inaczej, bolało jak cholera.

Minęło co najmniej 5 dni odkąd tutaj przybyłam. Nie byłam jednak pewna – nie miałam dostępu do zegara, kalendarza i nawet okna miałam zacienione od zewnątrz. "To zrujnuje niespodziankę", powiedział. "W taki sposób nie będziesz wiedzieć, którego dnia będziesz zabita. Czy to niezabawne?" Zaśmiał się i odszedł, tylko po to, by wrócić 10 minut później i mnie zgwałcić. Ponownie.

Pory, w jakich spał były zmienne, więc nie mogłam się tym wesprzeć, by określić czas. Stawiałam na 8, może 9 dni. Z tego, co mi przekazał, w UK wciąż panował sztorm śnieżny. Fabian przestał przysyłać wiadomości około 2 dni temu.

Nie, żebym w ogóle miała dostęp do telefonu.

Co jakiś czas przychodził, odczytywał wiadomości i pytał, jakbym na nie odpowiedziała. Nawet nie probowałam używać jakiegoś kodu. Wiedziałam, że czeka mnie śmierć, po co martwić przyjaciół, skoro i tak nie będą w stanie mnie uratować.

Fabian pyta się, czy grałaś w Rocksmith z Eddiem. 
Amber pyta się o opinię na temat sukienki, ale nie mogę pokazać zdjęcia, więc odpisałem, że jest prześliczna. 
Fabian napisał, że połączenia są niestabilne ze względu na śnieg. 

Pisze, że jest bezpieczny i tęskni. Prawdopodobnie straci zasięg na jakiś czas.

To była ostatnią rzeczą, jaką napisał albo przynajmniej, którą przeczytał mi ojczym.
Od czasu przybycia tutaj, nie jadłam.

Patrząc w lustro, znów widziałam dziewczynę, którą byłam przed wyjazdem do UK – nie, było gorzej. Straciłam wszystko, co przybrałam na wadzę w ostatnich miesiącach. Mój brzuch znów był wklęsły. Włosy były przetłuszczone i splamione krwią. Moja twarz była kolarzem czerwonych i niebieskich śladów.

Przesunęłam drżącym palcem po ranie na policzku. Zaczął biczować mnie paskiem – nowym, nie będąc świadomym, że stary wciąż jest w mojej torbie. Uderzał mnie nie tylko w plecy.

Już nie musiał się martwić o to, że zostanie przyłapany. Za kilka dni i tak będę martwa.

Cała reszta mojego ciała była jednym, wielkim deja vu. Ślady paznokci znów były świeże. Tuż pod nimi widniały sińce. Miałam więcej przypaleń od papierosa i wiele rozdartych ran na nogach. Jedno z moich żeber najprawdopodobniej było złamane, ale moje całe ciało piekło od bólu i zidentyfikowanie większości urazów było trudne.

Malinki. Malinki pokrywały moją bladą szyję aż po obojczyk.

To był widok, który przeplatał się w moich koszmarach przez lata. Moje odbicie jasno dawało znać, że nie ma już odwrotu. Codzienne zadawanie takich ran wkrótce mnie zabije i wiedziałam, że taki właśnie jest jego zamiar. Odebranie nadziei, mojego szczęścia, i w końcu życia. Patrzenie na własną twarz było torturą.

Była to twarz, na którą nawet Fabian nie byłby w stanie patrzeć.

I Boże, ta myśl powracała do mnie za każdym razem, gdy widziałam swoje odbicie. Z całych sił starałam się o nim nie myśleć, ale doszłam do wniosku, że jest to niemożliwe. Każde uderzenie, każdy pocałunek, każdy komentarz był całkowitą przeciwnością gestów i słów Fabiana. To pokazywało jeszcze bardziej, jak go potrzebuję. Ale ta twarz, tak różniąca się od tej, którą znał Fabian, sprawiała, że w moich oczach lśniły łzy.

Zasłoniłam lustro kawałkiem materiału i odwróciłam się.

Już nigdy nie spojrzałam w lustro.

X
Fabian’s POV

Nieistotne, że brzmiałem jak zakochany szczeniak.
Tęskniłem za Niną bardziej, niż przepuszczałem.

    Minął ponad tydzień, odkąd ostatnio słyszałem jej głos; było to, gdy zadzwoniła pierwszego dnia przerwy. Zanim zeszła ze mnie panika, że coś jej się stało, minęło kilka godzin, jeszcze długo po tym, jak zadzwoniła i przeprosiła. Teraz po prostu za nią tęskniłem.

Jutro. Jutro. Po 4 dniach ostrej zamieci śnieg ma nareszcie ustąpić i wracam do akademika.

Jutro.

    To nie jest pierwsza zamieć, którą doświadczyłem. Niektóre trwały jeszcze dłużej. Gdy byłem młodszy, zabawa w śniegu z rodzicami przez 1,5 tygodnia nie brzmiała źle. Tym razem było inaczej. Kocham swoich rodziców na zabój, ale powstała między nami przepaść, taka typowa w tym wieku. Zacząłem powoli żyć własnym życiem, odkrywając własne ścieżki. Moja zależność od rodziców zmniejszała się z każdym miesiącem.

    Wiele rozmów podczas kolacji kręciło się wokół mojego życia, przyszłości. Wzmianka o Ninie była nieunikniona. Mama oczywiście jest bardzo entuzjastyczna w stosunku do niej. Sądzi, że jest bardzo bystrą dziewczyną i nie może się doczekać, by przyjąć ją do rodziny. Tata ma co do niej więcej wątpliwości, ale to zrozumiałe, bo nie zrobiła na nim najlepszego pierwszego wrażenia. Był to dzień, w którym odwiedził ją ojczym, przez co była rozproszona, nie wspominając już o tym, że wtedy nawet nie mówiła i wciąż bała się dotyku. Wiem, że ojciec, w przeciwieństwie do mamy, ma pewne podejrzenia.

Mimo wszystko, nieco zmienił swoje nastawienie po spotkaniu się z nią w zeszłym tygodniu. Zaimponowała mu, przez co byłem bardzo zadowolony.

– Gotowy na powrót do szkoły? – odezwał się tata, stojąc w drzwiach. Nie byłem pewien, jak długo tam stał.
– Gdybyś zadał mi to pytanie rok temu, natychmiast odpowiedziałbym, że nie, ale teraz… to jedyne czego chcę – odpowiedziałem, wyglądając przez okno. Zaśmiał się pod nosem – Czegoś potrzebujesz ode mnie?

Usłyszałem, jak wchodzi do pokoju i zamyka za sobą drzwi, co w końcu oderwało moją uwagę od okna. Zamknięte drzwi oznaczały poważną rozmowę.

– W zasadzie to tak. Chciałbym porozmawiać od Ninie.
– Myślałem, że masz już dość tego tematu, biorąc pod uwagę ile o niej już rozmawialiśmy – zażartowałem, ale ojciec nie uśmiechnął się. Mój uśmiech również zaczął zanikać i został zastąpiony wyrazem niepewności na twarzy – Jaki to rodzaj dyskusji ma być?
    Spojrzał na obramowane zdjęcie z Niną, które dostałem od Joy na święta. Była owinięta w koc i spała na kanapie, oparta o moje ramię.
– Mogłeś się raczej spodziewać, że dojdzie do tej rozmowy – nareszcie odpowiedział – Powinienem był porozmawiać z tobą o tym dawno temu. Mimo że widocznie wiele się zmieniło, wciąż pamiętam, jaka Nina była na samym początku.
– Nie wiem, o czym mówisz – skłamałem.
– Tak, doskonale wiesz, o czym mówię. Podczas pierwszego spotkania była wychudzona. Nikogo nie dotknęła, nie powiedziała ani jednego słowa, ale skoro teraz mówi, musiała być niemową z wyboru. A teraz również i dotyka innych. To oznacza, że wcześniej musiała męczyć ją psychiczna i emocjonalna trauma – przerwał na chwilę, by z ostrożnością dobrać swoje kolejne słowa – Czy masz świadomość, jak wyglądała jej przeszłość?
    Zacisnąłem szczękę. Nie chciałem stracić zaufania Niny.
– Co, jeśli przyznam się do czegokolwiek? Czy zgłosisz to komuś?
– O takiej opcji również chciałbym porozmawiać, ale nie, nie chcę odebrać kontroli nad jej własnymi decyzjami. Po prostu chcę wiedzieć.
– Tak. Była maltretowana. To nie dzieje się w UK. Nie jest obecnie w niebezpieczeństwie i wciąż pracujemy nad sytuacją. Troszczę się o nią bardziej, niż chyba potrafisz zrozumieć. Nie traktuje tego lekko; podjąłem kroki, by zapewnić, że nie będzie to kontynuowane. Na szczęście, Nina jest po mojej stronie. Przez długi czas nie była, ale wraz z Amber byłem w stanie ją przekonać.
– To dobrze – położył dłoń na moim ramieniu – Jestem z ciebie dumny, synu. Znalazłeś sobie osobę, z którą bez wątpliwości jesteś szczęśliwy i do tego zmieniasz życie tej dziewczyny. Ufam twoim działaniom i pozostawię sprawę w twoich rękach, ale jeśli będziesz czegoś ode mnie potrzebował, to nie bój się poprosić – nastało kilka sekund ciszy – Potrzebujesz czegoś?

Przez moment miałem wielką ochotę, by wygadać się z wszystkiego i płakać aż zabraknie łez. Nie często nachodziło mnie to uczucie, ale mój tata zawsze potrafił burzyć wszystkie mury wokół mnie.

    Wiedziałem, że Nina mnie potrzebuje. To, co jest między nami, jest czymś szczególnym i zmieniła moje życie na lepsze, ale… mamy dopiero 16 lat. Nawet nie jestem jeszcze pełnoletni, a już musiałem posługiwać się szantażem i zmagać się z bólem maltretowanej dziewczyny, która bała się wszystkiego. Budziłem się każdej nocy, słysząc szelest pościeli i jej łkanie, myśląc przez sekundę, że odczuwa ból albo umiera. Nawet teraz, gdy minęły miesiące, musiałem czasami traktować ją jak jajko. Wszystko jest znacznie lepiej i jestem za to niezmiernie wdzięczny, ale…

Czy to złe z mojej strony, że chciałbym od tego odpocząć?
Czy sprawia to, że jestem złą osobą?
Czy przyznanie tego na głos, polepszyło, czy pogorszyłoby sytuację?

Nie. Nie czas na to. Potrząsnąłem głową i spojrzałem na tatę.
– Nie, niczego nie potrzebuję, ale dziękuję.

Wyszedł.
A ja zostałem sam ze swoimi myślami.

X

Nina’s POV

Usłyszałam w oddali kuchenny minutnik, ale każdy mięsień mojego ciała pragnął odmówić posłuszeństwa.
– Nino! Wyjmij jedzenie, zanim pożałujesz swojego ociągania się! – wrzasnął z innego pokoju.

Moje stare nawyki wracały równie szybko, jak traciłam swoje siły.

Rób, tak jak ci każe. Bądź dobrą dziewczynką. Zostało ci tylko kilka dni i cały ból dojdzie końca.
Weszłam do jadalni, w której on już siedział, i pośpieszyłam do kuchni. Uśmiechnął się na mój widok, w ten sam nieprzyjemny sposób.
– Dostałem wiadomość od Fabiana.
    Dobrze, że nie powiedział tego, podczas gdy wyciągałam jedzenie z piekarnika, bo upuściłabym je z czystej ulgi. Mimo że w swojej ostatniej wiadomości Fabian ostrzegał, że może stracić połączenie, to i tak się martwiłam.
– Oh? – otworzyłam drzwiczki piekarnika – Co takiego napisał?
– Mówi, że odzyskał zasięg, ale cała okolica wciąż zmaga się ze skutkami zamieci. Prawdopodobnie minie tydzień, zanim droga dojazdowa do jego domu zostanie odblokowana. Kontaktował się z pozostałymi i są w podobnej sytuacji. Innymi słowy, mam dodatkowe dni do czasu, gdy połamię każdą kość w twoim ciele.

Z wyjęciem naczynia z piekarnika powinnam była zaczekać, aż skończy mówić.
Szkło i jedzenie runęło na kuchenną podłogę.

Krzyknęłam, gdy poczułam szkło wbijające się w nogę i gorące jedzenie na swojej skórze. Usłyszałem, jak ojczym wstaje ze swojego miejsca i nie było niespodzianką, gdy pociągnął mnie za włosy do tyłu. Moje oczy wypełniły się łzami, ale on wciąż mnie ciągnął za włosy po podłodze przez korytarz, aż do mojego pokoju.
– Zaczniemy wkrótce – syknął – Na teraz, musisz nauczyć się prawidłowego zachowania.

Dosłownie wrzucił mnie do szafy i zatrzasnął za sobą drzwiczki.

Wyszedł.
A ja zostałam sama.


X
Fabian’s POV

Swój wzrok miałem wbity w telefon. Z pewnością jest już zdrowa albo przynajmniej czuje się lepiej. Dlaczego wciąż do mnie pisze, zamiast dzwonić?

    Trzymałem już palec nad zieloną słuchawką, ale zamiast na nią nacisnąć, przesunąłem palcem, by poszukać innego kontaktu. Gdy go znalazłem, nacisnąłem słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha, czekając w ciszy na odebranie.

– Halo?
Uśmiechnąłem się, słysząc głos Eddie’go – jak i przez to, że nie był on zachrypły.
– Cześć Eddie, tu Fabian. Czujesz się już lepiej?
– Co masz na myśli?
– Nina mówiła, że wszyscy macie zapalenie gardła i dlatego nie dzwoniłem wcześniej. Już wyzdrowieliście?
Jego dezorientacja była niemal namacalna nawet na odległość.
– Um… nie jestem chory. Mama i tata też nie. A Nina nie przyjechała. Nie powiedziała ci tego?
I tak oto mój świat wywrócił się do góry nogami.
– Czy… czyli nie była z wami przez ten tydzień? – powtórzyłem, próbując przypomnieć sobie wiadomości, które od niej dostałem. Eddie wciąż wygrywa ze mną w Rocksmith. Uderzyłam śnieżką przez przypadek panią Miller w twarz. Razem z Eddie’m zdołałam ulepić bałwana, zanim pogoda się pogorszyła.
– Nie. Dlaczego ci nie powiedziała?
Z trudem przełknąłem ślinę.
– Eddie, czy mógłbyś poprosić do telefonu twoich rodziców? Powiedz im, że jest to ważne.
– Pewnie. Daj mi chwilę. Mamo? – zawołał i chwilę później usłyszałem kroki – Fabian chce z tobą porozmawiać. Mówi, że to coś pilnego.
– Fabian, co się stało?
Wstałem i zacząłem krążyć po pokoju, próbując wpaść na pytanie, które nie wzbudziłoby paniki
– Dzień dobry. Zdaje mi się, że między mną a Niną doszło do nieporozumienia. Myślałem, że przez ten tydzień była z wami…
– Oh, musiała to odwołać. Zadzwoniła kilka godzin przed tym, jak mieliśmy ją odebrać z akademika i powiedziała, że grafik jej ojczyma się rozluźnił, więc mogła wrócić do domu. Poza tym, była chora i powiedziała, że ty również masz ostre zapalenie gardła, więc nie dzwoniliśmy do ciebie. Biedny Eddie, przez cały tydzień się nudzi. Czujesz się już lepiej?
– Tak – odpowiedziałem automatycznie, myśląc o alternatywnych miejscach, w których mogłaby być Nina. Tylko nie Ameryka, proszę, nie tam – Rozmawiała pani też z jej ojczymem?
Zdaje mi się, że moje pytania zaczęły być zbyt podejrzane.
– Tak. Martwiłam się o nią, więc podała telefon ojczymowi. Był bardzo uprzejmy, powiedział, że wszystkim się zajmie i podziękował za naszą propozycję dla Niny. Oddał jej telefon i Nina pożegnała się. Biedna dziewczyna, tak bolało ją gardło, że ledwo mogła mówić. A co się dzieje?

Ameryka.
Ona jest w Stanach Zjednoczonych.

– Oh, nic takiego. Po prostu przez większość czasu nie miałem z nią kontaktu, martwiłem się, ale to było głównie przez brak zasięgu. Przepraszam za ten telefon.
– Nie ma żadnego problemu – po drugiej stronie linii usłyszałem jakiegoś rodzaju alarm – To mój minutnik, muszę wyjąć jedzenie z piekarnika. Do zobaczenia za dzień lub dwa, tak?

Rozłączyłem się bez odpowiedzi.

Założyłem czapkę i włożyłem buty, równocześnie próbując napisać wiadomość. Jej ojczym prawdopodobnie monitorował SMS-y. Nie mogłem napisać czegoś, co było prawdą.
Po co te gierki? Przecież wie, że trafi za kratki, jeśli Nina wróci z chociaż jednym siniakiem.

Miałem jednak przeczucie, że miał coś pod rękawem.
Ale ja również.

Hej, nareszcie wrócił zasięg, ale śniegu nie ubyło. Zanim mój dom i droga dojazdowa zostaną odkopane, minie dobry tydzień. Pozostali mają podobny problem. Amber kazała przekazać uściski. Tęsknię.

Mark’s POV

– Mógłbym się przyzwyczaić do tego całego siedzenia z tobą w domu – mówiąc to, Haru rzucił mi jabłko. Złapałem je i potrząsnąłem głową, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu – Tęsknie za moją rodzinką, ale to, co jest teraz, jest fantastyczne. Cały tydzień z tobą? To jest lepsze od Świąt.
– Masz świadomość, że porwą cię, jeśli nie wrócisz do domu podczas przerwy wiosennej, tak? Twoja siostra może oszaleć, jeśli nie będzie miała kolejnej okazji, by spróbować umówić cię z którąś ze swoich koleżanek z drużyny – zażartowałem. Haru zaśmiał się głośno; nareszcie prawdziwy, szczery śmiech, którego nie znałem jeszcze przed rozpoczęciem ferii.

    Nigdy nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo musiał się powstrzymywać. Dopiero teraz poznaję jego prawdziwe oblicze. Wszystko, co robił, było robione z pasją. Już nie posyłał pół-uśmiechów ani nie śmiał się cicho pod nosem. Na jego twarzy często pojawia się teraz promienny uśmiech, a jego śmiech jest głośny i autentyczny. Ukrywanie swoich uczuć – jak i zmartwienia związane z moją psychiką i orientacją; to wszystko wysysało z niego życie. Odkąd te problemy nie stoją na drodze, nie może przestać się uśmiechać.

A jeśli chodzi o mnie, cóż…

Noce wciąż są ciężkie. Przeróżne koszmary, w których jestem torturowany – albo w których muszę patrzeć, jak Haru jest torturowany – w tej przeklętej wannie, spędzają mi sen z powiek. Są noce, w których budzę się z krzykiem 5 razy, zanim wzejdzie słońce i za każdym razem to Haru mnie uspokaja.

    Pierwsza noc była zdecydowanie najgorsza. Gdy obudziłem się przerażony i nieświadomy swojego otoczenia, Haru próbował wszystkiego, by mnie uspokoić. Nawiązanie rozmowy, potrząsanie mną – nic nie działało. W ostateczności pocałował mnie – by mnie zszokować, jak powiedział – prawie się udało, jednak wciąż nie byłem do końca świadomy swojego otoczenia, ani tego, co się dzieje.

Uderzyłem go na tyle mocno, że czerwony ślad utrzymał się przez kilka godzin.

Z trudnością pamiętam, co wydarzyło się później, ale z tego, co wiem, zachował całkowity spokój. Zaczął do mnie spokojnie mówić. Kilka razy powtórzył moje imię. Po tym nareszcie wyrwałem się z szoku i gdy go rozpoznałem, skuliłem się na łóżku, nie będąc w stanie z nim rozmawiać, poza kilkukrotnym powtórzeniem „przepraszam” i „proszę, wybacz mi”.

Tamtej nocy już nie zdołałem zasnąć.

    Rano wszystko sobie wyjaśniliśmy i gdy kolejnej nocy obudziłem się z wrzaskiem, wziął mnie tylko w swoje ramiona i zaczął szeptać do ucha co tylko przyszło mu na myśl. Czasami były to liczby, czasami snuł różne opowieści. Jednej nocy powtarzał w kółko „kocham cię”. W jakiś sposób to działało. Już więcej go nie zraniłem i obiecałem sobie, że jeśli takie coś znów się wydarzy, przeniosę się do innego pokoju. Nie mam zamiaru być osobą, która sprawia Haru jakikolwiek ból.

Jest dla mnie zbyt dobry.

Z moich myśli wyrwał mnie pocałunek, który natychmiast odwzajemniłem, lecz zakończył się za wcześnie.
– Dobrze się czujesz? Wyłączyłeś się na chwilę.
– Wszystko jest w jak najlepszym porządku – odpowiedziałem z łatwością; chociaż raz było to prawdą – Myślałem tylko o ostatnim tygodniu lub dwóch – opuszkiem palca musnąłem skórę pod jego okiem, mój uśmiech zmalał – Wyglądasz na zmęczonego.

To prawda. Mimo że wyglądał na szczęśliwszego, pod jego oczami nieustannie widniały sińce.

– Ty również.
Potrząsnąłem głową.
– Nie daję ci spać przez te koszmary. Źle się z tym czuję.
– Mark, czy ty myślisz, że jako jedyny masz złe sny? – zaskoczył mnie swoją odpowiedzią – Tak, ja również miewam koszmary. I zazwyczaj to twój krzyk mnie z nich wybudza, więc to dobrze. Wolę być obudzony i trzymać cię w ramionach niż spać, mając w głowie niestworzone wizje.
    Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, lecz przez kilka długich sekund nie wiedziałem co.
– Ale przez ten cały czas to ty mnie tuliłeś, pocieszałeś…
– To jest mój sposób na uspokojenie natłoku własnych myśli. Znajduję ukojenie w słuchaniu twojego oddechu i czuciu jak rytm twojego serca zwalnia, gdy uspokajasz się i ponownie zasypiasz. Większość moich koszmarów dotyczy mnie i moich własnych słabości, ale czasami są one o tobie i o tym, przez co musiałeś przejść. W takie noce, trzymanie ciebie w ramionach pomaga mi jeszcze bardziej, bo nabieram świadomości, że już nigdy nie będziesz musiał przechodzić przez to ponownie.

Chciałem uśmiechnąć się i przytaknąć, ale mimowolnie zmarszczyłem czoło
– Skąd wiesz? – wyszeptałem – Skąd wiesz, że nie będę musiał przez to ponownie przechodzić?
– Ponieważ teraz masz mnie i skopię tyłek każdego, kto ośmieli się ciebie tknąć – odpowiedział, jakby była to najjaśniejsza rzecz pod słońcem; uśmiechnąłem się – Widzisz? Oto uśmiech na który czekałem.

Kilkanaście minut później, gdy oboje postanowiliśmy zapomnieć o wcześniejszej rozmowie i cieszyć się chwilą spokoju i prywatności, wymieniając się krótkimi pocałunkami, ktoś zapukał do drzwi. Haru chciał wstać, ale nie pozwoliłem mu. Osoba po drugiej stronie drzwi zapukała kolejny raz.

– To musi być ważne – odpowiedział Haru.
Wyjrzeliśmy przez okno w kuchni – śnieg jeszcze nie stopniał, co ta osoba sobie myśli? Podszedłem do drzwi, Haru tuż za mną. Gdy je otworzyłem, przywitał nas podmuch lodowatego powietrza.

Oraz Fabian, który nawet nie miał na sobie kurtki.

– Fabian? Co ty sobie do cholery myślałeś, przychodząc tutaj tak ubrany? I jak się tutaj dostałeś? – zaciągnąłem go do środka. Był lodowaty w dotyku. Haru natychmiast przyniósł dla niego koc.
Chwilę później dostrzegłem inne szczegóły – na jego policzkach widniały zaschnięte ślady łez, a wyraz jego twarzy przedstawiał kompletną panikę.
– Nie ma tutaj Niny, prawda?
– Nie. Myślałem, że spędza ferie u dyrektora?
Moja odpowiedź chyba zgasiła ostatni płomyk nadziei, jaki w sobie miał.
– Też mi tak powiedziała. Przez cały czas z nią pisałem, bo powiedziała, że ma zapalenie gardła, z resztą tak jak Eddie i jego rodzice. Gdy zadzwoniłem do pani Miller, powiedziała ona, że Nina odwołała swój pobyt u nich i że wraca do domu z ojczymem. Nigdy nie mieli zapalenia gardła. Nigdy u nich nie była, nie było jej też w Anubise. Miałem nadzieję, że może będzie tutaj.
– Dlaczego miałaby kłamać?
Z trudem przełknął ślinę i potrząsnął głową
– Nie sądzę, że to był jej wybór. Nie mogę z wami dużej rozmawiać. Dziękuję, ale muszę zarezerwować bilet na samolot.

Haru zaklął pod nosem, ja również byłem tego bliski.
– Myślisz, że ojczym ją zabrał – wzdrygnął, słysząc moje stwierdzenie. Znałem to uczucie. Czasami powiedzenie czegoś, co jest oczywiste, jest ciężkie do zniesienia.

Nina jest w niebezpieczeństwie. Nina jest w niebezpieczeństwie.

Nie potrafiłem sobie wyobrazić tego, jak czuje się Fabian.

– Muszę iść. Zadzwonię do was… gdy ją znajdę.

Tym razem nie potrzebowałem dłoni Haru na ramieniu, czy jego racjonalnych rad, by podjąć decyzję.
– Nie, nigdzie nie idziesz.
    Zdjąłem swój płaszcz z wieszaka oraz rzuciłem Haru jego własny. Złapał go i natychmiast założył, kierując się już w stronę drzwi. Nie musiał nawet zgadywać, jaki mam zamiar i na dodatek bez zawahania dołączył. Boże, kocham go.

– Chwila, co?
Fabian nadal nie zorientował się, o co chodzi. Podniosłem na niego wzrok po zawiązaniu sznurówek.
– Zadzwoń na lotnisko, głupku. Lecimy z tobą.

***********

Przepraszam za malutkie opóźnienie!
Wczoraj zasiadłam do laptopa dopiero po 20; miałam do edycji cały rozdział i gdy prawie to skończyłam, było znacznie później, a przed sobą miałam jeszcze napisanie tej notki i koszmarne formatowanie tekstu na Wattpadzie, który jest kapryśny i nie chce zapisywać zmian.

Fabian, Mark i Haru na ratunek Ninie!
"Zadzwoń na lotnisko, głupku. Lecimy z tobą" - jedne z najlepszych słów jakie kiedykolwiek wypowiedział Mark. Z jakiegoś powodu naprawdę lubię zakończenie tego rozdziału.
Tylko pozostaje pytanie - czy zdążą na czas? Rozważanie na ten temat pozostawiam tylko Wam. Nie mogę dać na ten temat żadnego spoileru.

Wiecie co? Jestem całkiem zadowolona z tłumaczenia tego rozdziału. Przeczytałam go sobie w całości i byłam jak "wow, to wcale nie brzmi tak źle". Musiałam mieć niezłą wenę jak tłumaczyłam.
Jestem obecnie na początku rozdziału 59; myślałam, że 58 będzie trudny do tłumaczenia, ale poszło mi jak z płatka, ale za to 59 już taki nie jest. Cały nadchodzący tydzień mam zawalony, ponieważ każdy nauczyciel chce mieć jakąś ocenę zanim pójdziemy na praktyki.... trafię do urzędu miasta na wydział rozwoju; a nazwa mojego kierunku brzmi "technik organizacji reklamy". Pasuje jak pięść do nosa.

Anyway, znowu się rozpisałam.

Następny rozdział: 3/03/2018

A w nim: Dużo, dużo krwi, nie tylko Niny.

Życzę wszystkim miłego popołudnia! Ja muszę przysiąść nad angielskim, bo czeka mnie jutro kartkówka. A z drugiej strony trwa półfinałowe głosowanie na parę roku, znane jako "bitwa pod e-online" i moje OTP ma tylko 0,5% przewagi. Priorytety....

Do następnego, ily!
~  Klaudia x

sobota, 3 lutego 2018

Rozdzial 56

OSTRZEŻENIE: Wzmianka o gwałcie.

Mark’s POV

    Wszedłem po frontowych schodach swojego domu akademickiego; cóż, albo raczej starałem się. Gospodyni domu miała wziąć z samochodu torbę i wózek i mimo że nie powinienem jeszcze przez następne 2 dni chodzić o kulach, 30-sekundowy spacer nic mi nie zrobi. 

O ile nie zapadną się pode mną kolana. 

Wiedziałem, że Haru jest w domu. Spytałem się o to gospodyni, zanim ruszyła w stronę samochodu i bez zawahania mi odpowiedziała. Czy widział, gdy przyjechałem? Wie, że tutaj jestem? Czy będzie chciał się ze mną widzieć? Trzaśnie mi drzwiami w twarz?

Nie, to ostatnie nie wchodziło w grę, bo gdy zapukałem, drzwi otworzył mi Josh. 

– Mark! – wrzasnął, prawdopodobnie informując cały dom o moim przybyciu – Dobrze ciebie widzieć! Gdzie byłeś, stary? Pisałem do ciebie, dzwoniłem. Wszyscy myśleli, że jesteś martwy. 
– Byłem zajęty – odpowiedziałem, nie patrząc mu w oczy. 

    Nina rozmawiała ze mną przez cały zeszły wieczór o tym, że Josh i jego kumple muszą zniknąć z mojego życia, jeśli chcę zrobić dobre wrażenie na Haru. Rzecz w tym, że ona nie wiedziała, iż moja odpowiedź do Haru będzie brzmiała „nie”… a mimo to, jej słowa na mnie zadziałały. Jakakolwiek sympatia do Josha i jego ekipy znikała z każdą rozmową z Niną w przeciągu ostatnich dwóch tygodni. Ostatnią rzeczą, jaką chciałem, było rozmawianie z nim jak z kumplem. 

    Gdy klepnął mnie w plecy, musiałem ukryć skrzywienie na twarzy, bo trafił w jedną z prawie-uleczonych ran. Bandaże Niny zdziałały cuda i zminimalizowały szanse na przyszłe blizny. Kolejna rzecz, za którą byłem jej wdzięczny. 
– Będziesz musiał to jakoś odpokutować! – zażartował i dopiero w tym momencie w pełni zrozumiałem lekcję od Niny podczas śniadania. Sugestie Josha brzmiały mrocznie, niemal jak szantaż, a nawet i obraza – W domu Senet jest dzisiaj impreza. To są same nerdy, więc będzie brakowało im odpowiedniej atmosfery, ale z łatwością możemy podrasować ich napoje. To będzie genialne. Może skłonimy kujony do wyjawienia wstydliwych sekretów. Pewnie nadal są prawiczkami. 

– Pogadamy później – odpowiedziałem natychmiast. 

Dodałem jeszcze do mojej długiej listy „do zrobienia” aby powiadomić dyrektora o tej imprezie. 

Rozbawienie Josha i jego uśmiech zanikły
– Koleś, serio? Chcesz stracić szansę na odebranie jakiejś kujonce dziewictwa? Pomyśl, jakie będziesz miał z tego wspomnie…
– Wiesz co, nie za bardzo jestem zainteresowany rujnowaniem życia jakiejś dziewczyny – rzuciłem ze wściekłością narastającą w głosie. Przed oczami miałem obraz, że ktoś robi coś takiego Ninie. Prawie to jej zrobiłem – Niektórzy mają bardziej wyrafinowane rzeczy do zrobienia; na przykład zajęcie się własnym życiem. Jeśli usłyszę, chociaż słowo na temat twoich wybryków podczas tej imprezy, w mgnieniu oka pojawi się tam policja. Dorośnij, Josh. Ostatecznie wszyscy zostawią cię w tyle, tak jak ja teraz. 

    Zorientowałem się, że kilka osób stało w kuchni i słuchało naszej konwersacji. Wygląda na to, że nie będę musiał przeprowadzać tej rozmowy ze wszystkimi. Josh patrzył na mnie zdumiony. Wziął krok naprzód. 
– Zdaje mi się, że potrzebujesz przypomnienia, jak traktuje się lepszych od siebie, Hampton. 
Zacisnął pięści, a ja wziąłem chwiejny krok do tyłu, próbując przygotować swoje kule, zanim weźmie zamach…
Nagle trzecia osoba weszła do pomieszczenia
– Weź krok do tyłu, zanim zrobisz coś, o co zadbam, abyś żałował, Josh. 

Zamarłem w miejscu, a Josh warknął pod nosem.
– Zawsze wiedziałem, że jesteś pedałem, Mark – powiedział, ignorując nowo przybyłą osobę i oddalając się ode mnie – Zejdź mi z oczu
– Nawet nie wiesz z jaką przyjemnością. 
Ruszyłem w stronę swojego pokoju, ale zatrzymałem się natychmiast jak podniosłem głowę. Osoba stojąca przede mną wypuściła z płuc drżący oddech, wyglądając równie niepewnie, jak ja się czułem
– Cześć, Mark. 
– Cześć, Haru. – odpowiedziałem po chwili. 


X

Nina’s POV

Nie wiedziałam, co jest gorsze – to, że nie wiedziałam, gdzie jestem, czy to, że nie wiedziałam, jak się w to wpakowałam. 

Panowała całkowita ciemność, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. 

    Mój powrót do świadomości był bardzo wolny. Jedyne co mój mózg był w stanie przetworzyć, to strach, ból i pulsowanie w głowie. Poczułam gwałtowne szarpnięcie, które spowodowało, że uderzyłam o coś twardego i dopiero wtedy mogłam wydostać się z własnego umysłu. Gwałtownie otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że były one zamknięte przez bardzo długi czas. 

Nie oślepiło mnie żadne światło. Wciąż panowała ciemność. 

Czy tak właśnie wygląda życie po śmierci? Próbowałam rozpoznać małą przestrzeń, w której byłam uwięziona – na tyle długa, by leżeć wyprostowana i mogłam obrócić się w poprzek dwa razy. Napadła mnie nagła myśl, że jest to trumna, a moim piekłem było spędzenie swojego pośmiertnego życia w trumnie. Przez chwilę nie mogłam oddychać, ale wtedy doszło do mojego mózgu więcej informacji. Moja „trumna” poruszała się, a powierzchnia, na której leżałam, nie była drewniana, lecz raczej szorstka, podobna do dywanu. 

Kolejne szarpnięcie. Uderzyłam się w część, która nie była pokryta materiałem, lecz metalem. W oddali słyszałam odgłos silnika. Dopiero wtedy wszystko do mnie dotarło. 

Byłam uwięziona w samochodzie, a dokładniej – w bagażniku. 

    Ledwo pamiętałam, co działo się, zanim straciłam przytomność. Ktoś mnie złapał, przyłożył mokry materiał do ust i biel przed moimi oczami zamieniła się w niekończącą się czerń. Biel, była śniegiem i byłam na zewnątrz, po tym, jak…

Fabian odjechał. Fabian odjechał z rodzicami, myśląc, że jutro wybieram się do Eddiego – a może jest to już dzisiaj? Jak długo leżałam bez przytomności? I kto mnie porwał? Przewróciłam się na brzuch, by wyjąć telefon z tylnej kieszeni, ale go tam nie było. Mój telefon, mój notes, moja kurtka. Wszystkiego brakowało. 

Samochód skręcił i przejechał przez jakąś przeszkodę, która wydała charakterystyczny dźwięk. To był próg. W oczach zebrały mi się łzy. 12 lat swojego życia oczekiwałam tego dźwięku. Dźwięku, który oznaczał, że chwila wolności dobiega końca. Poznałam to natychmiast. 

Wjazd do garażu. 

Byłam w Kalifornii, w swoim domu i to mój ojczym mnie porwał. 

    Samochód zatrzymał się, a drzwi garażu zostały zamknięte. Próbowałam mocno się skoncentrować, ale nie słyszałam nic oprócz skrzypienia metalu i własnego bicia serca. Wzrok miałam wbity w miejsce, które uznałam za otwarcie bagażnika, a plecy miałam przyciśnięte do tylnej ściany. Przyszedł mi do głowy pomysł, aby wybiec. Wyruszyć natychmiast, gdy otworzy bagażnik, ale gdy tylko światło wpadło do środka, zostało ono zablokowane przez zacienioną figurę. 

– Widzisz? To właśnie dlatego zamknąłem cię w bagażniku. Miałem przeczucie, że pod koniec podróży odzyskasz przytomność. Nie mogłem pozwolić na to, abyś pukała w szyby i zwróciła na siebie czyjąś uwagę. To byłoby katastrofą – przechylił na bok głowę – Wstawaj. Jestem niecierpliwy. 
Jego ton głosu natychmiast wprawił mnie w ruch. Gdy stanęłam na ziemi, miałam wrażenie, że za chwilę osunie się ona spod moich stóp, ale złapał mnie za ramię. 
– To może jeszcze trochę potrwać, zanim chloroform całkowicie przestanie działać. Będziesz nieco oszołomiona, ale poza tym, to jak się czujesz?

Nie miałam przy sobie notesu, aby mu odpowiedzieć, a nawet gdybym miała, nie byłabym w stanie utrzymać długopisu. 

– Wiem, że potrafisz mówić, zapomniałaś? – syknął, uderzając mnie w twarz. Oparłam się o samochód, aby nie upaść – Używaj słów, komunikując się ze mną. Podarłem twój notes, a telefonu nie dostaniesz z powrotem. Jeśli spróbujesz mi coś napisać, dostaniesz chłostę. Masz do mnie mówić, kiedy oto zażądam, jasne?

Próbowałam przystosować się do bólu w szczęce, bo wiedziałam, że czeka mnie coś bardziej bolesnego
– Rozumiem – odpowiedziałam, zaskoczona stanowczym tonem swojego głosu – Jak przeprawiłeś mnie do Ameryki nieprzytomną i odurzoną?
– Jeden z moich klientów jest współwłaścicielem linii lotniczej. Poprosiłem o przysługę i załatwiłem prywatny samolot tylko dla nas. Tak czy inaczej, musieliśmy przejść przez odprawę, ale powiedziałem, że jesteś chora i potrzebujesz snu. Nawet niosłem ciebie na rękach. Kobieta z ochrony stwierdziła, że to bardzo rozsądne z mojej strony, a kim ja jestem, aby zmieniać jej zdanie? – jego uśmiech był pełen jadu – Właź do środka. 

Klepnął mnie w plecy. Kiedyś przez takie coś wylądowałabym na podłodze, ale teraz tylko lekko się potknęłam i jak najszybciej skierowałam się ku drzwiom wejściowym. Usłyszałam z tyłu siebie głębokie westchnięcie; nie był zadowolony z mojej wytrzymałości fizycznej. 
– Myślę, że nie muszę oprowadzać cię po domu. Jestem pewien, że wszystko pamiętasz. 
Jadalnia była zastawiona i zaczęłam zastanawiać się, czy spodziewa się on jakiegoś towarzystwa, lecz nie odezwałam się na ten temat. 

Dopóki coś do mnie dotarło. 

– Co zrobiłeś z Trudy? – zapytałam cicho – Pewnie zgłosiłaby moje zaginięcie. 
– Oh, nic jej nie jest. Powiedziałem jej, że zabieram cię na jeden wieczór, a następnie odwiozę tam, gdzie miałaś spędzić ferie. Była niezwykle szczęśliwa, że dzięki temu szybciej mogła wrócić do domu
Skinęłam głową, nie chcąc ciągnąć dalej dyskusji. Trudy nic nie jest. 

Z każdą sekundą spędzoną w tym mieszkaniu, docierała do mnie powaga całej tej sytuacji. 

– Do twojej sypialni – ogłosił, otwierając trzecie drzwi w korytarzu. W środku wszystko było dokładnie tak, jak zostawiłam. Cienka pościel na łóżku była nieco pognieciona. Drzwi do szafy były lekko uchylone. Na kredensie była cienka warstwa kurzu i szkic, który wykonałam tydzień przed wyjazdem. 
– Spędzisz tutaj najbliższe dwie godziny. Rób co chcesz, ale bądź cicho i nie wychodź. Klienci przyjdą na kolację. A potem, możemy przedyskutować… układ. 
Jego wyraz twarzy nie był ani trochę pocieszający
– Jesteś nadzwyczaj spokojna, biorąc pod uwagę twoją sytuację. Zobaczymy, jak długo to potrwa. 

Zamknął za sobą drzwi i zostałam sama. 

X
Mark’s POV

    Ustawiłem kule ponownie w pozycji pozwalającej mi iść. Ruchem głowy wskazałem Haru, aby wszedł za mną do sypialni. Przez cały ten czas nie zamieniliśmy ani jednego słowa i byłem wdzięczny za to, że nawet nie próbował. Nie byłem pewny, czy byłbym w stanie ustać na nogach, słysząc jego głos. 

Po prostu powiedz nie. Bądź mężczyzną i uratuj jego życie. Wyobraź sobie przyszłość, którą może on zbudować z innym mężczyzną. Wyobraź sobie, że bez ciebie, jego życie będzie lepsze i powiedz „nie”. 

Usiadłem na łóżku, ale nawet na niego nie spojrzałem. 
– Haru, ja…
– Proszę…

Oboje zaczęliśmy i zaprzestaliśmy mówić w tym samym momencie. Oboje zaśmialiśmy się pod nosem i skinąłem głową
– Wiem, że mamy sobie trochę do powiedzenia, ale najpierw… Minęły 2 tygodnie. Co u ciebie?

Daj mi czas na zebranie myśli. Daj mi jakikolwiek znak, że będziesz mógł kontynuować swoje życie beze mnie. 

Chyba pierwszy raz zabrakło mu słów. 
– U mnie… jest dobrze – odpowiedział cicho. Wciąż stał na środku pokoju, przestępując nerwowo z nogi na nogę – Tęskniłem za tobą. Byliśmy nierozłączni przez tak długi czas… ale jest dobrze. 
– Naprawdę? – słysząc jego słowa, poczułem nieprzyjemny ścisk w klatce piersiowej, ale to tylko utwierdziło mnie w swoim przekonaniu. Ma się dobrze. Będzie okay, gdy odejdę. Po prostu weź się w garść i powiedz to. W przyszłości będzie ci za to wdzięczny. 

    Cała przemowa, którą przygotowałem wcześniej, wyparowała z mojej myśli, gdy Haru dosłownie padł przede mną na kolana i wziął mnie w swoje ramiona, przytulając. Uścisk szybko dobiegł końca, ale chwycił mnie za ramiona. 
– „Dobrze”? Boże, Mark, to największe kłamstwo w całym moim życiu. Jestem tak odległy od bycia w porządku, że nawet nie masz pojęcia – w jego oczach lśniły łzy – Mark, nie jestem w stanie znaleźć słów, by przeprosić za to, jak ciebie potraktowałem. Powiedziałeś mi coś bardzo osobistego, ale ja myślałem tylko o sobie. Zraniłem cię i zostawiłem, gdy najbardziej mnie potrzebowałeś. Zrozumiem, jeśli nie zechcesz mi wybaczyć, ale proszę, błagam, nie odchodź. Nie musimy być razem; potrafię uszanować twoją decyzję – Trzymał mnie z desperacją za rękę i spoglądał na mnie z niepowtarzalną intensywnością – Po prostu zostań. 

Jak wdzięczny byłem za to, że zaczęliśmy rozmowę od niego. 

Moje „nie” wciąż czekało na języku, ale rozpacz na jego twarzy na myśl o moim odejściu poruszyła moje serce. Jak mógłbym zostawić kogoś, kto tak bardzo się o mnie troszczy? Kogoś, kto mnie kocha?

Wciąż wpatrywał się we mnie, wyczekując jakiejkolwiek reakcji
– Mark, proszę. Powiedz cokolwiek. Zrobię wszystko, by ci to wynagrodzić. Co tylko pragniesz. Chcesz jakiejś przysługi? Albo…

Chwyciłem go za kołnierzyk od bluzki, przyciągnąłem bliżej i pocałowałem. 

    Usta Haru były cieplejsze od ust Doriana*. Były też spierzchnięte i sprawiały, że po całym moim ciele rozeszła się fala przyjemności. Moją dłoń, która nadal ściskała jego koszulkę, przesunąłem nieco wyżej, na kark. Haru dość szybko zareagował na mój spontaniczny ruch i odwzajemnił pocałunek. 
– Zaczekaj. Zaczekaj – wydyszał, odsuwając się o tylko kilka centymetrów. Moje usta automatycznie powędrowały do jego szczęki, a potem szyi – Cholera jasna, Mark, jeszcze jakieś 30 sekund temu myślałem, że odchodzić. 30 sekund temu myślałem, że jesteś hetero. 
– Skłamałem – odpowiedziałem bez ogródek – Wciąż jestem zdecydowanie biseksualny. Zawsze byłem. 
– To akurat zauważyłem – pociągnąłem go za koszulkę, aby usiadł na łóżku – Ale co się zmieniło?
– Tak cholernie mocno chciałem pozwolić ci odejść, naprawdę. Przyszedłem tutaj, by powiedzieć "nie", by ciebie uwolnić ode mnie. Nie miałem zamiaru wracać tutaj w przyszłym roku szkolnym. Ale co mam zrobić, gdy klękasz przede mną na kolana i błagasz, mimo że to moja wina i jesteś tak cholernie bezinteresowny i wspaniały. Jak mógłbym tego nie docenić? Nadal mamy do przedyskutowania kilka rzeczy. Muszę przeprosić za kilka rzeczy i kilka zaadresować. Nadal będę borykał się z problemami. Nadal będę wybuchał złością, czy potrzebował pomocy, albo panikował. Z pewnością będę miał przez jakiś czas problemy z publicznym okazywaniem uczuć czy chociaż z ujawnieniem naszego związku przed wszystkimi, przed matką i ojcem w szczególności. 
    Jego oddech zwolnił, ale trzymając dłoń na jego klatce piersiowej, czułem szybkie i mocne bicie serca. Takie jak moje. 
– Roz…
– Nie, shhh, nie mów nic, bo inaczej już nigdy nie wyrzucę tego z siebie. Jestem kapryśny. Jestem kłamcą i dupkiem z depresją. Może z chorobą afektywną dwubiegunową. Będą dni, w których będziesz na mnie wrzeszczeć, a w inne dni, to ja będę wrzeszczeć na ciebie. Przez pewien czas będziesz zmuszony ukrywać ten związek i wiem, że to może ranić. Bez względu na to, czy nasz związek wyjdzie na światło dzienne, czy nie, bycie z tobą nie „naprawi” mnie w żaden magiczny sposób. Związki nie naprawiają ludzi i nie możesz wymagać ode mnie, abym natychmiast miał się dobrze. Ale przecież możesz mieć wymagania w stosunku do mnie i każdego dnia będę się starał, by im sprostać. Jeśli jesteś w stanie się na to zgodzić… – wziąłem głęboki wdech – To będę kochał cię każdego dnia aż do końca mojego życia. 
   Haru zamrugał, wpatrywał się we mnie i nie odzywał się tak długo, że wydawało się to być całą wiecznością. 
– Nie będzie dnia, w którym nie będę się na to zgadzać, ty idioto. 

Nina’s POV

    Przesunęłam palcami po szkicownikach ułożonych na mojej jedynej półce w całym pokoju. Wzięłam je wszystkie i przeniosłam na łóżko. Każda cząstka mnie krzyczała, gdy usiadłam na materacu. Pamiętałam wszystko. Pamiętałam przetarte koce, szorstkie prześcieradło, zacieki z krwi. Robił wszystko, abym czuła się jak najmniej komfortowo. 

Mimo że próbowałam przygotować się na powrót tego wszystkiego, miałam nadzieje, że do tego nie dojdzie. 

Otworzyłam swój ostatni szkicownik, był on z minionego lata. Od tamtej pory mój styl malarski bardzo się zmienił. Ostre, twarde linie zamieniły się w gładkie krawędzie. Byłam ciekawa, ile to o mnie mówiło; o mojej zmianie w osobowości. Kolejne szkicowniki miały prace z mojej poprzedniej szkoły; z roku w którym mój nauczyciel sztuki wysłał w moim imieniu zgłoszenie do British Fine Arts Academy. Tamten rok szkolny, nie licząc bieżącego, był najlepszy w moim życiu. 

    Sztuka zawsze była dla mnie ukojeniem bólu. Pan Clarke jako jedyny otworzył na to oczy i już do końca życia będę mu za to wdzięczna. Nawet gdy mężczyźni mnie przerażali, nawet jeśli był on jednym z nich, to istniała między nami szczególna więź. Nigdy nie miałam szansy, aby podziękować mu za wysłanie moich papierów do UK. 

Może kiedyś będę miała okazję mu podziękować. 

Natknęłam się na rysunek przedstawiający wschód słońca i mimo że przez cały czas byłam zaskakująco spokojna, ten rysunek wymazał resztki ewentualnego strachu. 

Wschód słońca mienił się w ciepłych odcieniach pomarańczy znanych z filmów. Widniały też resztki mojego ulubionego koloru – ten szczególny odcień szarości widoczny tuż przed wschodem słońca. 
– Fabian, to jest cudowne – przez to, że stał za mną, nie mogłam go zobaczyć, ale wyczułam jego uśmiech. 
– Warto było tutaj przyjść mimo niebezpieczeństwa, prawda? Pokonywanie lęków jest dobre w 99% przypadkach. Czasami jesteśmy nawet za to nagradzani. 

Fabian. 

Ostatnio, gdy byłam w tym pokoju, nie wiedziałam nawet o jego istnieniu. 

– Nałóż korektor w tym momencie, dziewczyno. Nie chcę wyrzucać pieniędzy na ciebie w błoto. Wyruszamy niedługo na lotnisko – Ustąpiłam, nie zauważając jego obecności w drzwiach. Zastanawiałam się, czy stał tam wystarczająco długo, by widzieć mój uśmiech. 

Nie lubił, gdy się uśmiechałam. 

    Następnego dnia moje życie się zmieniło. Następnego dnia wpadłam na chłopaka o brązowych włosach, który patrzył na mnie jak nikt inny. Następnego dnia, ten chłopak jaką swoją misję ustanowił, by wywołać uśmiech na mojej twarzy, by zniknęło przerażenie w moim spojrzeniu, by sprawić, abym czuła się czegoś warta po raz pierwszy w życiu. Chciana. Szczęśliwa. 

Sprawił, że czułam się kochana. 

A teraz być może już nigdy go nie zobaczę. 

Okej, moja reakcja była przesadą. Nie byłam pewna, co mój ojczym chciał osiągnąć, ale jutro pan Sweet i jego rodzina zorientują się, że coś nie gra. Może nawet zadzwoni do Fabiana, a jeśli nie, to do mnie, a gdy nie odbiorę, zaczną się pytania i ktoś w końcu zorientuje się, co się wydarzyło. 

Fabian uratuje mnie. Byłam tego pewna. 

Ale rzecz w tym… mój ojczym również o tym wiedział, więc dlaczego mnie porwał?

    Usłyszałam dźwięk odjeżdżającego samochodu, mimo że miałam wrażenie, iż minęło zaledwie kilka minut. Następnie usłyszałam kroki w korytarzu i drzwi do mojego pokoju otworzyły się. 
– Byłaś bardzo grzeczną dziewczynką, gdy mnie nie było – na jego słowa poczułam stare, zwariowane poczucie dumy. Nie doświadczyłam tego, odkąd opuściłam to miejsce i automatycznie zamarzyłam o komfortowej obecności moich przyjaciół. To chore poczucie, że w jego oczach zrobiłam coś dobrego, nie było przyjemne. 
– Nie wydałaś z siebie żadnego dźwięku. Ale pamiętaj, że masz ze mną rozmawiać. 
– Oczywiście – odpowiedziałam automatycznie – Czy możemy porozmawiać o rzeczach, które będą mnie obowiązywać przez najbliższy tydzień?
Zaśmiał się i potrząsnął głową, ale nie miałam pojęcia, co tak go rozbawiło. 
– To, co zawsze. Sprzątanie, gotowanie, spełnianie każdego mojego życzenia – zadrżałam, słysząc jego słowa – Tak, wracamy do wszystkiego, co było wcześniej. Teraz czas na pierwszą sprawę. 
Wskazał palcem, abym wstała i podeszła do niego. Niepewnie podniosłam się z łóżka, nie wiedząc, jakie są jego zamiary. 

Gdy jego dłonie zamknęły się na mojej szyi, wiedziałam, że moje zmartwienie nie było zbędne. 
– Muszę cię poddusić. 

Próbowałam wyrwać się z jego uścisku i złapać oddech, ale nie byłam w stanie. Zacisnął swoje dłonie jeszcze mocniej i jedyne, o czym myślałam to powietrze. Powietrze, powietrze, potrzebuję powietrza. 

Rzucił mnie na łóżko. Skulona wokół pościeli z trudem złapałam oddech. 
– Dlaczego? – mój głos łamał się i był chrapliwy. Podniosłam wzrok, by ujrzeć jego triumfalne spojrzenie. 
– Trzymaj to – rzucił coś na łóżko. Mój telefon – Masz w mojej obecności zadzwonić do Fabiana. Powiedz mu, że masz zapalenie gardła i że od ma do ciebie tylko i wyłącznie pisać. Potem zadzwoń do swojego dyrektora albo jego partnerki i odmów swój pobyt u nich z tego samego powodu. Użyj jakichkolwiek wymówek, tylko żeby były skuteczne. Jeśli w jakiś sposób zdradzisz im, że coś się stało, najbliższy tydzień będzie dla ciebie znacznie gorszy niż planowałem. 
– Nie mogłam po prostu udawać, że boli mnie gardło?
– A gdzie w tym jest zabawa? – uśmiechnął się – Dzwoń. Natychmiast. 

Moje dłonie niemiłosiernie się trzęsły, ale zdołałam wejść w kontakty
– Najpierw zadzwonię do Fabiana – powiedziałam cicho, przystawiając słuchawkę do ucha, a on tylko przytaknął. 

– Nino? – poczułam bolesny uścisk w sercu, słysząc panikę w jego głosie – Nino, nic ci nie jest?
Zacisnęłam powieki. 
– Cześć, Fabian. Nie, wszystko jest dobrze. Przepraszam, że nie oddzwaniałam, pewnie wystraszyłam cię przez to. Nie zrobiłeś nic drastycznego, prawda?
– Nie. Miałem zamiar czekać do wieczora przed zadzwonieniem do pozostałych. Nie chciałem siać paniki. Co się stało? Dlaczego twój głos jest tak zachrypnięty? – Byłam w stanie wyobrazić go sobie, jak siedzi i z desperacją trzyma telefon. Przez kilka sekund nie odpowiadałam – Nino?
Krótkie spojrzenie na ojczyma dało mi do zrozumienia, że nie był zadowolony z mojej ciszy. 
– Dziękuje, że nie zdążyłeś zrobić zamieszania. Wszystko dobrze, naprawdę, po prostu zachorowałam. Jestem teraz u Eddiego, ale oni wszyscy też mają zapalenie gardła, więc mam nadzieję, że ty tego nie złapiesz. Jak się czujesz?
Przynajmniej to pytanie wywołało pochwalne spojrzenie ojczyma. Odciągaj uwagę od siebie, a skup ją na Fabianie. 
– Wszystko dobrze, poza tym, że jestem nieco samotny – na moich ustach pojawił się cień uśmiechu; smutnego, ale nie musiał o tym wiedzieć – Mogę cię odwiedzić, jeśli chcesz. Pogoda ma się pogorszyć dopiero jutr…
– Nie – przerwałam natychmiast – Naprawdę. Nie chcę, abyś się zaraził. I jeśli ci to nie przeszkadza, to możemy się kontaktować poprzez SMS-y? Ból gardła nie daje mi spokoju. Pan Sweet prosił mnie, abym przekazała, żebyś do nich również nie dzwonił, dopóki wszyscy nie poczujemy się lepiej – kłamstwa z taką łatwością płynęły z moich ust, że aż sama byłam zaskoczona. Może nauczyłam się czegoś od mojego opiekuna – Przykro mi. Naprawdę chciałabym częściej słyszeć twój głos. 
    Piorunujące spojrzenie ojczyma było warte wszystkiego, gdy usłyszałam śmiech po drugiej stronie linii
– W takim razie będę zostawiać ci nagrania na poczcie głosowej. W taki sposób nie musisz mówić, a wciąż będziesz mogła słyszeć mój głos. Będziesz odpowiadać mi poprzez SMS-y. Co ty na to?
– To… świetnie – gdyby tylko pozwolił mi na odsłuchanie tych wiadomości – Czy…
Usłyszałam odległe głosy w słuchawce i Fabian westchnął
– Cholera. Kolacja. Napiszę do ciebie, jak zjem, dobrze?
– Oczywiście, że tak – otarłam łzy, które były bliskie spłynięcia po policzkach. Weź się w garść. Zobaczysz go w przyszłym tygodniu – Odpiszę, gdy będę mogła. Nie martw się o mnie. Tęsknię za tobą – Gdy wrócę, już nigdy nie odstąpię cię na krok. 
Gdy znów się odezwał, jego głos był tak delikatny, że już nie byłam w stanie powstrzymać łez
– Też za tobą tęsknie, skarbie. Widzimy się za tydzień, tak?
– Tak – wyszeptałam – Do zobaczenia w przyszłym tygodniu. 

Rozłączyłam się, zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć. 

    Spojrzałam na ekran telefonu i zauważyłam, że zostało tylko 10% baterii. Kolejny telefon musiałam wykonać szybko, ale najpierw musiałam zadać jedno pytanie. 
– Dlaczego to robisz? Doskonale wiesz, że do przyszłego tygodnia ktoś się zorientuje, gdzie jestem, a Fabian złoży wszystkie doniesienia na policję. Bez względu na to, co zrobisz, nie wyjdziesz na tym dobrze. 

Nie wiedziałam, skąd znalazło się we mnie tyle odwagi, by być tak bezpośrednią, ale on tylko się uśmiechnął. 

– Co zrobię? Już nigdy nie opuścisz tego domu. 
– Ale…
– Doskonale wiedziałem, co to oznacza, gdy ty i twój chłoptaś zebraliście dowody przeciwko mnie. Nie ważne co zrobię, trafię do więzienia. Nie jestem też na tyle głupi, by nie wiedzieć, że wsadzisz mnie za kratki, gdy tylko będziesz pełnoletnia, także znalazłem kompromis. 
– Nadal nie rozumiem. 
Potrząsnął głową i podszedł bliżej. Pogładził mnie po włosach. 
– Oh, Nino. Nie rozumiesz? Tak czy inaczej, pójdę do więzienia, więc nie obchodzi mnie, co się wydarzy – Klęknął przede mną i byłam zmuszona na niego spojrzeć – Najbliższy tydzień będzie dla ciebie prawdziwym piekłem. Półtora tygodnia, jeśli pogoda będzie mi sprzyjać. Będzie to najgorszy tydzień twojego życia i będziesz nienawidzić każdą jego sekundę. A potem… cóż, myślę, że już wiesz, co mam na myśli. 
– Tak – wypuściłam z płuc drżący oddech – Rozumiem. 
Uśmiechnął się mrocznie. 
– W wybranym momencie, zabiję cie – Przeczesał moje włosy palcami – I zapewniam cię, że będę miał przy tym dużo przyjemności. 

To pożegnanie z Fabianem było moim ostatecznym pożegnaniem.

--------------------------
* Dorian - jeśli ktoś nie pamięta, jest to pierwszy chłopak Mark'a, jeszcze z czasów dzieciństwa. Jeżeli chcecie przypomnieć sobie dokładniej, o co chodziło, odsyłam do rozdziału 52.


***
No to się porobiło....
Ale przynajmniej Mark i Haru doczekali się happy end'u! Czy może będzie coś jeszcze? Szczerze mówiąc, nie pamiętam nawet.
A wracając do Niny.
Ten rozdział jest bardziej takim "wstępem" do wielkiego finału. Kolejny rozdział również. A po tym, no cóż, finał.
Jak myślicie, jak to się wszystko potoczy? Fabian lub ktokolwiek inny zorientuje się w porę, co grozi Ninie? Ojczym to kawał psychopaty, co nie? Byłoby mi bardzo miło, gdybyście pozostawili swoje własne przemyślenia w komentarzach; uwielbiam je czytać

Powiem Wam, że przez pierwszy tydzień ferii byłam bardzo leniwa. Dopiero wczoraj zaczęłam tłumaczyć rozdział 58; mam nadzieję, że do końca ferii jakimś cudem go skończę. Nie mówiąc o tym, że wciąż nie zapisałam się na egzamin z prawa jazdy... po prostu jakoś dziwnie się stresuję i nie potrafię się do tego zmusić. Może przyszły tydzień będzie bardziej produktywny chociaż pod względem tłumaczenia...

Następny rozdział: 17.02

A w nim: Koszmary we śnie i na jawie, zajrzymy co u Maru i na samym końcu moje 6 ulubionych słów wypowiedzianych przez Mark'a, które sprawiają ochotę wykrzyczenia "TAK!" (nie myślcie o tym i tego typu rzeczach, bez przesady XD)

Miłego wieczoru kochani! <3

~ Klaudia

PS. Jakby ktoś szukał mnie na twitterze i nie mógł znaleźć, to po prostu zmieniłam user na smokenmirrorxs

sobota, 20 stycznia 2018

Rozdzial 55

Nina’s POV

Mark jakimś sposobem unikał posiłków z nami przez 8 dni.

    Za każdym razem, gdy się budziłam i sprawdzałam co u niego, spał, a zawsze wyglądał na tak zmęczonego, że nie miałam serca go budzić. Gdy wpadałam do niego podczas lunchu, nie było go już w domu, a gdy próbowałam wyciągnąć go na kolację, twierdził, że już jadł albo nie było go jeszcze w domu.

Tym razem nie miałam zamiaru pozwolić mu na coś takiego.

Gdy tego ranka weszłam do pokoju, trzymał zdjęcie Haru tak jak zawsze. Przyciskał ramkę do swojej klatki piersiowej tak mocno, że bałam się, że ją złamie. Moje serce zacisnęło się z bólu na ten widok.

On potrzebuje Haru. Bardziej niż kiedykolwiek.

– Mark – wyszeptałam.
Byłam sama zaskoczona tym, że nie bałam się go, ani Micka. Zawsze czułam się bezpieczna śpiąc w tym pokoju, bo Fabian był przy mnie, ale teraz byłam tutaj bez niego, a pozostali dwaj chłopacy byli w samych piżamach. Jeden miał przeszłość związaną z przemocą, a drugi wyglądał, jakby nieco przesadził ze sterydami.
– Mark, obudź się.
Przewrócił się na drugi bok, więc był plecami do mnie.
– Zjeżdżaj, Haru. Jestem zbyt zmęczony na twoje pierdoły – powiedział zaspany. Kilka sekund później wyraźnie się spiął i obrócił, by na mnie spojrzeć.
– Nie jesteś Haru, a to nie jest mój pokój – westchnął głęboko – Przepraszam.
– W porządku. Słuchaj, może ubierzesz się i przyjdziesz do jadalni? Za pół godziny będzie śniadanie i jest środa, co oznacza szkołę.
Potrząsnął przecząco głową
– Nie, nie idę do szkoły. Poza tym nie chcę integrować się z ludźmi
– Wiesz, że musisz popracować nad swoim życiem w społeczeństwie, prawda? – podeszłam do tego tematu z ostrożnością. To, że nie bałam się go, nie oznaczało, że nie bałam się go zezłościć – Wyobraź sobie, że jesteś w stanie wrócić do Haru i wytrzymać cały dzień bez nagłego wybuchu negatywnych emocji, nawet bez jego pomocy. Wiem, że w miejscach publicznych to on pomaga zachować ci spokój, ale nie zauważyłam, aby rozmawiał z tobą o tym. Ja mogę to zrobić. Musisz uspołecznić się bez niego. Haru nie może być przy tobie 24/7.

Mark spiorunował mnie wzrokiem, ale nie było w nim tak naprawdę żadnej iskry.
– Wolałem ciebie, gdy byłaś niemową. Daj mi 15 minut, wstanę.

Podczas nasze rozmowy obudził się Mick, który wstał z łóżka mamrocząc zaspane „dzień dobry”.

– No to do zobaczenia.

Gdy wyszłam z pokoju, ujrzałam Fabiana, który opierał się o ścianę obok drzwi.
– Powiedziałem pozostałym, jaka jest sytuacja i o tym, że będzie potrzebna pomoc przy jego problemach z wybuchami złości. Prawie wszyscy są chętni; będziemy musieli powstrzymać Patricię od odzywania się, bo ona nie jest zbyt pozytywnie nastawiona…
– Dobrze. Co jest na śniadanie?
– Chodź, to zobaczysz.

    Gdy ułożył swoją dłoń na moich plecach, zesztywniałam na chwilę, wciąż nie będąc przyzwyczajona do regularnego okazywania uczuć. Mimo że Fabian zapewniał inaczej, nasze relacje zmieniły się, odkąd… prawie weszliśmy w ten związek. Był bardziej otwarty w okazywaniu swoich uczuć, poprzez drobne gesty – bawienie się kosmykami moich włosów, pocałunki w policzek, trzymanie się za ręce; to zdarzało się nawet kilka razy dziennie. I to na oczach wszystkich, nawet Eddie’go. Zeszłego wieczoru Eddie przyglądał się nam z niezmierną ciekawością. Był zbyt zły na mnie, by zadać jakiekolwiek pytanie, lecz zbyt ciekawy, by oderwać wzrok.

Zaczęłam zastanawiać się, kiedy zaczną się pytania.

    Nawet teraz, Fabian wysunął dla mnie krzesło. Zarumieniłam się i usiadłam najszybciej jak mogłam. Fabian usiadł po mojej prawej stronie. Nikt nie usiadł po mojej lewej i zdałam sobie sprawę z tego, że ktoś zostawił wolne miejsce dla Mark’a i na jego wózek. Ten gest sprawił uśmiech na mojej twarzy. Może uda nam się trochę mu pomóc.

– Mogę usiąść? – odezwał się chrapliwy głos – Albo raczej wjechać?

O wilku mowa.


– Oczywiście. Tutaj jest dla ciebie miejsce – odpowiedziałam, wskazując na pustą przestrzeń obok mojego krzesła. Objechał stół dookoła utrzymując wszystkich w zasięgu swojego wzroku. Był w tym bardziej subtelny niż ja; podczas gdy mnie nie obchodziło, kto dostrzeże moje zachowanie dopóki działało, Mark robił wszystko, co w jego mocy, aby nikt nie rozszyfrował jego metod bezpieczeństwa.
– Dzień dobry, tak przy okazji.
– Dzień dobry – odpowiedzieli wszyscy chórem.

Mark, który akurat w tamtym momencie chwycił widelec, upuścił go z trzaskiem na talerz. Podskoczyłam w swoim siedzeniu tak samo, jak Joy, a Mark zbladł na twarzy.
– Przepraszam, przeważnie nie jadam posiłków ze swoimi współlokatorami.
     Nikt tego nie skomentował, zapadła nieco niezręczna cisza i wszyscy nagle zainteresowali się swoimi talerzami. Mark nałożył sobie więcej jedzenia niż Alfie i Jerome, którzy natychmiast poprosili o dokładkę, by wyrównać poziom.

Chwila spokoju została dość szybko zrujnowana.

– Więc jak długo będziesz jeszcze okupować łóżko Fabiana? – zapytał żartobliwie Jerome, ale spojrzenie Mark’a pociemniało, a swoją dłoń ścisnął w pięść. Spojrzenie, jakie otrzymał Jerome zmusiło go do natychmiastowej poprawki – Mam na myśli, korzystać z jego łóżka. Na jak długo tutaj zostajesz?
    W wyrazie twarzy Mark’a nie było jednak żadnej zmiany i gdy otworzył usta, by się odezwać, doskonale wiedziałam, że nikt nie potrzebował usłyszeć litanii obelg, które miał już na języku.
– Hej – wyszeptałam, szturchając go lekko łokciem – W czym problem?
– On nabija się ze mnie. To, że jestem tymczasowo słaby, nie oznacza, że pozwolę takim komentarzom ujść na sucho.

Jerome lekko odsunął swoje krzesło od stołu, tak, aby w razie czego mógł szybko wybiec. Położyłam dłoń na ramieniu Mark’a.
– On tylko żartował. Nie nabijał się z ciebie. Chciał zażartować. Tak jak Haru. Wyzywacie siebie przez cały czas, ale nie bierzesz tego na poważnie, prawda? – wytłumaczyłam.
– Skąd mam wiedzieć, czy on sobie tylko żartuje? – syknął cicho – Znam Haru, a jego nie.
– Sam siebie o to zapytaj. Gdy to powiedział, brzmiał bardziej jak Josh, czy jak Haru? Rób tak za każdym razem. Jeśli dojdziesz do wniosku, że ktoś brzmi tak jak Josh, wtedy najprawdopodobniej zasługuje na wszystko, co masz do powiedzenia. Możesz kierować się w ten sposób?

    Mark oparł się o oparcie wózka i w zamyśleniu zamrugał. Było to coś czego z pewnością wcześniej nie rozważał. Wszyscy w pomieszczeniu ewidentnie zrelaksowali się, gdy z twarzy Mark’a zniknęła złość. Ponownie zwrócił się ku stołowi, ale jego wzrok pozostał utkwiony w talerzu. Zdawało mi się, że słyszałam przepraszam z jego ust, ale było to tak ciche, że nie miałam pewności. Potrząsnął głową.
– Zostaję tutaj na jeszcze kilka dni. Maksymalnie na tydzień. Tylko na tyle, by stanąć na nogi.

Jerome z powrotem przybliżył się do stołu, a ja odetchnęłam z ulgą. Wszystko będzie dobrze.

– Więc Amber, czy Fabian i Nina zaszaleli jakoś przez ostatni tydzień? Zawsze zastanawiałem się, co dzieje się za tymi zamkniętymi drzwiami, a Mick nigdy nie chciał nic zdradzić – odezwał się z wesołością w głosie Jerome.

Mark ponownie się oburzył.
– Jak śmiesz tak nie szanować jej prywatności? – warknął. Tym razem, wszyscy prócz mnie i Fabiana nieco odsunęli się od stołu. Patricia zaczęła spoglądać na dzbanek z wodą, ale szybko spiorunowałam ją wzrokiem, aby wybić jej ten pomysł z głowy i westchnęłam.

To będzie długie śniadanie.

X

    Gdy pan Winkler wszedł do klasy, przywitała go fala oklasków i wesołych okrzyków. Był nieobecny przez ostatnie 1,5 tygodnia z powodu choroby i wszyscy mieli już dosyć nauczycieli z zastępstw, którzy zadawali tylko głupie teatralne zabawy. Gdy nam pomachał, uśmiechnęłam się szeroko
– No tak, dobrze, ostatnio widzieliśmy się przed świętami. Też za wami tęskniłem.
Ja oczywiście widziałam go już wcześniej na lekcji sztuki, lecz prowadząc teatr mógł być bardziej sobą
– Czas na wystawienie nowego spektaklu. Kilka skeczy. Każda para bądź grupa będzie miała inną historię. Będę z każdym z was rozmawiał na osobności o roli, a teraz możecie porozmawiać między sobą.

Zszedł ze sceny i zaczął iść w kierunku naszej grupy.
W moim kierunku. 

– Panno Martin? – zwrócił się do mnie pogodnym głosem – Chciałbym najpierw porozmawiać z tobą, bo twoja decyzja może zaważyć o pozostałych członkach obsady – Bez żadnego nacisku – W zeszłym semestrze oznajmiłaś, że nie czułabyś się komfortowo będąc w przedstawieniu. Czy to nadal jest aktualne? Jeśli tak, to możesz ponownie zająć się malowaniem rekwizytów i tła, to nie problem, ale jeśli chciałabyś dołączyć, dokonam wszelkich starań, aby twoja rola ograniczała się do interakcji tylko i wyłącznie z twoimi przyjaciółmi.

Przegryzłam wargę, spoglądając na niego i na scenę. Wskazałam palcem na swoje usta.

– Nie, nie będziesz musiała mówić. Moglibyśmy przygotować skecz, który proponowałem na początku roku. Niema dziewczyna zakochuje się w chłopaku? Ty i pan Rutter? Nie będziesz musiała go nawet dotykać. Już wyciągnąłem swoje wnioski z ostatniego incydentu.

Fabian wziął mnie za rękę i uścisnął.
– Co o tym sądzisz, Nino? Wchodzisz w to?

Spojrzałam na scenę. Byłam na niej kilka razy, ale nigdy jako członek obsady. Wyobraziłam sobie patrzenie na te wszystkie twarze, różnych płci, w różnym wieku i na dodatek trzeba skupić się na roli. Czy dam sobie radę?

Przedstawienie odbędzie się pod koniec roku szkolnego. Kto wie jakie postępy zrobię?
Ta myśl dała mi siłę, aby przytaknąć.
– Tak – odpowiedziałam cicho i znalazłam odrobinę satysfakcji, widząc jak szeroko uśmiechnął się pan Winkler – Tak, zagram.
– Jestem uradowany, panno Martin. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć ciebie na scenie.

    Fabian zaparł dech ze zdziwienia i obróciłam się, spodziewając się kłopotów. W zamian za to, ujrzałam Mark’a wjeżdżającego na wózku do sali. Zaskoczenie, które zapanowało w pomieszczeniu było do zrozumienia. Wiele osób ostatnio widziało go przed wypadkiem i większość nie wiedziała o jego wózku. Mark stawił czoła ciekawskim oczom, używając swojego twardego, chłodnego spojrzenia, ale znałam go już na tyle, by dostrzec w środku przestraszonego chłopaka. Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się.
– Wspaniale jest tu ciebie widzieć.
– Co ty robisz?
Wzruszyłam ramionami.
– Krok drugi. Odciągnięcie ciebie od Josha i przybliżenie do ludzi takich jak Haru i ekipa z Anubisa. Możesz być zaskoczony tym, jak ludzie potrafią być mili, jeśli będziesz zadawać się z odpowiednimi osobami.
    Popchnęłam jego wózek w kierunku naszej grupy, a osoby z jego domu akademickiego wyglądały, jakby ktoś zdjął im wielki ciężar z ramion. Może tak będzie lepiej dla wszystkich.
– Byłeś na wszystkich swoich lekcjach?
– Nie. Mam wszystkie wspólne lekcje z Haru oprócz drugiej i ósmej. Nie chcę się jeszcze z nim widzieć. Więc ominąłem pierwszą lekcję i przyszedłem na tą – odpowiedział cicho – Mniejsze ryzyko zobaczenia się.
Przewrócenie moich oczu dało mu jasno do zrozumienia, co o tym sądzę.
– Cóż, czuj się zaproszony, by spędzić czas ze mną. Załamany chłopak i już-nie-niemowa
Szturchnęłam go lekko łokciem, przez co zaśmiał się drwiąco pod nosem, ale na jego twarzy pojawił się mały, szczery uśmiech.
– Przepraszam za pocałowanie ciebie tamtego dnia – jego spojrzenie było wtopione w miejsce, w którym wtedy staliśmy. Uśmiech zniknął z twarzy – Teraz nawet nie mógłbym wyobrazić siebie robiącego takie coś.

Ponownie wzruszyłam ramionami.
– Było, minęło – poklepałam go po ramieniu, niezmiernie zadowolona, gdy nie wzdrygnął się przez ten gest – Możemy kontynuować krok drugi?

Haru’s POV

Bycie z dala od Mark’a było… trudne.

    Często obracałem się, spodziewając się, że go ujrzę. Czasami wymsknął mi się jakiś żart i zastanawiałem się, dlaczego w odpowiedzi nie usłyszałem znajomego śmiechu. Brak jego cichego chrapania spędzał mi sen z powiek.

Tęskniłem za nim. Dopóki nie zniknął z mojego życia, nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo go potrzebuję – albo na odwrót. Końcem końców, to ja odszedłem pierwszy. Co ja sobie myślałem? Co, jeśli nigdy nie wróci? Albo co gorsze, co jeśli wróci, ale powie mi „nie”?

Telefon, który trzymałem przed sobą, drwił się ze mnie. Wzrok miałem wbity w to urządzenie przez ostatnie pół godziny. Minął już tydzień, a moje zmartwienie narastało z każdym kolejnym dniem bez Mark’a. Wiedziałem, że on nie odbierze ode mnie połączenia, więc zadzwoniłem prosto do Niny.

Odebranie telefonu zajęło jej tylko kilka sekund.
– Cześć Haru – odezwała się cicho. W jej głosie gościł dziwny spokój; natychmiast zorientowałem się, że jest ona świadoma całej sytuacji. Zacisnąłem mocno powieki. Mark.
– Hej Nino. Wiesz, gdzie jest Mark?
– Tak. Um, w zasadzie to jest tutaj. To znaczy, mieszka tutaj. Jest cały i zdrowy, obiecuję.
Poczułem falę ulgi. Usłyszałem szept w oddali, ale nic nie mogłem zrozumieć. Miałem jednak przeczucie, bazując na tym, że był to raczej niski głos…
– Jest on u was teraz?
– Tak, siedzi naprzeciwko mnie.
Przytrzymałem mocnej telefon. Poczułem jak rośnie mi gula w gardle.
– Mogę z nim porozmawiać? Proszę, Nino, pozwól mi z nim porozmawiać.

    Kolejna pauza i kolejne niezrozumiałe instrukcje od Mark’a. Gdy Nina odezwała się ponownie, jej głos był przepełniony szczerym bólem i współczuciem.
– Nie, przepraszam, nie możesz z nim porozmawiać. Mark mówi, że stara wziąć się w garść i nie zrobi tego w twojej obecności.
    Usłyszałem w słuchawce materiał ocierający się o siebie. Kroki. Zamknięcie drzwi. Gdy znów się odezwała, mówiła jeszcze ciszej. Wyszła z pokoju.
– Tego chciałeś, prawda? Stara się naprawić swoje życie. Chce być wystarczająco dobry w twoich oczach albo przynajmniej tak powiedział.
– Ale on zawsze w moich oczach był wystarczająco dobry, Nino. To, co powiedziałem było błędem. Wymagałem od niego za dużo. Co, jeśli powie „nie”? Co, jeśli stracę go także jako przyjaciela, a wszystko przez to, co powiedziałem?
– Nie stracisz. Bez ciebie jest on cieniem samego siebie. Poza tym pracujemy z nim nad czymś, podczas gdy tutaj jest. Docenisz to w przyszłości, obiecuję. Musisz dać mu czas.
Gdzieś w oddali było słychać trzask.
– Eddison, cholera. Przepraszam Haru, muszę iść. Do zobaczenia.

Siedziałem w bezruchu z telefonem przy uchu długo po tym, jak połączenie zostało zakończone.

Tego wieczoru nawet nie miałem ochoty już jeść.


Mark’s POV

Minęły kolejne dni i nadeszły ferie zimowe.

    Jeszcze nie widziałem się z Haru. Oczywiście tak sobie postanowiłem, ale brak jego obecności ranił mnie w najbardziej zaskakujące sposoby. Za każdym razem, gdy przeczesywałem swoje włosy dłonią, czułem tylko jego palce wędrujące po mojej skórze. Chrapanie Mick’a sprawiało, że całe noce gapiłem się w sufit, pamiętając to, jak Haru bezgłośnie sypia. Zawsze znalazło się coś, co sprowadzało moje myśli do niego.
Wiedziałem, że tak jest dla mnie lepiej. Ale nie oznaczało to, że jest to łatwe.
Te ’kroki’ wymyślane przez Ninę były jeszcze trudniejsze.

    Przez całe życie byłem przekonany, że jeśli ktoś się śmieje, to śmieje się ze mnie. Gdy sobie żartują, mając poczucie, że jest to moim kosztem. Haru był jedyną osobą, której ufałem, że tak nie zrobi. Propozycja Niny, by porównywać każdego żarty z nim i Joshem, coś we mnie rozbudziła. Nawet Nina czasami sobie z czegoś zażartowała, a dobrze wiedziałem, że nie wykorzystuje do tego czyjejś słabości. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie wszyscy chcą mi tylko uprzykrzyć życie.

Haru był moją oazą spokoju, osobą, która potrafiła ukoić moją nagłą złość, ale nigdy nie wytłumaczył mi, że czasami moja agresja jest niepotrzebna. 

Tak czy inaczej, tęskniłem za nim.

    Moje plany co do wędrowania po mieście zostały odwołane, gdy zaczął padać deszcz. Nie jestem w stanie trzymać parasolki i jechać wózkiem, więc zostałem uwięziony w salonie, spoglądając na każdego, jakby zaraz ktoś miał mnie ugryźć. Ugryzłbym w odpowiedzi i doskonale o tym wiedzieli, więc trzymali dystans. Swoją uwagę mieli skupioną na filmie; niektórzy także się pakowali. Amber miała naszykowane dwie walizki i wokół siebie mnóstwo ubrań. Alfie pakował wszystkie swoje gry. Nina była już gotowa i ustalała ostatnie detale z dyrektorem i jego byłą żoną, czy tam dziewczyną; wszystko jedno.
– Wpadną po mnie pojutrze. Wygląda na to, że będę miała jeden wieczór w pełni dla siebie. I może dla Mark’a – spojrzała na mnie – Jak długo jeszcze zostajesz?
– Myślałem o odejściu jutro, tak jak wszyscy – wymamrotałem – Muszę porozmawiać z nim przed feriami. Ustalić kilka rzeczy.
– Brzmi dobrze – zawahała się i zniżyła głos – Czy już wiesz, no… czy wiesz jaka będzie twoja decyzja?
Odwróciłem od niej wzrok.
– Jeszcze nie wiem – skłamałem – Będzie to decyzja na ostatnią chwilę, podjęta przez instynkt

Moje serce nie było wystarczająco silne, by wyznać jej prawdę.
Moja odpowiedź będzie brzmiała „nie”.

    Już w tym tygodniu zdecydowałem, że lepiej będzie, jak nasze drogi się rozejdą. Haru i ja; to nie ma przyszłości. Zmagam się ze zbyt wieloma problemami, a on ma zbyt wiele ważnych celów do zrealizowania; nie mogę go ograniczać. Wciąż nie wiem, ile jeszcze czasu zajmie sklejanie mojej egzystencji w jakąś sensowną całość i wiem, że nie mogę znów zrzucić tego ciężaru na jego barki. Pójdę… i pożegnam się.

Nie wrócę do Akademii w przyszłym roku.

Moje serce nie należało już do zespołu technicznego w teatrze. Moje serce już nigdzie nie należało. Będę musiał znaleźć sobie jakąś przeciętną pracę, może w restauracji, i żyć normalnym życiem w którym nie będę musiał martwić się, że wszystkie moje marzenia runą w gruzach. Może któregoś dnia spróbuję ponownie osiągnąć swoje cele, ale teraz…

Teraz muszę zniknąć.
W szczególności z życia Haru.


Jeszcze tylko nie wiem, jak mu o tym powiedzieć.


DWA DNI PÓŹNIEJ
Nina’s POV


– Mamo, tato! – zawołał Fabian – Jesteście wcześniej niż myślałem!

Jego rodzice już przyjechali.
Fantastycznie.

    Ostatnie dwa razy kiedy widziałam się z nimi, były przy okropnych okolicznościach. Pierwszy raz był podczas niespodziewanej wizyty mojego ojczyma, a drugi, podczas gdy Fabian leżał w szpitalu. Nigdy nawet nie miałam okazji oby porządnie się przedstawić, czy zrobić dobre wrażenie. Nie wiem jakim cudem po tym wypadku pozwalają mi jeszcze być blisko niego.
– Chcieliśmy porozmawiać trochę z Niną – powiedziała pani Rutter – To znaczy, spędzić trochę czasu z wami oboje. Zobaczyć jak się macie – Fabian z jakiegoś powodu zaczął się rumienić – Więc, co u was?
– Wszystko w porządku, mamo – odpowiedział Fabian. Jedyne co mi pozostało, to zaśmiać sie pod nosem widząc go sfrustrowanego jak małe dziecko – Oboje mamy się dobrze.
  Jego rodzice spojrzeli na mnie. Wyglądali dokładnie tak jak ich pamiętałam. Pani Rutter wciąż przypominała mi panią Weasley, a pan Rutter wciąż miał niezwykle przeszywające spojrzenie, które starałam się unikać. Spojrzeli na moje dłonie i zorientowałam się, że pewnie czekali, aż wyjmę coś do pisania. Fabian przyglądał mi się z uwagą, chcąc zobaczyć jaka będzie moja reakcja.

Trzeba zrobić dobre wrażenie, prawda?

– Dzień dobry. Przepraszam, że nigdy nie miałam okazji oficjalnie się przedstawić – odezwałam się wykorzystując całą odwagę, którą w sobie zebrałam. Wyciągnęłam do nich dłoń, która na szczęście drżała tylko trochę – Jestem Nina Martin. Miło państwa widzieć w mniej traumatycznych okolicznościach.

Spojrzenie pana Rutter zmieniło się z badawczego, do wypełnionego szacunkiem. Potrząsnął moją dłonią
– O tym samym pomyślałem, panno Martin.
– Prosze mówić mi Nina.
Matka Fabiana uśmiechnęła się do mnie szeroko i wzięła moją dłoń, między swoje dwie, lekko ściskając, zamiast potrząsając
– Oczywiście, Nino. Dobrze jest widzieć twój ogromny postęp. Jak mija ci rok szkolny?
– Fantastycznie – odpowiedziałam, stając bliżej Fabiana – W większej mierze zawdzięczam to państwa synowi.
Nie wiedziałam, jak dużo wiedzieli na nasz temat, więc wolałam dawać neutralne odpowiedzi, ale Fabian wziął mnie za rękę na ich oczach i odpowiadał na pytania za mnie.

Poczułam falę gorąca na twarzy
– Może powinniśmy wejść do środka?
– Oczywiście. Musimy zabrać jego bagaże. Jakie masz plany na ferie? – zapytała z ciekawością pani Rutter – Jeśli nie masz gdzie się podziać, to możesz jechać z nami; mamy wolny pokój gościnny. Nie ma z tym żadnego problemu.
– Przykro mi, ale już obiecałam dyrektorowi, że spędzę ferie na jego dworku i zajmę się jego synem – Mój smutek był szczery; bardzo chciałabym móc zostać z w domu Fabiana – Może podczas przerwy wiosennej? – Zamknęłam za nami drzwi wejściowe.
– Byłoby nam bardzo miło – odpowiedział pan Rutter. To był chyba pierwszy raz jak usłyszałam jego głos i aż podskoczyłam na jego dźwięk. Był nieco podobny do Fabiana, tylko znacznie głębszy.
– Jesteś zawsze mile widziana w naszym domu. Fabian mówił o tobie tak wiele, że mam wrażenie, jakbyś była członkiem rodziny – pani Rutter uśmiechnęła się niewinnie, ale jej w jej oczach był błysk, który wcale nie pasował do tej niewinności – Może w przyszłości będziesz.

– Mamo, wystarczy – syknął Fabian.

Przez chwilę próbowałam okiełznać znaczenie jej słów. Może w przyszłości będziesz. Będziesz… częścią rodziny. Ale to oznaczałoby, że…

  Z trudnością przełknęłam ślinę, czując się mniej komfortowo niż wcześniej. Jak mogą o tym myśleć? Dlaczego? Z pewnością nie jestem najlepszą kandydatką na synową, ale pani Rutter zdawała się być podekscytowana tym pomysłem, a pan Rutter… cóż, znów przeszywał mnie swoim wzrokiem; naprawdę miałam wrażenie, że potrafił przejrzeć mnie na wylot. Wyglądał na zmartwionego, ale nie zaprzeczył słowom swojej żony.
– Przepraszam, czasami jestem zbyt bezpośrednia – powiedziała pani Rutter. Fabian wciąż był czerwony na twarzy.
    Weszłam do salonu i chwyciłam jedną z jego walizek z zaskakującą łatwością. Gdybym spróbowała ją podnieść na początku roku, natychmiast bym ją upuściła. Nie była ona wcale taka ciężka… to ja po prostu nie jestem taka słaba.

– Ja to wezmę – powiedział Fabian, gotów wziąć ode mnie walizkę, ale ja tylko potrząsnęłam głową. Chyba zauważył, że wyglądam na zadowoloną, więc mimo że posłał mi dziwne spojrzenie, pozwolił mi zanieść jego walizkę do taksówki która czekała na ulicy.
– Nie jestem pewien, czy jestem gotowy ciebie zostawić. Masz być szczęśliwa i zdrowa, gdy wrócę.
Na moich ustach zajaśniał delikatny uśmiech
– Błagam cię. Wrócę cała w siniakach po zabawach z Eddiem – wyglądał na szczerze przerażonego, ale ja tylko się zaśmiałam – Żartuję. Nic mi nie będzie, obiecuję.
– Wyglądasz znacznie zdrowiej, Nino – podeszła do nas pani Rutter – Podczas naszych dwóch spotkań wyglądałaś na dość słabą, w szczególności podczas pierwszego spotkania.
Postanowiłam odebrać to jako komplement. Fabian znów spojrzał na swoją mamę błagająco.
– Dziękuję. Często choruję, a krótko przed przybyciem tutaj dopadła mnie ciężka dolegliwość. Fabian oraz pozostali tutaj byli bardzo zdeterminowani, aby przywrócić mnie do pełnego zdrowia.
– To dobrze – odezwał się ojciec Fabiana – Miło było znów ciebie widzieć, ale powinniśmy już iść.

   Skinął głową w pożegnaniu i wsiadł do taksówki. Pani Rutter podeszła do mnie i obdarzyła krótkim, ale ciepłym uściskiem, który pozostawił na całym moim ciele miłe mrowienie. Czy takie właśnie uczucie pozostawia uścisk rodzicielki?
– Do zobaczenia wkrótce, kochanie. Fabian, chodź już.
Fabian przestąpił nerwowo z nogi na nogę, a na jego policzkach znów pojawił się delikatny odcień różu.
– Um, czy mogę mieć jeszcze minutę? – spojrzała się na niego bezwyrazowo, więc Faban wskazał na mnie ruchem głowy – Z Niną? Na osobności?
    Panią Rutter natychmiast oświeciło i tylko przytaknęła w odpowiedzi, wsiadając do taksówki. Fabian zwrócił się do mnie.
– Przepraszam ciebie za to.
Zaśmiałam się.
– Nic nie szkodzi – moje szczęście powoli zaczęło zanikać – Pierwszy raz będziemy rozdzieleni na tak długo – westchnęłam. Z nieba zaczęły spadać płatki śniegu. Spojrzałam w górę, opierając głowę o ramię Fabiana.
– To jest tylko tydzień, z pewnością wytrzymamy. Podczas przerwy wiosennej możesz spędzić cały tydzień u mnie w domu. Poza tym, przez cały harmider który z pewnością wyrządzi Eddie, nie będziesz miała czasu by o mnie myśleć. Wyobrażasz sobie? Cały tydzień mieszkania w tym domu… Nie zazdroszczę ci – zażartował i cmoknął mnie lekko w policzek – Masz teraz telefon. Będę do ciebie pisać przez cały czas. Za każdym razem, gdy o tobie pomyślę, dostaniesz ode mnie wiadomość.
Uśmiechnęłam się.
– Obiecujesz? – wyszptałam
– Obiecuję.

    Chwyciłam za kołnierzyk kurtki, by móc sięgnąć jego ust, ignorując najbardziej jak mogłam fakt, że jego rodzice siedzą w taksówce dosłownie kilka metrów dalej. Miałam nadzieję, że nie widzieli tego.
– Mam nadzieję, albo znajdziesz się w ogromnych tarapatach, gdy wrócisz.
Uśmiechnął się, ale na jego twarzy przebłysnęła pewna niepewność. Patrzył na mnie tak samo, jak na drzewie tuż przed tym gdy przerwał nam Jerome.
– Co jest?
– Wszystko jest dobrze, po prostu… – schował kosmyk moich włosów za ucho – Nino, mam ci coś do powiedzenia.
Zmartwiłam się widząc jego niepewne zachowanie
– Dobrze. Co takiego?
– Nino…
– Synu, czas jechać! Taksówka nie będzie już dłużej czekać! – krzyknął pan Rutter przez otwartą szybę. Chwila została zepsuta. Fabian cofnął się o krok.
– Nic. To i tak nie jest odpowiednia pora. Powiem ci później
Przytaknęłam, próbując ukryć swoje zmartwienie. Co chciał powiedzieć? Dlaczego to jest takie ważne?
– No to chyba czas się pożegnać.
Stanęłam i ostatni raz go pocałowałam.
– Nie pożegnanie, tylko „do zobaczenia za tydzień”. Będę do ciebie dzwonić codziennie. Eddie oczywiście będzie chciał się przywitać – uśmiechnęłam się – Przyłożyłby mi zabawkowy pistolet do głowy, gdybym nie zadzwoniła.
– To dobrze. Wpadłbym inaczej w histerię – przytulił mnie – Miłego tygodnia!

    Nie czekał na moją odpowiedź, tylko szybko wsiadł do taksówki. Ból ścisnął mi serce. Nie podobało mi się to, że musiałam patrzeć na to jak odjeżdża, mimo że to tylko na tydzień.
Ruszył silnik i samochód odjechał. Fabian pomachał mi jeszcze przez szybę, a ja odwzajemniłam gest, ale nie byłam w stanie wymusić na swojej twarzy uśmiechu.


X


Amber odjechała jako ostatnia.

    Nasze pożegnanie było znacznie weselsze, niż to z Fabianem. Obiecała, że będzie do mnie pisać i spędziłyśmy pół godziny przeglądając informację o obozie modowym, zanim przyjechał jej tata. Już zaczęła pracować nad kilkoma szkicami które miała w głowie i wszystkie były cudowne. Zaczęła pracę nad kolejnym w moim obecności, ale nie zdążyła wiele zrobić nim zajechała limuzyna.

Tak, najwidoczniej jej tata wozi się tym wszędzie.

– Pozdrów mojego małego, znajomego shippera Fabiny! – zawołała i pobiegła wzdłuż chodnika z kosmetyczką w dłoni. Przewróciłam oczami, uśmiechając się i zamknęłam drzwi.
Dostałam wiadomość na telefon

Od: Fabian
Tęsknisz już za mną?

Parsknęłam śmiechem i na szczęście nikogo nie było, by to usłyszeć.


Od: NinaCzy nie mówiłam ci, że nie masz zadawać głupich pytań?


Następnie wysłałam wiadomość do pani Miller

Wszyscy już odjechali. Proszę przekazać Eddiemu, że nie mogę się doczekać, by go zobaczyć. Odbieracie mnie o 17, tak?


    Zablokowałam wyświetlacz i zaczęłam wkładać zimowe buty. Śnieg padał coraz gęściej i byłam ciekawa jak Big Ash wyglądał pokryty śniegiem. Może zrobię zdjęcie i wyślę do Fabiana.
– Trudy, wychodzę na chwilę na dwór! – zawołałam najgłośniej jak mogłam, mimo że i tak nie było to dużo głośniej niż mój normalny głos. Może i przyzwyczaiłam się już do mówienia, ale nad krzyczeniem wciąż musiałam popracować.

Usłyszałam coś z kuchni, co brzmiało podobnie do „okay”, więc wyszłam frontowymi drzwiami, zostawiając za sobą zapach coś co z pewnością było pyszne. Kolacja tylko dla nas? Nie mam nic przeciwko. Nie byłam blisko z Trudy, mimo że jest cudowną osobą.

Przedzierałam się powoli przez grubą warstwę śniegu, otulając się bardziej płaszczem.
Sometimes I think about that Sunday, when the moon rippled down your body – śpiewałam pod nosem, ignorując jak dalekie było to od prawidłowej tonacji. Śpiew zdecydowanie nie był moim talentem – Wish I could just hit replay, see my reflection in my eyes. Don’t you know that…

Usłyszałam czyjeś kroki tylko sekundę przed tym, jak ujrzałam czyiś cień.

Zanim zdążyłam się obrócić, do moich ust został przyciśnięty mokry materiał. Druga dłoń zatkała mi nos. Jedna część mnie chciała natychmiast wymusić atak paniki, ale druga przetwarzała informację, że widziałam coś takiego w telewizji. Chloroform. Próbowałam wstrzymać oddech i zdołałam kopnąć w kolano osobę, która mnie trzymała.

Ale to nie wystarczyło. Wzięłam drżący, przerażony oddech.

Po kilku sekundach osunęłam się w ramionach osoby która mnie zaatakowała.

****
Co jeśli na powitanie oznajmię, że prawdopodobnie wracam do publikacji rozdziałów co 2 tygodnie? Szaleństwo, prawda? Ale tak, prawdopodobnie tak będzie!
Nawet nie wiecie jak się cieszę z tego, że znalazłam w sobie resztki motywacji. W zasadzie zakończyłam już wątek Mark'a, wątek Niny wciąż trwa - obecnie kończę tłumaczyć rozdział 57 i mam nadzieję, że do połowy lutego będę miała już skończony rozdział 58. A po tym zostaje tylko 59 i epilog, który kiedyś już nawet zaczęłam tłumaczyć.
Z obliczeń wynika, że epilog mógłby pojawić sie 31 marca, ale kto wie, może przełożę to o 8 dni

Tak czy inaczej, w końcu zaczyna się akcja! Możecie liczyć na ciekawe rzeczy w przyszłych rozdziałach.
Co sądzicie o Mark'u i jego spostrzeganiu sytuacji? Co chciał powiedzieć Fabian? Kto napadł Ninę? (haha)

Bardzo bym się ucieszyła, gdybyście zostawili po sobie komentarz. Bardzo chciałabym zobaczyć, kto jeszcze tutaj został.

Życzę wszystkim wspaniałej niedzieli i dobrego tygodnia! Jak dla mnie, jest to ostatni tydzień przed feriami, więc modlę się, aby minął jak najszybciej.

Miłej nocy!

~ Klaudia