Nina's POV
- No dobrze - odezwał się Mick, pocierając dłońmi - Niedługo będzie całkowicie ciemno, czas rozpocząć show, ludzie. Nino, skoro teraz Fabian może już dołączyć, poćwiczysz samoobronę. Wiem, że tylko z nim nie będziesz kulić się ze strachu... raczej. Ty będziesz atakować, on będzie się bronił.
Moja frustracja musiała dać mu dużo do zrozumienia.
- Nie patrz tak na mnie, Martin. Jestem twoim trenerem i masz to zrobić. Teraz pokaż, na co cię stać i zniszcz męską dumę Fabiana!
- Mick - zaczął ostrzegawczo Fabian - Jeśli nie jest na to gotowa, to nie jest...
Wyprostowałam plecy i skinęłam na słowa Micka z determinacją, aby pokazać Fabianowi, że jest w błędzie. Słowa mojego nowego partnera w ćwiczeniach szybko zamarły i wyjęłam telefon; moje gardło było zbyt obolałe na koniec dnia, aby mówić.
Dam radę. Nie jestem mięczakiem.
- Nigdy nie powiedziałem, że jesteś - powiedział delikatnie Fabian i poszedł po ochraniacze.
Już wcześniej oglądałam taką 'walkę'; Mick demonstrował ją z Joy, gdy Mara nie mogła jednego razu przyjść. Najlepszym momentem było, gdy Joy postanowiła złamać zasady i grać nieczysto. Mick leżał na ziemi po 5 sekundach, kompletnie nieprzygotowany na taki zwrot akcji, a Joy śmiała się do rozpuku, dodając, że 'to tak kobiety dbają o porządek'. Przez moment martwiłam się, że Mick odegra się przemocą, ale również zaczął się śmiać, po czym wstał i rozczochrał jej włosy.
Teraz, Mick stanął obok mnie, ale upewniając się, że jest w zasięgu mojego wzroku; już wcześniej popełniał takie błędy - stał za mną, bez mojej świadomości, głośno rozmawiał, wykonywał nagłe ruchy - Fabian za każdym razem zwracał mu uwagę i teraz już sam się pilnował.
- Pamiętasz postawy, które ci pokazałem? - zapytał Mick, wykonując kilka uderzeń 'w powietrze'. Przytaknęłam i powtórzyłam za nim. Fabian wrócił do nas ze specjalnymi ochraniaczami w dłoniach. Trzymał je przed sobą - No to pokaż je.
Wzięłam głęboki, drżący wdech. Fabian posłał mi uspokajające spojrzenie. Zadałam pierwszy cios z siłą, która nawet mnie zszokowała.
- Pewnego dnia Nino, zrozumiesz przypływ ekscytacji w przemocy. Jest to uzależniające, prawie jak narkotyki. Adrenalina, gdy słyszysz trzask kości jest niesamowita - dał mi na to żywy przykład, kopiąc mnie brzuch jak piłkę, przez co mocno uderzyłam w ścianę. Gdy kaszlnęłam, dywan pokrył się krwią
- Widzisz? Gdy pewnego dnia będziesz się znęcać nad swoim dzieckiem, zrozumiesz i podziękujesz mi.
Spuściłam ręce i Mara spojrzała na mnie zmartwiona, ale zebrałam się w sobie i uderzyłam jeszcze raz w gumowe ochraniacze. Ten cios był jeszcze silniejszy i zaczęłam się zastanawiać, czy to nie przez to, że wyobrażałam sobie jego twarz.
Ta myśl zamotała mi w głowie i zrobiłam krok do tyłu. Nie, nie dałabym rady go uderzyć. Nie powinnam o tym myśleć; byłam dobrą dziewczynką, jego dobrą dziewczynką...
- Nie oddam ci ciosu - uspokoił mnie Fabian, widząc budującą się we mnie panikę - I nie krzywdzisz mnie, po to mam te ochraniacze - szybko przytaknęłam i zmusiłam siebie do tego, aby się skupić, być silną i nie okazać słabości. Zadałam jeszcze kilka ciosów i tym razem to Mick mi przerwał i pokazał jakie błędy popełniam. Próbując odciąć się od własnych myśli, powtórzyłam to, co pokazał. Raz, dwa, dwa, raz, na krzyż, na krzyż.
- Błagam - wyszeptał mały chłopiec, odwracając ode mnie wzrok. Warknęłam na niego i przycisnęłam do ściany, ignorując jego płacz - Nie, proszę, poprawię się, przysięgam!
- Zawsze tak mówisz, a nigdy się nie poprawiasz. Jesteś złym chłopcem, prawda? I zasługujesz na karę - uderzyłam go prosto w nos i szybko z jego nozdrzy spłynęła krew - Spójrz na mnie. SPÓJRZ NA MNIE! - nareszcie obrócił głowę i poczułam ciarki wzdłuż kręgosłupa.
To był Eddie.
Teraz, Mick stanął obok mnie, ale upewniając się, że jest w zasięgu mojego wzroku; już wcześniej popełniał takie błędy - stał za mną, bez mojej świadomości, głośno rozmawiał, wykonywał nagłe ruchy - Fabian za każdym razem zwracał mu uwagę i teraz już sam się pilnował.
- Pamiętasz postawy, które ci pokazałem? - zapytał Mick, wykonując kilka uderzeń 'w powietrze'. Przytaknęłam i powtórzyłam za nim. Fabian wrócił do nas ze specjalnymi ochraniaczami w dłoniach. Trzymał je przed sobą - No to pokaż je.
Wzięłam głęboki, drżący wdech. Fabian posłał mi uspokajające spojrzenie. Zadałam pierwszy cios z siłą, która nawet mnie zszokowała.
- Pewnego dnia Nino, zrozumiesz przypływ ekscytacji w przemocy. Jest to uzależniające, prawie jak narkotyki. Adrenalina, gdy słyszysz trzask kości jest niesamowita - dał mi na to żywy przykład, kopiąc mnie brzuch jak piłkę, przez co mocno uderzyłam w ścianę. Gdy kaszlnęłam, dywan pokrył się krwią
- Widzisz? Gdy pewnego dnia będziesz się znęcać nad swoim dzieckiem, zrozumiesz i podziękujesz mi.
Spuściłam ręce i Mara spojrzała na mnie zmartwiona, ale zebrałam się w sobie i uderzyłam jeszcze raz w gumowe ochraniacze. Ten cios był jeszcze silniejszy i zaczęłam się zastanawiać, czy to nie przez to, że wyobrażałam sobie jego twarz.
Ta myśl zamotała mi w głowie i zrobiłam krok do tyłu. Nie, nie dałabym rady go uderzyć. Nie powinnam o tym myśleć; byłam dobrą dziewczynką, jego dobrą dziewczynką...
- Nie oddam ci ciosu - uspokoił mnie Fabian, widząc budującą się we mnie panikę - I nie krzywdzisz mnie, po to mam te ochraniacze - szybko przytaknęłam i zmusiłam siebie do tego, aby się skupić, być silną i nie okazać słabości. Zadałam jeszcze kilka ciosów i tym razem to Mick mi przerwał i pokazał jakie błędy popełniam. Próbując odciąć się od własnych myśli, powtórzyłam to, co pokazał. Raz, dwa, dwa, raz, na krzyż, na krzyż.
- Błagam - wyszeptał mały chłopiec, odwracając ode mnie wzrok. Warknęłam na niego i przycisnęłam do ściany, ignorując jego płacz - Nie, proszę, poprawię się, przysięgam!
- Zawsze tak mówisz, a nigdy się nie poprawiasz. Jesteś złym chłopcem, prawda? I zasługujesz na karę - uderzyłam go prosto w nos i szybko z jego nozdrzy spłynęła krew - Spójrz na mnie. SPÓJRZ NA MNIE! - nareszcie obrócił głowę i poczułam ciarki wzdłuż kręgosłupa.
To był Eddie.
Zaparłam dech w piersi i zaczęłam się cofać, aż oparłam się o drzewo i zsunęłam na ziemię. Pozostali, szybko mnie otoczyli, mówiąc coś na uspokojenie, czego nie byłam w stanie dobrze zrozumieć. Bicie mojego serca słyszalne w moich uszach wszystko zagłuszało, tylko jedno zdanie dotarło do mnie.
- Czujesz się jak on, prawda? - zasugerowała Mara; był zbyt inteligentna, aby się nie zorientować - Boisz się, że staniesz się taka jak on, gdy nauczysz się jak poprawnie zadawać ciosy. Po prostu się boisz.
Moje oczy wypełniły łzy i odwróciłam od niej wzrok. Kątem oka, widziałam, jak sama sobie skinęła głową. Ktoś chwycił mnie za ramię; dłoń była większa od dłoni Mary i szersza od dłoni Fabiana, więc przestraszyłam się.
Mick usiadł obok mnie, nie zabierając dłoni z mojego ramienia, nawet gdy się lekko odsunęłam.
- Nino, może i nie wiem, kto ciebie krzywdził, tak jak wie Fabian, ale nie ma to wpływu na to, co powiem. Nigdy nie staniesz się nim. Boisz się zabić muchę. Rozmawiałam na ten temat z Joy, gdy poszukała kilku informacji na temat efektów przemocy, ponieważ oboje chcieliśmy cię lepiej zrozumieć. Niektóre ofiary zamieniają się w dręczycieli, stają się agresywni, bo nie potrafią niczego przyjąć normalnie. Niektórzy, tacy jak ty, nie znoszą przemocy. Tacy jak ty, nigdy nie stają się jak ich dręczyciele. Przemoc cię przeraża. Ale to nie jest przemoc. To jest samoobrona. Wszyscy wiemy, że jest ktoś w Ameryce, kto cię krzywdzi i wiemy, że może być to kontynuowane we wakacje. Chcemy mieć pewność, że gdy sytuacja stanie się poważna, będziesz umiała się obronić. To nie oznacza krzywdzenia kogoś; to jest ratowanie własnego życia. Chcemy się upewnić, że zaszczycisz nas swoją obecnością w naszych życiach jeszcze przez wiele długich lat i to nie oznacza, że staniesz się później agresywna.
Fabian i Mara gapili się na niego zdumieni i wiedziałam dlaczego. Mick zorientował się w sekundę później i jego uszy stały się czerwone.
- Co? Joy wpajała we mnie to wszystko przez kilka dni. Mam prawo do inteligentnych momentów.
- Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak dumna - wymamrotała Mara, Fabian zaśmiał się.
- Myślę, że na dzisiaj to wszystko i damy Ninie czas na przemyślenie wszystkiego, przed następnym treningiem, tak? - po chwili zawahania, gdy 3 pary oczu skupiły się na mnie, przytaknęłam i powoli wstałam.
Mara, Fabian i Mick skierowali się w stronę domu; Mick już zaczął narzekać jak to jest głodny, ale chwyciłam go za ramie i zatrzymałam. Spojrzałam mu prosto w oczy, gdy się obrócił.
- Dziękuję - powiedziałam zachrypłym głosem - Za to, co powiedziałeś.
Jego uśmiech, który otrzymałam w odpowiedzi, nie był jeszcze nigdy tak szeroki.
- NINO! - wrzasnęła Amber, wbiegając do pokoju; wyciągnęła mnie z łóżka - Dzisiaj, jest bal. Dzisiaj! - uśmiechnęłam się lekko, będąc już zmęczona tym tematem. Wspominała o tym każdego dnia. Mimo że cały czas jej odmawiałam, wiedziałam, że ciągle pracowała nad sukienką dla mnie na strychu, który Trudy pozwoliła jej użyć jako pracownię.
Jej sukienkę widziałam skończoną ponad tydzień temu - była delikatnie różowa; róż, który można zobaczyć podczas zachodów słońca i wyglądała w niej oszałamiająco. Dopasowana do ubioru maska, osłaniała jej kości policzkowe, ale uwydatniała jej niebieskie oczy. To wszystko akcentowało jej piękną figurę i byłam pewna, że wszyscy będą na nią patrzeć przez cały wieczór.
- Przyniosę tutaj twoją sukienkę - ogłosiła - I założysz ją, nawet jeśli nadal nie chcesz iść na ten bal. Musisz ubrać jedną z moich kreacji. Proszę? - Gdy przytaknęłam, pisnęła podekscytowana i wybiegła z pokoju. Wróciła po minucie z czarną torbą przewieszoną przez ramię, a za nią przyszła Joy
- Joy zrobi ci zdjęcie. Nikt nie musi go widzieć; po prostu je chcę, bo jestem bardzo dumna z tej kreacji.
Wyjęła sukienkę z torby i oniemiałam.
Przeważał kolor złoty z dodatkiem czarnego. Zaczynała się jak sukienka koktajlowa, ale dół był bardziej rozproszony i zwiewny. Rękawy były długie, a sukienka sięgałaby moich kostek, ograniczając wszelkie szanse na ukazanie się blizn. Część rękawów była przedłużona, aby sięgały końca moich palców. Cała kreacja wyglądała, jakbym miałaby być wróżką, bo sprawiała wrażenie, jakby miała unieść mnie w powietrze. Dopiero gdy Amber wyjęła maskę, zrozumiałam, o co chodzi.
Motyl, starannie zaprojektowany i pomalowany.
Miałam być motylem, rozwinąć skrzydła i lecieć.
- Amber - odetchnęłam - Jak długo nad tym pracowałaś?
Na jej twarzy zajaśniał uśmiech.
- Około godzinę każdego dnia w tygodniu i 3 godziny w weekendy. Joy i Patricia również mi pomogły. Joy wie jak szyć, a Patricia pomagała wszystko pozbierać razem, ale to ja jestem główną wykonawczynią i projektantką.
- Jest.. wow. Nie mam słów.
- Załóż ją! - namawiała mnie - Obrócimy się na ten czas tyłem - szybko tak zrobiły, pozwalając mi się przebrać. Sukienka pasowała jak ulał, była miękka i delikatna. Ale zamek....
- Amber - wyszeptałam - Mogłabyś, um, zamknąć oczy, ale podjeść tu i zasunąć zamek na plecach?
Była zdezorientowana moją prośbą i nie odezwała się przez chwilę
- Dlaczego mam zam... Oh - widziałam w odbiciu lustrzanym, jak skinęła głową. Powoli podeszła do mnie z mocno zaciśniętymi powiekami i za lekkim pokierowaniem poprzez moje dłonie, spróbowała zapiąć sukienkę.
Przez przypadek, jej palce otarły o moją skórę pokrytą przeróżnymi bliznami.
Syknęłam i trochę się odsunęłam. To nie tylko ze względu na niespodziewany dotyk w takim miejscu, ale Amber również zahaczyła o jedną z najświeższych blizn od paska, która nie dawała mi spokoju. Sama odsunęła się ode mnie, tocząc wewnętrzną walkę, aby tylko nie otworzyć oczu. Była blada jak ściana
- Przepraszam - wyszeptała.
- W porządku - skłamałam i znów spróbowałam pokierować jej dłonie, tym razem dokładnie do suwaka. Obyło się bez problemów.
Jednak czułam jak jej dłonie drżały bardziej niż wcześniej.
- Gotowe! Joy, możesz się obrócić i ty Nino również!
Gdy stanęłam do nich przodem, obie równocześnie pisnęły podekscytowane. Wychodzi na to, że Joy ma w sobie coś z Amber. O pomóż nam Boże.
- Amber, jesteś boginią! To jest ????.
Amber wzięła mnie za rękę i pociągnęła do swojej toaletki.
- Co robisz?
- Trzeba zrobić to zdjęcie, a bez pełnego makijażu, który zaplanowałam do tej sukienki, nie będzie efektu. Nie przeszkadza ci to, prawda? Proszę? - błagała, wyciągając już swoje przybory do makijażu. Westchnęłam niechętnie, ale usiadłam na krzesło przed lustrem. Gdy tylko tak się stało, Joy zaczęła mówić o schemacie kolorów cieni i używała profesjonalnych terminów, których nawet nie próbowałam rozszyfrować.
Po pół godziny, usłyszałam, że wszystko jest skończone. Mój make-up na Halloween wymagał dużo pracy i wyglądał nierealistycznie, lecz ten sprawił, że moja twarz wyglądała ładniej, ale i naturalnie.
Wyglądałam... ładnie.
- Wyglądasz olśniewająco - poprawiła mnie Amber i zorientowałam się, że to wcześniej powiedziałam na głos - To znaczy, zawsze wyglądasz ładnie, ale to jest nadzwyczaj.
Po nałożeniu podkładu i korektora - co na samą myśl rozśmieszyło mnie, bo po raz pierwszy miałam użyć tego do czegoś innego niż blizny - zaczęła z cieniem do powiek, tworząc złote smoky eye, będące stopniowo ciemniejsze w zewnętrznych kącikach. Użyła eyeliner i maskarę. Następnie nadszedł czas na konturowanie twarzy, do czego użyła delikatny róż do policzków oraz bronzer wpadający w kolor złoty. Wszystko to podkreśliło moje wysokie kości policzkowe. Na koniec została szminka, która wbrew moim obawom nie była czerwona, lecz różowa. Idealnie pasowała do całego ubrania.
Moje włosy zostały lekko podkręcone na końcach i opadały na ramiona niczym wodospad. Kilka loków zostało spięte dwoma spinkami, nadając fryzurze objętości. Amber pożyczyła mi swoje czarne baleriny i założyłam maskę, idealnie dopasowaną do kształtu mojej twarzy.
Gdy tylko byłam gotowa, Joy zaczęła robić zdjęcia. Powiedziano mi, abym przechyliła głową tak i tak, aby obrócić się w tę stronę, uśmiechać się, nie uśmiechać. Niektóre zdjęcia były bez maski, a inne wraz z nią. Wszystkie pozy, o które mnie poproszono, sprawiły, że dziwnie się poczułam.
Amber i Joy ubrały swoje sukienki, nie zważając na moją obecność i zaczęły robić sobie nawzajem makijaż. Odważyłam się nawet zwrócić uwagę na to, jak dobrze nałożyć podkład, co zaskoczyło całą naszą trójkę. Gdy były gotowe, włożyły buty i skierowały się do drzwi.
W tamtym momencie zrezygnowałam za pójściem za nimi.
- Nino... czy... błagamy, pójdziesz na bal? - odezwała się ku mojemu zdziwieniu Joy - Nikt ciebie nie rozpozna, nawet Fabian. O to chodzi w maskach. Nie musisz tańczyć, rozmawiać czy robić innych rzeczy, ale bardzo chcemy, abyś była z nami, wiele to dla nas znaczy. Chłopcy już wyszli; Oprócz nas, będą widzieć twój ubiór tylko Trudy, Patricia i Mara.
- Nie czuję się z tym komfortowo.
- Ale czy to nie jest coś, czemu stawiasz czoła każdego dnia? - dołączyła się Amber - Próbowanie rzeczy, które uważasz za niekomfortowe dla ciebie? Rozmawiasz z wszystkimi, częściej wyrażasz swoje emocje, wstawiasz się za innymi i nawet wolę już nie wspominać o Fabianie całującym twoje blizny...
- Chwila, co? - wrzasnęła Joy z szerokim uśmiechem na twarzy - Fabian całował jej blizny?
Amber uśmiechnęła się zadowolona
- Tak, całował jej blizny i żadne z nich nie żałuje tego, prawda Nino? Ponieważ lubisz go, chcesz być przez niego adorowana i chcesz wtulać się w niego każdej nocy i....
- Pójdę na bal, jeśli skończysz temat mojego miłosnego życia - przerwałam szorstko. Gdy usłyszały 'miłosnego życia', uśmiechnęły się szerzej, a ja westchnęłam teatralnie - Nie napalajcie się tak na to, bo wasze głowy mogą eksplodować od nadmiaru chęci.
Humorystycznie i z odwagą. Świnie mogą dzisiaj latać po niebie.
Joy i Amber wyszły z pokoju, ciągnąc mnie za sobą. Pozostałe dziewczyny były już w holu. Mara miała na sobie granatową sukienkę, a Patricia czerwoną. Trzymałam w dłoni maskę tak mocno, że bałam się, iż ją złamię. Obie dziewczyny zaparły dech w piersiach na mój widok, podeszły i zaczęły mnie komplementować oraz Amber za jej dzieło. Trudy widząc nas, wzruszyła się i zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć aparatem Joy.
Wyszłyśmy z domu i już nie miałam szansy, aby zrezygnować.
W porównaniu do drogi na imprezę w domu Isis, ta przyszła mi łatwiej. Rap został zamieniony na muzykę alternatywną i pop. Rażące światła zostały zastąpione kilkoma kulami dyskotekowymi, a stół z jedzeniem był pod stałą kontrolą co najmniej trzech nauczycieli. Maski założyłyśmy, gdy tylko w zasięgu naszego wzroku pojawił się gmach szkoły. Rozpoznawałam dziewczyny, ale wszyscy inni byli dla mnie totalną zagadką. Zdawało mi się, że widziałam Alfiego, ale nie miałam pewności, a po chwili zmieszał się z tłumem.
Podeszłam do stołu z jedzeniem, unikając ciasteczek i napojów. Sięgnęłam po krakersy. Nawet dorośli nosili maski, pozostawiając nas w niewiedzy, dopóki się nie odezwali.
- Ładna maska - ktoś powiedział się i stanęłam w twarz z jednym z nauczycieli, również noszącym maskę - Jest bardzo podobna do tej, którą malowałem 2 tygodnie temu, lecz powiedziano mi, że jest to dla Niny Martin, która i tak najprawdopodobniej nie przyjdzie - moje napięcie szybko minęło; pan Winkler. Nie miałam pojęcia, że to on malował moją maskę, więc szybko odpowiedziałam językiem migowym 'dziękuję'. Uśmiechnął się
- Baw się dobrze, Nino. Zdaje mi się, że szuka cię pewien brunet...
Odszedł na swoje wcześniejsze miejsce, po drugiej stronie stołu. Ja również ruszyłam się i zaczęłam spacerować bokiem sali, próbując znaleźć kogoś, kogo znam. Dostrzegłam Amber, która tańczyła z kimś, kto przypominał Alfiego. Wysoki szatyn, którego uznałam za Jerome'a, rozmawiał z Marą. Patricia była Bóg wie gdzie, a Joy, podobnie jak ja, rozglądała się za kimś.
- Chcesz zatańczyć? - zapytał chłopak, który również przyglądał się tłumowi. Od razu wiedziałam, że to nie był ktoś, z kim się przyjaźnię, a w zasadzie to brzmiał podejrzanie podobnie do Josha.
- N-nie, dziękuję - wydusiłam przez zaciśnięte gardło. Wiedziałam, że gdybym wyjęła telefon, zdradziłabym swoją tożsamość. Westchnął i skinął, odwracając ode mnie swoją uwagę. Wznowiłam swoje poszukiwania, lecz po chwili, w kopertówce, którą pożyczyła mi Amber, zawibrował telefon. Dostałam smsa od Fabiana.
- Dziękuję - powiedziałam zachrypłym głosem - Za to, co powiedziałeś.
Jego uśmiech, który otrzymałam w odpowiedzi, nie był jeszcze nigdy tak szeroki.
X
- NINO! - wrzasnęła Amber, wbiegając do pokoju; wyciągnęła mnie z łóżka - Dzisiaj, jest bal. Dzisiaj! - uśmiechnęłam się lekko, będąc już zmęczona tym tematem. Wspominała o tym każdego dnia. Mimo że cały czas jej odmawiałam, wiedziałam, że ciągle pracowała nad sukienką dla mnie na strychu, który Trudy pozwoliła jej użyć jako pracownię.
Jej sukienkę widziałam skończoną ponad tydzień temu - była delikatnie różowa; róż, który można zobaczyć podczas zachodów słońca i wyglądała w niej oszałamiająco. Dopasowana do ubioru maska, osłaniała jej kości policzkowe, ale uwydatniała jej niebieskie oczy. To wszystko akcentowało jej piękną figurę i byłam pewna, że wszyscy będą na nią patrzeć przez cały wieczór.
- Przyniosę tutaj twoją sukienkę - ogłosiła - I założysz ją, nawet jeśli nadal nie chcesz iść na ten bal. Musisz ubrać jedną z moich kreacji. Proszę? - Gdy przytaknęłam, pisnęła podekscytowana i wybiegła z pokoju. Wróciła po minucie z czarną torbą przewieszoną przez ramię, a za nią przyszła Joy
- Joy zrobi ci zdjęcie. Nikt nie musi go widzieć; po prostu je chcę, bo jestem bardzo dumna z tej kreacji.
Wyjęła sukienkę z torby i oniemiałam.
Przeważał kolor złoty z dodatkiem czarnego. Zaczynała się jak sukienka koktajlowa, ale dół był bardziej rozproszony i zwiewny. Rękawy były długie, a sukienka sięgałaby moich kostek, ograniczając wszelkie szanse na ukazanie się blizn. Część rękawów była przedłużona, aby sięgały końca moich palców. Cała kreacja wyglądała, jakbym miałaby być wróżką, bo sprawiała wrażenie, jakby miała unieść mnie w powietrze. Dopiero gdy Amber wyjęła maskę, zrozumiałam, o co chodzi.
Motyl, starannie zaprojektowany i pomalowany.
Miałam być motylem, rozwinąć skrzydła i lecieć.
- Amber - odetchnęłam - Jak długo nad tym pracowałaś?
Na jej twarzy zajaśniał uśmiech.
- Około godzinę każdego dnia w tygodniu i 3 godziny w weekendy. Joy i Patricia również mi pomogły. Joy wie jak szyć, a Patricia pomagała wszystko pozbierać razem, ale to ja jestem główną wykonawczynią i projektantką.
- Jest.. wow. Nie mam słów.
- Załóż ją! - namawiała mnie - Obrócimy się na ten czas tyłem - szybko tak zrobiły, pozwalając mi się przebrać. Sukienka pasowała jak ulał, była miękka i delikatna. Ale zamek....
- Amber - wyszeptałam - Mogłabyś, um, zamknąć oczy, ale podjeść tu i zasunąć zamek na plecach?
Była zdezorientowana moją prośbą i nie odezwała się przez chwilę
- Dlaczego mam zam... Oh - widziałam w odbiciu lustrzanym, jak skinęła głową. Powoli podeszła do mnie z mocno zaciśniętymi powiekami i za lekkim pokierowaniem poprzez moje dłonie, spróbowała zapiąć sukienkę.
Przez przypadek, jej palce otarły o moją skórę pokrytą przeróżnymi bliznami.
Syknęłam i trochę się odsunęłam. To nie tylko ze względu na niespodziewany dotyk w takim miejscu, ale Amber również zahaczyła o jedną z najświeższych blizn od paska, która nie dawała mi spokoju. Sama odsunęła się ode mnie, tocząc wewnętrzną walkę, aby tylko nie otworzyć oczu. Była blada jak ściana
- Przepraszam - wyszeptała.
- W porządku - skłamałam i znów spróbowałam pokierować jej dłonie, tym razem dokładnie do suwaka. Obyło się bez problemów.
Jednak czułam jak jej dłonie drżały bardziej niż wcześniej.
- Gotowe! Joy, możesz się obrócić i ty Nino również!
Gdy stanęłam do nich przodem, obie równocześnie pisnęły podekscytowane. Wychodzi na to, że Joy ma w sobie coś z Amber. O pomóż nam Boże.
- Amber, jesteś boginią! To jest ????.
Amber wzięła mnie za rękę i pociągnęła do swojej toaletki.
- Co robisz?
- Trzeba zrobić to zdjęcie, a bez pełnego makijażu, który zaplanowałam do tej sukienki, nie będzie efektu. Nie przeszkadza ci to, prawda? Proszę? - błagała, wyciągając już swoje przybory do makijażu. Westchnęłam niechętnie, ale usiadłam na krzesło przed lustrem. Gdy tylko tak się stało, Joy zaczęła mówić o schemacie kolorów cieni i używała profesjonalnych terminów, których nawet nie próbowałam rozszyfrować.
Po pół godziny, usłyszałam, że wszystko jest skończone. Mój make-up na Halloween wymagał dużo pracy i wyglądał nierealistycznie, lecz ten sprawił, że moja twarz wyglądała ładniej, ale i naturalnie.
Wyglądałam... ładnie.
- Wyglądasz olśniewająco - poprawiła mnie Amber i zorientowałam się, że to wcześniej powiedziałam na głos - To znaczy, zawsze wyglądasz ładnie, ale to jest nadzwyczaj.
Po nałożeniu podkładu i korektora - co na samą myśl rozśmieszyło mnie, bo po raz pierwszy miałam użyć tego do czegoś innego niż blizny - zaczęła z cieniem do powiek, tworząc złote smoky eye, będące stopniowo ciemniejsze w zewnętrznych kącikach. Użyła eyeliner i maskarę. Następnie nadszedł czas na konturowanie twarzy, do czego użyła delikatny róż do policzków oraz bronzer wpadający w kolor złoty. Wszystko to podkreśliło moje wysokie kości policzkowe. Na koniec została szminka, która wbrew moim obawom nie była czerwona, lecz różowa. Idealnie pasowała do całego ubrania.
Moje włosy zostały lekko podkręcone na końcach i opadały na ramiona niczym wodospad. Kilka loków zostało spięte dwoma spinkami, nadając fryzurze objętości. Amber pożyczyła mi swoje czarne baleriny i założyłam maskę, idealnie dopasowaną do kształtu mojej twarzy.
Gdy tylko byłam gotowa, Joy zaczęła robić zdjęcia. Powiedziano mi, abym przechyliła głową tak i tak, aby obrócić się w tę stronę, uśmiechać się, nie uśmiechać. Niektóre zdjęcia były bez maski, a inne wraz z nią. Wszystkie pozy, o które mnie poproszono, sprawiły, że dziwnie się poczułam.
Amber i Joy ubrały swoje sukienki, nie zważając na moją obecność i zaczęły robić sobie nawzajem makijaż. Odważyłam się nawet zwrócić uwagę na to, jak dobrze nałożyć podkład, co zaskoczyło całą naszą trójkę. Gdy były gotowe, włożyły buty i skierowały się do drzwi.
W tamtym momencie zrezygnowałam za pójściem za nimi.
- Nino... czy... błagamy, pójdziesz na bal? - odezwała się ku mojemu zdziwieniu Joy - Nikt ciebie nie rozpozna, nawet Fabian. O to chodzi w maskach. Nie musisz tańczyć, rozmawiać czy robić innych rzeczy, ale bardzo chcemy, abyś była z nami, wiele to dla nas znaczy. Chłopcy już wyszli; Oprócz nas, będą widzieć twój ubiór tylko Trudy, Patricia i Mara.
- Nie czuję się z tym komfortowo.
- Ale czy to nie jest coś, czemu stawiasz czoła każdego dnia? - dołączyła się Amber - Próbowanie rzeczy, które uważasz za niekomfortowe dla ciebie? Rozmawiasz z wszystkimi, częściej wyrażasz swoje emocje, wstawiasz się za innymi i nawet wolę już nie wspominać o Fabianie całującym twoje blizny...
- Chwila, co? - wrzasnęła Joy z szerokim uśmiechem na twarzy - Fabian całował jej blizny?
Amber uśmiechnęła się zadowolona
- Tak, całował jej blizny i żadne z nich nie żałuje tego, prawda Nino? Ponieważ lubisz go, chcesz być przez niego adorowana i chcesz wtulać się w niego każdej nocy i....
- Pójdę na bal, jeśli skończysz temat mojego miłosnego życia - przerwałam szorstko. Gdy usłyszały 'miłosnego życia', uśmiechnęły się szerzej, a ja westchnęłam teatralnie - Nie napalajcie się tak na to, bo wasze głowy mogą eksplodować od nadmiaru chęci.
Humorystycznie i z odwagą. Świnie mogą dzisiaj latać po niebie.
Joy i Amber wyszły z pokoju, ciągnąc mnie za sobą. Pozostałe dziewczyny były już w holu. Mara miała na sobie granatową sukienkę, a Patricia czerwoną. Trzymałam w dłoni maskę tak mocno, że bałam się, iż ją złamię. Obie dziewczyny zaparły dech w piersiach na mój widok, podeszły i zaczęły mnie komplementować oraz Amber za jej dzieło. Trudy widząc nas, wzruszyła się i zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć aparatem Joy.
Wyszłyśmy z domu i już nie miałam szansy, aby zrezygnować.
X
W porównaniu do drogi na imprezę w domu Isis, ta przyszła mi łatwiej. Rap został zamieniony na muzykę alternatywną i pop. Rażące światła zostały zastąpione kilkoma kulami dyskotekowymi, a stół z jedzeniem był pod stałą kontrolą co najmniej trzech nauczycieli. Maski założyłyśmy, gdy tylko w zasięgu naszego wzroku pojawił się gmach szkoły. Rozpoznawałam dziewczyny, ale wszyscy inni byli dla mnie totalną zagadką. Zdawało mi się, że widziałam Alfiego, ale nie miałam pewności, a po chwili zmieszał się z tłumem.
Podeszłam do stołu z jedzeniem, unikając ciasteczek i napojów. Sięgnęłam po krakersy. Nawet dorośli nosili maski, pozostawiając nas w niewiedzy, dopóki się nie odezwali.
- Ładna maska - ktoś powiedział się i stanęłam w twarz z jednym z nauczycieli, również noszącym maskę - Jest bardzo podobna do tej, którą malowałem 2 tygodnie temu, lecz powiedziano mi, że jest to dla Niny Martin, która i tak najprawdopodobniej nie przyjdzie - moje napięcie szybko minęło; pan Winkler. Nie miałam pojęcia, że to on malował moją maskę, więc szybko odpowiedziałam językiem migowym 'dziękuję'. Uśmiechnął się
- Baw się dobrze, Nino. Zdaje mi się, że szuka cię pewien brunet...
Odszedł na swoje wcześniejsze miejsce, po drugiej stronie stołu. Ja również ruszyłam się i zaczęłam spacerować bokiem sali, próbując znaleźć kogoś, kogo znam. Dostrzegłam Amber, która tańczyła z kimś, kto przypominał Alfiego. Wysoki szatyn, którego uznałam za Jerome'a, rozmawiał z Marą. Patricia była Bóg wie gdzie, a Joy, podobnie jak ja, rozglądała się za kimś.
- Chcesz zatańczyć? - zapytał chłopak, który również przyglądał się tłumowi. Od razu wiedziałam, że to nie był ktoś, z kim się przyjaźnię, a w zasadzie to brzmiał podejrzanie podobnie do Josha.
- N-nie, dziękuję - wydusiłam przez zaciśnięte gardło. Wiedziałam, że gdybym wyjęła telefon, zdradziłabym swoją tożsamość. Westchnął i skinął, odwracając ode mnie swoją uwagę. Wznowiłam swoje poszukiwania, lecz po chwili, w kopertówce, którą pożyczyła mi Amber, zawibrował telefon. Dostałam smsa od Fabiana.
Widzę cię, mały motylku. Znajdziesz mnie?
Podniosłam wzrok i rozejrzałam się dookoła, ale nikt nie patrzył w moim kierunku. Dostałam kolejną wiadomość.
Musisz się lepiej postarać.
Bez chwili namysłu, ruszyłam się z miejsca i zaczęłam przedzierać się przez tłum. Kilka osób miało w dłoni telefony, ale on mógł chować go do kieszeni w międzyczasie. To była gra na instynkt. Szybko wykluczyłam tych, którzy tańczą, jak i osoby z nie takim kolorem włosów. Trudniej było wykluczyć osoby, biorąc pod uwagę wzrost, ale gdy podchodziłam bliżej, byłam w stanie stwierdzić.
Oddalasz się, skarbie.
Obróciłam się i spojrzałam tam, gdzie najpierw zmierzałam. Mógł mnie manipulować, więc kontynuowałam. W pewnej chwili myślałam, że już go znalazłam - taki sam wzrost, kolor włosów - ale gdy podeszłam bliżej, poczułam obce perfumy. Nie pachniał jak Fabian.
Znalezienie go zajęło mi kolejną minutę. W sali z około tysiącem osób, było to nie lada wyzwanie, ale gdy tylko wyszukałam go wzrokiem, wiedziałam. Natychmiast do niego podeszłam, a on uśmiechnął się promiennie.
- Witam, mały motylku. Zatańczysz?
- Ja... ja nie potrafię tańczyć
- Potrafisz. Pamiętasz nasz nocny piknik? Tańczyłaś, prawda? - Stanął bliżej mnie; o wiele bliżej, niż był wtedy. Między naszymi ciałami były może 2 centymetry przestrzeni. Delikatnie ułożył dłoń na moim biodrze i zadrżałam, lecz nie ze strachu. Palce drugiej dłoni, wplótł w moje
- Zrelaksuj się -wymamrotał - Będę prowadził. Pamiętasz co robić? - przytaknęłam i moja wolna dłoń spoczęła na jego ramieniu
- Fabian, to jest muzyka pop, nie piosenka do wolnego tańca - wyszeptałam, jakby ktoś inny jeszcze mógł usłyszeć mimo hałasu. Przez ramię Fabiana, zauważyłam pana Winklera przyglądającego się nam z uśmiechem.
- To nie ma znaczenia - zaczął śpiewać tak, że tylko my słyszeliśmy i zaczęliśmy tańczyć do własnej melodii. Nie byliśmy w tłumie, nie byliśmy jak inni. Na tamten moment, byliśmy sobą i nie obchodziło mnie to, co inni mogą sobie pomyśleć.
X
Tańczyliśmy przez niemal godzinę. Po tym dołączyłam do kółka, w którym tańczyła Amber, w końcu próbując przystosować się do nieco szybszej muzyki i okazało się, że nie jest źle. Później także dołączył Fabian i zdołał kilka razy mnie okręcić dookoła.
- W porządku gołąbeczki, zwolnimy na kilka piosenek - odezwał się DJ przez mikrofon - Zachowajcie publiczne okazywanie uczuć do minimum, nadal obowiązują zasady szkoły. Wiecie gdzie jesteście.
Salę wypełniła spokojniejsza atmosfera i natychmiast spojrzałam na Fabiana. To była nasza piosenka.
Fabian skłonił się lekko, przed podaniem mi dłoni
- Mogę poprosić do tańca, moja pani? - zapytał, z trudnością zachowując poważny wyraz twarzy
- Oczywiście - odpowiedziałam równie poważnie. Zaprowadził mnie na parkiet i przybraliśmy wcześniejszą pozycję
- I never thought that you would be the one to hold my heart - zaśpiewał mi do ucha, podążając za melodią płynącą z głośników - But you came around and you knocked me off the ground from the start - Myślałam, że moje policzki nie mogą być już bardziej czerwone. Zauważyłam Amber i Joy, wpatrzone w nas i uświadomiłam sobie, że byłam w błędzie. Zaczęłam czuć się bardzo krępująco. Fabian ścisnął moją dłoń.
- Zamknij oczy
Mrugnęłam powiekami z pustką w oczach
- Co?
- Nie martw się, tym razem obejdzie się bez całowania twoich blizn, ale zamknij oczy - wyszeptał - Jesteśmy tu we dwoje. Nie masz powodu do wstydu, gdy jesteśmy tu tylko my, prawda? - skinęłam i zamknęłam oczy, pozostając z ciemnością, lecz jego dotyk na moim ciele, przypominał, że jest ze mną.
How many times will you let me change my mind and turn around? - kontynuowałam w głowie tekst utworu
Fabian, jakby czytał moich myślach, czekał na następny wers, by znów zacząć
- I can't decide if I'll let you save my life or if I'll drown
You put your arms around me and I believe that it's easier for you to let me go...
- You put your arms around me and I'm home - zakończył, całując mnie w policzek - Nigdy o tym nie zapomnij, Nino - skinęłam i na ułamek sekundy spojrzałam mu w oczy, po czym odwróciłam wzrok.
Muzyka ucichła i w głośnikach, zamiast kolejnej piosenki, usłyszeliśmy głos dytektora
- Dobrze moi mili, na chwilę muszę przerwać. Wiem, że wszyscy nie możecie się doczekać, by poznać Królową i Króla balu, lecz najpierw chciałbym złożyć podziękowania i wyróżnić kilka osób. Pierwsze podziękowania, wędrują do naszych wspaniałych nauczycieli i pozostałych pracowników szkoły, którzy pracowali razem, byśmy mieli przyjemność bawić się tu dzisiaj. Dziękuję także uczniom, będącymi najlepszymi nastolatkami, o których inni dyrektorzy mogą sobie tylko pomarzyć - odparł z uśmiechem.
Zawiwatowaliśmy wspólnie z uśmiechami na twarzach, lecz dyrektor przybrał poważniejszy wyraz twarzy. Nagle, kolorowe balony i światła zdawały się być dla niego kłopotem
- I na koniec, chciałbym prosić o chwilę ciszy dla Mark'a Hampton'a, który walczy o swoje życie w Northview Hospital już od kilku dni. Sprawy... nie mają się dla niego dobrze, ale miejmy nadzieję, że kiedyś do nas wróci w pełni zdrowy.
Zdawało się, że ktoś wyssał z sali całe powietrze.
Wiele osób, nie miało pojęcia kim jest Mark, a pozostała część wcale nie była wielce zaskoczona. Tylko kilka osób była w totalnym szoku, łącznie ze mną. Po pomieszczeniu rozpowszechniły się szepty niczym ogień.
- Słyszałem, że ma to coś wspólnego z tą imprezą
- To był jego ojciec. Nie słyszałeś?
- Myślałem, że Mark już umarł
- Josh powiedział, że jego ojciec, zbił go na kwaśne jabłko po tej imprezie...
Bez zastanowienia, zaczęłam biec w kierunku drzwi wyjściowych. Fabian szybko mnie do gonił i chwycił za rękę, aby mnie zatrzymać, lub powiedzieć, że idzie ze mną. Nie wiedziałam, które z tego wybrał, ale spojrzałam na niego błagająco.
- Fabian, to jest coś, co muszę zrobić. Sama - wyszeptałam i wiedziałam, że mnie rozumiał. Puścił mnie i wybiegłam ze szkoły.
Josh powiedział, że jego ojciec, zbił go na kwaśne jabłko po tej imprezie... Ktoś z tłumu tak powiedział i jeśli to prawda, nie wiedziałam, jaka powinna być moja reakcja. Czy to oznacza... Czy to się wydarzyło wcześniej... Czy on był...
Dopadły mnie mdłości i musiałam się zatrzymać, by odetchnąć. Gdy odzyskałam siły, znów zaczęłam biec. Szpital był tylko 10-15 minut drogi stąd i wiedziałam, że dam sobie radę. Treningi Micka, okazały się bardzo przydatne.
Byłam pewna, że muszę zobaczyć się z Mark'em
Mogło już być po nim.
I ta myśl, wysyłała nieprzyjemne ciarki wzdłuż całego mojego ciała.
xxx
Surprise, rozdział jest dzień wcześniej - stwierdziłam czemu nie, więc oto i jest!
No to mamy już 'wstęp' do konsekwencji imprezy, moi drodzy, ale wszystko jeszcze przed nami, tak jak i fakt, że przyszły rozdział będzie dodatkiem - alternatywną, pierwotną wersją rozdziału 43, lecz NIE będzie miał powiązania, czy wpływu na pozostałe rozdziały, ponieważ po nim, będzie opublikowany rzeczywisty rozdział 43, który będzie łączył się z dalszymi wydarzeniami. Tak tylko przypominam.
A więc? Co sądzicie o tym rozdziale? I przede wszystkim - co wydarzy się w wersji pierwotnej, a co w rzeczywistej? Podpowiem tylko, że różnica będzie bardzo zasadnicza.
A tak przy okazji, to nie mogę się już doczekać 44 rozdziału, aż poznacie nowiutką postać. Mam ochotę wykrzyczeć całemu światu, kto to, jaki wpływ będzie miał/a na fabułę, oraz kto 'gra' tę postać. Muszę podziękować autorce za wybór i przyznać, że aktor/ka, który/a 'odgrywa' właśnie tę postać ostatnio skradł/a moje serce, rolą w jednym z serialów, który zdecydowanie zbyt mocno mnie wciągnął... Możliwe, że ktoś już wie o kogo mi chodzi, idk. (i przysięgam na wszystko, że nie chodzi tu o Alberto/Simona z gifa powyżej)
ANYWAY, kończę już z tym majaczeniem, to tylko pierwsza faza wstępowania do nowego fandomu (tym razem serialowego, uhu) i fangirlingu, za jakiś czas minie... albo i nie. IGNORE.
NASTĘPNY dodatkowy ROZDZIAŁ: 30/07/16
Jeśli chodzi o tłumaczenie, to wciąż stoję w miejscu. Ten cholerny 51 rozdział sprawia mi największy problem odkąd zaczęłam tłumaczyć. No cóż, nic tylko tłumaczyć na siłę. Tłumaczenie na silę łączy się oczywiście z faktem, że rozdział będzie słabszy (raczej), no ale nie widzę innego wyjścia.
Miłe, dalszej części wakacji i znacznie ładniejszej pogody!
+ Dziękuję za niemal 31 000 wyświetleń i ostatnie komentarze, jesteście wielcy ♥
Klaudia x
ŁOOOOOOO, ale szok! I byłam blisko w swoich rozmyśleniach bo Mark został pobity, lecz nie przez ojczyma Niny... a może i jednak przez niego?
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny. Momenty Fabiny mogę czytać na okrągło. To jest takie piękne, ale znając to wszystko pewnie szybko się popsuje :(
Te słowa Fabiana do Niny *.* No po prostu kocham.
Jestem bardzo ciekawa tych 43 rozdziałów, bo w sumie wszystkiego chyba można się spodziewać.
Twoje tłumaczenie, nie ważne czy na siłę czy nie, zawsze jest genialne, więc nie masz się czym przejmować ^^ Ja też mam teraz problem z pisaniem, ale damy radę :D
Pozdrawiam i wysyłam buziaki:*
Karen
Pomogę Ci - zapewniam, że ojczym Niny nie jest ojcem Mark'a :)
UsuńAaaaa no i.. chyba nic nigdy nie będzie tutaj do końca piękne. Ja tam się cieszę, bo nie lubię tłumaczyć przesłodzonych scen, bo dosłownie mnie skręca i tracę chęci (tak jak jest to obecnie).
I dziękuję za miłe słowa, one wiele znaczą x
Musimy dać radę!
To się narobiło. Że niby Mark został pobity? I don't bellieve in it 😱
OdpowiedzUsuńTe słowa Fabiana do Niny były takie ... no po prostu je kocham *.*
Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniej części, ale tyle się ostatnio dzieje w mym życiu, że już nie daje rady. Ma ktoś pistolet? Bo mi wiatrówka się popsuła...
Tak jak Kasia napisala: "Twoje tłumaczenia zawsze są genialne". Popieram to 😘
Ja mam blokadę od około półtora roku i nie mogę się zebrać żeby cokolwiek napisać. Tak wiem, len ze mnie 😇
Czekam na kolejną część.
Kisses&Hugs💞
Nathalia Pisarka
A to wszystko jest dopiero początkiem... ☺
UsuńDasz radę, wierzę w ciebie x I pistolet? No co ty! Patelnia rozgrzana na gazie jest najlepszą bronią na całej planecie - jednorazowe patelnie zawsze możesz znaleźć za grosze w biedronce - polecam XD
I dziękuję za milutkie słowa. Liczę na przypływ nowego słownictwa, wyrobienia trochę stylu, bo jako osoba nigdy nie czytająca książek - jakoś nie mam tego we krwi - zaczęłam czytać i nie zaprzestanę na 1 książce, bo jestem zdeterminowana, aby przeczytać wszystkie 6 tomów + już czekam na trylogię połączoną z tą serią którą czytam obecnie, ale autorka dopiero nad nią pracuje, więc trochę sobie poczekam. Chyba starą Klaudię porwali kosmici...
Do następnego rozdziału!
Całusy,
Klaudia
Czyli moje słowa prawie się spełniły? Och, wybacz, Mark!
OdpowiedzUsuńWciąż mam lekko krzywe spojrzenie na Marka, ale jestem już w stanie wykazać trochę żalu i smutku, bo mimo wszystko chłopaczyna no, nie zasłużył jakoś specjalnie. A to, jak Ninuś do niego pobiegła - szok! Kochana.
No i kochany Fabian. Fabianku nasz, to było słodkie. Reszta ekipy też się postarała.
I przede wszystkim wszystkiego najlepszegoooo! *fałszuje* Sto lat! Wszystkiego, co najlepsze Ci życzę. Dużo zdrowia, szczęścia, powodzenia w szkole i tłumaczeniu Scarred, obyś miała jeszcze więcej czytelników, bo na to zasługujesz, i aby wszystko było u Ciebie jak najlepszym porządku. ❤
Trzymaj się, pozdrawiam!