sobota, 26 marca 2016

Rozdzial 34

Nina's POV

- Po co kupiłaś sobie telefon? - zapytała Mara, siedząca na podłodze w salonie z masą zeszytów dookoła - To znaczy, dlaczego nie coś takiego jak iPod? Jest tańszy niż telefon, a ty przecież nadal ledwo mówisz, więc główna funkcja telefonu jest nieco zbędna - potrząsnęłam ramionami, ignorując podejrzliwe spojrzenie Fabiana; siedział na podłodze razem z nią. Ignorowałam również nagłe poczucie zazdrości, widząc ich razem. Dlaczego nie mogę być z nim tak na co dzień, bez poczucia strachu? Dlaczego na dodatek Mark musi niszczyć ewentualne szanse na to?

- Chwila - odezwał się Fabian, spoglądając na Marę - Co masz na myśli mówiąc, że ledwo mówi? Odezwała się tylko raz...
Amber uśmiechnęła się zadowolona z siebie
- Odezwała się, gdy obcinałam jej włosy. I... - zawahała się, spoglądając na mnie. Obie zbyt dobrze pamiętałyśmy mój przepłakany, sobotni wieczór - Kilka innych razy - wymamrotała
Kilka razy? - powtórzył Fabian. Widziałam, jak w jego oczach pojawił się ból - Dlaczego nic o tym nie wiem?
- Może dlatego, że nie jesteś jej właścicielem - zarzuciła Patricia. Dziwnie jest mieć ją broniącą mnie przed kimś niż kogokolwiek, broniącym mnie przed nią i doceniałam tą przemianę, nawet jeśli nie powinna tego mówić.

Fabian za to, niezbyt dobrze to zaakceptował
- Wiem, że nie jestem, Patricio, ale oboje wiemy, że jestem w połowie odpowiedzialny za to jak daleko zaszła i jestem jedynym powodem, dla którego w ogóle się odezwała. Chciałbym wiedzieć, gdy dziewczyna którą lubię, robi jakieś postępy. Masz z tym problem?

Patricia wyglądała na coraz to bardziej złą z każdym jego słowem
- A nie możesz pozwolić jej być sobą? Nie zawsze będziesz przy niej. Gdzie będzie za 4 lata? - na to, zawahał się, a ona kontynuowała - Dokładnie. Nina będzie w Ameryce, a my nadal na innym kontynencie. Nie będzie miała ciebie, aby przyjść się wypłakać. Nie będzie miała nikogo z nas. Musi stać się niezależna albo zwyczajnie nie przetrwa.

- Ma mnie - wspólnie zgłosili się Fabian i Amber, ale to Fabian kontynuował
- Ona już staje się niezależna. Gdyby 5 miesięcy temu wybrałaby się sama do miasta, nie miałaby zielonego pojęcia gdzie iść i załamałaby się emocjonalnie. Teraz jest w stanie iść do centrum i kupować rzeczy, potrafi komunikować się z ludźmi i....

Wyszłam.

    Nawet nie zauważyli. Byli zbyt zajęci swoją kłótnią i nikt nie dostrzegł mojej frustracji na twarzy czy złości w oczach. Głośno tupałam idąc po schodach a oni nadal się sprzeczali. Joy uśmiechnęła się, gdy się mijałyśmy, ale ja nie odwzajemniłam tego, tylko weszłam prosto do pokoju. Nie żałowałam ani trochę.

Byłam wkurzona.

    Siedziałam tak w pokoju przez dobre pół godziny, próbując uspokoić nerwy poprzez malowanie. Okazało się to klapą; mój humor tylko się pogorszył, gdy nie miałam czystej wizji tego, co chce malować. Płótno pokrywały fioletowe, czerwone, czarne i siwe kleksy. Amber i Fabian przyszli 15 minut po tym, jak poddałam się w malowanie.

- Nino? - zapytała z zawahaniem Amber, była zestresowana. Fabian nie wyglądał wcale lepiej - Możemy z tobą porozmawiać? - westchnęłam i odwróciłam wzrok - Proszę?
W porządku. Co jest?
Oboje usiedli przede mną.
- Możesz powiedzieć, dlaczego szybciej wyszłaś, abyśmy wiedzieli za co przepraszać? Dlaczego jesteś zła?
Nie jestem zła.
Amber spojrzała na mnie spod rzęs
- Nie często widzimy ciebie jak jesteś zła. Chwilę nam zajęło rozgryzienie co czułaś, ale gdy Joy zapytała się nas, dlaczego wyglądałaś jakbyś chciała wywrócić stół na swojej drodze, wiedzieliśmy.
Nie chcę o tym rozmawiać.
- Cóż, nie odpuścimy, dopóki nie powiesz.
Oh, dalej próbujesz kontrolować moje życie, co nie?
Napisałam to zdanie zanim potrafiłam siebie powstrzymać, ale nie było mi przykro, nawet jeśli ból przeszył go jak strzała
- Więc to o to chodzi. To dlatego wyszłaś z równowagi?
Mówiłeś o mnie jak o jakimś psie którego wytrenowałeś. Przykro mi, nie podoba mi się to.
- Co...
Domaganie się, abyś był informowany o moich tak zwanych 'postępach'? Mówienie o moich nowo odkrytych zdolnościach, jakbyś je we mnie wytrenował?. Kłócenie się o mnie, gdy byłam tuż obok, a jakby nie było mnie tam wcale? Jak możesz jeszcze się pytać, co mam na myśli?
Fabian spuścił wzrok, pewnie poczucie winy dorwało jego sumienie. Po raz pierwszy, miałam to gdzieś.
- Przepraszam - westchnął - Nie sądziłem, że tak to na ciebie zadziała i tak czy inaczej, masz rację. I nie miałem zamiaru ciebie obrazić.
Cóż, tak zadziałało. I mam nadzieję, że nie miałeś zamiaru.
W końcu na mnie spojrzał
- Wybaczysz?
Obiecujesz, że nie będziesz domagać się żadnych informacji o moich 'postępach' i będziesz traktował mnie jak normalnego człowieka, gdy rozmawiasz z innymi? I obiecujesz, że nie będziesz się o mnie kłócił, gdy jestem również w pokoju?
- Obiecuję - odpowiedział natychmiast.
Wtedy oczywiście Fabian, wszystko gra.
Na sekundę ulżyło mu, ale gdy moje ponure spojrzenie nie zniknęło, zmarszczył czoło.
- Jest coś jeszcze, prawda? - potrząsnęłam głową, ale nie zwrócił na to uwagi - O co chodzi?
- Męczy cię to, co powiedziała Patricia, prawda? O dalszym życiu i byciu bez nas? - zgadywała Amber i mój ból na twarzy odpowiedział sam za siebie, zanim mogłam to ukryć. Zamknęłam oczy i spuściłam głowę.

    Na swojej dłoni poczułam znajome ciepło dłoni Fabiana i, że ktoś siada na łóżku. Po chwili zaplótł swoje ramiona wokół mnie i na moment znalazłam pocieszenie w jego uścisku. Brakowało mi tego, tego uczucia, jego uścisków.
    Jednak w myślach zobaczyłam twarz Mark'a i odepchnęłam Fabiana tak mocno, że prawie spadł z łóżka. Ta reakcja wszystkich zdumiała, mnie również. Wszyscy na chwilę zamarliśmy. Otrząsnęłam się dopiero wtedy, gdy zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam; poczułam strach. Popchnęłam go. Popchnęłam. Użyłam przemocy.

Ma prawo, aby zrobić mi to samo.

- Nino - odezwał się delikatnie - Hej. Spokojnie, nie jestem zły - przytaknęłam, nadal w szoku. Skuliłam się na brzegu łóżka. Amber przyglądała się w ciszy, nie przerywając naszej.... Cokolwiek to jest. Fabian który stabilniej usiadł na łóżku, zachowywał się jakby wcale jej tutaj nie było.
- Dlaczego tak zrobiłaś? - zacisnęłam usta i odwróciłam wzrok, dając do zrozumienia, że nie odpowiem na to pytanie - Nino, proszę.
Nie. To nic takiego.
- Nino...
Umawiam się z Mark'em. Nie mogę cię przytulać. Wiodę cie w złym kierunku. Nie możemy. Nie mogę.
Fabian gapił się w kartkę papieru, powoli przetwarzając to, co napisałam i bałam się, co na to powie.
- W...
- Ej, możecie porozmawiać o tym później. Nino, głównym powodem dla którego go tutaj przyprowadziłam, jest twój telefon; pomoże ci go ustawić, skoro nigdy wcześniej nie miałaś telefonu - wtrąciła się Amber. Fabian otworzył usta, aby się sprzeciwić, ale gdy posłałam Amber wdzięczne spojrzenie, zrezygnował.
- W porządku - powiedział, sięgając po pudełko z telefonem, leżące na moim stoliku nocnym. Patrząc na moją własną szufladę, przypomniały mi się rysunki które w sobotę znalazłam u niego, ale wyrzuciłam to wspomnienie z myśli zanim zdążyłam się zarumienić.
- Klawiatura wysuwana z boku, nie najgorzej - Wyjął telefon i trzymał go w przerwie między nami.
- No błagam, usiądźcie bliżej. Nina ledwo widzi ekran - zasugerowała Amber i usiedliśmy bliżej - Bliżej... - Fabian posłał Amber ostrzegawcze spojrzenie, ale zrobił to co powiedziała, przysuwając się wystarczająco blisko, że ocieraliśmy się ramionami. Uśmiechnęła się zwycięsko.
- No dobrze - wymamrotał pod nosem Fabian i mogę przysiąc, że na jego policzku były rumieńce - Najpierw skalibruję ekran

X

Następnego dnia został ogłoszony temat przewodni balu szkolnego - bal maskowy - i był to dzień w którym Amber kompletnie oszalała

    Weszłam do naszego pokoju i natrafiłam na nadzwyczaj uradowaną Amber, a moje łóżko było pokryte przeróżnymi materiałami; jedwab, koronka, aksamit, szyfon, wszystko. I to w każdym kolorze tęczy. Wszędzie były porozrzucane szkice sukienek poczynając od od krótkich, bez ramiączek, po długie, z długim rękawem. Na środku pokoju stały dwa manekiny a na nich z przypięte kawałki materiału.

- Nino! - krzyknęła Amber - Słyszałaś newsy? Bal maskowy! Bal maskowy! Czy to nie jest romantyczne? - nie chciałam psuć jej humoru odpowiadając, że nie, więc uśmiechnęłam się i skinęłam. Mimo to, wiedziała jaka jest moja odpowiedź i zajęczała
- Oh, no daj spokój Nino. To jest romantyczne! Nie wiesz kto kryje się za maską. Nie ma oceniania z góry. Możesz tańczyć z kimkolwiek i ten ktoś może być... Twoją bratnią duszą! - Obróciła się, wprawiając luźne kartki papieru w ruch - To jest romantyczne i nikt nie przekona mnie, że jest inaczej.

To nie jest niespodzianka. Nikt nie był w stanie przekonać Amber do czegokolwiek, chyba, że ona sama chciała, aby była to prawda.
Słusznie. Podobają mi się sukienki. Która będzie twoja?
- Oczywiście, że różowa - wywróciła oczami
Jestem pewna, że ta druga będzie świetnie pasować Joy
- Joy? - powtórzyła zdumiona - Oh, ona nie jest dla niej - widząc moje puste spojrzenie, znów wywróciła oczy - Ta jest dla ciebie, głuptasie

Moja szczęka opadła.
- Nie - wymsknęło mi się. Tym razem, Amber nie była szczególnie wstrząśnięta tym, że się odezwałam
- Co? Dlaczego nie? - odblokowałam telefon i zaczęłam pisać
Nawet nie idę na ten bal.
- Co?! - wrzasnęła - Oczywiście, że idziesz! O czym ty w ogóle mówisz? Nino, idziesz na ten bal. Dlaczego mogłabyś nie chcieć iść? - spojrzałam na nią stanowczo
Głośna muzyka. Tłum. Ciepło. Pot. Ubranie sukienki. Brak partnera do tańca. Dotykanie ludzi. Dlaczego miałabym tam iść?
- Bo... Bo masz powód! - powiedziała surowo. Zaśmiałam się mimo napiętej sytuacji.
- Błagam cię. Dla mnie? Dla Fabiana?
- Nie - wyjąkałam słabym głosem
- Proszę...
- Nie.
- Nino...
- Nie.
- Ale...
- N...

Otworzyły się drzwi w których stał Fabian i zamarłam w połowie słowa. Wyglądał na zdezorientowanego.
- Ja, uh, słyszałem jakieś wrzaski. Co się dzieje? - rzucił krótkie spojrzenie na moje usta, które wciąż były otwarte. Wytrzeszczył oczy.
- Czy ty rozmawiałaś?

Jak najszybciej je zamknęłam.

Nie wiedziałam, dlaczego nie potrafiłam się do niego odezwać. Gdy tylko wszedł, poczułam ścisk w gardle i odezwanie się, było niemożliwe. Amber, Mara, nawet Mick - nie żeby Fabian wiedział o tym ostatnim - słyszeli mnie jak mówię z własnej woli i wszyscy prócz niego słyszeli mnie jak mówiłam przez przypadek. To go męczyło. I to bardzo. Chciałabym móc wytłumaczyć, że to nie jest jego wina.
- Tak, kłóciłyśmy się o bal. Nie chce iść i chcę ją przekonać.
- Powinna podjąć decyzję samodzielnie. Już dobrze wiemy, jak się z tym czuje i ma rację - Amber zamilkła, nie będąca w stanie wszcząć z nim potyczki na słowa, więc wykorzystał moment ciszy, by zwrócić się do mnie
- Jak twoje gardło? I co ważniejsze, jak twój głos? - westchnęłam, unikając jego wzroku i zaczęłam pisać.
Moje gardło jest trochę obolałe, ale to nic. Nadal mówię jak pięciolatek mający ten język jako dodatkowy. To żenujące.
- Idzie ci dobrze, Nino - powiedziała Amber pocieszająco - Jak na kogoś, kto nie mówił przez 12 lat a nawet przed tym, nie był dobrze jeszcze nauczony jak mówić, idzie ci bardzo dobrze. A gdy będziesz ćwiczyć, będzie tylko lepiej. Możemy nawet zorganizować ci jakieś lekcje, gdzie będziesz mówić coś, a my będziemy poprawiać cię w razie błędu. To z pewnością się przyda, gdy będziesz musiała za...- przerażona wytrzeszczyłam oczy, ale ona w ostatniej chwili opamiętała się - ...musiała zagadać do innych.

Fabian podejrzliwie na nas patrzał, ale nie skomentował.
- Mogę również pomóc z tymi 'lekcjami', jeśli chcesz - zaoferował, ale wiedział tak dobrze jak ja, że moja odpowiedź brzmiała nie. Nastała niekomfortowa cisza, a po chwili westchnął.
- W porządku, no to wrócę do odrabiania pracy domowej. Amber, uspokój się trochę z tym balem. Pozwól Ninie wybrać samodzielnie. Nino... - przerwał i czekał, aż nawiążę z nim kontakt wzrokowy - Bądź otwarta na nowości, a może się okazać, że je lubisz. A swoją drogą... - posłał mi gorzki uśmiech - Bardzo chciałbym zobaczyć cię w sukience.

    Po tym wyszedł z pokoju, delikatnie zamykając za sobą drzwi. Osunęłam się na krzesło i schowałam twarz w dłoniach. Amber zaśmiała się.
- No wiesz, dziewczyny zazwyczaj nie potrafią wydusić słowa, gdy chłopak, którego lubią jest w pobliżu, albo przynajmniej jąkają się i zacinają. Nigdy nie miałaś szansy, by napotkać się z tym problemem. Może jesteś po prostu nerwowa.
Nie sądzę, że to tylko o to chodzi.
- Wtedy co?
A co jeśli nie polubi mojego głosu? Co jeśli spodziewa się, że powiem mu rzeczy, na które nie jestem gotowa? Co jeśli dowie się o tym, że muszę zadzwonić do ojczyma? Tak czy inaczej, nie mogę się do niego zbliżyć; nie gdy Mark stoi na drodze i grozi jemu mój ojczym. Na dodatek... Gdy patrzę na niego, mam poczucie winy. Nie potrafię tego znieść i to jest głównym powodem dla którego nie potrafię się do niego odezwać. Nie jestem w stanie rozmawiać z chłopakiem, którego prawie zabiłam.
- Myślę, że on zasługuje na to, abyś powiedziała mu dokładnie to samo co mnie. On myśli, że nie odzywasz się do niego, bo mu nie ufasz. Ranisz go. - zakłopotana, spuściłam wzrok.
Nie sądziłam, że jest aż tak źle. Wiem, że muszę z nim o tym porozmawiać, ale nie wiem, od czego zacząć.
- Będziesz wiedzieć, kiedy nadejdzie odpowiedni czas - Amber nagle uśmiechnęła się szeroko - O. Mój. Boże. Właśnie się przyznałaś do tego! - wrzasnęła
Do czego się przyznałam?
- Lubisz Fabiana!
Co? Nigdy tego nie pow...
- Zasugerowałam, że nie potrafisz się do niego odezwać, ponieważ jesteś zbyt nerwowa w jego towarzystwie i go lubisz i ZGODZIŁAŚ SIĘ Z TYM! - zaczęła śmiać się histerycznie.
- Amber... - wyjąkałam. Nie słyszała mnie.
- Misja Fabina, poziom pierwszy ukończony!
- Co to misja Fabina? - zamarła
- Oh.. Um to nic takiego. Nie ważne, nieistotne. Nic nie powiedziałam. Nic - przygryzła wargę, udając niewiniątko, ale nie udało jej się
- Amber - wydusiłam; moje gardło przeszywał ból od tego mówienia dzisiaj - Mów.

    Przez chwilę wyglądała na spanikowaną, ale potem jej wyraz twarzy rozjaśnił się. Nawet uśmiechnęła się chytrze
- Dobrze, ale tylko jeśli zgodzisz się iść na bal.

Cóż i tak właśnie wszystkie szanse na dowiedzenie się o co chodzi, zniknęły.
Nie ważne.
- Rób jak chcesz - westchnęła melodyjnie - A teraz przepraszam, ale będę wariować, ponieważ lubisz Fabiana! Od jak dawna wiesz? Kiedy zaczęłaś go lubić? Jak bardzo go lubisz? Czułaś się kiedyś zazdrosna? Zaborcza? Miałaś motylki w brzuchu? - zadawała pytania bez oddechu.
Od jakiegoś czasu. Nie wiem. Bardzo. Tak, tak i tak
- Jak bardzo znaczy bardzo? Kiedy czułaś się zazdrosna? Było to dzisiaj? Jak...

Jęknęłam i znów schowałam twarz w dłoniach.
Zapowiada się długie popołudnie.

X

    Nie byłam pewna, czy powinnam być przerażona czy uradowana gdy tego wieczoru szłam na pierwszy trening. Amber zamknęła się na temat Fabiana dopiero, gdy wspomniałam jej o moim bieganiu, a wtedy zaczęła mówić o tym, jakie ubrania sportowe potrzebuję i jaki kolor pasowałby mi najlepiej. To było okropne, ale nadal lepsze niż setki pytań na temat Fabiana. Ostatecznie uratowała mnie Mara, pukając do drzwi i mówiąc, że powinnyśmy już iść.

    Mick już czekał i ustawiał stoper. Pomachał nam, gdy nas zobaczył. Przełknęłam ślinę tak głośno, że Mara usłyszała.
- Nie stresuj się. - oznajmiła zachęcająco - Jeśli chodzi o Micka, to nie masz powodu do obaw. Będę tuż obok, a nawet jeśli nie, to ona ma na prawdę tylko dobre intencje.
    Zmarszczyłam brwi
- Nie słyszałaś, że droga do piekła usłana jest dobrymi intencjami? - wymamrotałam, ignorując jej zszokowaną reakcję. Zaczęłam się zastanawiać, kiedy nadejdzie dzień, w którym coś powiem, a nikt nie będzie tym zaskoczony.

Zaczęłam się zastanawiać, kiedy to mówienie przeszło z jednorazowego incydentu na coś bardziej codziennego.

- Będę przy tobie - zapewniła - A jeśli boisz się o bieganie, to zaczniemy od rozgrzewki a na koniec rozciąganie. Zmniejszy to szanse na zakwasy. Z każdym treningiem będzie łatwiej. Jeszcze trochę i przebiegniesz cały tor bez zwalniania.
- Ta, za kilka miesięcy - Mara westchnęła i odpuściła sobie. W końcu dołączyłyśmy do Micka. Uśmiechnął się radośnie i puścił mi oczko

Jego gest zadziałał na mnie inaczej niż pewnie przypuszczał - zamiast zrelaksować się, zesztywniałam.

On wiedział.
On słyszał.

    Fabian jest jego najlepszym przyjacielem i dzielą ze sobą pokój. Musiał kłamać, zapewniając w sobotę, że nikomu nie powie. Ledwo się znamy, niczego nie jest mi winien i najprawdopodobniej mało co go obchodzę. To było totalne przeciwieństwo do Fabiana.

Musiał kłamać i ja muszę być przygotowana na moment, w którym złamie swoją obietnicę.
To nie skończy się dobrze.

- Zanim zaczniemy z rozgrzewką - zaczął, widząc, że i tak się nie zrelaksuję bardziej - W czym jesteś dobra co mogłoby pomóc w ćwiczeniach?
Wyjęłam telefon z kieszeni.
Jestem giętka. Bardzo giętka.
Przez to, jak musiałam mieścić się w szafkach tak wiele razy, przybierać różne pozycje aby ograniczyć ból zadawanych mi ciosów.

- Jak giętka znaczy bardzo giętka? - zapytał pełen wątpliwości. Westchnęłam i cofnęłam się o krok a po tym zrobiłam szpagat z taką łatwością jak Amber. Wstałam, chwyciłam stopę, zgięłam i przekręciłam nogę i podciągnęłam do głowy. Mara była zdumiona.

- Coś jeszcze?
Mam dobry refleks?
Tego nie musiałam demonstrować. Moje reakcje na jakikolwiek ruch w moim kierunku zawsze były natychmiastowe. To dzięki życiu z obelżywym gwałcicielem. To i coś jeszcze.
Mam wysoki próg tolerancji bólu.

Tego też nie trzeba tłumaczyć, skoro oboje nieco skrzywili się na twarzy.
- Co dokładniej to ozna...
Możesz zadać mi takie ćwiczenia, aż zemdleję. Nic mi nie będzie.
- Nie będziemy doprowadzać się do mdlenia - zapewniał mnie - Nie będzie nawet tak ciężko jak pierwszego dnia. Teraz znam twój limit wysiłkowy. Będziemy go wydłużać, ale to później, a nawet wtedy, nie będzie to zbyt dużo. Nie jestem pewien, czy Fabian wybaczyłby mi gdybym doprowadził jego ukochaną crush girl do takiego stanu, nawet gdybym nie dotknął cię - mrugnął okiem, a ja zaczerwieniłam się. Tym razem nie mogłam ukryć delikatnego uśmiechu. Wyglądał na zadowolonego z siebie a Mara tylko wywróciła oczami.

- Okej - powiedziała - Czas wziąć się do pracy.

xxx

Jestem! Jak sami widzicie, rozdział jest w zasadzie mało interesujący, nie dzieję się zbyt dużo, ale bardzo ucieszyłabym się, gdybyście napisali w komentarzach swoje odczucia :)
ALE przyszły rozdział.... okej, wrócę do tego za chwilę.

Chciałabym życzyć Wam...
Kolorowych jajeczek,
rozczochranych owieczek,
rozkicanych króliczków,
pyszności w koszyczku,
a przede wszystkim
mokrego ubrania
w dniu wielkiego lania!

I to w takim skrócie :)

A wracając do następnego rozdziału - będzie się działo. Chcecie zgadywać o co mniej więcej chodzi? Mogę zrobić tak, że gdy ktoś zgadnie, otrzyma dedykację + dodam spoiler?

Podpowiedź: Wydarzenie które było wspomniane w 33 rozdziale z udziałem, kogoś, kogo wszyscy wręcz kochają ponad życie, hah.

Jeszcze jeden punkt do ogłoszeń parafialnych.
Pamiętacie, gdy podałam swojego snapa pisząc, że będą pojawiać się tam spoilery itp? No a więc hm, mam tam trochę za dużo znajomych i co tu dużo mówić - nie czuję się z tym swobodnie, więc już od jakiegoś czasu zastanawiam się nad nowym dla Was i ogólnie tak jakby twitterowy snap. Co sądzicie? Dajcie znać :)

Aaaa jeszcze coś. Ci którzy czytają to na komputerze/w wersji na komputer, mogą dostrzec, że w lewym menu pojawiła się rozpiska rozdziałów już do samego epilogu! Tak, tak, dobrze widzicie, epilog dopiero za rok. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale mam nadzieję, że mnie tutaj nie opuścicie i zostaniecie do końca :)

Bardzo poprosiłabym o motywację w postaci komentarzy a...

Następny rozdział: 9/04/16

Jeszcze raz - wspaniałych świąt Wielkanocnych, kochani
Klaudia xx


sobota, 12 marca 2016

Rozdzial 33

Fabian's POV

    Delikatnie szarpałem za struny, tylko dlatego, że była to gitara, z którą musiałem być ostrożny. Tak naprawdę, chciałem tylko rzucić nią o ścianę, aby roztrzaskała się na tysiące kawałków, nie ważne, jak długo marzyłem o tym, aby trzymać tą gitarę w swoich dłoniach. Teraz, przyprawiała mnie o mdłości.

Ktoś zapukał do drzwi

- Odejdź Amber - odburknąłem.
- Fabianie Rutter. Przysięgam, że jeśli nie otworzysz tych drzwi, wyważę je i wyciągnę cię z pokoju za ucho! - Zagroziła. Z niechęcią wstałem i otworzyłem drzwi. Rzuciła jedno, krótkie spojrzenie na moją rozczochraną, zrozpaczoną postać i westchnęła - Wyglądasz jak gówno.
- Ha dzięki, czuję tą miłość - wymamrotałem i odsunąłem się od drzwi, aby mogła wejść. Lekko prychnęła, usiadła na łóżku i wbiła we mnie swój wzrok. Trwaliśmy w ciszy, dopóki nie zorientowałem się, że ona na coś czeka.
- Co?

Przewróciła oczami
- Jaki mamy plan?
- Plan na co?
- Oczywiste, aby uwolnić ją od niego!

Usiadłem obok niej i zacisnąłem na chwilę usta.

- Amber, ona chciała iść. Ona naprawdę chce być tylko moją przyjaciółką. Nie będę jej odciągać od niego, przez moje własne zachcianki - wytłumaczyłem powoli, nie będąc pewien, jaka wizja wytworzyła się w jej umyśle - To nie jest tylko małe potknięcie w twoim scenariuszu dla Fabiny. To jest prawdziwe, w przeciwieństwie do lekkomyślnej Misji. Odpuść sobie.

    Nie wiem skąd, jej dłoń zrobiła duży zamach i weszła w bolesny kontakt z moim policzkiem, tak, że moja głowa mimowolnie się obróciła.
    Zaparłem dech i pogładziłem miejsce w które właśnie oberwałem, wydając z siebie mało męski dźwięk rozpaczy. Amber wyglądała, jakby zaraz miała eksplodować.
- A to za jaką cholerę? - domagałem się wytłumaczeń.
- Przysięgam, faceci potrafią być kompletnymi idiotami! - warknęła - Fabian, ona nie chciała z nim nigdzie iść. Została zmuszona! - zmarszczyłem czoło.
- Ale wyglądała na szczęśli...-
- Była torturowana przez swojego ojczyma przez 12 lat i przed nami nikt nie dowiedział się prawdy. Myślisz, że ona nie wie, jak założyć uśmiechniętą maskę? - jej spojrzenie pytało czysto jak głupi jesteś?

    Wbiłem swój wzrok w cokolwiek co było przede mną i wróciłem pamięcią, do momentu w którym wychodziła.
- Nie chciała iść? Została zmuszona? - powtórzyłem z pustką w oczach
- Fabian, przysięgam na wszystko co święte. Jeśli mi nie wierzysz, mogę uderzyć cię jeszcze raz. I mogę zrobić to mocniej - zagroziła. Znów wzniosła rękę a ja automatycznie odsunąłem się. Ta reakcja zbyt mocno nawiązuje do zachowania Niny. Miała w zwyczaju odsuwać się i wzdrygać na najmniejszy ruch w jej kierunku. Ile bólu musiała zaznać, aby jej strach był na takim poziomie? Amber zdała sobie sprawę z tego, o czym teraz myślę. Oboje usiedliśmy na chwilę w ciszy.
- Powinniśmy ich śledzić? Aby upewnić się, że nic się jej nie stanie? - zapytałem.

Amber potrząsnęła głową, uśmiechając się delikatnie.
- Joy i Patricia już depczą im po piętach. Siedzą w tej samej restauracji i.... - sprawdziła swój telefon - .... usiedli kilka minut temu. Z tego co wiem, Mark stara się być idealnym gentlemanem - Zrelaksowałem się nieco - Ale musimy się upewnić, że nie zostanie zmuszona do następnej randki. Musi się przed nami przyznać, że została zmuszona.
- Spróbuję z nią porozmawiać na ten temat, gdy wróci - odpowiedziałem z westchnięciem - Przysięgam, jeśli ją skrzywdz...-
- Nie skrzywdzi - zatwierdziła mnie - Nie ryzykowałby wyrzuceniem z Akademii. Wie, że dowiedzielibyśmy się o tym, nawet jeśli Nina nie powiedziałaby o niczym - poklepała mnie po ramieniu, widząc moje zmartwienie - Wszystko będzie z nią w porządku, Fabian. Jest naszą wojowniczką - parsknęła po chwili i dodała - Cóż, w przenośni. Bo nie skrzywdziłaby muchy, aby uratować samą siebie.

Przeczesałem włosy ręką
- W porządku, w porządku - spojrzałem na Amber - Przy okazji, jeśli wszystko pójdzie dobrze, to Nina może przyjść do ciebie, aby porozmawiać o tym, co jej ojczym napisał w liście. Zdaje mi się, że wspomniał w nim o mnie, bo Nina nie chce nic zdradzić. A mówi mi o wszystkim.
- Tak jak wtedy, gdy Joy szantażowała ją, że jeśli będzie się wokół ciebie kręcić, to czekają ją konsekwencje, więc zaczęła cię omijać - zaparła dech w piersiach - Szantażował ją?
- Może szantażował mnie - odparłem z zamysłem - Wcale nie byłbym zdziwiony. On jest inteligentny. Musi mieć jakiś plan, ale skrzywdzenie mnie, wiązałoby się z ogromnym ryzykiem. Jego szanse na trafienie do więzienia tylko by wzrosły. I nawet nie jest świadomy tego, że wiem o wszystkim.

Amber zmrużyła oczy
- I jaki jest tego sens?
- Albo szantażuje mnie, aby dotrzeć jakoś do Niny, albo szantażuje Ninę, aby dotrzeć do mnie z niewyjaśnionego powodu. Kto wie. Ten facet jest jakiś psychiczny. Wygląda na to, że dowiemy się gdy... - przerwałem i otworzyłem szeroko oczy - Cholera. Nie wiemy, kiedy się tutaj zjawi. Ambs, musisz to od niej wyciągnąć. Musimy wiedzieć kiedy się pojawi albo będziemy na przegranej pozycji. Ale bądź subtelna. Odetnie się od nas, gdy zorientuje się, że chcemy tej informacji do jakiegoś celu.

Westchnęła i przytaknęła.
- Dobrze. Spróbuję ją do tego namówić gdy wróci z... tego czegoś.... z Mark'em. Nie chce nazywać tego randką.
- Nie wierzę. Jak mogłem myśleć, że chciała się z nim umówić... - potrząsnąłem głową - Jestem idiotą. Teraz pewnie czuje się w pewien sposób winna.
- Jak myślisz, o czym rozmawiają? - zapytała zmartwiona spoglądając na ekran telefonu jak gdyby się skupiła wystarczająco mocno, miałaby pojawić się kolejna wiadomość od Joy - Myślisz, że da sobie radę?
Spuściłem wzrok

- Kto wie, Amber. Możemy mieć tylko nadzieję na najlepsze.

X
Nina's POV

   Czułam wokół siebie pizzę, trochę spalenizny i perfum Mark'a który zdawał się być mieszanką owoców z jakąś przyprawą, co normalnie pachniałoby fantastycznie, ale w połączeniu z wszystkim innym, przyprawiało mnie o mdłości.
- Czy ta pizza nie jest spektakularna? - zapytał Mark między kęsami. Przytaknęłam i rzuciłam kolejne uważne spojrzenie na miejsce w którym się znajdowaliśmy

    Przyszliśmy w godzinie szczytu. Spojrzał na mnie i od razu zarezerwował stolik w trochę spokojniejszej części. Usiedliśmy w rogu i Mark zdawał się być równie zadowolony jak ja. Po 10 minutach, dostaliśmy naszą pizzę i jego pytanie było pierwszą i jedyną rzeczą, którą do mnie skierował... Była to dla mnie ogromna ulga, ale oczywiście musiał to zepsuć próbą nawiązania konwersacji.
- Więc myślę, że powinniśmy się lepiej poznać. Moje pełne imię to Mark William Hampton. Mój ulubiony kolor to czerwony, a owoc to winogrona, ale nie znoszę potraw z winogronami jako dodatek... I wierz mi lub nie, ale nie mam w zwyczaju całowania dziewczyn, które dopiero co poznałem - Uśmiechnął się, a ja odwróciłam wzrok.

    Nie podobało mi się to. Gdy mówił w ten sposób, tak czarująco i prawdziwie, że prawie zapomniałam o tym, co spowodował na początku naszej znajomości i co najważniejsze, że zmusił mnie do tej randki.
    Mark zauważył, jak go ignoruję i podniósł brew
- Myślałem, że się umówiliśmy na coś - powiedział szorstko. Byłam bliska zignorowania również i jego komentarza, ale dostrzegłam, jak zaciska pięść.
Mam na imię Nina Martin, ale to już wiesz. Moją ulubioną potrawą jest gorąca czekolada, mimo, że to nawet nie jest potrawa
- Gorąca czekolada? - zapytał i pokręcił nosem - Nie przepadam za tym, wolę zmrożone napoje
Zimne. Chciałam powiedzieć. Zimne jak twoje serce.
    Wolałam sobie nawet nie wyobrażać jego reakcji na to. Otrząsnęłam się mentalnie i ugryzłam kawałek pizzy
- A więc jesteś ze mną w klasie na podstawach teatralnych i to wszystko. Jakiego typu sztuką się interesujesz?


Głównie szkic i malowanie. A ty?
- Teatr - odpowiedział - W szczególności teatr technologiczny. Uwielbiam pracować z oświetleniem i synchronizatorem. Potrafię też być kujonem, gdy chcę - zaśmiał się - Moi rodzice mnie nie akceptują; chcą, abym został prawnikiem, ale powoli uczą się, że będę robić w swoim życiu to, co ja chcę... nie zważając na konsekwencje - przechylił głowę - Co z twoimi rodzicami?

Zesztywniałam
Moi rodzice nie żyją. Mieszkam z ojczymem 
- Oh przepraszam, zły temat do rozmowy. Przynajmniej masz ojczyma.

Tak, jaką to jestem szczęściarą. Będziesz pewnie w przyszłości tak samo psychiczny jak on. Westchnęłam i potrząsnęłam głową, by dać znać, że wszystko okay. Nie skomentował.

Skończyłam jeść mój kawałek pizzy i odsunęłam talerz. On podniósł brew
- Nie będziesz jeść więcej? - potrząsnęłam głową - Dlaczego?
Nie jestem aż tak głodna. Miałam też spory lunch.
    To było totalne kłamstwo. Miałam normalny lunch. Po prostu miałam tego wszystkiego tak dosyć, że nie byłam w stanie zjeść drugiego kawałka.

- Kiedy chcesz wrócić do domu?
Kiedy tylko ty zdecydujesz. Jest mi to obojętne.
- Nie zranię cię, Nino - powiedział, wzdychając lekko, jakby czytał moje myśli - Nie mam takiego zamiaru.
Przepraszam, że ci nie ufam. Nadal pamiętam jak się poznaliśmy.
- Nie sądziłem, że tak zareagujesz - nawiązał i zmarszczył brwi - Dlaczego tak boisz się dotyku? - Zjeżyłam się, szczególnie, gdy posłał mi zbyt ciekawe spojrzenie.
Osobisty powód. Tak po prostu mam.
- Dobrze, dobrze, przepraszam, że zapytałem - przeprosił, ale spięłam się, gdy ponownie zacisnął pięści. Zauważył moją reakcję i zrelaksował się, ale nie podobało mi się, jak jego ciekawe spojrzenie, stało się nieco bardziej podejrzliwe.

- Nina? - usłyszałam delikatny, znajomy głos - To ty?

Eddie.

    Przez moje ciało przepłynęła fala radości i lęku. Uśmiechnęłam się - po raz pierwszy tego wieczoru - i przytaknęłam, machając ręką by przywitać się z nim i jego mamą. Nawet gdy siedziałam, był niższy ode mnie. Mark spoglądał na mnie i Eddiego jakby był zaskoczony, że znam kogoś z poza Anubisa.
Myślałam, że jesteś chory.
- Był - westchnęła pani Miller - Ale zdawał się być całkowicie zdrowy w momencie w którym zasugerowałam pizzę. Magia. - jej ton był sarkastyczny; zaśmiałam się cicho. Oczy Mark'a przybrały wielkość monety.
Cóż, cieszę się, że jest już lepiej.
- Dzięki - odpowiedział Eddie, szczerząc się, ukazując swoje białe mleczaki. Po tym spojrzał na Mark'a, zauważając, że nie jestem sama - Kim pan jest?
- Jestem Mark. Widziałem cię już wcześniej, mały chłopcze. Nie byłeś w Silver Strings gdy tam przyszedłem? - Eddie w końcu rozpoznał go i przytaknął - Miło poznać cię oficjalnie, ale jestem z Niną na tak jakby randce, więc....

Pani Miller zaczęła przepraszać i odciągać syna od nas, ale Eddie wyrwał się.
- Dlaczego jesteś na randce z nim? Mam na myśli, wiem, że Fabian lubi cię, a ty go nie lubisz, ponieważ to powiedział, ale musisz go lubić. Weźmiecie ślub, wiem o tym!

Każdy zamarł ale z zróżnicowanych powodów.
Pani Miller z zakłopotania, Mark ze złości a ja z czystego szoku.

Fabian myśli, że go nie lubię?

- Eddisonie Miller, przeszkadzasz im w randce. Czas na nas.
- Ktoś musi wziąć się za jego dorastanie i wchlastać trochę rozumu w tego chłopca - wymamrotał Mark. Wytrzeszczyłam oczy tak samo jak pani Miller, tylko, że ona wyglądała znacznie groźniej. Po raz pierwszy zrozumiałam co to oznacza 'matka niedźwiedzica'. Mark patrzał na nas z odwagą, nie zważając na nasze wrogie reakcje.

- No co? Nie moja wina, że jesteś nieudolną matką .
- Jeszcze raz nazwij mnie nieudolną matką lub zagroź mojemu synowi, to przekonamy się kto tu dopiero jest nieudolny - warknęła ze złością pani Miller. Mark zadrwił
- Nigdy w życiu nie dałaś mu porządnego lania, co? - nadal był spokojny mimo jej złości, mojego szoku i dezorientacji Eddiego - Ten dzieciak nie potrafi okazać szacunku i ewidentnie ignorował cię i był nieuprzej...-
- On ma 7 lat - przerwała szorstko - Ciągle się uczy. A ty co, 16 lat? Jesteś kurewsko nieuprzejmy, bardziej niż on kiedykolwiek był w swoim życiu - Oczy Eddiego przybrały wielkość monety, gdy padło słowo 'kurewsko' i wybuchł śmiechem, nie zważając na powagę sytuacji.
- Chodź Eddie, wychodzimy. On nie jest wart naszego czasu - obróciła się a potem spojrzała przez ramię - I jeśli wiesz, co jest dla ciebie dobre Nino, zostawisz go. Nie jest wart również i twojego czasu.

Wyszli a my pozostaliśmy w ciszy.

Wróciliśmy do domu krótko po tym.

X

    Droga powrotna była wypełniona jeszcze dziwniejszymi konwersacjami a przejście od wjazdu do szkoły było przepełnione śmiertelną ciszą. Czułam się niepewnie, wręcz niestabilnie i wiedziałam, że to przez Mark'a. Pokazał tego wieczoru więcej swoich twarzy niż potrafiłam zliczyć i już wiedziałam, że tej nocy, sen będzie zastąpiony rozmyślaniem.
- Przepraszam - odezwał się, gdy doszliśmy do Anubisa - Nie chciałem, aby skończyło się to tak źle... Mogę to jakoś naprawić?

O. Boże. Nie.

- Pójdziesz ze mną na kolejną randkę w tą środę? - zapytał z nadzieją w oczach - Kilka przecznic dalej organizowana jest dyskoteka na rolkach. Większość szkoły tam będzie - ucieszyłam się, że miałam do tego prostą wymówkę .
Nie potrafię jeździć na rolkach.
- To nauczę cię. Będziemy dobrze się przy tym bawić - tyko mrugnęłam, a coś się w nim zmieniło. Kolejna zmiana, kolejny raz, kiedy muszę blokować się przed atakiem paniki - O wiele więcej zabawy, niż gdybyś się nie zgodziła - Jego ton był mroczniejszy.

I oto jest. Groźba. Moje ręce całe się trzęsły, gdy pisałam odpowiedź.
W porządku. Przyjdź po mnie o 18?
Rozchmurzył się ponownie, jakby to co przed chwilą padło z jego ust, nigdy nie zostało wypowiedziane.
- Super! Pewnie, do zobaczenia w szkole, tak? - pomachał mi i odszedł. Starałam się uspokoić oddech, który był zbyt szybki, aby nazwać go normalnym.

Kolejna randka
Kolejny wieczór z Mark'em
Kolejny powód, aby Fabian mnie nienawidził.
Oddychaj, oddychaj, oddychaj....

Nie potrafiłam normalnie oddychać.

    Drzwi z tyłu mnie nagle się otworzyły i niemal spadłam ze schodów. Amber wyjrzała na zewnątrz.
- Wiedziałam, że ci groził. Chodź do środka Nino. Joy i Patricia gdzieś wyszły a pozostali już śpią albo po prostu są u siebie w pokoju.
Otworzyłam już usta, aby protestować, ale ona tylko wywróciła oczami.
- Nawet nie próbuj. Słyszałam wszystko - jej spojrzenie złagodniało - To w porządku, nie powiem nikomu, mimo, że większość już to podejrzewa.

Niestabilna część mnie rozpadła się.

Łzy wypełniły moje oczy i bez żadnego ostrzeżenia zaplotłam ramiona wokół niej i przytuliłam.

    Była zdumiona, to było oczywiste, ale po kilku sekundach odwzajemniła uścisk. Nie czułam strachu, gdy ścisnęła mnie mocno. Może dlatego, że przytulanie kogoś, kto nie jest moim ojczymem było lepsze, niż spędzanie czasu z Mark'em? Może wystarczająco jej ufałam?

Cicho, bardzo cicho wyszeptałam jej do ucha
- Czy on wie? - zapytałam zakłopotanym, na w pół możliwym do zrozumienia głosem. Amber nie musiała pytać, kim on jest.
- Tak, wiedział. Nie obwinia cię. Tylko martwi się - pogładziła mnie po plecach - Czy Mark coś ci zrobił?
- Nie - wymamrotałam - Nie wiem co robić - nie miałam pojęcia, jak rozumiała moje słowa. Chyba, że jest dobra w zgadywaniu. Tak czy inaczej, całkiem dobrze radziła sobie z tą sytuacją 'dziwczyna łkająca w moich ramionach mówiąca z małym doświadczeniem jak powinna mówić' i byłam za to niezmiernie wdzięczna.
- Hej Nino, będzie dobrze. Po prostu nie zgódź się następnym razem. Nie skrzywdzi cię.
- Nie wiesz tego - wydusiłam przez łzy - Nie masz pojęcia. Nie chcę ryzykować - potrząsnęłam głową - W jednej chwili jest tak miły a w następnej okropny. Nie rozumiem. Nienawidzę go.

Amber westchnęła
- Prawdę mówiąc, rozumiem tylko połowę tego co mówisz, ale łapię wątek. Wejdźmy do środka i usiądźmy, dobrze? - zaprowadziła mnie do salonu, zamykając za nami frontowe drzwi. Gdy w końcu doszłyśmy do kanapy, puściłam ją i sama zwinęłam się w kulkę. Próbowałam uciszyć płacz - nie chciałam, aby ktoś usłyszał.

- Nie mogę powiedzieć, że wiem przez co przechodzisz, bo byłoby to okropnym kłamstwem, ale wiem, że rozmowa pomoże. Może wyglądam na idiotyczną, bogatą dziewczynę zbyt bardzo lubiącą róż, ale mam też swoje mądrości - uśmiechnęła się nieśmiało.
- N.. Nie mogę - powiedziałam. Słowa brzmiały dziwnie w moich ustach, gdy zastanawiałam się nad nimi - Nie powinnam nawet mówić.
    Amber położyła dłoń na moim ramieniu
- Spójrz, wiem, że jest to dla ciebie zwariowane, ale musisz się przed kimś otworzyć albo wyeksplodujesz - westchnęła - A jeśli chodzi o mówienie, powinnaś robić to co chcesz. Nikt nie zmusza cię do mówienia - widziała, jak bardzo nadal byłam przepełniona wątpliwościami i znów westchnęła - Powiedz mi tylko jedną rzecz z listu, to wszystko.

W czasie w którym jedna moja część walczyła z tą ideą, druga wygrała.

- Dobrze - wyszeptałam - Ale kończę z mówieniem - zdawała się być zadowolona z takiego kompromisu. Usiadła wygodniej na fotelu i czekała aż sięgnę po notes. Zatrzymałam długopis nad kartką. Co napisać?
- Wybierz coś, co chcesz abym wiedziała - zasugerowała - Co przekazał ci twój ojczym? - Przegryzłam wargę, potem zaczęłam pisać.
Muszę kupić telefon i zadzwonić do niego.
Amber wytrzeszczyła oczy
- Dowiedział się, że się odezwałaś? - przytaknęłam - O Boże, przykro mi. Ale Fabian i ja możemy być przy tobie do pomocy - Słysząc to, zdrętwiałam.
Nie możecie. Nie możecie słyszeć naszej rozmowy.
- Dlaczego nie?
Nie chcesz słyszeć tego, co mówi, albo do czego zmusza mnie, abym powiedziała. Zaufaj mi. I nie możesz powiedzieć o tym Fabianowi. O Mark'u, telefonie czy czymkolwiek innym.
- On musi coś wiedzieć, bo inaczej biedny chłopak wybuchnie
Proszę Amber. Pozwól mi zdecydować, kiedy o tym powiem. 
- Em... Wrócimy do tego, gdy kupisz telefon - otworzyłam usta, aby zaprotestować, ale jedno spojrzenie na nią dało mi do zrozumienia, że nie przekonam jej. Spojrzałam w dół na kartkę.
Powiedział, że zostanę ukarana za kupno gitary.
- Nie pozwolimy, aby cię skrzywdził - oznajmiła uspokajająco - Nie zostawimy cię samej w jego obecności.
Ale jeśli poprosi mnie o spacer nie mogę odmówić. 
- Tak, możesz. Nic ci nie zrobi, będziesz z nami.
Wypisze mnie z Akademii
- Oh. Do diabła, to jest problem - zaplątała kosmyk włosów wokół palca - Przepraszam. Najwidoczniej nie jestem najlepsza w pocieszaniu ludzi. Ale wymyślimy coś, dobrze? Zagrozimy, że go zgłosimy, jeśli cię skrzywdzi... Lub coś w tym stylu - Zmarszczyła brwi, sfrustrowana, że nie może pomóc - Coś jeszcze?

Zagroził, że skrzywdzi Fabiana.
Ale nie mogę jej tego powiedzieć.
Powiedziałam ci o dwóch rzeczach z listu. Tyle wystarczy.
- Zaczekaj - zawołała, gdy wstałam - Kiedy przyjeżdża?
Nie przyjeżdża. Przynajmniej nie do czasu Dnia Rodzinnego. Nie musimy się na jakiś czas tym martwić. 
Co za kłamstwo. Co za okropne, beznadziejne kłamstwo. Jednak uspokoiło ją to i wiedziałam, że było warto.
- Dziękuję, że podzieliłaś się tym ze mną, Nino. Wiem, że to nie było dla ciebie łatwe. I... wiem, że sprawa z Mark'em jest skomplikowana, ale nie ważne jak słabo to brzmi; będzie lepiej. Spróbuj dzisiaj zasnąć, okay? - przytaknęłam i uśmiechnęłam się delikatnie.

Spróbuję zasnąć.
Ale jeszcze nie teraz.

X

Zapukałam do pokoju Fabiana i czekałam.

Cisza.

Chwyciłam klamkę, otworzyłam delikatnie drzwi i niepewnie zajrzałam do środka

    Fabian spał z gitarą na kolanach. Jego złamana ręka zwisała lekko z łóżka już nie w gipsie, lecz jakimś usztywnieniu, a druga trzymała instrument. Mick po drugiej stronie pokoju chrapał. Uśmiechnęłam się lekko na taki widok i na palcach podeszłam do łóżka Fabiana, wciąż nasłuchując chrapanie Micka. Delikatnie wzięłam od Fabiana gitarę. Cała zdrętwiałam, gdy się poruszył, ale gdy widziałam, że nie obudził się, zrelaksowałam się. Zaczęłam wkładać gitarę do pokrowca najciszej jak potrafiłam i gdy udało mi się, uśmiechnęłam się zwycięsko.

Ale Fabian nadal był w ubraniach, leżący na kołdrze i nie miałam pojęcia co zrobić.

    Znów podeszłam do łóżka i zaczęłam wyciągać spod niego okrycie. Nie mam zamiaru zdejmować ubrań - ha uwaga, bo na pewno kiedyś coś takiego zrobię - ale mogę przynajmniej go przykryć. Zdjęłam jego buty i w końcu przykryłam go kołdrą. Miałam zamiar wyjść, ale dostrzegłam coś kątem oka.

Rysunek przedstawiający mnie, leżący w otwartej szufladzie.

    Podeszłam bliżej i wzięłam kartkę do ręki. Przyglądałam się zarysowanym detalom mojej twarzy, moim oczom, które były skierowane w jego kierunku; uśmiechałam się. W tamtym momencie, mój własny uśmiech podniósł kąciki ust. Miałam zamiar odłożyć rysunek, ale zauważyłam, że jest tego więcej.

    Cały stos rysunków. Kolejny przedstawiał Eddiego, jego twarz była rozpromieniona radością, gdy trzymał swoją małą gitarę. Wzięłam część rysunków do ręki, przeglądając po kolei. O co chodzi? Dlaczego jest ich tak dużo?

Dlaczego tak dużo przedstawia mnie?

Ja, pijąc gorącą czekoladę, idącą wzdłuż chodnika, płaczącą, śpiącą, nasza dwójka tańcząca w deszczu. Pośród tego, było kilka rysunków Amber, Joy, Micka, innych z Anubisa i kolejny przedstawiający Eddiego. Wyciągnęłam ten, przedstawiający nas tańczących w deszczu i obróciłam kartkę.

Październik

Zabrałem dzisiaj Ninę na piknik. Byłem zaskoczony, że Trudy tak łatwo się zgodziła, ale z drugiej strony wiedziała, że Nina potrzebuje chwili wytchnienia. Pozwoliła mi, abym zakrył jej oczy, co uznałem za duży postęp. Stanie za nią w taki sposób, i nie móc pocałować jej czy przytulić, było dużym wyzwaniem, ale nie zaryzykowałem. Wiem, że nigdy nie będziemy razem a nie chcę niszczyć tej przyjaźni przez zrobienie tak głupiego kroku jak pocałowanie jej.

Ale Boże, chciałbym. Wydaje się, że pogodziłem się z tym, że być może nigdy nie będę mógł jej pocałować, ale nawet nie jestem blisko pogodzenia się. Marzę o tym. Doprowadza mnie to do szaleństwa. Chcę nauczyć ją, że kochający dotyk jest właśnie tylko tym - kochającym dotykiem.

Nie chcę jej za jej ciało, jej inteligencję czy osobowość. Chcę ją za wszystko.

Co się ze mną dzieje?

Odłożyłam kartkę, jakby mnie ugryzła.

To był jego pamiętnik. Na odwrocie każdego rysunku była data i strona na którą przelewał całe swoje serce.

Ta, była o mnie. I patrząc na rysunki, zgaduję, że było takich znacznie więcej.

    To było coś innego, niż gdy mówił mi, że mnie nie skrzywdzi. To jego osobiste rzeczy, których nie powinnam widzieć na oczy. Mógłby kłamać tylko sobie. To było bardziej... wiarygodne.
    Delikatnie odłożyłam stos rysunków do szuflady, pozostawiając ją otwartą, aby nie zorientował się, że ktokolwiek tam grzebał; że odnalazłam jego 'pamiętnik'. Potem spojrzałam na niego, nadal śpiącego i całkowicie nieświadomego, co przed chwilą odkryłam. Niepewnie wyciągnęłam rękę i odgarnęłam włosy z jego twarzy. Westchnął lekko we śnie.

- Lubię cię - wyszeptałam. Nadałam swoim uczuciom głos i przyprawiło mnie to o ciarki, bo nie mogłam cofnąć tych słów - Bardzo cię lubię. Tylko... Nie wiem jak to powiedzieć. Czy powinnam to mówić. Lubienie mnie ma swoją cenę. A lubienie ciebie wiąże się z innymi konsekwencjami, ale... Lubię cię tak czy inaczej - w tak cichym i delikatnym tonie, moje słowa i głos brzmiały prawie normalnie.

Prawie

Pochyliłam się i przyłożyłam usta do jego czoła tak delikatnie, jak tylko mogłam. Nawet się nie poruszył.
- Przepraszam za wszystko w co ciebie wplątałam.

I przepraszam, że to jest najbliższa rzecz przypominająca pocałunek, jaka kiedykolwiek się wydarzy.

Dopiero wtedy, zorientowałam się, że Mick już nie chrapał.

    Przerażona obróciłam się, by ujrzeć niebieskie oczy Micka przyglądające się mi z ciekawością. Uśmiechnął się delikatnie, próbując mnie uspokoić.
- Nie powiem nikomu - wyszeptał - Twój sekret jest ze mną bezpieczny.

Jego próba uspokojenia mnie, nie udała się.
Wybiegłam.

Jak najszybciej idąc w kierunku klatki schodowej, usłyszałam jeszcze przytłumiony głos Micka.
- Facet, ona jest już twoja - powiedział do Fabiana, wciąż śpiącego - Musisz tylko zdać sobie z tego sprawę.


xxx

Okej skarby, ja dzisiaj tak na szybko, dlatego też przepraszam za ewentualne błędy, nie mam wystarczająco dużo czasu, by dokładnie wszystko sprawdzić. 
Jakie wrażenia?
Koniec początku? Początek końca? Wkraczamy powoli w nową erę jeśli chodzi o Scarred. Spodziewajcie się nowych wątków za jakiś czas jak i nowych postaci oraz transformacji dotychczasowych :)

Następny rozdział: 26/03/16
Taki Wielkanocny prezent, huh?

I proszę, bardzo proszę, komentujcie. Wyświetlenia nieco również spadły... 
Jak będę widzieć, że sytuacja się poprawi - 2 spoilery!

Miłego popołudnia xx