sobota, 10 września 2016

Rozdzial 45

W poprzednim rozdziale: Nina odwiedziła Mark'a w szpitalu, gdzie poznała jego przyjaciela o imieniu Haru. Mark podarował jej prezent. Doszli do dość delikatnego tematu i Nina dała mu jasno do zrozumienia, że nie ma dla nich szans na coś więcej niż przyjaźń. Następnie miała miejsce nieprzyjemna sytuacja z Joshem w roli głównej. Gdy wróciła do akademika, pokłóciła się z Fabianem - głównie o Mark'a. Postawiła mu ultimatum i wyszła z domu.

Fabian’s POV

Przyglądałem się z okna, jak Nina idzie wzdłuż chodnika i znika z zasięgu mojego wzroku.

Byłeś mną zainteresowany tylko dlatego, że byłam słaba? Pomagałeś mi, bo chciałeś, aby jakaś dziewczyna patrzyła na ciebie jak na bohatera?

– Chodź już, Fabian – znów zawołała mnie Patricia, ciągnąc za rękaw – Wszyscy zbieramy się w salonie. Musimy pogadać – z rezygnacją poszedłem za nią i usiadłem na kanapie. Amber, która siedziała naprzeciw, zaczęła płakać.
– Amber Millington, nawet nie waż się załamać. Mimo że wy oboje oraz Nina ponosicie odpowiedzialność za to, co się stało, jej słowa miały w sobie ziarno prawdy i tak jak powiedziała, musicie się nad sobą zastanowić..
– Ale ja nadal nawet nie wiem, co się stało! W zeszłym tygodniu jeszcze nienawidziła Mark’a a nagle zaczęła go bronić, jakby był jej najlepszym przyjacielem! – powiedziała Amber. 
    Moje spostrzeżenie całej tej sytuacji nie odbiegało dużo od jej, ale zdążyłem już więcej załapać.
Mara zabrała głos
– Tak, w zeszłym tygodniu nienawidziła Mark’a. Potem dowiedziała się, że ma za sobą podobne wydarzenia, które ją spotkały w życiu. Nigdy nie spotkała osoby z przeszłością podobną do jej.. Mimo, że wy dwoje solidaryzujecie się z nią, tak jak my wszyscy, to nie miała wcześniej nikogo, z kim mogłaby się utożsamić. Gdy ledwo załapała z nim kontakt, niemal go straciła. Jest strapiona. Myślę, że dostrzega powagę sytuacji z jej własnym dręczycielem, ale mimo to, Mark jest delikatnym tematem.
– Przyszła do domu prosto z odwiedzin w szpitalu, a wy co zrobiliście? – zapytała Patricia, nasuwając nam tym samym odpowiedź. Poczułem ścisk w sercu
– Obraziliśmy go. Kilka razy.
– Dokładnie – odpowiedziała Mara – Przez to, że przywiązała się do niego w tak krótkim czasie, miała wrażenie, że nie sądzicie tylko jej wyborów, bo skoro czuła z nim więź pod wieloma względami to równocześnie czuła, że...
-.... obraziliście ją – dokończyła Patricia – To stoi na równi z uderzeniem jej w twarz, wbiciem noża w plecy, kopaniem upadłego i to wszystko naraz.
– Więc skąd wzięło się to ’czy w ogóle lubicie mnie taką, jaka jestem’? – zapytała Amber, wciąż pociągając nosem. 

    Patricia i Mara wymieniły się spojrzeniami. Dziwnie było widzieć je po tej samej stronie i w szczególności razem przeciw nam. 

– Co mówiłam o strapieniu emocjonalnym? – zapytała Mara – Jej świat został obrócony do góry nogami. Wszystko zostało nasilone. Przez jej nagłe przywiązanie do Mark’a, którego obraziliście, miała wrażenie, że gdyby była taka jak on, nienawidzilibyście jej nawet po ujawnieniu prawdy. Ale ona nie jest jak on i traktujecie ją inaczej, więc to ją zaczęło zastanawiać. Co, jeśli lubiliście ją tylko dlatego, że była słaba? Co, jeśli chcieliście kogoś, kogo moglibyście sobie chronić?
– Ale ja tak nie...
– To nie jest istotne. Obawy są czasami irracjonalne. Przez to, że myśli, iż lubiłeś ją tylko dlatego, że była słaba, boi się, że ciebie straci...
– ...bo nie jest już słaba – dokończyłem z pustką w głosie – Spieprzyłem wszystko. Jestem strasznym idiotą.
Patricia wywróciła oczami.
– To już wiemy, ale jest też jaśniejsza strona tego wszystkiego; całe swoje życie była uprzedzona utratą wszystkich. To dlatego, bała się zbliżyć do kogokolwiek. Fakt, że boi się, iż odejdziesz, oznacza, że zaczęła wierzyć w to, że zostaniesz na dłużej. Świadomie czy też nie, zaczęła sobie wyobrażać ciebie w jej przyszłości.
    Amber uśmiechnęła się, iskierka zapalająca się w jej oczach na nowo i zajęczałem zirytowany, chociaż sam się uśmiechnąłem
– Misja Fabina! – pisnęła.
Wszyscy zignorowali ją, nadal będąc w smętnym nastroju. Ja znajdowałem się gdzieś pomiędzy.
– Jest coś jeszcze – odezwał się niespodziewanie Jerome – Może z zamiarem zacząć odsuwać się od ciebie albo nawet nieświadomie. Prawie straciła kogoś, o kogo troszczyła się, nawet jeśli przez krótki okres czasu. Jego niemal śmierć była rychła i nieprzewidziana. Może odrzucać cię, odrzucać nas wszystkich, w obawie, że również w każdej chwili może coś się stać. Wiem, jak to jest i widziałem to w jej oczach, gdy przestała krzyczeć.
Mara przytaknęła
– Dobrze Jerome, to również się liczy. A więc Fabian, co masz zamiar zrobić, gdy Nina wróci?

X
Nina’s POV

    Siedziałam w małej kawiarni i powoli upijałam gorącą czekoladę. Lepsza niż Fabiana. Wmawiałam sobie uparcie, ale nawet w mojej głowie brzmiało to fałszywie. Muszę się przyzwyczaić. Może już nigdy nie zrobić mi gorącej czekolady.
    Patrząc przez okno, widziałam, jak samochody parkowały i odjeżdżały. Po chwili podeszła do mnie kelnerka, pytając, czy zamawiam coś jeszcze, ale gdy dokładniej na mnie spojrzała, poklepała mnie lekko po dłoni i wymamrotała coś w stylu ah, zerwanie i możesz zostać tak długo, jak chcesz, przed podejściem do kolejnego stolika.

Poczułam pociągnięcie za rękaw i odwróciłam wzrok od okna, by ujrzeć wpatrzone we mnie, zielone oczy.
– Eddie? – zapytałam, zachrypłym głosem – Co tutaj robisz?
– Nie mam szkoły. Jest przerwa świąteczna! Czyli mogę chodzić spać dużo później. Chciałem loda, więc mama zabrała mnie tutaj. A ty, co tutaj robisz? Mogę usiąść z tobą? Co pijesz? Dlaczego wyglądasz tak smutno?
    Zamrugałam szybko; pytania lały się jak woda z kranu. Usłyszałam cichy, delikatny śmiech i ujrzałam panią Miller
– Eddisonie, rozmawialiśmy już, że nie powinieneś zadawać tylu pytań na raz, prawda? Przepraszam Nino.
– Przepraszam Niiiiino – powiedział Eddie, nie okazując jednak skruchy – Więc? Moje pytania?
– Piję gorącą czekoladę i tak, możesz ze mną usiąść – na 2 pozostałe nie odpowiedziałam
Przynajmniej dopóki pani Miller nie spojrzała na mnie zmartwiona, oczekując wytłumaczeń
– Ten chłopak, z którym byłam kiedyś w restauracji? Jest w szpitalu – otworzyła usta, by powiedzieć mi, że jest jej przykro, lub obrazić Mark’a i wolałam nie wiedzieć co, więc kontynuowałam – I myślę też, że zerwałam z kimś, z kim nawet jeszcze nie byłam w związku.
– Ah, Fabian – uśmiechnęła się sympatycznie – Cóż, możesz mi wierzyć lub nie, ale tak się składa, że jestem całkiem uzdolniona w damskich pogawędkach, więc kupię temu brzdącowi loda i porozmawiamy o tym, jak chłopcy potrafią być wspaniali. Wiem wszystko o rozstaniach... i powrotach. 

Była rozwiedziona i po latach ożywia ten sam związek, kompletnie zapomniałam. 

Przypomnienie o tym było wystarczającym powodem, aby przytaknąć, wymusić uśmiech i zaczekać chwilę. Gdy oboje wrócili, Eddie trzymał w dłoni loda w wafelku, a pani Miller tackę z różnymi czekoladowymi delikatesami. Usiedli naprzeciw mnie. Tacka została przesunięta na moją stronę.
– Czekolada jest magicznym rozwiązaniem każdego problemu – powiedziała z powagą, nawet jeśli jej kąciki ust podniosły się w lekkim uśmiechu – Zostało to oficjalnie przyjęte pośród kobiet i teraz tobie przekazuję tę wiedzę. Nawet nie waż się odmówić zjedzenia tego, tylko dlatego, że ja to kupiłam. Lepiej powiedz, co się stało.
    Wzięłam karmelową truflę i pod czujnym spojrzeniem pani Miller, włożyłam ją do ust. Smak jedzenia przypomniał mi, że nie jadłam dziś obiadu.
– Ten chłopak, co był dla nas wszystkich tak okrutny, z którym się umawiałam? Okazał się być milszy niż mogłoby się zdawać – Czasami. Dodałam w myślach, pamiętając jego chamskie komentarze wcześniej tego dnia – Gdy wróciłam do domu ze szpitala, Fabian zachowywał się, jakby ten nadal był złą osobą, a potrzebowałam pocieszenia, ale pocieszając mnie, obraził Mark’a, więc nakrzyczałam na niego. Pokłóciliśmy się i wyszłam – odwróciłam od niej wzrok – I może nawet postawiłam mu ultimatum; aby zastanowił się nad sobą lub zostawił mnie w spokoju.
– Cóż, to wygląda na to, że oboje ponosicie winę. Jest coś jeszcze?
Zastanawiałam się chwilę i przytaknęłam
– Byłam bardzo słabą psychicznie i przesadnie skromną osobą, gdy się poznaliśmy i to on pomógł mi wyjść z tej skorupy. Jednak nadal traktuje mnie, jakbym z niczym sobie nie radziła, jakbym nadal była tą dziewczyną, którą byłam wcześniej. Jestem silniejsza. Chcę, aby to zobaczył.
– To dla ciebie dobrze – powiedziała stanowczo – Ale pamiętaj, że on potrzebuje czasu na przyzwyczajenie się. To dobrze, że sama dostrzegłaś, że stałaś się silniejsza i jestem pewna, że on też o tym wie, ale nie idzie zmienić sposobu myślenia w kilka dni. Musi zmienić swoje przyzwyczajenie z tego, że potrzebujesz przy wszystkim jego pomocy, na to, że z wieloma sprawami radzisz sobie już sama. Daj mu na to trochę czasu. Dopiero wtedy, możesz robić mu wyrzuty. 

Sięgnęłam po następną czekoladową truflę, pozwalając, aby słodycz rozpłynęła się w moich ustach.
– Boję się, że odepchnęłam go zbyt mocno – wyszeptałam.
– I wiesz co? Mogę się założyć, że on teraz myśli tak samo. Widziałam was razem. Gdy ty się poruszasz, on również. Gdy on gdzieś idzie, ty podążasz za nim. On wie, czego potrzebujesz, zanim sama się o tym zorientujesz. Macie ze sobą łączność, Nino. Silną więź. Wasza pierwsza kłótnia nie mogła być na tyle silna, by to zniszczyć. Jesteście sobie przeznaczeni.
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale pani Miller kontynuowała, podnosząc palec
– Zaczekaj jeszcze chwilę. Powiedziałaś, że chyba zerwałaś z kimś, z kim nie jesteś jeszcze w związku. Jeszcze nie jesteście razem? Poważnie? – zdawała się być nawet lekko oburzona tą wiadomością.
– Nie, nie jesteśmy razem. Nie jestem pewna, czy Fabian chciałby przejść na taki trwały, poważny status i nie jestem pewna, czy ja sobie z tym poradzę. Nawet jeszcze się nie pocałowaliśmy.
Zmarszczyła czoło.
– Związek jest jak dobre wino. Wraz z wiekiem staje się lepsze, ale nadal potrafię wyobrazić sobie was jako parę, która zaczęła się spotykać w liceum, a 10 lat później mają dwójkę dzieci i piękny dom na zaciszu z białym płotem – mrugnęła okiem – Tylko mówię. 

    Ledwo byłam w stanie przełknąć kawałek czekolady, bez udławienia się. Przed oczami zobaczyłam Fabiana i mnie w ciąży, bawiący się z małym dzieckiem w ogrodzie. Nie. Pomyślałam. To nie wygląda jak my. Ale z drugiej strony, gdyby ktoś 5 miesięcy temu, powiedziałby mi, że rozważałabym pocałowanie w najbliższym czasie jakiegoś chłopaka z własnej woli a wręcz chęci, powiedziałabym, że zwariował. A potem dostałabym kolejnego załamania emocjonalnego.
– Nigdy z nikim nie byłam w związku. Nigdy nikogo nie lubiłam – wymamrotałam – Nie wiedziałabym co robić.
– Kochacie się, Niiiiino – nagle wtrącił się Eddie, odrywając na chwilę uwagę od swojego deseru. Jego twarz była cała w czekoladzie – Tak to właśnie jest, gdy jest się razem z kimś. Kochacie się nawzajem. Prawda, mamusiu? – pani Miller przytaknęła, czochrając jego blond włosy, ale on jeszcze nie skończył – Ty i Fabian już się kochacie, czyli w sumie jesteście razem.
Znów niemal udławiłam się czekoladą
– Nie Eddie, nie kochamy się. Lubimy się, tak jak powiedziałeś, że jest, gdy ciebie poznaliśmy, Fabian nigdy mnie nie pokocha.
– Dlaczego? – zapytał z frustracją i oburzeniem – Oczywiście, że ciebie pokocha. Dlaczego nie?

Odwróciłam od niego wzrok, wbijając go w ulicę za oknem. Jak mogłabym wytłumaczyć dziecku, że jestem zbyt poraniona, aby być przez kogoś kochana? Pani Miller namówiła Eddiego, by ponownie zajął się lepiej jedzeniem swojego loda i na chwilę wszystko ucichło.
– Rozmawiałam wcześniej z pani chłopakiem – powiedziałam, zwracając się ponownie do pani Miller. Zamarła, spojrzała na mnie z pytaniem w oczach – Poprosił mnie, abym przyszła do jego gabinetu. Chciał ze mną porozmawiać i upewnić się, że jestem wystarczająco odpowiedzialna, by zająć się jego synem.
Uśmiechnęła się, najwidoczniej zadowolona z tego, że zatroszczył się o to
– To fantastycznie. Powiedział coś o mnie? – miałam ochotę się roześmiać, widząc jej nagłą zmianę; wyglądała jak zakochana nastolatka.
– Nie, przykro mi, ale zdawał się być radosny w związku z piątkową randką – zapewniłam ją – Muszę przyznać, że jest nadal panią bardzo zainteresowany. Gdzie będziecie mieszkać, jeśli wrócicie do siebie?
– W naszym starym rodzinnym domu. Jest na drugim końcu ulicy prowadzącej do Akademii, więc ma blisko do pracy. Jest otoczony polanami i przez to, wszystko wygląda magicznie podczas wakacji. On nadal tam mieszka.
– Musi czuć się tam samotnie – wymamrotałam – Żyć samemu w tak dużym domu, w którym kiedyś jeszcze troszczył się o swoją rodzinę – Nawet Eddie zamilkł na chwilę, patrząc z irytacją na szybko roztapiający się lód. Pani Miller odwróciła ode mnie wzrok. Szybko zorientowałam się, że powiedziałam za dużo. – Przepraszam. No ale, jeśli wszystko pójdzie dobrze, już nie będzie dalej sam, prawda?
Eddie nagle się rozpromienił.
– Tak – zgodził się – Chciałbym tam znów zamieszkać i być częściej w szkole. Tęsknię za moim kotkiem.
– Ten nazwany Anubis? – upewniłam się, ledwo pamiętając wzmiankę na ten temat – Nigdy go jeszcze nie widziałam. Może gdy do nas wpadniesz, poszukasz go ze mną i z Fabianem? – o ile nadal istniało ’ja i Fabian’. Mógłby mnie zostawić samą w opiece nad Eddiem, będąc zbyt złym na mnie, by być ze mną w tym samym pomieszczeniu? Sięgnęłam po następną truflę, ale okazało się, że tacka była już pusta i zajęczałam
Pani Miller uśmiechnęła się
– Wiedziałam, że to ci pomoże. Teraz już czas, abyś wróciła i naprawiła sprawę z Fabianem. Tak czy inaczej, ja i Eddie też już wychodzimy.
– Ale mamoooo.... – przerwał, by zlizać część loda bliską upadku – Narazie Niiiiiino
– Narazie maluchu, do zobaczenia w piątek – wstałam od stolika i uśmiechnęłam się nieśmiale – Dziękuję pani za czekoladki, pomogły bardziej niż się spodziewałam
Zaśmiała się
– Nie ma sprawy, kochanie. Nie bój się do mnie zadzwonić, gdybyś potrzebowała więcej porad. Dobrej nocy.

X

    Wślizgnęłam się cicho do domu, krzywiąc się, gdy usłyszałam skrzypienie paneli. Byłam pewna, że wszyscy byli już w swoich pokojach, ale usłyszałam dobiegający z salonu trzask metalu w telewizorze. Może Trudy coś ogląda? Podeszłam bliżej i spojrzałam...
    Wszyscy siedzieli na swoich tradycyjnych miejscach na kanapach i fotelach. Moje miejsce pomiędzy Amber i Fabianem, wyglądało jak przepaść. Fabian miał na kolanach ogromną paczkę cukierków Butterfinger, którymi się zajadał. Na widok 3 kubków wybrudzonych od środka na brązowo, stwierdziłam, że nie tylko ja preferowałam tego wieczoru czekoladę. Pod jego oczami widniały ciemne worki, a jego paznokcie były zgryzione.

Czas na przejęcie kontroli.

Weszłam w pełni do pokoju i odchrząknęłam, by ogłosić swoją obecność, ale było to raczej zbędne. Większość i tak już mnie zauważyła.
– Cześć – powiedziałam cicho, mając nadzieje, że zostanie to zagłuszone dźwiękiem z telewizora, ale Jerome wybrał odpowiedni moment, by wyciszyć na chwilę film. Pomieszczenie wypełniło się ciszą. Niech go diabli wezmą.
– Um Fabian, możemy porozmawiać?
– Oczywiście – odpowiedział natychmiast, odkładając paczkę cukierków na bok i wstając – Chcesz iść do mojego pokoju, czy...?
– Twój pokój może być – wszystko zdawało się być dziwacznie formalne i sztywne między nami. Nadal będąc uprzejmym, otworzył przede mną drzwi i wpuścił pierwszą do środka. Zamknął je.
– Spójrz, chciałabym....
– Nino proszę, zrozum, że...
Oboje przerwaliśmy
– Ty zacznij – wymamrotałam. Zdawał się być gotowy, by się ze mną wykłócać, że to ja mam mówić pierwsza, ale potrząsnął głową i zaczął
– Nino proszę, zrozum, że nie chciałem obrazić ciebie w żaden sposób. W moich oczach nigdy nie byłaś słaba. Nawet zanim poznałem prawdę. Sądziłem, że byłaś dziewczyną, która przeszła dużo w życiu, że byłaś cicha, zamknięta w sobie, przestraszona, ale nigdy nie sądziłem, że byłaś słaba. Lubię tę dziewczynę, którą jesteś teraz. To po prostu stało się tak szybko, że zamotałem się.
– Wiem – wymamrotałam – Przepraszam. Nie wiem, co wcześniej we mnie wstąpiło. Starałam się wyrazić swoje emocje, ale wyszło na to, że fochnęłam się jak trzylatka. Wiem, że dziwne jest, jak to nagle potrafię stanąć w swojej obronie i na dodatek w obronie Mark’a. On ledwo na to zasługuje. Tak, będę go bronić i tak, on się zmienił, ale jego tożsamość wciąż się waha. Jednak nagle znalazłam kogoś, z kim mogę się utożsamić i kto przeszedł przez coś, na podobnym poziomie co ja i nie chcę tego utracić. 

    Zmarszczył brwi i przez chwilę myślałam, że ma zamiar wszcząć kolejną kłótnię, ale potem odwrócił ode mnie wzrok i przytaknął
– W porządku. Nie podoba mi się to, ale muszę sobie z tym poradzić. Tylko, proszę, błagam, powiedz mi, jeśli spróbuje ciebie skrzywdzić.
– Oczywiście – odpowiedziałam. To byłam w stanie zaakceptować. Tylko się martwił. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale Fabian jeszcze nie skończył
– Lubisz go?
    Szczęka prawie odpadła mi na ziemię. Nareszcie nawiązał ze mną kontakt wzrokowy i wiedziałam w jego spojrzeniu niepewność, strach. Wstałam i chwyciłam jego dłoń.
– Fabian, lubię cię – powiedziałam cicho, czując dreszcze przez samo wypowiedzenie tych słów – Lubię cię i tylko ciebie. Nie mogłabym czuć tego samego w stosunku do Mark’a; nie po tym, co zrobił, nawet jeśli mu wybaczyłam. Nigdy.
– Nie jestem pewien, czy on to rozumie – wymamrotał ponuro i byłam w stanie wyczuć budującą się w nim złość. W czym problem? Fabian jest...

Zazdrosny?

– Dałam mu dzisiaj bardzo jasno do zrozumienia, że nie ma liczyć na nic więcej z mojej strony. Wytłumaczyłam, dlaczego i zaakceptował to. Ludzie mogą się zmieniać na lepsze, a Mark stara się. Nie jest zagrożeniem dla ciebie czy dla... – zarumieniłam się – dla szans na coś więcej między nami.

   I wraz z tym, rozluźnił zaciśnięte pięści, a jego spojrzenie złagodniało. Tak, chodziło tu w większości o zazdrość. Zazdrość i jego opiekuńczość 
– Nie mogłabym być z mężczyzną, który skrzywdził mnie w ten sposób. Nawet jeśli się zmieniać, może nie zostać taki na zawsze i nie mam zamiaru poślubić kopii mojego ojczyma. 
    To zdawało się być ostatnią częścią układanki. Fabian objął mnie mocno i oparł policzek o czubek mojej głowy
– Przepraszam – wyszeptał – Zezłościłem się. Twoje nocowanie z nim w szpitalu posłało mnie na skraj, a gdy wróciłaś, broniąc chłopaka, który znieważył cię fizycznie... to wyglądało, jakbyś twierdziła, że wciąż zasługujesz na to, co robił twój ojczym. Pogubiłem się.
– W porządku. Oboje jesteśmy winni. Zawsze maskowałam swoje emocje i chciałam nad tym popracować... I gdy mogło się zdawać, że potrafię nad nimi zapanować, okazuje się, że muszę jeszcze znaleźć równowagę pomiędzy zakładaniem maski a wyrażaniem tych emocji – poczułam, że się uśmiecha – Ostatnie dni były dość intensywne i twój atak słowny, na osobę, z którą odnalazłam wspólny kontakt, sprawiło, że straciłam poczucie gruntu. Ale już jest okay, wybaczam ci.
Westchnął delikatnie.
– Ja tobie też
– Nadal mogę spać dzisiaj z tobą? – zapytałam cicho. Mimo że wszystko sobie wyjaśniliśmy, nie byłam pewna, czy łatwo o tym zapomni.
    Jego odpowiedź padła o sekundę za późno, abym była przez cały czas wewnętrznie spokojna.
– Pewnie. Chodź, jest już późno.
    Zdjęłam buty i bluzę, zostając w bluzce i spodniach. Gdy to robiłam, obróciłam się i dopiero gdy oboje położyliśmy się do łóżka, zorientowałam się, że ma na sobie spodnie od piżamy, a jeszcze chwilę wcześniej był w jeansach.
– Czy ty właśnie przebrałeś spodnie? – zapytałam z szerokimi oczyma
– Tak – przyznał – Zrobiłem tak już kilka razy wcześnie, przepraszam, miałem nadzieję, że nie zauważysz. Wiedziałem, że możesz nie czuć się z tym okej, ale nie chciałem, abyś specjalnie musiała wychodzić – zaczął bawić się kosmykami moich włosów – Wszystko dobrze?

    Czy wszystko dobrze? Mimo że robiłam duże postępy, bycie w pomieszczeniu z mężczyzną będącym choć chwilę na samej bieliźnie, było alarmujące, ale starałam się zachować spokój i mój oddech ledwo zadrżał. Budujesz się w sobie, aby pozwolić na coś więcej. Nigdy nic ci nie zrobił. Nic nie zrobi. To Fabian. Wypuściłam powoli powietrze z płuc
– Tak, wszystko okay. Nie jestem pewna, czy będzie dobrze, gdy jeszcze raz to się zdarzy, ale nic mi nie jest. Nie dostanę żadnego ataku paniki. Ufam ci.
Pocałował mnie delikatnie w czoło.
– To dobrze. Przepraszam, nie chciałem, aby tak wyszło.
– W porządku. Nie jestem zła – wtuliłam się w niego, kładąc głowę w zgięciu ramienia – Zaśpiewasz dla mnie.
W odpowiedzi uśmiechnął się i zaczął cicho śpiewać
If this shall end in fire, we will all burn together, watch them flames burn high into the night... 

Zasnęłam, zanim piosenka dobiegła końca.

X

    Gdy rano wraz z Fabianem weszłam do jadalni, wszyscy zamilkli i zdawało się, że chodzą wokół nas na palcach.
Tym razem, obyło się nawet bez dowcipów ze strony Alfiego i Jerome’a. Zdawało się, że Amber siedziała na samym brzegu krzesła. Mara wyszła od razu po posiłku, nie będąc w stanie znieść panującego napięcia.

    Fabian, który wcześniejszego wieczoru, zostawił w salonie paczkę cukierków, znów się nią zajął, tym razem w mniej smętnym nastroju. Usiadłam obok niego.
– Twój świąteczny prezent jest gotowy – uśmiechnął się tajemniczo – Myślę, że całkiem ci się spodoba. Każdy w to zainwestował, ale pomysł i główny wkład był mój – wytrzeszczyłam oczy, słysząc ’każdy zainwestował’, a on zaśmiał się – Nie, nie kosztowało to fortunę i tak, wydałem na to pieniądze, ale to nic w porównaniu z gitarą; nie martw się.
– Twój prezent... Jest w trakcie tworzenia – oznajmiłam – Może i dostaniesz ode mnie dwa prezenty – Nie planowałam tego do tej pory, ale miałam wrażenie, że sama kostka to za mało – Wię...
– Nadal jesteś na mnie zła? – przerwała Amber – Nic nie powiedziałaś, ale bardzo, bardzo cię przepraszam. Nie chciałam, aby tak wyszło i wiem, że Mark stał się dla ciebie ważny i...

Pomachałam rękoma, aby zamilkła
– Amber! Amber, przestań mówić. Wybaczyłam ci, ty głuptasie. Nie jestem zła – jej napięte mięśnie twarzy rozluźniły się natychmiast
– Okay – wymamrotała i to był chyba najcichszy dźwięk padający z jej ust, jaki kiedykolwiek słyszałam. Po tym, jakby nic się nie stało, wróciła do wcześniejszego tematu. – Mówiąc o świątecznych zakupach, Nino, pójdziemy dzisiaj razem. Rozejrzymy się za prezentami dla innych – uśmiechnęłam się i przytaknęłam, czując ulgę, że nie będę musiała iść sama. Nie miałam doświadczenia ze świątecznymi zakupami. 

Jerome wstał z fotelu i podrapał się po karku
– No to nie możemy ryzykować wpadnięciem na siebie na mieście, a ja również chciałem dzisiaj iść, więc pójdę już teraz. Mam wszystko zaplanowane, więc nie zajmie mi to długo. 
Wszyscy odezwaliśmy się w zgodzie, a on obrócił się, by wyjść. Przeszedł przez próg na hol i... 

... Mara wpadła prosto na niego z nosem w książce. Oboje wylądowali na podłodze. Szybko wstałam, by pomóc, ale po sekundzie oboje byli na nogach
– Przepraszam – wymamrotał Jerome – Nie widziałem cię.
– Patrzcie! – pisnęła Amber. Wraz z pozostałymi, spróbowaliśmy namierzyć punkt, w który wbiła swój wzrok.

Jemioła. Tuż nad głowami Jerome’a i Mary.
Mara zarumieniła się, a Jerome wyglądał na speszonego. Wykręcił palce i spojrzał na Amber
– Poważnie? – zapytał, koloryzując słowa oburzeniem. Ja nie miałam pojęcia, o co chodzi, a Mara wyglądała na równie speszoną, jak on.
– Tak – odpowiedziała stanowczo Amber – No dalej, pocałujcie się. Teraz! – skrzyżowała ręce na piersi, udając zniecierpliwioną, ale wszyscy potrafiliśmy dostrzec płomyk radości w jej oczach – Znacie zasady.
– Jakie zasady? Jakie całowanie? – wtrąciłam się
– Gdy staniesz z kimś pod jemiołą, trzeba się pocałować – wytłumaczył mi Fabian – To grudniowa tradycja od wielu pokoleń. A teraz dajcie spokój i pocałujcie się w końcu. 

    Na twarzy Mary pojawił się grymas i ułożyła niepewnie dłonie na szyi Jerome’a, patrząc na niego, jakby miał ją ugryźć. On, wyglądał na bardziej zestresowanego niż Mara, ale objął ją w talii i momentalnie ich usta złączyły się. Mowa ich ciał zmieniła się tak szybko, że musiałam mrugnąć kilka razy, by upewnić się, że to jest na poważnie. Mara stanęła na palcach, by lepiej go dosięgnąć, a Jerome przysunął ją bliżej do siebie. Raczej jej to nie przeszkadzało. Gdy oderwali się od siebie, Mara uśmiechnęła się w sposób bardzo nienaturalny dla niej.
– Jak to skomentujesz?
– Ja.. – zaczął Jerome, ale nie dokończył. Zbyt oszołomiony – Um...
Mara zaśmiała się i klepnęła go w tył głowy
– Idiota. Narazie – obeszła go z zaskakująco radosnym uśmiechem. Po sekundzie Jerome skierował się do swojego pokoju, do którego powędrował, widocznie pozbawiony pewności siebie, która nigdy wcześniej go nie opuszczała. Nastała cisza
– Dajesz czadu, Maro! – odezwała się Patricia, a kilka osób zaśmiało się w odpowiedzi. Ja nie należałam do tego grona. Byłam zbyt zajęta gapieniem się w pustą przestrzeń.

    Co to miało być? Nigdy nie widziałam takiego pocałunku, nie w prawdziwym życiu. W filmach pewnie, ale to była fikcja. Aktorom płaci się za dobre odegranie sceny i robione jest wiele ujęć, by wszystko wyglądało wiarygodnie.
    Pocałunek Mary i Jerome’a był pełen namiętności, a z tego, co wiedziałam, to nawet siebie nie lubili. To nie miało sensu. A co było jeszcze dziwniejsze, to uczucie w moim brzuchu, gdy wpatrywałam się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stali.

Chciałam tego.

– Nino? – odezwał się Fabian – Wszystko okay? – otrząsnęłam się i w końcu rozejrzałam się dookoła i okazało się, że wszyscy oprócz mnie siedzieli i patrzyli się na mnie. Zarumieniłam się i usiadłam, pod nosem mamrocząc jest okay. Fabian objął mnie i oparłam się o niego, ziewając tak głośno, że się zaśmiał
– Już zmęczona? To dopiero południe.
– Długi wieczór – odpowiedziałam cicho – Nadal zmęczona.
I nie chcę myśleć o tym, co się chwilę wcześniej wydarzyło.

Usta Fabiana nagle znalazły się przy moim uchu, zajmując 105% mojej uwagi.
– No to zdrzemnij się, skarbie. Będę tutaj, gdy się obudzisz, a Amber może chwilę zaczekać z zakupami, nic jej nie będzie.

Nie miałam nawet wystarczająco dużo sił, by odpowiedzieć. Przed oczyma natychmiast zagościła ciemność.

Fabian’s POV

– Jest sprawa

    Moje oświadczenie natychmiast sprowadziło uwagę wszystkich. Niny już nie było; wypoczęła i po drzemce, Amber natychmiast zaciągnęła ją na zakupy
– O co tym razem chodzi? – zapytał Jerome, znudzony i bardziej rozdrażniony po pocałunku z Marą i pewnie zdaniu sobie sprawy z tego, że niekoniecznie musi to być jednorazowy incydent
– Zajmujemy się synem dyrektora – Patricia zajęczała z rozpaczą, a pozostali wpatrywali się we mnie z pustką w oczach, oczekując wytłumaczeń – Daje mu lekcje gry na gitarze i jego ojciec, pan Sweet, idzie na randkę ze swoją byłą żoną, panią Miller. Poprosiła nas, abyśmy zajęli się nim na tamten wieczór. Ja i Nina bierzemy większość na siebie, ale tylko ostrzegam, że macie się przy nim porządnie zachowywać. Ma siedem lat i jeśli powie coś swoim rodzicom o przekleństwach czy niebezpiecznych kawałach, możemy być wszyscy skończeni.
– Jak ma on na imię? – zapytał Alfie, który na wieść o zakazie kawałów, stracił cały zapał
– Eddison, ale woli, jak mówi się do niego Eddie
Patricia znów zajęczała
– Miałam nadzieję, że dyrektor ma jeszcze innego syna. Widziałam wcześniej Eddiego w okolicy, jak gonił tego głupiego kota z blizną przy oku. Ten smarkacz tylko biega i wrzeszczy, robiąc niepotrzebny chaos. Kiedyś nawet rozlał na mnie to takie zmiksowane marchewkowe świństwo, które jadł.
– Pamiętam to! – wtrącił się Alfie, szczerząc się – Musiałaś wyrzucić tę bluzkę, bo marchewka nie chciała zejść i nigdy nie powiedziałaś, kto to zrobił! Wspomniałaś tylko o jakimś gówniarzu
– I przez następne 2 godziny powtarzałaś pod nosem ’smarkacz’ – dołączyła Mara – Dlaczego nie powiedziałaś, że to był dzieciak pana Sweeta?
Patricia potrząsnęła ramionami
– Nie było warte wspominania go. A na marginesie, nazywałam go znacznie gorzej niż smarkacz. Na serio muszę być tutaj, gdy będziecie się nim zajmować?
– Tak – odpowiedziałem stanowczo – Musimy poradzić sobie z tym jako drużyna. Poza tym może go nawet polubicie, gdy spędzicie z nim więcej czasu. Dajcie mu szansę. A teraz, koniec z tematem. Myślę, że wyraziłem się jasno – wstałem i uśmiechnąłem się – Czas, by dokończyć prezent gwiazdkowy dla Niny.


***
Małe co-nieco dla fanów Jary, a także w pewnym sensie coś dla fanów Peddie + Nina i Fabian znów są w zgodzie. Wszystko jest znów w jak najlepszym porządku.
Cisza przed burzą
Po nadchodzącej obecnie burzy znów będzie cisza... nie, nie przed burzą - przed końcem świata. I dzięki Bogu w tamtych 'cichych u Fabiny' rozdziałach za Mark'a, u którego kolorowo, a zarazem nudno nie będzie. A wtedy co? Wtedy koniec. Ale to dopiero przecież w kwietniu!

Jak tam nowy rok szkolny? Opowiadajcie!
Kojarzycie, jak ostatnio pisałam, że pewnie o tej porze będę miała już zapowiedziany jakiś sprawdzian? Cóż, 2 września miałam zapowiedziane 11 powtórzeniowych kartkówek na cały wrzesień i początek października z całego zeszłorocznego materiału na przedmiotach zawodowych. Miałam już kartkówkę z matmy, w nadchodzącym tygodniu będzie z angielskiego, a na październik mam już 3 sprawdziany, w tym 1 z lektury - w poniedziałek powitam się zapewne z Panem Tadeuszem z biblioteki. Wspaniale, prawda? Powinnam się uczyć właśnie na marketing z działu 'Cena', ale tak się składa, że mam w zeszycie aż 2 tematy XD
Także trzymajcie kciuki, módlcie się czy cokolwiek.

Następny rozdział: 24/09/16

A tam: Wieczór niańczenia Eddiego oraz nieco Mark'a i Haru, co swoją drogą skończy się dość... nie wiem jak to nazwać? Nie obejdzie się bez trzaśnięcia drzwiami, tak to określę. Czyli jednym słowem - problemy. I o tym mówię - jak w Anubisie zaczyna robić się obrzydliwie spokojnie i sielankowo, zawsze można liczyć na trochę akcji w wątku Mark'a i za to go lubię, a Haru kocham. 

Pamiętajcie o komentarzach, a ja może dodam wtedy jakiś fajny spoiler! 
Miłego wieczoru & nadchodzących dni, kochani x

Klaudia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są dla mnie ważną formą motywacji a także wyrazem uznania dla mojej pracy, jak i ogromnej pracy wspaniałej autorki tego fanfiction, która tu zagląda i tłumaczy sobie Wasze komentarze. Obie będziemy bardzo wdzięczne za opinię xx