piątek, 26 sierpnia 2016

Rozdzial 44

Nina’s POV 

    Nikt nie pytał o Mark’a przez kilka ostatnich dni, więc chyba zawdzięczam to Fabianowi. Nikt też nie obchodził się ze mną jak z jajkiem. Pozwalali mi martwić się o przyjaciela, którego nie sądziłam, że mam. Trudy dalej pozwalała Fabianowi na dzielenie ze mną łóżka - chwała jej za to - a Mara czasami zajmowała moje łóżko, aby Amber nie była sama. Wszystko było na swoim miejscu i obyło się bez potknięć. Nawet Jerome przestał sarkastycznie komentować moje nocowanie u Fabiana.

    Nadal każdej nocy miałam koszmary. Zazwyczaj dotyczyły Mark’a. Część z nich budziły Fabiana – Mick przesypiał wszystko chrapiąc – lecz starałam się uspokajać w ciszy. Źle się czułam z myślą, że za każdym razem budzę tym Fabiana, ponieważ też musi się wysypiać. Gdy nawiązałam do tego podczas jednej z rozmów, zapewnił mnie, że odkąd przeniosłam się do niego, śpi mu się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, a 15-minutowe przebudzenia nie przeszkadzały mu. Mimo to czułam się winna, gdy budził się, by uspokajać mnie w środku nocy.

    Po raz pierwszy od dawna, chwilami bycie w towarzystwie Fabiana, było dla mnie niezręczne. Nie nawiązał do tego, dlaczego nie odpisał na mojego SMS-a, a ja zbyt się bałam zapytać, lecz za każdym razem, gdy z moich ust padało coś na temat Mark’a, coś w jego spojrzeniu się zmieniało. Zrezygnowałam z rozmów o Mark’u w jego obecności, ale jeśli miał coś do powiedzenia na jego temat, mógł to zrobić. Nie powstrzymywałam go.

Życie ruszyło dalej i sprawy zaczęły się mieć lepiej.
Aż do dzisiaj

– Nie będzie mnie tylko przez kilka godzin – powiedziałam, ubierając płaszcz – Nic mi nie będzie.
Fabian westchnął i przytaknął.
– Skoro tak mówisz. Przepraszam, że nie mogę iść z tobą.
– Nie martw się tym. Mark zaprosił tylko mnie i potrzebuje spokoju. Nieprzyjazne napięcie, które jest między wami nie pomoże. Będzie to spokojna wizyta bez niespodzianek – Poklepałam jego ramię – Do zobaczenia później, tak? – wyszłam, po posłaniu mu promiennego uśmiechu, który za progiem opadł.

Wnioskując z wiadomości od pani Hampton, Mark przez wszystkie te dni był przytomny. Dzięki temu, szybko nabierał sił i jego zdrowie regenerowało się. Cieszyłam się, że mogę go zobaczyć, ale... nie potrafiłam wyłączyć alarmu w mojej głowie tak jak pierwszej nocy w szpitalu.

Nie miałam pojęcia, jakiego Mark’a dzisiaj zastanę – tego miłego czy okrutnego.

    Gdy weszłam do środka, natychmiast zauważyłam panią Hampton przy recepcji. Posłała mi delikatny uśmiech, który odwzajemniłam. Powiedziała mi, że Mark został przeniesiony do innej sali, gdy lekarze uzyskali pewność, że nie wymaga innej operacji. 2 piętro, sala 38. Powtarzałam sobie w głowie, aż dotarłam na miejsce.

Drzwi ponownie były lekko uchylone, ale tym razem, gdy zerknęłam do środka, Mark nie był sam.

    Pierwsze co przykuło moją uwagę to fakt, że Mark wyglądał znacznie lepiej. Niektóre części jego ciała nadal były w bandażu, lecz na jego twarzy widniały rumieńce i uśmiechał się. Siedział na łóżku, grając w karty z kimś, kto był do mnie plecami, a nawet śmiał się. W jego spojrzeniu na osobę, która siedziała na łóżku, dostrzegłam coś znajomego; ciepło, którym nie obdarzał nawet mnie, gdy z nim rozmawiałam. Zazdrość w tamtej chwili była dla mnie na ostatnim miejscu. Raczej cieszyłam się, że ma przyjaciela. O ile nie jest on jak Josh... ale Mark nigdy nie traktował Josha w tak ciepły sposób.
– Nino! – przywitał mnie, machając ręką – Chodź, poznaj Haru – Gość natychmiast wstał z łóżka i obrócił się.
    Chłopak – Haru – miał, gęste, czarne włosy. Oczy miał ciemnobrązowe. Musiał być azjatyckiego pochodzenia, wnioskując po rysach jego twarzy, ale gdy się odezwał, usłyszałam silny, brytyjski akcent.
– Nina, tak? Jestem Haru, dzielę z Mark’em pokój w akademiku. Dużo o tobie słyszałem – wyciągnął rękę w moją stronę i po dłuższej chwili zastanowienia, potrząsnęłam nią. Ukradkiem posłałam Mark’owi spanikowane spojrzenie, ale Haru nie przeoczył tego
– Czujesz się niekomfortowo? Jeśli chcesz, mogę wyjść.
– Nino, mógłby zostać? – po tonie głosu Mark’a wiedziałam, że pytał bardzo poważnie. Gdybym powiedziała nie, powiedziałby mu, aby poszedł, lecz nadzieja w jego oczach, nie pozwoliła mi na sprzeciwienie się. Po moim przytaknięciu, gestem ręki przywołał swojego współlokatora na jego wcześniejsze miejsce, by mogli kontynuować grę.
– Haru jest chyba w drużynie piłkarskiej z Mickiem, prawda? – na to pytanie, Haru przytaknął; ja wciąż stałam przy drzwiach – Mick mieszka w tym samym domu co Nina. Tam w Anubisie wszyscy trzymają się razem, wiesz jak to jest.
Haru uśmiechnął się
– Tak, tak wiem. I tak, jestem w drużynie z Mickiem. Artyści też mogą być sportowcami, wbrew wszelkim stereotypom. Ale sport nie odciąga mnie od mojej miłości, czyli muzyki. Uwielbiam grać na pianinie – wytłumaczył. Wtedy też, zorientował się, że nadal stoję – Oh, przepraszam. To strasznie niegrzeczne. Proszę usiądź – powiedział, ustawiając krzesło przy łóżku.
– Chcesz zagrać w kolejnej partyjce? Mam zamiar skopać mu tyłek.
– Jedz gruz, Kudłaty – parsknął Mark – Jestem królem Go Fish, nikt ze mną nie wygrywa.
Zaśmiałam się pod nosem i zajęłam wskazane miejsce.
– Co to Go Fish? – wymamrotałam.
    To doprowadziło do dwuminutowego przedstawienia zasad gry, a w międzyczasie Mark wygrał. Haru wymamrotał do mnie coś niezrozumiałego, ale Mark najwidoczniej słyszał, bo wybuchł głośnym śmiechem. Po tym, dołączyłam do gry, rozdając karty.

– A więc, moja siostra chce mnie wciągnąć do swojej ekipy lekkoatletycznej. Przysięgam, ona chce mnie zniszczyć. Same dziewczyny i ja – powiedział Haru, zapewne kontynuując rozmowę, którą prowadził z Mark’em, zanim przyszłam. Z niewytłumaczalnego powodu, poczułam się dziwnie, ale Mark’a bardzo rozbawiły te słowa.
– Dała mi już tyle ’lekcji randkowania’, że z kolejną mój mózg może tego nie wytrzymać. Mogłoby się zdawać, że dała sobie spokój, ale najwidoczniej mieć brata-prawiczka, jest dla niej zbyt poniżające – zaśmiał się – Szkoda, że nie wie, iż już tak nie jest, lecz wiadomość o tym, jak to się stało, może być dla niej zbyt zaskakująca. 

Natychmiast cała zesztywniałam.
Zbyt zaskakujące? Jak? Czy kogoś zgwałcił? Czy on zgwałcił jakąś biedną dziewczynę? Wydawał się być tak miły na początku, a jest taki jak Josh? Powietrze utknęło mi w gardle, przez co zwróciłam na siebie uwagę obu chłopaków. W spojrzeniu Mark’a przebłysnęło zrozumienie, ale Haru nie miał pojęcia, o co chodzi.
– Ah, Kudłaty... Może wytłumacz Ninie jak – wymienili się spojrzeniami, po czym Haru doznał oświecenia; wręcz byłam w stanie zobaczyć nad jego głową żarówkę.
– Nie zrobiłem niczego... nieokrzesanego, możesz być pewna – zaczął – Gustuję jak najbardziej w stałych związkach, a nie przelotnych, ale dobór partnera, ah... to raczej nie chodzi o dziewczyny, a wręcz przeciwnie.

Wszystkie moje wcześniejsze domysły wyparowały. 

    Żyjąc w takiej izolacji od społeczności, temat homoseksualizmu był dla mnie obcy i nigdy nie spotkałam żadnego geja, który się nie ukrywał. Lecz dzięki temu, nie miałam wyrobionej uprzedzonej opinii, a wnioskując po tym, jak Mark zesztywniał, a Haru zaczął przegryzać dolną wargę, oboje bali się, że tak jest.
– Oh – westchnęłam, szukając w głowie słów – Czy wy...
Twarz obojga stała się czerowna
– Nie, nie! – pośpieszył się z odpowiedzią Haru – Mark nie jest gejem. Nic takiego nie miało miejsca.
– Oh – mogłoby się zdawać, że to moja odpowiedź na wszystko tego dnia – Jest okej, kompletnie nic do tego nie mam – spuściłam głowę, czując żar ich spojrzeń na sobie – Nie jestem jakoś uprzedzona – oboje rozluźnili się – Dlaczego nie powiesz swojej siostrze?
– Mam skromną, tradycyjną rodzinę – oznajmił spokojnie – Tak jest dobrze. Dzięki temu często z Mark’em nabijamy się z niej, bo nie ma ona zielonego pojęcia o niczym – ponownie skupił się na grze – Macie jakieś czwórki?
– Go Fish – uśmiechnął się Mark, wyciągając kartę.
– Co lubisz grać na pianinie?
Haru wzruszył ramionami
– Zazwyczaj klasyki, ale potrafię kilka nowocześniejszych piosenek. Gdy byłem dzieckiem, wszystkie lekcje miałem z muzyki klasycznej i dopiero w tej szkole, zacząłem dodawać do swojej listy popowe piosenki. A ty malujesz, prawda?
– Tak. Chyba idzie mi dobrze.
– Błagam cię, zdobyłaś pełne stypendium. Jesteś fantastyczna – wtrącił się Mark – Ona lubi zbyt nisko siebie oceniać, nie zaraź się tym od niej, Kudłaty.
    Haru przytaknął, ale w jego spojrzeniu zaistniało coś, czego nie potrafiłam nazwać.
– Więc wy dwoje jesteście, no wiecie, zainteresowani sobą? Mark raczej mi się nie zwierza z tych spraw – Odwróciliśmy od siebie wzrok. Twarz Mark’a zaczerwieniła się, a ja stałam się blada jak ściana.
– Nie – odpowiedziałam stanowczo – Lubię kogoś innego. Mam Mark’a tylko za przyjaciela. Nigdy nie będę widzieć go jako kogoś więcej niż przyjaciela – Mark zdawał się być między zawiedzeniem z tego, że nie widzę go jako kogoś więcej, a wdzięcznością za to, że uważam go za przyjaciela. Jednak nie wiedział, że skłamałam; nie widziałam go jako przyjaciela. Widziałam go jako kandydata na przyjaciela, ale nie potrafiłam mu wystarczająco zaufać.
    Z wyrazu twarzy Haru nie byłam w stanie nic odczytać. Ten odchrząknął i wrócił do gry
– Macie jakieś dwójki?
Mark znów wyłożył kartę na łóżko. Wraz z Haru westchnęłam w tym samym momencie. Życie ruszyło dalej.

    Haru wyszedł pół godziny później, po długim niańczeniu Mark’a i skarżeniu się na treningi w szkole podczas przerwy świątecznej. Zostałam z Mark’em sama w niekomfortowej ciszy.
– Haru jest miły – wymamrotałam. Mark skinął i znów nastała cisza.
– Narysowałem coś dla ciebie – oznajmił, wyciągając pewną ramkę spod poduszki. Podał mi z zawahaniem – Mam nadzieję, że spodoba ci się. Jest to cytat, który gdzieś widziałem wcześniej.
Spojrzałam z ciekawością w dół. Nie był to rysunek przedstawiający kogoś lub coś. Była to kolumna słów, a w rogu kartki, był narysowany kwiat.

Today in science class I learned
Every cell in our body
Is replaced every seven years
How lovely it is to know
One day I will have a body
You will have never touched**

Na ramkę, zleciała kropla. Łza. Moja łza.
– Nie wiem co powiedzieć, to jest piękne. Dziękuję ci.
– To zawsze będzie już Fabian, prawda? – wytrzeszczyłam oczy na jego pytanie; to było raczej oznajmienie, a nie pytanie. Bolesna rezygnacja.
– Starałem się. Zawaliłem na całej linii, wiem, ale starałem się, prawda? Myślałem, że skoro mi wybaczyłaś... ale trzymałem się chyba nadziei zbyt długo.
Zamknęłam oczy, próbując odnaleźć właściwe słowa. Chciałam, aby to, co wędrowało w moich myślach, było wypowiedziane mniej szorstko.

Nie udało mi się.

– Mark, może i wybaczyłam ci to, co się wydarzyło, ale nie waż się nawet myśleć, że zapomnę. Nie zapomnę chłopaka, którym byłeś jeszcze 4 dni temu. Nie zapomnę, jak mnie traktowałeś. I zdecydowanie nie zapomnę tego, jak upiłeś mnie, podałeś narkotyki i starałeś się wykorzystać mnie seksualnie. Nie ważne, jak bardzo się zmienisz, jak nasza przyjaźń wspaniale się rozwinie, ile czasu minie, to są momenty, które zawsze będą wisieć nad nami jak chmury burzowe. Już na początku nie było wielu szans; Fabian uchwycił mnie natychmiast, nawet jeśli nie potrafiłam się do tego przyznać. Ale szanse teraz, nawet nie biorąc Fabiana pod uwagę, po prostu nie istnieją. Ty je odebrałeś. To był twój wybór i teraz oboje odczuwamy tego skutki. Tak Mark, wybaczyłam ci – nabrałam powoli powietrza do płuc – Ale nie mogę wrócić do czegoś, co nigdy nie istniało.

    Gdy nareszcie zebrałam w sobie odwagę, by otworzyć oczy, Mark miał swoje zamknięte. Przez chwilę, tylko oddychał. Gdy otworzył oczy, było w nich coś szorstkiego. Balansował na krawędzi z osobowością, która mieszkała w nim przez lata.
– Potrafię to zaakceptować. Za to, co ci zrobiłem, zasłużyłem na to. Potrzebowałem to usłyszeć... – wziął głęboki wdech – Ale nie sprawia to, że jest łatwiejsze do słuchania – uśmiechnął się, zmęczony – Ty i Rutter naprawdę będziecie tworzyć świetną parę. Będę przyglądał się wam z bólem, ale kibicował.
– Może pewnego dnia spotkasz odpowiednią dziewczynę dla siebie – powiedziałam tak delikatnie, jak mogłam, po ostrych słowach, które wypowiedziałam wcześniej – Jestem tego pewna.
Odwrócił wzrok
– Tak, mam nadzieję.
– Cóż, czy to nie urocze? – usłyszałam kpinę – Niemowa i Mark rozmawiający o miłości – podniosłam głowę, by zobaczyć Josha, który wszedł do sali z parszywym uśmiechem – Czy niemowa przyszła tu do ciebie z litości, Mark? Nieszczęścia chodzą parami – zacisnął usta, popychając mnie lekko, by nadać wyraz następnym słowom – Wyjdź. Natychmiast.

    Wzdrygnęłam, gdy mnie popchnął. Strach zakuł mnie w serce. To oczywiste, że Josh nie wybaczył mi tego, co wydarzyło się na imprezie i z wzajemnością. Przez strach, nie zauważyłam zmiany w wyrazie twarzy Mark’a. Jego nieprzyjazna osobowość, z którą jeszcze przed chwilą toczył walkę, wygrała. Przełamała się. Znów stał się chłopakiem, którym był jeszcze tydzień temu. Ta szybka zmiana pozostawiła mnie bez tchu.

Mogłam się tego spodziewać.

– Daj spokój Josh, możemy pokpić sobie z niej trochę – powiedział. Chciał, abym poczuła ból za to, co powiedziałam kilka minut temu. Widziałam to w jego oczach – Nie tęskniłeś za jej przestraszonym, załamanym spojrzeniem?
– Lubie je, kryje za sobą ogień. Szkoda tylko, że jest zbyt monotonna, by go wyzwolić – chwycił kosmyk moich włosów i znów wzdrygnęłam – Mimo wszystko, zostań. Poczuj jak to jest być w towarzystwie prawdziwych mężczyzn, a nie ten chłoptaś Rutter, za którym latasz jak pies. Jest on prawie tak żałosny, jak twoja mina szczeniaczka na każde jego słowo. No wiesz, po szkole chodzą różne plotki. Jedna z nich... kupiłaś mu tę gitarę, więc zaprosił cię do łóżka. Czy naprawdę musisz płacić mężczyźnie za seks?
    W spojrzeniu Mark’a zagościła złość, ale nie byłam pewna, czy to przez słowa Josha do mnie, czy wzmiankę o Fabianie.
– Nah, Fabian jest prawiczkiem. Przynajmniej tak wszyscy mówią. Prawda, Nino? Ty powinnaś wiedzieć najlepiej – w jego oczach było uwięzione pytanie
To, co on powiedział to prawda? Spałaś z nim?

Nigdy się nie dowie, nie w ten sposób. Wstałam, uderzając w dłoń Josha, gdy spróbował mnie zatrzymać. Dźwięk uderzenia o skórę posłał ciarki wzdłuż kręgosłupa.

Nie będę używać przemocy. Nie będę używać przemocy. Nie jestem nim. Tylko wyjdź. Wyjdź, wyjdź, wyjdź...
– Aw, czyżby nasza niemowa uciekała? Jak.. przewidywalne. – powiedział sarkastycznie Mark, ale w jego spojrzeniu był ból. Nie odchodź. Proszę, nie zostawiaj mnie z nim.
Spojrzałam Joshowi w twarz
– Nie. Tylko wycofuję się, dopóki Mark nie wyrzuci ze swojego życia wszystkich śmieci – rzuciłam, zwracając się po tym do Mark’a – I zacznie angażować się w obiecane czyny, a nie zamienia się w bezdusznego dupka – słowa przelały się przez moje usta z ogromną łatwością, której się nie spodziewałam – Uwierz mi, żałuję, że cię odwiedziłam.

Moje ostre słowa doczekały się godnej reakcji. Mark kompletnie zamarł, jakby zamienił się w skałę, a Josh był zszokowany na śmierć. Wykorzystałam moment i wyszłam z sali; tym razem obyło się bez bezczelnych komentarzy. A ramkę z rysunkiem trzymałam blisko przy sobie.

Weź to sobie do serca, Mark.



    Nie miałam najmniejszej ochoty wracać do domu, więc błądziłam ulicami, wciąż trzymając w dłoni podarunek. To było wspaniałe, jaki spokój potrafiłam zachować w miejscu publicznym.
Moje nogi zaprowadziły mnie do Silver Strings i cicho weszłam do sklepu, nie licząc dzwoneczka przy drzwiach. Victor siedział za ladą i jego wieczny grymas na twarzy zamienił się w coś, co można było nazwać już uśmiechem. Trudno było stwierdzić, przez ten wąs.
– Panna Martin, co dzisiaj sprowadza tutaj panienkę?
Tylko rozglądam się. Robię świąteczne zakupy
    Cóż, 30 sekund temu jeszcze tak nie było. Skinął i przywołał mnie gestem ręki do drugiej części sklepu.
– Jeśli szukasz czegoś dla swojego chłopaka, mogłabyś zaprojektować dla niego kostkę do gitary – nawet nie sprawiłam sobie trudu, by poprawić jego stwierdzenie o tym, że Fabian jest moim chłopakiem.
Kostka? 
– Tak, każdy szanujący się gitarzysta ma swoją kostkę. Tam skrywa się dusza ich muzyki. Widziałam jak pan Rutter gra, używa zwykłej kostki. Zaprojektowanie jednej specjalnie dla niego, byłoby bardzo kreatywnym prezentem i co najważniejsze, tym, który by pokochał – uśmiechnęłam się, moja akceptacja tego szorstkiego starca wzrosła.
Kostka będzie idealna. 

W drodze do domu ktoś do mnie zadzwonił.
Dzwonek tak mnie przestraszył, że upuściłam telefon na chodnik, ale na szczęście nic się nie stało i z zawahaniem odebrałam.
– Halo? – wyszeptałam
– Dobry wieczór, czy to Nina Martin? – głos był męski, ale nie był to mój ojczym. Byłam tego pewna.
– Tak, a z kim rozmawiam?
Po drugiej stronie usłyszałam przyjazny śmiech
– Tutaj pan Sweet, dyrektor szkoły. Zadzwoniłem do domu, by się z tobą skontaktować, ale Trudy powiedziała, że nie ma cię i podała mi twój numer. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam...?
– Nie, nie, nie przeszkadza pan – odpowiedziałam szybko – Akurat wracam do domu Anubisa, nie jestem zajęta.
– Cóż o to właśnie chodzi. Zdaje sobie sprawę, że robi się późno, ale czy mogłabyś zatrzymać się przy szkole i przyjść do mojego gabinetu? Chciałbym o czymś porozmawiać.
Zaczęłam się bać, ale to w końcu był dyrektor.
– Um, w porządku. W pana gabinecie, tak?
– Tak. Do zobaczenia wkrótce?
– Będę za pięć minut, proszę pana. Do zobaczenia – rozłączyłam się.

O co do diabła chodzi?

    Zapukałam do drzwi i po usłyszeniu radosnego ’otwarte!’, weszłam niepewnie do środka, natychmiast rozglądając się za zagrożeniami i możliwościami ucieczki. Na środku gabinetu, za masywnym, drewnianym biurkiem, siedział mężczyzna z siwiejącymi włosami i promiennym uśmiechem
– Jeszcze raz, dobry wieczór, panno Martin. Mogłabyś zamknąć drzwi?
    Prośba zamroziła krew w moich żyłach, ale wypełniłam ją posłusznie. Dźwięk zamykanych drzwi był dla mnie jak dźwięk zaryglowanej broni. Zamknięta w pomieszczeniu. Z dorosłym mężczyzną. W prawie pustym budynku.

– O czym ch-chciał pan ze mną r-rozmawiać? – wyjąkałam, zajmując miejsce, które mi wskazał.
– Różne sprawy. Po pierwsze, chciałem się spytać, jak się masz. Spokojnie, mam dobre intencje. Twój ojczym; wspaniały mężczyzna, jestem pewien, że nie zaprzeczysz, opowiedział mi trochę o twojej przeszłości, gdy do niego zadzwoniłem. Byłem zaniepokojony twoim ogólnym strachem przed wszystkim. Wiem, że zostałaś już na zawsze naznaczona wydarzeniami z przeszłości, ale widzę, że pracujesz nad tym, by wszystko przezwyciężyć. Chciałbym się upewnić, czy mógłbym zrobić coś, by polepszyć twoją przyszłość.

    Siedziałam sztywno jak deska. Najwidoczniej on nakłamał dyrektorowi, że miałam agresywnego chłopaka czy coś w tym stylu – Um – zaczęłam, nie będąc w stanie lepiej odpowiedzieć – Nie proszę pana, radzę sobie dobrze.
– To dobrze – powiedział ewidentnie zadowolony z mojej odpowiedzi – No to następna sprawa. Z tego, co rozumiem, to w ten piątek zajmujesz się moim synem?
Teraz zrozumiałam prawdziwy powód tego wezwania. Ojciec martwiący się o swojego syna.
– Tak proszę pana. Ja i Fabian będziemy się nim zajmować w Anubisie podczas randki pana i pani Miller. Oczywiście pozostali dołączą, ale to będzie głównie nasza dwójka przy nim – Mimo że wcześniej się tym zamartwiałam - dostałam ataku paniki przy pani Miller i Victorze - to teraz byłam zdeterminowana. Tak, pomogę.
– To dobrze. Bardzo cieszę się z twojej więzi z Eddisonem. Gdy go odwiedzam, ciągle mówi o lekcjach gry pana Ruttera i generalnie o waszej dwójce. Bardzo szybko się do was przywiązał.
Uśmiechnęłam się.
– My również się do niego przywiązaliśmy, bardzo cieszę się, że będę mogła spędzić z nim więcej czasu – Pan Sweet uśmiechnął się i poczułam się bardziej komfortowo w zaistniałej sytuacji. Nie było źle. Był miły.
– Ty i Fabian jesteście wzorowymi uczniami, a pan Winkler ciągle was zachwala, więc jestem pewien, że obędzie się bez problemów. Obawiam się tylko panny Williamson, pana Clarke i pana Lewis. Pierwsza, uderzyła kiedyś chłopaka w twarz na środku korytarza, a pozostała dwójka była wiele razy przyłapana na kawałach. Nie mam im nic do zarzucenia, ale miej na nich oko, dobrze?
– Rozumiem, proszę pana.
Wstał i szybko zrobiłam to samo.
– Wspaniale. Cóż panno Martin, już chyba na nas czas. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, cokolwiek, nie bój się ze mną skontaktować – wyciągnął dłoń w moim kierunku, ale wiedziałam, że nie czułby się obrażony, gdybym nie podała mu swojej.

Ale powoli, bardzo powoli zrobiłam to.
– Oczywiście. Dziękuję.

I to było wszystko.

X

– Nina! – wrzasnęła Amber, rzucając mi się na szyję – Mówiłaś, że nie będzie cię przez kilka godzin, a minęło 12! Chciałam już wszcząć poszukiwania! – przez to, co trzymałam w ręce, z trudnością odwzajemniłam uścisk – Mogłaś napisać do Fabiana lub do mnie, by dać znak życia, wiesz? Wystraszyłaś nas!
– Przepraszam. Załatwiałam też inne sprawy, Nie sądziłam, że będziecie się martwić o mnie.
    Przez jej ramię, zauważyłam Fabiana, opartego o ścianę. Na pierwszy rzut oka wyglądał na spokojnego, ale po dłuższej chwili, było widać, że był zestresowany bardziej niż Amber i starał się tego nie okazywać. Posłałam mu delikatny uśmiech, po którym się zrelaksował.
– Co tam masz? – zapytała Amber, gdy nareszcie mnie puściła i dostrzegła to, co trzymałam w ręce,
Nie wiedziałam dlaczego, ale byłam dziwacznie nadopiekuńcza w stosunku do rysunku Mark’a. Przycisnęłam ramkę mocno do klatki piersiowej.
– To prezent od Mark’a, który wykonał i dał mi dzisiaj w szpitalu.
Ich spojrzenia, zmieniły się z ciekawych na zaniepokojone.
– Nino – zaczął Fabian – Wiem, że jest on złą osobą, oboje wiemy. Nie będziemy cię sądzić za to, co ci dał. Możesz nam pokazać, nieważne jak okropne to je...
– Nie! – krzyknęłam, mimo że nadal byłam wściekła na Mark’a. Po raz pierwszy naskoczyłam bezpośrednio na Fabiana i nie żałowałam tego – Podoba mi się. To nie jest jakiś okropny prezent w rewanżu! To jest piękne i nie mam zamiaru pokazywać osobom, które są przekonane, że jest zły, wiedząc przez co przeszedł!

    Kilka osób stanęło w progu do holu, by upewnić się, że to na pewno ja krzyczę – jakby moja kaleczna wymowa tego nie potwierdziła. Fabian oderwał się od ściany, ale jeszcze nie znalazł słów, by odpowiedzieć, a Amber wyglądała jakbym właśnie uderzyła ją w twarz. Nie czułam żadnej winy.
Fabian zrobił krok do przodu, a ja natychmiast się cofnęłam. Odebrał moją reakcję inaczej niż powinien.
– Nie masz powodu do obaw, nie jestem zły, ska...
– Nie cofam się dlatego, że się boję. Cofam się, bo jestem zła i nie chcę, abyś mnie teraz dotykał! – może i bałam się, ale z innego powodu. Bałam się, że to ja stanę się agresywna – Mark nie jest złą osobą. Jest dobry, tylko przytrafiły się mu złe rzeczy! Był bity podobnie jak ja byłam torturowana i traktujecie go inaczej niż mnie? Dlaczego?
    Fabian znów oniemiał. Amber zrobiła krok do przodu.
– Zrobił ci okropne rzeczy, Nino, nie zważając na to, co go tak zmieniło
– Zrobił okropne rzeczy przez to, że coś go zmieniło! Nie wiedział, jak posługiwać się pozytywnymi emocjami, a co dopiero je okazywać. Ja przynajmniej, jeszcze zanim zaczął się mój cały koszmar, zostałam nauczona jak troszczyć się o innych i co jest właściwe. On od urodzenia był uczony, że agresja jest odpowiedzią na wszystko. Rozmawiałam z jego współlokatorem. Powiedział, że Mark zawsze był dla niego miły, gdy byli sami, ale w miejscu publicznym jest już okropny, bo nie wiedział jak się inaczej bronić czy zbliżyć do innych. Stara się poprawić. Chwyta się wszystkiego, co może mu w tym pomóc. Brzmi znajomo?
Fabian w końcu odzyskał głos.
– To jest inna sy...
– Nie, nie jest! Pamiętasz, co powiedział Mick? ’Niektóre ofiary zamieniają się w dręczycieli, stają się agresywni, bo nie potrafią niczego przyjąć normalnie’. Moja reakcja stała się odwrotna. Co, jeśli byłoby inaczej i byłabym jak Mark? Co, jeśli reagowałabym na wszystko ze złością i udawała, że wszystkich nienawidzę? – czekałam chwilę na odpowiedź, która nie padła – Tak, dokładnie. Nienawidzilibyście mnie. I w porządku, bo ja też nie przepadam za Mark’em. To wygląda tak, że gdybyście się dowiedzieli, odsunęlibyście się ode mnie, zamiast mi pomóc.
– Nie, to...
No to ogarnij się, bo tak to brzmi i tylko mam nadzieję, że tak nie jest. Byłeś mną zainteresowany tylko dlatego, że byłam słaba? Pomagałeś mi, bo chciałeś, aby jakaś dziewczyna patrzyła na ciebie jak na bohatera? Może i na początku byłam tą dziewczyną, może i w jakiś sposób nadal jestem, ale dorosłam i nabrałam pewności siebie i z pewnością nie jestem już słaba! A więc, jeśli byłeś mną zainteresowany tylko dlatego, że ciągle cię potrzebowałam, to lepiej się odpieprz!

    Rozejrzałam się i ujrzałam wszystkich zebranych dookoła nas. Na większości twarzy był wymalowany szok. Mick wyglądał na złego. Alfie chociaż raz zmył swój sprytny uśmieszek z twarzy... Ale Jerome i Mara patrzyli na mnie z sympatią.

Patricia wyglądała na dumną ze mnie.

– Wychodzę. Nie wiem, kiedy wrócę, ale nie idę do lasu. Nie jestem zainteresowana kolejną potrzebą ratowania mnie, czy podoba ci się to, czy nie. Mam przy sobie telefon, jak będę potrzebować pomocy, to zadzwonię. Pod żadnym pozorem nie waż się iść za mną. Wykorzystaj czas na zastanowienie się nad sobą i daj mi jasną odpowiedź.

Nadal miałam na sobie płaszcz, więc wystarczyło tylko się obrócić i wyjść.

Przez sekundę słyszałam za sobą kroki, ale po tym usłyszałam Patricię.
– O nie, kochasiu. Wszyscy musimy usiąść i porozmawiać. Na litość boską, daj dziewczynie chwile spokoju, zanim odetnie ci głowę.
Zamknęłam za sobą drzwi.

I mimo wszystko, uśmiechnęłam się.

-----
** Chciałam pozostawić to w formie oryginalnej, ale jeśli ktoś chciałby znać tłumaczenie:
Dzisiaj na lekcji biologi dowiedziałam się, że każda komórka naszego ciała wymienia się co 7 lat. Jak dobrze jest wiedzieć, że któregoś dnia będę miała ciało, którego nigdy nie dotknąłeś.

****
A więc oficjalnie witamy Haru (Harry Shum Jr.)

Całkiem dużo jak na jeden rozdział. Poznanie Haru, wybuch Mark'a, rozmowa z dyrektorem i w końcu pierwsza kłótnia Fabiny! Co do Mark'a chciałabym tylko wyjaśnić, że ma on bardzo rozdwojoną osobowość i ta okrutna strona daje mu większe poczucie bezpieczeństwa. Dlatego tak zachował się w obecności Josha i nie miał nad tym dużej kontroli. Z resztą, ta sytuacja będzie jeszcze poruszona i wyjaśniona podczas rozmowy w jednym z przyszłych rozdziałów.
Więc tak, Harry Shum Jr. jako Haru. Czy to nie jestem piękne? To znaczy, dla mnie zdecydowanie tak. Uwielbiam Harryego; jest on strasznie kochany. Jego snapy są życiem. Nie mówiąc już o roli Magnusa w Shadowhunters.
Dla niewtajemniczonych: Harry jest tancerzem i aktorem, którego możecie kojarzyć z Glee (Mike Chang), Shadowhunters (Magnus Bane), Step Up 2 & 3 (Cable) i w zasadzie to w środę była premiera nowego serialu z jego udziałem (polecam!) - Single by 30 - którego pierwszy odcinek można oglądać za free >>tutaj<<, a kolejne będą płatne, ale mam nadzieję, że znajdzie się jakiś bardzo nielegalny sposób, by móc i tak je oglądać.
ANYWAY
Prezent od Mark'a - tak, to ma być założone, że jest to ten sam podarunek, który przekazuje Ninie Haru w rozdziale alternatywnym I TAK, kłamałam, że Haru pojawi się dopiero w 44, a tak naprawdę był już w 43 alternatywnym jako bezimienny współlokator i "najbliższy kandydat na przyjaciela" - w tym rozdziale dowiadujemy się, że autorka postanowiła zmienić też losy Haru i rzeczywiście uczynić go przyjacielem Mark'a.
Kłótnia Fabiny. Team Nina czy Team Fabian&Amber? Ja Team Nina, bo może jej reakcja była wyolbrzymiona, ale mówiła prawdę. Fabian nie miał prawa zakładać z góry, że wszystko co jest związane z Mark'em jest złe. Ten urywek:
– Zrobił ci okropne rzeczy, Nino, nie zważając na to, co go tak zmieniło
– Zrobił okropne rzeczy przez to, że coś go zmieniło!
jest bardzo głęboki i prawdziwy, ale nie będę już filozofować; z chęcią zostawiam to w Waszych rękach.

Haru i Mark nie pojawią się w przyszłym rozdziale i mam pytanie: Czy znalazłby się już ktoś, kto będzie za nimi tęsknić razem ze mną? I tak ogólnie, co wstępnie sądzicie o ich znajomości?

Rozpisałam się, wybaczcie.

Następny rozdział: 10/09/16
Mogę się założyć, że będę miała już wtedy zapowiedziany jakiś sprawdzian z zawodowych, bo ilość lekcji w tygodniu z moim UKOCHANYM nauczycielem to kosmos. KOCHAM MARKETING. 

A więc pragnę życzyć Wam udanego (ostatniego) weekendu wakacji i powodzenia w pierwszym tygodniu szkoły.

Klaudia x

sobota, 13 sierpnia 2016

Rozdzial 43

A więc.... TO jest prawdziwy rozdział 43. Tak, wiem - ponad połowa jest napisana tak samo, jednak kilka kluczowych słów/zdań brzmi inaczej. A od pewnego punktu, wszystko jest już całkiem nowe. Tak czy siak, nie pomijajcie tej na-pierwszy-rzut-oka takiej samej części, bo możecie ominąć kluczowe informacje. A ci, którzy nie przeczytali wersji alternatywnej - uwierzcie mi, że warto, ponieważ jest to jeden z najlepiej napisanych rozdziałów. Obojętnie czy teraz, czy po przeczytaniu tego rozdziału. Po prostu przeczytajcie.
+ przepraszam za ewentualne błędy. Poprawiałam rozdział z turbo-prędkością i mogłam coś przeoczyć.

Nina’s POV

Gdy zapytałam o Mark’a Hampton, pielęgniarka szybko sprawdziła listę i pokierowała mnie do odpowiedniej sali. Dotarłam na miejsce i siedziała przed salą pewna kobieta. Nie była zdziwiona moim odświętnym ubiorem i zorientowałam się, że to jego mama. Na jej twarzy, która była przepełniona bezsilnością, zajaśniał promyczek ulgi.
– Jesteś Niną, prawda? – zapytała, ledwo czekając na moje skinięcie, zanim kontynuowała – Dzięki Bogu, że jesteś. Bałam się, że nie będziesz chciała przyjść z własnej woli.
– Matko? – usłyszałam słaby głos zza drzwi – Kto to?
Pani Hampton szybko wstała, ale pokazała dłonią, abym zaczekała.
– Chcę Ciebie na to przygotować. On jest bardzo słaby. Jest na silnych lekach i chwilami nie myśli logicznie. I... – zniżyła ton, a jej głos zadrżał z następnymi słowami – Nie zgadza się na operacje. Chce umrzeć. Bez operacji, zostało mu kilka godzin. Nie chciał tu nikogo, z wyjątkiem Ciebie, ale to nie oznacza, że masz czekać do końca. Możesz wyjść kiedy chcesz. Ja już się pożegnałam.

W trakcie jej wytłumaczeń, moja krew zamarła i słyszałam w uszach szum, którego nie było wcześniej. Z pustką w sercu przytaknęłam i nacisnęłam klamkę.
Żadne słowa nie mogły przygotować mnie na to, co ujrzałam.

Mark był nie do poznania. Jego twarz była śmiertelnie blada, kości wystawały w niewłaściwych miejscach. Worki pod jego oczami były czarne. Na jego wargach była krew i albo tego nie wiedział, albo był wobec tego obojętny.
Najgorszy jednak był wyraz jego twarzy. Jego czujne, ostre spojrzenie nie było obecne; było zastąpione pustką i załamaniem, które mnie przerażało.

To był chyba najbliższy obraz śmierci, nie stając z nią twarzą w twarz.

– Nina? – zapytał z nutą nadziei w głosie – To Ty? Wyglądasz inaczej.

Sięgnęłam po telefon, ale gdy tylko dotknęłam urządzenia, zawahałam się.
Nie, nie powinnam sprawiać mu dodatkowego kłopotu z przeczytaniem wiadomości, skoro mogłam powiedzieć coś.
– T-tak – odparłam niepewnie – To ja. Dzisiaj był bal maskowy i to na nim dowiedziałam się o tym wszystkim i o Twoim stanie.
– Ah, to minęło tak dużo czasu od imprezy? Straciłem tutaj poczucie czasu – zdawał się być zadowolony, że odezwałam się do niego – Przy okazji, pięknie wyglądasz. Chciałbym móc z Tobą zatańczyć. Jakie to nie na miejscu...
– Już ze mną tańczyłeś – przypomniałam mu – Na imprezie, pamiętasz?
To nie zadowoliło go tak, jak fakt, że mówiłam.
– Tak, ale wolałbym nie pamiętać. Ta impreza była najgorszym wyborem w moim życiu. Mogłem zaprosić Cię gdzie indziej, w przyjemniejsze miejsce... – kaszlnął, a chusteczka, którą trzymał przy ustach, przesiąknęła krwią – Nie chciałem Ciebie upić i nie miałem pojęcia o narkotykach, ale po zjedzeniu tych ciastek, wyglądałaś tak swobodnie i tak radośnie, że nie miałem serca Ciebie powstrzymywać, mimo że znałem konsekwencje. Przepraszam Cię za wszystko.
– W porządku, Mark. Rozu...
– Nie, nie rozumiesz! Nikt nie wiedział, ale Ty mogłaś. Zrozumiałabyś, gdybym Ci powiedział, prawda?

Jego rozproszone, zamglone spojrzenie zaczęło powracać; logika zaczęła odpływać z jego umysłu.

– Nie wiem, ale mogę spróbować.
Zamknął powoli oczy
– Nie pamiętam, kiedy to się zaczęło. Nie pamiętam pierwszego razu, bo moja pamięć nie sięga tak daleko. Gdy wracam myślami do przeszłości, widzę ciemność i czuję ból. Zawsze staram się o tym zapomnieć, ignorując, że to sprawia, iż czuję się każdego dnia tak, jak on sprawiał, że się czułem.
– Kto? – zapytałam, podejrzewając już odpowiedź.
Jego głos był delikatny i niósł w sobie dziecięcą niewinność, lecz z następnymi słowami, wypełnił się pustką.
– Mój ojciec. Lubi mnie krzywdzić. Czasem każdego dnia. W najlepszym przypadku krzywdzi mnie słowami, ale to rzadkość. Najczęściej są to uderzenia i kopnięcia. Moja matka była traktowana tak samo. Byliśmy jego psami, z którymi robił co chciał. Nienawidziłem go. Nienawidzę go, Boże, nienawidzę go z całego serca. Zawsze bałem się to powiedzieć, wiesz? Ale teraz już mnie nie skrzywdzi. Zostanie posadzony na wiele lat, a skoro umieram, nie będę musiał na niego patrzeć, gdy wyjdzie.
– Nie mów tak, są jeszcze szanse.
– Oboje wiemy, że tak nie jest. Spójrz na mnie, Nino – zrobiłam to – Ja umrę. Chcę umrzeć.
W oczach zebrały mi się łzy.
– Nie chcę, abyś umierał. Gdybyś przyszedł do mnie z tym, powiedziałbyś co sprawia, że tak się zachowujesz, mogłabym pomóc. Pomagalibyśmy sobie. Mo... mogłabym zabrać Cię od niego, sprowadziłabym pomoc!
– Czy prosiłaś Ruttera o pomoc? Millington? Mogę się założyć, że nie. Oboje nie bylibyśmy w stanie prosić o pomoc. Nie chcieliśmy wciągać w to innych, prawda? Nie chcieliśmy ich narażać. I nie chcę operacji. Nie ma wystarczająco dużo osób chcących, abym żył, więc nie chcę tak żyć.
– Ja chcę, abyś żył. Twoja mama chce, abyś żył. Czy na tę chwilę to nie jest wystarczające?

Nastąpiła chwila ciszy i zaczęłam się zastanawiać, czy traci przytomność. Czy odczuwa ból.

– Starałem się – wymamrotał niewyraźnie – Cholernie mocno starałem się być dobrym, ale nie wiedziałem co to dobro. Widziałem to w Tobie i chciałem tego; Twoje światło, Ciebie. Sądziłem, że jestem w stanie zdobyć Twoje zaufanie i byłem pełen nadziei, lecz gdy przychodziły na to szanse, zawodziłem. Zacząłem zdzierać z Ciebie to światło, zamiast sprawiać, by było jaśniejsze. Jego... kontrola... nade mną – zaśmiał się i to w jaki sposób nawet jego śmiech się załamał, ukuło mnie w serce – Była znacznie silniejsza niż sądziłem.
– Mark – starałam się, aby mój głos był delikatny, ale cały drżał – Nie wiem co powiedzieć...
Jego spojrzenie znów mnie przeszyło.
– Byłaś bita – jego słowa napełniły mnie dziwnym uczuciem – Znając efekty, szybko się zorientowałem, ale nie potrafiłem zrozumieć. Twoja przeszłość... zniszczyła Cię; zamieniła w delikatną duszyczkę, bojącą się wszystkich i wszystkiego. Moja, nauczyła mnie agresji. Nie potrafię normalnie okazywać emocji. Stałem się sobowtórem swojego ojca. Moja pierwsza reakcja to przemoc. Szantażowałem innych, zamiast ich pytać, czy prosić. Tylko tego mnie nauczył, a byłem pojętnym uczniem – uśmiechnął się, lecz jego zęby lśniły krwią – Nadal nie wiem, która z naszych przemian jest gorsza.
– Powinnam była to dostrzec. Zobaczyć to, czego inni nie widzieli, ale nigdy nie dostrzegałam w Tobie prawdy – odparłam – Sądziłam, że wybrałeś agresję z własnej woli. Nie potrafię wytłumaczyć, jak bardzo jest mi przykro. Przepraszam.
– Przepraszam? – Jego bezwyrazowa twarz przebłysnęła grymasem – Przepraszasz? Boże, Nino, jak oddychasz z tym całym poczuciem winy za rzeczy, których nawet nie zrobiłaś? Ta lista jest niekończąca się; wypadek Fabiana, inni dowiadujący się o Twoim sekrecie, cholera, pewnie winisz siebie za to, że wiatr wieje w złym kierunku. I wiem, że winisz siebie za to, co Cię spotkało.

Zbladłam. Bezpośrednia forma tej rozmowy była szokująca. Nie owijał w bawełnę.
– O-oczywiście. Bije mnie, by wyzbyć się ze mnie zła, ale to moja wina, że postępuję źle
– Wiem. Wiem, ponieważ przez długi czas sam tak uważałem. Byłem przekonany, że to wszystko moja wina. Za każdym razem gdy płakałem, śmiałem się czy byłem nieposłuszny, bił mnie, aż stałem się jego chodzącą maszyną. Dopiero gdy poznałem Ciebie, zrozumiałem, że byłem w błędzie. Ponieważ byłaś krzywdzona, Nino i po drobnym zerknięciu w Twoje dokumenty, wiedziałem przez kogo, pewnie długo przed Fabianem. I wiedziałem, że nie zasłużyłaś na takie traktowanie...
-... więc dlaczego Ty miałbyś zasługiwać – dokończyłam za niego. Zacisnęłam powieki i pozwoliłam kilku łzom spłynąć po mojej twarzy – Fabian już próbował przedstawić mi to w ten sposób, ale gdy Ty to mówisz, gdy wstawiasz to w takim świetle... zdaje się to być prawdziwe. Już sama nie wiem co myśleć.
– Dowiesz się – powiedział delikatniej, niż sądziłam, że jest to możliwe z jego strony – I pewnego dnia, gdy staniesz z nim twarzą w twarz, będziesz walczyć. Widać to w Twoich oczach, chociaż wątpię, że to czujesz. Masz w sobie odwagę; waleczną iskrę, która co jakiś czas ukazuje się światu. I gdy ten dzień nadejdzie... pokaż mu piekło.

Znów zaczął kaszleć i trząść się mimowolnie. Krew pokryła pościel. Jak najszybciej podałam mu chusteczki. Przez pełną minutę jakby wypluwał z siebie płuca, a ja byłam śmiertelnie przerażona. Ostatecznie przestał i opadł spokojnie na łóżko.
– Trochę ironiczne – wymamrotał – Przez tyle miesięcy, marzyłem, abyś tak na mnie patrzyła. Ze zmartwieniem, troską w oczach. Oczywiście, muszę być na łożu śmierci, by się tego doczekać – wzdrygnęłam i szybko pożałował doboru swoich słów – Nie powinno Ci być przykro przez to, co mi się stało. Jak mówiłem, rozumiem, dlaczego zawsze mnie nienawidziłaś, bałaś się. Pogodziłem się z wszystkim kilka dni temu, a gdy teraz jesteś tutaj i przeprosiłem, pogodziłem się również ze swoją śmiercią. To jest dar. Mam nadzieję, że trafię do nieco lepszego miejsca niż piekło, a on z całą pewnością tam trafi, gdy nadejdzie jego koniec. Nareszcie jestem wolny.

Te słowa, brzmiały dziwnie znajomo do moich własnych przemyśleń... I brzmiały po prostu źle.
Wstałam z krzesła i usiadłam na łóżku. Szczęście w jego oczach, które zajaśniało przez ten drobny gest, poruszyło moją duszę.
– Powiedziałeś, że obwiniam się za zbyt wiele niepotrzebnych rzeczy. Nie dawaj mi kolejnego pretekstu do obwiniania się. Nie zostawiaj tego na moich barkach. Oszczędź mi tego bólu, Mark, gdy muszę patrzeć jak umierasz. Jeśli się o mnie troszczysz...
Zrelaksował się lekko. Najwidoczniej chciał, abym do tego nawiązała.
– Nie kocham Cię. Nie znałem Cię wystarczająco długo. Nie spędziłem z Tobą nawet tyle czasu ile chciałbym, ale wiem, że kocham Twoje światło – wyszeptał – Twoje światło prowadziło mnie tygodniami i nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. Dałaś mi pojednanie, Nino, gdy nikt inny nie był w stanie. Twoje światło doprowadziło mnie do mojego własnego.

Nastąpiła chwila ciszy i...

– Powiedz mojej matce, aby zwołała lekarzy. Zgodzę się na operację. Spróbuję żyć. Dla mojej matki i dla Ciebie.

Nigdy w życiu nie czułam tak wielkiej ulgi.
– Pani Hampton! – krzyknęłam, biegnąc do drzwi – Proszę iść po lekarzy. Zgodził się na operację. Szybko! – nie pytała się dlaczego; tylko na chwilę chwyciła moją dłoń i szybkim krokiem poszła wzdłuż korytarza.
Wróciłam do sali, gdzie Mark dostał kolejnego ataku kaszlu.
– Dobrze, że jednak przygotowali mnie do operacji gdy byłem jeszcze nieprzytomny. Inaczej, byłoby za późno – w jego spojrzeniu narosło przerażenie – Nie zostawiaj mnie s-samego. Nie chcę być sam gdy m-mnie zabiorą. Zawsze mi mówił, że t-tak umrę. Proszę, zostań jak najdłużej, Nino, prosze...
– Obiecuję. Nie zostawię Cię, Mark. Masz moje słowo.
– Dziękuję – odetchnął.

Do sali wpadli lekarze z różnymi przyrządami. Odpięli jego łóżko od ściany i odblokowali kółka. Ktoś starał się mnie od niego odsunąć, ale wyszarpałam się i część drogi szłam przy jego łóżku, trzymając jego dłoń.
– Będę tutaj, gdy będzie po wszystkim – obiecałam – Ja i Twoja mama.

Otworzył usta, aby odpowiedzieć, ale musiałam się zatrzymać przed drzwiami na salę operacyjną.

X

– Myślisz, że przeżyje? – wyszeptała pani Hampton.
Siedziałyśmy na ławce przed szpitalem, nie będąc w stanie znieść atmosfery w szpitalu, po tym, jak zaczęła się operacja. Pani Hampton z całą pewnością miała do wypełnienia sporo dokumentów, ale to mogło zaczekać. Chłodne powietrze oziębiało nasze ciała, lecz nawet nie myślałyśmy o tym, by ubrać się cieplej.
– Tak. Przeżyje to. Jest silny. Zdecydował, że przeżyje operację, to tak będzie.
– Zdaje mi się, że za chwilę wyjdzie przez te drzwi, wiesz? Że zacznie się śmiać, widząc nasze zszokowane twarze. Gdy dorastał, gdy był małym chłopcem, zawsze stawał ze swoim ojcem w twarz z ogromną odwagą. Gdy był spychany na ziemię, wstawał. Myśl o tym, że mógłby być martwy... Nie potrafię tego pojąć – Spojrzała na mnie pierwszy raz odkąd przekroczyłam próg sali Mark’a

Krótkie, otępiałe skinięcie było moją jedyną odpowiedzią, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Może i takie słowa nie istniały na tę chwilę.

– Co stanie się z jego ojcem? – zapytałam się, spoglądając ukradkiem na jej obrączkę. Podążyła za moim wzrokiem i wzdrygnęła. Zdjęła obrączkę z palca i rzuciła daleko przed siebie. Upadając, nie wydała z siebie żadnego dźwięku, nie zdradzając gdzie spadła. Gdy zniknęła w ciemności, pani Hampton rozluźniła się nieco.
– Pójdzie do więzienia. Prawie zabił nieletnią osobę; własne dziecko z zimną krwią. Na dodatek, może uda mi się wszcząć sprawę, w której potwierdzę, że krzywdził nas oboje przez całe lata. Będzie zatrzymany na wiele lat, nawet jeśli Mark będzie żył; możesz być tego pewna – Mimo jej oświadczenia, miałam wrażenie, że zapewnia bardziej samą siebie niż mnie. Przytaknęłam w ciszy.
– Mark powiedział mi co działo się między Wami... o tym, co podejrzewał, że Cię spotkało w życiu – jej ton był delikatny, jakby ten temat miał mnie rozedrzeć na strzępy. Mimo to widocznie się spięłam,
– Chcę powiedzieć coś wprost. Poznałam mojego niedługo już byłego męża prawie 30 lat temu. Zaczął dręczyć mnie emocjonalnie i słownie, po 1,5 roku związku. Pół roku później, wzięliśmy ślub i wtedy zaczęła się przemoc fizyczna. Wstrzymywałam jego bicia przez 25 lat, Mark przez 14. Nalegam, musisz poprosić o pomoc. Poproś, zrób to, czego ja nie zrobiłam dla siebie i swojego dziecka. Skontaktuj się z policją, powiedz nauczycielowi, cokolwiek. Z tego, co powiedział mi Mark, przyjaciele których tu zdobyłaś, bardzo Ci już pomogli, ale jak dokładnie wygląda Twój plan po zakończeniu roku szkolnego?
– Um... Wrócę do mojego ojczyma i będę musiała to wytrzymać. Ma zbyt wiele asów pod rękawem. Wątpię, że uda się go aresztować. Gdybym spróbowała złożyć jakieś doniesienie, tylko miałabym większe problemy.
– I chcesz stracić wszystko, co tutaj osiągnęłaś? Zdajesz sobie sprawę, że to może urazić Twoich przyjaciół lub ich narazić? Co, jeśli przylecą po Ciebie do Ameryki?

Przeszył mnie strach i powietrze utknęło mi w gardle.
– N-nie chcę o tym rozmawiać już.
– W porządku – odpowiedziała delikatnie – Tylko pamiętaj, co powiedziałam.
Wstałam z ławki, chcąc wejść do środka; pani Hampton również wstała położyła dłoń na moim ramieniu.
– Dziękuję za przyjście, Nino. Jestem przekonana, że Mark starałby się utrzymać przy życiu aż przyjdziesz, lub umarłby próbując z całych sił. Uratowałaś jego życie.
Z bólem w sercu i oczach, uśmiechnęłam się.
– Nie proszę pani, to ja dziękuje. – obie skinęłyśmy i ruszyłyśmy w oddzielnych kierunkach. Pani Hampton wróciła na ławkę, a ja weszłam do szpitala. Moje nogi były niewyobrażalnie niestabilne i miała wrażenie, jakby zaraz miały się zapaść, więc chwytałam się wszystkiego, co mogłam po drodze, by utrzymać stabilność. Moje ręce również się trzęsły. Ledwo doszłam do toalety i skuliłam się na posadzce.

Cholernie mocno starałem się być dobrym, ale nie wiedziałem co to dobro.

Załkałam i nie byłam w stanie tego powstrzymać.

Boże, Nino, jak oddychasz z tym całym poczuciem winy za rzeczy, których nawet nie zrobiłaś?

Ktoś zapukał w drzwi kabiny, pytając się czy wszytko okay i czy potrzebuję pomocy. Chyba coś odpowiedziałam, ale nie wiedziałam co, lecz najważniejsze, że ta osoba odeszła.

Gdy ponad godzinę później otworzyłam drzwi i spotkałam się ze swoim odbiciem w lustrze, byłam inną osobą. Moje tęczówki były ciemniejsze, twarz zapadnięta, ale moja postawa była stabilna i silna.

I mimo wszystko, zdawało mi się, że moje serce również było nieco silniejsze.

X

– Pan Hampton jest stabilny. Wszystko obyło się bez powikłań.
Oparłam się z ulgą o ścianę, jakbym przebiegła maraton. Pani Hampton wybuchnęła płaczem.
– Możemy go zobaczyć? – zapytałam cicho. Sama byłam zachwycona tym, jak spokojnie byłam w stanie rozmawiać z obcymi. Zastanawiałam się, czy już tak zostanie.
– Tak, możecie. Leży na 5 piętrze w pokoju 21. Ostatnio, gdy tam byłem, nadal był w śpiączce, lecz wkrótce powinien się obudzić. Myślę, że będzie dobrze, gdy po przebudzeniu ujrzy znajome twarze.
Pani Hampton pociągnęła nosem.
– Mogłabyś chwilę na mnie zaczekać? Chciałabym przemyć twarz – przytaknęłam, a ona skierowała się ku damskiej toalecie. W czasie, w którym czekałam, wyciągnęłam telefon.
Mark będzie żyć. Przepraszam, że tak wcześnie wyszłam i nie dałam znaku życia wcześniej. A u Ciebie wszystko w porządku?

Fabian odpisał w 15 sekund.

W porządku, rozumiem. Bal skończył się godzinę temu i teraz oglądamy film w salonie. Kiedy wrócisz do domu?

Po moim ciele rozlało się ciepło wypływające z serca. Dom. To był teraz mój prawdziwy dom.
Nie prędko. Mark wkrótce się obudzi i chcę przy tym być. Nie czekaj na mnie, możliwe, że będę nocować w szpitalu, jeśli długo to potrwa.

Na to nie odpisał i poczułam pewien ścisk w sercu. Pani Hampton wróciła i obie poszłyśmy w stronę wyznaczonej sali. Gdy dotarłyśmy, drzwi były już lekko otwarte. Obie stanęłyśmy przed nimi, bojąc się tego, co możemy ujrzeć. Ostatecznie, to pani Hampton je otworzyła.

Poczułam ulgę, wiedząc, że jest dopiero co po operacji, a wyglądał o wiele lepiej, niż godzinę przed nią. Na jego twarz wróciły kolory, był umyty, na pościeli nie było już krwi i spał.
– Nigdy nie widziałam go tak spokojnego – wyszeptała jego matka – Nawet podczas snu, zdarzało mu się płakać. To musi być pierwszy sen bez koszmarów, od lat.

To za bardzo przypominało mnie.

Usiadłam na jednym z krzeseł przy łóżku i chwyciłam jego dłoń. Pani Hampton zrobiła to samo, siadając po drugiej stronie łóżka. Oddychał powoli i głęboko, ale każdy jego wdech był jakby szarpany. Przebite płuco. Przypomniałam sobie. Mimo tak długiej listy uszkodzeń ciała, którą miałam, tego jeszcze nie doświadczyłam. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie tego, jak okropne musiało być to uczucie.
– Zachowujecie się, jakby ktoś prawie umarł – odezwał się zachrypły i zaspany głos – Oh, chwila. Możecie kontynuować – wbiłam wzrok w twarz Mark’a, upewniając się, czy sobie tego nie wyobraziłam, ale nie. Był obudzony, z uśmiechem na twarzy
– Witam mamo. Nino.

Pani Hampton przywitała go uściskiem, tak delikatnie jak tylko mogła, płacząc w jego ramię. Mark lekko poklepał ją w plecy swoją nieuszkodzoną ręką. Przez ramię jego mamy, widziałam jak uśmiecha się do mnie, a swoim spojrzeniem czysto pytał jak się masz?

Lepiej niż 15 sekund temu, próbowałam mu przekazać. Najwidoczniej zadziałało, bo uśmiechnął się szerzej.

– Widzę mamo, że zdjęłaś obrączkę – powiedział Mark, natychmiast zauważając brak oznaki ślubnej przysięgi – Zajęło Ci to 16 lat i moja prawie śmierć, by to zrobić – w jego głosie usłyszałam nutę złośliwości, ton, który mówił o wielu kłótniach prowadzonych przez lata. Pani Hampton zesztywniała. I ja również. Zauważył to i wypuścił powoli powietrze z płuc
– Będziemy mogli porozmawiać o tym później. Czy ojciec nadal jest z dala ode mnie?

Odsunęła się od niego, nadal wstrzymując oddech po tkliwym komentarzu.
– Tak. Już nigdy się do Ciebie nie zbliży, nie pozwolę mu.
Mark otworzył usta, by rzucić kolejną szorstką odzywką, ale ścisnęłam jego dłoń, by go powstrzymać i udało się.
– Dobrze. Pewnie – wymamrotał. Wszystko w nim zdawało się być zamglone... i jakby film w zwolnionym tempie.
– Jak długo tutaj będę, skoro z pewnością nie trafię już do kostnicy?
– Co najmniej tydzień – odezwałam się, gdy pani Hampton nie odpowiedziała – Fabian miał tylko złamaną rękę i poszarpane plecy, a przytrzymali go 3 dni. Masz wiele ran, więc najprawdopodobniej będzie to tydzień a może i półtorej. Zależy od tego, jak szybko będziesz nabierał sił i się regenerował. Możliwe, że na święta wyjdziesz – jego grymas wymusił na mojej twarzy uśmiech – Hej, mogło być gorzej.
– Zobaczymy – powiedział ziewając – Mam nadzieję, że będzie to wszystko tego warte.

Tym razem ścisnęłam jego dłoń z zawahaniem. Był obudzony – chociaż może nie do końca, wnioskując po jego kolejnym ziewnięciu – i moje trudności wróciły. Pewnie, przeprosił i zdawał się być szczery, ale skoro będzie dalej żyć, jak będzie się zachowywał? Jego przeszłość nie mogła zostać wymazana w jeden dzień. Fabian był na mnie zdecydowanie zły. I cały charakter nie mógł zmienić się w ciągu kilku godzin.

– Będzie.

I zastanawiałam się, dlaczego to jedno słowo dawało gorzki posmak na języku.




TADAAA
Mark żyje. Jeszcze 4 rozdziały temu pewnie byście się nie cieszyli, ale z tego co zauważyłam 2 tygodnie temu, to może jednak zmienicie do niego nastawienie. 
Przyznam, że żyję już publikacją kolejnego rozdziału. Ma on wystrzałowe zakończenie, a wcześniej pojawi się wystrzałowa nowa postać, o której nawijam tutaj od kilku tygodni. Chyba nadszedł czas na wskazówki, co nie?

A więc tak: Grant Gustin - 'grający' Mark'a - którego pewnie większość kojarzy jako Flash'a, grał przez pewien czas w serialu Glee; rola drugoplanowa. I właśnie ten serial jest 'punktem wiążącym' z naszą nową postacią. Aktor/ka, grający/a tę postać, również tam występował/a. Nie oglądałam Glee (no cóż, obejrzałam 6 pierwszych odcinków), więc nie powiem Wam, czy ta dwójka miała wiążący się wątek itp. Wiem tylko, że postać aktora/ki, który/a wcieli się w nową postać, dostał/a swój szerszy wątek w 2 sezonie.
Wiem, że jest to zawiłe i być może dla niektórych trudne do odgadnięcia nawet z Wujkiem Google, ale gdybym napisała, w czym obecnie gra ten/ta aktor/ka, wszystko byłoby jasne... Okej, dodatkowa informacja: obecnie jest w Toronto.

Wystarczy! 2 tygodnie i tak miną niezmiernie szybko. No i w międzyczasie uaktualnię zakładkę z postaciami, więc chętni mogą tam zaglądać, aby poznać odpowiedź nieco wcześniej. 
Gdy następnym razem pojawi się rozdział, będzie to ostatni weekend wakacji...

Następny rozdział - 27/08/16

Cóż, pomiędzy tym rozdziałem a kolejnym, swoje 24 urodziny będzie obchodził Brad Kavanagh aka Fabian, a więc... happy birthday, my love.

Rozdział planowałam dodać pół godziny temu. Szlag by to trafił.
Do napisania, kocham Was!
Klaudia x