sobota, 13 sierpnia 2016

Rozdzial 43

A więc.... TO jest prawdziwy rozdział 43. Tak, wiem - ponad połowa jest napisana tak samo, jednak kilka kluczowych słów/zdań brzmi inaczej. A od pewnego punktu, wszystko jest już całkiem nowe. Tak czy siak, nie pomijajcie tej na-pierwszy-rzut-oka takiej samej części, bo możecie ominąć kluczowe informacje. A ci, którzy nie przeczytali wersji alternatywnej - uwierzcie mi, że warto, ponieważ jest to jeden z najlepiej napisanych rozdziałów. Obojętnie czy teraz, czy po przeczytaniu tego rozdziału. Po prostu przeczytajcie.
+ przepraszam za ewentualne błędy. Poprawiałam rozdział z turbo-prędkością i mogłam coś przeoczyć.

Nina’s POV

Gdy zapytałam o Mark’a Hampton, pielęgniarka szybko sprawdziła listę i pokierowała mnie do odpowiedniej sali. Dotarłam na miejsce i siedziała przed salą pewna kobieta. Nie była zdziwiona moim odświętnym ubiorem i zorientowałam się, że to jego mama. Na jej twarzy, która była przepełniona bezsilnością, zajaśniał promyczek ulgi.
– Jesteś Niną, prawda? – zapytała, ledwo czekając na moje skinięcie, zanim kontynuowała – Dzięki Bogu, że jesteś. Bałam się, że nie będziesz chciała przyjść z własnej woli.
– Matko? – usłyszałam słaby głos zza drzwi – Kto to?
Pani Hampton szybko wstała, ale pokazała dłonią, abym zaczekała.
– Chcę Ciebie na to przygotować. On jest bardzo słaby. Jest na silnych lekach i chwilami nie myśli logicznie. I... – zniżyła ton, a jej głos zadrżał z następnymi słowami – Nie zgadza się na operacje. Chce umrzeć. Bez operacji, zostało mu kilka godzin. Nie chciał tu nikogo, z wyjątkiem Ciebie, ale to nie oznacza, że masz czekać do końca. Możesz wyjść kiedy chcesz. Ja już się pożegnałam.

W trakcie jej wytłumaczeń, moja krew zamarła i słyszałam w uszach szum, którego nie było wcześniej. Z pustką w sercu przytaknęłam i nacisnęłam klamkę.
Żadne słowa nie mogły przygotować mnie na to, co ujrzałam.

Mark był nie do poznania. Jego twarz była śmiertelnie blada, kości wystawały w niewłaściwych miejscach. Worki pod jego oczami były czarne. Na jego wargach była krew i albo tego nie wiedział, albo był wobec tego obojętny.
Najgorszy jednak był wyraz jego twarzy. Jego czujne, ostre spojrzenie nie było obecne; było zastąpione pustką i załamaniem, które mnie przerażało.

To był chyba najbliższy obraz śmierci, nie stając z nią twarzą w twarz.

– Nina? – zapytał z nutą nadziei w głosie – To Ty? Wyglądasz inaczej.

Sięgnęłam po telefon, ale gdy tylko dotknęłam urządzenia, zawahałam się.
Nie, nie powinnam sprawiać mu dodatkowego kłopotu z przeczytaniem wiadomości, skoro mogłam powiedzieć coś.
– T-tak – odparłam niepewnie – To ja. Dzisiaj był bal maskowy i to na nim dowiedziałam się o tym wszystkim i o Twoim stanie.
– Ah, to minęło tak dużo czasu od imprezy? Straciłem tutaj poczucie czasu – zdawał się być zadowolony, że odezwałam się do niego – Przy okazji, pięknie wyglądasz. Chciałbym móc z Tobą zatańczyć. Jakie to nie na miejscu...
– Już ze mną tańczyłeś – przypomniałam mu – Na imprezie, pamiętasz?
To nie zadowoliło go tak, jak fakt, że mówiłam.
– Tak, ale wolałbym nie pamiętać. Ta impreza była najgorszym wyborem w moim życiu. Mogłem zaprosić Cię gdzie indziej, w przyjemniejsze miejsce... – kaszlnął, a chusteczka, którą trzymał przy ustach, przesiąknęła krwią – Nie chciałem Ciebie upić i nie miałem pojęcia o narkotykach, ale po zjedzeniu tych ciastek, wyglądałaś tak swobodnie i tak radośnie, że nie miałem serca Ciebie powstrzymywać, mimo że znałem konsekwencje. Przepraszam Cię za wszystko.
– W porządku, Mark. Rozu...
– Nie, nie rozumiesz! Nikt nie wiedział, ale Ty mogłaś. Zrozumiałabyś, gdybym Ci powiedział, prawda?

Jego rozproszone, zamglone spojrzenie zaczęło powracać; logika zaczęła odpływać z jego umysłu.

– Nie wiem, ale mogę spróbować.
Zamknął powoli oczy
– Nie pamiętam, kiedy to się zaczęło. Nie pamiętam pierwszego razu, bo moja pamięć nie sięga tak daleko. Gdy wracam myślami do przeszłości, widzę ciemność i czuję ból. Zawsze staram się o tym zapomnieć, ignorując, że to sprawia, iż czuję się każdego dnia tak, jak on sprawiał, że się czułem.
– Kto? – zapytałam, podejrzewając już odpowiedź.
Jego głos był delikatny i niósł w sobie dziecięcą niewinność, lecz z następnymi słowami, wypełnił się pustką.
– Mój ojciec. Lubi mnie krzywdzić. Czasem każdego dnia. W najlepszym przypadku krzywdzi mnie słowami, ale to rzadkość. Najczęściej są to uderzenia i kopnięcia. Moja matka była traktowana tak samo. Byliśmy jego psami, z którymi robił co chciał. Nienawidziłem go. Nienawidzę go, Boże, nienawidzę go z całego serca. Zawsze bałem się to powiedzieć, wiesz? Ale teraz już mnie nie skrzywdzi. Zostanie posadzony na wiele lat, a skoro umieram, nie będę musiał na niego patrzeć, gdy wyjdzie.
– Nie mów tak, są jeszcze szanse.
– Oboje wiemy, że tak nie jest. Spójrz na mnie, Nino – zrobiłam to – Ja umrę. Chcę umrzeć.
W oczach zebrały mi się łzy.
– Nie chcę, abyś umierał. Gdybyś przyszedł do mnie z tym, powiedziałbyś co sprawia, że tak się zachowujesz, mogłabym pomóc. Pomagalibyśmy sobie. Mo... mogłabym zabrać Cię od niego, sprowadziłabym pomoc!
– Czy prosiłaś Ruttera o pomoc? Millington? Mogę się założyć, że nie. Oboje nie bylibyśmy w stanie prosić o pomoc. Nie chcieliśmy wciągać w to innych, prawda? Nie chcieliśmy ich narażać. I nie chcę operacji. Nie ma wystarczająco dużo osób chcących, abym żył, więc nie chcę tak żyć.
– Ja chcę, abyś żył. Twoja mama chce, abyś żył. Czy na tę chwilę to nie jest wystarczające?

Nastąpiła chwila ciszy i zaczęłam się zastanawiać, czy traci przytomność. Czy odczuwa ból.

– Starałem się – wymamrotał niewyraźnie – Cholernie mocno starałem się być dobrym, ale nie wiedziałem co to dobro. Widziałem to w Tobie i chciałem tego; Twoje światło, Ciebie. Sądziłem, że jestem w stanie zdobyć Twoje zaufanie i byłem pełen nadziei, lecz gdy przychodziły na to szanse, zawodziłem. Zacząłem zdzierać z Ciebie to światło, zamiast sprawiać, by było jaśniejsze. Jego... kontrola... nade mną – zaśmiał się i to w jaki sposób nawet jego śmiech się załamał, ukuło mnie w serce – Była znacznie silniejsza niż sądziłem.
– Mark – starałam się, aby mój głos był delikatny, ale cały drżał – Nie wiem co powiedzieć...
Jego spojrzenie znów mnie przeszyło.
– Byłaś bita – jego słowa napełniły mnie dziwnym uczuciem – Znając efekty, szybko się zorientowałem, ale nie potrafiłem zrozumieć. Twoja przeszłość... zniszczyła Cię; zamieniła w delikatną duszyczkę, bojącą się wszystkich i wszystkiego. Moja, nauczyła mnie agresji. Nie potrafię normalnie okazywać emocji. Stałem się sobowtórem swojego ojca. Moja pierwsza reakcja to przemoc. Szantażowałem innych, zamiast ich pytać, czy prosić. Tylko tego mnie nauczył, a byłem pojętnym uczniem – uśmiechnął się, lecz jego zęby lśniły krwią – Nadal nie wiem, która z naszych przemian jest gorsza.
– Powinnam była to dostrzec. Zobaczyć to, czego inni nie widzieli, ale nigdy nie dostrzegałam w Tobie prawdy – odparłam – Sądziłam, że wybrałeś agresję z własnej woli. Nie potrafię wytłumaczyć, jak bardzo jest mi przykro. Przepraszam.
– Przepraszam? – Jego bezwyrazowa twarz przebłysnęła grymasem – Przepraszasz? Boże, Nino, jak oddychasz z tym całym poczuciem winy za rzeczy, których nawet nie zrobiłaś? Ta lista jest niekończąca się; wypadek Fabiana, inni dowiadujący się o Twoim sekrecie, cholera, pewnie winisz siebie za to, że wiatr wieje w złym kierunku. I wiem, że winisz siebie za to, co Cię spotkało.

Zbladłam. Bezpośrednia forma tej rozmowy była szokująca. Nie owijał w bawełnę.
– O-oczywiście. Bije mnie, by wyzbyć się ze mnie zła, ale to moja wina, że postępuję źle
– Wiem. Wiem, ponieważ przez długi czas sam tak uważałem. Byłem przekonany, że to wszystko moja wina. Za każdym razem gdy płakałem, śmiałem się czy byłem nieposłuszny, bił mnie, aż stałem się jego chodzącą maszyną. Dopiero gdy poznałem Ciebie, zrozumiałem, że byłem w błędzie. Ponieważ byłaś krzywdzona, Nino i po drobnym zerknięciu w Twoje dokumenty, wiedziałem przez kogo, pewnie długo przed Fabianem. I wiedziałem, że nie zasłużyłaś na takie traktowanie...
-... więc dlaczego Ty miałbyś zasługiwać – dokończyłam za niego. Zacisnęłam powieki i pozwoliłam kilku łzom spłynąć po mojej twarzy – Fabian już próbował przedstawić mi to w ten sposób, ale gdy Ty to mówisz, gdy wstawiasz to w takim świetle... zdaje się to być prawdziwe. Już sama nie wiem co myśleć.
– Dowiesz się – powiedział delikatniej, niż sądziłam, że jest to możliwe z jego strony – I pewnego dnia, gdy staniesz z nim twarzą w twarz, będziesz walczyć. Widać to w Twoich oczach, chociaż wątpię, że to czujesz. Masz w sobie odwagę; waleczną iskrę, która co jakiś czas ukazuje się światu. I gdy ten dzień nadejdzie... pokaż mu piekło.

Znów zaczął kaszleć i trząść się mimowolnie. Krew pokryła pościel. Jak najszybciej podałam mu chusteczki. Przez pełną minutę jakby wypluwał z siebie płuca, a ja byłam śmiertelnie przerażona. Ostatecznie przestał i opadł spokojnie na łóżko.
– Trochę ironiczne – wymamrotał – Przez tyle miesięcy, marzyłem, abyś tak na mnie patrzyła. Ze zmartwieniem, troską w oczach. Oczywiście, muszę być na łożu śmierci, by się tego doczekać – wzdrygnęłam i szybko pożałował doboru swoich słów – Nie powinno Ci być przykro przez to, co mi się stało. Jak mówiłem, rozumiem, dlaczego zawsze mnie nienawidziłaś, bałaś się. Pogodziłem się z wszystkim kilka dni temu, a gdy teraz jesteś tutaj i przeprosiłem, pogodziłem się również ze swoją śmiercią. To jest dar. Mam nadzieję, że trafię do nieco lepszego miejsca niż piekło, a on z całą pewnością tam trafi, gdy nadejdzie jego koniec. Nareszcie jestem wolny.

Te słowa, brzmiały dziwnie znajomo do moich własnych przemyśleń... I brzmiały po prostu źle.
Wstałam z krzesła i usiadłam na łóżku. Szczęście w jego oczach, które zajaśniało przez ten drobny gest, poruszyło moją duszę.
– Powiedziałeś, że obwiniam się za zbyt wiele niepotrzebnych rzeczy. Nie dawaj mi kolejnego pretekstu do obwiniania się. Nie zostawiaj tego na moich barkach. Oszczędź mi tego bólu, Mark, gdy muszę patrzeć jak umierasz. Jeśli się o mnie troszczysz...
Zrelaksował się lekko. Najwidoczniej chciał, abym do tego nawiązała.
– Nie kocham Cię. Nie znałem Cię wystarczająco długo. Nie spędziłem z Tobą nawet tyle czasu ile chciałbym, ale wiem, że kocham Twoje światło – wyszeptał – Twoje światło prowadziło mnie tygodniami i nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. Dałaś mi pojednanie, Nino, gdy nikt inny nie był w stanie. Twoje światło doprowadziło mnie do mojego własnego.

Nastąpiła chwila ciszy i...

– Powiedz mojej matce, aby zwołała lekarzy. Zgodzę się na operację. Spróbuję żyć. Dla mojej matki i dla Ciebie.

Nigdy w życiu nie czułam tak wielkiej ulgi.
– Pani Hampton! – krzyknęłam, biegnąc do drzwi – Proszę iść po lekarzy. Zgodził się na operację. Szybko! – nie pytała się dlaczego; tylko na chwilę chwyciła moją dłoń i szybkim krokiem poszła wzdłuż korytarza.
Wróciłam do sali, gdzie Mark dostał kolejnego ataku kaszlu.
– Dobrze, że jednak przygotowali mnie do operacji gdy byłem jeszcze nieprzytomny. Inaczej, byłoby za późno – w jego spojrzeniu narosło przerażenie – Nie zostawiaj mnie s-samego. Nie chcę być sam gdy m-mnie zabiorą. Zawsze mi mówił, że t-tak umrę. Proszę, zostań jak najdłużej, Nino, prosze...
– Obiecuję. Nie zostawię Cię, Mark. Masz moje słowo.
– Dziękuję – odetchnął.

Do sali wpadli lekarze z różnymi przyrządami. Odpięli jego łóżko od ściany i odblokowali kółka. Ktoś starał się mnie od niego odsunąć, ale wyszarpałam się i część drogi szłam przy jego łóżku, trzymając jego dłoń.
– Będę tutaj, gdy będzie po wszystkim – obiecałam – Ja i Twoja mama.

Otworzył usta, aby odpowiedzieć, ale musiałam się zatrzymać przed drzwiami na salę operacyjną.

X

– Myślisz, że przeżyje? – wyszeptała pani Hampton.
Siedziałyśmy na ławce przed szpitalem, nie będąc w stanie znieść atmosfery w szpitalu, po tym, jak zaczęła się operacja. Pani Hampton z całą pewnością miała do wypełnienia sporo dokumentów, ale to mogło zaczekać. Chłodne powietrze oziębiało nasze ciała, lecz nawet nie myślałyśmy o tym, by ubrać się cieplej.
– Tak. Przeżyje to. Jest silny. Zdecydował, że przeżyje operację, to tak będzie.
– Zdaje mi się, że za chwilę wyjdzie przez te drzwi, wiesz? Że zacznie się śmiać, widząc nasze zszokowane twarze. Gdy dorastał, gdy był małym chłopcem, zawsze stawał ze swoim ojcem w twarz z ogromną odwagą. Gdy był spychany na ziemię, wstawał. Myśl o tym, że mógłby być martwy... Nie potrafię tego pojąć – Spojrzała na mnie pierwszy raz odkąd przekroczyłam próg sali Mark’a

Krótkie, otępiałe skinięcie było moją jedyną odpowiedzią, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Może i takie słowa nie istniały na tę chwilę.

– Co stanie się z jego ojcem? – zapytałam się, spoglądając ukradkiem na jej obrączkę. Podążyła za moim wzrokiem i wzdrygnęła. Zdjęła obrączkę z palca i rzuciła daleko przed siebie. Upadając, nie wydała z siebie żadnego dźwięku, nie zdradzając gdzie spadła. Gdy zniknęła w ciemności, pani Hampton rozluźniła się nieco.
– Pójdzie do więzienia. Prawie zabił nieletnią osobę; własne dziecko z zimną krwią. Na dodatek, może uda mi się wszcząć sprawę, w której potwierdzę, że krzywdził nas oboje przez całe lata. Będzie zatrzymany na wiele lat, nawet jeśli Mark będzie żył; możesz być tego pewna – Mimo jej oświadczenia, miałam wrażenie, że zapewnia bardziej samą siebie niż mnie. Przytaknęłam w ciszy.
– Mark powiedział mi co działo się między Wami... o tym, co podejrzewał, że Cię spotkało w życiu – jej ton był delikatny, jakby ten temat miał mnie rozedrzeć na strzępy. Mimo to widocznie się spięłam,
– Chcę powiedzieć coś wprost. Poznałam mojego niedługo już byłego męża prawie 30 lat temu. Zaczął dręczyć mnie emocjonalnie i słownie, po 1,5 roku związku. Pół roku później, wzięliśmy ślub i wtedy zaczęła się przemoc fizyczna. Wstrzymywałam jego bicia przez 25 lat, Mark przez 14. Nalegam, musisz poprosić o pomoc. Poproś, zrób to, czego ja nie zrobiłam dla siebie i swojego dziecka. Skontaktuj się z policją, powiedz nauczycielowi, cokolwiek. Z tego, co powiedział mi Mark, przyjaciele których tu zdobyłaś, bardzo Ci już pomogli, ale jak dokładnie wygląda Twój plan po zakończeniu roku szkolnego?
– Um... Wrócę do mojego ojczyma i będę musiała to wytrzymać. Ma zbyt wiele asów pod rękawem. Wątpię, że uda się go aresztować. Gdybym spróbowała złożyć jakieś doniesienie, tylko miałabym większe problemy.
– I chcesz stracić wszystko, co tutaj osiągnęłaś? Zdajesz sobie sprawę, że to może urazić Twoich przyjaciół lub ich narazić? Co, jeśli przylecą po Ciebie do Ameryki?

Przeszył mnie strach i powietrze utknęło mi w gardle.
– N-nie chcę o tym rozmawiać już.
– W porządku – odpowiedziała delikatnie – Tylko pamiętaj, co powiedziałam.
Wstałam z ławki, chcąc wejść do środka; pani Hampton również wstała położyła dłoń na moim ramieniu.
– Dziękuję za przyjście, Nino. Jestem przekonana, że Mark starałby się utrzymać przy życiu aż przyjdziesz, lub umarłby próbując z całych sił. Uratowałaś jego życie.
Z bólem w sercu i oczach, uśmiechnęłam się.
– Nie proszę pani, to ja dziękuje. – obie skinęłyśmy i ruszyłyśmy w oddzielnych kierunkach. Pani Hampton wróciła na ławkę, a ja weszłam do szpitala. Moje nogi były niewyobrażalnie niestabilne i miała wrażenie, jakby zaraz miały się zapaść, więc chwytałam się wszystkiego, co mogłam po drodze, by utrzymać stabilność. Moje ręce również się trzęsły. Ledwo doszłam do toalety i skuliłam się na posadzce.

Cholernie mocno starałem się być dobrym, ale nie wiedziałem co to dobro.

Załkałam i nie byłam w stanie tego powstrzymać.

Boże, Nino, jak oddychasz z tym całym poczuciem winy za rzeczy, których nawet nie zrobiłaś?

Ktoś zapukał w drzwi kabiny, pytając się czy wszytko okay i czy potrzebuję pomocy. Chyba coś odpowiedziałam, ale nie wiedziałam co, lecz najważniejsze, że ta osoba odeszła.

Gdy ponad godzinę później otworzyłam drzwi i spotkałam się ze swoim odbiciem w lustrze, byłam inną osobą. Moje tęczówki były ciemniejsze, twarz zapadnięta, ale moja postawa była stabilna i silna.

I mimo wszystko, zdawało mi się, że moje serce również było nieco silniejsze.

X

– Pan Hampton jest stabilny. Wszystko obyło się bez powikłań.
Oparłam się z ulgą o ścianę, jakbym przebiegła maraton. Pani Hampton wybuchnęła płaczem.
– Możemy go zobaczyć? – zapytałam cicho. Sama byłam zachwycona tym, jak spokojnie byłam w stanie rozmawiać z obcymi. Zastanawiałam się, czy już tak zostanie.
– Tak, możecie. Leży na 5 piętrze w pokoju 21. Ostatnio, gdy tam byłem, nadal był w śpiączce, lecz wkrótce powinien się obudzić. Myślę, że będzie dobrze, gdy po przebudzeniu ujrzy znajome twarze.
Pani Hampton pociągnęła nosem.
– Mogłabyś chwilę na mnie zaczekać? Chciałabym przemyć twarz – przytaknęłam, a ona skierowała się ku damskiej toalecie. W czasie, w którym czekałam, wyciągnęłam telefon.
Mark będzie żyć. Przepraszam, że tak wcześnie wyszłam i nie dałam znaku życia wcześniej. A u Ciebie wszystko w porządku?

Fabian odpisał w 15 sekund.

W porządku, rozumiem. Bal skończył się godzinę temu i teraz oglądamy film w salonie. Kiedy wrócisz do domu?

Po moim ciele rozlało się ciepło wypływające z serca. Dom. To był teraz mój prawdziwy dom.
Nie prędko. Mark wkrótce się obudzi i chcę przy tym być. Nie czekaj na mnie, możliwe, że będę nocować w szpitalu, jeśli długo to potrwa.

Na to nie odpisał i poczułam pewien ścisk w sercu. Pani Hampton wróciła i obie poszłyśmy w stronę wyznaczonej sali. Gdy dotarłyśmy, drzwi były już lekko otwarte. Obie stanęłyśmy przed nimi, bojąc się tego, co możemy ujrzeć. Ostatecznie, to pani Hampton je otworzyła.

Poczułam ulgę, wiedząc, że jest dopiero co po operacji, a wyglądał o wiele lepiej, niż godzinę przed nią. Na jego twarz wróciły kolory, był umyty, na pościeli nie było już krwi i spał.
– Nigdy nie widziałam go tak spokojnego – wyszeptała jego matka – Nawet podczas snu, zdarzało mu się płakać. To musi być pierwszy sen bez koszmarów, od lat.

To za bardzo przypominało mnie.

Usiadłam na jednym z krzeseł przy łóżku i chwyciłam jego dłoń. Pani Hampton zrobiła to samo, siadając po drugiej stronie łóżka. Oddychał powoli i głęboko, ale każdy jego wdech był jakby szarpany. Przebite płuco. Przypomniałam sobie. Mimo tak długiej listy uszkodzeń ciała, którą miałam, tego jeszcze nie doświadczyłam. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie tego, jak okropne musiało być to uczucie.
– Zachowujecie się, jakby ktoś prawie umarł – odezwał się zachrypły i zaspany głos – Oh, chwila. Możecie kontynuować – wbiłam wzrok w twarz Mark’a, upewniając się, czy sobie tego nie wyobraziłam, ale nie. Był obudzony, z uśmiechem na twarzy
– Witam mamo. Nino.

Pani Hampton przywitała go uściskiem, tak delikatnie jak tylko mogła, płacząc w jego ramię. Mark lekko poklepał ją w plecy swoją nieuszkodzoną ręką. Przez ramię jego mamy, widziałam jak uśmiecha się do mnie, a swoim spojrzeniem czysto pytał jak się masz?

Lepiej niż 15 sekund temu, próbowałam mu przekazać. Najwidoczniej zadziałało, bo uśmiechnął się szerzej.

– Widzę mamo, że zdjęłaś obrączkę – powiedział Mark, natychmiast zauważając brak oznaki ślubnej przysięgi – Zajęło Ci to 16 lat i moja prawie śmierć, by to zrobić – w jego głosie usłyszałam nutę złośliwości, ton, który mówił o wielu kłótniach prowadzonych przez lata. Pani Hampton zesztywniała. I ja również. Zauważył to i wypuścił powoli powietrze z płuc
– Będziemy mogli porozmawiać o tym później. Czy ojciec nadal jest z dala ode mnie?

Odsunęła się od niego, nadal wstrzymując oddech po tkliwym komentarzu.
– Tak. Już nigdy się do Ciebie nie zbliży, nie pozwolę mu.
Mark otworzył usta, by rzucić kolejną szorstką odzywką, ale ścisnęłam jego dłoń, by go powstrzymać i udało się.
– Dobrze. Pewnie – wymamrotał. Wszystko w nim zdawało się być zamglone... i jakby film w zwolnionym tempie.
– Jak długo tutaj będę, skoro z pewnością nie trafię już do kostnicy?
– Co najmniej tydzień – odezwałam się, gdy pani Hampton nie odpowiedziała – Fabian miał tylko złamaną rękę i poszarpane plecy, a przytrzymali go 3 dni. Masz wiele ran, więc najprawdopodobniej będzie to tydzień a może i półtorej. Zależy od tego, jak szybko będziesz nabierał sił i się regenerował. Możliwe, że na święta wyjdziesz – jego grymas wymusił na mojej twarzy uśmiech – Hej, mogło być gorzej.
– Zobaczymy – powiedział ziewając – Mam nadzieję, że będzie to wszystko tego warte.

Tym razem ścisnęłam jego dłoń z zawahaniem. Był obudzony – chociaż może nie do końca, wnioskując po jego kolejnym ziewnięciu – i moje trudności wróciły. Pewnie, przeprosił i zdawał się być szczery, ale skoro będzie dalej żyć, jak będzie się zachowywał? Jego przeszłość nie mogła zostać wymazana w jeden dzień. Fabian był na mnie zdecydowanie zły. I cały charakter nie mógł zmienić się w ciągu kilku godzin.

– Będzie.

I zastanawiałam się, dlaczego to jedno słowo dawało gorzki posmak na języku.




TADAAA
Mark żyje. Jeszcze 4 rozdziały temu pewnie byście się nie cieszyli, ale z tego co zauważyłam 2 tygodnie temu, to może jednak zmienicie do niego nastawienie. 
Przyznam, że żyję już publikacją kolejnego rozdziału. Ma on wystrzałowe zakończenie, a wcześniej pojawi się wystrzałowa nowa postać, o której nawijam tutaj od kilku tygodni. Chyba nadszedł czas na wskazówki, co nie?

A więc tak: Grant Gustin - 'grający' Mark'a - którego pewnie większość kojarzy jako Flash'a, grał przez pewien czas w serialu Glee; rola drugoplanowa. I właśnie ten serial jest 'punktem wiążącym' z naszą nową postacią. Aktor/ka, grający/a tę postać, również tam występował/a. Nie oglądałam Glee (no cóż, obejrzałam 6 pierwszych odcinków), więc nie powiem Wam, czy ta dwójka miała wiążący się wątek itp. Wiem tylko, że postać aktora/ki, który/a wcieli się w nową postać, dostał/a swój szerszy wątek w 2 sezonie.
Wiem, że jest to zawiłe i być może dla niektórych trudne do odgadnięcia nawet z Wujkiem Google, ale gdybym napisała, w czym obecnie gra ten/ta aktor/ka, wszystko byłoby jasne... Okej, dodatkowa informacja: obecnie jest w Toronto.

Wystarczy! 2 tygodnie i tak miną niezmiernie szybko. No i w międzyczasie uaktualnię zakładkę z postaciami, więc chętni mogą tam zaglądać, aby poznać odpowiedź nieco wcześniej. 
Gdy następnym razem pojawi się rozdział, będzie to ostatni weekend wakacji...

Następny rozdział - 27/08/16

Cóż, pomiędzy tym rozdziałem a kolejnym, swoje 24 urodziny będzie obchodził Brad Kavanagh aka Fabian, a więc... happy birthday, my love.

Rozdział planowałam dodać pół godziny temu. Szlag by to trafił.
Do napisania, kocham Was!
Klaudia x

5 komentarzy:

  1. W niektórych momentach miałam wrażenie, że mam jakieś deja vu czy coś na szczęście ten rozdział nie zakończył się tak jak wcześniej. Przyznam szczerze, że mimo ostatniego alternatywnego rozdziału w którym polubiłam Marka to mimo to mam mieszane uczucia co do niego. Bo tak jak sama Nina stwierdziła. Nie da się zmienić charakteru i zapomnieć o przeszłości w jeden dzień, więc zobaczymy co będzie się działo dalej.
    Czyżby Fabian był zazdrosny? To moja pierwsza myśl co do niego. Bo tak teraz myśle. Fabian raczej nie zna historii Marka, więc tak strikte teoretycznie wysnuwam swoją teorię, ale... co jeśli bedzie w jakimś stopniu zly... dobra za mocne słowo, ale bedzie miał pewnego rodzaju pretensje do Niny o to że była przy Marku tak długo mimo tego wszystkiego co on jej zrobił wcześniej? Według Fabiana Mark jest zły. Zastraszał Ninę, ta impreza i wgl więc co jeśli Fabian w ten sposób będzie chcial ochronić Ninę przed tym złym Markiem? No jestem ciekawa.
    Nie ma mowy bym zgadła nową postać. Nie oglądam Glee :( więc czekam na jakieś dodatkowe wskazówki :)

    Przepraszam jeżeli ten komentarz jest chaotyczny i z literówkami, ale pisze go późno troszkę zasypiając na siedząco. Moja ciekawość była tak duża że nie pozwoliła mi czekać do jutra na przeczytanie ^^

    Życzę dużo chęci do tłumaczenia i być jak najlepiej wykorzystała te ostatnie tygodnie wakacji ;)
    Karen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyszły rozdział chyba jest bardzo przewidywalny, bo racja, Mark od razu nie będzie święty i racja, Fabian nie będzie zadowolony. Dobrze idą Ci te teorie. Nie chcę potwierdzać zbyt dużo, ale także nie zaprzeczam, więc...

      Dziękuję bardzo & wzajemnie 💕

      Usuń
  2. Wypisz wymaluj rozdział alternatywny, ale moje serducho się znacznie raduje z tego, że nikt nie umarł. Jeeeeeeej! *dzika radość*

    Fabian tak trochę widać, że był zawiedziony tym, jak Ninka została przy Marku, mimo tego, co on jej zrobił. Ojojoj, coś czuję, że pomiędzy Martin i Rutterem atmosfera trochę się ochłodzi w ten niezbyt pozytywny sposób.

    Mark i jego słowa są przepełnione sarkazmem i widać, że definitywnie tak łatwo gość się nie zmieni. Widać to od razu, ale jego słowa o świetle Niny i o tym, żeby postawiła się ojcu mimo wszystko mnie wzruszyły. W pewnym momencie nawet prawie się poryczałam.

    Akurat oglądam drugi sezon "Glee" i mam nawet domysły co do postaci, ale póki co nie będę nic mówić, bo moje domyślenia bardzo kuleją. Nie mogę się doczekać poznania nowej postaci, jestem jej bardzo ciekawa i mam nadzieję, że będzie genialna.

    Słowa "ostatni weekend wakacji" brzmią strasznie, więc nawet wolę o tym nie myśleć, brrr. Trzymaj się i życzę dużo powodzenia w tłumaczeniu, wierzę w Ciebie!
    Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ochłodzi się, ale nie bezpośrednio przez sam fakt, że Nina zaczęła troszczyć się o Mark'a. Dojdzie coś jeszcze. No ale tak, pójdzie o Mark'a.
      To co powiedział Ninie o postawieniu się ojczymowi jest ważniejsze niż możesz sobie wyobrazić, uwierz mi.

      No iiii... proszę, zgaduj! Mam już jedną osobę, która zgadła - o ile nie dwie - więc pewnie jesteś na dobrym tropie! W Glee nie śpiewa, za to tańczy... A co do samej postaci to obiecuję, że nie zawiedziesz się. I czy zaskoczę cię, jeśli powiem, że pracując obecnie nad 52 rozdziałem, tę postać i jej wątek lubię bardziej niz to, co chwilowo dzieje się u Fabiana i Niny? Uh, Fabian wkurza.

      No nic. Dziękuję z całego serca i również trzymaj się mocno ❤

      Usuń
    2. O kurcze, kurcze, już wiem, już wiem, już wiem, już wiem! *skacze po pokoju*

      Wszystko mi się pięknie składa. Tak myślę, że wiem. Mam nadzieję, że wiem. Moja wcześniejsza teoria bardzo kulała i chyba nie była dobra, ale teraz mam inną i brzmi ona: Harry Shum Jr.

      Już za niecałe dwa tygodnie dowiem się, czy dobrze myślę! ♥

      Usuń

Komentarze są dla mnie ważną formą motywacji a także wyrazem uznania dla mojej pracy, jak i ogromnej pracy wspaniałej autorki tego fanfiction, która tu zagląda i tłumaczy sobie Wasze komentarze. Obie będziemy bardzo wdzięczne za opinię xx