sobota, 22 października 2016

Rozdzial 48

Nina’s POV

    Połowa gangu Anubisa została zabrana przez rodziny, by spędzić resztę świątecznego dnia razem. Zostali tylko Amber, Fabian, Jerome, oraz Eddie nadal był z nami. Wyglądał z niedoczekaniem przez okno. Zaciekawiłam się tym.
– Na co czekasz? – zapytałam, siadając obok niego
– Na twój prezent
Przechyliłam z ciekawością głowę. Czy dzisiaj listonosz też pracuje?
– Um.. Eddie, jesteś pewien?
    Usłyszeliśmy drapanie w szybę w kuchni. Eddie natychmiast wstał i pobiegł do tylnych drzwi. Gdy do niego dołączyłam, trzymał już kota na rękach.
– To jest twój świąteczny prezent. Chciałem ci dać Sibunę. Polubił cię, a ty jego, więc pomyślałem, że byłoby fajnie. Tata powiedział, że możesz trzymać go w domu przez kilka godzin każdego dnia, bo ogółem jest przyzwyczajony do życia na zewnątrz. Karmić też go nie musisz, bo znajduje jedzenie w lesie obok.
Podał mi zwierzaka do rąk i spojrzał na mnie
– Podoba ci się? – zapytał z nadzieją.
Uśmiech podniósł kąciki moich ust i kucnęłam przed nim.
– Oczywiście Eddie. Bardzo ci dziękuję. Będę dobrze o niego dbać, a ty możesz przychodzić pobawić się z nim, kiedy tylko będziesz chciał, ale gdy pozwolą ci na to rodzice.
    Kot zaczął się wiercić na moich kolanach i wgramolił się do kieszeni w bluzie. Z drugiej jej strony wystawił pyszczek i zamruczał. Eddie zaśmiał się.
– Eddisonie, czas do domu – zawołał pan Sweet, wstając z kanapy. Uśmiechnęłam się, gdy zauważyłam, że trzyma panią Miller za rękę. Może jest dla nich szansa. Może Eddie będzie mieszkał z obojgiem rodziców. Taka możliwość w tych czasach nie jest doceniana.

Coś o tym wiem.

Eddie zajęczał
– Musisz słuchać swoich rodziców, bo inaczej mogą ci nie pozwolić przyjść kolejny raz – ostrzegłam go – Niedługo znów się zobaczymy, pamiętasz? Im prędzej pójdziesz, tym prędzej będziesz mógł wrócić.
Eddie westchnął i po przytuleniu mnie, podbiegł do rodziców.
– Narazie Eddie. I życzę państwu wesołych świąt.

    Po kilku minutach, wyszli, a krótko po nich wyszedł Jerome.
Amber, Fabian i ja spędziliśmy około pół godziny na śniegu, przed tym, jak przyjechał po Amber jej tata. A więc zostaliśmy we dwoje. No i oczywiście była też Trudy, która była niezmiernie zadowolona, gdy zaproponowaliśmy, że to my przygotujemy dzisiaj obiadokolację, skoro ma być tylko dla trzech osób. Trudy miała celebrować święta jutro, ponieważ jedna z bliższych jej osób z rodziny, musiała pracować.

– Kiedy przyjadą po ciebie rodzice? – zapytałam Fabiana, szukając w telefonie przepisu na croissanty – Zdaje mi się, że powinni już cię zabrać
– Nie wracam dzisiaj do domu.
Obróciłam się w jego kierunku; wkładał do piekarnika mięso.
– Co? Dlaczego nie spędzasz świąt z rodziną? To święta
Uśmiechnął się i ustawił minutnik przed podejściem do mnie.
– Mam za sobą 16 świąt spędzonych z rodziną i jestem pewien, że będzie tego więcej. A to są moje pierwsze święta z tobą w moim życiu jak i są to też twoje pierwsze święta, które możesz spędzić normalnie. Nie mam zamiaru spędzić ich w domu, jedząc przy stole z rodziną jak co roku, jeśli oznacza to, że mam zostawić cię tutaj samą – Przyłożył usta do mojego czoła i poczułam gotującą się we mnie krew – Rozmawiałem z rodzicami i zgodzili się. Wiedzą, jak wiele dla mnie znaczysz. Poza tym... Twój ojczym mówił, że przyleci na święta, a nadal się nie pojawił. Będę przy tobie, gdy przyjedzie – powiedział stanowczo – Będę ciebie chronił, nawet gdybym miał zapłacić własnym życiem.
– Nie mów tak – odezwałam się równie stanowczo – Może i jest okropnym człowiekiem, ale nie jest mordercą. Nic ci się nie stanie.
    Chwycił mnie za dłonie
– Nam nic się nie stanie. To nie są nasze ostatnie wspólne święta, obiecuję – spojrzał przez moje ramię – No, koniec tego dąsania się. Widzę, że masz problemy z croissantami.
Przytaknęłam i z rezygnacją spojrzałam na mizernie wyglądające ciasto. Stanął za mną i wziął moje dłonie w swoje. 

– No dobrze, zrobimy to razem. To w porządku, tak? – mój oddech zachwiał się przez to, jak blisko byliśmy, ale skinęłam. Pokierował moje dłonie do ciasta na blacie – Jesteś artystką. Pomyśl, że to ciasto jest gliną. Trzeba je rozwałkować i pociąć w trójkąty, ale najpierw musimy się upewnić, czy nie ma pęcherzyków powietrza i czy ciasto samo w sobie jest dobre. Odpychaj ciasto i przyciągaj do siebie – z jego ciepłym oddechem przy moim uchu ledwo byłam w stanie skoncentrować się na tym, co było przede mną, ale dzięki jego dłoniom kierującymi mną, zrobiłam tak jak mówił
– Dobrze – wymamrotał – Dokładnie tak
Zadrżałam i to zdecydowanie nie było ze strachu.

Jeśli będzie to kontynuowane, do kolacji będę martwa.

Ugnietliśmy ’glinę’ razem i rozwałkowaliśmy. Jego dłonie ciągle kierowały moimi. Ciasto pociął nożem sam, ponieważ nie jestem fanką używania potencjalnych broni, nawet jeśli to akcesoria kuchenne. Zwinęliśmy przekrojone kawałki i wsadziliśmy na blaszce do piekarnika.
– Co jeszcze mamy do zrobienia? – zapytałam, będąc po wszystkim bardzo zdeterminowana do gotowania.
– Kukurydzę, tłuczone ziemniaki, sałatkę i deser. Jakie miałaś doświadczenia z gotowaniem?
Wyjęłam kolby kukurydzy z lodówki
– Niewielkie w tym typie potraw. Zawsze przygotowywałam jedzenie dla ojczyma i dla siebie, ale nie było to nic tak zawiłego. Zazwyczaj jedzenie z mikrofalówki i nieskomplikowane potrawy z piekarnika. Nigdy nie robiłam ciasta. Ale kukurydzę tak.
– Cóż, cieszę się, że mogę ciebie uczyć. To może być zabawne. Jesteś moją małą podopieczną – zażartował, lekko sypiąc mi w twarz mąką; wywróciłam oczy.
Jego ton stał się poważniejszy
– Nigdy nie sądziłem, że tak wszystko się potoczy. Na początku byłaś mną przerażona.. Teraz, proszę bardzo. Rozmawiasz ze mną równie odważnie, jak wszyscy inni, twoja wymowa jest coraz lepsza, śpisz w moim pokoju, nawet gdy jest tam Mick... Przełamałaś tyle barier. Nie mógłbym być bardziej dumny.
– Ja też. Dziękuję ci za to, że jesteś. Bez ciebie byłabym raczej samotna – również sypnęłam mu mąką w twarz, podczas przygotowywania kukurydzy – I nie mogłabym też tego zrobić.
W jego oku zapaliła się pewna iskierka
– Pożałujesz tego
– Tylko spróbuj

    Po godzinie wszystko zostało podane do stołu i cała nasza trójka siedziała razem. Gdy Fabian obrócił głowę, by spojrzeć na zegar, zaczęłam się śmiać, bo nie strzepał całej mąki z włosów. Trudy z dumą przyglądała się jedzeniu, nie mając zielonego pojęcia o solidnej warstwie mąki w całej kuchni. Posprzątamy później i wcale nie musi o tym wiedzieć.

Fabian i ja nie mogliśmy przestać się uśmiechać podczas obiadokolacji
Która swoją drogą była wyśmienita.

Mark’s POV

Nie jestem pewien, jak znalazłem się tutaj, jedząc miskę jakiejś gównianej zupy w Boże Narodzenie z Haru, ale tak właśnie jest.

    Okej, wiem jak znalazłem się w tej sytuacji – w domu Isis ma być organizowana impreza, więc wyrwaliśmy się, dojeżdżając taksówką do centrum. Wszystkie restauracje były albo przepełnione, albo zamknięte, więc ciężko było znaleźć miejsce do jedzenia. Haru musiał pchać mój ciężki tyłek na wózku (który magicznie rozłożył się, tylko gdy wróciliśmy do domu) przez 7 przecznic, po ośnieżonym chodniku, aż znaleźliśmy w miarę pustą restaurację.

    Zacząłem rozmyślać nad tym, jak moje życie zmieniło się. Mamę tak mocno pożerało poczucie winy, że nie potrafiła spojrzeć mi w oczy i powiedziała mi przez telefon, że mogę spędzić święta gdzie tylko chcę. Postanowiłem zostać z Haru, który nie wracał na święta do domu, ponieważ jego rodzina jest zbyt zajęta pracą. Mogę się założyć, że mama nocuje u przyjaciółki, bo nie miała gdzie się podziać. I jest mi trochę przykro. Ale tylko trochę.

    Mój ojciec pobiłby mnie na śmierć, gdyby wiedział, że postanowiłem spędzić święta z gejem, a nie matką.
Jest hipokratycznym i homofobicznym śmieciem. Wymagał ode mnie szacunku do matki, a sam ją bił, gdy byli sami.

– Myślisz o czymś – odezwał się Haru, odrywając mój wzrok od spadających płatków śniegu za oknem – Przestań tyle rozmyślać.
Skrzywiłem się na twarzy.
– A skąd wiesz, że o czymś myślę?
– Widać to w twoim spojrzeniu. Nieustannie tuptasz nogą. Drapiesz się w jedno, cholerne miejsce w głowie
Oderwałem palce od głowy i przycisnąłem stopę do posadzki, aby przestać tupać.
– O czym tyle myślisz?
– O tym, co normalnie robiłbym w święta. Do rodziców przyszliby znajomi jak co roku. Dobra pieczeń na stole. Ryż. Fasolka. Makaron z sosem serowym. Ojciec uśmiechałby się cały czas. Mama też, ale nie odezwałaby się słowem; przy nim nie mogła zabierać głosu. Gdyby wszyscy już sobie poszli, kazałby mi zmyć naczynia i wysprzątać cały dom w czasie, w którym bił moją matkę – powiedziałem wszystko z spokojem w głosie. Tylko Haru był w stanie usłyszeć uwięzione w moim głosie emocje. Jest w tym dobry – Mnie nie pobiłby tej nocy. Tylko tej. Wesołych świąt dla mnie.

Haru przymknął oczy. Nienawidzi, gdy tak mówię – o domowych torturach, jakbym objaśniał odcinek jakiegoś serialu. Ale nie potrafiłem inaczej. Co miałem robić? Rozpłakać się w restauracji? Takie jest moje życie. Nie będę się nad sobą użalać.

– Zastanawiam się, co robi teraz mój ojciec. Może podpisuje świąteczną kartkę dla mnie? Można wysyłać z więzienia?
– Musimy znów o tym rozmawiać w taki sposób? To nie przytrafiło się jakiemuś kuzynowi, którego ledwo znasz, tylko tobie.
– Dokładnie. To przytrafiło się mnie. Zaakceptowałem to. Zaakceptowałem dawno temu. To moje życie. Muszę z tym żyć.
– Mark – zaczął i widziałem, że był poważny. Wolał zwracać się do mnie „idiota”, więc mojego imienia nie wypowiadał najczęściej – To było twoje życie. Twój ojciec jest w więzieniu i nie wyjdzie stamtąd prędko. Nie będziesz musiał znów przez to przechodzić. Nie musisz wchodzić do rodzinnego domu ze świadomością, że wyjdziesz stamtąd z sińcami schowanymi pod ubraniem. To było twoje życie i nie ma nic złego w przyznaniu, że nienawidziłeś go. Nikt nie będzie ciebie za to winił. Tylko ja jestem tutaj i myślę, że jestem ostatnią osobą na tej planecie, która osądzałaby cię.
Zaśmiałem się gorzko i pokręciłem głową.
– Już mnie osądzasz. Za to, co powiedziałem w szpitalu. Wiem, że tak jest. – Zasługuję na to
– Wcale nie. Poczułem się zraniony i nadal nie rozumiem, dlaczego tak zareagowałeś, ale nie osądzam cię o to – zamilkł, a ciszę wypełnił ból – Gdybyś tylko powiedział, dlaczego tak się zachowałeś...

Znów z zamyśleniem wbiłem wzrok w okno, próbując znaleźć słowa, które nie zdradzą tego, że chciałbym dalej się ukrywać.
– Majaczyłem. Nie byłem pewien gdzie jestem, ale widziałem co się stało i nie miałem pewności, czy ojciec jest w więzieniu, czy nie. Myślałem tylko o tym, że jeśli zostaniesz minutę dłużej, rozpadnę się na kawałki. Gdyby wszedł mój ojciec i zobaczyłby mnie w takim stanie właśnie z tobą... zabiłby cię. A potem mnie – I nie możesz wiedzieć dlaczego. – Ale w większości było to wszystko przez moją dezorientację. Nie chciałem, abyś widział mnie w takim stanie. Nie chciałem, abyś zapamiętał mnie takiego. Przy tobie zawsze byłem silną, stabilną osobą i nie chciałem tego zmieniać. Lecz w zamian, dałem ci coś gorszego do zapamiętania, sądząc, że moja druga osobowość jest lepsza. Byłem zawstydzony, skrępowany. Byłem głupi, Haru.

Zapadła cisza. Nie ośmieliłem się spojrzeć na niego. Nie chciałem widzieć wyrazu jego twarzy, ale emocje i tak wisiały w tej ciszy.
– Tak, byłeś – wplótł swoje ciepłe palce w moje i cały zesztywniałem, aż mnie puścił. Znów zacząłem drapać się po głowie, ale Haru nie skończył – Ale wybaczam ci to
– Ale...

Kelnerka, która wcześniej nas obsługiwała, podeszła i przerwała mi
– Przykro mi, ale niedługo zamykamy – Przestąpiła z nogi na nogę i schowała kosmyk włosów za uchem
– Um, zastanawiam się, czy nie chciałbyś gdzieś kiedyś wyjść razem – najpierw pomyślałem, że mówi do mnie; wzrok miała wbity w podłogę, ale potem spojrzała na Haru. Była młoda, no może była rok starsza od nas i miała piękne, brązowe oczy. Miała ładną figurę i wysokie szpilki, które to uwydatniały. Była ładna. I, mimo że wiedziałem, że Haru nigdy by się z nią nie umówił, przez to, że jest dziewczyną, nie potrafiłem powstrzymać ogarniającej mnie złości za to, że spróbowała mi go odebrać.

Jest moim najlepszym przyjacielem. Moim jedynym, prawdziwym przyjacielem. Nie mogę stracić go przez osobę, która nigdy nie będzie go doceniać w ten sam sposób co ja.

   Moje kostki stały się białe; przechyliłem głowę. Haru natychmiast zauważył zmianę i trącił mnie lekko łokciem.
– Przykro mi, jesteś bardzo atrakcyjną dziewczyną, ale jestem zainteresowany kimś innym. To jest nielojalne, by spotykać się z kimś, skoro sam nienawidzę, jak on to robi, wiesz? Nie, żeby wiedział, że go lubię, ale... – potrząsnął głową.

W momencie, w którym Haru powiedział ’on’, dziewczyna stała się cała czerwona i starała się mu przerwać.
– Oh, przepraszam bardzo, nie wiedziałam – uśmiechnęła się delikatnie – Powodzenia z chłopakiem, którego lubisz – odeszła od stolika, a Haru westchnął ciężko, po czym wrócił do swojego posiłku. Ja nadal patrzyłem w miejsce, w którym przed chwilą stała kelnerka.

Nie, żeby wiedział, że go lubię.

Mark, jesteś pewien, że nic między wami się nie dzieje?
Miałam na myśli coś bardziej pod względem... romantycznym.
Nie będziemy ciebie za to oceniać, a Haru byłby w niebie.

Haru byłby w niebie.


– Mark, co jest? – zapytał Haru, trzymając widelec z zawiniętym makaronem w połowie drogi do ust – Stałeś się blady jak ściana.
Rzeczywiście czułem się nieco niestabilnie. Gdy nie odpowiedziałem, Haru odłożył widelec
– Dobrze się czujesz? Mam zawieść cię znów do szpitala?

To w końcu do mnie dotarło i potrząsnąłem głową. Zmusiłem się na ostatnią łyżkę zupy i z trudem odjechałem trochę od stolika.
– Nic mi nie jest. Myślę tylko o mojej mamie. Wiesz, że odwiedziła wczoraj mojego ojca w więzieniu? – To ostatnie zdanie przynajmniej nie było kłamstwem – Dała mu też świąteczny prezent. Nie wiem co to takiego, widziałem tylko paczkę, ale sam fakt, że kupiła mu prezent, jest dla mnie wystarczający.
– Wciąż musi przyzwyczaić się do tego, że jej mąż znika z jej życia. Kto wie, może nabawiła się przez te lata syndromu sztokholmskiego – wywróciłem oczy słysząc jego słowa – Hej, to jest całkiem rozsądny argument! To dotyka dużą liczbę ofiar przemocy.
    Wstał i zajął tradycyjne miejsce, stając za moim wózkiem. Przed wyjściem, zostawił na stole pieniądze.

– Nie wierzę, że trzymasz jej stronę – wymamrotałem – Kupiła mężczyźnie, który niemal mnie zabił prezent świąteczny. I ledwo co jest przy mnie obecna. Przysięgam, dbasz o mnie bardziej niż moja własna matka – znów zesztywniałem słysząc własne słowa. Haru parsknął śmiechem.
– Jest to sporne. Ale nie, nie jestem po jej stronie. Zawsze będę po twojej stronie, a jeśli nie, to będę neutralny i będę starał się, abyś ty i ktokolwiek z kim się wykłócasz, przejrzeli na oczy.
    Uderzyłem go w ramię – tylko tam go dosięgnąłem, ale szybko skuliłem się na wózku i zadrżałem z zimna. Śnieg w końcu przestał padać, ale temperatura musiała być niezmiernie niska.
– Chcesz mój płaszcz?
– Kudłaty, nabawisz się hipotermii, jeśli zdejmiesz płaszcz. Masz pod nim tylko koszulkę i bluzę.
– Dopiero co wyszedłeś ze szpitala. Pod płaszczem masz tylko jedną warstwę ubrań. Stan twojego zdrowia stoi pod znakiem zapytania, a musimy męczyć się z tym całym gównem tylko przez to, że zachciało ci się wcześniej wypisać ze szpitala.
– Mój płaszcz jest grubszy od twojego
– Ty jesteś inwalidą.
– Ty masz upośledzenie mózgowe
– Ty też.
Potrząsnąłem głową
– Po prostu idź.

I tak zrobił

X

    W domu panowała cisza. Parter był ruiną, ale Haru i ja zapobiegawczo zamknęliśmy drzwi do naszego pokoju na klucz, by nikt przypadkiem tam nie wtargnął podczas imprezy. Odsunął rzeczy leżące na drodze i wjechał moim wózkiem do pokoju.
– Jak dobrze, że nikogo tutaj nie było.
    Rzuciłem się zmęczony na łóżko, tocząc walkę z zawrotami głowy. 
Nie wiedziałem, co skusiło mnie do zadania tego pytania, ale dopiero później będę obwiniać się w myślach

– Kim jest facet, którego lubisz? Nigdy wcześniej o nim nie wspominałeś.
Nie patrzyłem w jego kierunku, ale słyszałem, jak przestał wiercić się na łóżku
– Lubię go od dłuższego czasu. To nic wielkiego. Wiesz, jak dbam o każdy szczegół – zaśmiał się nerwowo pod nosem – Poza tym, nie jestem jedną z tych osób, która lubi się zwierzać i plotkować.
– Haru... – Tylko aby nie chodziło o mnie. Nie sprawiaj, że będę musiał ci powiedzieć, że to nigdy się nie uda. Schowałem dłoń we włosach i podrapałem wciąż gojącą się ranę. – Nie ważne. Powodzenia z chłopakiem, którego lubisz. Wesołych świąt.

Nie odzywał się przez chwilę, a potem powoli wypuścił powietrze z płuc.
– Wesołych świąt, Mark.

Okryłem się kołdrą, nadal będąc w pełni ubranym i po chwili pozwoliłem sobie na odetchnięcie w sennej krainie.

Nina’s POV

    Fabian i ja bezcelowo oglądaliśmy końcowe napisy do Pitch Perfect, a ja nadal uśmiechałam się jak nigdy wcześniej, ale z innego powodu. Trudy po kolacji zniknęła gdzieś w swoim pokoju, a my zdecydowaliśmy się, by wybrać jakiś film z mojej skrzynki. Teraz nie mogłam odejść od myśli, że główna para była strasznie urocza.
– Tak przy okazji, soundtrack The Breakfast Club jest na jednej z płyt, które ci dałem – powiedział Fabian, z uśmiechem na twarzy, widząc mnie tak szczęśliwą – Tak, wiem, że byli uroczy. A więc mogę powiedzieć, że podobał ci się film?
Przytaknęłam i odsunęłam się trochę od niego
– Tak – trąciłam go lekko za ramię – Chcę iść na zewnątrz. Nadal pada śnieg i jest tak pięknie. Nie musimy nic robić, wystarczy, że usiądziemy na stopniach i będziemy patrzeć na spadający śnieg przez kilka minut. Oczywiście, o ile chcesz. To znaczy...
– Oczywiście, że pójdę z tobą – wstał i wziął nasze płaszcze z kanapy obok – Chcę dać ci jeszcze jeden prezent – powiedział, gdy byliśmy gotowi do wyjścia – Na osobności.
    Zamarłam i spiorunowałam go wzrokiem czując automatyczny niepokój, mimo że mu ufałam
– Oh, nie taki prezent, głuptasie. Zwyczajnie pomyślałem, że jest to coś, co wolałabyś trzymać z dala od publiki.

Zatrzymałam się, gdy wychodziliśmy z pokoju i obróciłam się, by spojrzeć mu w oczy
– Jeśli jest to bielizna, mogę i ciebie uderzyć – zażartowałam, a potem sama zarumieniłam się przez dobór słów. Policzki Fabiana były nawet bardziej czerwone niż moje.
– Nie, to nic z tych rzeczy! Zmykaj z tymi nieczystymi założeniami. Święta to niewinny czas. I dobrze, że nie ma z nami juz Eddiego, bo bylibyśmy zbombardowani opiekuńczymi obowiązki i tylko i wyłącznie przez ciebie – zaśmiałam się, a Fabian wywrócił oczami, by sekundę później stanąć w totalnym bezruchu.
– Oh...
Spojrzałam na niego, a potem na miejsce, w które on wbił swój wzrok.

Oh.

    Nad nami wisiała mała gałązka jemioły.
Przez chwilę staliśmy jak słupy soli. Po tym, Fabian spuścił niepewnie wzrok i napotkał moje spojrzenie. Widziałam to w tym, jak błądził wzrokiem po mojej twarzy, jak lekko przegryzł dolną wargę, w tym, jak na chwilę powietrze utknęło mu w gardle. Chciał tego. Chciał ten pocałunek.

I ja również. Tak bardzo, że przerażało mnie to.

Jedną dłonią, Fabian otulił mój policzek. Zaczął gładzić moją twarz kciukiem. Ja nadal byłam w zbyt wielkim szoku i tylko gapiłam się na niego.
– Nino... – wyszeptał tak cicho, że przez moje ciało przeszły dreszcze.

Przybliżył się do mnie i pochylił...

    Wyrwałam się z jego dotyku i wybiegłam z domu. Zbiegłam ze schodów i wpadłam w grubą warstwę śniegu, który mnie spowalniał, ale biegłam dalej, aż dotarłam na drugi koniec chodnika. Miałam wrażenie, jakbym zaraz miała wypluć swoje płuca i cała się trzęsłam z każdym oddechem. To się wydarzyło. To się prawie wydarzyło.

Obejrzałam się i światło bijące z domu dało mi do zrozumienia, że Fabian nadal tam był, pewnie zastanawiając się, co do cholery się stało. Ja zastanawiałam się nad tym samym. Wróciłam na odśnieżoną część chodnika bliżej domu, próbując uspokoić gwałtowne oddychanie, które formowało kłębki pary co kilka sekund.

Co się właśnie stało?

Odpowiedź jest jasna. Za długo rozważałam. Byłam już gotowa, by go pocałować. Byłam gotowa, by pozwolić mu na pocałowanie mnie. Ale mój mózg powiedział nie, to jest coś złego. Dlaczego tego chcesz? No i mentalnie wycofałam się.

Wszystko zrujnowałam. Kilka łez spłynęło po moim policzku, a gdy pociągnęłam nosem, zdecydowanie nie było to od zimna.

– Nino?

    Podskoczyłam, słysząc głos Fabiana. Byłam tak zatopiona we własnych myślach, że nawet nie zauważyłam, jak przyszedł. Zdjął czapkę i pozwolił, aby wiatr potargał jego włosy w każdym możliwym kierunku. Trzymał się z dala ode mnie, pewnie bojąc się, że wpadnę w stan utraty świadomości pierwszy raz od miesięcy i samo to mnie sfrustrowało.

On mnie nie zrani. Nie mam powodów do obaw.

Podrapał się w kark, a gdy się odezwał, jego głos był przybity i pełen rezygnacji
– Obiecałem, że nie zrobię czegoś, na co nie jesteś gotowa i właśnie co złamałem tę obietnicę, nie dając sobie czasu na zastanowienie się co robię. Czas się zatrzymał i z jakiegoś głupiego powodu, myślałem, że dajesz mi na to pozwolenie i...
Przerwałam mu, zanim zdążył zatopić się w chaotycznym monologu.
– Nie złamałeś żadnej obietnicy – podeszłam bliżej niego, zdejmując własną czapkę – Byłam na to gotowa.

Nie zrani mnie.

– B-byłaś? – wymamrotał, ponownie przegryzając wargę. Moje serce zalała fala ciepła widząc drobiazgi, którymi zaraziliśmy się od siebie w przeciągu tych kilku miesięcy – To dlaczego odbiegłaś?
– Ponieważ spanikowałam i oboje wiemy, co się dzieje, gdy panikuję – wymieniliśmy się niepewnymi uśmiechami, ale jego szybko zanikł, gdy tylko zrobiłam kolejny krok do przodu – Ale już nigdzie nie uciekam.

Nie mam powodu do obaw.

– Nino? – w jego głosie była czysta nadzieja i równocześnie niedowierzanie.

Spróbowałam się uśmiechnąć, ale moje nerwy nie za bardzo mi na to pozwoliły. Ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej. Mogłam poczuć szybkie bicie serca i byłam przekonana, że moje biło równie szybko. Muszę zrobić to teraz, albo znów się rozmyślę. Powoli stanęłam na palcach i chicho, bardzo cicho wszeptałam pocałuj mnie...

Podniósł delikatnie mój podbródek dwoma palcami, pochylił się i zrobił dokładnie to o co prosiłam.

Usta Fabiana nie były tak miękkie, jak sobie wyobrażałam, ale były bez dwóch zdań delikatne. Lewą dłonią chwyciłam go za kark i przyciągnęłam bliżej siebie, ponieważ chciałam go.. nie, potrzebowałam go, aby był bliżej. Potrzebowałam dowodu na to, że jest prawdziwy. Że to wszystko jest prawdziwe.

– Nino – wyszeptał, wciąż przywarły do moich ust, posyłając ciepły oddech wzdłuż mojego policzka. Oboje byliśmy niedoświadczeni, ale nadrabialiśmy to płomiennością uczuć. Gdy wplótł palce w moje wilgotne od śniegu włosy, z mojego gardła wydobył się dźwięk, którego nigdy wcześniej nie słyszałam. Nie był to jęk czy pomruk, a mieszanka tego i tego. Cokolwiek to było, sprawiło, że Fabian przysunął mnie jeszcze bliżej siebie.

Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, nasze policzki były różowe, i zauważyłam, że usta Fabiana były wydęte jak nigdy wcześniej i przypuszczałam, że moje wyglądały podobnie.
Moje wdechy były długie, a wydechy nierówne i postrzępione. Trzęsłam się i może rzeczywiście posunęłam się za daleko, ale o to mogę martwić się później.

Fabian pogłaskał mnie po policzku, a potem schował kosmyk włosów za ucho. Sekundę później, chwycił moje dłonie w swoje.
– To było... – potrząsnął głową, widocznie nie będąc w stanie opisać tego, co czuł. Uśmiechnęłam się i ścisnęłam jego dłoń, próbując wyrazić tym gestem wszystko, czego nie potrafiłam wyrazić słowami. Płatki śniegu spadały na ziemię i na nas coraz gęściej.
– Wesołych świąt, Nino
– Wesołych świąt Fabian

I jeszcze raz złączyliśmy usta w pocałunku, równie delikatnym, jak początek pierwszego.

***

Rozdział 48 i pierwszy pocałunek! Zabrało im to dużo czasu, co nie?
Na dodatek Mark zaczyna podejrzewać, co Haru przed nim ukrywa.
A tak na marginesie... w święta miał pojawić się ojczym, więc gdzie się podziewa? Hm...

Następny rozdział: 5/11/16

Sprawy nieco się skomplikują. Nareszcie. Ciągła sielanka jest nie do zniesienia. A dla tych, którzy wciąż nie są przekonani do Mark'a, pojawi się drobniutki powód, aby się przekonali!
Ja jednak nie mogę się już doczekać rozdziału 50. Więcej powodów, by pokochać Mark'a i Haru, bo to, co zrobią dla Niny... no, niezłe. 

A ja muszę wziąć się do roboty. Tkwię na początku rozdziału 54 i na dodatek ominęłam jedną scenę w 53 bo zwyczajnie nie mam na nią cierpliwości. Zapewne będę ją tłumaczyć na siłę przed samą publikacją tego rozdziału. Błagam, trzymajcie kciuki, bo mój zapał jest zerowy i nie wiem co z tym zrobić....

Tak czy inaczej, miłego wieczoru! xx

sobota, 8 października 2016

Rozdzial 47

*Przepraszam za ewentualne błędy. Sprawdzałam ponownie w trybie turbo.

Nina’s POV

    Wraz z Fabianem, obudziłam się słysząc przenikliwy wrzask.
Natychmiast usiadłam na łóżku, ale on delikatnie pociągnął mnie za ramię, abym znów się położyła.
– To tylko Amber, która zauważyła prezenty. Nie martw się – pocałował mnie w policzek – Wesołych Świąt, skarbie.
– Wesołych Świąt – znów usiadłam, tym razem spokojnie; rozciągnęłam się – Chyba powinniśmy wstać i się ubrać
– Nie – spojrzałam na niego i uśmiechnął się – Otwieramy prezenty i jemy śniadanie w piżamach. To nasza tradycja.
Mick zachrapał głośno, więc Fabian rzucił w niego jedną z poduszek
– Wstawaj idioto.

Za oknem była gruba warstwa białego puchu
– Nadal pada śnieg! – wrzasnęłam. Mick przestraszył się tak bardzo, że spadł z łóżka. Fabian wybuchnął śmiechem – Białe święta! – wstałam, ciągnąc Fabiana za rękę – No chodź! – Fabian poddał się i wstał, podając mi przy tym bluzę, którą szybko założyłam. Wyszliśmy, zostawiając Micka daleko w tyle.

    W salonie stała ogromna choinka, która nie była tam wcześniejszego wieczoru. Zaparłam dech w piersiach, a Fabian znów się zaśmiał.
– Ustroiliśmy ją na strychu i chłopacy znieśli ją w nocy, aby była to dla ciebie niespodzianka – przytaknęłam w ciszy, patrząc na kolorowe pakunki. Wiedziałam, że będzie tego dużo, biorąc pod uwagę ilość osób mieszkających tutaj, ale cholera jasna, musiało tutaj być 50 prezentów, łącznie z tymi, co ja kupiłam. Leżała też ogromna skrzynia, której również wcześniej nie widziałam.
– Nino! – pisnęła Amber, rzucając mi się na szyję – Wesołych Świąt!
– Amber, udusisz mnie. Wesołych Świąt – puściła mnie i zajęła swoje tradycyjne miejsce na kanapie. Pozostali już byli tam zebrani, dyskutując wesoło. Również usiedliśmy.
– Nie masz napisane na prezentach, że jest to od ciebie, prawda? – przytaknęłam; Fabian powiedział mi, abym tego nie robiła – Pomagamy sobie w odnajdywaniu swoich prezentów i dopiero gdy wszyscy je mają, otwieramy w jednej chwili! – Amber zaczęła przebierać w pakunkach i uśmiechnęłam się widząc, że jest co nieco dla mnie. Wszystkie prezenty były podpisane dla kogo, owinięte w zielono-czerwony papier i małą złotą kokardę. Obiecałam sobie, że zostawię to jako pamiątkę.

   Pomogliśmy sobie w rozdaniu prezentów. Spojrzałam na swoje paczki – cztery. Na jednej widniał podpis „od dwojga”, na drugiej „od trojga”, ale to dawało ostatecznie 7 osób. Nie dostałam nic od jednej osoby. Nie zabolało mnie to szczególnie, bo i tak nie spodziewałam się dużo, ale po prostu byłam ciekawa.
– W porządku... Na mój znak. Gotów, na miejsca... START! – wrzasnęła Amber.
    Gdy wszyscy beztrosko rozrywali papier, ja swoje prezenty rozpakowywałam delikatnie i powoli, nie chcąc dużo zepsuć. Fabian trącił mnie delikatnie o ramię i gdy na niego spojrzałam, w jego oczach tkwiło ciche zapytanie.
– Chce to zatrzymać. Jako pamiątkę – Pierwsze święta, które chcę pamiętać. Uśmiechnął się.
– Dobrze, ale musisz w końcu to kiedyś odpakować – zaśmiał się lekko. Przytaknęłam i wróciłam do odpakowywania. Było to pudełko. Po zerknięciu do środka uśmiechnęłam się w kierunku Micka – strój do ćwiczeń NIKE i buty sportowe. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy i ruchami ust starałam się mu przekazać ’dziękuję’.
    Następna była książka z klasycznymi kawałami od paczki z podpisem ’od dwojga’. To było oczywiste, że chodziło o Jerome’a i Alfiego. Spojrzałam w ich kierunku i natrafiłam na moment, w którym odpakowywali prezent ode mnie – zestawy magika. Dla każdego inny. Skoro tak bardzo uwielbiali wkręcać ludzi, to czemu nie w nieco ’magiczny’ sposób? Uradowali się i przybili sobie piątkę, więc odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że trafiłam dobrze.

    Pomieszczenie wypełnił tradycyjny wrzask Amber, która natychmiast wstała i przytuliła mnie z całej siły. Gdy mnie przytulała, czułam, że trzymała w dłoni broszurę, którą ode mnie dostała i uśmiechnęłam się. Kolejny trafiony prezent.
– Co od niej dostałaś? – zapytał Fabian
– Kartkę, na której napisała, że mogę bawić się w ’Barbie Ninę’ kiedy tylko będę chciała... – Fabian spojrzał na nią dziwnie, ale jeszcze nie skończyła – i zapis na obóz mody podczas wakacji!
– Trwa on 2 tygodnie. W pierwszym tygodniu będzie mogła uczyć się od profesjonalistów, potem wykonać projekt i nadać mu życie. Kreacje założą profesjonalne modelki w dzień pokazu. Setki ludzi przychodzi oglądać to show – zarumieniłam się, wyjaśniając wszystko – Chociaż to mogę zrobić. Masz talent, Amber – byłam równocześnie zaniepokojona i zadowolona, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że Amber płacze. Znów przytuliła mnie i obiecałyśmy sobie, że jeszcze o tym porozmawiamy.

    Gdy odpakowałam kolejny prezent, zaparłam dech w piersiach. W środku były różne zestawy wspaniałych ubrań. Bluzki były jedwabiście miękkie a spodnie były z materiału, którego nie potrafiłam nazwać, ale nie był to dżins, lecz coś jeszcze porządniejszego. Na spodzie była też kompletna, bawełniana piżama; nie to co moje dresy i bluza. Wszystkie ubrania miały długie rękawy lub sięgałyby do samych kostek. Były zaprojektowane tak, że zdawały się nadal być luźne w okolicy brzucha, lecz równocześnie podkreślały figurę, ale nie w wyzywający sposób. Kartka w rogu pudełka znów zaparła mi dech w piersiach. Projekt Amber Millington.

Po tym, Amber otrzymała ode mnie setki uścisków.

Ostatni prezent, jaki rozpakowałam, doprowadził mnie do łez.
    Był to ogromny album i na okładce było moje zdjęcie. Nie mam pojęcia, kiedy zostało zrobione, ale to była zdecydowanie praca Joy. W moich oczach jaśniało szczęście, a uśmiech był szeroki. Byłam na zewnątrz, ale to jedyne co potrafiłam stwierdzić. Tak czy inaczej, było piękne. Otworzyłam pierwszą stronę i uśmiechnęłam się. Zdjęcie przedstawiało mnie w mniej więcej pierwszym tygodniu tutaj. Było to, zanim Joy dostała nowy aparat, więc jakość nie była idealna, lecz moje nieśmiałe spojrzenie na Fabiana siedzącego po drugiej stronie stołu w salonie, mówiło wiele o nadchodzących miesiącach.

    Fabian przerwał na chwilę odpakowywać swój prezent i spojrzał mi przez ramię. Oparłam się o niego i przewróciłam na kolejną stronę. Ja z Amber, gdy czytałam Harry’ego Pottera, siedząca w ogrodzie z Fabianem. Było też zdjęcie z naszego nocnego pikniku, które musiało być zrobione z okna, jak i zdjęcie, gdy Fabian zasłaniał moje oczy tuż przed wyjściem. Nasze zdjęcia z Halloween. To z Fabianem, jak i grupowe. Zdjęcia z pozostałymi osobami. Ja z Eddiem tylko kilka dni temu, gdy się nim zajmowaliśmy i rysował na podłodze. Ostatnie zdjęcie przedstawiało mnie i Fabiana, śpiących u niego w pokoju. Twarz miałam schowaną w zgięciu jego szyi, a on opierał policzek o czubek mojej głowy. Obejmował mnie w talii, a ja z zaciśniętymi pięściami trzymałam go za koszulkę; nie pozwalając mu odejść nawet w czasie snu. Pamiętam, że aparat Joy stał kiedyś na stoliku nocnym Micka, ale myślałam, że tylko przeglądał zdjęcia, ale teraz zdałam sobie sprawę, że był tam, aby Mick mógł zrobić nam zdjęcie, gdy spaliśmy. Na folię pokrywającą stronę spadła łza. Moja łza.

Jeszcze raz przewróciłam stronę, ale zamiast zdjęcia, była tam wiadomość
Można dodawać do tego albumu strony. Już dodałyśmy 20 pustych... by upamiętnić wszystko, co jeszcze na Ciebie czeka w życiu! ~ Joy, Mara i Patricia.

Fabian podniósł palcami mój podbródek i otarł łzy
– Nie płacz. To święta – wyszeptał delikatnie
– Tak – otarłam resztę łez – Przepraszam
    Prezent, który przerwał odpakowywać okazał się być tym ode mnie – twardo oprawiony notatnik o wymiarach 9x12. Jedna strona kartki czysta, służąca jako szkicownik, a druga w linie; do pisania. W zasadzie jest to jak jego wcześniejszy pamiętnik – stos kartek w jego szufladzie – ale w formie, w której może wszędzie zabrać ze sobą.
– To musi być od ciebie. Jest idealne, Nino. Dziękuję. – pocałował mnie w policzek – Zdecydowanie przyda mi się.
Uśmiechnęłam się i przegryzłam wargę
– To nie wszystko. Mam coś jeszcze dla ciebie, ale chciałabym zaczekać i dać ci później, jeśli się zgadzasz – przytaknął i objął mnie po tym, jak z powrotem usiadaliśmy na kanapie. Wtedy dotarło to do mnie.

Nie dostałam prezentu od Fabiana.

    Nie było szans, abym pomyliła go z prezentem od kogoś innego. Przechyliłam głowę; dobrze, że nie widział mojej twarzy. Zaczęłam rozważać, czy powinnam czuć się przez to zraniona, ale doszłam do wniosku, że na razie jestem po prostu ciekawa. Zobaczymy, co będzie dalej.

    Przyglądaliśmy się temu, jak pozostali rozpakowują prezenty. Jerome dostał ode mnie jeszcze zestaw farb akrylowych z dwiema książkami instukcjonalnymi. Joy dałam kilka książek o fotografii, w których na odwrocie zdjęć, były zamieszczone techniki użyte na nich przez profesjonalistów. Patricia z zadowoleniem spoglądała na drobną kolekcję płyt ode mnie. Widziałam wcześniej jej półki zapełnione płytami niemal wszystkich gatunków muzycznych. Po małej konsultacji z Joy dobrałam jeszcze kilka płyt. Mick dostał również zestaw płyt z muzyką idealną do workoutów. Trudy trzymała zadowolona w dłoni zbiór najlepszych, krótkich amerykańskich nowel.

Gdy został otworzony ostatni prezent, Fabian i Mick natychmiast wstali i podszedli do skrzyni, którą dostrzegłam wcześniej. Była ciemnobrązowa ze złotymi dodatkami. Musiała być ponad metr długa, prawie metr głęboka i około pół metra szeroka. Oboje ją podnieśli i z trudem postawili przede mną.
– Całą grupą mamy dla ciebie tak jakby prezent – wytłumaczył Fabian, ponownie siadając – To jest to, o czym wspominałem, że nie kosztowało fortuny, ale każdy się dołożył – szturchnął mnie – No otwórz.
Odblokowałam zatrzask, podniosłam przykrywkę i nie mogłam przestać gapić się.

Były zrobione 4 przegrody – na książki z cyklu Dziedzictwo po serię zwaną Gęsia Skórka. Filmy na DVD takie jak Pitch Perfect czy Duch. Płyty z muzyką The Eagles czy Mumford and Sons oraz gry od Mario po Halo.
– Fabian powiedział, że twój ojczym cię ograniczał w życiu społecznym, a my często żartujemy z czegoś, czego nie rozumiesz – odezwała się Joy – Więc zdecydowaliśmy zafundować ci małe szkolenie w zakresie pop kultury aż do lata i może wrócimy do tego, po wakacjach.
Amber uśmiechnęła się
– Każdy dodał coś od siebie. Gry są na Wii i Xbox 360; Jerome, Mick i Alfie mają cały sprzęt. Będą przynosić go czasami, abyśmy mogli pograć razem. Gry to jedyne, co będzie do zwrotu, gdy już się nimi znudzisz. Książki, filmy i muzyka; przynajmniej to, co ci się spodoba, możesz zatrzymać.

Nadal się gapiłam. Fabian zaczął niepewnie wiercić się obok mnie.
– Nie musisz tego wszystkiego oglądać czy czytać. Wiem, że jest tego sporo i nie masz przecież na to jakiegoś określonego terminu. Po prostu pomyślałem, że to fajny pomysł – zaczął mówić chaotycznie – Wybraliśmy to co jest najpopularniejsze i to z czym mogłabyś znaleźć jakieś powiązanie. Wiem, że mogliśmy się mylić, ale...
Rzuciłam się Fabianowi na szyję, przytulając go mocno.
– Wszystko jest idealne – powiedziałam, uśmiechając się promiennie. Po dłuższej chwili oderwałam się od niego i spojrzałam na wszystkich dookoła, mój uśmiech stał się bardziej nieśmiały
– Naprawdę, dziękuję wam wszystkim – zaczęłam przeglądać to, co znajdowało się głębiej w skrzyni – Teraz już nie zrobię żadnej pracy. Stworzyliście potwora!
– Wesołych świąt, Nino – powiedział ciepło Fabian i zostało to powtórzone po sekundzie przez pozostałych. Spuściłam głowę, próbując ukryć rumieńce i nie będąc w stanie zmyć uśmiechu z twarzy.

Tak. Bardzo wesołe święta.

X

Po śniadaniu, wszyscy wyszliśmy z domu, by pobawić się w śniegu, W nocy przybyło kilka centymetrów i wciąż białe płatki spadały na ziemię. Wytknęłam język, by złapać jeden z płatków, co Joy uwieczniła na zdjęciu... jak i śnieżkę lecącą prosto w moją twarz, rzuconą przez Micka. Goniłam go po podwórzu przez kilka minut, rzucając śniegiem w tył jego głowy. Dopiero za 6 razem osiągnęłam sukces, bo śnieg wpadł mu za kołnierz.

Za następny cel obrałam Fabiana, ale zauważyłam na pół ośnieżonym chodniku, Haru z trudnością pchającego wózek Mark’a.

– Mark? – zawołałam zdumiona. Wszyscy zaprzestali to, co robili, a wyraz twarzy Fabiana wyrażał tyle słów co skała. Ale tak, był to on, popychany na wózku przez Haru. Pomachał mi i podeszłam do nich, gdy byli już przed wejściowymi schodami.
– Co ty tutaj robisz? Myślałam, że wciąż jesteś w szpitalu.
– Ten uparty idiota stwierdził, że zaryzykuje własnym zdrowiem i wyjdzie pomimo sprzeciwów lekarzy – odezwał się Haru, z uśmiechem na twarzy, który mówił „próbowałem”. Zaśmiałam się cicho i otworzyłam drzwi oraz pomogłam Haru wnieść wózek po stopniach. Mark jeszcze nie odezwał się i przyglądał się mi, zauważalnie będąc niezdecydowanym w jakiejś sprawie.
– Mark chciałby ci coś powiedzieć – powiedział Haru, szturchając go lekko.
– Przepraszam za to, jaki byłem, gdy Kudłaty wyszedł – oznajmił cicho – Nie wiem co we mnie wstąpiło i naprawdę przepraszam za zranienie cię tym. Już i tak zrobiłem to wcześniej zbyt wiele razy.
    Lekko wytrzeszczyłam oczy i spoglądałam na chłopaków na przemian. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona, ale szybko przyzwyczaiłam się do milszej strony Mark’a, która była obecna, gdy Haru był w pobliżu.
– Wybaczam ci. Byłeś zamknięty w tym szpitalu i przewrażliwiony wszystkim. Chciałeś się bronić przy Joshu – powiedziałam i spuściłam głowę – Dziękuję za przeprosiny.
– Najwyższa pora – wymamrotał Fabian, wchodząc do domu, ale nie wydawało mi się, aby Mark lub Haru słyszeli to. Ja chyba też nie miałam tego słyszeć, bo wyglądał na speszonego, gdy spiorunowałam go wzrokiem.
Próbując mi jakoś to wynagrodzić, chrząknął, sprowadzając na siebie ich uwagę.
– Chcecie coś do picia? Lub coś do jedzenia?

Mark rzucił krótkie spojrzenie, na pozostałe na stole naleśniki, ale Haru natychmiast się wtrącił.
– Mark nie może nic jeść. Jest na płynnej diecie, zaleconą przez szpital. Ale ja poprosiłbym wodę, jeśli to nie problem.
    Mark jęknął i wymamrotał coś, co tylko Haru usłyszał i oboje się zaśmiali. Fabian poszedł do kuchni, a Mark wyjął z torby na kolanach, prezent.
– To dla ciebie – powiedział nieśmiale – Ale nie otwieraj, dopóki nie wyjdziemy
– Dziękuję, Mark – uśmiechnęłam się i podeszłam do choinki, spod której również wyciągnęłam prezent – To jest dla ciebie i Haru. Do samego końca nie miałam pewności, co kupić, ale miałam zamiar przynieść to jutro do szpitala. Ale otwórzcie, gdy już wszyscy usiądziemy.
    Na moje słowa, skierowaliśmy się wszyscy do stołu w salonie. Mark, nawet przy pomocy Haru z trudnością wstał z łóżka i opadł na kanapę. Haru złożył wózek i oparł go o bok stołu, spoglądając na swojego przyjaciela z troską.

W jego oczach była... czułość. Na poziomie wyższym niż przyjaźń, przynajmniej od strony Haru. Wróciłam myślami do momentu, w którym zapytałam, czy coś między nimi jest "Nie, nie. Mark nie jest gejem." Odpowiedział Haru, ale nigdy nie wypowiedział się o swoich uczuciach co do Mark’a... i podejrzewam, że może to być coś więcej niż zauroczenie.

Biedny Haru.

    Zorientowałam się, że Haru patrzył na mnie z lekko wytrzeszczonymi oczyma, ale chwila została przerwana dźwiękiem papieru rozrywanego przez Mark’a. Otworzył małe pudełko, w którym... były bilety. Na sztukę teatralną.
– Co to? – zapytał z ciekawością Mark, ale Haru zamarł, aby po chwili na jego twarzy zajaśniał uśmiech. Najwidoczniej wiedział, co im podarowałam.
– Bilety na przedstawienie w najbliższym teatrze. Jest o pianiście, który mieszka w UK i nie wie jak osiągnąć sukces, mimo że ma ogromny talent. Opinie są świetne i udało mi się zgarnąć 2 bilety na wystawienie za 2 tygodnie. Miejsca nie są najlepsze, ale nadal całkiem dobre. Stwierdziłam, że nie tylko Haru polubi to, ze względu na fabułę, biorąc pod uwagę jego miłość do pianina, ale również i tobie powinno spodobać się pod względem technicznym. Większość opinii zachwalała wspaniałą zmianę scenerii, kostiumy, użycie światła i muzyki... a skoro teatr od strony technicznej to twoje główne zamiłowanie...

    Fabian dołączył do nas w połowie moich wytłumaczeń, kładąc szklankę wody przed Haru, który nadal nie był w stanie się odezwać.
– Moja mama była na tym – wtrącił się, zaskakując mnie. Nie wspominałam mu wcześniej o tym prezencie i ucieszyłam się, że starał się jakoś nawiązać do tematu – Na pewno spodoba się wam.
– Dziękuję, Nino – odpowiedział Mark, uśmiechając się nadzwyczaj promiennie. Haru przytaknął na jego słowa, wciąż nie wiedząc, jak się odezwać.
– Jestem pewny, że mnie i Kudłatemu spodoba się. Obiecuję, że opowiem ci całość – Spojrzał na swojego towarzysza – Teraz to ja mam ciebie wysłać do szpitala? Czy może zrobić ci resuscytację krążeniowo-oddechową? – zamarł po sekundzie, jak to powiedział i zaśmiał się niezręcznie – Nah, nie ważne. Zostawię to lepiej Rutterowi – wymamrotał. Przeczesał włosy dłonią i odwrócił wzrok – Tak czy inaczej, dziękujemy Nino.

    Przyglądałam się im i byłam kompletnie zagubiona. Na zmianę tonu głosu Mark’a, Haru wreszcie się otrząsnął i zdecydował zwrócić swój wzrok ku Mark’owi na dłuższą chwilę. Wymieniłam się z Fabianem spojrzeniami; nie byliśmy pewni co zrobić.
– Idę skorzystać z toalety, przepraszam was – Haru wstał i poszedł do łazienki, a Fabian znów poszedł do kuchni. Widziałam, jak przyglądał się mi i Mark’owi z uwagą poprzez okno w ścianie działowej.
– Mark – zaczęłam niepewnie, przysuwając się do niego – Jesteś pewien, że nic między wami się nie dzieje?
Zesztywniał, a potem podciągnął nogi do klatki piersiowej, tworząc tak znajomą mi pozycję obronną
– Nakrzyczałem na niego. Gdy odwiedził mnie w szpitalu i obudziłem się, zacząłem wrzeszczeć na niego, aż wyszedł. Nie chciałem, aby widział mnie w takim stanie. Nawiązał do tego tematu, gdy wróciliśmy ze szpitala i od tamtej pory staramy się unikać tej sprawy.
– Powinieneś znów do tego nawiązać i przeprosić go – poradziłam – Ale miałam na myśli coś bardziej pod względem... romantycznym?
Zaśmiał się krótko, ale było to wymuszone i ponure
– Błagam cię, preferuję dziewczyny. Czy moje wcześniejsze czyny na tobie, nie potwierdzają tego? To Haru jest tutaj homoseksualny, nie ja. – Podrapał się w głowę
– Jest też coś takiego jak bycie biseksualnym. Nie będziemy ciebie za to oceniać, a Haru byłby w niebie – powiedziałam, bez namysłu. Wytrzeszczył oczy.
– Co? Dlaczego?

    Zostałam uratowana przez dzwonek do drzwi. Wstałam i pośpieszyłam do holu, pokazując dłonią Fabianowi, aby zaczekał, gdy dotarł do drzwi w tej samej chwili co ja. Otworzyłam je i zostałam mile zaskoczona.
– Oh, dzień dobry! Wesołych świąt!
– Wzajemnie, panno Martin – odpowiedział mile pan Sweet. Eddie podniósł ręce do góry i natychmiast wzięłam go w ramiona. Pani Miller, która stała obok pana Sweeta, uśmiechnęła się promiennie, widząc szczęście swojego dziecka, gdy obróciłam się z nim dookoła.
– Przepraszamy, że nie zadzwoniliśmy wcześniej. Mieliśmy zamiar przyjść później, ale wybieramy się wszyscy na kolację, więc przyszliśmy teraz. Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy?

Potrząsnęłam głową, zamykając za nimi drzwi. Wrzaski pozostałych mieszkańców anubisa ucichły.
– Nie proszę pana, prawie wszyscy są na zewnątrz, ale Fabian i ja mamy pewnych gości z domu Isis... Mark i Haru, jestem pewna, że zna pan ich oboje – Uśmiech pana Sweeta opadł lekko na widok Mark’a.
– Ah, pan Hampton. Myślałem, że zostaniesz jeszcze na kilka dni w szpitalu.

    Gdy do salonu weszło więcej osób, Mark przybrał kamienny wyraz twarzy. Otworzył usta, by powiedzieć coś, za co pewnie zostałby wyrzucony, ale Haru, który zdążył w tym czasie wrócić z toalety, położył dłoń na jego ramieniu, a ten wypuścił powoli powietrze z płuc. Z zachwytem przyglądałam się, jak poprzez jeden dotyk, opuściła go cała złość
– Miałem zostać, ale stwierdziłem, że bycie wśród znajomych będzie bardziej pomocne, niż leżenie samemu w szpitalnym łóżku
– Ah – dyrektor spojrzał na mnie, na Haru i ponownie na Mark’a – No to mam nadzieję, że szybko nabierzesz sił.
    Całe napięcie zniknęło, a pani Miller wyjęła z torebki prezent, który podała Fabianowi, a pan Sweet zaczął tłumaczyć
– Mamy dla ciebie prezent. Eddie sam wybierał.
    Fabian usiadł, otworzył małe pudełeczko i uśmiechnął się, widząc to, co z niego wyleciało – karta podarunkowa do restauracji, o której nigdy nie słyszałam. Eddie wyrwał się z moich ramion i podbiegł do Fabiana, który uklęknął dla niego. Eddie wyszeptał mu coś do ucha, a Fabian zarumienił się i uśmiechnął szeroko
– Dzięki szkrabie, na pewno tak zrobię. Jak myślisz; kiedy najlepiej? – znów coś wyszeptał – Idealnie. Porozmawiamy o tym później
Gdy Fabian podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się tajemniczo, nie potrafiłam się nie zaśmiać pod nosem.

Pewnego dnia byłby wspaniałym ojcem.

Eddie znów wrócił do mnie i spojrzał z nadzieją w oczach.
– Też mam dla ciebie prezent, ale jeszcze go tu nie ma. Dam ci później, okay?
– Dobrze. Też mam dla ciebie prezent. Ode mnie i od Fabiana – Fabian wziął spod choinki pakunek i ponownie stanął obok mnie. Po tym uklęknęliśmy przed Eddiem i wręczyliśmy mój prezent
– Mały ptaszek powiedział nam, że dzisiaj dostałeś nową gitarę. I może słyszeliśmy też, jak lubisz grać na konsoli – uśmiechnęłam się, Fabian również. Eddie rozerwał papier i zaparł powietrze w piersiach
– To Rocksmith na Xbox 360. Możesz podłączyć swoją gitarę i uczyć się grać poprzez gry i lekcje.

Po chwili Eddie rzucił się na nas tak mocno, że oboje znaleźliśmy się na podłodze. Zaparłam dech w piersiach i napełnił mnie strach, ale Fabian ślepo odnalazł moją dłoń na podłodze i ścisnął ją, aż udało mi się zrelaksować. Eddie zdołał swoimi krótkimi rękoma trzymać nas w grupowym uścisku.
– Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Mamo, tato! Będę gwiazdą rocka!
– Tak, już jesteś – zaśmiał się dyrektor – A my ogłuchniemy
Moje serce na chwilę się zatrzymało, bo myślałam, że jest zły, ale gdy widział moje zmartwienie uśmiechnął się
– Żartuję. Dziękujemy za prezent dla niego. Jak widać, spodobał mu się – odetchnęłam z ulgą i usiadłam, gdy Eddie nareszcie nas puścił. Fabian pomógł mi wstać. Rozejrzałam się dookoła; Mark starał się ukryć zadumany uśmiech.
– Mamy pytanie... Moglibyście jeszcze kiedyś w przyszłości zająć się Eddiem? Mamy w planach jeszcze kilka randek, a tak bardzo mu się tutaj podobało...

Natychmiast przytaknęłam, Fabian również.
– Oczywiście, proszę pana. Uwielbiamy spędzać z nim czas.

– Powinniśmy już iść – odezwał się Haru, wstając. Starał się rozłożyć wózek. Mark wyglądał na bledszego niż zazwyczaj; najwidoczniej dopadło go przesilenie i zmęczenie – Dziękuję za prezent, Nino – znów szarpnął za wózek, ale nadal nie chciał się rozłożyć; Haru jęknął – Tanie, chińskie gówno... Musimy kupić ci nowy wózek, idioto.
Mark westchnął
– Powiedz to mojemu portfelowi – zdołał wstać, ale całe jego nogi się trzęsły – Pójdę, nic mi nie będzie.
Byłam przekonana, że nie będzie w stanie. Wnioskując po twarzy Haru, on również sądził tak samo...

Więc schylił się, podkładając jedną rękę pod kolana Mark’a, a drugą chwycił go w plecach i podniósł do góry bez ostrzeżenia.

Mark wrzasnął i chwycił mocno koszulkę Haru.
– Co do diabła? Powiedziałem, że mogę iść! Nie jestem twoim kurew... – ugryzł się w język, powstrzymując przekleństwo i spoglądając na Eddiego – Nie jestem twoją żoną i nie masz prawa nosić mnie tak, jakbym nią był. Puść mnie! – Haru wyszczerzył się i potrząsnął przecząco głową. Następnie, gestem poprosił mnie, abym wzięła złożony wózek. Chwyciłam z jednej strony...

I rozłożył się bez najmniejszych przeszkód.

Gdy szybko nawiązałam kontakt wzrokowy z Haru, natychmiast z powrotem złożyłam wózek. Kłamał. Chciał tylko powód, by móc nieść Mark’a, który nie miał zielonego pojęcia co się dzieje. Starałam się ukryć mój automatyczny uśmiech. Wzięłam wózek i cicho podążyłam za Haru i Mark’em – zaczął obracać się z nim wokół własnej osi, tylko że Mark znalazł wymówkę w postaci faktu, że kręci mu się w głowie, więc Haru zatrzymał się. Gdy wyszliśmy, starał się swoim ciałem osłonić Mark’a przed spadającym śniegiem. Mark jest wyższy od swojego współlokatora, ale Haru jest znacznie silniejszy, dzięki przynależności do drużyny sportowej. Długie ciało niesione w ślubnym stylu – widok był wręcz komiczny. Wszyscy na zewnątrz zaczęli się gapić, wstrzymując na chwilę śnieżny ogień. Kilka osób zaśmiało się.

    Mark spiął się na tyle widocznie, że chciałam zareagować, ale Haru wymamrotał coś, by go rozproszyć. Szłam za nimi do samochodu i odłożyłam wózek na tylne siedzenia, więc gdy skończyłam, oboje już siedzieli z przodu, gotowi do odjazdu. Mark zaczął się dąsać. Wywróciłam oczami i obeszłam samochód, by podejść jeszcze do niego
– Więc, skoro już odjeżdżasz, to mogę otworzyć ten prezent od ciebie?
– Tak, tylko nikomu nie pokazuj, proszę... to osobisty prezent – wymamrotał – To nic złego, tylko raczej z głębszym znaczeniem. Mam nadzieję, że kiedyś ci się przyda – przytaknęłam, cofnęłam się o krok i po ostatecznym upomnieniu Haru, by zajmował się Mark’em, odjechali.

Eddie podszedł do mnie i wpatrywał się jak samochód znika z zasięgu wzroku
– Czy oni są razem? Kochają siebie tak jak ty i Fabian? – zapytał. W przeciągu pół godziny poskładał w całość coś, co nikt inny wcześniej. Rozejrzałam się dookoła, by upewnić się, że nikt nas nie słyszy; jednak wszyscy byli zajęci aktywnościami na śniegu. Usiadłam na chodniku obok niego, ignorując zimny śnieg pode mną.
– Nie, Eddie. Jeszcze nie. Może kiedyś.

    Dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, że nie poprawiłam go po tym, jak stwierdził, że ja i Fabian się kochamy,
To brzmiało prawdziwie. Chciałam, aby to była prawda.
Może już było to prawdą.

Eddie był przez chwilę cicho; przechylił głowę w taki sposób, jaki często robił Fabian. Można było niemal zobaczyć myśli motające się w jego głowie i układające coś. Uśmiechnął się delikatnie
– Maru – powiedział stanowczo – Podoba mi się to.

Obrócił się i powrócił do bitwy na śnieżki.

***
Maru. Tak, właśnie.

Kto chce już święta?? Bo ja z pewnością!
Przepraszam Was, że tak późno. Nie wiem co napisać. Obecnie piszę z grobu bo umarłam po zapowiedzi 2 sezonu Shadowhunters. Zmartwychwstanę 2/3 stycznia. Zdecydowanie. Trailer, snippet z 1 odcinka, panel na NY ComicCon, oficjalne zdjęcia z odcinka i teorie spiskowe fanów które sypią się na Tumblrze jak z dziurawego worka - jednego dnia - to za dużo na psychikę fangirl. A za kilkanaście minut livestream z wywiadu. Zdecydowanie za dużo.

No dobrze, gdzie są Maru Shippers? Łączmy się razem! I co do sprawy prezentu od Fabiana... jak myślicie, o co chodzi?

Następny rozdział: 22/10/16

Ostatnio aktywność strasznie spadła. Komentarzy brak. Także, jeśli ktoś czyta, to proszę, bardzo ładnie proszę o komentarz. Wystarczy chociaż 1 zdanie. Cokolwiek. Naprawdę.
I dziękuję za ponad 35 000 wyświetleń!!

Ily, Klaudia x