piątek, 17 czerwca 2016

Rozdzial 40

Nina's POV

    Mark czekał na mnie przy frontowych drzwiach, tak jak mówił i uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył.
- Wyglądasz świetnie. Nie powinniśmy iść, zanim ktoś z twoich przyjaciół zacznie coś podejrzewać? - zwolniłam kroku, ale po chwili przyspieszyłam. Podeszłam do niego i przytaknęłam.
- Dobrze - otworzył drzwi poczułam na policzkach szczypiący chłód - Impreza jest w domu Isis - odezwał się, ale ja byłam w stanie znów tylko przytaknąć.
    Zapadła cisza. Zdawał się być tym niezadowolony, ale nie czułam jakichkolwiek odpowiedzialności, aby to zmienić, nie nękała mnie jego frustracja. Dom Isis był drugim z kolei najbliższym domem akademickim do Anubisa i dotarliśmy na miejsce zdecydowanie za szybko. Nawet na zewnątrz byłam w stanie usłyszeć muzykę. Mark uśmiechnął się, weszliśmy po schodach, otworzył przede mną drzwi i poprowadził do środka.

    Na ścianach wirowały kolorowe światła reflektorów jak i odbijały się na tańczącym tłumie. Powietrze utknęło mi w gardle. Czy on się spodziewa tego, że będę z nim tańczyć?
- Jeszcze nie idziemy tańczyć - zapewnił mnie, po raz pierwszy odgadując czego się obawiam, jednak 'jeszcze' potwierdziło moje zmartwienia.
- Najpierw coś zjemy, potem przedstawię ci osobę, która organizuje imprezę.
    Podszedł do stołu; był po brzegi wypełniony jedzeniem i napojami. Od ciasteczek, poprzez nachosy po pełne dzbanki płynu podpisanego jako oranżada. Niepewnie wyciągnęłam rękę, by nalać sobie napoju, ale Mark chwycił mnie za nadgarstek.
- Jeszcze nie, zostaw to na później - podał mi talerz z ciastkami - Tutaj, weź to.
Wzięłam ciastko i powoli zaczęłam przeżuwać. Zdawało się być w porządku. Może i pozostawiło z lekka inny posmak, którego nie spodziewałam się w ciastku, ale nie zdawało się być zatrute. Zaburczało mi w brzuchu więc wzięłam następny kęs. I następny. Mark uśmiechnął się zadowolony i sięgnął po krakersy
- Widzisz? Już dobrze się bawisz
- Mark, mój kumplu! - krzyknął jakiś chłopak. Widywałam go w szkole, ale nigdy nie byłam tak blisko. Poczułam od niego alkohol i pokręciłam nosem.

To przypominało mi o nim.

- Hej Josh. Widzę, że zaopatrzyłeś się w gorzałę
Zaśmiał się.
- W gorzałę i w ciasteczka. Jestem w innym wymiarze - widział jak sięgam po drugie ciastko i wybuchnął śmiechem - Dałeś tej niemowie to? Poważnie Mark?
- Dlaczego nie? Co...- zamarł, układając coś sobie w głowie - Josh, nie zrobiłeś tego, prawda? To już jej drugie!
Josh zaśmiał się, zachwiał się trochę.
- Co? Pozwól jej się wyluzować! Zawsze jest taka spięta, niech dobrze wykorzysta tą noc. Nie mów, że nie miałeś zamiaru jej upić...
- Upicie a odurzenie to dwie różne rzeczy - syknął Mark. Gapiłam się na nich zdezorientowana i nie pewna, czy powinnam dokończyć jeść ciastko. Potrząsnęłam ramionami i sięgnęłam po trzecie. Jeśli mam się cieszyć tym wieczorem, potrzebuję cukru. Mark znów chwycił mnie za nadgarstek.
- Nino, rób co chcesz, ale nie tykaj więcej tych ciastek.
- I nie próbuj też żadnego sosu do nachosów - dodał Josh. Mark wbił w niego swój wzrok, a ten kontynuował - Oh, nie są one są z dodatkiem tak jak ciasteczka, po prostu są niedobre. Winny jest Brandon, on to przyniósł.

Szybko wyjęłam z niepokojem, coś ostrzegawczego zajęło moje myśli.
Ciasteczka są z dodatkiem? Jakim?
Mark i Josh wymienili się spojrzeniami.
- Z dodatkiem... cukru. Dość dziwny cukier, ale nie martw się, nic ci nie będzie. Możesz tylko przez chwilę czuć się dziwnie. I mieć zawroty głowy.

    Przytaknęłam. Już czułam się trochę inaczej. Jakbym została wybudzona w połowie snu po wzięciu tabletki nasennej. Pewna część mnie była zaniepokojona, ale zawroty głowy w jakiś sposób dawały mi poczucie spokoju. Zaśmiałam się i wzięłam następne ciastko. Co mogłoby być w nich złego? Sprawiały, że czułam się wolna.

Mark znów chciał mnie powstrzymać, ale gdy usłyszał mój śmiech, zrezygnował. Josh szturchnął go i przytaknął.
- Widzisz? Już się wyluzowała. Jestem pewien, że nie czuła się tak spokojna od lat, biorąc pod uwagę to, jak zawsze jest spięta. Prawda, Nino? - znów się zaśmiałam i przytaknęłam, przegryzając ciastko - Daj jej się zabawić, Mark. I ty też musisz wyluzować - podał mu kubek pełen jakieś cieczy, mrugnął do mnie okiem - To enegry drink. Czy nie powinien on trochę tego wypić?

    Gdyby moja głowa nie bujała w obłokach, może i wyczułabym zapach alkoholu, łatwo to rozpoznawałam, po tylu latach spędzonych z nim, ale tak się nie stało i tylko przesunęłam kubek bliżej Mark'a
- Dobrze, dobrze - chwycił go i wziął duży łyk. Josh zatriumfował głośno, ale nawet nie przestraszyłam się nagłego dźwięku. Wirujące światła i tańczące osoby, jeszcze kilka minut temu stresowały mnie, ale teraz ekscytowały i bawiły.

Mark odłożył w pełni opróżniony kubek, uśmiechnął się.
- Muszę się przyznać, że brakowało mi tego. Zapowiada się fajny wieczór - wyciągnął rękę w moim kierunku - Zatańczysz?
Nie zawahałam się przed chwyceniem jego dłoni i wejściem na parkiet.

X
Amber's POV

- Nino, Fabian zrobił dla wszystkich gorącą czekoladę, może chcesz... - weszłam do pokoju, tylko by zorientować się, że był pusty. Mój wzrok powędrował do rogu, pod stół, skierował się ku otwartej szafie, zastanawiając się, czy nie schowała się, by nad czymś pomyśleć. Wszystko w mojej części pokoju było na miejscu. Kosmetyki nadal stały w idealnym porządku. Za to część Niny wyglądała inaczej niż ostatnio, gdy tutaj byłam.

    Mogłam przysiąc, że tutaj przyszła... Fabian chciał pójść za nią, gdy Mara dowiedziała się o wszystkim, ale Patricia poślizgnęła się i spadła z góry, prosto do krzaków w lesie. Mimo, że natychmiast zapewniła, że nic jej nie było, wszyscy ruszyliśmy na pomoc, szczególnie, że po tym jak się zatrzymała na dole, przez chwilę się nie ruszała. Ostatecznie, ma skręconą kostkę i mały guz. Trudy stwierdziła, że nie musi iść z tym do lekarza. Z wstydem trzeba przyznać, że przez to zamieszanie, Nina trochę wypadła z moich myśli a Fabian był zbyt zajęty pomaganiem Trudy.

- Nino? - zawołałam, by upewnić się, że jej nie przeoczyłam, ale cisza była moją jedyną odpowiedzią. Będąc pewna, że jestem sama w pomieszczeniu, przeszłam na jej stronę pokoju. Nie miałam zamiaru grzebać w jej rzeczach czy w jakikolwiek sposób naruszyć prywatność. Bycie po jej stronie pokoju, to nic takiego, ale miałam wrażenie, że jakbym otworzyła szufladę, znalazłabym szkice przedstawiające jej sadystycznego ojczyma robiącego niewyobrażalne rzeczy. Jej część była zbyt prywatna, o wiele bardziej niż kogokolwiek innego. Czułabym się bardziej komfortowo przekopując szufladę z bielizną Alfiego.

    Na jej łóżku były porozrzucane ubrania. Bluzy, spodnie, sweterki. Jej mokre od śniegu ubrania leżały na wyklinanym koszu w rogu, który był wywrócony. Jej notes leżał otwarty na łóżku, ale nie było telefonu, prawdopodobnie miała go przy sobie... gdziekolwiek jest.

Zeszłam szybko na dół
- Ktoś wie, czy Nina miała jakieś plany na ten wieczór? - zapytałam - Nie ma jej i normalnie nie martwiłabym się, no ale... to przecież Nina.
Usłyszałam trzask w kuchni i Fabian wystawił głowę w oknie będącym w ścianie między jadalnią a kuchnią.
- Nina zniknęła?
- Ten chłopak Mark, przyszedł po nią wcześniej - zawołała Trudy z innego pomieszczenia - Powiedział, że zabiera ją na imprezę.

    Przeszukałam w głowie listę wszelkich imprez i zamarłam, otwierając szerzej oczy. Joy zorientowała się w tej samej chwili co ja.
- Jest dzisiaj impreza w Domu Isis. Ta, eh... co roczna impreza. Pamiętasz zeszły rok? - Fabian zastanawiał się chwilę, ale przypomniało mu się także. Została wezwana policja. Dom Isis słynął z tych bardziej zbuntowanych uczniów, łącznie z Mark'em. Ostatnim razem, impreza była zgłoszona za picie alkoholu przez nieletnich.

Były tam również narkotyki.

- Musimy iść. Teraz! Kiedy wyszli? - domagałam się odpowiedzi od Trudy, która w końcu do nas podeszła.

    Wszyscy inni już krzątali się po domu, zabierając swoje rzeczy do wyjścia. Nawet Patricia kuśtykała, by wziąć płaszcz, a Trudy w końcu zdała sobie sprawę z tego, że zrobiła coś strasznie złego, ponieważ zakryła usta dłonią
- Jakieś 50 minut temu? To nie było tak dawno temu, przysię...
Zajęczałam i jak najszybciej chwyciłam płaszcz. 50 minut wystarczy, by kogoś zabić i ukryć ciało.

Zanim zapięłam płaszcz, Fabian zdążył wybiec z domu.

X
Nina's POV

    Około pół godziny później zatrzymaliśmy się na przekąskę, i tylko dlatego, że byłam zbyt pijana, by tańczyć. Mark poszedł do łazienki, a ja podeszłam do stołu i wzięłam dla siebie energy drink. Gdy wrócił, miałam już połowę wypite. Westchnął i wziął napój z moich dłoni.
- Nino, jesteś trudna do upilnowania  - chwycił kosmyk moich włosów i schował za ucho - To nie jest dla ciebie dobre, kochana.

    Ignorował moje próby odzyskania napoju i sam wypił resztę. Sfrustrowałam się, ale to również zignorował. Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po ostatnie już ciastko wbrew protestom Josha, który sam zadowalał się chipsami i wróciłam z Mark'em na parkiet.
    Muzyka zmieniła się z rapu na dance pop. Ludzie wokół nas zmusili do tego, abyśmy byli bliżej. Światła wirowały w rytm dudniącej muzyki jak i szybkiego bicia mojego serca. Uczucie było wręcz psychodeliczne. Tak, do tamtej pory zdążyłam się zorientować, że zostałam okłamana i zażyłam mieszankę alkoholu z narkotykami, jednak było mi to już obojętne. Czułam się wolna, spokojna.

Wiedziałam już, dlaczego on tak dużo pił. To uczucie jest uzależniające, nigdy nie mogłabym sobie tego wyobrazić.

   Mark zmienił się z przezornego na nawalonego, jakieś 2 drinki temu. Został przepchnięty mojego ciała na tyle, abym czuła się niekomfortowo, nawet będąc pijana. Nie miał żadnych oporów, by mocniej chwycić mnie w biodrach.
- Czy to nie jest fajna zabawa?

Górował nade mną, skuliłam się na łóżku
- Czy to nie była fajna zabawa? - zapytał z błyskiem w oczach.

Odsunęłam się od Mark'a ale natychmiast mnie zatrzymał.
- Myślisz, że gdzie się wybierasz, kochanie?

Gdy butelka rozbiła się o ścianę, przegryzłam wargę tak mocno, że krwawiła.
- Myślisz, że gdzie się wybierasz, huh? Co? - rzucił kolejną butelkę i rozbiła się ona tak blisko mojej głowy, że szło zleciało na moje włosy - Nigdzie się nie wybierasz.

- Proszę - wyszeptałam; ale słowa zgubiły się w głośnej muzyce - Proszę, przestań - wciąż nic nie słyszał. Jego dłoń powędrowała wyżej. Zatrzęsłam się, a on myśląc, że to z przyjemności, drugą dłonią zaczął bawić się zakończeniem mojej bluzki, pozwalając swoim palcom, by otarły o skórę mojego brzucha, pokrytą bliznami. Uśmiechnął się jakby zahipnotyzowany
- Zrelaksuj się. Chcę tylko dać ci przyjemność. To jest wszystko - pochylił się, jego usta były przy moim uchu - *Chcę twojego światła. Podzielisz się nim? - zaśmiał się pod nosem - Pięknie.
Zacisnęłam powieki i poczułam nieprzyjemną gulę w gardle. Gdy pochylił się mocniej i musnął swoimi ustami o moją szyję, pękłam

- PUSZCZAJ MNIE - mój wrzask był słyszany nawet mimo muzyki. Zesztywniał, odsuwając się lekko, więc wykorzystałam sytuację. Zaciśnij pięści. Pamiętaj o ułożeniu kciuka. Szeptał w mojej głowie głos Micka. Zrobiłam tak, jak mnie nauczył i uderzyłam Mark'a prosto w nos.

Wszystko wydawało się być w zwolnionym tempie.

    Wszyscy się od nas odsunęli. Mark wyglądał, jakbym postrzeliła go w pierś. Z jego nosa leciała krew - uderzyłam go wystarczająco mocno, że krwawił. Krwawił. Moje kostki były trochę obolałe. Muzyka ucichła. Wszystko przede mną zaczęło się kręcić i poczułam jak upadam. Jednak ktoś mnie chwycił i pociągnął do tyłu. Zapiszczałam i starałam się wyrwać, ale uścisk był zbyt mocny. Załkałam, a tajemnicza osoba, obróciła mnie przodem do siebie.

Josh.

- Dlaczego do diabła go uderzyłaś? Sama go do tego zachęcałaś ty szmato! - zarzucił, potykając się o słowa - Podobało ci się to. Wszyscy ci się przyglądali. Zmuszę cię, abyś to lubiła
    Chwycił mnie za włosy i pociągnął na bok tak mocno, że niemal upadłam. Zdawało mi się, że Mark krzyknął, aby przestał, ale mógł być to ktoś inny. Moja uwaga był skupiona tylko na gorącym oddechu Josha przy moim uchu. Pocałował mnie w szyję i wślizgnął dłoń pod moją bluzkę. Nie potrafiłam złapać oddechu, a trzymał mnie zbyt mocno, abym mogła się wyrwać.

    Sekundę później, jakimś cudem pojawiła się Patricia i uderzyła go między nogi tak mocno, że upadł na ziemię. Sama poczułam, jak znów upadam, ale chwycił mnie ktoś inny. Zaczęłam się szarpać i wrzeszczeć, aby ta osoba mnie puściła. Nie poddałabym się bez walki, ale tym razem, gdy ta osoba obróciła mnie przodem do siebie, moje łzy rozpaczy zmieniły się w łzy szczęścia.

Fabian.

    Wpadłam w jego ramiona i dalej płakałam. Przytulił mnie mocno i próbował uspokoić, szepcąc coś do ucha. Mark oparł się o ścianę i zsunął na ziemie, wciąż trzymając się za nos i próbując poukładać sobie w głowie wszystko, co się wydarzyło.

    Do domu weszła policja z psami, które natychmiast coś wywęszyły i skierowały się ku stołowi z jedzeniem. Uczestnicy imprezy zaczęli się krzątać, szukając wyjścia. Ktoś otworzył tylne drzwi i wszyscy poza mną, osobami z Anubisa, których dopiero zauważyłam; poza Mark'em, kilkoma innymi osobami, które były zbyt pijane lub przestraszone, by uciec, wybiegli. Kilku policjantów ruszyło, by ich zatrzymać, a jeden lub dwaj podeszli do nas - trudno było powiedzieć ilu; dwoiło mi się przed oczami.

- To ja zadzwoniłem i zgłosiłem imprezę - powiedział Fabian, przyciągając na siebie uwagę policjantki i wskazał na gang z Anubisa - Te osoby przyszły ze mną, nie byli na tej imprezie. Przybyliśmy dosłownie chwilę wcześniej.

    Kobieta przytaknęła i zmarszczyła brwi, skupiając się na mnie
- Będziemy musieli cię zabrać, młoda damo. Picie i zażywanie narkotyków jest wbrew prawu, szczególnie w tym wieku. To oczywiste, że jesteś co najmniej pijana - Chciała chwycić moją dłoń, ale wyrwałam się, powstrzymując płacz.
- Słuchaj...
- Nie proszę pani, ona jest niewinna. Nie była świadoma tego, że w jedzeniu były narkotyki albo, że napoje to był alkohol. Jestem tego pewien. - przerwał Fabian, ściskając mnie mocniej.
Wyraz twarzy kobiety stał się nieco łagodniejszy
- Panie Rutter, jestem pewna, że ma pan dobre intencje, ale nie ma tu innego świadka, który mógłby zeznawać. To tylko pańska wiara i nadzieja.
- Jest pani w błędzie. Ja tutaj byłem - odezwał się znajomy głos - W zasadzie, to ja jestem winny.

Mark.

Policjantka obróciła się i spojrzała na niego
- W porządku. Co się stało?
- Oszukałem ją - powiedział - Szczerze mówiąc, na początku też nie wiedziałem, że w ciastkach są narkotyki. Zanim się zorientowałem, zjadła już jedno. Powiedziałem, że są one z dziwnym dodatkiem, po których może się inaczej czuć. Uwierzyła w to; nie wydaje mi się aby kiedykolwiek wcześniej maiła kontakt z narkotykami. Później, powiedziałem jej, że alkohol to energy drink, ale była już na tyle naćpana, że uwierzyła. To wszystko moja wina.
    Spojrzał mi błagalnie w oczy, abym zrozumiała go, ale nie zrobiłam nic, co wskazywałoby na to, że odpuszczę mu to wszystko.
- Czy tak było? - zapytała, a ja przytaknęłam - Dlaczego płaczesz? - wyciągnęłam telefon i spróbowałam napisać odpowiedź.
Był napastliwy. Seksualnie. Jednak nie zaszło to za daleko.
Oczy Fabiana zaczęły płonąć ze złości. Najwidoczniej tego nie widział
- Co takiego?!
- Zacząłem tylko podwijać jej bluzkę i całować po szyi. Myślałem, że jej to pasuje!
- O ty... Nie wierzę, ze zrobiłeś to po tym wszystkim co ona przeszła, ty sku...
Policjantka przerwała mu
- W porządku chłopcy, spokojnie. Panie Rutter, niech pan zabierze ją do domu? Mogę zaufać?
- Oczywiście - odpowiedział Fabian, jego wzrok wciąż był wbity z nienawiścią w Mark'a - Wróci do domu cała i zdrowa - pogładził mnie lekko po ramieniu - Chodź Nino.
Przytaknęłam i schowałam telefon do kieszeni.

Wyszliśmy, a lodowate powietrze zaczęło szczypać w policzki i uszy.
- Naprawdę nie zaszło to daleko? - zapytał Fabian niskim i groźnym głosem.
- Josh mnie chwycił i myślę, że coś by zrobił, gdyby nie Patricia. To dobrze. Nie chciałam, aby powtórzyła się sytuacja, gdy on przyprowadził do domu swoich kolegów - odpowiedziałam, plącząc język i nie filtrując słów wydostających się z moich ust.
    Fabian zmrużył oczy.
- Niezbyt rozu... Oh - odetchnął i z bólem zacisnął powieki. - Czy możemy... Boże Nino, nie możesz tak po prostu tego mówić.
- Zawsze chciałeś, abym opowiedziała ci o swojej przeszłości... Teraz narzekasz? - zamknęłam oczy - Pamiętam tamtą noc. Nie przestawali się śmiać. Jeden z nich mnie zranił... bardzo krwawiłam. Moje ciało było obolałe przez kilka dni. Nigdy nie płakałam... nie lubił, gdy płakałam.
- Shh... Nino, musisz się uspokoić.
Zaśmiałam się.
- Uspokoić? Ja jestem spokojna. Pierwszy raz od bardzo dawna czuję się wolna. Jestem najbliżej takiego stanu, tylko przy tobie - Uśmiechnęłam się, opierając głowę o jego ramię - Sprawiasz, że czuję się... spokojna. Nie zasługuję na ciebie.
- Jak możesz sądzić, że nie zasługujesz na mnie? - zapytał - Wytłumaczysz mi to proszę?
    Złapał mnie, gdy znów się potknęłam.
- Jestem obrzydliwa, jestem nienormalna Fabian, i nie mogę do ciebie pasować. Powód dla którego byś mnie chciał, jest dla mnie niezrozumiały, nigdy nie zrozumiem. Jesteś miły, uroczy, a ja... To ja. - zaszlochałam - Nawet nie powinnam się z tobą przyjaźnić. Powinnam cie zostawić, zgarszam cie...
- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo zmieniłaś moje życie, Nino? - gdy nie odpowiedziałam, przysunął mnie bliżej siebie - Jeśli nie spotkałbym ciebie, nadal byłbym tym nieśmiałym chłopakiem z małą grupką znajomych, który marzył o byciu muzykiem, ale zbyt mocno się bał, aby spróbować cokolwiek. Nie miałbym najmniejszego pojęcia o okrucieństwach tego świata. Patrzyłbym na wszystko przez różowe okulary. I co najważniejsze, nie znałbym ciebie. A ty, nadal byłabyś sama, walcząc bez czyjejkolwiek pomocy... to łamie moje serce. Jesteś tak silna, silniejsza niż ktokolwiek inny kogo znam..

    Nie odpowiedziałam, więc trącił lekko moje ramię
- Nino, wszystko okay? - zbierałam się w sobie przez jeszcze kilka sekund, ale gdy się odezwałam, zatrzymałam się.
- Wiem, że gdybym nie była pijana, nigdy nie miałabym odwagi czy tyle idiotyzmu w sobie, by to przyznać, ale... - spojrzałam mu w twarz. Wszystko było mgliste, ale po chwili stało się bardziej wyraźne. Jego oczy lśniły niepokojem, jego włosy były rozczochrane w każdym możliwym kierunku przez wiatr. Był piękny. Tak bardzo piękny.

Chrząknął, sprowadzając moje myśli na ziemię
- Nino? Ale co?
- Gdybym była normalną dziewczyną, gdybym mogła pozwolić sobie, by się w kimś zadłużyć...byłbyś to ty już dawno temu - wyszeptałam. Wyraz jego twarzy zmienił się z zmartwionego w zszokowany - Nie kocham cię Fabian, ja... nie mogę. Jeśli wszystko byłoby inne... byłabym z tobą. Byłabym zakochana na zabój. I... chciałabym, aby to wszystko było inne.

Nie odzywał się przez dłuższą chwilę.

- Też chciałbym, aby wszystko było inne. Bardzo mocno. Ale nawet teraz... tak jak ty, nie powiedziałbym tego, gdybyś rano miała to pamiętać...

    Przyłożyłam palec do jego ust, natychmiast mu przerywając. Moje słowa były poplątane, ale intencje prawdziwe.
- Gdy będziesz chciał to powiedzieć pierwszy raz, chcę to pamiętać. Ale teraz... - on przytaknął
- Zachowam to dla siebie - obiecał - Dziękuję Nino - uśmiechnął się delikatnie. - Czy będzie źle, gdy powiem, że wolę cię jak jesteś pijana? Jesteś otwarta. Zdajesz się być całkiem inną osobą.
- A czy pijane osoby tak nie mają? Straciłam swoje zahamowania i lęki. Przynajmniej na podstawowym poziomie.
    Zboczyłam z odśnieżonego chodnika i opadłam na biały puch
- Oh, to jest zimne - powiedziałam, jakby była to jakaś nowość - Chcesz dołączyć?
- Miałem zaprowadzić cię do domu - odpowiedział z zwątpieniem; za jego spojrzeniem ukrywała się ogromna chęć dołączenia - Jesteś pijana, musisz wrócić do domu.
- Tak, masz mnie odprowadzić, ale nigdy nie określiłeś o której godzinie. Co to jest 5 minut później? Chcę zrobić na śniegu aniołka. Nauczysz mnie?

    Moja improwizowana mina szczeniaczka musiała zadziałać, bo natychmiast złagodniał.
- Aniołek na śniegu, hmm? - upadł na kolana i spojrzał na mnie - W porządku, poruszaj rękoma i nogami jakbyś rozkładała skrzydła.
Zrobiłam tak jak polecił, trzęsąc się nieco z zimna.
- I moje nogi, tak?
- Tak - położył się i zaczął robić dokładnie to samo co ja. Okazjonalnie wybuchałam śmiechem. Gdy pomógł mi wstać, spojrzeliśmy na nasze aniołki. Jego był z 3 razy większy.
- Tworzymy niezłą parę, co?
Znów oparłam głowę o jego ramię.
- Tak. Tak, tworzymy.

X

    Gdy wróciliśmy do domu - po jeszcze kilku głupich pomysłach, bitwie na śnieżki i kilku moich potknięć o własne nogi - Amber i cała reszta zdążyli wrócić przed nami, doprowadzając mnie do wniosku, że zwlekaliśmy z powrotem bardziej, niż zamierzaliśmy.
- Trudy! - przywitałam ją niewyraźnym głosem, uśmiechając się - Jak dobrze cię widzieć! Podoba mi się twój dzisiejszy makijaż... ale twoja twarz jest cała rozmazana. W zasadzie, wszystko jest rozmazane. Było tak już wcześniej?

Trudy zdawała się być zszokowana, że mówię, ale szybko się otrząsnęła
- Uh... musisz się ogrzać i wytrzeźwieć. Amber powiedziała mi, co się wydarzyło.
Uwinęłam się do salonu, gdzie znalazłam się bez płaszcza, ale za to pod stertą kocy. Fabian zniknął na kilka minut, ale gdy wrócił z gorącą czekoladą i pozwolił mi wtulić się w niego, wybaczyłam mu krótką nieobecność. Popijałam powoli gorącą czekoladę, nie zważając za bardzo na to, jak wszyscy chodzili wokół mnie na palcach; nawet Jerome i Alfie uważnie przyglądali mi się z kanapy naprzeciw. .

    Moje powieki opadły, ale szybko zmusiłam się, aby je otworzyć. Fabian zauważył moją wewnętrzną walkę ze zmęczeniem i snem.
- W porządku skarbie - powiedział uspokajająco. Gładził mnie po włosach, tylko bardziej usypiając - Możesz zasnąć.

Nawet w stanie, w którym prawie spałam, przedarły się do mojego umysłu obawy i strach
- Proszę, nie odchodź - wyszeptałam - Nie chcę być sama. To przypomina mi o szafie. O nim. Nie chcę, aby tutaj był. Nie pozwól mu przyjść tutaj - znów straciłam panowanie nad tym co mówię, ale na szczęście mówiłam tak cicho, że tylko Fabian i Amber, która siedziała na fotelu obok, byli w stanie usłyszeć to, co mówię.
- Nie zostawię cię, Nino. Nigdy nie odejdę i nie pozwolę mu, aby tutaj przyszedł. Jesteś bezpieczna. Śpij.
Ktoś westchnął zadumany i po chwili, zorientowałam się, że to byłam ja
- Chciałabym, aby była to prawda.
- Aby co było prawdą?
- Że nigdy nie odejdziesz.

I przed moimi oczami zapanowała ciemność.

Fabian's POV

    Zamknęła oczy, jej oddech wyrównał się po 2 minutach. Zasnęła. Spojrzałem na Amber
- Szafa? - wyszeptałem, aby tylko ona usłyszała - Co miała na myśli?
    Zbledła na twarzy, jakby coś do niej dotarło
- Myślę, że on zamykał ją w szafie - wyszeptała jeszcze ciszej niż ja - Pewnie na godzinę lub dwie jako kara.
    Poczułem ucisk w klatce piersiowej. Potrafiłem sobie wyobrazić jej drobne ciało skulone w małej szafie przez kilka godzin, płaczącą w ciemności i zastanawiającą się, kiedy zostanie wypuszczona.
- Ale ona chowa się, gdy się boi... dlaczego bycie samemu, teraz ją tak przeraża?
- Macie zamiar włączyć nas do konwersacji? - przerwała Patricia - Też chcielibyśmy porozmawiać o tym, co się wydarzyło.
- Rozmawialiśmy tylko o tym, jak ten wieczór odbije się na Ninie - odpowiedziała Amber - Jak stanie się bardziej podatna na zranienie - Amber wymieniła ze mną krótkie spojrzenie i zrozumiałem. Boi się samotności, bo jest bardziej podatna na zranienie.
Joy zmarszczyła czoło
- Myślę, że rozumiem o co chodzi, ale tak dla pewności; dlaczego miałaby stać się bardziej podatna na zranienie?
- Została odebrana jej kontrola - zacząłem, zanim Amber zdążyła zabrać głos - Przez długi czas nie miała kontroli nad emocjami, ciałem, wyborami przez jej dręczyciela. Powoli zaczęła nabierać kontroli nad swoim życiem. Nosi mniej workowate ubrania, otwiera się przed ludźmi, robi to co chce. Jednak Mark odurzył ją bez jej wiedzy. Był napastliwy seksualnie jak i jego kolega. Była uwięziona i znów odebrano jej kontrolę. To cofnie ją o kilka kroków w drodze do zdrowia.
- Nie mówiąc o jutrzejszym kacu - wspomniał Jerome - Bardzo staraliśmy się, aby więcej jadła i udało się, ale jestem pewien, że nadal moglibyśmy bez problemu zobaczyć jej wystające żebra. Przestała wyglądać jakby była krok od śmierci i wygląda tylko na chorą. Wymioty i inne skutki uboczne, osłabią ją.

Patricia westchnęła
- Nie ma jakiś przeciwwskazań w zażywaniu narkotyków i piciu alkoholu w tym samym czasie? Może być to niebezpieczne dla zdrowia? I co to w ogóle był za narkotyk?
- Nie znam odpowiedzi. Na żadne z tych pytań - nikt inny się nie odezwał, więc doszedłem do wniosku, że pozostali również nie wiedzą - Myślę, że poznamy odpowiedź na drugie pytanie jutro.

    Zapadła cisza. Wraz z upływem czasu, wszyscy powoli zaczęli zasypiać. Była 12 w nocy, ale wiedziałem, że nie będę spał. Amber zdawała się być bardzo rozbudzona, a Mara była zmęczona, ale zdecydowanie chciała coś mi powiedzieć.

Chce porozmawiać o Ninie. Zorientowałem się. Dzisiaj dopiero co się dowiedziała. Całkowicie zapomniałem. 
Po następnych 30 minutach, wszyscy oprócz naszej trójki zasnęli. Mara usiadła bliżej.

- Powiem to, co wiem na tą chwilę - zaczęła - Wyprowadź mnie z błędu, jeśli będzie coś źle. Nina była torturowana przez swojego ojczyma odkąd skończyła 4 lata... I domyślam się, że także wykorzystywał ją seksualnie. Jej mama nie żyje, więc mieszkali we dwoje. Przestała mówić ze względu na tortury. A na dokładkę, w szkole nie było innej osoby, która ją sponiewierała. To był on, gdy odwiedził ją w dzień rodzinny. Mam rację?

Jej bezpośredniość trochę mnie oszołomiła, ale widziałem, jak walczy z swoimi emocjami, by się nie rozsypać.
- Tak, wszystko się zgadza.
- Dlaczego nie zgłosiłeś tego na policję? Co zrobisz na koniec roku szkolnego, gdy będzie musiała do niego wrócić? Przyleci na następny dzień rodzinny?

Wypuściłem powoli powietrze z płuc.
To będzie długa noc.

X

    4 godziny później, Mara zasnęła, a Amber zaczęła przegrywać w walce ze snem. Ja przyglądałem się Ninie, bawiąc się końcówkami jej włosów.

Zaszlochała przez sen.

    Było to tak ciche, że ledwo usłyszałem, ale drugi raz był głośniejszy. Dłoń, którą wcześniej trzymała się za moją koszulkę, zacisnęła w pięść. Gdy zaszlochała trzeci raz, przyciągnęła tym uwagę Amber.

Zapłakała.

Ten dźwięk obudził kilka osób i wzmożył mnie do akcji. Chciałem chwycić jej dłoń, ale wyrwała się
- Proszę - wyszeptała; przez sen, było to mniej wyraźne niż zazwyczaj - Proszę, przepraszam. Byłam złą dziewczynką, przepraszam.
- Nino - powiedziałem delikatnie, próbując nie panikować - Nino, to sen. Obudź się. To nie dzieje się naprawdę - nie słyszała mnie, ale zatrzęsła się i starała odsunąć się od niewidzialnego napastnika. Znów. I znów. Gdy spróbowała sięgnąć ręką swoich pleców, zdałem sobie sprawę z tego, że śni jej się, jak jej ojczym ją bije.

Moja krew zatrzymała się w żyłach.

    Potrząsnąłem ją. Gdy to również nie pomogło, potrząsnąłem ją trochę mocniej. Obróciła lekko głowę. Otworzyła oczy, ale były przepełnione strachem. Nagłym ruchem spadła z kanapy i wylądowała na kolanach.
- Proszę, przestań. Nie dzisiaj - błagała. Jej spojrzenie przeszywało mnie na wylot - Będę dobrą dziewczynką. Nie dzisiaj, proszę! - zapowietrzyła się przez panikę.
Uklęknąłem przed nią.
- Skarbie, to ja, Fabian. Jesteś w domu Anubisa, pamiętasz? Nie ma go tutaj, kochanie. Nie skrzywdzi cię. Nie pozwolę mu - nareszcie coś do niej dotarło, bo jej ciało trochę się rozluźniło.
- Fabian - wymamrotała, nadal żyjąc swoim snem. Znów zaszlochała - Nie zostawiaj mnie z nim samej. Nie chcę być jego dobrą dziewczynką.
- Nie zostawię cię samej. Nie jesteś kogokolwiek dobrą dziewczynką. Jesteś po prostu sobą - zbliżyłem się trochę do niej i wyciągnąłem rękę - Nie zostawię cię.
Tym razem, gdy ją dotknąłem, powróciła do rzeczywistości
- Ja... Fabian? - rozejrzała się dookoła, na wszystkich wpatrzonych w nią i wzdrygnęła - To był sen? - spuściła głowę i spojrzała na nasze złączone dłonie. Z jej twarzy odpłynęły wszystkie kolory - O Boże.
- Co? Nino, co jest?
    Bez odpowiedzi, wstała i zachwianym krokiem pośpieszyła do łazienki, trzymając dłoń przy ustach. Chciałem pójść za nią, ale pomachała ręką, abym został, a więc przez chwilę wpatrywałem się w drzwi łazienki. Gdy obróciłem się, zobaczyłem wszystkich zszokowane twarze.
- Tak - wymamrotałem - Często tak się dzieje [chodzi o ataki, oczywiście]

    Gdy wróciła, ja znów siedziałem na kanapie. Czekała, aż przytaknę, zanim położyła się obok mnie i oparła głowę o moje ramię.
- Dobrze się czujesz? - Amber zapytała pełna nadziei.
- Boli mnie głowa, mam mdłości i jestem wykończona. Jeśli to definicja 'dobrze', to pewnie, dobrze się czuje - jej słowa brzmiały gorzko i sama nie spodziewała się takiego tonu - Przepraszam. To nie miało tak zabrzmieć.
- W porządku Neens - przez chwilę się nie odzywała - Chcesz... chcesz położyć się spać w pokoju?

    Natychmiast zesztywniała, przysuwając się bliżej mnie i nie potrafiłem ukryć uśmiechu.
Nie chce mnie opuszczać. 
- Chcesz spać u mnie, tak jak ostatnio? - zawahała się, przez chwilę myślałem, że odmówi, ale przytaknęła.
- Przepraszam Amber - wyszeptała
- Nie Nino, to całkowicie okay. Możesz robić co chcesz, nie jestem zła - nie kłamała. Rozumiała, że mnie teraz potrzebowała. Nina zrelaksowała się, wzdychając z ulgą.

    Podniosłem ją delikatnie i trzymałem blisko siebie.
- Zobaczymy się wszyscy rano. Mick, do zobaczenia za chwilę - uśmiechnął się lekko, a ja obróciłem się i wyszedłem. Tylko minutę zajęło położenie jej do łóżka. W pół śpiku, zdjęła nawet swoją bluzę, zostając na bluzce z długim rękawem, a ja przebrałem się w piżamę - upewniając się wcześniej, że była do mnie tyłem i starałem się być ekstremalnie cicho. Przestraszyłaby się, gdyby wiedziała, że chociaż na moment nie miałem na sobie spodni. Już tak bardzo mi zaufała.

Położyłem się i objąłem ją, Nina obróciła się i położyła głowę na mojej klatce piersiowej. Mimo, że była wykończona, zdawało się, że walczyła ze snem.

Więc zaśpiewałem.

- I never thought that you would be the one to hold my heart, but you came around and you knocked me off the ground from the start - śpiewałem cicho, z ustami schowanymi w jej włosach - You put your arms around me and I believe that's easier for you to let me go. You put your arms around me and I'm home - zamknęła oczy i uśmiechnąłem się, powtarzając ostatni wers - You put your arms around me and I'm home.

    Jej oddech stał się głębszy i zwolnił. Zasnęła. Westchnąłem i pocałowałem ją delikatnie w czubek głowy, myśląc o wydarzeniach minionego dnia.

Gdybym była normalną dziewczyną, gdybym mogła pozwolić sobie, by się w kimś zadłużyć...byłbyś to ty już dawno temu.
    Powiedziała to i gdy tylko o tym pomyślałem, po moim ciele przeszły ciarki. Chciałem, aby się we mnie zakochała. Bardzo tego chciałem.

Tak jak ja zakochałem się w niej.

Tak, gdy powiedziała moje imię, a co dopiero wyznała, ze mnie lubi, wiedziałem, że nie chciałbym usłyszeć tych słów od kogoś innego. Chciałem ją. Za wszystko.

Fabian... Też cię lubię.

Tylko sprawa wygląda tak, że było teraz to coś więcej niż lubienie jej. Gdy wypowiedziała moje imię, tak pięknie brzmiące w jej ustach, wiedziałem. Wiedziałem, że jej nie lubiłem.

Kochałem ją.

I tak jak przypływ i odpływ fal na morzu, nie byłem w stanie tego powstrzymać.

***

* (Chcę twojego światła. Podzielisz się nim?) Jakkolwiek dziwnie to brzmi, nawet taka błahostka będzie miała swoje wytłumaczenie w przyszłych rozdziałach :)

***

Witam Was kochani; jak wrażenia?  Fabian po prostu fcgklijk.jhgfkf
Osoby, które stawiały, że randka nie wypali, w pewnym sensie mocno się rozczarowały. Bo myślę, że to można już zaliczyć jako randkę, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich i totalnych nie wypałów.
Wiecie, wspomniałam kiedyś o konsekwencjach, które pociągnie za sobą ta impreza. Jeszcze troszeczkę będziecie musieli zaczekać, by dowiedzieć się o co chodzi. Ale może jakieś teorie? Czekam na dosłownie wszystko. Nie jestem pewna, czy powinnam dawać podpowiedź, ale... konsekwencje będą fizyczne i psychiczne. I bardziej skomplikowane, niż przypuszczacie, bo to co pewnie pomyśleliście po przeczytaniu poprzedniego zdania, jest błędne ☺Ale piszcie śmiało!

Mam dzisiaj wolne, oceny wystawione. Mogę odetchnąć! I kończę tłumaczyć rozdział 48, w który znajduje się scena, na którą chyba wszyscy czekają od początku. A w nocy, Deffy (autorka) zaskoczyła wszystkich po ponad roku czymś... fajnym. Tak, fajnym ☺ I nie mogła uwierzyć, że mam już rozplanowane rozdziały do samego końca XD

By the way... idę 25 czerwca na Obecność 2 do kina i mam trochę.... cóż, pewnie przez kilka dni po filmie, będę zasypiać z słuchawkami w uszach, by nie mieć schiz. W jednym z zagranicznych kin sprowadzono księdza/pastora, aby po filmie, mógł uspokoić duchowo, więc no...

Gdy następnym razem pojawię się z rozdziałem, będą już wakacje! Życzę wszystkim miłego ostatniego tygodnia szkoły!

Następny rozdział 2/07/16

I niektórzy wiedzą, niektórzy nie... już teraz, pragnę zaprosić wszystkich dnia 2 lipca do Joylitte na drugą część Alfabetu Morse'a - "Opętana". Mój Promyczek ma talent do pisania, więc cholernie się cieszę, że Alfabet zdobył całkiem pokaźne grono czytelników ♥

Długie te ogłoszenia, wiem, przepraszam.
I dziękuję za to, że jesteście. Proszę, komentujcie, bo leci nam 13 miesiąc razem, a ja nadal nie wiem, ile osób rzeczywiście czyta, albowiem wyświetlenia poszczególnych postów wahają się od 180 po rekordowe 1000 w pierwszych dwóch tygodniach...

Kocham Was bardzo mocno,
Klaudia x


Ogłoszenie dodatkowe:
    Nie wiem, czy dobrze robię pisząc to, bo pewnie będę czuć się tylko bardziej niezręcznie, ale... 29 czerwca (o ile nic się nie schrzani), będę na jednym z twitterowych snapów (@justtwitter), więc możecie wpaść i zadać pytania czy coś XD
    Nie odważyłabym się na zgłoszenie, gdybym nie miała powodu, bo powiedzmy, że nie lubię siebie, ale whatever. Jednym z powodów jest właśnie Scarred, bo hej, każda reklama dobra. Drugim w zasadzie jest Brad i to jak jest niedoceniany i/lub zapomniany przez dawnych fanów HoA. Ale mam w planach kilka tradycyjnych rzeczy i być może, przez połowę dnia będę na tym snapie z przyjaciółką. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Nie zabijcie, już kończę, tak, tak....

*Rozdział edytowany słuchając We the Kings*
Polecam przesłuchanie czegoś więcej niż "Sad Song", bo mają wiele innych świetnych kawałków.

sobota, 4 czerwca 2016

Rozdzial 39

Nina's POV

Sprowadzenie mnie na krzesło zajęło Fabianowi z 10 minut. Miałam ochotę wskoczyć w biały puch - którego warstwa stawała się grubsza z każdą minutą - i leżeć tak aż stopnieje. To jego wzmianka o gorącej czekoladzie w końcu zmusiła mnie, by usiąść.
- Czyli mogę stwierdzić, że podoba ci się niespodzianka? - zapytał, jego głos nieco drżał ze stresu.
Zebrałam w sobie tyle odwagi, by podnieść pytająco brew
- Nie zadawaj głupich pytań - był zdumiony moją odpowiedzią tak samo jak ja i uśmiechnął się zadowolony - Oh, już bądź lepiej cicho - wymamrotałam, ale uśmiechnęłam się.

To tak smakuje w ustach przyjacielskie droczenie się.

- Sam zrobiłem gorącą czekoladę. Wiem, że moją lubisz najbardziej - byłam w stanie wyobrazić sobie go, jak z dumą wali pięścią w popiersie i zaśmiałam się pod nosem - Co? - Potrząsnęłam głową i wzięłam w zmarznięte dłonie kubek, który natychmiast je rozgrzał. Gdy wzięłam łyk, ciepło rozpłynęło się po całym moim ciele i uformowało w brzuchu przyjemne uczucie szczęścia, ale wiedziałam, że czekolada miała mało z tym do czynienia.

W większości, była to zasługa uśmiechu Fabiana.

Gorący napój rozluźnił moje struny głosowe. Gdy minął ból, westchnęłam z ulgą i usiadłam wygodniej na krześle.
- Pierwszy raz widzisz śnieg, prawda? - zapytał - Tak sobie pomyślałem, skoro całe życie mieszkałaś w Kalifornii, ale chcę się upewnić.
- Tak, masz rację. Nigdy wcześniej nie widziałam śniegu. Jest ładniejszy, niż się spodziewałam i... uspokaja - spojrzałam na Fabiana - Ile osób wie o tym?
- Wszyscy - uśmiechnął się niepewnie - To Joy wpadła na pomysł, aby sprawdzić pogodę kilka dni temu i powiedziała mi, co jest zaplanowane na dzisiaj. Znaleźliśmy ten stary stolik na strychu jak i kilka krzeseł i może zabraliśmy bez pozwolenia... Ale Trudy nas przyłapała i zaczęła prawić kazanie - zaśmiał się - Mimo to, pozwoliła nam to zabrać. Jerome i Alfie zgarnęli parasol Bóg wie skąd i wtedy już wszyscy wiedzieli co się szykuje. Amber miała cię przygotować do wyjścia po obudzeniu, ale oczywiście telefon od twojego ojczyma oraz to, że nocowałaś u mnie, nieco pokrzyżowało plany.
- Nieźle przemyślane. Będę musiała podziękować im, gdy wrócimy - przegryzłam niepewnie wargę - Rozumiesz w ogóle to co mówię? Czy może musisz zgadywać?
- Rozumiem cię - zapewnił - Na początku musiałem się trochę przyzwyczaić, ale Amber ostrzegała mnie. Nie mówiłaś przez prawie 13 lat i biorąc wszystko pod uwagę, idzie ci naprawdę dobrze. Może i zdarzyło się kilka słów, nad którymi musiałem się zastanawiać czy połączyć z kontekstem, ale to nie kłopot. Nie martw się tym Nino. Najważniejsze, że mówisz.

    Spojrzałam na niego z zwątpieniem, ale w jego oczach odnalazłam tylko szczerość
- Mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej - wymamrotałam - Ćwiczę trochę, gdy jestem sama.
- Cóż, moje imię wyćwiczyłaś do perfekcji - Znów zajaśniał na jego twarzy dumny uśmiech
- Całkiem śmieszne, bo tego akurat wcale nie ćwiczyłam. Byłam zbyt nerwowa, aby spróbować.
Zaśmiał się, biorąc łyk gorącej czekolady
- No to czemu by nie spróbować teraz. Mam na myśli, poćwiczyć - w jego spojrzeniu rozpoznałam figlarny błysk - Wybierzmy słowo... może 'you'? Twoja wymowa tego słowa jest trochę niepoprawna. Spróbuj.
- You? - Powtórzyłam posłusznie i kompletnie zdezorientowana
- Przy 'oo' musisz ukształtować usta bardziej w 'O' . Wymawiasz to bardziej jak 'uh' albo mieszanka tego i tego. Skróć też wymowę 'y'
Przegryzłam wargę, zastanawiając się nad tym, co powiedział
- You - powiedziałam ostrożnie, ale potrząsnęłam głową; wiedziałam sama, że jest to źle. Spróbowałam jeszcze raz - You?
Fabian uśmiechnął się.
- I o to chodzi, widzisz? Już kolejne słowo, które potrafisz dobrze wymówić.
- Nie wierzę, że przyznałam się do tego, że cię lubię z błędną wymową - burknęłam, chowając twarz w dłoniach - Jakby całość była niewystarczająco żenująca.
- Cóż, mogę też nauczyć cię odpowiedniej wymowy 'like' i niedługo będziesz mogła wypowiedzieć to poprawnie. Oczywiście będziesz musiała powiedzieć mi to prosto w twarz, abym miał pewność, że powiedziałaś dobrze - mrugnął okiem i mimo wszystko, zaśmiałam się.

- Pozostali chcieliby przyjść i pobawić się nieco w śniegu z nami, ale pomyślałem, że najpierw powinienem cię przygotować.
    Spojrzałam na niego z przestrogą w oczach.
- Na co?
- Na coś bardzo poważnego - powiedział złowrogo - Sprawa życia i śmierci - zaczęłam się bać, ale wtedy dostrzegłam lekkie rozbawienie w jego spojrzeniu - Nino, muszę przygotować cię na co roczną anubisową bitwę śnieżną.
Oparłam się na krześle
- Nawet nie żartuj! - po chwili jeszcze raz zastanowiłam się nad tym co powiedział i wyprostowałam się - Czekaj. Bitwa śnieżna? Taka jak te w telewizji? Gdy rzuca się w siebie śniegiem?
- To właśnie to - czekał aż dopiję czekoladę a potem natychmiast wstał i wbiegł w biały puch.
- Za mną, kochanie - zarumieniłam się, słysząc to, ale poszłam za nim. Wziął w ręce śnieg i szybko uformował z niego kulkę - No to tak, uwaga na głowę!

    Następną rzeczą jaką wiedziałam, była śnieżna kulka lecąca w moim kierunku. Uderzyła mnie w klatkę piersiową. Wzdrygnęłam, spodziewając się bólu, ale ledwo co czułam, nie mówiąc więc o czymś negatywnym. Fabian zamarł, gdy zobaczył moją reakcję. Podszedł ostrożnie bliżej.
- Nino? - wymamrotał. Myślał, że mnie przestraszył - Skarbie, przepraszam, nie pomyślałem...

Byłam szybka jak strzała, nie spodziewał się.

    Z precyzją której sama nie przypuszczałam, uformowałam śnieżkę, która sekundę później poleciała w jego kierunku. Obróciłam się i odbiegłam - ale wcześniej rzuciłam na niego okiem, by upewnić się, że trafiłam prosto w twarz.
- Ooops! Nie wiedziałam, że tam stałeś! - zapadła cisza, a następnie oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Nie wyobrażałem sobie nawet tak pomyślnego startu, no ale przełamałaś lody. Lepiej uważaj! - krzyknął, rzucając kolejną śnieżkę. Przeleciała obok mnie, więc podniosłam ją i wzmocniłam. Wiedziałam, że mój cel nie był nawet w połowie tak dobry jak jego. Musiałam podchodzić bliżej i unikać jego strzałów w tym samym czasie.
    Padłam na kolana i zaczęłam budować śnieżny mur kierując się tylko instynktem. Może widziałam to wcześniej w telewizji? Gdy był gotowy, wystawiłam lekko głowę i ujrzałam, że Fabian również kończył budować swój własny tylko, że jego zdawał się być bardziej stabilny.

On jako pierwszy oddał strzał, ale ja nie byłam wcale daleko w tyle

    Dopiero po 15 minutach zaprzestaliśmy, a po 5 kolejnych znów usiedliśmy. Tym razem, krzesła stały bliżej siebie i oparłam głowę o ramię Fabiana
- To jest naprawdę miłe - westchnęłam - Bez ojczyma, bez Mark'a, bez problemów. Tylko zabawa. Cieszę się, że zdecydowaliśmy się przestać martwić o to, co może się stać.
- Ja też - odpowiedział i mogłam przysiąc, że usłyszałam w jego głosie coś fałszywego, ale było to tak krótkie, że nie byłam w stanie dobrze rozpoznać.

Pogodziłam się już z wszystkim co może się stać. Nie chciałam, aby te 2 tygodnie były przepełnione strachem, a okazałoby się, że to fałszywy alarm. A jeśli nie jest fałszywy... cóż, nie chcę, aby moje ostatnie chwile z Fabianem przerodziły się w szukanie sposobu by mnie uratować, gdy i tak się nie uda. Pogodziłam się z tym, że to może być koniec.

- Hej! Można dołączyć? Już czas na co roczną anubisową bitwę śnieżną? - zawołał Mick, wychylając się zza drzwi, ubrany w zimowe cichy. Za nim zauważyłam Joy, próbującą spojrzeć mu przez ramię jak i Amber chcącą nas zobaczyć. Fabian uśmiechnął się.
- Jesteś gotowa? - bez zawahania przytaknęłam i gestem ręki, pokazałam, aby wyszli. Gromada nastolatków z radością zbiegła ze schodów. Fabian i ja szybko do nich dołączyliśmy.
- W porządku, pracujemy w parach! Alfie i Jerome to oczywista sprawa poza Fabianem i Niną... dobrze, Joy i ja - powiedział Mick - Mara i Patricia... Amber, możesz dołączyć do kogo chcesz.
Byłam zaskoczona, że Joy i Patricia nie były razem w parze, Fabian zorientował się o czym myślę.
- Joy i Patricia mają w zwyczaju nieczystą grę, gdy są razem. Mara i Mick pilnują, aby było sprawiedliwie. Normalnie, Joy byłaby z Amber a ja z Mickiem - przytaknęłam i uśmiechnęłam się. Mogłam sobie ich wyobrazić w tej sytuacji.
    Amber, prawie nie do poznania gdyby nie jej różowy płaszcz, stanęła obok mnie; Mick zaśmiał się.
- Runda druga, to dziewczyny kontra chłopacy, a na koniec, gramy pojedynczo. Wszyscy znają zasady oprócz Niny, więc przypomnę. Nie można lepić tak twardych śnieżek, które mogłyby zrobić krzywdę. Oszczędzamy wulgaryzmy i nie ma żadnego kontaktu fizycznego oprócz kulek śniegu. Drużyna, której mur obronny przetrwa najdłużej, wygrywa. Wszystko jasne?
- Tak, tak, tak! - wrzasnął Alfie. Wszyscy się zaśmialiśmy i przytaknęliśmy w zgodzie.
- No to... Gotowi... Do startu... Start! - na znak, wszyscy rozproszyli się po podwórzu. Szybko podążyłam za Fabianem i schowaliśmy się za zaspą, która tworzyła już do połowy mur. Wzięłam się za lepienie śnieżek, a Fabian i Amber zaczęli budować mur. Po 2 minutach był gotowy. Jerome i Alfie zaczęli atakować Patricię i Marę, które walczyły z nimi równie szalenie. Zdawało się, że Joy i Mick dopiero lepili śnieżki i starali się umknąć naszej uwadze, aż będą mieli wystarczająco dużo amunicji.

Po moim trupie.

    Wstałam i zaczęłam bombardować ich mur śniegiem. Moje rzuty nie były silne, ale wystarczające, aby powoli osłabiać ich fortecę. Moje ćwiczenia z Mickiem nie poszły na marne, a teraz wykorzystuję to przeciw niemu. Wszyscy prócz Fabiana zdawali się być zdumieni moim zaangażowaniem i dało mi to przewagę.
    Joy wystawiła głowę zza muru, by zobaczyć kto ich atakuje. Natrafiła na idealny moment, w którym jedna z moich śnieżek trafiła ją w twarz. Wrzasnęła i starała się pozbyć białego puchu z twarzy, gdy Mick niemal turlał się na ziemi ze śmiechu. Mimo, że już dawno wybaczyłam Joy za wcześniejsze incydenty, nie mogłam powstrzymać nachodzącej mnie myśli.

To jest za próby odebrania mi Fabiana

    Joy otrząsnęła się i zaczęła atakować, rzucając we mnie śnieżkami z prędkością światła. Tylko dzięki mojemu ciężko zdobytemu refleksowi, udało mi się je omijać. Dwie uderzyły mnie w brzuch i jedna zahaczyła o kaptur. Mick atakował Alfiego i Jerome'a, a oni Patricię i Marę. Patricia ugrzęzła w niekończącym się starciu z śnieżkami Fabiana i Amber, dzielnie broniąc się. Mara zajęła się Jeromem i Alfiem.

    Widziałam jak Patricia spoglądała na mnie kątem oka, wyraźnie chcąc dodać mnie na listę swoich celów, ale coś ją powstrzymywało
- Boi się, że coś ci zrobi - zauważyła Amber, chowając się na chwilę za mur, by móc dorobić amunicji - Prawie wszyscy się tego boją
    Zmarszczyłam sfrustrowana czoło i wstałam, podając się za łatwy cel. Nadal tylko Joy miała odwagę we mnie rzucać śnieżkami. Myśleli, że jestem słaba.

Udowodnię im, że są w błędzie.

- Widzę, że wszyscy boją się uderzyć w amerykankę! - krzyknęłam - I kto tu teraz jest tchórzem?!

Gdy Fabian i Amber mogli się spodziewać, że to nadejdzie, wszyscy inni osłupieli. Większość tylko raz słyszała mnie jak mówię i nie byli na to przygotowani. Wszyscy wstrzymali ogień.

A moja drużyna zaatakowała
Zanim inni zareagowali, było za późno.

Forteca Joy i Micka był już dość osłabiona przez moje śnieżki, więc po kilku sekundach odpadli z gry. Patricia i Mara były następne, pozostawione bez obrony. Pozostali jeszcze Jerome i Alfie, których mur ledwo stał.

    To Amber rzuciła śnieżkę, która wpadła Alfiemu za kołnierz. Zaczął skakać z wrzaskiem, próbując pozbyć się śniegu. Po minucie, powaliliśmy ich mur, wygrywając w ostatniej chwili - nasz również ledwo stał.
- Wygraliśmy! - krzyknęła Amber, rzucając mi się na szyję tak niespodziewanie, że przestraszyłam się; całkowicie zapomniała o moich... granicach. Spojrzałam w panice na Fabiana, byłam sztywna jak deska i drżałam. Oddychaj. Wyszeptał.

Jakimś cudem, znalazłam w sobie tyle stabilności, by również ją objąć i przytulić. Gdy zaczęło do niej dochodzić, co zrobiła, zaskoczona, zesztywniała na chwilę, ale potem zrelaksowała się a ja uśmiechnęłam się.

Wszystko było w porządku.

X

    W drugiej rundzie, to dziewczyny wygrały, ale w trzeciej, odpadłam z gry jako druga; zaraz po Marze. Usiadłyśmy i oglądałyśmy zmagania innych, kibicując swoim faworytom. Fabian i Amber byli dla mnie oczywistym wyborem, a Mara zdawała się skupiać na pozostałych dwóch dziewczynach i Jeromie.
- Jak się masz? - zapytała; spojrzałam na nią zaskoczona - Mam na myśli, z tym wszystkim tutaj. Gdyby takie coś miało miejsce na początku twojego pobytu, straciłabyś kontakt ze światem, po pierwszej śnieżce rzuconej w ciebie. Nigdy byś nie dobrała się z nikim do pary... w zasadzie, gdybyś tylko wiedziała, co się szykuje, wcale byś nie wyszła ze swojego pokoju. A teraz jesteś tutaj, nazywając wszystkich tchórzami i dobrze się bawiąc. Jak beztroska zdajesz się być, wiem, że pewna część ciebie musi być przerażona.

Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej i oparłam na nich brodę.
- Jest... dobrze - odpowiedziałam szczerze - Wiem, że gdy to wszystko się skończy, będę potrzebowała trochę ciszy i spokoju, może trochę samotności. Wiem też, że nie będę dużo mówić, szczególnie w obecności wszystkich, ale na teraz, chociaż na chwilę, staram się być Niną 'przed torturami'.
- Mu...- przerwała, znów sprowadzając na siebie mój wzrok. Zdawała się być zszokowana moim zwyczajnym wspomnieniem o torturach i szczerze, byłam bardziej przerażona niż ona. Zła na siebie zacisnęłam szczękę. Głupia, głupia, głupia. Powtarzałam sobie w myślach, gdy widziałam Marę, próbującą znaleźć na to słowa. Zajęło jej to trochę czasu.
- Kiedy to się zaczęło? - zapytała delikatnie.
    Odwróciłam od niej wzrok. Prawda z łatwością wydałaby sprawcę tego wszystkiego. Mara jest inteligentna, domyśliłaby się
- Gdy miałam 13 lat - wyszeptałam; zasznurowała usta.
- Zgadywałam, że zaczęło się to wcześniej. W dniu, w którym Patricia wylała na ciebie ten dzbanek wody, napisałaś, że przestałaś mówić mając 4 lata. Sądziłam, że twoje... trudności... mają z tym coś wspólnego.

Cholera. Starałam się znaleźć wymówkę, ale miałam świadomość, że Mara czeka.
- M-moja mama zmarła, gdy miałam 4 lata. To dlatego - Jej spojrzenie było zbyt rozumiejące, abym mogła znaleźć w nim pocieszenie. Przejrzała to kłamstwo na wylot
- Mimo, że wierzę w to i nie chcę się wtrącać, to wątpię, że był to jedyny powód. Myślę, że mam rację... - Jej oczy błądziły gdzieś w oddali, a jej myśli nie były trudne do odgadnięcia.
Tortury zaczęły się, gdy miała 4 lata. Wątpię, że miała dużo kontaktu z kimś z poza rodziny. Jej mama zmarła... jej tata odwiedził ją w dzień rodzinny. Nie, jej ojczym. Gdybym torturowała tą dziewczynę, i byłabym z dala od niej na dłuższy czas, odwiedziłabym ją w dzień rodzinny. A on odwiedził ją jako jedyny, więc...

    Jej gwałtowny wdech i zaparcie powietrza w płucach postawił mnie na równe nogi. Cofnęłam się o kilka korków. Nie. To nie mogło się stać. Mieli wiedzieć tylko Fabian i Amber. Teraz Mara też jest w niebezpieczeństwie, teraz istnieje ryzyko, że dowie się kolejna osoba, teraz...
    Czułam zbliżający się atak, Mara również wstała i delikatnie wzięła mnie za rękę.
- Nie powiem nikomu. Oddychaj Nino. Nic nie zrobię - jej słaby głos zdradził fakt, że poczuła się jakby wszystko spadło na jej barki. Ścisnęła moją dłoń, ale wyrwałam się z uścisku.
- Fabian wie, że to twój ojczym? - zapytała cicho
Do moich oczu napłynęły łzy, zakryłam się dłońmi.

    Po chwili usłyszałyśmy skrzyp śniegu pod kogoś butami. Podeszła do nas Amber, cała pokryta śniegiem.
- Poddaję się. Co przega...- przerwała; dostrzegła moją panikę i skupienie Mary - Co się stało?
Mara powoli oderwała ode mnie swój wzrok
- Zorientowałam się, kto ją torturował - Amber zaparła dech w piersiach i przykryła usta dłońmi. Obie patrzyły na mnie, jakbym za chwilę miała się rozpaść, co wcale nie było dalekie od rzeczywistości.
    Po moich policzkach spłynęły łzy i cofnęłam się o kolejne kilka kroków, odwracając od nich wzrok. Fabian, jakby poczuł moją panikę i ból, nagle przestał lepić śnieżki i spojrzał w moim kierunku. Gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, w jego oczach coś pociemniało i natychmiast wstał
- Nino? - zawołał

Odbiegłam.

    Tym razem nie pobiegłam do lasu, już nie popełniłabym takiego błędu. I wiem, obiecałam sobie całe tygodnie temu, że czas przestać uciekać...

Ale jeszcze raz pozwoliłam sobie odbiec.

    Po chwili znalazłam się w swoim łóżku, twarzą do ściany i po uszy przykryta kołdrą; nie potrafiłam powstrzymać potoku łez. Chcę być normalna. To było zdanie, które krążyło w moim umyśle. To wszystko czego chcę. Nie chcę, aby kolejna patrzyła na mnie, jakbym właśnie wróciła z piekła. Dlaczego musiała się zorientować? Jak mogłam być tak głupia?

    Ktoś otworzył drzwi, a po kilku sekundach poczułam dłoń, delikatnie przeczesującą moje włosy. Westchnęłam. Fabian. Ale w przeciwieństwie do tego, gdy wiele razy mnie dotykał, ten dotyk nie przyniósł żadnego ukojenia. Wręcz sprawił, że zesztywniałam, więc zacisnęłam oczy. Nie chciałam zranić jego uczuć.
- Fabian, nie chcę teraz rozmawiać. Powinieneś porozmawiać z Marą, potrzebuje pocieszenia bardziej niż ja; potrzebuje ciebie. Takie newsy nie są łatwe do zaakceptowania. Mi nic nie będzie.
- Jakie newsy?

Krew w moich żyłach przestała płynąć.
To nie był głos Fabiana.

    Wyskoczyłam z łóżka, jak najdalej od osoby która tu była jak i drzwi. Uderzyłam w ścianę tak mocno, że przez moje kości jakby przeszedł prąd. Prawie krzyknęłam, ale on tutaj był, przede mną i usiłujący mnie uciszyć, co tylko bardziej mnie przerażało.

Mark.

- Nino, Nino, uspokój się. Przepraszam, nie chciałem ciebie wystraszyć. Myślałem, że śpisz. Trudy powiedziała, że mogę przyjść. Muszę z tobą porozmawiać, proszę, uspokój się.
- Odejdź - powiedziałam drżącym głosem; nie miałam przy sobie nic do pisania - Cofnij się! Odejdź ode mnie! - Natychmiast tak zrobił, podchodząc do łóżka Amber po drugiej stronie pokoju. Gdy był w takiej odległości, mogłam już lżej oddychać, oparłam się o ścianę. Trwaliśmy w ciszy przez kilka minut; starałam się złapać oddech i zapobiec atakowi, zanim zdążył się zacząć.
- Widzę, że już mówisz - wymamrotał; wyglądał na trochę złego. Drżącymi dłońmi, wyciągnęłam z torby notes i długopis, ale nie musiałam nic pisać, aby moja wiadomość była jasna. Nie z tobą. Nie więcej, niż już miało miejsce
Czego chcesz?
- Przyszedłem, aby dopełnić naszą umowę - uśmiechnął się mrocznie - Mam z tobą jeszcze jedną randkę, zapomniałaś? Cóż, jest ona dzisiaj wieczorem. Zabieram cię na imprezę.
Nie chodzę na imprezy.
- Mogłaś o tym pomyśleć, zanim zawarliśmy umowę - wzdrygnęłam i odwróciłam od niego wzrok. Mój oddech znów stał się nierówny - No daj spokój, nie wymagam od ciebie, abyś rozmawiała tam z ludźmi lub ubierała coś wyzywającego - wstał i podszedł do drzwi, nie zadając sobie trudu, by jeszcze na mnie spojrzeć
- Masz czekać na zewnątrz za 45 minut

Wyszedł, pozostawiając mnie w ciszy. Po kilku sekundach, znów ujrzałam go w progu
- Oh, Nino?

Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, a jego uśmiech tylko stał się szerszy
- Nie mów nic Fabianowi.

Wyszedł na dobre.


***
It's coming
Przepraszam, że tak późno!
Nie mam pojęcia, jak przytłoczyć Was moim wkurzającym optymizmem, który zawsze znajdowałam przy 'niepokojących' rozdziałach, bo na dzisiaj nawet to ze mnie wyparowało. Ale o tym za chwilę.

Uwielbiam scenę z bitwą na śnieżki; cała ekipa razem, aw. I tak jak wspominałam - ponownie witamy Mark'a. Prawdopodobnie właśnie dzięki tej imprezie, Mark będzie jeszcze częściej pojawiającą się postacią. A co do imprezy - jakieś teorie spiskowe co do tego, co może się wydarzyć, albo też i nie?  Chętnie wszystkiego wysłucham.
Obecnie zaczęłam tłumaczyć rozdział 48 i whoa, jeszcze niedawno sobie mówiłam 'zanim tam dotrę, minie jeszcze sporo czasu'. A tu proszę. Jeśli dobrze pójdzie, przed rozpoczęciem wakacji może i dobiję do 50 i wtedy zrobię sobie przerwę. Nie chcę tak szybko kończyć tego tłumaczenia. I postaram się zwlekać z ostatnimi dziesięcioma rozdziałami jak tylko mogę. Ale z drugiej strony, czuję wewnętrzny przymus do tłumaczenia, uh.

A co do braku mojego pseudo 'optymizmu'... Ludzie, straciłam dzisiaj rano większość wiary w miłość, która jest w stanie przetrwać wszystko. Moje ukochane OTP, dwójka ludzi, którzy są dla siebie stworzeni, rozstali się po prawie 6 latach pięknego związku - Demi Lovato i Wilmer Valderrama, moi mili. Nie pojmuję tego. Byli dla mnie najpiękniejszym przykładem tego, że każdy i nie zważając na sytuację w jakiej się znajduje, może znaleźć miłość. Wilmer był przy Demi w jej najgorszych chwilach i mam za to do niego dozgonny szacunek i uwielbiam go tak czy inaczej, bo jest kochaną duszyczką, ale... Boże, tak bardzo chciałabym, aby do siebie wrócili. Co ja mam zrobić ze swoim wygaszaczem ekranu, jak mam na nim ich oboje, huh?

ANYWAY

Następny rozdział: 18/06/16
A 17 mam wolne i będzie już po wystawieniu ocen, jak pięknie ♥

W przyszłym rozdziale - przebieg imprezy i nieco tego, co będzie po niej. A konsekwencje imprezy, będą ujawnione jeszcze później...

Moje serce jest w kawałkach

Edit:
Za sprawą angelstoflyyx na Wattpadzie, następny rozdział pojawi się 17/06 czyli dzień wcześniej, enjoy! 😂🎉