Gdy ujrzycie takie oto nutki - ♫ - kliknijcie na nie :)
#ScarredPL - chętnie poczytam też opinie na tt
Nina's POV
#ScarredPL - chętnie poczytam też opinie na tt
Nina's POV
Tak jak obiecałam Fabianowi, następnego ranka, coś zjadłam.
Były to krakersy i woda. Wróciłam do pokoju na górę, zanim wszyscy zasiedli do swoich znacznie większych posiłków. Posłałam grupie delikatny uśmiech, zanim wyszłam i byłam w stanie dostrzec w oczach większości wielkie zaskoczenie
Tylko w oczach Fabiana, odbijało się zmartwienie.
Czytałam Harryego Pottera przez godzinę lub dwie, skulona wygodnie na łóżku. Dzięki 3 dniom które spędziłam sama ze sobą, zdążyłam dużo przeczytać. W między czasie, gdy próbowałam więcej nie płakać i ignorowałam okazjonalne bóle brzucha z głodu. Kończyłam powoli "Harry Potter i Czara Ognia"
W końcu dotarłam do końca i rozejrzałam się po pokoju, zastanawiając się, co może wydarzyć się dalej. Chciałam pójść po kolejną część, ale wiedziałam, iż muszę wyjść na świeże powietrze. A więc zeszłam na dół, ubrałam się i wyszłam na zewnątrz.
Dzięki Bogu, że jest sobota.
Spacerowałam po terenie przed domem Anubisa, zajrzałam do pobliskiego stawu i jak się ma mała, pływająca tam rybka.
Usłyszałam brzdąkanie gitary, pochodzące z polany nieopodal domu, która lekko była zasłonięta drzewami. Wysiliłam zmysły i spróbowałam obrać dokładny kierunek z którego dochodzi dźwięk - i wtedy kolejny raz go usłyszałam, jednak został szybko przerwany sfrustrowanym krzykiem.
Chwila.
Znam ten głos.
Przeszłam przez pas drzew osłaniających polanę i zatrzymałam się na samym skraju, z ciekawością rozglądając się, gdy...
Fabian. Fabian siedział na trawie z gitarą w ręku, patrząc na nią jakby cokolwiek mu przeszkadzało, było właśnie winą tego instrumentu.
Wbiłam wzrok w to, co znajdowało się przed moimi oczyma. Fabian wyglądał... tak naturalnie z gitarą; tą w szczególności. Dopasowywała się ona do jego dłoni jak glina. Mimo, że nie miałam doświadczenia z tym instrumentem - jak i każdym innym - mogłam stwierdzić, iż była z wyższej półki i dobrze zachowana.
Nigdy nie wyglądał tak idealnie jak wygląda w tym momencie.
Ta myśl pojawiła się znikąd i zszokowała mnie. Zaczęłam zawracać, nie chcąc bardziej przeszkadzać - tylko depnęłam na gałąź zdecydowanie zbyt mocno i pękła wydając z siebie głośny, charakterystyczny dźwięk.
Fabian obrócił głowę i jego oczy spotkały moje.
- Nina - zaparł dech w piersiach, natychmiast wstając - Nie widziałem cię, znaczy się, to oczywiste, że cię nie widziałem, nie że... - Przerwał zanim jego głos stał się jeszcze bardziej nerwowy
- Jak długo tu stałaś? - potrząsnęłam głową, mając nadzieję, że zrozumie iż niedługo i wskazałam gestem, aby usiadł. Zrelaksował się nieco, rozumiejąc to co miałam na myśli, po czym znów się zawahał. Kolejny raz wskazałam mu gestem, aby usiadł.
- Tylko jeśli usiądziesz ze mną - zaproponował. Byłam w pełni gotowa by wrócić do domu. Zmarszczył brwi.
- Daj spokój, nie ugryzę. I sama powiedziałaś, że chcesz usłyszeć moją muzykę, prawda?
Tak, prawda. Ale nie sądziłam. że na zewnątrz, gdzie nikt nas nie zobaczy, w razie gdyby stało się coś złego. Nawet jeśli miałoby się coś stać nam obojgu czy tylko mi.
- Ostatnia szansa. Trzy... dwa... jeden...-
Westchnęłam i podeszłam bliżej, poddając się i zakopując swoje obawy - na tą chwilę. Fabian uśmiechnął się zwycięsko, mimo, że było to oczywiste iż był nerwowy.
- Okay, więc... tak. Muzyka. Gitara. Zagram dla ciebie piosenkę - przełknął ślinę - Co powinienem zagrać? Znam dużo piosenek...
Wzruszyłam ramionami, mimikując jasne 'cokolwiek'. Westchnął.
- W porządku, zacznę z tą, którą nauczyłem się niedawno. Nazywa się Fall For You autorstwa Secondhand Serenade. Nie wiem czy słyszałaś, ale jest to... - Znów westchnął - Przepraszam, majaczę. No to dalej.
Usłyszałam pierwsze akordy a moje uszy wypełnił najpiękniejszy głos, jaki kiedykolwiek słyszałam.
The best thing about tonight's that we're not fighting
Could it be that we have been this way before
I know you don't think that I am trying
I know you're wearing thin down to the core
But hold your breath
Because tonight will be the night that I will fall for you
Over again
Don't make me change my mind
Or I won't live to see another day
I swear it's true
Because a girl like you is impossible to find
You're impossible to find
Śpiewał dalej, a ja wsłuchiwałam się z szerokimi oczyma, nie będąc w stanie pojąć, że głos który słyszę, wydostaje się z ust Fabiana. Miał zamknięte oczy, kompletnie zatopiony w muzyce i nieświadomy tego, jak się gapię.
Gdy dotarł do ostatnich wersów, otworzył oczy spoglądając prosto na mnie.
Because a girl like you is impossible to find
You're impossible to find
W jednym momencie, ucichła gitara i otoczyła nas cisza; patrzeliśmy na siebie. Po chwili usłyszałam ćwierkanie ptaka, które w pewnym sensie zniszczyło ten moment. Spuściłam wzrok.
- Więc... um... Wiem, że nie jestem tak dobry, nie byłem wystarczająco przygotowany, ale jak mówiłem, uczyłem się sam, więc... - Nabrałam odwagi, by na niego spojrzeć ponownie i najwidoczniej udało mi się, bo przerwał.
- O Boże, było aż tak źle? Przepra...-
Wyciągnęłam brudnopis.
Jesteś stworzony, by trzymać w swoich dłoniach gitarę a twój głos jest niesamowity.
Wpatrywał się w notatkę, a ja zauważyłam rumieńce na jego policzkach.
- O..oh, dziękuję - przegryzłam wargę w niepewności, zauważył to - Co?
Mógłbyś zaśpiewać coś jeszcze dla mnie?
Tym razem, szeroko się uśmiechnął
- Oczywiście. Chcesz usłyszeć to, nad czym pracowałem dzisiaj?
Kąciki moich ust lekko się uniosły, tworząc uśmiech w odpowiedzi na jego pytanie.
- Okay, zacząłem pisać tą piosenkę 2 lub 3 miesiące temu, ale przerwałem przez to całe szaleństwo i zamieszanie, no i w końcu wróciłem dzisiaj do pracy. Myślę że nadam jej tytuł You I See.
Przeczesał włosy ręką. Zauważyłam, że był bardziej zdenerwowany niż przy pierwszej piosence.
{♫♫♫}
[nawet jak nie skończyliście słuchać poprzedniej piosenki, włączcie, tą, bo jest po prostu lepsza :)]
[nawet jak nie skończyliście słuchać poprzedniej piosenki, włączcie, tą, bo jest po prostu lepsza :)]
You're like no other
When the sky falls down all I see is you
Mhmm
So let's discover
Everything around us is all too good to be
True
There is no time between us
We can do whatever we want
So Girl let's get gone
Zagrał jeszcze kilka akordów, a po tym przerwał
- Jeszcze nie wiem, co umieścić między zwrotką a refrenem, ale oto refren
Let me tell you
I will be there, when you're in need
It's you i see
But you know that
I'll never run from you
You'll always count on me
Don't ya know it's about time we saw each other again
My heart, needs you as a friend
Przerwał już po raz ostatni i zaczął rozglądać się dookoła, unikając kontaktu wzrokowego ze mną. Nie miałam pojęcia dlaczego.
- Tak um, więc jak mówiłem, jeszcze nie jest skończona - powtórzył - No ale mam chociaż tyle.
Piszesz ją z myślą o kimś?
Zbladł na twarzy, a moje zdezorientowanie tylko wzrosło.
- Tak.
Jest to dla Joy? Amber?
Joy powiedziała, że Fabian nie lubi jej w 'ten' sposób, ale nie jestem co do tego pewna. A z Amber często rozmawia na osobności... to zdecydowanie jest przyjaźń, która mogłaby łatwo przerodzić się w związek.
Zignorowałam zaskakującą falę bólu w sercu, na myśl o nim z którąkolwiek z nich.
- Joy? Amber? - Na ułamek sekundy zapadła śmiertelna cisza, a potem roześmiał się - Amber jest przyjaciółką i nikim więcej, jestem tego pewien. I nie, nie jest to dla Joy. Nie myślę o niej w ten sposób.
Dlaczego nie Joy?
- Ummm... nie wiem. Nie ma między nami... chemii. Jest wspaniałą, śliczną dziewczyną i jestem szczęściarzem, mając ją za przyjaciółkę, ale nie potrafię wyobrazić sobie nas jako coś więcej -
Przesunął się niekomfortowo, najwidoczniej nie lubiąc za bardzo tego tematu, więc zamieniłam go na inny.
I tak piosenka brzmi już świetnie. Uwielbiam ją.
Na jego ustach z ulgą zajaśniał uśmiech
- Dziękuję ci. Mam nadzieję, że uda mi się ją skończyć. Myślę, że jest tego warta.
Masz zamiar zaśpiewać ją, dla tej dziewczyny, gdy skończysz?
- Um, tak, tak myślę - Wyglądał na speszonego. Wtedy coś się we mnie obudziło i moje oczy przybrały wielkość monety
- Co?
To jest dziewczyna, tak? Mam na myśli, jeśli chłopak, to nie mam kompletnie nic do tego. Jestem po prostu ciekawa. Nigdy bym tego nie przypuszczała w twoim wypadku.
Podałam Fabianowi notes a on natychmiast wybuchł śmiechem. Minęła minuta lub dwie, zanim się uspokoił
- Nie, nie musisz się o to martwić. Nie jestem zainteresowany chłopakami. Wcale. Wolę dziewczyny, jestem tego pewien.
Zarumieniłam się, skrępowana swoim własnym tokiem myślenia. Szybko wznowiłam wcześniejszy temat.
Mam nadzieję, że polubi ona tą piosenkę. Już jest niesamowita. Myślę, że ją pokocha. I musiałaby być szalona, by ciebie nie lubić.
W końcu przestał śmiać się pod nosem, z zaistniałej przed chwilą sytuacji i znów spojrzał prosto na mnie.
- Tak - powiedział powoli - Też mam nadzieję, że ją polubi. I na prawdę mam nadzieję, że mnie lubi. Jednak nie wydaje mi się aby tak było - Niepewnie odwrócił ode mnie wzrok i wbił go w swoje dłonie - Nie wydaje mi się, że jest to możliwe, by mnie lubiła. Nie chce wdawać się w żaden związek. A nawet jeśli, dlaczego miałaby mnie lubić? Mam na myśli, ja to... ja.
Ranił mnie widok Fabiana będącego tak niepewnym, szczególnie, że nie był pewien samego siebie. Zatrzymałam długopis nad notesem, a potem zaczęłam pisać.
Jesteś miły. Jesteś uroczy. Stawiasz dobro innych, wyżej niż swoje własne, nawet jeśli oznacza to kłopoty. Masz zamiłowanie do sztuki, które widziałam tylko w kilku osobach. Jesteś lojalny. Jeśli o kogoś troszczysz, to robisz to na prawdę. Jesteś litościwy, kochający, rozważny. Twój głos jest niesamowity i byłbyś w stanie rozkochać w sobie każdą dziewczynę jednym słowem. Sprawiasz, że staję się lepszą osobą. Poświęcasz swój czas, by spędzić go ze mną. Uczysz mnie, że dotyk jest dobry i nie wszyscy ludzie są okropni. Tak, ty to ty. Będąc sobą, jesteś facetem którego mogłaby pokochać każda dziewczyna. Jeśli ona cię nie lubi, jest nienormalna.
Myślę, że przeczytał to 3 lub 4 razy, zanim w końcu na mnie spojrzał. Wyciągnął rękę i położył swoją dłoń na mojej. Patrzyłam się na to, potem na niego. Uśmiechnął się.
- Dziękuję Nino. Nie masz pojęcia, jak wiele to dla mnie znaczy. I wiem, że nie robiliśmy tego przez dłuższy czas, cała sprawa z dotykiem... kiedy tylko będziesz chciała spróbować, daj mi znać. Chcę ci pomóc.
Zabrało mi tą dłuższą chwilę, ale wysunęłam swoją dłoń z jego uścisku. Najpierw pomyślał, że chcę się wyrwać i na jego twarzy, pojawiło się zawiedzenie, ale po chwili zauważył, iż wysunęłam ją tylko po to, był położyć na wierzch jego.
Chwyciłam mocniej i wzniosłam jego dłoń w powietrze, wtedy do mojej twarzy.
Ułożyłam ją na swoim policzku i zamknęłam oczy. Słyszałam, jak wziął głęboki oddech i puściłam go, teraz zawstydzona przez to jak postąpiłam. Zrobiłam właśnie z siebie jakąś żałosną sierotę a była to ostatnia rzecz, jaką chciałam. Czekałam, aż sam odsunie dłoń od mojej twarzy.
Zamiast zamiast tego, zaczął delikatnie gładzić kciukiem mój policzek jakby znów ocierał łzy, ale tym razem, nie było tu żadnych łez do ocierania.
Zaskoczona otworzyłam oczy
Znów się lekko uśmiechał. Przytaknął uspokajająco.
- Czy to w porządku? - Wyszeptał a ja lekko skinęłam w odpowiedzi nie chcąc utracić tego fizycznego kontaktu. Pewna część mnie, walczyła z tym, krzycząc we mnie, że jesteśmy tu sami, że może mnie tak łatwo skrzywdzić, a ja daje mu tylko zielone światło. Jednak na teraz, ignorowałam to.
Chciałam tego.
Swoją drugą dłonią, zagarnął kilka kosmyków włosów za ucho. Zadrżałam, ale to nie było ze strachu. Zaczął delikatnie gładzić moje czoło, nos, policzek, tak jak ja robiłam to jemu kilka dni temu.
Znów zamknęłam oczy.
- Twoja twarz zyskuje w pewien sposób spokój, gdy to robię. Chciałbym zobaczyć świat twoimi oczyma, chociaż na parę sekund. Dla mnie, dotyk jest czymś, co doświadczam każdego dnia. Nic specjalnego. Ale dla ciebie dotyk - ten nie przynoszący bólu - jest bardzo cenny. I ja też to dostrzegam. Twoje życie... - przerwał na chwilę - Twoje życie, twoja przeszłość; to wszystko jest inne niż to, co ja mogłem doświadczyć. To sprawia, że zdaję sobie sprawę, jakim szczęściarzem jestem, żyjąc życiem bez wielkiego bólu.
Jego dłoń, powędrowała w dół mojej twarzy, potem wzdłuż ramion. Wtedy właśnie, jego palec otarł o wciąż gojącą się ranę na moim przedramieniu, panicznie wstałam na równe nogi z bólu.
- Twoje rany - powiedział z goryczą w głosie, rozbijając tak piękną chwilę na kawałki - Nienawidzę osoby, która cię krzywdzi. Nienawidzę tym bardziej, że nawet nie wiem kto to jest. Wiem, powiedziałem, iż nie będę o tym wspominał, nie zmuszam cię do rozmowy, po prostu nie mogę tego znieść. Może to być każdy, kogo mijam na korytarzach, a ja nie mam pojęcia kto. Może to być uczeń, nauczyciel, któryś z opiekunów akademików, na litość Boską....
Czułam się winna, pozwalając mu myśleć, że to ktoś z tego otoczenia, gdy tak na prawdę, ta osoba była po drugiej stronie oceanu. Ale jeśli bym mu to powiedziała, wszystko stałoby się jasne. To jedna z ostatnich rzeczy, jakich chciałam.
Usiadłam z powrotem, unikając jego wzroku, czując się niezmiernie niekomfortowo i mając nadzieję, że nic nie widać po moim wyrazie twarzy.
- To musi być ktoś ze szkoły, mam na myśli, nie wychodziłaś ostatnio poza teren szkoły - zamarłam, spoglądając na niego zanim mogłam się powstrzymać. W momencie w którym nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, jego oczy przybrały wielkość monety
- Czekaj, to jest ktoś z poza szkoły. Mam rację, prawda? Widzę to na twojej twarzy. To nie jest ktoś ze szkoły, ale nie znasz nikogo z poza...-
Uświadomił to sobie. Prawie mogłam dostrzec palącą się żarówkę nad jego głową.
- Twój ojczym.
I w taki właśnie sposób, z dwoma słowami, zawaliło się wszystko dookoła mnie.
Nie.
Nie.
Nie, nie, nie....
- Sponiewierał cię przez ten cały czas. Mieszkałaś z nim kompletnie sama, odkąd umarła mama. Wspomniałaś kilka tygodni temu, że to wszystko skończyło się już w podstawówce, a ja nie byłem w stanie pojąć, kto mógłby cię krzywdzić tak bezkarnie, bez żadnych podejrzeń. I zawsze się zastanawiałem, jak ktoś może mieć takiego pecha, by być wykorzystywanym w Ameryce, tylko by uciec do UK i mieć do czynienia z tym samym, tylko, że z inną osobą. Ale to nigdy nie była inna osoba. To był twój ojczym. Dzień w którym się dowiedzieliśmy, był dniem po tym, jak odwiedził cię. Skrzywdził cię, gdy poszliście na ten spacer, prawda? To dlatego tak się mnie bałaś tamtego wieczoru.
Wstałam i zaczęłam się wycofywać, z dala od niego. Chwycił mnie i zatrzymał, ale szybko się wyrwałam. Znów mnie złapał, tym razem wystarczająco mocno, ale mimo to, jego chwyt nie przynosił bólu.
Ale ból w mojej głowie ranił tak bardzo, że nawet pewnie nie zwróciłabym uwagi na ból fizyczny.
- Mój tata powiedział, że było coś w nim nie tak. Odrzuciłem tą myśl, nie zastanowiłem się drugi raz - wyglądał teraz, jakby został czymś ogłuszony - Byłem taki głupi... nie potrafiłem z Amber poskładać wszystkiego w jedną całość, a odpowiedź mieliśmy przed oczyma. Zdawał się być miły....
Wyobrażasz sobie jego twarz, gdy pozna prawdę? Będzie się na ciebie gapił, aż w jego oczach wygaśnie światło, aż jedyną pozostałą rzeczą w jego spojrzeniu będzie obrzydzenie tą prawdą.
Prawie doszliśmy do części z gapieniem się.
Nie mogłabym patrzeć dalej na to, jak zmieszanie w jego oczach, przeradza się w obrzydzenie. Nie wytrzymałabym, a co dopiero tego, co może stać się chwilę później.
Więc pobiegłam,
Nie był przygotowany na to i gdy wyrwałam ramię z jego uścisku i wbiegłam w rzędy drzew otaczających polanę, zajęło mu kilka chwil zanim się ocknął i zaczął biec za mną. Miałam przewagę - będąc 2/3 jego wzrostu i bez cennej gitary na plecach, byłam o wiele szybsza i sprawniejsza w przedzieraniu się między gałęziami.
- Nina! Nino, zaczekaj! Proszę! - zawołał, a ja odetchnęłam z ulgą, gdy obróciłam się i zobaczyłam go w tak dużej odległości ode mnie. Kontynuował wołanie, ale z każdą sekundą, jego głos zanikał coraz bardziej.
X
Gdy biegłam, moje myśli były jedną wielką mgłą. Nie wiedziałam co robię i gdzie biegnę - pobiegłam w przeciwnym kierunku niż ten, w którym jest Dom Anubisa i wiedziałam, że muszę tam wrócić przed zmrokiem, ale teraz po prostu musiałam uciec. Z dala od Anubisa, od Fabiana; z dala od mojego życia.
Z dala od prawdy, którą teraz wiedział Fabian.
Biegłam, aż zabrakło mi tchu. Oddychałam głęboko a każdy wydech pojawiał się jako biała chmurka przed moją twarzą w zimnym powietrzu.
Tym razem, miałam płaszcz.
Obróciłam się, przeczesując teren i szukając Fabiana.
Pusto.
Wtedy też, zorientowałam się, że zachodziło słońce - poprzez gęste korony drzew, byłam w stanie dostrzec intensywnie pomarańczowe promienie. Gdy zaczęłam biec, musiało być jakoś godzinę przed zachodem.
Pobiegłam dalej, niż miałam zamiar.
I nie miałam pojęcia gdzie jestem.
Zaczęłam powoli podążać w kierunku, w którym tu dotarłam. Nagły przypływ energii który miałam wcześniej, totalnie się wyczerpał, zostawiając moje mięśnie napięte i zmęczone. Zapadł zmrok i ledwo byłam w stanie dostrzec moją dłoń trzymając ją tuż przed twarzą.
Moje nogi były bliskie utraty sił, do utrzymywania mojego ciała. Nawet jeśli jadłam więcej, nadal moje BMI wskazywało duże niedożywienie i kręciło mi się w głowie od zużycia tak wielu sił naraz. Miałam ochotę się skulić na ziemi i zasnąć, ale to wie, co tutaj żyje? Nie wspominając o tym, że zostałabym wydalona ze szkoły, za ucieczkę, nawet niechcący.
Zahukała sowa. Przestraszona podskoczyłam a po tym próbowałam się zrelaksować i iść dalej, niepewnie stawiając każdy krok i...
Potknęłam się o korzeń i upadłam na ziemię. Moje ręce wpadły prosto w krzaki jeżyny, których nie widziałam w ciemności, a z moich ust wydostał się przenikliwy krzyk; nie mogłam go powstrzymać.
Kolce wbiły się na całej długości moich rąk i ramion.
Leżałam tak z moją twarzą prawdopodobnie centymetry nad pędem z kolcami, czując jak coraz więcej łez spływało po moich policzkach. Skrupulatnie i powoli wyciągnęłam ręce z otaczających je cierni. Z bólu przegryzłam wargę tak mocno, że zaczęła krwawić.
Nie widziałam w ciemności, jak bardzo moje ręce są poharatane, ale czułam krew ściekającą po mojej skórze. Mój oddech był drżący, ciało napięte w skutek bólu. Otarłam jedną rękę o drugą i natknęłam się na kolce, które pozostały wbite w mojej skórze. Chciałam je wyciągnąć, ale moje dłonie trzęsły się zbyt mocno i prawdopodobnie rany byłby przez to jeszcze głębsze.
Nie miałam siły by wstać, a co dopiero iść. Dzisiaj już nie pójdę dalej.
Zamknęłam oczy i z wdzięcznością pozwoliłam sobie, utracić kontakt z otaczającym mnie światem
~*~
Minęły kolejne 2 tygodnie! Wow, ale szybko zleciało....
Dziękuję baaaardzo za wszystkie komentarze do zeszłego rozdziału, wszystkie były takie długie i motywujące!
No a więc, 'szczególna' piosenka, którą niektórzy z Was znają. Oczywiście You I See. Nikt nie próbował nawet zgadnąć i trochę to moja wina, bo podałam za mało wskazówek, ale hej - gdybym wspomniała, że jest to piosenka Brada, od razu byście wiedzieli! Oh God, mam ochotę dać na playliste taką pewną piosenkę, tak wiele znaczący tekst, wręcz wyciskacz łez... ale nie mogę bo Brad ciota i palant (shh w dobrym znaczeniu) nie opublikował nigdy tej piosenki; wyciekła... znaczy się, wpadła w moje ręce. Chyba, że wszechobecne tu Kavanatic nie mają nic przeciwko, abym dodała, to może kiedyś...
A nawiązując do fabuły; to było piękne, co nie? I musiało się tak okropnie skończyć, yep, nie pierwszy i nie ostatni taki paskudny obrót akcji...
Myślałam, że przez te 2 tygodnie, zajmę się w końcu zakładkami na blogu etc. i co? No właśnie nic. Chociaż... nie mogę powiedzieć, że nic, bo byłam tydzień na zwolnieniu i - uwaga, uwaga - przetłumaczyłam kilka rozdziałów; jestem teraz 9 do przodu! Wyglądało to tak, że przez 4 dni, całymi godzinami siedziałam i tłumaczyłam. W te 4 dni, przetłumaczyłam tyle ile przez całe wakacje! Miałam spory zapał dzięki Waszym komentarzom, ale też i dzięki fajnym rozwijaniu się fabuły :)
Teraz trochę się wypaliłam, a najbliższe 2 tygodnie będą ciężkie; zaczynają się sprawdziany, ew....
Prawie bym zapomniała!
Nawiązałam współpracę z już 2 blogiem - Aramville - zapraszam!
I też zapraszam do Joylittki na jej najnowsze fanfiction Alfabet Morse'a Proszę, jak czytacie jej pracę, skomentujcie :)
Następny rozdział: 10/10/15
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
6/7 komentarzy = spojler
Kocham Was
Klaudia x
PS
DZIĘKUJĘ za ponad 10 100 wyświetleń!