sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 25

Nina's POV

    Budzik Amber natychmiast wybudził mnie ze snu. Z zapartym tchem rozejrzałam się po pokoju - nadal ciemno. Ani jeden promień słońca, nie przedarł się przez  nadal gwieździste niebo. Na zegarze elektrycznym widniała godzina 4:00
    Gdy nadal próbowałam zwolnić oddech, Amber zajęczała i uderzyła w budzik ze złością, aby wyłączyć przenikliwy dźwięk. Po tym usiadła i również rozejrzała się po pokoju. Rozczochrane włosy i zaspane oczy - gdy wylądowały one na mnie, przepełniły się zdezorientowaniem.
- To piątek, prawda? - zapytała, ziewając szeroko. Przytaknęłam. To pięć dni od mojego nocnego pikniku z Fabianem. Pięć nieskazitelnie spokojnych dni.
- To dlaczego miałam włączony budzik?

To było dobre pytanie.

    Sekundę później na twarzy Amber przebłysnęło zrozumienie. Zmyła z oczu resztki snu i zaczęła płonąć ze złości. Wzdrygnęłam, generalnie będąc nieco przestraszoną nią, ale nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Była zbyt zajęta wstawaniem z łóżka i wychodzeniem z pokoju - w piżamie.
- JEROME? ALFIE? - krzyknęła głośno. Szybko wstałam i przebrałam się w rzeczy, które naszykowałam na rano, już zeszłego wieczoru. Amber zeszła na dół skrzypiącymi schodami. Każdy krok dudniał głośno w całym, starym domu. Mara wystawiła głowę zza drzwi i zmarszczyła brwi w pytaniu. Ja tylko potrząsnęłam głową.

Nie miałam pojęcia o co chodzi tak samo jak ona.

    Powędrowałam za Amber na parter aż do pokoju Alfiego i Jerome'a. Otworzyła drzwi bez pukania ujawniając dwóch chrapiących chłopaków, okrytych kołdrą. Zanim zdążyłam ją powstrzymać - chociaż nie wiem, jak mogłabym to zrobić - podeszła do jednego i drugiego łóżka, ściągając im okrycia.

Bokserki. Jerome i Alfie mieli tylko bokserki.

    Oboje przebudzili się, widząc przed sobą wkurzoną do granic możliwości Amber. Spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem, najwidoczniej mało przejęci tym, iż byli prawie nadzy. Zdaje się, że Amber nawet nie zauważyła.
    Ja za to, zaczęłam żałować, iż w ogóle poszłam za Amber. Jedyny mężczyzna, jakiego widziałam nagiego, to on i za każdym razem, nie kończyło to się dobrze. Logika mówiła mi, że nie jestem w zagrożeniu, ale moja logika jest nadzwyczaj psikusna.

Czas zawrócić.

- Gdybyś widziała teraz swoją twarz! - wydusił przez śmiech Alfie, nawet nie zauważając mnie w pokoju.
- Potrzebuję aparatu. Niech ktoś obudzi Joy, potrzebuję aparatu! - dołączył Jerome
- Jest taka...
- Fioletowa!
- Boże, Amber. Bardzo do twarzy ci z tym kolorem!

Cofnij się powoli, cofnij....

    Amber uderzyła Jerome'a w ramię tak mocno, że nawet ja usłyszałam po drugiej stronie pokoju. Podeszła do łóżka Alfiego i zrobiła to samo. Oboje pogładzili miejsce w które właśnie oberwali, ale nadal nie mogli powstrzymać się od śmiechu.
    Zatrzymałam się. Teraz Amber jest w niebezpieczeństwie. Uderzyła ich obu, z pewnością się zemszczą. Jeśli ja bym ich uderzyła, byłoby sprawiedliwe, gdyby mi oddali. Ale to nie oznacza, że w porządku jest tak stać i patrzeć jak Amber zostaje krzywdzona. Mogłabym stanąć w jej obronie, obrywając za nią...

    Nadal po prostu głośno się śmiali. Nawet nie wyglądali na złych. Może nie mają zamiaru jej uderzyć? Ale dlaczego by tego nie zrobili? Jeśli uderzyłabym go, zostałabym zamknięta w szafie na tydzień...
- Co tutaj się dzieje? - usłyszałam znajomy, zaspany głos z tyłu siebie. Obróciłam się szybko, tylko by trącić o czyjąś klatkę piersiową.
Nieokrytą klatkę piersiową
Nieokrytą klatkę piersiową Fabiana

    Dzięki Bogu, miał spodnie od piżamy. Jeśli byłby w bokserkach, jestem pewna, że natychmiast straciłabym kontakt z rzeczywistością. Ale też z jakiegoś niewyjaśnionego powodu, jego widok wpływał na mnie setki razy mocniej niż widok Alfiego i Jeroma w samych bokserkach.
Fabian był bez koszulki. Amber krzyczała. Jerome i Alfie byli w bokserkach, śmiejąc się do rozpuku.

A ja byłam w centrum tego wszystkiego, praktycznie otoczona z każdej strony.

- Nina - powiedział Fabian, będąc tak samo zaskoczonym jak ja - Oh, ja, umm - spojrzał na siebie - jestem tak jakby bez koszulki.

    Tak, byłam tego świadoma. Bardzo, bardzo świadoma.
Jego twarz wypełniła się zmartwieniem
- Wszystko w porządku? Wyglądasz trochę niestabilnie.

Oh, to tłumaczy dlaczego pomieszczenie przed moimi oczyma zaczęło się huśtać.

    Cichy jęk był ledwie możliwy do usłyszenia pośród całego chaosu i zorientowałam się z opóźnieniem, że to ja. Fabian pomachał ręką przed moją twarzą, a ja odsunęłam się, szlochając. Jego spojrzenie złagodniało, mimo, że zaczął rozkwitać na jego twarzy ból.
- Nino, co.... - zaczął, ale usłyszałam kolejne uderzenie odbijające się echem w pomieszczeniu. Szybko spojrzałam na Amber - to ona znów ich spoliczkowała, nie na odwrót, jak się obawiałam.        
    Wtedy zorientowałam się, że stoję plecami do Fabiana, a on był bez koszulki, blokując moją jedyną drogę ucieczki i strach ponownie przejął kontrolę nad logiką.

    Upadłam na kolana i zaczęłam czołgać się do tyłu, aż uderzyłam w szafę, sprawiając jeszcze większe zawirowania w mojej głowie. Skuliłam się, próbując wymusić utratę przytomności, jeszcze przed rozpoczęciem się ataku paniki. Zablokuj się. Zablokuj się...

 Ale chwila. Amber. Amber. Muszę zostać przytomna, muszę ją chronić, jeśli chłopacy ją uderzą...
- Nino - usłyszałam cichy, spokojny głos - Uspokój się. Nikt nie zostanie tu skrzywdzony, ty w szczególności. Nie blokuj się jeszcze. Oddychaj. Uspokoję ich, okay?
    Poczułam łzy spływające po policzkach. Ten głos był męski, ale to nie był on. Jeśli by mnie dotknął, on dowiedziałby się o tym, i pobiłby mnie. I nie chciałam aby mnie dotknął tak czy inaczej. Muszę się wydostać, muszę się wydostać i to teraz.

    Przesunęłam się nieco, ale moja głowa znów o coś trąciła. Byłam w rogu, nie mogłam poruszyć się dalej. Muszę utracić przytomność. Ale jest tu ktoś... ktoś, kogo muszę chronić...
Wtedy dopiero dostrzegłam, że wszystko dookoła mnie ucichło, oprócz mojego płaczu.

Nic.
Nic.
Nadal nic.
Cisza.

    Powstrzymałam szlochanie, czekając na jakikolwiek dźwięk. I w końcu coś dotarło do moich uszu.
- Nino? - Usłyszałam cichy, drżący głos. Wysoki. Damski - Nino, przepraszam. Nie chciałam ciebie wystraszyć. My nie chcieliśmy ciebie przestraszyć. I nic mi nie jest, wszystko jest w porządku. Nikt nikogo nie krzywdzi.

Dlaczego miałby być ktoś krzywdzony oprócz mnie? Moment. Jest tu ktoś, kogo próbowałam chronić, prawda? Od czego? Kogo? Kogo chciałam bronić?

Oh
Amber
Racja

    Z tą myślą, mój umysł otrzeźwiał. Powoli podniosłam wzrok, obawiając się tego, co ujrzę.
Jerome i Alfie nie byli już dłużej w bokserkach. Stali w spodniach i byli w trakcie zakładania koszulek. Amber nie była zraniona i spoglądała na mnie. Fabian nadal był bez koszulki, ale siedział na podłodze z dłonią wyciągniętą w moim kierunku.
- Nikt nikogo nie skrzywdził - powtórzył Fabian - Nie ciebie, nie Amber, nikogo z nas. Jerome i Alfie nie skrzywdzą jej, prawda chłopacy? - Oboje przytaknęli, wyglądając na speszonych
- Nie, nic takiego się nie stanie. Przepraszamy Nino - powiedział Alfie. Jego głos był o wiele łagodniejszy i poważniejszy niż zwykle. Jerome będący obok niego, przytaknął na te słowa.
    Wypełniło mnie zażenowanie. Co ja właśnie zrobiłam? Co to była za reakcja? Teraz chciałam tylko wstać i się wydostać z tego pokoju, ale nadal byłam otoczona. Dwaj z trzech mężczyzn górowało nade mną. Z paniką spojrzałam na Fabiana, ale to Amber zorientowała się, o co chodzi.
- Cała wasza trójka, odsuńcie się od drzwi, najdalej jak jest to możliwe. I usiądźcie na łóżkach - zarządziła, posyłając mi zatwierdzające spojrzenie. Przytaknęłam w wdzięczności za pomoc. W kilka sekund, droga do drzwi była czysta.

    A więc wyszłam, po posłaniu kolejnego wdzięcznego spojrzenia w kierunku Amber i Fabiana, ale nie mogłam pozbierać rozproszonych myśli - sen jest już niemożliwy, ale mogłabym zrobić pracę domową - tą, którą zamknęłam po sekundzie.

Huh. Kto by pomyślał, że Fabian wygląda tak dobrze bez koszulki?


X
Fabian's POV

    Patrzyłam jak odchodzi, oddychając głęboko. Wszystko wydarzyło się szybciej, niż mogłem się spodziewać.

    Po pierwsze, pewnie już nigdy nie wyjdę bez koszulki; oczywiste, że właśnie to ją doprowadziło do tego stanu, lub co najmniej wystraszyło do granic możliwości. Zacząłem się zastanawiać, ile razy jej ojczym przychodził do jej pokoju w nocy, pijany i zaspany  tylko w bieliźnie.
Boże, jestem idiotą. Muszę ją przeprosić później, gdy na pewno będę miał coś więcej na sobie.
Nina nie pytała o świadomość Amber, na temat sytuacji z jej ojczymem, a ja nawet nie proponowałem - ale nigdy nie zapomnę momentu, w którym powiedziałem o tym Amber.

- Jak idzie piosenka? - zapytała Amber, uśmiechając się chytrze i odkładając świeżo wysuszone ubrania. 
- Jakoś... idzie. Myślę, że w końcu wypracowałem zwrotkę, z którą miałem problem.
    Piosenka dla Niny. Ta, którą idiotycznie wykonałem przed nią, gdy była tylko w połowie napisana, teraz dobiegała końca prac. Jeszcze nie byłem pewien jaki dać tytuł, ale moim najlepszym pomysłem było You I See. Bynajmniej pasowało. 
- Ale nie o tym chcę z tobą porozmawiać; przyszedłem tu z znacznie poważniejszym tematem
- Naprawdę? Co takiego, wtedy? 
- Wiem, kto molestował Ninę i dała mi pozwolenie, aby tobie również powiedzieć. 

Pozostałe ubrania, które Amber trzymała, upadły na podłogę. Powoli podniosła na mnie wzrok.
- Wiesz? Kto to? To Mark? Przysięgam, jeśli ten skurczybyk, położył na niej choć jeden palec...-
- To nie Mark - przerwałem - I myślę, że powinnaś usiąść zanim to usłyszysz - Posłała mi zmartwione spojrzenie, ale posłusznie usiadła na rogu łóżka
- Nie... nie jestem pewien, jak to powiedzieć.
- Po prostu wyduś to z siebie.
- To jej ojczym.

Gapiła się na mnie z pustką w oczach przez co najmniej pełną minutę, a potem zaczęła się śmiać pod nosem. 
- Jej ojczym. Wkręciłeś mnie tym na prawię minutę. Na prawdę nie podoba mi się ten żart, jest degustujący... -  zaczęła przyglądać się mi, czekając, aż moja poważna mina przełamie się uśmiechem. Gdy nic takiego się nie stało, opadła jej szczęka.
- O mój Boże - wyszeptała.
- Wiem.
- On... Podałam rękę temu mężczyźnie. Rozmawiałam z nim i sądziłam, że jest miły. Uśmiechałam się do niego, a ty mi mówisz, że on.... O mój Boże
- Wiem.
- To był tylko on, w Ameryce jak i tutaj. To dlatego tak się zachowywała po tym spacerze. Te sińce... to on jej zrobił.
- Wiem.
- Ale to jest jej ojczym. To nie jest w porządku. On powinien o nią dbać i ją kochać - jej oczy zaczęły lśnić łzami. Zacząłem zastanawiać się, ile czasu to potrwa zanim wybuchnie płaczem. 
- Powinien ją wspierać, nie wykorzystywać i gwałcić. Oh... on ją gwałcił. Gwałcił ją jej własny ojczym
- Wiem - za każdym razem, gdy to mówiłem, próbowałem mówić to na tyle spokojnie, na ile byłem w stanie, bo miałem ochotę tylko krzyczeć. 'Wiem' było jedynym słowem, które byłem w stanie wydusić, nie wpadając przy tym w furię.

    Ręka Amber zaczęła się trząść. Usiadłem obok, rozważając, czy przytulenie jej zatrzyma czy spowoduje wybuch płaczu. 
- Co jeszcze ci powiedziała? Co więcej się dowiedziałeś? - wyszeptała, próbując powstrzymać płacz. Wiem, że moja odpowiedź nie pomoże, ale odpowiedziałem tak czy inaczej.
- Powiedziała kilka rzeczy. To, że bicie zaczęło się, gdy miała 4 lata, dzień po śmierci mamy. I pierwszy raz ją zgwałcił gdy... gdy miała 10 lat - wydusiłem przez gardło. 

Amber zaszlochała głośno. 
- Powiedziała o kilku biciach i za co to się działo, ale uwierz mi, nie chcesz usłyszeć szczegółów. Ale... ona... ona myśli, że zasługuje na wszystko, co się z nią działo - powiedziałem powoli.

Spojrzała na mnie z oczyma przepełnionymi łzami. 

- Sądzi, że na to zasługuje? Jak w ogóle może tak myśleć? 
- Jej ojczym.... odpowiedziałem słabym głosem - Przez to, co mi mówiła, mogę tylko stwierdzić, że zrobił jej całkowite pranie mózgu. Nauczył ją, że jest gorsza niż zużyta guma pod czyimś butem. Myśli, że nie jest nic warta. Powiedziałem jej, że jest ładna, a ona na to, że nie muszę kłamać w tej sprawie. Zniszczył ją tak bardzo, że sama myśl zabija mnie od środka.
- I nawet nie wiemy o połowie przez co musiała przejść - wyszeptała

I wtedy właśnie wybuchnęła płaczem.

    Wziąłem ją w swoje ramiona i lekko pogładziłem po plecach, mając nadzieję, że będę mógł kiedyś zrobić tak Ninie. Przytulić ją... marzyłem o tym momencie. I wiem, że pewnie miną miesiące, zanim uzna to za przytulenie, a nie pułapkę w ramionach, ale zaczekam. Na teraz, mogę trzymać Amber, bo właśnie tego potrzebuje. 
- N-nie rozumiem, jakim cudem, nie ma jeszcze schizofrenii katatonicznej - wydusiła przez łzy - Ona za-zasługuje na w-wszystko co dobre
- Shhh Amber, uspokój się. Wiem. Uwierz mi, wiem o tym. Ale teraz ma nas. Wszystkich tutaj, ale nas w szczególności. I pomożemy jej w każdy możliwy sposób. Tylko to możemy zrobić.

    Gdy przestała płakać, wyjaśniłem jej kilka rzeczy - od teraz, nikt więcej nie może się dowiedzieć. Przyniosłem jakieś przekąski i zaczęliśmy snuć teorie o pomaganiu Ninie. 

I miałem nadzieję, że któryś z pomysłów, okaże się skuteczny.

    W szkole było luźno. Dostaliśmy nowy projekt artystyczny. Wykończyłem tekst You I See na przerwach i to na tyle. Amber była w okropnym humorze ze względu na przedwczesną pobudkę, jak i wyciszona przez sytuację z Niną i pozostali również byli lekko niewyspani przez poranną kłótnię Amber z Jeromem i Alfiem. Jednak atmosfera polepszyła się, gdy ktoś przypadkowo nawiązał do Halloween w drodze powrotnej do domu.
Nina - która podążała cicho za nami - posłała mi pytające spojrzenie. Spojrzała na mnie pierwszy raz od poranka.
- Nie bawimy się w 'cukierek albo psikus' w Akademii. Zbyt wiele domów było obrzucone jajkami - wyjaśniłem - A więc, tradycją w Anubisie, jest kupienie przez każdego, paczki ulubionych cukierków i oglądanie horrorów do późna w nocy. Na jakie filmy, zdecydowaliśmy się w tym roku?
- Dom w Głębi Lasu i Znaki jak na razie. Znaki, to oczywiście wybór Alfiego - powiedziała Patricia, przewracając oczami - Na szczęście, jest to dobry film. Musimy jeszcze wybrać trzeci film. Masz jakieś propozycje Nino?

Nie, nigdy nie oglądałam żadnych horrorów.

- Boisz się krwi czy czegoś innego? - zapytała Mara - Amber czasami przez to wychodzi z pokoju, więc nie zastanawiaj się nad zrobieniem tego samego w razie potrzeby.

Nie. Kiedyś bałam się widoku krwi, ale będąc osobą, którą jestem, musiałam się do tego przyzwyczaić. Trudno jest się bać jakiejś sztucznej charakterystyki, gdy widzi się takie coś na prawdę, za każdym razem spoglądając w lustro. 

Następująca po tym cisza nie była niczym przyjemnym. Nina przestraszyła się sama swojej odpowiedzi.
- Co z Dniem Psikusów? - zapytałem, próbując zmienić temat

Zadziałało.

- Aw, myślałem, że zapomniałeś! - powiedział Alfie, koloryzując swoją wypowiedź - Byłem gotów zrobić ci największy psikus wszechczasów bez twojej świadomości. Teraz muszę na siebie też uważać.
- Przygotowuję specjalny psikus - powiedziałem z chytrym uśmiechem - Lepiej wszyscy oglądajcie się za siebie, bo ktoś może mieć poważne kłopoty - Nina znów wyglądała na zdezorientowaną - Urządzamy zawsze dzień psikusów 3 listopada. Wszyscy nawzajem robią sobie psikusy. W zeszłym roku zaskoczyłem Alfiego i Jeroma. Posypałem swędzącym proszkiem wszystkie ich koszulki, spodnie i buty. Zostałem królem Dnia Psikusów. Nawet dostałem koronę.
- A teraz, odbierzemy twoją koronę, królewiczu - powiedział Jerome, przewracając oczami - Mamy wszystko zaplanowane.
Wszyscy po kolei zaczęli się przekomarzać, a Nina przyglądała się wszystkiemu z uśmiechem. Gdy doszliśmy do domu, usiedliśmy w salonie, próbując wybrać film do obejrzenia
- Nino, skończyłaś czytać Harry'ego Potter'a? - Zapytała Mara z uśmiechem. Nina skinęła i odwzajemniła uśmiech.
- Więc, już postanowione! W ten weekend, robimy Maraton z Harry'm Potter'em! - zawołał Alfie - W porządku, gdzie jest czapka? Jerome, gdzie ją masz?

    Po chwili, uroczyście założył ją na głowę Niny. Zaśmiałem się, widząc jej zaskoczoną reakcję. Amber przyniosła wszystkie płyty i włożyła jedną do odtwarzacza w czasie, w którym wszyscy zajmowaliśmy swoje miejsca. Usiadłem na swoim tradycyjnym miejscu na kanapie.

I po raz pierwszy, zamiast usiąść na osobnym krześle, Nina usiadła obok mnie.

    Mieliśmy mały problem z rozłożeniem koca tak, aby okrywał nas oboje. Ostatecznie, Nina przysunęła się nieco bliżej. Nie na tyle, abyśmy dotykali się ramionami, ale wystarczająco, abym mógł poczuć ciepło promieniujące z jej ciała.
    Cała ta sytuacja, która mnie nieco oszołomiła, nie została zauważona przez nikogo, prócz Amber, która spoglądała na nas z uśmiechem na twarzy. Nina zauważyła jej reakcję i zmarszczyła brwi, więc Amber szybko odwróciła wzrok.
    Ale gdy zgasły światła i pojawiły się pierwsze napisy, Nina znów przysunęła się nieco bliżej. Nie zdaje mi się, że w ogóle to zauważyła, ale nasze ramiona ocierały się, za każdym razem, gdy braliśmy wdech w tym samym momencie.
Tym razem, Amber nie potrafiła powstrzymać uśmiechu.
Ja również.

X
Nina's POV

    Nie wstydzę się przyznać, że uroniłam parę łez, gdy ostatnia scena z Harry'm Ron'em i Hermioną, zaczęła zanikać. Szczególnie, gdy z policzków Mary, ciągle kapały łzy, a Fabian miał zaszklone oczy. To byłam w stanie dostrzec, bo byliśmy bardzo blisko. Gdy podniosłam głowę, mój podbródek otarł o jego ramię...

Chwila

    Odsunęłam się natychmiast, zostawiając między nami co najmniej 3 centymetry odległości. Jak długo to trwało? Jak to się w ogóle stało? Co najważniejsze, jak mogłam tego nie zauważyć?
    Przy okazji, Fabian próbował ukryć lekkie zawiedzenie, malujące się na jego twarzy. Zorientowałam się, że dostrzegł to, jak blisko jesteśmy, dużo wcześniej. I nie przeszkadzało mu to, ani o tym nie wspomniał.

    Sięgnęłam po ostatnie ciastko - Trudy upiekła je dla nas, przed dołączeniem do oglądania ostatniej części - i ugryzłam je, zanim zorientowałam się, co tak na prawdę robię. Zamarłam

Wzięłam ostatnie.

Fabian zauważył moje nagłe napięcie i posłał zmartwione spojrzenie. Wyciągnęłam notes.

Wzięłam ostatnie ciastko. Nie chcę, aby ktoś był zły. 

Zrelaksował się
- Nino, nikt na ciebie nie będzie zły. To jest twój maraton filmowy, więc pełne prawo do wszystkiego. Zbyt dużo się martwisz.
    Chciałam mu powiedzieć, że raczej mam pełne prawo do zmartwienia - Zrobiłam to raz w domu. On kazał mi upiec ciastka, ale nie pozwolił założyć rękawic kuchennych podczas wyjmowania blaszki z piekarnika. Jeśli ktoś z bliska przyjrzałby się moim dłoniom, byłby w stanie dostrzec różnicę w strukturze i lekki przyrost na skórze w niektórych miejscach. Wszystko dzięki oparzeniu 2 stopnia, które narobiłam sobie tamtego wieczoru.

Nie wspominając o późniejszym biciu za mój krzyk od przenikliwego gorąca.

    Tak, miałam pełne prawo, by się martwić. Ale nie chciałam niszczyć jego nocy, dzieląc się tym wspomnieniem, więc tylko westchnęłam i obróciłam głowę.
    Już byliśmy dawno po kolacji, więc zaraz gdy skończyły się końcowe napisy, Jerome zdjął mi czapkę i wszyscy poszliśmy spać - po tonie pytań, co myślę o tej postaci, o tym zwrocie akcji i tak dalej. Zanim dotarłam na górę, byłam zmysłowo przeciążona. Amber weszła do pokoju kilka minut zaraz po tym, jak przebrałam się w piżamę i zaczęłam rozczesywać włosy.

- Nino, koniecznie musisz zrobić coś z włosami
Spojrzałam na nią, mrugając ze zdumieniem. Siedziała na łóżku w piżamie, mierząc mnie spokojnym i stanowczym wzrokiem. Speszyłam się, nie będąc pewna, czy powinnam być obrażona, znużona, czy się zgodzić. Najwidoczniej zrozumiała,
- Przepraszam, wymsknęło mi się to znikąd, ale widzę brak ich blasku z braku odpowiedniej dbałości siedząc tutaj, twoje końcówki wyglądają okropnie i myślę, że wybuchnę, jeśli będę musiała patrzeć na to przez kolejne miesiące.
    Westchnęłam, odkładając szczotkę i chowając twarz w poduszce, po czym przykrywając się po czubek głowy kołdrą.
- Obiecaj, że się nad tym zastanowisz? - zapytała, sprawiając, że jęknęłam z niechęcią - No daj spokój, to nawet nie chodzi o ładny wygląd, mimo, że jest to jedna z części tego. Chodzi tu o zdrowie. A twoje włosy... nie są zdrowe, wcale.
    Wystawiłam głowę spod kołdry i poruszyłam ustami, jakbym mówiła zobaczymy później. Zdawała się być zaskoczona ruchem moich ust, jakby czekała na jakikolwiek dźwięk wydostający się z nich.

    Hah. Jasne. Mimo, że wydawałam z siebie dźwięki takie jak śmiech lub okazjonalne chrząkanie, nie oznacza, że mam zamiar mówić. Co to, to nie. Dziękuję bardzo.
- W porządku - powiedziała po sekundzie - 'zobaczymy później' jak na razie chyba mi wystarczy. Dobranoc Nino.
Zamknęłam oczy i przewróciłam się na drugi bok, szybko po tym zasypiając.

X

- Nina? - zawołał Alfie, zatrzymując mnie na środku szkolnego korytarza. Lekcje już się skończyły i byłam gotowa, by wrócić do domu i zająć się najnowszym projektem artystycznym.

Najwidoczniej, muszę to przełożyć na później.

Alfie i Jerome stanęli przede mną. Ich łagodny wyraz twarzy uspokoił mnie, zanim jeszcze zdążyłam panikować.
- Zastanawiałem się, czy możemy cię poprosić, abyś coś  z nami zrobiła, ale.... nie na środku korytarza, gdzie Fabian może usłyszeć - wytrzeszczyłam oczy, ale przytaknęłam i uśmiechnęłam się.

Wtedy położył dłoń na moim ramieniu.

To przez czyste zaskoczenie, cofnęłam się o krok, nie strach. Alfiemu opadła szczęka i szybko mnie puścił.
- Przepraszam, nie myślałem - wymamrotał szybko. Zajęło mi to chwilę, ale powoli przytaknęłam, próbując wymusić na twarzy uśmiech i zastanawiając się, jakim cudem jeszcze nie straciłam kontaktu z rzeczywistością. Chłopak, wyższy ode mnie i o wiele bardziej wysportowany, chwytający mnie za przedramię? Jeśli stałoby się to w pierwszych tygodniach, natychmiast załamałabym się emocjonalnie
.
    Powróciłam do teraźniejszości i zauważyłam, że próbują poprowadzić mnie na bok korytarza. Z uwagą to zrobiłam, zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi.
- Pamiętasz o Dniu Psikusów? - przytaknęłam - Chcemy abyś pomogła nam wkręcić Fabiana.
Oh
Oh

    Więc... to brzmiało jak dobra zabawa. O ile, psikus jest bezpieczny; nie chciałam, aby był na mnie zły. Uśmiechnęłam się i przytaknęłam. Odwzajemnili gest.
- Świetnie. Mamy pomysł, co chcemy zrobić, myślę, że będziesz uważać go za ironiczny... O szczegółach dowiesz się później, ale chcieliśmy się upewnić, czy w to wchodzisz. Nie wspominaj o niczym Fabianowi i odrzuć wszystkie inne propozycje w robieniu psikusów, okay?
Po tym, szybko odeszli.

    Westchnęłam, śmiejąc się pod nosem i kręcąc głową. Wyszłam na zewnątrz. Podwójne drzwi zamknęły się z trzaskiem, zaraz po tym, jak ktoś chwycił mnie lekko za rękaw i pociągnął.
- Cześć Nino, możemy pogadać? - Poczułam silny ścisk w brzuchu, gdy spojrzałam na osobę stojącą przede mną.

Mark.

***
Hej wszystkim! 
A więc 25 rozdział. Jakie wrażenia? Oprócz złości z pojawienia się Mark'a? Znów jestem później, I know, ale dzisiaj jest dniem, w którym uaktywniło się moje życie społeczne aka byłam z koleżankami na mieście haha
Zaczęłam tłumaczyć 31 rozdział, ale tak trochę mam mało motywacji. Chce już być przy np. 40 rozdziale; tam jest ciekawiej, ew...
Anyway, dzisiaj nie rozpisuję się. 
BARDZO dziękuję za komentarze, serio, to dużo dla mnie znaczy. Uwielbiam je czytać i motywują mnie, mimo, że nadal nie wiem ile osób dokładnie czyta to tłumaczenie.... ostatni rozdział ma aż 300 wyświetleń więc wow.
Również dziękuję za ogólne wyświetlenia. Ponad 12 000, kocham Was xx
1) Zmieniłam playlistę, yay!
2) Dodałam do prawego menu ankietę, myślę, że wiadomo o co chodzi, bardzo proszę :)
3) Chce ktoś jeszcze być informowany o rozdziałach? Dajcie znać w komentarzu, gdzie mam Was informować x

Następny rozdział: 5/12/15
CHRISTMAS IS COMING!!

6 komentarzy = spojler

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ


~Klaudia xx

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 24

Nina's POV

    Może to się potoczyć na dwa sposoby.
Jeden dobry a drugi zły. I z całego serca, wolałabym to pierwsze.
    Usiadłam na drugim końcu łóżka, przy zagłówku i przybrałam swoją typową pozycję obronną - kolana przyciśnięte do klatki piersiowej, nogi objęte rękoma, podbródek oparty o kolana. Patricia rozejrzała się po pokoju.

- Ostatnio byłam tutaj, aby cię przeprosić. Zwróciłam uwagę na to, jak twoja część pokoju jest bezwyrazowa - powiedziała cicho - W szczególności, porównując do części Amber; ma wywieszone malunki, zdjęcia rodzinne, wszędzie kosmetyki i ubrania. Lusterka, torebki, perfumy, przybory artystyczne. I wtedy spoglądam na twoją część... i masz 2 torby w rogu, trochę ubrań schowane głęboko w szafce i wywieszony jeden obrazek. Zero zdjęć, dekoracji, żadnego błysku, który dużo powiedziałby o tobie. Dopiero 5 minut temu, zdałam sobie sprawę z tego, że brak tego błysku mówi mi o tobie więcej niż cokolwiek innego.

    Wkułam w nią swój wzrok bez skruchy. Szepcąca, niepewna Patricia to kompletnie przeciwieństwo do wszystkiego, co przypisałam do jej osobowości
- Różnica między moimi myślami przed tym jak wylałam na ciebie cały dzbanek wody a kilka chwil później, jest niewyobrażalna. Jak to zrobiłam, tylko śmiałam się zwycięsko myśląc zadarła z bykiem, teraz dostała swój cios rogami.  Byłam wściekła. Miałam wrażenie, że ukradniesz wszystkich moich przyjaciół i że staniesz się kolejną Eleanor, jestem pewna, że Joy wspomniała ci o niej.

Uśmiechnęła się gorzko

- Wtedy Fabian zapytał, co jest z twoimi ramionami, ponownie spojrzałam na dziewczynę, którą przed chwilą zmoczyłam do suchej nitki i zdałam sobie sprawę z tego, że zrujnowałam jej życie. Twoje życie. Ujawniłam twój największy sekret przed wszystkimi w domu. Wyglądałaś, jakbyś była w swoim największym koszmarze i zorientowałaś się, że to w zasadzie nie jest koszmar z którego można się wybudzić. Świat stracił swój blask. Przez cały czas miałam cię jako wroga, który chce zniszczyć moje życie. I jestem pewna, że już to zauważyłaś, ale jestem nadopiekuńcza jeśli chodzi o przyjaciół. Jestem nadzwyczaj opiekuńcza jeśli chodzi o nich. Rzuciłabym się pod pociąg zamiast nich bez zawahania. Więc jeśli widzę nadchodzące zagrożenie w ich stronę; psychiczne czy fizyczne, zniszczę je bez poczucia winy. Widziałam cię jako pociąg pędzący w ich stronę. Ale zamiast rzucić się na tory przed nimi, starałam się ciebie wykoleić. Nie zdałam sobie z tego sprawy, dopóki nie zobaczyłam twoich ran - to ty byłaś dziewczyną potrąconą przez pociąg zbyt wiele razy by to zliczyć.

Wzdrygnęłam po usłyszeniu tego porównania, nie do końca go lubiąc. Patricia posłała mi przepraszające spojrzenie.

- Byłam zbyt zawstydzona by przyjść i przeprosić, co jest moim błędem, ponieważ zasługujesz na przeprosiny. Moje drugie imię to pycha i to często kieruje moją przyjaźnią. Więc w skrócie. Przepraszam za wszystko co zrobiłam. Grożenie ci, bycie tak niemiłą, próbowanie odepchnąć wszystkich od ciebie i w szczególności wylanie tej wody na twoją głowę. Już dłużej nie myślę, że jesteś fałszywa i chcesz zdobyć uwagę i obiecuję, że od teraz postaram się być nieco milsza dla nowych.

W porządku. Podziwiam twoją opiekuńczość wobec przyjaciół i nie mam ci tego za złe. I ta cała sprawa z wodą.... wydałoby się to kiedyś tak czy inaczej. Jednak sprawy po tym wszystkim mają się zaskakująco dobrze, więc rozwiało to kilka moich zmartwień.

    No, to może było drobne kłamstwo. W czasie gdy rozwiało kilka zmartwień, stworzyło też kilka innych. Ale moja odpowiedź wywołała uśmiech na twarzy Patrici, więc to najważniejsze.
- Wiesz Nino, wcale nie jesteś taka zła - powiedziała, przechylając na bok głowę. Zarumieniłam się i wbiłam swój wzrok w stopy - Mogłabym nawet porozmawiać z tobą od czasu do czasu.
Nie mogłam ukryć uśmiechu który zajaśniał na mojej twarzy. Niestety zniknął wraz z kolejnym podjętym tematem.

- Pomyślałam, że możemy zacząć teraz. Słyszałam, że ty i Stutter Rutter macie dzisiaj nocny piknik. Będzie jakiś romans? Wyznania miłosne w blasku księżyca? - uśmiechnęła się chytrze, a ja nie wiedziałam jak na to odpowiedzieć.

To nie tak. Nie lubimy się w ten sposób. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. I wiesz, jak jest u mnie z dotykiem, nie byłabym w stanie kogoś pocałować czy coś w tym stylu.

- Ale wszyscy też wiemy, że czujesz się bardziej komfortowo w jego otoczeniu niż nawet z własną współlokatorka. Skąd mogę mieć pewność, czy nie czujesz się przypadkiem wystarczająco komfortowo, by go pocałować? I proszę, nie wciskaj mi tego 'jesteśmy tylko przyjaciółmi'. Przegryzasz wargę, to jedna z oznak kłamstwa - wskazała.

Moje zęby szybko wypuściły dolną wargę z uścisku.

    On mnie nie lubi w ten sposób, i ja nie jestem w stanie polubić tak kogokolwiek. Nawet jeszcze go nie przytuliłam, a co dopiero pocałować.

- Jeszcze? Brzmi jakbyś planowała to w przyszłości - powiedziała, uśmiechając się coraz szerzej -  I błagam, on ciebie lubi. Mogę się założyć, że ten mały nerd piszę o tobie w tym swoim pamiętniku. Myślisz, że dlaczego spędza z tobą tak dużo czasu? Wszyscy to widzą. Jerome to widzi i to od tygodni. I każdy, nawet ty, może się zakochać. Wypierasz się tego. Im prędzej to zaakceptujesz, tym szybciej będziecie razem i przestaniecie dusić to seksualne napięcie jakie jest między wami od tygodni.

Mogłam spodziewać się tego po Amber, ale nie po Patrici. Jest dzisiaj pełna niespodzianek.
Duszenie napięcia seksualnego?


Robisz z igły widły. Spędza ze mną czas, ponieważ jesteśmy przyjaciółmi i lubimy swoje towarzystwo. I jesteś w błędzie, jest to dla mnie niemożliwe, by lubić kogoś w ten seksualny sposób.

Patricia podniosła ręce do góry.
- Hej, hej, to nie musi być tak. To może być wzajemne przyciąganie bratniej duszy - powiedziała, dramatyzując swoją wypowiedź - Możesz być w związku, bez kontaktu fizycznego. Zdaje mi się, że istnieją kultury, w których nie pozwala się nic więcej oprócz przytulania przed ślubem - potrząsnęła ramionami - Zastanów się. Ale dopóki nie przestaniesz się wypierać, odczepię się na ten moment. Przepraszam, że zabrałam ci tyle czasu. Niedługo będzie kolacja, więc się zobaczymy. Bez dzbanka wody lejącej się po tobie. Obiecuję.

Doceniam to

    Doceniałam również fakt, że wychodziła mimo, że lubiłam tą miłą Patricię. Jeśli miałabym jeszcze raz napisać, że nie lubię Fabiana, wybuchnęłabym.

I miałam dziwne przeczucie, że w pewien sposób, ta rozmowa wkrótce dotrze do uszu Amber. Co oznacza, że nigdy nie doczekam się jej końca.
Fantastycznie.

X

    Gdy wszyscy inni brali dokładkę puree z ziemniaków, Fabian i ja, jedliśmy w ciszy jabłka ignorując mlaskanie i westchnienia nad wyśmienitym jedzeniem.
Myśl o grillowanym serze. Myśl o grillowanym serze...

- A więc, Fabianie i Nino, macie ochotę powiadomić nas, dlaczego nie jecie z nami? - zapytał Jerome między kęsami.
- Mamy swoją kolację później - odpowiedział spokojnie Fabian - Urządzamy nocny piknik przed domem. Nie twój interes.
- Ooh, dostanie nam się dzisiaj trochę Fabiny, więc może Amber przestanie w końcu o tym mówić? - zapytał. Amber pogroziła mu nożem, który miała właśnie w ręce, Fabian zakrztusił się kawałkiem jabłka.

Fabina? Co to do diabła jest?

- Rozmawiałaś o tym? - syknął cicho Fabian, po tym niewinnie uśmiechnął się w moją stronę i dostrzegł pytający wyraz twarzy - To nic takiego. Tylko gra którą ekscytuje się Amber. I nie Jerome, nie będziemy grać w tą grę dzisiaj, a nawet jeśli, to nie twoja sprawa. Koniec dyskusji.

    Patricia była bliska wlania mleka, do nie tego naczynia co powinna. Amber przewróciła oczami, Jerome wyglądał na zadowolonego z siebie, a Fabian był zwyczajnie wkurzony. Reszta nie miała pojęcia co się dzieje, tak jak ja.
    Poddałam się i wróciłam do jedzenia mojego jabłka.

X

- Ufasz mi?
Takie pytanie padło z ust Fabiana i jestem pewna, że uderzyło we mnie bardziej niż powinno. Widząc moje spustoszałe spojrzenie westchnął.
- Czy ufasz mi wystarczająco, abym mógł zakryć twoje oczy moimi dłońmi i pokierować cię na zewnątrz bez ataku paniki? - poprawił się.

Oh, przytaknęłam.

- Dobrze. Więc nie panikuj, ponieważ właśnie to robię - Stanął z tyłu mnie i ułożył swoje dłonie, zasłaniając mi oczy. Wzięłam głęboki, drżący oddech, próbując dostosować się do tej sytuacji.
    Nigdy nie byłam tak blisko Fabiana. Jego klatka piersiowa prawie dotykała moje plecy. Czułam jego oddech we włosach. Ale to nie było najbardziej szokujące - miał zasłonięte mi oczy i nic nie widziałam. Jednym prostym ruchem, mógł przesunąć swoje ręce niżej i chwycić mnie za gardło. Albo mógł przesunąć je niżej i zapleść je wokół pasa, by uwięzić mnie w swoich ramionach.

Mimo to, nie czułam strachu.

    Słyszałam, jak otwierają się frontowe drzwi. Uprzedził mnie, gdy mieliśmy zejść po schodach i poprowadził, kierując się dźwiękiem pluskającej wody. Lekki podmuch wiatru posłał ciarki wzdłuż całego mojego ciała.

Wtedy odkrył mi oczy i jego dłoń spoczęła na moim ramieniu.
- Otwórz oczy.

Zrobiłam to
Zaparłam dech w piersiach.

    Rozłożył koc obok sadzawki, która odbijała światło księżyca padające na taflę wody. Ciche pluskanie uspokajało mnie. Na kocu był położony koszyk piknikowy i wszystko inne, a gdy znów zawiał wiatr, poczułam aromat czegoś, co rozpoznałam jako grillowany ser. Obok leżała gitara Fabiana mieniąca się w blasku nocy.

To wszystko wydawało się tak magiczne.

- Podoba ci się? - zapytał Fabian, słyszałam w jego głosie odrobinę niezdecydowania. Mój szeroki uśmiech odpowiedział za mnie, on również się uśmiechnął.
- Przyniosłem kanapki z grillowanym serem, trochę ogórków na słodko, jabłka i gorącą czekoladę - wskazał na termosy, których wcześniej nie dostrzegłam - Jest to praktycznie nasz znak rozpoznawczy.
    Usiadł na kocu i poklepał miejsce obok siebie. Zajęłam je, znów czując jak powracają wątpliwości. Nie ze strachu, tylko zwyczajnie z obawy przed nieznanym - dzisiejszy wieczór jest czymś nieznanym. Dzisiejszy wieczór, to coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczałam, nawet nic podobnego do tego. To nowe terytorium

A ja nie jestem największą fanką nowych terytoriów.

- Grillowany ser, moja damo - powiedział z uśmiechem podając talerz szykownym gestem lokaja. Zachichotałam cicho, próbując zmniejszyć wszelkie obawy i dumnie wzięłam do ręki naczynie. Wzięłam mały kęs na próbę.

Rzeczywiście robi najlepsze kanapki z grillowanym serem.
Przez kilka minut jedliśmy w ciszy, ciesząc się chwilą spokoju.

- Chociaż raz wyglądasz, jakbyś czuła się komfortowo, ale jeśli jest coś jeszcze co mógłbym zrobić, aby było jeszcze lepiej, po prostu powiedz. To ma być noc relaksu - powiedział między kęsami. Przechylił głowę, przyglądając się mi. Zarumieniłam się z niejasnego powodu.
- Bardzo ładnie wyglądasz w blasku księżyca. Twoje oczy całe lśnią.
Teraz zarumieniłam się z oczywistego powodu. Zaczęłam sięgać po notes, ale Fabian podał mi swój telefon.
- Trudno będzie coś napisać i przeczytać, nawet podczas pełni. Napisz na moim telefonie - Gdy nie wzięłam od niego urządzenia, potrząsnął nim lekko - No dalej, nie ugryzie.
Ostatecznie, powoli wzięłam od niego telefon, pisząc to, co chciałam

Nie musisz mówić takich rzeczy. Nie oczekuję tego od ciebie. Wiem, że nie jestem ładna.

- Dlaczego sądzisz, że nie jesteś ładna?

Jestem tak chuda, że wystają moje wszystkie kości i to nie wygląda atrakcyjnie. Jestem bardzo blada. Moje włosy są zniszczone. Już nie wspominając o moich bliznach.

- Nino - powiedział powoli, chwytając jedną z moich dłoni w swoje obie - Nie jesteś ładna - I z pewnego powodu, mimo, że właśnie to samo mu powiedziałam, poczułam lekki ścisk w żołądku.
- Jesteś piękna.

Moje serce zaczęło bić szybciej z zaskoczenia.
- Nie kłamię. Masz wysokie kości policzkowe, co sprawia, że wyglądasz wyjątkowo. Twoje oczy są w jasnym, szmaragdowym kolorze, które są samą radością do malowania na płótnie. A blizny nie niszczą twojej osobowości, one je wzbogacają. Każda blizna, jest oznaką siły. Każda blizna, pokazuje każdy moment który zniosłaś, mimo że nie zasługiwałaś na to - powiedział, nakładając większy nacisk na ostatnie słowa. Wiem, że miał na myśli naszą wcześniejszą rozmowę.

Każda blizna, jest oznaką siły

    Ha. Dobry żart, powiedział to na odwrót. Każda blizna, jest oznaką słabości, nie nic innego. On musi poukładać sobie nieco w głowie. Ale z drugiej strony, gdyby to zrobił, zobaczyłby mnie jak on. I nie ważne jak dobrze wiedziałam iż na to zasługuję... to ostatnia rzecz jaką chcę.
- Przestań tyle rozmyślać - polecił, zmarszczyłam brwi - Widać to w twoich oczach. Przeszywasz wzrokiem cokolwiek jest przed tobą. Tak jakby wychodzisz z siebie, ale nie tracisz kompletnie kontaktu ze światem - uśmiechnął się - Koniec z tym, to ma być beztroski piknik, nie jak przepełniony wyznawaniem sekretów spacer, który mieliśmy.

Przepraszam. Zagrasz na gitarze? Jak idzie ta piosenka dla tej dziewczyny?

Wytrzeszczył oczy
- Oh. Um, nadal stoję w miejscu. Ale mogę zagrać ci coś innego...? - uśmiechnęłam się i przytaknęłam  - W porządku, Tą piosenkę znam od lat...

Zaczął grać, a ja położyłam się, pozwalając pięknym dźwiękom, wypełnić moją duszę.

X

    Siedzieliśmy obok siebie, przyglądając się zmarszczonej przez podmuchy wiatru tafli wody. Zaczęła padać mżawka.

    Westchnęłam ze smutkiem i wstałam by móc pozbierać wszystko. Nie chciałam wchodzić do środka. Miałam wrażenie, jakby w sekundzie w której przekroczę próg, wszystkie problemy które przestały istnieć w połowie tego pikniku, znów do mnie wrócą. Nie chciałam tego. Na prawdę tego nie chciałam.

Ale wszystkie bajki kiedyś się kończą. A ta noc była właśnie tym - bajką.

    Krople deszczu zaczęły spadać na ziemię coraz gęściej, więc wrzuciłam większość rzeczy do koszyka. Fabian pomógł, ale gdy podniosłam go i zaczęłam iść w kierunku domu, wyrwał mi ten koszyk z rąk i znów odłożył. Zanim zdążyłam zapytać, co wyprawia, zdążył przykryć gitarę kocem i wyciągnął na otwarte trawy.

- Tańczyłaś kiedykolwiek w deszczu? - zapytał, uśmiechając się tajemniczo. Potrząsnęłam głową, zastanawiając się, dlaczego ktoś mógłby robić takie coś - A więc zrobisz to. Dosłownie za moment.
    Odsunął się ode mnie i zaczął pokazywać najdziwniejsze ruchy taneczne, jakie kiedykolwiek widziałam. Zdezorientowana i lekko rozbawiona, przyglądałam się jak dokańczał swój układ. Deszcz przemoczył moje ubrania.

Przez moment, martwiłam się o mój podkład, ale zorientowałam się, że nic nie widać - byłam ubrana na czarno, nic nie może prześwitywać. Pewnie będę musiała prać bluzkę dwa razy, jak było to z białą, ale nie szkodzi.
- Dalej Nino, nie bądź nieśmiała! - zawołał - Pokaż swoje ruchy taneczne albo to ja zaciągnę cię do tańca ze mną!
Jeden problem, potencjalnie duży - nie umiem tańczyć. A więc, gdy odmówiłam, dotrzymał swojego słowa.
    Chwycił moje dłonie i zaczął nimi kołysać na boki dopóki złapałam jego rytm. Miał na twarzy wymalowany największy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam i nie mogłam się powstrzymać, by zrobić to samo.
- Chcę czegoś spróbować - powiedział cicho - Widziałaś kiedyś taniec towarzyski? Pamiętasz, jak to wyglądało?

Ponownie, uśmiechnął się lekko, widząc moją niepewność.
- Tradycyjnie, mężczyzna kładzie dłoń na biodrze kobiety, a ona swoją układa na ramionach partnera. Wolne dłonie, łączą ze sobą. Ale myślę, że my zamienimy się i będziemy w nieco większej odległości od siebie niż powinno to być. Nie chcę tym przeciążać twoich mentalnych wytrzymałości. Ale też nie pozwolę wejść ci do środka, jeśli nie zatańczymy - powiedział z szerzącym się uśmiechem - Ułóż swoją dłoń na moim biodrze, a ja położę swoją, na twoim ramieniu. Zostaniemy w takiej odległości, w porządku?

    Przełknęłam ślinę i delikatnie położyłam swoją dłoń nieco wyżej jego biodra. Jego dłoń spoczęła na moim ramieniu i tak jak powiedział, nie byliśmy nawet na tyle blisko by móc się dotknąć. Zaplótł palce drugiej dłoni wokół moich i podniósł wyżej.
- W porządku, no to jedziemy. Raz, dwa, trzy... Raz, dwa, trzy... Raz, dwa, trzy, obrót...

Po tym tańczyliśmy płynnie wśród traw, jego kierujący mną głos zdawał się zanikać w szumie deszczu, ale nawet następujący po tym grzmot, nie był w stanie zagłuszyć mojego beztroskiego śmiechu

*********

Aww, świetne zakończenie. 
Późno, tak, wiem. Niestety nawet w sobotę mam trudności z wyrobieniem się...
Sprawa z komentarzami troszkę się polepszyła, dziękuję. Wiem też, że stać Was na więcej, hm? ♥
Jakie wrażenia po ujawnieniu się 'miłej' Patrici? Mi jak najbardziej się ona podoba, bo i tak  nie straciła tego swojego pazura. No i piknik. P-E-R-F-E-C-T
Wczoraj, po miesiącu skończyłam 30 rozdział. W końcu znalazłam trochę motywacji i czasu, bałam już się, że to nie wróci, bo szkoła ssie. 
Trzymajcie kciuki abym zdała matmę, poważnie mówię. Na szczęście to, że mam oceny jakie mam, to nie do końca moja wina bo 1) większość klasy tak ma 2) rozumiecie, że facet z którym mam matmę, uczy matematyki pierwszy rok? (ma około 50 lat) I drugi rok uczy z przedmiotów zawodowych ekonomicznych. No cholera jasna, moja ciocia go zna i z ręką na sercu - ten gość jeszcze 5 lat temu nie miał pedagogiki zrobionej a co dopiero tu matma. Był jakimś prezesem zarządu czy Bóg wie czym. Nie wyrobię, jak taki ktoś może uczyć w szkole średniej? Przygotowywać do matury?
Whatever, dosyć o mnie. Z reszty jestem w miarę zadowolona, szczególnie z biologi bo w gimnazjum zbierałam 3 i 4 a teraz mam dwie 5 z kartkówek, z polskiego podobnie. Fizyka tak jak w gimnazjum na 4 jadę. Z chemii jestem zadowolona bo dostałam 6 z kartkówki, a na koniec gimnazjum miałam wystawione 2, hah
Ok, serio koniec. Możecie też się pochwalić co u Was

Następny rozdział - 21/11/15
25. Oj, będzie się działo już na samym początku. A później też, powitamy ponownie Mark'a, tym razem bardziej na stałe! Oh, już widzę Wasz entuzjazm....

5 komentarzy = spojler

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ


Ily, Klaudia
Ps
Ponowne Happy Birthday ode mnie dla solenizantek mijającego tygodnia - Patrycji i Oli :)