Fabian's POV
Cisza w pokoju zdawała się być zbyt głośna.
Z opóźnieniem, zdałem sobie sprawię z tego, że upuściłem telefon na łóżko, ale nawet tego nie pamiętałem. Wszystko zdawało się być zamglone. Każda otępiała myśl była nafaszerowana strachem. Strachem przed przyszłością, przed panem Martin. Strach o Ninę.
Nina.
Wpatrywała się we mnie z pustką w oczach. Część jej czekała na reakcję ode mnie, a druga, starała się przetworzyć, to co się wydarzyło. Co się wydarzyło? Wszystko działo się tak szybko - w jednej sekundzie zadzwonił telefon, w drugiej Nina mówiła, potem próbowała powstrzymać płacz i podała mi telefon a ja... jeszcze nigdy nie byłem tak wściekły i nie bałem się tak w całym moim życiu.
Zacząłem się zastanawiać, jak Nina przetrwała z nim tak długo.
- Dwa tygodnie - wyszeptałem, a ona przytaknęła powoli - Nie pozwolę, aby cię zabrał ode mnie. Prędzej odetnę własną nogę.
Gdy to usłyszała, zdawało się, że na jej barki zostały zrzucone wszystkie problemy świata i zamiast podejść do mnie, oparła się o ścianę.
- Jeśli mnie zabierze, nic już nie zrobisz - powiedziała zmęczonym, zachrypłym głosem - Słyszałeś jego groźbę. Powiedział, że pobije ciebie, gdy będziesz próbował go powstrzymać. Nie pozwolę na to.
- Jeśli coś mi zrobi, będziemy mieli kolejne dowody! On musi blefować z tym gównianym 'nie wygracie ze mną'.
- On nie blefuje. Nigdy nie przegrał żadnej sprawy, jest przez wszystkich uwielbiany. Nigdy nie będziemy w stanie z nim wygrać - jej głos znów się załamał.
Chwyciłem butelkę wody i podałem jej.
- Całe twoje ciało jest pokryte bliznami, masz 2 osoby stojące po twojej stronie i gotowe zeznawać na temat koszmaru, który nam opowiedziałaś. I więcej. Możemy wygrać.
- Spójrz - W końcu podeszła do mnie i dopiero wtedy zauważyłem, że jej oczy lśniły od łez. Coś otarło mój policzek i z opóźnieniem zorientowałem się, że to jej palce - Nie obchodzi mnie to, co się ze mną stanie. Przestaniemy go szantażować, postąpimy zgodnie z planem i może nie zabierze mnie w Boże Narodzenie. A jeśli tak... może uda coś się wymyślić, ale przez najbliższe 2 tygodnie nie chcę bez przerwy się martwić tym, co może się stać. Chcę tylko spędzić z tobą tak dużo czasu, jak jest to możliwe.
Jej słowa sprowadziły na moją twarz uśmiech pomimo tak ciężkiej sytuacji, a ona z ulgą odwzajemniła go. Przytaknąłem, ale w myślach kręciłem przecząco głową. Nie, będę robił burzę mózgów razem z Amber przez najbliższe 2 tygodnie non stop, ale Nina nie musi o tym wiedzieć.
- W porządku - zgodziłem się - Bez zmartwień.
Przytuliła mnie, po czym ja również ją objąłem. Trzymaliśmy się i nie chcieliśmy puścić. Schowałem twarz w jej włosach i pocałowałem ją w głowę tak lekko, że wątpiłem iż poczuła - dopóki nie zadrżał jej oddech sekundę później. Rumieńce zalały moje policzki. Usiadłem na łóżku, a ona na moich kolanach.
- Wiem, że nadal musimy sporo obgadać - odezwała się - ...ale zdaje mi się, że na dzisiaj kończę z mówieniem.
- Oczywiście - nadal byłem zachwycony tym, że rozmawiała ze mną. Tak jak wspominała Amber, jej głos był trochę zniekształcony, zbyt cichy. Często źle coś wypowiadała, bo po prostu nie wiedziała jak to powiedzieć. Podczas rozmowy, dwa razy musiałem się mocno zastanowić, co mówi, ale wnioskując po tym, co mówiła Amber, już idzie jej lepiej. A jej głos i tak jest dla mnie czymś magicznym.
Zacząłem się zastanawiać, jak moje imię brzmi w jej ustach. Jeszcze go nie wypowiedziała. Czy ewentualnie to zrobi?
Otrząsnąłem się. To nie czas na marzenie o niej, wypowiadającej moje imię
- Dzień rodzinny - wymamrotałem, a jej spojrzenie pokryło się wstydem - Nie powiedziałaś, że byłaś bita przeze mnie. Dlaczego? I dlaczego był tak zły z mojego powodu?
Jest zaborczy. Byłeś dla niego zagrożeniem. Już wiedział, że mógłbyś pomóc mi stać się silniejszą osobą. Nie chciał tego. Więc pobił mnie, abym trzymała się od ciebie z daleka.- Ja... cholera jasna, Nino, bardzo przepraszam. Nie miałem pojęcia - do mojej krwi dopłynęło ogromne poczucie winy.
Lecz zatrzymało się, gdy po chwili przyłożyła dłonie do mojej twarzy
- Nie twoja wina - wyszeptała, starając się ograniczyć słowa - Mój wybór, by z tobą zostać. Ryzyko mi nie przeszkadzało.
- Ale sprawiłem ci tyle bólu...
- Znalazłby inny powód, aby mnie ukarać. To bez różnicy.
Trochę się zrelaksowałem. Zamknąłem oczy, by pozwolić emocjom opaść.
- W porządku. Wygrałaś. Ale i tak jest mi strasznie przykro. A mówiąc o poczuciu winy... co z twoją mamą?
A co z nią ma być?- Powiedziałaś, że to twoja wina, że nie żyje. Myślałem, że mamy już to za sobą? Zginęła w wypadku samochodowym. To była wina drugiego kierowcy, a nie twoja.
Wiele sobie odpuściłam, ale śmierć mojej mamy... to coś, czego nigdy sobie nie odpuszczę. To jest jedna z tych sytuacji 'a co gdyby'. Co gdybym zasnęła normalnie? Co gdyby nie spóźniła się przeze mnie? Zawsze będę się tego trzymać i musisz to zaakceptować.Zmarszczyłem czoło, gotowy by się jej sprzeciwić, ale gdy spojrzałem na nią i jej stanowczy wyraz twarzy, wiedziałem, że nie przestanie się obwiniać, więc poddałem się... na teraz.
- Wiesz, że to co mówi twój ojczym nie jest prawdą, tak? To, że twoja mama jest wdzięczna za to, że ciebie bije.
To wiem. Kochała mnie. Nawet jeśli byłam powodem jej śmierci, wybaczyłaby mi. Była najlepszą matką jaką znam i jeśli mogłaby, zabrałaby mnie od niego. Nie miała pojęcia, jakim może być człowiekiem. Jakim się stał.- W porządku, chociaż coś. Cieszę się, że zgadzasz się ze mną w jakiejkolwiek sprawie.
Oboje się uśmiechnęliśmy i nareszcie całe napięcie złagodniało. Oparła o mnie swoją głowę, a ja przeczesałem delikatnie jej włosy palcami.
- Wyobrażasz sobie, co mogłoby być, gdyby twoja mama nie umarła? Wiodłabyś normalne życie. Nie zaznałabyś tego całego bólu. A gdyby twoi rodzice wysłaliby cię do Akademii... I tak bylibyśmy przyjaciółmi. Wiem to. I pewnego dnia zaprosiłbym cię na randkę - nie wiem skąd wzięły się te słowa, nie miałem kontroli nad tym co mówię. Mogłem mieć tylko nadzieję, że nie wystraszę tym Niny - Wiem, że za nic w świecie nie lubisz mnie w ten sam sposób co ja, ale mógłbym mieć nadzieję, że lubisz mnie wystarczająco, by się zgodzić. Bylibyśmy tą stereotypową szkolną miłością, która wzięła ślub i miała dwójkę dzieci i kochalibyśmy siebie do siwej starości. A ja nadal myślałbym, że jesteś tak piękna, jak w dniu w którym cię poznałem.
Zapanowała cisza. Spokojny rodzaj ciszy, ale trwało to zbyt długo.
- Nino? - zapytałem drżącym głosem. W końcu podniosła głowę. Jej szmaragdowe oczy lśniły od łez. I cicho, tak bardzo cicho wyszeptała...
- Fabian... też cię lubię
Zdumiony, wbiłem w nią swój wzrok. To było jedno uderzenie w twarz za drugim - moje imię i jej wyznanie. Boże, moje imię. To jedno z nielicznych słów, które wypowiadała bezbłędnie. Śpiew aniołów nie mógłby tego przebić, nie ma szans. A potem...
Też cię lubię
To ostatnie słowa jakich mogłem się spodziewać. Zalała mnie fala różnych emocji
- Ty... tak?
- Tak - Jej policzki zabarwiły się na różowo, a głos był przepełniony tyloma uczuciami, że przeszły mnie ciarki.
- Nino - odetchnąłem. Znów wziąłem ją w swoje ramiona i przytuliłem - Nawet nie wiem co powiedzieć - chciałem powiedzieć "dziękuję", za zaufanie mi, za otworzenie się przede mną w taki sposób, ale ugryzłem się w język i zrezygnowałem; jej reakcja mogłaby być przeciwna do tej, którą chciałbym uzyskać.
- To nie może nic zmienić - wyszeptała - Nie mogę z tobą być i przepraszam cię za to, ale... ja nie mogę.
Uciszyłem ją i pogładziłem po włosach
- W porządku, rozumiem Nino. Wystarczy, że jesteś.
Usłyszałem w oddali zegar, wybijający godzinę 22. Nie miałem pojęcia, że jest już tak późno.
- Powinnaś już iść do swojego pokoju, Mick za chwilę tutaj przyjdzie.
- Nie. Proszę, pozwól mi zostać - naprawdę zaczęła tracić głos, mimo, że ciągle popijała wodę - Jeśli będę sama, przyśnią mi się koszmary. Nie chcę tego. Proszę, pozwól mi z tobą zostać.
Zacząłem się zastanawiać, na ile jest obudzona, aby o to zapytać. Ten dzień był dla niej długi i musiała być wycieńczona.
- W porządku. Myślę, że Trudy nie będzie miała nic przeciwko. Wie, że nigdy nie zrobiłbym... nic... z tobą... A jeśli będzie miała z tym jakiś problem, wezmę wszystko na siebie.
Położyliśmy się i spojrzałem na nas z lekka rozbawiony - ja nadal bez koszulki, a ona w pełni ubrana, oprócz butów. Przytuliłem ją mocniej do siebie, a ona zamknęła oczy, po czym obróciła głowę, by złożyć delikatny pocałunek na żuchwie i znów oparła o mnie swoją głowę.
- Dobranoc, Fabian.
Uśmiechnąłem się, słysząc swoje imię, brzmiące tak perfekcyjnie jak poprzednio.
- Dobranoc, Nino.
- Wiesz, to jest jak muzyka - odezwała się nagle, sennym głosem - To jest najbardziej przyjemny głos, jaki kiedykolwiek słyszałam - zmarszczyłem czoło
- Co takiego?
- Bicie twojego serca.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, zasnęła, nadal trzymając się mnie, jak swojej deski ratunkowej na środku wzburzonego morza.
Po chwili, ja również musiałem zasnąć, ale obudził mnie dźwięk otwierających się drzwi. Lekko otworzyłem jedno oko, próbując przyzwyczaić się do słupu światła padającego z korytarza i rozpoznać postać stojącą w progu, która zatrzymała się, gdy tylko nas zauważył. Po kilku sekundach, zorientowałem się, że był to Mick.
Uśmiechnął się szeroko.
- Nie chciała spać sama - wymamrotałem - Przeszkadza ci to?
- O nie, nie. Nie przeszkadza mi to ani trochę - podszedł do nas i przykrył kołdrą - Śpijcie dobrze.
Znów zasnąłem.
X
Nina's POV
Było tu coś znacznie cieplejszego i twardszego niż poduszka, ale nie czyniło to coś, czymś mniej wygodnym i nie wiedziałam dlaczego. Wtuliłam się mocniej.
Wtedy też, zauważyłam, że ta poduszka oddychała.
I, że wcześniej wspomniana poduszka, nie jest poduszką.
Mimo wewnętrznej paniki spowodowaną niewiedzą na kim śpię, dałam sobie trochę czasu na spokojne otworzenie oczu i odchrząknęłam. Moje bolące gardło, tylko bardziej mnie rozbudziło, a gdy sprzed oczu zniknęła mgła, dostrzegłam parę oczu skierowanych w moim kierunku.
Fabian.
Moja panika odeszła na drugi plan. Lekko się od niego odsunęłam. Część mnie mówiła mi, że powinnam być przerażona faktem, że obudziłam się w ramionach jakiegoś faceta - i mój Boże, musiałam oszaleć, skoro tego nie czułam. Uśmiech Fabiana utrzymywał mój oddech w normalnym tempie. Nawet sama uśmiechnęłam się, rozciągając się a następnie opierając głowę o zagłówek łóżka.
- Zdajesz się być... zadowolona - powiedział ostrożnie, jakby bał się oceniać mój aktualny humor; jakbym miała rozpłynąć się w powietrzu zaraz po tym, jak zorientowałam się, że w zasadzie nie wybiegłam przerażona z pokoju. Otworzyłam usta, aby odpowiedzieć, ale...
Z moich ust wydobyła się tylko jedna sylaba a następnie moje gardło kompletnie się zacisnęło. Nie mogłam nic powiedzieć. Z irytacją pokręciłam nosem i sięgnęłam po notes.
Nie mam powodu do obaw. Nadal jestem w pełni ubrana, czuję się, jakbym spała dłużej niż kiedykolwiek wcześniej, a ty... to ty. Nie wykorzystałbyś mnie w taki sposób.- A już myślałem, że ten dzień nie może być piękniejszy - widział, jak przerzuciłam swój wzrok na puste łóżko Micka - Tak, był tutaj. Przyszedł, gdy już zasnęliśmy i okrył kołdrą, a wyszedł jakieś 15 minut temu, przy okazji mnie budząc.
Poczułam żar na policzkach. Siedział tak, trzymając mnie przez 15 minut? Dlaczego mnie nie obudził, abym mogła go puścić? Napisałam jak najwięcej z tego i podałam mu notes. Po tym, to on się zarumienił
- Ja.. Mi to wcale nie przeszkadzało. Wyglądałaś tak spokojnie podczas snu; nie miałem serca ciebie budzić. Mam nadzieję, że nie odstrasza to ciebie.
Nie. Pod każdym względem, to w porządkuKonwersacja ucichła. Wtedy dopiero dostrzegłam, że czymś się stresował. O czym myśli?
- Gardło nadal boli? - zapytał nagle, umiejętnie mnie rozpraszając i przytaknął sam sobie, gdy tylko zobaczył frustrację na mojej twarzy
- Tak myślałem. Zeszłego wieczoru było trochę za dużo tego mówienia. Musisz dać swoim strunom głosowym czas - podał mi w połowie pustą butelkę wody - Mam nadzieję, że to nie będzie tydzień lub dwa, tak jak zeszłym razem.
Zatrzymałam swoje myśli, gdy wspomniał o 'mówieniu zbyt dużo zeszłego wieczoru', dopiero przetwarzając w umyśle wcześniejsze wydarzenia. Co się stało? Dzwoniący telefon, pewnie, odebranie go. Mój płacz. Rozmowa o biciu i mojej mamie. Rozmyślanie Fabiana o przyszłości i o tym, co mogłoby być, gdyby sprawy miały się inaczej. Moje...
Chwila.
Nie. Nie mogłam tego zrobić. Nie zrobiłam.
Nie. To pływało w morzu pozostałych wspomnień. Było zamglone z każdej strony przez moją senność, ale było na tyle wyraźnie, że wiedziałam, iż zostanie przypieczętowane do mojego serca aż do śmierci.
- Fabian... też cię lubię - wyszeptałam
Teraz poczułam w płucach niekonsekwentnie nadchodzący atak. Stres Fabiana dobił do swojego brzegu i stało się to jasne, że o to się bał. Wiedział, że jeszcze nie przezwyciężyłam tego, co się wydarzyło i tylko czekał na mój atak paniki. Zaczęłam tracić panowanie nad oddechem.
- Nino, proszę, nie bój się - wyszeptał - Tylko nie tego. Nie masz powodu do paniki, wyznając to. Już powiedzieliśmy sobie, że to niczego nie zmienia, prawda? Nie będę więcej od ciebie oczekiwać, zmuszać, czy wykorzystywać przeciw tobie. Nie dam powodu, abyś straciła do mnie zaufanie. A jeśli twoje wyznanie było tylko sennym majaczeniem i nie czujesz tego samego co ja, to... - jego głos się załamał - to nic.
Ostatnia część była kłamstwem i oboje to wiedzieliśmy. I mimo moim nieco zamglonym myślom, wiedziałam, że to nie jest w porządku, aby pozostawić na jego twarzy ten ból.
- To nie było senne majaczenie - wyszeptałam - To było prawdziwe - Ale wcale nie mniej przerażające.
Fabian był zszokowany moimi słowami, ale także ulżyło mu, mimo, że nadal był zestresowany. Skupiłam się na uspokojeniu oddechu i samej sobie. To miał być radosny poranek...i ufałam Fabianowi całym swoim sercem. Już zdążyłam się nauczyć, że czasami mój umysł zdradza moje serce i źle je kieruje.
- O to chodzi, spokojnie - wymamrotał - Już lepiej?
- Tak - odetchnęłam, próbując nie wysilać bardziej swojego gardła - Jest lepiej.
- Powinniśmy wstać. Już jest śniadanie. Mick wstał wcześniej niż my i zdaje mi się, że to nigdy wcześniej nie miało miejsca - szturchnął mnie figlarnie i uśmiechnęłam się, wdzięczna za rozproszenie myśli.
Ale...
- Nie chcę tego kończyć.
- No wiesz, wcale nie musi. Może tak być częściej... Nie sądzę, aby przeszkadzało to Mickowi. Wyglądasz na wypoczętą - Czuję się wypoczęta. Poprawiłam go w myślach. Nie śnił mi się żaden koszmar, nie budziłam się w środku nocy z poduszką na twarzy, bo Amber miała dość mojego szlochania przez sen. To było miłe. Wypełnione spokojem.
Ale nie wiem, czy będę miała tak silne nerwy, by znów się na to zgodzić.
- Nie musisz teraz decydować - uspokoił mnie, dostrzegając wątpliwości - Po prostu mówię, że możesz z tego korzystać, gdy będziesz chciała. Tak samo jak poprzedniego wieczoru. Obiecuję.
- W porządku - niechętnie odsunęłam się od niego i dotknęłam stopami miękkiego dywanu. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę opuszczać czyjeś łóżko z takim oporem. Pomyślałam i nie było w tym grama sarkazmu. Wstałam i ubrałam buty, które zostawiłam tu wczoraj, unikając przy tym spoglądania na Fabiana, gdy ubierał koszulkę i zmieniał spodnie.
- Dziękuję - wymamrotałam - Dziękuję, że pozwoliłeś mi zostać tutaj na noc.
Przytulił mnie od tyłu, więc obróciłam się, by móc również zapleść wokół niego swoje ramiona. Oparł policzek o moją głowę.
- Oczywiście. Dziękuję tobie, za to, że pozwoliłaś sobie pomóc.
Zamilkł, w powietrzu wisiało jego zawahanie i w tym, jak mocniej mnie przytulił i wtedy...
- Powiesz to jeszcze raz? - wyszeptał i nie musiałam pytać o co chodzi - Tylko jeden raz i po tym nie będziesz musiała tego nigdy mówić, jeśli nie chcesz. To po prostu... to nadal jest dla mnie jak sen. Muszę to usłyszeć, by upewnić się, że jest prawdziwe. Proszę.
Wiedziałam, że tego potrzebował. I szczerze mówiąc... też tego potrzebowałam, mimo, że zesztywniałam i powietrze utknęło w moim gardle ze strachu.
- Lubie cię, Fabian - wyszeptałam - Lubię cię.
Pogładził mnie swoimi delikatnymi palcami po policzku.
- Też cię lubię - Na mojej twarzy wymalował się delikatny uśmiech - Bardziej niż wiesz - Jedna jego ręka mnie puściła, a drugą chwycił moją dłoń, ściskając lekko.
- Dobrze, wystarczy tego stresu jak na jeden dzień. Czas na śniadanie - Wyszliśmy z pokoju i poprowadził mnie do kuchni i napięcie zaczęło spadać z każdym moim krokiem.
Wszyscy siedzieli przy stole w jadalni, rozmawiając ze sobą i podając sobie naczynia po brzegi wypełnione jedzeniem. Nikt prócz Amber nas nie zauważył, mrugnęła okiem. Pomieszczenie było wypełnione wspaniałą, pozytywną energią, która sprawiła, że uśmiechnęłam się. Usiadłam obok Fabiana.
Jerome zagwizdał sugestywnie, sprowadzając na nas uwagę wszystkich i rumieńce na moje policzki. Mara podniosła dłoń, gotowa uderzyć go w tył głowy, ale Jerome chwycił ją za nadgarstek, jakby się tego spodziewał.
- Po co udawać, że Niny nie było wczoraj w jego łóżku, skoro wyszła z pokoju w ubraniach z wczoraj. Ich zakłopotanie na twarzy tylko dokańcza nam obrazek sytuacji - powiedział, ignorując Marę, która chciała wyrwać rękę z jego uścisku. Patricia załatwiła sprawę za nią i walnęła go w głowę tak, że zamarł
- Auć! Wszyscy o tym wiemy!
- Nie, nie wszyscy mamy tak nieczyste myśli jak ty, Jerome - syknęła Mara z zaciśniętymi ustami, ale uśmiech, który starała się powstrzymać, mówił nam, że nie mówiła tego do końca na poważnie - Wszyscy wiemy, że nic się nie wydarzyło. Możemy teraz cieszyć się śniadaniem?
- oje a tą oyz ją - odezwał się Alfie z buzią pełną jedzenia. Widząc nasze spojrzenia, przełknął wszystko przez gardło i spróbował ponownie - Stoję za tą propozycją - wszyscy wybuchnęli śmiechem i wróciliśmy do jedzenia. Fabian i Amber wymienili się kilkoma spojrzeniami, ale nawet nie próbowałam odgadywać co może być w tym zakodowane.
Ale gdy Amber nagle się uśmiechnęła i wyszeptała mu coś do ucha, a Fabian zdawał się być równie podekscytowany, posłałam im niepewne spojrzenie.
- Nie martw się, Nino - powiedziała Joy, widząc co się dzieje - Niedługo się dowiesz. Im szybciej skończysz śniadanie, tym lepiej.
Nie pamiętam, abym kiedykolwiek tak szybko pochłaniałam jedzenie.
Gdy wszyscy skończyliśmy i większość zaczęła gromadzić się w salonie, Fabian i Amber zaciągnęli mnie na hol. Gdy Amber chciała poprowadzić mnie na górę, a Fabian został przy schodach, spojrzałam na niego niespokojnie.
- Idź, ubierz się z Amber - oznajmił uspokajająco - Będę tu na ciebie czekał.
Po tym, posłusznie udałam się za nią do pokoju.
- Dobrze, ubierz się najcieplej jak tylko możesz - zarządziła Amber - Legginsy pod spodnie. Bluzka z długim rękawem pod bluzę, a na to płaszcz. Nie pytaj się o co chodzi, tylko się pośpiesz - Obróciła się i zajęła się na chwilę sobą w czasie, w którym ja się przebrałam - już raz prawie widziała mnie przez przypadek, gdy się przebierałam i mój atak paniki tylko zapewnił, że więcej coś takiego się nie wydarzy.
Moje blizny nie są przyjemnym dla oka widokiem, szczególnie z samego rana.
- Już - odezwałam się cicho. Mimo, że byłam przyzwyczajona do gorąca, skoro nosiłam cały rok na okrągło bluzy w Kalifornii, teraz czułam, jak gotuję się w tym. Obróciła się i założyła na moją głowę grubą czapkę z pomponem.
- Moje zadanie wypełnione - powiedziała zadowolona. Chwyciła moją dłoń i poprowadziła do klatki schodowej, wcześniej prosząc, abym nie rozglądała się dookoła, tylko patrzała w dół.
Gdy byłyśmy na dole, puściła mnie i jak najszybciej wyszła, zostawiając mnie samą.
Niespokojnie przestąpiłam z nogi na nogę, znów czując budujący się we mnie strach.
- Zakryję twoje oczy rękoma - usłyszałam z tyłu siebie głos Fabiana - Tak jak w dzień nocnego pikniku, okay? - czekał aż przytaknę, zanim tak uczynił. Ktoś inny otworzył frontowe drzwi i wyszliśmy. Czułam, jak przeszłam przez próg, następnie ostrożnie zeszliśmy ze schodów. Poczułam zimno szczypiące w policzki. Teraz już zrozumiałam, dlaczego Amber kazała mi się tak ubrać. Ktoś także szedł obok, ale po chwili zawrócił. Zatrzymaliśmy się. Przełknęłam głośno ślinię, nie będąc pewna, czego mam się spodziewać.
- Otwórz oczy - wyszeptał Fabian do mojego ucha.
Zrobiłam tak jak poprosił.
Byliśmy na frontowym podwórzu. Obok nas znajdował się stolik, którego nigdy wcześniej nie widziałam, staliśmy pod dużym parasolem, który dawał trochę cienia jak i osłonę oraz restauracyjny wygląd. Na stoliku stały 2 kubki gorącej czekolady, a krzesła były złączone ze sobą. Byłam trochę zdezorientowana, bo wszystko zdawało się być zbyt jasne jak na pochmurny dzień, ale wtedy zorientowałam się, dlaczego.
Było biało.
Wszędzie.
Zaparłam dech w piersiach, a Fabian uśmiechnął się. Zafascynowana przyglądałam się jak drobne płatki spadały z nieba, ale nie na nas, dzięki parasolowi. Widziałam już w telewizji, gdy on pozwalał mi się przysiąść. Słyszałam o nim w szkole, oglądałam na zdjęciach, ale nigdy nie widziałam na własne oczy.
- Śnieg - odetchnęłam
Fabian objął mnie jedną ręką i delikatnie przysunął do siebie. Uśmiechał się, ale nie podziwiał śnieżnej krainy, która znajdowała się tuż przed nami.
Patrzył na mnie.
- Przedwczesne, ale Wesołych Świąt, Nino - wyszeptał, pochylając się nade mną. Dopiero wtedy spojrzałam mu w oczy. Tak bardzo piękny. Pomyślałam i sama nie byłam pewna, czy miałam na myśli śnieg, czy Fabiana.
I delikatnie musnął mój policzek.
Okaaaaaaay...
Więc jeszcze raz bardzo przepraszam za opóźnienie. Jaka jest dobra strona tego? Będziecie czekać na następny rozdział dzień krócej!
I co? Ja osobiście lubię ten rozdział; uroczy jest. Następny jednak nie skończy się tak milusi, ale to dopiero za 2 tygodnie. Lepiej zamartwiajmy się faktem, że nie wiadomo co ten skurczybyk aka ojczym zrobi i cieszmy się też tym, że... Fabina po prostu, ok?
Może dla niektórych jest dziwne to 'lubię cię' zamiast 'kocham' i spokojnie, dla mnie też. Nawet zauważyłam, że w angielskich ff przynajmniej o Fabinie, różnica w powiedzeniu lubię cię a kocham jest niczym wielki kanion. I w zasadzie... to ma sens. Miłość to nie byle co. Można być w związku i to może być... tak jak kiedyś określiła Patricia - wzajemne przyciąganie bratniej duszy. A miłość to już inna bajka. Czy na takie wyznanie też przyjdzie czas? Hm, no nie wiem. Chyba trzeba zaczekać.
W następnym rozdziale ciąg dalszy tego czegoś co nazwałabym... piknikiem? Pewne odkrycie Mary oraz ponowne pojawienie się kochanego Mark'a! Tym razem nie obędzie się bez poważnych konsekwencji. Lecz kto będzie bardziej 'poszkodowany'? To akurat będzie wyjaśnione w jeszcze późniejszych rozdziałach.
Za jakiś czas powinien pojawić się nowy szablon. Sama nie mogę doczekać się, by go zobaczyć! I dziękuję Wam za ponad 27 200 wyświetleń!
Następny rozdział: 4/06/16
Do napisania!
Kocham Was
Klaudia x
PS
Wróciła mi ogromna miłość do tej piosenki, o matko, gdyby Klariza (aka Joy) by w tym teledysku nie występowała i Brad (aka Fabian) nie kumplowałby się kiedyś z Maxem, pewnie nie znałabym tego; to byłaby starta życia.
PSS
Zrobiłam porządek w zakładce z postaciami; zapraszam!
W następnym rozdziale ciąg dalszy tego czegoś co nazwałabym... piknikiem? Pewne odkrycie Mary oraz ponowne pojawienie się kochanego Mark'a! Tym razem nie obędzie się bez poważnych konsekwencji. Lecz kto będzie bardziej 'poszkodowany'? To akurat będzie wyjaśnione w jeszcze późniejszych rozdziałach.
Za jakiś czas powinien pojawić się nowy szablon. Sama nie mogę doczekać się, by go zobaczyć! I dziękuję Wam za ponad 27 200 wyświetleń!
Następny rozdział: 4/06/16
Do napisania!
Kocham Was
Klaudia x
PS
Wróciła mi ogromna miłość do tej piosenki, o matko, gdyby Klariza (aka Joy) by w tym teledysku nie występowała i Brad (aka Fabian) nie kumplowałby się kiedyś z Maxem, pewnie nie znałabym tego; to byłaby starta życia.
PSS
Zrobiłam porządek w zakładce z postaciami; zapraszam!