Nina’s POV
Połowa gangu Anubisa została zabrana przez rodziny, by spędzić resztę świątecznego dnia razem. Zostali tylko Amber, Fabian, Jerome, oraz Eddie nadal był z nami. Wyglądał z niedoczekaniem przez okno. Zaciekawiłam się tym.
– Na co czekasz? – zapytałam, siadając obok niego
– Na twój prezent
Przechyliłam z ciekawością głowę. Czy dzisiaj listonosz też pracuje?
– Um.. Eddie, jesteś pewien?
Usłyszeliśmy drapanie w szybę w kuchni. Eddie natychmiast wstał i pobiegł do tylnych drzwi. Gdy do niego dołączyłam, trzymał już kota na rękach.
– To jest twój świąteczny prezent. Chciałem ci dać Sibunę. Polubił cię, a ty jego, więc pomyślałem, że byłoby fajnie. Tata powiedział, że możesz trzymać go w domu przez kilka godzin każdego dnia, bo ogółem jest przyzwyczajony do życia na zewnątrz. Karmić też go nie musisz, bo znajduje jedzenie w lesie obok.
Podał mi zwierzaka do rąk i spojrzał na mnie
– Podoba ci się? – zapytał z nadzieją.
Uśmiech podniósł kąciki moich ust i kucnęłam przed nim.
– Oczywiście Eddie. Bardzo ci dziękuję. Będę dobrze o niego dbać, a ty możesz przychodzić pobawić się z nim, kiedy tylko będziesz chciał, ale gdy pozwolą ci na to rodzice.
Kot zaczął się wiercić na moich kolanach i wgramolił się do kieszeni w bluzie. Z drugiej jej strony wystawił pyszczek i zamruczał. Eddie zaśmiał się.
– Eddisonie, czas do domu – zawołał pan Sweet, wstając z kanapy. Uśmiechnęłam się, gdy zauważyłam, że trzyma panią Miller za rękę. Może jest dla nich szansa. Może Eddie będzie mieszkał z obojgiem rodziców. Taka możliwość w tych czasach nie jest doceniana.
Coś o tym wiem.
Eddie zajęczał
– Musisz słuchać swoich rodziców, bo inaczej mogą ci nie pozwolić przyjść kolejny raz – ostrzegłam go – Niedługo znów się zobaczymy, pamiętasz? Im prędzej pójdziesz, tym prędzej będziesz mógł wrócić.
Eddie westchnął i po przytuleniu mnie, podbiegł do rodziców.
– Narazie Eddie. I życzę państwu wesołych świąt.
Po kilku minutach, wyszli, a krótko po nich wyszedł Jerome.
Amber, Fabian i ja spędziliśmy około pół godziny na śniegu, przed tym, jak przyjechał po Amber jej tata. A więc zostaliśmy we dwoje. No i oczywiście była też Trudy, która była niezmiernie zadowolona, gdy zaproponowaliśmy, że to my przygotujemy dzisiaj obiadokolację, skoro ma być tylko dla trzech osób. Trudy miała celebrować święta jutro, ponieważ jedna z bliższych jej osób z rodziny, musiała pracować.
– Kiedy przyjadą po ciebie rodzice? – zapytałam Fabiana, szukając w telefonie przepisu na croissanty – Zdaje mi się, że powinni już cię zabrać
– Nie wracam dzisiaj do domu.
Obróciłam się w jego kierunku; wkładał do piekarnika mięso.
– Co? Dlaczego nie spędzasz świąt z rodziną? To święta
Uśmiechnął się i ustawił minutnik przed podejściem do mnie.
– Mam za sobą 16 świąt spędzonych z rodziną i jestem pewien, że będzie tego więcej. A to są moje pierwsze święta z tobą w moim życiu jak i są to też twoje pierwsze święta, które możesz spędzić normalnie. Nie mam zamiaru spędzić ich w domu, jedząc przy stole z rodziną jak co roku, jeśli oznacza to, że mam zostawić cię tutaj samą – Przyłożył usta do mojego czoła i poczułam gotującą się we mnie krew – Rozmawiałem z rodzicami i zgodzili się. Wiedzą, jak wiele dla mnie znaczysz. Poza tym... Twój ojczym mówił, że przyleci na święta, a nadal się nie pojawił. Będę przy tobie, gdy przyjedzie – powiedział stanowczo – Będę ciebie chronił, nawet gdybym miał zapłacić własnym życiem.
– Nie mów tak – odezwałam się równie stanowczo – Może i jest okropnym człowiekiem, ale nie jest mordercą. Nic ci się nie stanie.
Chwycił mnie za dłonie
– Nam nic się nie stanie. To nie są nasze ostatnie wspólne święta, obiecuję – spojrzał przez moje ramię – No, koniec tego dąsania się. Widzę, że masz problemy z croissantami.
Przytaknęłam i z rezygnacją spojrzałam na mizernie wyglądające ciasto. Stanął za mną i wziął moje dłonie w swoje.
– No dobrze, zrobimy to razem. To w porządku, tak? – mój oddech zachwiał się przez to, jak blisko byliśmy, ale skinęłam. Pokierował moje dłonie do ciasta na blacie – Jesteś artystką. Pomyśl, że to ciasto jest gliną. Trzeba je rozwałkować i pociąć w trójkąty, ale najpierw musimy się upewnić, czy nie ma pęcherzyków powietrza i czy ciasto samo w sobie jest dobre. Odpychaj ciasto i przyciągaj do siebie – z jego ciepłym oddechem przy moim uchu ledwo byłam w stanie skoncentrować się na tym, co było przede mną, ale dzięki jego dłoniom kierującymi mną, zrobiłam tak jak mówił
– Dobrze – wymamrotał – Dokładnie tak
Zadrżałam i to zdecydowanie nie było ze strachu.
Jeśli będzie to kontynuowane, do kolacji będę martwa.
Ugnietliśmy ’glinę’ razem i rozwałkowaliśmy. Jego dłonie ciągle kierowały moimi. Ciasto pociął nożem sam, ponieważ nie jestem fanką używania potencjalnych broni, nawet jeśli to akcesoria kuchenne. Zwinęliśmy przekrojone kawałki i wsadziliśmy na blaszce do piekarnika.
– Co jeszcze mamy do zrobienia? – zapytałam, będąc po wszystkim bardzo zdeterminowana do gotowania.
– Kukurydzę, tłuczone ziemniaki, sałatkę i deser. Jakie miałaś doświadczenia z gotowaniem?
Wyjęłam kolby kukurydzy z lodówki
– Niewielkie w tym typie potraw. Zawsze przygotowywałam jedzenie dla ojczyma i dla siebie, ale nie było to nic tak zawiłego. Zazwyczaj jedzenie z mikrofalówki i nieskomplikowane potrawy z piekarnika. Nigdy nie robiłam ciasta. Ale kukurydzę tak.
– Cóż, cieszę się, że mogę ciebie uczyć. To może być zabawne. Jesteś moją małą podopieczną – zażartował, lekko sypiąc mi w twarz mąką; wywróciłam oczy.
Jego ton stał się poważniejszy
– Nigdy nie sądziłem, że tak wszystko się potoczy. Na początku byłaś mną przerażona.. Teraz, proszę bardzo. Rozmawiasz ze mną równie odważnie, jak wszyscy inni, twoja wymowa jest coraz lepsza, śpisz w moim pokoju, nawet gdy jest tam Mick... Przełamałaś tyle barier. Nie mógłbym być bardziej dumny.
– Ja też. Dziękuję ci za to, że jesteś. Bez ciebie byłabym raczej samotna – również sypnęłam mu mąką w twarz, podczas przygotowywania kukurydzy – I nie mogłabym też tego zrobić.
W jego oku zapaliła się pewna iskierka
– Pożałujesz tego
– Tylko spróbuj
Po godzinie wszystko zostało podane do stołu i cała nasza trójka siedziała razem. Gdy Fabian obrócił głowę, by spojrzeć na zegar, zaczęłam się śmiać, bo nie strzepał całej mąki z włosów. Trudy z dumą przyglądała się jedzeniu, nie mając zielonego pojęcia o solidnej warstwie mąki w całej kuchni. Posprzątamy później i wcale nie musi o tym wiedzieć.
Fabian i ja nie mogliśmy przestać się uśmiechać podczas obiadokolacji
Która swoją drogą była wyśmienita.
Mark’s POV
Nie jestem pewien, jak znalazłem się tutaj, jedząc miskę jakiejś gównianej zupy w Boże Narodzenie z Haru, ale tak właśnie jest.
Okej, wiem jak znalazłem się w tej sytuacji – w domu Isis ma być organizowana impreza, więc wyrwaliśmy się, dojeżdżając taksówką do centrum. Wszystkie restauracje były albo przepełnione, albo zamknięte, więc ciężko było znaleźć miejsce do jedzenia. Haru musiał pchać mój ciężki tyłek na wózku (który magicznie rozłożył się, tylko gdy wróciliśmy do domu) przez 7 przecznic, po ośnieżonym chodniku, aż znaleźliśmy w miarę pustą restaurację.
Zacząłem rozmyślać nad tym, jak moje życie zmieniło się. Mamę tak mocno pożerało poczucie winy, że nie potrafiła spojrzeć mi w oczy i powiedziała mi przez telefon, że mogę spędzić święta gdzie tylko chcę. Postanowiłem zostać z Haru, który nie wracał na święta do domu, ponieważ jego rodzina jest zbyt zajęta pracą. Mogę się założyć, że mama nocuje u przyjaciółki, bo nie miała gdzie się podziać. I jest mi trochę przykro. Ale tylko trochę.
Mój ojciec pobiłby mnie na śmierć, gdyby wiedział, że postanowiłem spędzić święta z gejem, a nie matką.
Jest hipokratycznym i homofobicznym śmieciem. Wymagał ode mnie szacunku do matki, a sam ją bił, gdy byli sami.
– Myślisz o czymś – odezwał się Haru, odrywając mój wzrok od spadających płatków śniegu za oknem – Przestań tyle rozmyślać.
Skrzywiłem się na twarzy.
– A skąd wiesz, że o czymś myślę?
– Widać to w twoim spojrzeniu. Nieustannie tuptasz nogą. Drapiesz się w jedno, cholerne miejsce w głowie
Oderwałem palce od głowy i przycisnąłem stopę do posadzki, aby przestać tupać.
– O czym tyle myślisz?
– O tym, co normalnie robiłbym w święta. Do rodziców przyszliby znajomi jak co roku. Dobra pieczeń na stole. Ryż. Fasolka. Makaron z sosem serowym. Ojciec uśmiechałby się cały czas. Mama też, ale nie odezwałaby się słowem; przy nim nie mogła zabierać głosu. Gdyby wszyscy już sobie poszli, kazałby mi zmyć naczynia i wysprzątać cały dom w czasie, w którym bił moją matkę – powiedziałem wszystko z spokojem w głosie. Tylko Haru był w stanie usłyszeć uwięzione w moim głosie emocje. Jest w tym dobry – Mnie nie pobiłby tej nocy. Tylko tej. Wesołych świąt dla mnie.
Haru przymknął oczy. Nienawidzi, gdy tak mówię – o domowych torturach, jakbym objaśniał odcinek jakiegoś serialu. Ale nie potrafiłem inaczej. Co miałem robić? Rozpłakać się w restauracji? Takie jest moje życie. Nie będę się nad sobą użalać.
– Zastanawiam się, co robi teraz mój ojciec. Może podpisuje świąteczną kartkę dla mnie? Można wysyłać z więzienia?
– Musimy znów o tym rozmawiać w taki sposób? To nie przytrafiło się jakiemuś kuzynowi, którego ledwo znasz, tylko tobie.
– Dokładnie. To przytrafiło się mnie. Zaakceptowałem to. Zaakceptowałem dawno temu. To moje życie. Muszę z tym żyć.
– Mark – zaczął i widziałem, że był poważny. Wolał zwracać się do mnie „idiota”, więc mojego imienia nie wypowiadał najczęściej – To było twoje życie. Twój ojciec jest w więzieniu i nie wyjdzie stamtąd prędko. Nie będziesz musiał znów przez to przechodzić. Nie musisz wchodzić do rodzinnego domu ze świadomością, że wyjdziesz stamtąd z sińcami schowanymi pod ubraniem. To było twoje życie i nie ma nic złego w przyznaniu, że nienawidziłeś go. Nikt nie będzie ciebie za to winił. Tylko ja jestem tutaj i myślę, że jestem ostatnią osobą na tej planecie, która osądzałaby cię.
Zaśmiałem się gorzko i pokręciłem głową.
– Już mnie osądzasz. Za to, co powiedziałem w szpitalu. Wiem, że tak jest. – Zasługuję na to
– Wcale nie. Poczułem się zraniony i nadal nie rozumiem, dlaczego tak zareagowałeś, ale nie osądzam cię o to – zamilkł, a ciszę wypełnił ból – Gdybyś tylko powiedział, dlaczego tak się zachowałeś...
Znów z zamyśleniem wbiłem wzrok w okno, próbując znaleźć słowa, które nie zdradzą tego, że chciałbym dalej się ukrywać.
– Majaczyłem. Nie byłem pewien gdzie jestem, ale widziałem co się stało i nie miałem pewności, czy ojciec jest w więzieniu, czy nie. Myślałem tylko o tym, że jeśli zostaniesz minutę dłużej, rozpadnę się na kawałki. Gdyby wszedł mój ojciec i zobaczyłby mnie w takim stanie właśnie z tobą... zabiłby cię. A potem mnie – I nie możesz wiedzieć dlaczego. – Ale w większości było to wszystko przez moją dezorientację. Nie chciałem, abyś widział mnie w takim stanie. Nie chciałem, abyś zapamiętał mnie takiego. Przy tobie zawsze byłem silną, stabilną osobą i nie chciałem tego zmieniać. Lecz w zamian, dałem ci coś gorszego do zapamiętania, sądząc, że moja druga osobowość jest lepsza. Byłem zawstydzony, skrępowany. Byłem głupi, Haru.
Zapadła cisza. Nie ośmieliłem się spojrzeć na niego. Nie chciałem widzieć wyrazu jego twarzy, ale emocje i tak wisiały w tej ciszy.
– Tak, byłeś – wplótł swoje ciepłe palce w moje i cały zesztywniałem, aż mnie puścił. Znów zacząłem drapać się po głowie, ale Haru nie skończył – Ale wybaczam ci to
– Ale...
Kelnerka, która wcześniej nas obsługiwała, podeszła i przerwała mi
– Przykro mi, ale niedługo zamykamy – Przestąpiła z nogi na nogę i schowała kosmyk włosów za uchem
– Um, zastanawiam się, czy nie chciałbyś gdzieś kiedyś wyjść razem – najpierw pomyślałem, że mówi do mnie; wzrok miała wbity w podłogę, ale potem spojrzała na Haru. Była młoda, no może była rok starsza od nas i miała piękne, brązowe oczy. Miała ładną figurę i wysokie szpilki, które to uwydatniały. Była ładna. I, mimo że wiedziałem, że Haru nigdy by się z nią nie umówił, przez to, że jest dziewczyną, nie potrafiłem powstrzymać ogarniającej mnie złości za to, że spróbowała mi go odebrać.
Jest moim najlepszym przyjacielem. Moim jedynym, prawdziwym przyjacielem. Nie mogę stracić go przez osobę, która nigdy nie będzie go doceniać w ten sam sposób co ja.
Moje kostki stały się białe; przechyliłem głowę. Haru natychmiast zauważył zmianę i trącił mnie lekko łokciem.
– Przykro mi, jesteś bardzo atrakcyjną dziewczyną, ale jestem zainteresowany kimś innym. To jest nielojalne, by spotykać się z kimś, skoro sam nienawidzę, jak on to robi, wiesz? Nie, żeby wiedział, że go lubię, ale... – potrząsnął głową.
W momencie, w którym Haru powiedział ’on’, dziewczyna stała się cała czerwona i starała się mu przerwać.
– Oh, przepraszam bardzo, nie wiedziałam – uśmiechnęła się delikatnie – Powodzenia z chłopakiem, którego lubisz – odeszła od stolika, a Haru westchnął ciężko, po czym wrócił do swojego posiłku. Ja nadal patrzyłem w miejsce, w którym przed chwilą stała kelnerka.
Nie, żeby wiedział, że go lubię.
Mark, jesteś pewien, że nic między wami się nie dzieje?
Miałam na myśli coś bardziej pod względem... romantycznym.
Nie będziemy ciebie za to oceniać, a Haru byłby w niebie.
Haru byłby w niebie.
– Mark, co jest? – zapytał Haru, trzymając widelec z zawiniętym makaronem w połowie drogi do ust – Stałeś się blady jak ściana.
Rzeczywiście czułem się nieco niestabilnie. Gdy nie odpowiedziałem, Haru odłożył widelec
– Dobrze się czujesz? Mam zawieść cię znów do szpitala?
To w końcu do mnie dotarło i potrząsnąłem głową. Zmusiłem się na ostatnią łyżkę zupy i z trudem odjechałem trochę od stolika.
– Nic mi nie jest. Myślę tylko o mojej mamie. Wiesz, że odwiedziła wczoraj mojego ojca w więzieniu? – To ostatnie zdanie przynajmniej nie było kłamstwem – Dała mu też świąteczny prezent. Nie wiem co to takiego, widziałem tylko paczkę, ale sam fakt, że kupiła mu prezent, jest dla mnie wystarczający.
– Wciąż musi przyzwyczaić się do tego, że jej mąż znika z jej życia. Kto wie, może nabawiła się przez te lata syndromu sztokholmskiego – wywróciłem oczy słysząc jego słowa – Hej, to jest całkiem rozsądny argument! To dotyka dużą liczbę ofiar przemocy.
Wstał i zajął tradycyjne miejsce, stając za moim wózkiem. Przed wyjściem, zostawił na stole pieniądze.
– Nie wierzę, że trzymasz jej stronę – wymamrotałem – Kupiła mężczyźnie, który niemal mnie zabił prezent świąteczny. I ledwo co jest przy mnie obecna. Przysięgam, dbasz o mnie bardziej niż moja własna matka – znów zesztywniałem słysząc własne słowa. Haru parsknął śmiechem.
– Jest to sporne. Ale nie, nie jestem po jej stronie. Zawsze będę po twojej stronie, a jeśli nie, to będę neutralny i będę starał się, abyś ty i ktokolwiek z kim się wykłócasz, przejrzeli na oczy.
Uderzyłem go w ramię – tylko tam go dosięgnąłem, ale szybko skuliłem się na wózku i zadrżałem z zimna. Śnieg w końcu przestał padać, ale temperatura musiała być niezmiernie niska.
– Chcesz mój płaszcz?
– Kudłaty, nabawisz się hipotermii, jeśli zdejmiesz płaszcz. Masz pod nim tylko koszulkę i bluzę.
– Dopiero co wyszedłeś ze szpitala. Pod płaszczem masz tylko jedną warstwę ubrań. Stan twojego zdrowia stoi pod znakiem zapytania, a musimy męczyć się z tym całym gównem tylko przez to, że zachciało ci się wcześniej wypisać ze szpitala.
– Mój płaszcz jest grubszy od twojego
– Ty jesteś inwalidą.
– Ty masz upośledzenie mózgowe
– Ty też.
Potrząsnąłem głową
– Po prostu idź.
I tak zrobił
W domu panowała cisza. Parter był ruiną, ale Haru i ja zapobiegawczo zamknęliśmy drzwi do naszego pokoju na klucz, by nikt przypadkiem tam nie wtargnął podczas imprezy. Odsunął rzeczy leżące na drodze i wjechał moim wózkiem do pokoju.
– Jak dobrze, że nikogo tutaj nie było.
Rzuciłem się zmęczony na łóżko, tocząc walkę z zawrotami głowy.
– Chcesz mój płaszcz?
– Kudłaty, nabawisz się hipotermii, jeśli zdejmiesz płaszcz. Masz pod nim tylko koszulkę i bluzę.
– Dopiero co wyszedłeś ze szpitala. Pod płaszczem masz tylko jedną warstwę ubrań. Stan twojego zdrowia stoi pod znakiem zapytania, a musimy męczyć się z tym całym gównem tylko przez to, że zachciało ci się wcześniej wypisać ze szpitala.
– Mój płaszcz jest grubszy od twojego
– Ty jesteś inwalidą.
– Ty masz upośledzenie mózgowe
– Ty też.
Potrząsnąłem głową
– Po prostu idź.
I tak zrobił
X
W domu panowała cisza. Parter był ruiną, ale Haru i ja zapobiegawczo zamknęliśmy drzwi do naszego pokoju na klucz, by nikt przypadkiem tam nie wtargnął podczas imprezy. Odsunął rzeczy leżące na drodze i wjechał moim wózkiem do pokoju.
– Jak dobrze, że nikogo tutaj nie było.
Rzuciłem się zmęczony na łóżko, tocząc walkę z zawrotami głowy.
Nie wiedziałem, co skusiło mnie do zadania tego pytania, ale dopiero później będę obwiniać się w myślach
– Kim jest facet, którego lubisz? Nigdy wcześniej o nim nie wspominałeś.
Nie patrzyłem w jego kierunku, ale słyszałem, jak przestał wiercić się na łóżku
– Lubię go od dłuższego czasu. To nic wielkiego. Wiesz, jak dbam o każdy szczegół – zaśmiał się nerwowo pod nosem – Poza tym, nie jestem jedną z tych osób, która lubi się zwierzać i plotkować.
– Haru... – Tylko aby nie chodziło o mnie. Nie sprawiaj, że będę musiał ci powiedzieć, że to nigdy się nie uda. Schowałem dłoń we włosach i podrapałem wciąż gojącą się ranę. – Nie ważne. Powodzenia z chłopakiem, którego lubisz. Wesołych świąt.
Nie odzywał się przez chwilę, a potem powoli wypuścił powietrze z płuc.
– Wesołych świąt, Mark.
Okryłem się kołdrą, nadal będąc w pełni ubranym i po chwili pozwoliłem sobie na odetchnięcie w sennej krainie.
Nina’s POV
Fabian i ja bezcelowo oglądaliśmy końcowe napisy do Pitch Perfect, a ja nadal uśmiechałam się jak nigdy wcześniej, ale z innego powodu. Trudy po kolacji zniknęła gdzieś w swoim pokoju, a my zdecydowaliśmy się, by wybrać jakiś film z mojej skrzynki. Teraz nie mogłam odejść od myśli, że główna para była strasznie urocza.
– Tak przy okazji, soundtrack The Breakfast Club jest na jednej z płyt, które ci dałem – powiedział Fabian, z uśmiechem na twarzy, widząc mnie tak szczęśliwą – Tak, wiem, że byli uroczy. A więc mogę powiedzieć, że podobał ci się film?
Przytaknęłam i odsunęłam się trochę od niego
– Tak – trąciłam go lekko za ramię – Chcę iść na zewnątrz. Nadal pada śnieg i jest tak pięknie. Nie musimy nic robić, wystarczy, że usiądziemy na stopniach i będziemy patrzeć na spadający śnieg przez kilka minut. Oczywiście, o ile chcesz. To znaczy...
– Oczywiście, że pójdę z tobą – wstał i wziął nasze płaszcze z kanapy obok – Chcę dać ci jeszcze jeden prezent – powiedział, gdy byliśmy gotowi do wyjścia – Na osobności.
Zamarłam i spiorunowałam go wzrokiem czując automatyczny niepokój, mimo że mu ufałam
– Oh, nie taki prezent, głuptasie. Zwyczajnie pomyślałem, że jest to coś, co wolałabyś trzymać z dala od publiki.
Zatrzymałam się, gdy wychodziliśmy z pokoju i obróciłam się, by spojrzeć mu w oczy
– Jeśli jest to bielizna, mogę i ciebie uderzyć – zażartowałam, a potem sama zarumieniłam się przez dobór słów. Policzki Fabiana były nawet bardziej czerwone niż moje.
– Nie, to nic z tych rzeczy! Zmykaj z tymi nieczystymi założeniami. Święta to niewinny czas. I dobrze, że nie ma z nami juz Eddiego, bo bylibyśmy zbombardowani opiekuńczymi obowiązki i tylko i wyłącznie przez ciebie – zaśmiałam się, a Fabian wywrócił oczami, by sekundę później stanąć w totalnym bezruchu.
– Oh...
Spojrzałam na niego, a potem na miejsce, w które on wbił swój wzrok.
Oh.
Nad nami wisiała mała gałązka jemioły.
Przez chwilę staliśmy jak słupy soli. Po tym, Fabian spuścił niepewnie wzrok i napotkał moje spojrzenie. Widziałam to w tym, jak błądził wzrokiem po mojej twarzy, jak lekko przegryzł dolną wargę, w tym, jak na chwilę powietrze utknęło mu w gardle. Chciał tego. Chciał ten pocałunek.
I ja również. Tak bardzo, że przerażało mnie to.
Jedną dłonią, Fabian otulił mój policzek. Zaczął gładzić moją twarz kciukiem. Ja nadal byłam w zbyt wielkim szoku i tylko gapiłam się na niego.
– Nino... – wyszeptał tak cicho, że przez moje ciało przeszły dreszcze.
Przybliżył się do mnie i pochylił...
Wyrwałam się z jego dotyku i wybiegłam z domu. Zbiegłam ze schodów i wpadłam w grubą warstwę śniegu, który mnie spowalniał, ale biegłam dalej, aż dotarłam na drugi koniec chodnika. Miałam wrażenie, jakbym zaraz miała wypluć swoje płuca i cała się trzęsłam z każdym oddechem. To się wydarzyło. To się prawie wydarzyło.
Obejrzałam się i światło bijące z domu dało mi do zrozumienia, że Fabian nadal tam był, pewnie zastanawiając się, co do cholery się stało. Ja zastanawiałam się nad tym samym. Wróciłam na odśnieżoną część chodnika bliżej domu, próbując uspokoić gwałtowne oddychanie, które formowało kłębki pary co kilka sekund.
Co się właśnie stało?
Odpowiedź jest jasna. Za długo rozważałam. Byłam już gotowa, by go pocałować. Byłam gotowa, by pozwolić mu na pocałowanie mnie. Ale mój mózg powiedział nie, to jest coś złego. Dlaczego tego chcesz? No i mentalnie wycofałam się.
Wszystko zrujnowałam. Kilka łez spłynęło po moim policzku, a gdy pociągnęłam nosem, zdecydowanie nie było to od zimna.
– Nino?
Podskoczyłam, słysząc głos Fabiana. Byłam tak zatopiona we własnych myślach, że nawet nie zauważyłam, jak przyszedł. Zdjął czapkę i pozwolił, aby wiatr potargał jego włosy w każdym możliwym kierunku. Trzymał się z dala ode mnie, pewnie bojąc się, że wpadnę w stan utraty świadomości pierwszy raz od miesięcy i samo to mnie sfrustrowało.
On mnie nie zrani. Nie mam powodów do obaw.
Podrapał się w kark, a gdy się odezwał, jego głos był przybity i pełen rezygnacji
– Obiecałem, że nie zrobię czegoś, na co nie jesteś gotowa i właśnie co złamałem tę obietnicę, nie dając sobie czasu na zastanowienie się co robię. Czas się zatrzymał i z jakiegoś głupiego powodu, myślałem, że dajesz mi na to pozwolenie i...
Przerwałam mu, zanim zdążył zatopić się w chaotycznym monologu.
– Nie złamałeś żadnej obietnicy – podeszłam bliżej niego, zdejmując własną czapkę – Byłam na to gotowa.
Nie zrani mnie.
– B-byłaś? – wymamrotał, ponownie przegryzając wargę. Moje serce zalała fala ciepła widząc drobiazgi, którymi zaraziliśmy się od siebie w przeciągu tych kilku miesięcy – To dlaczego odbiegłaś?
– Ponieważ spanikowałam i oboje wiemy, co się dzieje, gdy panikuję – wymieniliśmy się niepewnymi uśmiechami, ale jego szybko zanikł, gdy tylko zrobiłam kolejny krok do przodu – Ale już nigdzie nie uciekam.
Nie mam powodu do obaw.
– Nino? – w jego głosie była czysta nadzieja i równocześnie niedowierzanie.
Spróbowałam się uśmiechnąć, ale moje nerwy nie za bardzo mi na to pozwoliły. Ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej. Mogłam poczuć szybkie bicie serca i byłam przekonana, że moje biło równie szybko. Muszę zrobić to teraz, albo znów się rozmyślę. Powoli stanęłam na palcach i chicho, bardzo cicho wszeptałam pocałuj mnie...
Podniósł delikatnie mój podbródek dwoma palcami, pochylił się i zrobił dokładnie to o co prosiłam.
Usta Fabiana nie były tak miękkie, jak sobie wyobrażałam, ale były bez dwóch zdań delikatne. Lewą dłonią chwyciłam go za kark i przyciągnęłam bliżej siebie, ponieważ chciałam go.. nie, potrzebowałam go, aby był bliżej. Potrzebowałam dowodu na to, że jest prawdziwy. Że to wszystko jest prawdziwe.
– Nino – wyszeptał, wciąż przywarły do moich ust, posyłając ciepły oddech wzdłuż mojego policzka. Oboje byliśmy niedoświadczeni, ale nadrabialiśmy to płomiennością uczuć. Gdy wplótł palce w moje wilgotne od śniegu włosy, z mojego gardła wydobył się dźwięk, którego nigdy wcześniej nie słyszałam. Nie był to jęk czy pomruk, a mieszanka tego i tego. Cokolwiek to było, sprawiło, że Fabian przysunął mnie jeszcze bliżej siebie.
Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, nasze policzki były różowe, i zauważyłam, że usta Fabiana były wydęte jak nigdy wcześniej i przypuszczałam, że moje wyglądały podobnie.
Moje wdechy były długie, a wydechy nierówne i postrzępione. Trzęsłam się i może rzeczywiście posunęłam się za daleko, ale o to mogę martwić się później.
Fabian pogłaskał mnie po policzku, a potem schował kosmyk włosów za ucho. Sekundę później, chwycił moje dłonie w swoje.
– To było... – potrząsnął głową, widocznie nie będąc w stanie opisać tego, co czuł. Uśmiechnęłam się i ścisnęłam jego dłoń, próbując wyrazić tym gestem wszystko, czego nie potrafiłam wyrazić słowami. Płatki śniegu spadały na ziemię i na nas coraz gęściej.
– Wesołych świąt, Nino
– Wesołych świąt Fabian
I jeszcze raz złączyliśmy usta w pocałunku, równie delikatnym, jak początek pierwszego.
***
Rozdział 48 i pierwszy pocałunek! Zabrało im to dużo czasu, co nie?
Na dodatek Mark zaczyna podejrzewać, co Haru przed nim ukrywa.
A tak na marginesie... w święta miał pojawić się ojczym, więc gdzie się podziewa? Hm...
Następny rozdział: 5/11/16
Sprawy nieco się skomplikują. Nareszcie. Ciągła sielanka jest nie do zniesienia. A dla tych, którzy wciąż nie są przekonani do Mark'a, pojawi się drobniutki powód, aby się przekonali!
Ja jednak nie mogę się już doczekać rozdziału 50. Więcej powodów, by pokochać Mark'a i Haru, bo to, co zrobią dla Niny... no, niezłe.
A ja muszę wziąć się do roboty. Tkwię na początku rozdziału 54 i na dodatek ominęłam jedną scenę w 53 bo zwyczajnie nie mam na nią cierpliwości. Zapewne będę ją tłumaczyć na siłę przed samą publikacją tego rozdziału. Błagam, trzymajcie kciuki, bo mój zapał jest zerowy i nie wiem co z tym zrobić....
Tak czy inaczej, miłego wieczoru! xx