sobota, 19 grudnia 2015

Rozdzial 27

Nina's POV

    Obudziłam się z obolałym brzuchem od zbyt dużej ilości słodyczy. Wyciągnęłam się ziewając i pozwalając oczom przyzwyczaić się do jasnego światła wpadającego przez okna i... natychmiast prawie spadłam z łóżka
.
Amber siedziała tu, przyglądając się mi.

- Hej, przepraszam - powiedziała z delikatnym uśmiechem - Jest prawie południe, spałaś dość długo, ale nie chciałam cię budzić - niewypowiedziane potrzebowałaś tego dosłownie wisiało w powietrzu - Gdy będziesz gotowa, ja i Fabian chcemy z tobą porozmawiać. Sam na sam.
Usiadłam i sięgnęłam po notatnik.

O czym?
- Uh... - zawahała się przed odpowiedzią - To jest... trudne do wytłumaczenia. Możesz po prostu się ubrać i zejść na dół? Pomyśleliśmy, że moglibyśmy porozmawiać przed domem?
Więc tak zrobiłam.

    Po kilku minutach, zeszłam na dół. Wcześniej, zmyłam wszelkie resztki makijażu z zeszłego wieczoru i poczułam dziwny smutek zmiksowany z ulgą, gdy spojrzałam na swoją twarz w lustrze. Pewna część mnie, zatęskniła za mascarą i eyelinerem, ale wiedziałam, że tak będzie dla mnie lepiej.
Gdy zeszłam na dół, Fabian posłał mi przyjazny uśmiech.

- Hej. Widzę, że się wyspałaś. Dobrze się czujesz? - przytaknęłam, a jego uśmiech tylko stał się większy, jednak szybko zmył się z jego twarzy, gdy wyszliśmy na zewnątrz. Zastąpiony został poważnym i skupionym wyrazem, co szczerze mówiąc, sprawiało, że zaczęłam się bać.
Coś zrobiłam?

Oboje usiedli na trawie, więc ja również tak zrobiłam.
- W porządku - zaczął nerwowo Fabian - Więc razem z Amber, zastanawialiśmy się jak to zrobić, aż w końcu coś postanowiliśmy. Jeśli zbyt mocno się zestresujesz, przerwiemy, okay?
Nie podobało mi się to. Co mogłoby mnie zestresować?
Wziął głęboki oddech.

- Powiedzmy, że Amber przez przypadek zepchnęła mnie na ziemię. Jeśli uderzyłbym ją, byłbym usprawiedliwiony? - Widział moją niespokojną reakcję. Czy on właśnie pyta mnie o opinię, czy powinien ją uderzyć? Pośpiesznie kontynuował
- Nawet jej nie dotknę. Tylko tak przypuśćmy, że miałbym to zrobić.
Natychmiast potrząsnęłam głową. Zadrżałam na samą myśl o Amber pokrytą sińcami jak ja.
O co w tym chodzi?
- Okay - Powiedział Fabian, wyglądając na zadowolonego z takiej odpowiedzi - Co, gdyby zrobiła to celowo? Zasłużyłaby na to? - ponownie potrząsnęłam głową. Nie zasługuje na bicie, popchnięcie czy nawet krzyczenie. Źle by postąpiła, ale z pewnością, nie zrobiłaby tego ponownie.
- Teraz, gdybyś to ty zepchnęła mnie, przed przypadek lub celowo? Gdybym cię uderzył, byłbym usprawiedliwiony?

    Nie czułam żadnych pohamowań by przytaknąć.
Tak, zasługiwałabym na to. Nawet, jeśli zrobiłabym to przez przypadek. Muszę być karana, za swoje błędy.
    Amber zaparła dech w piersiach. Zdaje mi się, że nie spodobała jej się moja odpowiedź. Fabianowi również.
- Chcę, abyś coś mi powiedziała - oznajmił cicho - Jaka jest różnica między tobą a Amber? Jeśli obie zrobiłybyście dokładnie to samo, dlaczego mogłaby odejść cała i zdrowa, a ty posiniaczona?

Oh

    Wiem, do czego to zmierza. Na szczęście znałam odpowiedź na jego pytanie.

Amber jest... inna. Jest niewinna. Nie jest tak rozbita emocjonalnie jak ja. Potrafi też czynić dobro. Ja nie. Zawsze będę popełniać błędy, nie ważne, jak bardzo będę się starać tego nie robić.
    Fabian zmarszczył brwi czytając wiadomość kilka razy, przed podaniem notatnika Amber. Jej oczy zaczęły się szklić, a Fabian starał się znaleźć odpowiedź.
- W porządku... powiedzmy, że obie macie 4 lata. Jaki był powód twojego pierwszwgo bicia?
Wzdrygnęłam, wracając pamięcią do przeszłości.

    Skończył się pogrzeb i wszyscy opuścili cmentarz oprócz naszej dwójki. Siedział on przed świeżo okopanym grobem z łzami w oczach. Ja stałam przy drzewie, kilka metrów dalej, spoglądając na grób. Mając 4 lata, śmierć nie była dla mnie czymś oczywistym i nie byłam w stanie pojąć, że już nigdy jej nie zobaczę.
- Gdzie mamusia? - wyszeptałam widząc jak jego plecy zaczynają się trzęść. Z miejsca w którym stałam, wyglądałoby to, jakby się śmiał. Podeszłam bliżej i poklepałam go po plecach - coś co często robiliśmy. Przed  śmiercią mamy, kilka razy gdy był blisko skrzywdzenia mnie, było podczas naszych wojen w klepaniu, kiedy poklepał mnie po plecach trochę za mocno przez przypadek. Po tym, za każdym razem  przynosił mi lody, a potem zaczynaliśmy od nowa. Mama zawsze się z tego śmiała. 
Tym razem, gdy go poklepałam, wydawało się, że przestał oddychać. 
- Ojczymuś? - wyszeptałam. Tak miałam w zwyczaju do niego mówić. 'Tatuś' było nadal zarezerwowane dla mojego biologicznego ojca, mimo, że nie widziałam go od roku. Gdy mama powiedziała, że jest to teraz mój ojczym, zaczęłam mówić do niego w ten sposób
- Gdzie jest mamusia?
Wstał i spojrzał mi w twarz ukazując swoją własną, całą czerwoną i załzawioną
- Twoja mama nie żyje - boleść koloryzowała jego słowa - Nie żyje i nie wróci.
- Nie wróci? - zaszlochałam - Odeszła? Jak tatuś?
Zdawało się, że to go rozzłościło - w jego oczach zajaśniało coś innego. Ten płomień złości, który wkrótce stał się dla mnie bardzo znajomy 
- Tak, odeszła. Zniknęła. I to wszystko przez ciebie. Przez ciebie odeszła.

To zrozumiałam
Mama odeszła. Nie wróci. I odeszła przeze mnie.

Poczułam łzy spływające po policzku
Gdy tylko zaczęłam płakać, jego boleść, zmieszała się z wściekłością
- Przestań płakać! - wykrzyczał mi w twarz, co sprawiło, że zaczęłam płakać tylko i wyłącznie mocniej.
Tym razem, nie krzyknął, tylko schylił się, by uderzyć mnie w policzek.

- Nino? - usłyszałam głos. Głos Fabiana - Nino, możesz odpowiedzieć na to pytanie?
Otrząsnęłam się z bolesnego wspomnienia i napisałam swoją odpowiedź
Płakałam, ponieważ mama umarła. To go rozzłościło.
Przełknął ślinę.
- Powiedzmy, że obie macie 4 lata. Amber zaczyna płakać, bo jej mama umarła i za nią tęskni, tak jak zrobiłoby każde dziecko. I jej tata, zaczyna ją za to bić. Zasługuje na to?
Nie, absolutnie nie. Właśnie straciła swoją mamę, to jest bezlitosne.
- Więc dlaczego ty na to zasługiwałaś? Nie byłaś wcześniej bita, byłaś niewinna, nie byłaś... rozbita - wydusił przez gardło - Dlaczego było to w porządku?
    Miałam na to odpowiedź. Miałam.... gdzieś... Mam wytłumaczenie, wiem o tym. Wiem o tym. Było coś, co powiedział mi raz lub dwa przez te lata, coś co nie lubił mówić, a dotyczyło mamy...

Oh. Mam to. I ponownie czułam jak ból wbija mi się w serce niczym nóż.
Nie byłam niewinna. To przeze mnie mama umarła. Uczestniczyła w wypadku samochodowym, ale nie byłaby w tym miejscu, w tym danym czasie, gdyby się przeze mnie nie spóźniła. Zasługiwałam za to o wiele więcej niż bicie i on najwidoczniej, też się z tym zgadzał.
   W mojej odpowiedzi było coś, co najwidoczniej poruszyło Amber, bo po jej policzku spłynęła łza.
Fabian był prawie w takim samym stanie, co ona. Przyłożyłam ołówek do kartki papieru, chcąc przeprosić za cokolwiek, co powiedziałam, ale on znów zaczął mówić.
- Jeśli Amber byłaby w dokładnie takiej samej sytuacji jak ty. Jeśli byłaby powodem, przez który jej mama zginęła, gdy miała 4 lata, gdy nie była jeszcze zniszczona psychicznie, ale jej własny ojczym zaczyna ją regularnie bić a potem gwałcić - Jego głos był stanowczy, ale delikatny za jednym razem, gdy wypowiedział kolejne 3 słowa - Zasługiwałaby na to?

Zawahałam się, ponieważ moją pierwsza odpowiedź brzmiała nie, ale coś mnie zdezorientowało. Ostatecznie potrząsnęłam ramionami, pisząc swoją odpowiedź, nie.

Fabian odgarnął włosy z mojej twarzy i chwycił obie dłonie w swoje
- Więc dlaczego ty na to zasługujesz? - zapytał powoli - Dlaczego ty na to zasługujesz, a ona nie?
Mój oddech zachwiał się, po tym nabrał nienaturalnie szybkiego tępa.

Nie miałam na to odpowiedzi.
Nie miałam na to odpowiedzi.
Ale musi być gdzieś odpowiedź... gdzieś...

    Wyrwałam dłonie z jego uścisku i wstałam, chowając twarz w dłoniach. Zaczęłam desperacko potrząsać głową i nie mogłam przestać.
Dlaczego zasługiwałam na to, gdy ktoś w dokładnie tej samej sytuacji nie?
- Może być tak, że na to nie zasługujesz? - kontynuował
Nie. Ja zasługuję na to. Wiem o tym... Ja.. Ja wiem o tym. Tak, zasługuję. Mówiono mi to przez lata. Ale nie mogłam znaleźć odpowiedzi dlaczego.Wszystkie moje przypuszczenia okazały się błędne i nic nie ma już sensu i o Boże, niech to się skoń....

- Nino - usłyszałam głos Fabiana jakby znikąd, prawie zagłuszony przez mój płacz - Nino, kochanie, uspokój się, dobrze? Jesteś bliska ataku paniki i to ostatnia rzecz jaką teraz potrzebujemy, w szczególności ty. Oddychaj. Już nie będziemy o tym rozmawiać, nie dzisiaj. Po prostu oddychaj.

    Poczułam, jak ktoś próbuje odciągnąć moje dłonie od twarzy. Przestraszyłam się i znów automatycznie odsunęłam. Sekundę później, zorientowałam się, że był to Fabian a ja właśnie się od niego odsunęłam i pewnie czuje się obrażony i cholera dlaczego nie mogę zrobić nic tak jak należy?
    Próbowałam wziąć spokojny oddech ale nie mogłam. Czułam, że balansuję na cienkiej linii ponad atakiem paniki, tak jak powiedział. Całe moje ciało się trzęsło i praktycznie miałam hyperwentylację, ale jeszcze nie spadłam z tej linii. Jeszcze nie.
    Fabian zaczął gładzić mnie po włosach, wplatając palce w moje falowane kosmyki, co tworzyło uspokajający szum dla uszu. Przypominało mi to o mojej mamie uspokajającej mnie, gdy byłam mała. Zaszlochałam z całkowicie innego powodu niż wcześniej.
- Nino, zacznę odliczać, okay? - wymamrotał - Będziemy odliczać razem. Ty w myślach, a ja na głos. Od 1 do 10, tak? Tak jak zrobiłaś to z Marą

Więc tak się stało.

    Przy 5 przestałam płakać. Przy 10 moje drganie prawie całkowicie zaniknęło i wszelkie szanse na pełen atak paniki również zniknęły. Jego dłoń ponownie odciągnęła moje włosy ukazując moją nie do końca ładna twarz.... Jestem pewna, że moje oczy były napuchnięte, a z podbródka nadal kapały łzy. Amber najprawdopodobniej była bliska ataku serca, tylko na mnie patrząc.

Amber.

    Siedziała ciągle w tej samej pozycji, ale teraz po jej policzkach, bez ustanku spływały łzy i w oczach malowało się ogromne zdumienie patrząc na nas.
    Fabian puścił mnie, a ja natychmiast poczułam dziwną stratę... czegoś... Ostatni raz pogładził mnie po włosach, po czym cofnął się o krok by dobrze na mnie spojrzeć. Zaskoczona, zauważyłam, że jego oczy były całe czerwone, mimo iż nie płakał.
- Nie musimy już więcej o tym rozmawiać - powiedział cicho - Ale chcę, abyś się nad tym zastanowiła, w porządku?
    Przytaknęłam, bo wiedziałam, że ta myśl będzie mnie dręczyć tak czy inaczej. Teraz potrzebuję czegoś, co by mnie rozproszyło, coś na czym mogłabym się skupić, cokolwiek -
- Co powiesz na to, jeśli pójdę po gitarę i pokażę ci kilka moich ulubionych miejsc w okolicy? - zasugerował. Pociągnęłam cicho nosem i przytaknęłam
- Zaraz wrócę - Wtedy pobiegł do domu zostawiając mnie w nieprzyjemnej ciszy z Amber.
Wstała, uśmiechając się delikatnie.

- Nie chcę być piątym kołem u wozu podczas waszego spaceru, więc myślę, że powinnam wrócić do domu. Tak czy inaczej, moje paznokcie potrzebują odnowy, lakier zaczyna odpryskiwać - Przeszła obok mnie, a potem się zatrzymała.
I położyła dłoń na ramieniu bez żadnego ostrzeżenia.
Wzdrygnęła, ale tylko z zaskoczenia.

- Jesteś dobrą osobą, Nino - oznajmiła cicho - Nie jesteś zniszczona czy niezdolna do poprawy. Nie ma tutaj nic do naprawianiu, oprócz tego, jak postrzegasz samą siebie i będziemy nad tym pracować. Mam nadzieję, że wkrótce uświadomisz to sobie - Uśmiechnęła się i puściła moje ramię - Mały ptaszek, powiedział mi, że szykujesz jutro jakiś psikus dla Fabiana. Już nie mogę się doczekać, by to zobaczyć.

    Fabian znów do nas dołączył, z gitarą w dłoni. Amber podeszła bliżej niego i wyszeptała coś do ucha, lecz tak cicho, że nic nie słyszałam. Ale słyszałam kilka słów z jego odpowiedzi.
- ... nie po.... się właśnie stało... jesteś nienormalna?
Westchnęła i tym razem, usłyszałam jej całą odpowiedź.
- Jeśli teraz tego nie zrobisz, to już nigdy.
- W porządku - poddał się, po czym obrócił się w moim kierunku, a Amber weszła do domu.
- Wspinałaś się kiedykolwiek na drzewo? - wytrzeszczyłam oczy i potrząsnęłam głową - No więc, dzisiaj tak się stanie. Zabieram cię na Dużego Ash'a. Jest to jedno z największych drzew na całym terenie i jest idealnie do wspinania się.

X

    Dobrze zrozumiałam, dlaczego Duży Ash, nazywał się Dużym Ash'em. Był ogromny. Gałęzie zaczynały się bardzo nisko, ale drzewo samo w sobie było wysokości takiej jak szkoła. Wiedziałam już, dlaczego było idealne do wspinania się.
Ale nie oznacza to, że nie byłam nerwowa.

- No to chodź - zaczął namawiać Fabian - Potrzebujesz pomocy, czy sama sobie poradzisz? Nie ukrywam, że na pewno lepiej byłoby jeśli bym ci pomógł, ale to wiąże się z dotykiem...
    Podniosłam dłoń pokazując jeden palec, co miało znaczyć, że preferuję pierwszą opcję. Czułam, że będę potrzebowała pomocy.
- Okay, chwycę cię i podniosę do pierwszej gałęzi. To znaczy, że będę trzymał cię w talii. Trzy... dwa... jeden...-
    Tak jak powiedział, jego dłonie mocno chwyciły mnie w talii. Spodziewałam się bólu - miałam w tym miejscu sińce prawie 24/7, ponieważ on chwytał mnie tam zbyt mocno. Przypomniało mi się, że Fabian prawie widział jedną, dużą fiolotowo-niebieską plamę na moim biodrze, gdy podwinęła mi się bluzka, wtedy krótko po przyjeździe.
    Ale tym razem, nie czułam żadnego bólu, gdy wznosił mnie w powietrze. Chwyciłam najniższą gałąź i podciągnęłam dalej swoje ciało zaskakująco łatwo. Fabian podskoczył i wdrapał się obok sekundę później.
- Widzisz? Łatwe - powiedział z uśmiechem - Chodźmy kilka gałęzi wyżej, jest tam perfekcyjny zakamarek by wygodnie usiąść. Pójdę pierwszy i wciągnę cię na górę za każdym razem.

    I tak właśnie zrobił. Po drodze napotkaliśmy tylko jedną trudność i było to wtedy, gdy prawie straciłam równowagę. Ja stałam a on siedział i chwycił mnie nieco powyżej kolana, by utrzymać w równowadze. Wystraszyłam się, ale gdy zorientowałam się, dlaczego to zrobił, natychmiast się uspokoiłam. Podciągnął mnie o jedną gałąź wyżej i oznajmił, że jesteśmy na miejscu.
Gdy już usiadłam, niepewnie spojrzałam w dół. Poczułam okropne mdłości.
- Na gitarze nie ma ani jednej rysy, misja zakończona - powiedził, ponownie się uśmiechając. Zdawał się być spięty, nerwowy i doprowadzało mnie to do szaleństwa

O co się tak denerwuje?

Uniknął moje pytające spojrzenie
- Zagram kilka piosenek. Chcę abyś się zrelaksowała. Oprzyj głowę o pień i po prostu ciesz się chwilą.
Zrobiłam tak jak powiedział.
    Zagrał składankę różnych piosenek i odnalazłam w nich kilka nowych ulubieńców. Zastanawiałam się, czy zamknąć oczy, a może przyglądać się temu, jak gra. Ostatecznie, zrobiłam to drugie. Grając, wydawał się być taki inny. Spokojniejszy, bardziej w swojej strefie.
    Gdy dotarł do końca "It's Time" Imagine Dragons, nie kontynuował kolejną piosenką. Zaczął spoglądać w dół na gitarę przegryzając wargę; nawyk, który najwidoczniej nabrał ode mnie.
Tym razem, nie ignorował mojego spojrzenia
- Przepraszam. Po prostu... um.. od dłuższego czasu rozważałem coś i Amber powiedziała, że muszę się przełamać i to zrobić, więc... mam taki zamiar - Wziął głęboki wdech - Znasz piosenkę, którą pisałem dla tej dziewczyny? You I See?

    Przytaknęłam, ożywiając się i zastanawiając do czego to zmierza. Ma zamiar mi powiedzieć kim ona jest? Straciłam nieco dobry humor, tak jak wczoraj gdy przyglądałam się Amber i Fabianowi razem. Odtrąciłam wszystkie myśli plątające mi się w głowie i skupiłam się na nim
Przeczesał włosy ręką
- Uh, więc, skończyłem piosenkę. I... mam zamiar wykonać ją przed tą dziewczyną, którą lubię - przerwał i w końcu spojrzał mi w oczy - Mam zamiar wykonać ją teraz.
     Gdy wciąż siedziałam w pełni zdezorientowana i zastanawiając się, o czym on mówi, bo jestem jedyną dziewczyną tutaj, Fabian rozpoczął piosenkę znajomym mi już dźwiękiem.



    Tekst był taki sam, tyle że kilka akordów było zmienione i dopracowane. Nie spuścił ze mnie swojego wzroku, jakby czekał na jakąkolwiek reakcję. Ale ja byłam tylko zdezorientowana. Dlaczego wykonywał on tą piosenkę przede mną? Nie jestem..-

Sometimes I think about that Sunday, when the moon rippled down your body... - śpiewał, próbując coś mi przekazać swoim wzrokiem - How much I wish I could hit replay, to see my reflection in your eyes...

Chwila.
Chwila.

Niedziela. Blask księżyca. Nasz piknik. Ten wers był o naszym pikniku. To znaczy, że piosenka jest...

O mnie.

Piosenka jest o mnie. Ta piosenka jest dla mnie. To ja jestem dziewczyną, o której mówił przez ten cały czas, tą, którą lubił.
O Boże.
On mnie lubi.

    Nadchodziła już ostatnia linijka i wpatrywaliśmy się w siebie na wzjaem - ja  z... nieopisanymi emocjami na twarzy a on z ogromnym spięciem.
But you know that I'll never run from you, you'll always count on me... - zakończył, ostatni raz szarpiąc za struny. Zrelaksował się. Wyglądał jakby ktoś mu zdjął z barków ogromny ciężar.
Nadal gapiłam się na niego w szkou.
Piosenka jest o mnie
Ta piosenka jest o mnie
Fabian mnie lubi,

Niepewnie, znów przewiesił gitarę na pasku przez plecy.
- Okay, jak widzę, nie reagujesz na to zbyt dobrze - przerwał, wzdychając
- Lubię cię, okay? Lubię cię jako kogoś więcej niż przyjaciółkę. O wiele więcej. I w zasadzie, mam tak od dawna i mam poczucie, że ukrywanie tego przed tobą, nie jest w porządku z mojej strony. Nic złego się nie dzieję, jeśli tego nie odwzajemniasz, całkowicie rozumiem, szczególnie znając twoją przeszło...-

Kontynuował, ale jego słowa zaczęły zanikać, jakby przechodziły one przez długi tunel i nie potrafiłam zebrać ich w całość,
Fabian mnie lubi.

    Powróciły do mojej pamięci, słowa wypowiedziane przez Jerome'a Fabian zdecydowanie cię lubi. Gdybyś nie wariowała tak na punkcie wszystkiego, jestem pewien, że zrobiłby jakiś krok. Natychmiast temu zaprzeczyłam, tak jak komentarzowi Patrici. I błagam, on ciebie lubi. Mogę się założyć, że ten mały nerd pisze o tobie w tym pamiętniku. Myślisz, że dlaczego spędza z tobą tak dużo czasu? Wszyscy to widzą.

Najwidoczniej, ja jedyna nie dostrzegałam jego uczuć.
Zauważyłam dłoń machającą przed moją twarzą.
- Nino? - wyciągnął mnie z moich przemyśleń. Wszystko co miałam przed oczyma, zdawało się robić nieco mgliste - Nino, oddychaj. To nic nie zmienia. Nie chcę, aby to coś zmieniło..-
    Ta, powiedział to. Ale to zmienia wszystko. Teraz wiedziała, że mnie lubił, może teraz wyczekiwać czegoś ode mnie. W szczególności, te fizyczne sprawy. I nie pozwolę, aby do tego doszło...

Zrobi to tak czy inaczej.
I z tą myślą, zaczęłam gramolić się w dół drzewa. Uciekając od niego, jakbym próbowała uciec od tego co mi właśnie powiedział. Słyszałam jego protest, ale byłam już 4 gałęzie niżej. Nie wiedziałam dokąd zmierzam ani jak to się potoczy, ale wiedziałam że muszę uciec stąd. Teraz.
- Nina! - krzyknął i usłyszałam również, że zaczął schodzić z drzewa. Ponownie spowalniała go gitara - Zaczekaj, Nino, po pro...-

Chwycił gałąź.
Gałąź, która była zbyt cienka.
Gałąź, która pękła.

I zaczął spadać a ja patrzałam na wszystko jakby w zwolnionym tempie, zapierając dech w piersiach. Przeleciał tuż obok mojej głowy. Nawet nie krzyczał.

Ramieniem zahaczył o najniższą, największą gałąź i tylko jęknął.
Uderzył w ziemie, płasko plecami, gitara pod nim rozpadła się na kawałki.
Wtedy, cisza.

    W moim umyśle była całkowita pustka. Pospiesznie zaczęłam schodzić niżej i wszystko przed oczyma było rozmazane przez łzy.
    Schodziłam czując jak strach sprzed kilku minut zanika, a pojawia się nowy; strach o życie Fabiana. Poharatałam się lekko o cienkie gałązki, ale nie czułam żadnego bólu. Będąc na najniższej gałęzi - metr nad ziemią, zeskoczyłam z drzewa a moja stopa obróciła się w nie tym kierunku, co powinna i tym razem poczułam ból.

    Ale zamartwiałam się tylko ciałem Fabiana, płasko leżącym bez jakiegokolwiek ruchu przede mną.
    Nie zawahałam się, przesuwając go z rozbitego instrumentu nieco bardziej na bok. Nie zadrgałam, gdy zaczęłam potrząsać jego ramieniem, próbując go otrząsnąć. Nawet nie musiałam się zastanawiać, skąd tak szybko pojawiła się krew - w jego plech nadal tkwiły kawałki instrumentu.

Poczułam ścisk w gardle, zatrzymując coś. Szloch? Jęk?

W końcu, lekko otworzył oczy, ale były one jakby zamglone i nie mógł skupić swojego wzroku na mnie.
- Nino - wydusił z siebie - Pomoc. Idź po pomoc - łza spłynęła po jego policzku - O Boże, to boli..- przerwał i obrócił głowę na bok.
    Spojrzałam na Akademię. Znajdowała się w godziwej odległości i dostrzegłam kilka osób idących wzdłóż chodnika.. Zaczęłam chaotycznie machać rękoma, ale nie widzieli tego. Chciałam wstać, ale wyszło na to, że nie mogłam - skręciłam kostkę.

Fabian. O Boże, nie, Fabian, Fabian...

Nie mogłam biec, Fabian nie mógł się ruszyć. Nie ma szans na sprowadzenie pomocy. Zorientowałam się, że z trudnością łapałam oddech i wszystko przed oczyma ponownie stało się niewyraźne.

Ludzie oddalali się coraz bardziej.
Fabian jęknął nieprzytomnie, jego twarz była przepełniona bólem. Desperacko spoglądałam na niego i na ludzi na przemian.
On może umrzeć.
Muszę zrobić coś, by zwrócić na nas uwagę.
I z tą krótką myślą, zorientowałam się, co przed chwilą powstrzymywałam przed wydostaniem się z mojego gardła. Nie jęk. Nie szlochanie.

Słowa
Wzięłam głęboki oddech.
Otworzyłam usta
I krzyknęłam głośniej, niż sądziłam, że jest to możliwe.
- POMOCY! NIECH KTOŚ NAM POMOŻE!

***

BOOMSH!
Co za zakończenie! Rozdział 27 - Nina wypowiada pierwsze słowa! I tak, zgadza się. Zostawiam Was z takim zakończeniem na caaałe święta. Taki mały prezencik (:
Co do świątecznych życzeń - na to przyjdzie jeszcze czas. We wtorek bądź środę dodam obiecany one-shot. Muszę przyznać, że jeszcze nie zaczęłam tłumaczyć, ale 1 dzień wystarczy.
No i tak... następny rozdział - chyba nie muszę dużo pisać. Po prostu, będzie się dużo działo.

I jakie wrażenia po tym rozdziale? Rozmowa? Wyznanie Fabiana? Reakcja Niny? Bardzo chętnie, przeczytam Wasze opinie i jak już wiecie - Wasze komentarze są dla mnie ogromną motywacją. A tego trochę mi brakuję - ciągle tkwię w 31 rozdziale, więc na prawdę proszę o komentarze, chociaż jedno zdanie. I przypominam o ankiecie w prawym menu.

Następny rozdział: 2/01/16

6 komentarzy = spojler

Spokojnego wieczoru kochani x
Klaudia

9 komentarzy:

  1. O MÓJ BOZE! Ten rozdział jest zdecydowanie moim ulubionym. I ten moment z piosenka jest piękny. Tylko końcówka mnie lekko załamała, oby nic mu nie było. I Nina się odezwała! Pozdrawiam X.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bogowie, nie bądź polsatem! Nie rób mi tego! Do jasnej ciasnej, na brodę Merlina, na gacie Hadesa, na wszystkie moje książki! Jak ja mam przeżyć święta nie wiedział co dalej? *chlip*
    ...cholera, rodzice mówili: ucz się angielskiego.
    Nina, o Jeju. To było takie sfskdlgfksllajdh. Fabian, nie zdychaj, plis.
    No i Nina i jej pierwsze słowa, to było takie wspaniałe. Coś się w niej przełamało, to piękny rozdział.
    Ale zakończenie zniszczyło mi moje małe serduszko.
    Pozdrawiam, miłych świat życzę, powodzenia w tłumaczeniu :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabiłaś mnie tym zakonczeniem. Wiedziałam, że w końcu sie odezwie! Ale nie sądziłam, że dla Fabiana. Awww x

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie! Nina wreszcie się odezwała!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział.
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku to takie słodkie *.* Szczególnie to zakończenie. Żal mi Fabiana - on wyznaje jej miłość, a ona ucieka, ale za to świetną rekompensatą było to, że odezwała się dla niego! I jeszcze ta troska Amber i Fabiana o Ninę <3 To było takie słodkie! Szkoda tylko, że urwane w takim momencie ;/ Jak możesz nas tak zostawiać na całe święta?! Nieładnie. Teraz mam dwa zmartwienia, z czego jednym jest to opowiadanie...
    Pozdrów ode mnie autorkę opowiadania i przekaż, że świetnie pisze *o*
    Pozdrawiam,
    Absailer

    OdpowiedzUsuń
  7. Przez jeden wieczór nadrobiłam całe opowiadanie xD tak nie spałam do 1 w nocy ;)
    Wiedziałam, że Nina odezwie się do Fabiana, ale nie w takim momencie :(
    Będę miała koszmary do 2 stycznia.
    Czekam z niecierpliwością ;)
    x.o.x.o.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rodzial swietny no i łooo wkońcu coś mowi xd. Nie moge doczekac się kolejnego rozdziału. Jestem taka ciekawa co w nim będzie

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja pierdziele! Jak mi serce wali... To się nie dzieje naprawdę. Błagam, powiedz, że to się nie dzieje...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla mnie ważną formą motywacji a także wyrazem uznania dla mojej pracy, jak i ogromnej pracy wspaniałej autorki tego fanfiction, która tu zagląda i tłumaczy sobie Wasze komentarze. Obie będziemy bardzo wdzięczne za opinię xx