sobota, 16 stycznia 2016

Rozdzial 29

Fabian's POV

-... wygląda... budzi się... badania kontronle... wyjdziemy na... czas z swoim synem... - brzęczał jakiś głos, co chwilę zanikając, sprawiając, że głowa bolała mnie tylko mocnej.
Auć. Tak, moja głowa boli.

    Było ciemno i nie wiedziałem dlaczego. Czułem się, jakby oddzielony od pewnej części siebie, odcięty. Było to dziwne uczucie z którego nie byłem zadowolony.
Stłumiony jęk wypełnił przestrzeń i mój umysł, zwiększając ból głowy.
- Fabian? - wyszeptał znajomy głos - Fabian kochanie, możesz otworzyć oczy?

    Oh. To dużo wyjaśnia. Miałem zamknięte oczy. Próbowałem podnieść powieki i po chwili ciągłych prób, udało się. Było to, jakby były zaklejone plastrem. Natychmiast oślepiło mnie światło. Jakieś pikanie zaczęło przyspieszać. O Boże, moja głowa.
- Wyłączcie to! - ponownie usłyszałem ten sam głos. Po chwili, światło zostało wyłączone i zrobiło się ciemno. Gdzieś w oddali było jeszcze jakieś inne źródło światła ale z całą pewnością, nie tak intensywne.
Moja wizja zaczęła się rozjaśniać i ujrzałem przed sobą mamę, tatę i lekarza.

Lekarz?

    Próbowałem usiąść, ale ból z ręki zaczął promieniować do kręgosłupa. Rozejrzałem się z paniką. Widok szpitalnej sali przestraszył mnie tak samo jak ręka w gipsie i białe bandaże na klatce piersiowej. Mój oddech stał się nierówny i przez moment pomyślałem, że to ja mogę mieć za chwilę atak paniki.
- Panie Rutter, musisz się uspokoić. Jesteś bezpieczny. Jesteś w szpitalu. Spadłeś z drzewa i poważnie uszkodziłeś plecy, ale wszystko będzie w porządku o ile zachowasz spokój - powiedział łagodnie lekarz. Dźwięk z urządzenia monitorujące pracę serca, zaczął zwalniać a ja w pełni położyłem się na łóżku.
    Lekarz zaczął zadawać mi różne pytania, takie jak, jak mam na imię, kiedy się urodziłem, czy mam rodzeństwo. Odpowiadałem na nie znużonym, słabym głosem. W międzyczasie mama płakała, a tata starał się ją uspokoić.
- Co się stało? - zapytałem, gdy lekarz wyszedł.

    Tata opowiedział mi wszystko. Drzewo, upadek, zniszczenie mojej gitary i moje rany. Oh, moja gitara. Teraz nie mam gitary i miną miesiące, zanim uzbieram wystarczająco dużo pieniędzy na kolejną...

- Pamiętasz coś z tego? - zapytał tata, wymieniając się zmartwionym spojrzeniem z mamą. Zacisnąłem oczy, próbując przywołać wspomnienia z momentu przed upadkiem.
Rozmowę z Amber i Niną pamiętałem doskonale. Po tym, wszystko było jak we mgle.

    Przeczesałem włosy dłonią, przyglądając się jej. Nie reagowała w ten sposób, na który miałem nadzieję, ale reagowała w sposób, jaki się spodziewałem. 
- Lubię cię, okay? Lubię cię jako kogoś więcej niż przyjaciółkę. O wiele więcej. I w zasadzie, mam tak od dawna. I mam poczucie, że ukrywanie tego przed tobą, nie jest w porządku z mojej strony - poczułem ukłucie w sercu - Nic złego się nie dzieję, jeśli tego nie odwzajemniasz, całkowicie rozumiem, szczególnie znając twoją przeszłość. Ale mam wrażenie, że jest to coś, o czym powinnaś wiedzieć.
Nadal gapiła się bez emocji.

Zaparłem dech w piersiach, gdy przypomniałem sobie całą sytuację. Jej ucieczka. Ja podążający za nią. Upadek.

- Nina - wydusiłem przez gardło, próbując złapać oddech - Pomoc. Idź po pomoc - Ból przedzierał się przez moje ciało z każdym oddechem. Po policzkach zaczęły mi spływać łzy - O Boże, to boli...
Zapadła ciemność.

- Nina. Co się stało z Niną? Wszystko z nią w porządku? Gdzie ona jest? - zacząłem zadawać pytania. Dźwięk maszyny znów nabrał większego tępa.
- Wszystko z nią w porządku, skarbie. Skręciła kostkę, ale to nic poważnego. Wróciła do Akademii. Wyszła około 15 minut temu, mówiąc, że nie chce tu być, gdy się obudzisz - powiedziała - Myślę, że była przytłoczona tym wszystkim. Dziewczyna jak ona, przechodząca przez to, co dzisiaj przeszła... to zrozumiałe.

Oh, wiedziałem dlaczego.

    Sądzi, że jestem na nią zły o to, co się wydarzyło. Sądzi, że czekają ją konsekwencje.
Ale przechodząca przez to, co dzisiaj przeszła zatrzymało moje myśli. Nie brzmi to, jakby mówiła o patrzeniu, jak zabierają mnie do ambulansu. Coś więcej.
- Co masz na myśli? - zapytałem powoli.
Mama posłała mi smutny uśmiech.
- Nie chciała cię puścić. Odciągnęli ją od ciebie dopiero w ambulansie, bo wcześniej nie byli w stanie. Ktoś dosłownie musiał ją odciągnąć. Próbowała nawet dostać się za tobą na oddział, ale komuś udało się ją uspokoić i została w poczekalni. Gdy pozwolili jej tutaj przyjść, siedziała przy tobie przez cały czas. Wyszła dopiero 15 minut temu. Nie chciała nawet się przebrać. Jej ubrania były całe w twojej krwi - wzięła mnie za rękę - Ona bardzo się o ciebie troszczy, Fabian. Mam nadzieję, że masz tego świadomość.

    Przetworzyłem wszystko powoli w swoim umyśle z szerokimi oczyma. Musiała zostać dotknięta przez co najmniej kilka osób, gdy próbowali ją ode mnie odciągnąć. Została ode mnie oderwana pewnie przez jakiegoś mężczyznę a mimo to została przytomna i funkcjonowała dalej. Była ze mną w ambulansie, gdzie z całą pewnością panował chaos.
- Tak - odpowiedziałem powoli - Wiem, że się o mnie troszczy - Coś się we mnie ruszyło, moje oczy zaczęły wędrować między mamą a tatą - Gdzie są pozostali z Anubisa?
- Nie byli upoważnieni, by dzisiaj przyjść - odpowiedział tata - Muszą czekać do jutra.
- Chwila, do jutra? Jak długo jeszcze tu będę.
Mama przewróciła oczami

- 3 dni o ile nie więcej. Masz mocno poranione plecy, kochanie, musisz odpoczywać. Będziesz miał krótką rehabilitację, by upewnić się, że wszystkie mięśnie działają prawidłowo. Gitara poharatała twoje plecy na prawdę mocno - na samą myśl o tym, poczułem przeszywający ból.
    Wiedziałem, że Nina nie przyjdzie, by się ze mną zobaczyć, wiedziałem, że zbyt mocno boi się mojej reakcji. Co oznacza, że nie będę mógł z nią porozmawiać przez najbliższe 3 dni.

    Ostatnie wspomnienie z Dużego Ash'a przed upadkiem, to jak oznajmiłem jej, że ją lubię i to jako kogoś więcej niż przyjaciółkę i jej bardzo zła reakcja. Może nie chcieć mieć ze mną już nic wspólnego. Może być mną przerażona, jak w pierwszych dniach jej pobytu w Akademii.
- Fantastycznie - wyszeptałem do siebie, zamykając oczy - Cholernie fantastycznie.

X
Nina's POV

Miasto było czymś bardzo przytłaczającym.
Klaksony samochodów, wrzeszczący ludzie, muzyka... atak paniki czekał za każdym rogiem. Ale gitara jest tego warta.
Przynajmniej, to sobie wmawiałam

    Taksówka zatrzymała się tuż przed sklepem - biały, ceglany budynek. Zapłaciłam kierowcy i wyszłam z pojazdu. Dosłownie przestraszyłam się hałasu panującego na zewnątrz. Zamknęłam oczy i głęboko odetchnęłam. Muszę zachować spokój. Mam gitarę do kupienia. Otworzyłam oczy i z determinacją weszłam do środka.
Gdy zamknęły się za mną drzwi, prawie cały chaos zniknął.

    Wewnątrz, wszystko wyglądało lepiej niż na zewnątrz. Z głośnika przytwierdzonego do sufitu, płynęła delikatna muzyka. Instrumenty wszelkiego rodzaju - skrzypce, gitary, pianina, części zestawu perkusji i więcej - były usytuowane wzdłuż ścian. Były tu 3 osoby. Starszy mężczyzna, kobieta i zdaje mi się, że jej syn.

Kolejny głęboki oddech, kolejny krok. I kolejny, kolejny.
Jestem w stanie to zrobić

Mężczyzna za ladą, spoglądał na mnie, jakbym zaraz miała wszystko zniszczyć
- Witam w Silver Strings, jestem Victor Rodenmaar, właściciel - powiedział szorstko
- Proszę nie grać na żadnym instrumencie, jeśli nie masz zamiaru go kupić.
Hah, no nie był ten facet milusi.
Ostatni głęboki wdech i podeszłam do lady i wyłożyłam notatkę.
Jestem Nina Martin, zarezerwowałam gitarę Tamasaki do odbioru dzisiaj. Jest gotowa?
Jego oczy napełniło zaskoczenie i nieufność.
- Przepraszam panno Martin, nie spodziewałem się kogoś tak młodego. Masz świadomość, że ta gitara jest warta prawie tysiąc funtów, prawda? - próbowałam się uśmiechnąć, ale zdecydowanie mi to nie wyszło, jednak byłam w stanie skinąć
- W porządku, pójdę po nią, przepraszam na moment.
Zniknął na zapleczu zostawiając mnie, by rozejrzeć się po sklepie.

    Miejsce było nieskazitelnie czyste, mimo, że w ciemnym, staromodnym wystroju. Jedyne co mi nie pasowało, to czarny wypchany ptak, stojący obok kasy. Posyłał mi on ciarki wzdłuż całego ciała.
    Poczułam szturchnięcie za nogę, które wystraszyło mnie na tyle, że podskoczyłam. Ponownie poczułam przeszywający ból w kostce i spojrzałam w dół... tylko by ujrzeć małego chłopca, spoglądającego na mnie
- Jestem Eddie, mam 7 lat. Jak ci na imię? - zapytał, szczerząc się do mnie. Otworzyłam i zamknęłam usta, nie będąc pewna jak odpowiedzieć - nie, że w ogóle mogłabym odpowiedzieć - i zaczęłam poszukiwać wzrokiem jego mamy. W tym samym momencie, zauważyła swoje dziecko ze mną.
    Szybko odłożyła płyty, które trzymała w dłoni i pośpieszyła w naszym kierunku. Podniosłam ręce, chcąc pokazać, że nic się nie dzieję, ale ona już zaczęła mówić.
- Przepraszam, on ma tendencje do błąkania się wszędzie - przeprosiła, podnosząc go do góry - Eddison Miller, co mówiłam ci o rozmawianiu z nieznajomymi?
Eddie tylko uśmiechnął się z błyskiem w oczach.
- Że nie powinienem z nimi rozmawiać. Ale ona nie jest nieznajoma, mamo, właśnie powiedziałem jej jak mam na imię! I... no, miałam zamiar powiedzieć mi swoje - spojrzał na mnie z ciekawością - Jak masz na imię? - znów wyciągnęłam swój notes.
Jestem Nina i jestem niemową. Wszystko jest w porządku, proszę pani, on jest uroczy.
Matka powiedziała Eddiemu jak mam na imię i dlaczego nie mogę mówić, po czym czochrając jego blond włosy
- Miło cię poznać. Jesteśmy tutaj poszukując gitary i nauczyciela gry dla tego malca.
- Będę gwiazdą rock'a! - powiedział mi, jakby była to kariera na wyciągnięcie ręki, nawet dla siedmiolatka - Też chcesz być gwiazdą rock'a, Niiiino?
    Po raz pierwszy szczerze uśmiechnęłam się od czasu upadku Fabiana. Na prawdę był uroczy. Przyłożyłam ołówek do papieru by odpowiedzieć, ale właściciel sklepu wyszedł z zaplecza.
- Proszę bardzo panno Martin - powiedział, podchodząc do mnie, podając mi gitarę. Z ust Eddiego padło głośne woooooooow, a jego mama, stłumiła śmiech.
- Grasz?
Chwyciłam gitarę z szerokimi oczyma. Pierwszy raz trzymałam w dłoniach ten instrument. Nawet, gdy przewiesiłam ją na pasku przez plecy, modliłam się, aby nie spadła.
Nigdy nie grałam. Jest to prezent dla kolegi. Przez przypadek zniszczyłam jego starą. On gra na prawdę dobrze, nawet pisze własne piosenki.
Pan Rodenmaar wytrzeszczył oczy, a potem przytaknął.
- No a więc, szukam kogoś, kto mógłby dawać tutaj lekcje gry w weekendy. Jest dużo chętnych do uczenia się, a niestety mało osób, które mogłyby się tym zająć. Mamy jedną osobę, ale może ona przychodzić tylko w poniedziałki i środy. Powiedz mu, że jest tu praca do wzięcia, jeśli chce i jeśli rzeczywiście gra wystarczająco dobrze - zaoferował i podał wizytówkę, którą wzięłam z zawahaniem. Starałam się go nie dotknąć. Miałam już tego wystarczająco dużo w ostatnim czasie.
Przekażę. Jestem pewna, że przyjmie ofertę. Dziękuję bardzo.
    Zapłaciłam za gitarę i pokrowiec kartą, którą on mi dał - właściciel zdawał się być zdumiony tym, że mogę pozwolić sobie na takie coś. Starałam się włożyć ją w nowo kupiony pokrowiec, gdy cichy, ciekawy głosik zatrzymał mnie.
- Mogę dotknąć? - zapytał Eddie. Na mojej twarzy zajaśniał uśmiech, gdy tylko zobaczyłam w jego oczach zdumienie tym przedmiotem. Nadal będąc trzymanym przez swoją mamę, wyciągnął rękę a ja podniosłam gitarę, by mógł szarpnąć delikatnie kilka strun.
- Co się mówi, Eddison? - zapytała go pani Miller, gdy wróciłam do pakowania gitary. Eddie znów się do mnie szeroko uśmiechnął.
- Dziękuję Niiiino.

W dokładnie tym samym momencie, do sklepu wszedł Mark.
- Nina! - przywitał mnie, podchodząc bliżej - Nasze ścieżki znów się krzyżują. To przeznaczenie - jego głos był żartobliwy, ale nie pozostało niezauważone to, jak cofnęłam się o krok. - Aw, no daj spokój Nino. Z pewnością, mamy już za sobą, tą twoją nieśmiałość, prawda?
    Na szczęście, Eddie miał wyśmienite wyczucie czasu i wyrwał się z ramion swojej rodzicielki, odbiegając. Pani Miller oczywiście podążyła za nim, przed tym, posyłając mi przepraszające spojrzenie.
Co tutaj robisz?
- Kupuję nowe płyty. Jestem też perkusistą i stałym klientem tutaj. Prawda Victorze? - powiedział podniesionym tonem. Pan Rodenmaar spiorunował go wzrokiem i zmarszczył brwi będąc tak samo niezadowolony z jego obecności jak ja.
- A co ty tutaj robisz? Nie wiedziałem, że interesujesz się muzyką.
Bo nie interesuję się. Kupuję coś dla kolegi.
Potrząsnął ramionami na moją odpowiedź i kontynuował
- Słyszałem, że się odezwałaś. Jesteś plotką szkoły. Niema dziewczyna, która odnalazła swój głos, by uratować chłopaka, którego kocha - Jego głos stał się nieco ostrzejszy
Nie lubię Fabiana w ten sposób. Jest moim przyjacielem.
To rozchmurzyło go.
- Oh, to oznacza, że nadal jesteś wolna na randkę? - gdy wzięłam kolejny krok do tyłu, westchnął - Nie musisz patrzeć na ten pomysł tak przerażona - wymamrotał znudzony - W końcu jestem popularny z jakiegoś powodu. Jestem całkiem interesującą osobą, jeśli poznasz mnie bliżej. I atrakcyjność pomaga - wyszczerzył się - A teraz, skoro możesz mówić...
Nie mówię. To było tylko ten jeden raz.
- Ta, wątpię w to. Tak czy inaczej, nadal chcę cię gdzieś zabrać i pokazać, co to znaczy fajnie spędzić czas - zrobił minę szczeniaczka - No dalej, proszę?  - pochylił się nieco, jego miętowy, ale też chrapliwy oddech rozwiał moje włosy - Myślę, że zdasz sobie sprawę, ze jestem weselszą osobą, gdy tego chcę. Zastanów się, zanim odpowiesz.

    Poczułam dreszcze wzdłuż całego ciała. Wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie mam wyjścia. Nie widziałam innej alternatywy. Ujrzałam przed oczami twarz Fabiana i byłam gotowa odmówić, ale strach przejął moją decyzję. Strach przed tym, co może się stać, jeśli się nie zgodzę
Okay. Jedna i jedyna randka. Ale za jakiś czas, gdy wszystko się uspokoi.
Wystrzelił pięści do góry w zwycięstwie, sprowadzając na siebie uważny wzrok pana Rodenmaar
- Masz to jak w banku, mam już pomysł. Sobota następnego tygodnia pasuje? - przytaknęłam niechętnie, uśmiechnął się - Do zobaczenia w okolicy, powodzenia z twoim kochasiem
Wyszłam moment po tym, od razu jeszcze bardziej żałując swojej decyzji
W co ja się wpakowałam?

X
Fabian's POV

    Po tym, gdy wszyscy mnie przytulili i po okazjonalnych komentarzach jakim trzeba być idiotą aby spaść z drzewa i z wiadomością, że Dzień Psikusów został odwołany przez mój wypadek, wszyscy z Anubisa zajęli swoje miejsce, na wcześniej przygotowanych krzesłach. Wszyscy mieli pod oczami worki i co chwilę ktoś ziewał.
- Wyglądacie jak gówno - wymamrotałem. Jerome wywrócił oczami.
- Whoa, lepiej nie zaczynajmy dyskusji kto tutaj najpierw potrzebuje upiększającego snu, księżniczko - sala wypełniła się śmiechem.

    I w tak prosty sposób, całe napięcie zniknęło i uśmiechy zdawały się być bardziej szczere.
Rozmawialiśmy przez 10 minut, po czym zadałem pytanie, którego wszyscy się spodziewali.
- Co z nią? - spytałem, spoglądając na Amber. Westchnęła.
- Nie poszła spać zeszłej nocy. Pozwoliła nam na zadanie jej kilku pytań o tobie, a potem poszła na górę i nie przyszła na kolację. Jadła dzisiaj rano, ale w szkole, była jak zombie. Pan Winkler musiał powtarzać się 4 razy, zanim odpowiedziała na pytanie. Leży teraz w łóżku - Jej usta wykrzywiły się w uśmiech na ułamek sekundy i nie miałem pojęcia dlaczego.
- I po tym całym mówieniu wczoraj, myślę, że boi się iż będziemy oczekiwać od niej czegoś więcej - dodała Joy, wszyscy skinęli na jej słowa.

Chwila

- Mówienie? - zapytałem tępo - Jakie mówienie?
- Nina zawołała o pomoc, by zwrócić kogoś uwagę. Po tym, było to jakby nie mogła przestać. Ledwo rozumiałam co mówiła, ale brzmiało to jak błagania, abyś się obudził, przeprosiny i że to jest jej wina i że nie możesz umrzeć.. - Głos Amber całkowicie się załamał.

Odezwała się
Nina się odezwała.

- Nina się odezwała - powiedziałem całkowicie przez przypadek na głos z paniką - Muszę ją zobaczyć. Muszę z nią porozmawiać. Muszę..-
- Fabian. Fabian, stop - Krzyknęła Amber, sprowadzając mnie na ziemię. Zorientowałem się, że zacząłem schodzić z łóżka. Zamarłem. Ona i inni próbowali delikatnie mnie popchnąć, abym się położył, ale nie dałem się
- Fabian proszę, musisz się położyć i..-
Obróciłem głowę w jej stronie i poczułem silne zawirowanie, które kompletnie starałem się ignorować.
- Nie rozumiecie. Ona myśli, że jestem na nią zły. Myśli, że chce ją skrzywdzić. Może bać się tak bardzo, że stara się o tym nie myśleć, ale to wróci do niej i muszę jej pomóc, muszę być przy niej!
- Fabes, teraz to musisz się położyć, albo zawołamy lekarzy. Proszę, możesz jeszcze bardziej uszkodzić swoje plecy - tym razem to Joy się odezwała, znów popychając mnie delikatnie, abym się położył. Poddałem się, nawet jeśli poczułem łzy w oczach.

- Znów będzie mną przerażona - wyszeptałem - Powiedziałem jej, że ją lubię. Nie wiem co sobie myślałem. Ona myśli, że czegoś od niej oczekuję, ale tak nie jest - wzdrygnąłem na samą myśl - Przestraszyła się mnie pierwszy raz od tygodni. Nie chcę znów zobaczyć terroru w jej oczach, nie gdy spogląda na mnie. Chcę ją tylko przytulić, przytrzymać i powiedzieć, że wszystko jest dobrze.

Joy przykryła mnie kołdrą i odgarnęła włosy z twarzy.
- Wiem. Wiem - powiedziała uspokajającym głosem - I głęboko wierzę, że ona o tym wie. Potrzebuje więcej czasu i zatwierdzeń. Oboje jesteście w stanie jej to dać - spojrzała na Amber
- Ale najpierw musisz zająć się sobą, Fabian - dodał Mick - Nie możesz jej pomagać, jeśli najpierw nie pomożesz sobie.
Patricia przytakiwała na słowa wszystkich, klepiąc mnie po ramieniu
- Aby ją teraz uspokoić, możemy jej coś przekazać od ciebie - zaoferowała. Wziąłem głęboki, drżący wdech.
- Gdy wrócicie do domu, powiedzcie jej, że nie jestem zły - oznajmiłem powoli - Powiedzcie jej, że nie jestem zły i to co powiedziałem przed upadkiem nadal jest aktualne i nie czekają ją żadne konsekwencje za to co się stało.

Amber skuliła się, słysząc to ostatnie, ale skinęła.
- W porządku, powiem jej - posłała mi gorzki uśmiech - Wiem, że chciałaby tutaj być z tobą. Wiem, że się o ciebie troszczy. To nie ulega wątpliwości. I jeśli chcesz dowodu... przedarła się przez swoją mentalną blokadę, odezwała się pierwszy raz od prawie 13 lat i tylko po to, by cię uratować.

Do oczu napłynęło mi więcej łez, które próbowałem powstrzymać.
Proszę Nino. Proszę, wiedz, że nigdy cię nie skrzywdzę.

X
Nina's POV

Fabian dzisiaj wraca.

    Podsumowując, spędził w szpitalu 4 dni głównie na rehabilitacji, upewniając się, czy jego plecy są sprawne i czy ręka w gipsie zrasta się odpowiednio. Wszyscy odwiedzali go codziennie.
Ja zostawałam w domu, przygotowując się na moment jego powrotu.
Amber powiedziała, że Fabian nie jest na mnie zły i nie czeka mnie kara. I to mnie dezorientowało.

Potrzebowałam kary.

    Jeśli stałoby się to jemu, zostałabym pobita prawie na śmierć. Stało to się już 2 razy i te momenty często przeplatały moje nocne koszmary. Boże, on mógłby nawet mnie za to zabić.
Fabian może nie musi tego robić, ale musi mnie ukarać. Zasługuję na to. Nie lubię być krzywdzona, będę źle się czuła, mówiąc po tym, że wszystko w porządku. Nie chcę kary, ale ją potrzebuję.
Domyślałam się, że nie posunie się do złamania mi ręki w rewanżu, ale mógłby poranić moje plecy. Swoim paskiem, być może?

    Źle się poczułam, wyobrażając sobie Fabiana biczującego mnie swoim własnym paskiem. Ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam kary. Byłam złą dziewczynką.
Miałam też przenikliwe przeczucie, że będę musiała go do tego namawiać i boje się, że nie będę w stanie go przekonać. Nie mogę się poddać, gdy powie nie. Muszę być silna, muszę postawić na swoim.

Otworzyły się frontowe drzwi domu.
Do środka wszedł Fabian z ręką w gipsie.

    Wszyscy wstali i zebrali się wokół niego. Joy wzięła jego torbę. Amber zaczęła krytykować stan jego włosów. Mick poklepał go po ramieniu, Mara zaczęła zachwycona mówić o jego postępie w zdrowieniu, lepszym niż u przeciętnych pacjentów. Jerome i Alfie z powrotem usiedli z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
   Po szybkim powitaniu i kilku uściskach, Fabian ucichł i rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając czegoś. Gdy nawiązał kontakt wzrokowy ze mną, zesztywniał. Wszystkie rozmowy ucichły.
- Nina - powiedział cicho, przezornie jak nigdy wcześniej
Spojrzałam na wszystkich po kolei, ale mój wzrok szybko wrócił do niego. Przegryzłam wargę, rozważając decyzję, która łamała mnie w pół,

    Dużo o tym myślałam, o tym jak oznajmił swoje uczucia, o tym, co może to spowodować. Wiedziałam, że wszystko może zmienić się na lepsze lub na gorsze między nami za kilka godzin, jeszcze tylko właśnie nie wiedziałam na co. Ale wiedziałam, że jest to coś, co muszę zrobić. By pokazać zaufanie, wdzięczność. Pokazać, że go potrzebuję.

Potrzebowałam go, wiedziałam o tym. I to mnie przerażało. Jedyne pytanie brzmiało, czy on też mnie potrzebuje.

A najgorsze jest, że bałam się obu opcji.

Powoli zbliżałam się do niego. Krok za krokiem.
Gdy zatrzymałam się pół kroku przed nim, przełknął ślinę.
- Nino - powiedział niepewnie - Na prawdę nie wiem co..-

    Za każdym razem, gdy stawiałam czoła groźbą czy nowym doświadczeniom, włączał się instynkt 'walcz albo uciekaj', nie ma nic pomiędzy. I za każdym razem, wybierałam ucieczkę. Za każdym razem, wolałam odbiec. Ze strachu przed nieznajomym, ze strachu przed bólem.

Ale czas, by przestać uciekać.

    Więc wyciągnęłam ręce i zaplotłam je na jego szyi, przytulając,
Moja twarz znalazła miejsce spoczynku w zgięciu jego szyi. Otoczył mnie zapach perfum i blask słońca. Odetchnęłam. W kącikach oczu, zaczęły zbierać się łzy szczęścia. Przytuliłam go na oczach wszystkich i miałam gdzieś to, co sobie pomyślą.

Ale moja euforia zaczęła zanikać.
Fabian stał jak słup soli. Nawet nie oddychał.

    Poczułam odrzucenie. Zdałam sobie sprawę, że odepchnęłam go zbyt mocno. Odrzuciłam go, gdy wyznał swoje uczucia i teraz jest tym zraniony. Skończył ze mną, coś co było zrozumiałe, ale jednak całkowicie niespodziewane. Zraniło mnie to bardziej, niż sądziłam, że jest możliwe.
    Puściłam go i cofnęłam się o krok unikając wzrok wszystkich. Moje łzy szczęścia zmieniły się w te, ze smutku i wstydu. Nie wiem jak spojrzę mu w twarz rano - wszystkim innym. Ale teraz, może uciekłabym do pokoju i rozpłaczę się w spokoju...

    Gdy tylko się odwróciłam, chwyciła mnie znajoma dłoń, obróciła i przyciągnęła do siebie. Znów schowałam twarz w jego szyi i zaparłam dech w piersiach, ale tylko z zaskoczenia. Z zaskoczenia i zdezorientowania. Bo co on robi? Co się stało z odrzuceniem mojego uścisku?
    Poczułam jego usta przy uchu i zaczął szeptać coś w kółko, coś czego nie byłam w stanie zrozumieć. Zrelaksowałam się w jego ramionach, znów zaplatając ręce na jego szyi i dopiero wtedy zrozumiałam, co mamrotał
- Nina - wyszeptał. Delikatnie pogładził mnie po włosach. Jeszcze raz i kolejny, kolejny malując uśmiech na mojej twarzy - Nina, Nina, Nina
Moje imię. Tylko moje imię.

Po raz pierwszy od bardzo dawna, poczułam się jak w domu.

***

Dzień dobry!
Kilka osób od początku pytało się o pocałunek Fabiny. Musicie zadowolić się przyjacielskim uściskiem. Lecz niczemu jeszcze nie zaprzeczam.....
Dużo nowości - Victor i Eddie! No, może w trochę innych odsłonach, szczególnie Eddie, ale są! Dla tych, którzy nie znają HoA, dodam ich do zakładki postacie, ale pewnie jutro (tbh to kompletnie zapomniałam) Teraz pozostała jeszcze jedna, całkiem nowa postać która pojawi się... za jakiś czas...

A więc jakie wrażenia? Co może być w następnym rozdziale? Podzielcie się swoimi przemyśleniami i opiniami w komentarzach, ogromnie mnie to motywuje. I dziękuję za poprzednie komentarze, wyświetlenia i dosłownie wszystko. Jesteście wspaniali. 
Kto zaczyna teraz ferie? Na pewno nie ja! Ale wszystkim, którzy zaczynają, życzę dobrego wypoczynku :)

Następny rozdział: 30/01/16

7 komentarzy = SPOJLER!

* Jeśli macie jakieś pytania, możecie zadać je w zakładce "Pytania"
** Jest ktoś jeszcze, kto chciałby być informowany o rozdziałach?
*** Przypominam o ankiecie w prawym menu

Przedwczesne Sto Lat dla @nxcrde na tt. Wszystkiego najlepszego!

Oraz przedwczesne Sto Lat dla Dominiki, która od tygodnia nabija mi wyświetlenia nocą i (raczej) jest już na bieżąco z rozdziałami. Moja stara (prawie) hot17, którą jestem zmuszona znać 11 lat. Nie zmieniaj się i pokaż w nowej szkole na co Cię stać, a jak będzie ktoś to utrudniał, to ja, Karolina i Steve znajdziemy i wybijemy wszystkie nieznośne flądry. Ily x

11 komentarzy:

  1. Aww jakie to słodkie. Nina i Fabian to goal.

    Victor jako właściciel sklepu muzycznego. To mnie rozwaliło. I jeszcze Eddie siedmiolatek hahhahahhahahahah to jest genialne.

    Nina, kochanie, po co zgodziłaś się na tą randkę? Było dać mu w ryj, byłby spokój XD Nie lubię Marka. Wiem, mówiłaś, że się zmieni, ale chyba go nie polubię. Dziwny z niego koleś...

    No, nieważne. Czekam na kolejny
    x little A

    OdpowiedzUsuń
  2. Stwierdzam swój własny zgon spowodowany szczęściem.
    No, to był rozdział doskonały! Na mojej twarzy pod koniec gościł ogromny uśmiech. A Eddie był po prostu uroczy, no. To, jak Nina przytuliła Fabiana, a potem on ją i to wszystko i no...Perfekcyjne, tylko to jestem w stanie wykrztusić.
    Pozdrawiam cieplutko! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten Mark jest jakiś dziwny... Ale jeśli przedstawiasz go jako Granta Gustina to muszę zacząć go lubić xD (tylko kiedy on się zmieni?)
    Wreszcie! Może to nie pocałunek, ale w końcu małe kroczki:D
    Już nie mogę się doczekać ;)
    Buziaki i powodzenia z tłumaczeniem :*
    x.o.x.o.

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg �� przytulili się :D tak długo na to czekałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ruszaj sie i to tłumacz, czekam na kolejny x
    Wkoncu wiedziałam ze sie przełomie bicza jedna XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Zabiłaś mnie udhuywuei + jeszcze Eddie ♥ Nie moge się doczekać nexta! (@weasleysaf)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Teraz musi być już tylko lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Juz mialam nadzieje ze Nina bedzie mowic, ale jednak nie ��. Mam nadzieje ze ich randka nie dojdzie do skutku, ze Fabian cos zaradzi, cokolwiek. No i ciagle czekam na ich pocalunek.
    Dziekuje i przepraszam ze dopiero teraz pisze
    Nxcrde

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowite!
    Mam pytanie, kto jest wykonawcą piosenki ze strony "Battlefield"? Jest naprawdę przepiękna <3

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla mnie ważną formą motywacji a także wyrazem uznania dla mojej pracy, jak i ogromnej pracy wspaniałej autorki tego fanfiction, która tu zagląda i tłumaczy sobie Wasze komentarze. Obie będziemy bardzo wdzięczne za opinię xx