sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 31

Nina's POV

    Spojrzałam na list, który wypadł z moich zamarłych dłoni, nie będąc w stanie schylić się i go podnieść. Nie chciałam go dotykać. Nie chciałam ponownie czytać jego gróźb.

Oczekuj konsekwencji przy najbliższej okazji.
Może z nim również powinienem porozmawiać. 
Spodziewam się, że zadzwonisz... albo pożegnasz się z tą swoją kochaną szkołą
Może Boże Narodzenie?

    Sama nie wiem jak, ale chwilę później znalazłam się na podłodze zwinięta w kulkę. Mój oddech był zbyt szybki. Dłonie zbyt mocno się trzęsły. Zaczęłam zastanawiać się, czy jest to już atak paniki. Po raz pierwszy nie byłam w stanie stwierdzić.
    Ma zamiar mnie skrzywdzić. Ma zamiar przylecieć na Boże Narodzenie. Zmusza mnie, abym do niego zadzwoniła. Abym odpowiadała na jego słowa bez załamania emocjonalnego w połowie konwersacji.

Ma zamiar skrzywdzić Fabiana.

I tego, tego bałam się bardziej niż cokolwiek innego mógłby mi zrobić.
Nie, nie, nie, nie, nie...

    Nie może skrzywdzić Fabiana. Nie może. Musi to być groźba bez pokrycia. Ponieważ w przeciwieństwie do mnie, Fabian nie zasługuje na żadne cierpienie. Już mu wystarczy dzięki mojej ucieczce z drzewa a nawet i na to nie zasługiwał. Więc jeśli on skrzywdzi Fabiana, będzie to jego największy błąd. Zaryzykowałby, że ktoś dowie się prawdy. On nawet nie jest świadomy tego, że Fabian już wie.

    Ale jeśli spróbowałby go skrzywdzić, stanęłabym między nimi i zrobiłabym wszystko, aby skupił się na mnie, a nie na Fabianie. Nie ma innej opcji. To oczywiste, że wolałby mieć kolejny powód aby mnie pobić, prawda? Ale problemy nadal nie znikają.

Święta.
Zadzwonić do niego.
Nie, nie, nie, nie....

- Nino?
Słysząc Amber, niemal wyskoczyłam z własnej skóry. Stała w drzwiach, spoglądając na mnie w lekkiej panice.
- Nino? - powtórzyła, ale tym razem szeptem - O Boże.
    Jak najszybciej podbiegła do mojej torby i zaczęła czegoś szukać. Po kilku sekundach, wróciła do mnie z Xanax w ręce. W panice nie była w stanie otworzyć buteleczki, więc opamiętała się, zwolniła i starała się zachować spokój. To oznacza, że pamiętała słowa Mary Uspokój się. Ona nie umiera, tylko ma atak paniki. To minie, a ty tylko bardziej ją stresujesz.
Wyciągnęła do mnie dłoń z pigułką, lecz moje ręce trzęsły się zbyt mocno, by móc ją uchwycić. Chwyciła moją dłoń bez uprzedzenia, aby ją ustabilizować i podała mi tabletkę, którą jak najszybciej połknęłam.
Nie pomogło to moim pędzącym myślom

Święta
Zadzwonić
Fabian
Nie, nie, nie, nie, nie...-

- Shhhh Nino - wyszeptała Amber, ujmując moje dłonie w jej - Nie mów nic, ranisz swoje struny głosowe. Muszą odpoczywać, pamiętasz?
    Uderzył we mnie szok, bo dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że mówię - słowo nie wydostawało się z moich ust co kilka sekund i miałam wrażenie, że moje gardło płonie. Nie mogłam przestać. Nie miałam nad tym kontroli, moje usta robiły to za mnie. Nie mogę, nie mogę, nie mogę...
Amber ścisnęła moją dłoń, próbując znów sprowadzić moją uwagę do tego. Zadziałało na tyle, że słyszałam jak do mnie mówi.
- Oddychaj głęboko. Oddychaj głęboko razem ze mną, dobrze? - Nabrała powietrze do płuc, przytrzymała chwilę i powoli wypuściła. Chciałam to powtórzyć, ale nie udało się
- Spróbuj jeszcze raz. Rób to co ja.

    Przy 6 próbie, udało mi się wziąć głęboki wdech. Pięć oddechów później, byłam uspokojona, albo przynajmniej przestałam się trząść i przestałam mamrotać pod nosem. Amber wypuściła powietrze z płuc z ogromną ulgą.
- Mogę zapytać cię, co spowodowało atak? - zapytała i moje oczy automatycznie wylądowały na kartce papieru leżącej metr ode mnie. Amber podążyła za moim wzrokiem i również spoczął on na liście
- Co to jest? - podniosła i zaczęła odwracać....
Wyrwałam jej z ręki.

    Wyrwałam kartkę a w jej dłoni pozostał tylko niewielki skrawek. Skupiłam się tylko na tym, że nie może ona przeczytać całości i nie zamartwiałam się o ten mały kawałek papieru. Ona nie może tego przeczytać. Nikt nie może tego przeczytać. Powiedziałaby komuś. Powiedziałaby Fabianowi. Muszę to zniszczyć.

    Sekundę później wybiegłam z pokoju zostawiając Amber kompletnie zdezorientowaną.
Moja kostka protestowała z każdym moim krokiem i wysyłała fale bólu wzdłuż całej nogi gdy schodziłam na dół, lecz ignorowałam to i biegłam aż dotarłam na parter. Do tej pory, Amber była w połowie drogi, krzycząc i pytając co się stało.
Jak to zniszczyć...

    Kątem oka zauważyłam to - kominek z strzelającymi płomieniami ogrzewającymi salon.
Podbiegłam do ognia i wrzuciłam list w płomienie. Gdy byłam pewna, że nikt nie będzie już w stanie tego wyciągnąć w całości, odwróciłam się.
    Wszyscy z akademika patrzyli się na mnie jakbym oszalała. Amber domagała się odpowiedzi dlaczego do cholery zareagowałam w ten sposób. Jednak ledwo słyszałam ją poprzez mój ciężki, chropowaty oddech.
    Po chwili, Amber spojrzała na skrawek papieru który pozostał w jej dłoni i zaparła dech w piersiach. Wiedziałam co tam było, długo przed tym, jak mi pokazała z wyraźnym pytaniem na ustach.
Do zobaczenie wkrótce
Twój kochający ojczym

    W sekundzie w której obróciła się do Fabiana - który również był w pokoju i zerwał się z swojego miejsca na kanapie w momencie w którym wbiegłam do salonu - pobiegłam na górę jakby goniło mnie same piekło, weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.

X

Gdy tego wieczoru Amber wróciła z kolacji, przyniosła mi talerz jedzenia i położyła na stoliku nocnym.
Nie zjadłam.

Po raz ostatni starała się ode mnie wyciągnąć co się stało.
Nie odpowiedziałam.

    A więc poszła spać, ja również. Gdy się obudziłam, Amber już nie było a sobotni blask słońca przedzierał się przez okna. Nie zadałam sobie trudu aby zejść na śniadanie, ale jednak namąciłam trochę w talerzu z - teraz już zimnym - jedzeniem z wczoraj.
    Starałam się odciągnąć myśli od ataku paniki i pracować nad rysunkiem dla Fabiana, gdy on sam wszedł do pokoju. Szybko schowałam malunek za plecy i chwyciłam książkę z hiszpańskiego, na który prawdopodobnie powinnam się teraz uczyć.

- Hej - powiedział delikatnie, patrząc na mnie, jakbym była zranionym, bezbronnym zwierzęciem gotowym do ucieczki... co dużo nie odbiegało od rzeczywistości.
- Nie przyszedłem tutaj, aby pytać cię o list, bo wiem, że i tak nie powiesz, ale wczoraj powiedziałaś, że poszłabyś ze mną do Silver Strings, a ja właśnie się szykuję, by tam iść. Victor powiedział, że dostanę pracę, jeśli potrafię grać, a już zagrałem mu trochę przez telefon i udzielam dziś pierwszej lekcji. Temu małemu chłopcu... Eddiemu? - przestąpił z nogi na nogę - Nadal chcesz iść?

    Zaskoczyła mnie jego postawa, ale szybko przytaknęłam. Mogę to użyć jako rozproszenie myśli i o ile nie będzie zadawał mi pytań na temat listu, pójdę z nim z ogromną przyjemnością.
- To świetnie. Będę czekać przy drzwiach wyjściowych, do zobaczenia za chwilę

X

- Witam w Silver Strings. Jeste... oh, to wy dwoje - przywitał nas szorstko Victor. Spojrzał na zegarek i skinął głową.
- Pięć minut wcześniej, bardzo ładnie - Wyszedł zza lady spoglądając na pokrowiec, który Fabian trzymał w ręce
- Opiekujesz się dobrze tą gitarą, młodzieńcze? - Fabian uśmiechnął się nerwowo i rozejrzał się po sklepie odpowiadając.
- Oczywiście proszę pana. Tak jak zrobiłbym to z każdym innym instrumentem. Jeszcze raz dziękuję za pracę
- Jeszcze jej nie dostałeś. Nie podnoś sobie nadziei - spojrzał na Fabiana, a potem na mnie - Masz wspaniałą dziewczynę, panie Rutter. Ta gitara nie należy do najtańszych.

Poczułam żar zalewający policzki a Fabian zaczął się jąkać.
- Oh, ona nie jest moją dziewczyną proszę pana. Jesteśmy przyjaciółmi.

Victor tylko potrząsnął głową i westchnął. Zdaje mi się, że słyszałam jak mówi dzieciaki tych czasów ale nie mam pewności.
- Możesz grać z tą złamaną ręką?
- Oczywiście, nadal mogę dobrze grać
- No to usiądź na tym krześle i zagraj jakąś piosenkę. Nie mam całego dnia na was.

    Fabian skinął i szybko usiadł na krześle wyjmując gitarę. Zaczął grać Fall For You, czyli piosenkę, którą słyszałam już wcześniej w jego wykonaniu. Victor intensywnie się wsłuchiwał ignorując nawet otwierające się drzwi. Ja jednak tego nie zignorowałam.
Do środka wszedł Eddie i jego mama.

    Uśmiechnęłam się i pomachałam, jednak nie spuszczając Victora z oczu. Nie ma szans, abym potrafiła obrócić się do niego plecami w najbliższym czasie, szczególnie gdy ma taką osobowość i ten czujny wzrok. Jeśli chodzi o Eddiego, nie bałabym się obrócić do niego plecami. Jest wesołym, uroczym dzieckiem, które jeszcze nie wie o problemach tego świata. Jest nieszkodliwy. Nie muszę się go bać.

- Niiiiiiiina - krzyknął, biegnąc w moim kierunku. Szybko pokazałam mu gestem, aby był ciszej, ale zrobiłam to z uśmiechem. Wskazałam mu Fabiana, który był teraz w połowie piosenki. Eddie zamilkł i wytrzeszczył oczy z zachwytu. Lekko pociągnął mnie za rękaw bluzki i wyszeptał:
- To mój nowy nauczyciel gry na gitarze? - przytaknęłam, a on się uśmiechnął - Ale fajnie.

    Pani Miller przywitała się ze mną cicho, ja odpowiedziałam skinięciem głowy, po czym znów skupiłam uwagę na Fabianie. Teraz kończył piosenkę. Zagrał kilka ostatnich akordów. Pomieszczenie na chwilę wypełniło się ciszą, po czym Victor wstał z krzesła.
- Było dobrze. Masz tą pracę. - powiedział. Fabian chciał zacząć mu dziękować, ale ten obrócił się i poszedł na zaplecze po drodze mówiąc To są twoi pierwsi klienci. Zajmij się tym dobrze, albo nie będziesz długo cieszył się tą pracą.
Cisza, która po tym nastała, została przerwana przez Eddiego

- Jest pan gwiazdą rocka? - Fabian zaśmiał się.
- Jestem na dobrej drodze. Nie występowałem jeszcze na żadnym koncercie, ale piszę własne piosenki - wytłumaczył

Eddie musiał zrozumieć to jako Jestem gwiazdą rocka, ponieważ zaczął podskakiwać.
- Mamo, będzie mnie uczyła gwiazda rocka! Gwiazda rocka! - znów skierował swoją uwagę na Fabiana, który teraz ostrożnie zakładał gitarę na plecy
- Jak masz na imię?
- Jestem Fabian Rutter. Możesz do mnie mówić pan Rutter albo po prostu Fabian
Eddie zmarszczył czoło
- Faaaabian. Fabian - testował brzmienie imienia. Uśmiechnął się - Chcę mówić do ciebie Fabian. Ja jestem Eddie Miller, ale mama mówi do mnie Eddison, kiedy jest na mnie zła.
- Tak, wiem. Nina opowiadała mi o tobie

Fabian podszedł do mnie i lekko położył dłoń na ramieniu
- Czujesz się w porządku z zostaniem tutaj, czy chciałabyś iść i usiąść na lekcji? - zapytał cicho - Przepraszam, że nie przemyślałem tego wszystkiego. Nie brałem pod uwagi Victora, pani Miller czy kogokolwiek, kto może tu przyjść.
    Otworzyłam usta by odpowiedzieć, po czym szybko je zamknęłam. Od kiedy mówienie, to moja automatyczna forma odpowiedzi? Fabian zdawał się być tak samo wstrząśnięty jak ja. Miałam zamiar przytaknąć, ale słysząc słowa Eddiego, zdrętwiały wszystkie mięśnie mojego ciała.

- Niiiiiina, mieliście już ślub?  - zapytał z szerokim uśmiechem - Nie wiedziałem, że poślubiłaś gwiazdę rocka!
Stałam jak słup soli, Fabian zaczął się jąkać, a pani Miller zaczęła przepraszać za pytanie swojego syna.

- Nie Eddie, nie jesteśmy małżeństwem - wyjaśnił Fabian, jego policzki zabarwiły się na czerwono.
- No to chodzicie ze sobą?
- Nie...
- Ale ona dała ci gitarę. Tak zrobiłaby właśnie dziewczyna.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, to przyjacielski podarunek.
- Ale wy lubicie siebie nawzajem! - krzyknął, tupiąc nogą.

    Fabian westchnął, pomachał ręką, aby pani Miller przestała przepraszać i uklęknął przy Eddiem
- Powiem ci coś w sekrecie, dobrze? - pochylił się i wyszeptał coś, zdecydowanie za cicho, abym mogła usłyszeć. Eddie wytrzeszczył oczy, po czym zmarszczył brwi. Zaczął spoglądać to na mnie, to na Fabiana
- Ale dlaczego ona...
- Shhh. To sekret, pamiętasz?

    Gdy posłałam Fabianowi spojrzenie z wyraźnym zapytaniem co mu powiedziałeś, on tylko potrząsnął głową i uśmiechnął się gorzko.
- Powiedziałem mu prawdę.

    Zanim zdążyłam wyciągnąć notes, Fabian wziął Eddiego za rękę i poszli w kierunku przygotowanego pokoju, całą drogę komplementując małą gitarę Eddiego, a ja zostałam z panią Miller.

X

Droga powrotna taksówką, była cicha, napięta i to bez spektakularnego powodu.
- Nie będę ciebie pytać, o to, co było w liście, ponieważ wiem, że mi nie powiesz - zaczął temat. Odwróciłam od niego swój wzrok, próbując ignorować poczucie winy, wiercące dziurę w brzuchu, nawet gdy kontynuował
- Ale chcę abyś wiedziała, że jestem tutaj, aby móc cię wysłuchać, jakbyś chciała powiedzieć.

No proszę.
Jeszcze większe poczucie winy

Nie mogę ci powiedzieć. Nie mogę narażać cię jeszcze bardziej Chciałam to powiedzieć
Lecz zamiast tego, pozostałam cicho. On również. Przynajmniej, przez następne 5 sekund.
- Mogę się zapytać, czy groził ci? W liście? - zawahałam się, ale ostatecznie wyjęłam notes, na którym szybko nabazgrałam tak
Kątem oka zauważyłam, jak zacisnął pięści.
- Z jakiegoś szczególnego powodu?
Nie
Co za kłamstwo. Co za okropne kłamstwo.
- A więc nie jest zły za gitarę? - znów kątem oka zauważyłam, że skierował się do mnie. Ja nadal miałam odwrócony od niego wzrok.
Nie zorientował się, że pieniądze zniknęły
- Czyli czujesz się komfortowo, kłamiąc mi prosto w twarz. Cóż, myślę, że w twarz byłoby prawidłowym określeniem, gdybyś na mnie spojrzała - jego głos był gorzki. Chciałam zacząć protestować, ale on tylko potrząsnął głową
- Nie. Twój ojczym, ukrywał fakt o tym, że ciebie bije przez 12 lat. Jest ostrożny i sprytny. Zauważyłby zniknięcie tysiąca funtów z jego konta. Dlaczego mnie okłamujesz?

Nie odpowiedziałam

- Nie ufasz mi wystarczająco? - wymamrotał pod nosem, ale usłyszałam głośno i wyraźnie.
Oczywiście, że ci ufam, ale nie chcę, abyś się martwił lub aby dręczyło cię poczucie winy.
- Już i tak przecież czuję się winny, to jest dla mnie bez różnicy. Chcę, abyś była ze mną szczera, bez względu na konsekwencje.
Jeśli tylko mogłabym. Chciałabym. Ale nie mogłam.
- Więc, jest zły o gitarę?
Tak
- Jak bardzo zły?
Wystarczająco zły...
    Doskonale wiedział, że więcej się ode mnie nie dowie, toteż sobie odpuścił, a ja posłałam mu spojrzenie wypełnione ulgą i wdzięcznością
- Jest coś jeszcze, czym chciałabyś się ze mną podzielić?

    Oh, chciałabym mu powiedzieć niezliczoną ilość rzeczy, ale nie mogłam. Co było dalej napisane w liście? Nie. Groźba skierowana do niego? Zdecydowanie nie. Randka z Mark'em?

    O Boże. Nawet nie myślałam o Mark'u. Mam mieć randkę z Mark'em tydzień lub dwa po tym, jak Fabian wyznał swoje uczucia? Nawet nie chcę sobie wyobrażać jego reakcji. Byłby wściekły, przestałby ze mną rozmawiać, czy wcale by to go nie obchodziło?
Sama nie wiem, co byłoby gorsze.

    Zdałby sobie sprawę z tego, że byłam manipulowana i zostałam zmuszona do tej randki, czy wierzyłby w to, że to była moja decyzja?
- Nina? Nina! - Fabian lekko potrząsnął mnie za ramię, odciągając mnie od moich przemyśleń. Nadal czekał na moją odpowiedź, ale jego podejrzliwe spojrzenie na mnie mówiło mi, że moja cisza odpowiedziała za mnie
Nie. Jeśli będzie coś, co powinieneś wiedzieć, powiem ci
- Mhm - To było oczywiste, że mi nie wierzył i nie powinien. Przegryzłam wargę i napisałam więcej.
Przepraszam, ale przysięgam, że mam swój powód, by zatrzymać pewne sprawy dla siebie
Czytając to, Fabian się trochę zrelaksował
- Okej, to ja przepraszam. Po prostu martwię się o ciebie, a kiedy nie mogę cię chronić, źle na to reaguję.
Ludzie, którzy się o mnie martwią. To nadal dla mnie coś nowego i na dodatek dziwnego
W porządku. Chciałabym ci powiedzieć, ale nie mogę
- A mogłabyś powiedzieć komuś innemu? - zasugerował - Amber? Ucieszyłaby się, gdybyś chociaż raz się do niej zwróciła o pomoc. Nazywa cię ciągle BAF - Best American Friend
Amber... mogłabym jej ufać. Nie pisnęła słowa na temat mojego ojczyma, a on nie groził jej w liście
Zastanowię się nad tym
- To dobrze - zawahał się na chwilę - Powiedziała, że się odezwałaś. Przez przypadek. Mimo, że bardzo chciałbym usłyszeć twój głos, musisz pozwolić swoim strunom głosowym wyzdrowieć. Nie chcę, abyś nie była w stanie mówić, tylko dlatego, że posunęłaś się za daleko.
Też nie chcę. Nie sądzę, że znów to się przydarzy, więc bez zmartwień.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy
Zdaje się, że lubisz Eddiego
Od razu rozpromienił się, tak jak zakładałam
- Jest uroczy i ma zapał do nauki, co dobrze wróży. Ma też wrodzony talent - Zaśmiał się nerwowo - Przepraszam cię za tą całą sytuację z tematem ślubu. Był bardzo entuzjastycznie nastawiony, nie mogłem dużo zrobić.
Czułam, jak moje policzki stają się różowe
Nie szkodzi. Nie zrobił nic złego.
- Byłabyś dobrą matką -  Zaskoczona wytrzeszczyłam oczy, a on się uśmiechnął - Świetnie radzisz sobie z Eddiem. Byłaś bardzo naturalna przy nim w sposób w który nie potrafisz być z innymi, nawet ze mną
Nie mam czego się bać przy nim
- Tylko chciałbym, abyś tak samo sądziła o mnie - wymamrotał tak cicho, że ledwo słyszałam. Nawet nie wiedziałam, czy miałam to usłyszeć, więc nie odpowiedziałam, dopóki znów się nie odezwał
- Czy kiedykolwiek chociaż myślałaś o własnych dzieciach?
Poczułam ścisk w brzuchu na samą myśl o dziecku
Własne dziecko, oznacza... zrobienie go. Nie sądzę, że wyszłoby to na dobre
    Dzięki Bogu, on myślał profilaktycznie i zaczął kupować nielegalnie pigułki antykoncepcyjne. Byłabym nastoletnią matką, rok zanim zostałabym nastolatką, a do tej pory, miałabym piątkę dzieci dorastające pod taką samą "opieką" jak ja, odkąd skończyłam 4 lata.
Nie
Może i ja zasługuję na bicie, ale moje dzieci nie i za cholerę nie pozwoliłabym mu położyć na nich palca

-... adoptować. Mogłabyś uratować dziecko przed życiem w sierocińcu - powiedział Fabian, po raz kolejny odciągając mnie od moich przemyśleń. Potrząsnęłam głową, zanim zdążył kontynuować.
Byłabym okropnym rodzicem. Nie miałam normalnego dzieciństwa, aby brać z niego przykład.
- Ale masz naturalny instynkt macierzyński
I mój instynkt powstrzymał by mnie od adopcji. Jeśli umarłabym, moje dziecko zostałoby pod opieką mojego ojczyma, lub trafiłoby do domu dziecka. Nie szykuję się na to, abym miała męża, a nawet jeśli, nigdy bym mu nie zaufała, jeśli chodzi o dziecko. Moja mama tak zrobiła i zobacz co się stało ze mną
- Jeśli będziesz miała męża, nigdy nie skrzywdziłby twojego dziecka. Zanim zaufałabyś mu wystarczająco, aby go poślubić, zajęłoby to całe lata. Przez ten czas, wyłapałabyś jego każdą, ewentualną złą intencję.

    Z jakiegoś powodu, temat ślubu i dzieci stał się zbyt osobisty, zbyt realny. Dotarło to do niego w tym samym momencie, co do mnie. Szybko odwróciliśmy od siebie wzrok.
Pozostaliśmy w napięciu i ciszy, aż taksówka zatrzymała się przy akademii. Zapłaciliśmy i poszliśmy wzdłuż chodnika.

Przy wejściu do domu czekał Mark
- Nina! - zawołał i pomachał nam. Fabian postał mi zdezoriwntowane spojrzenie ale nie skomentowałam, tylko odmachałam Mark'owi. Podeszliśmy do niego, a ten się uśmiechnął
- Hej, mogę z tobą porozmawiać?  - przytaknęła, ale Mark spojrzał na Fabiana i dodał - W 4 oczy?

    Fabian podniósł brew i spojrzał na mnie z wyraźnym zapytaniem, czy jestem z tym w porządku. Ponownie przytaknęłam a on tylko ostrzegawczo spojrzał na Mark'a przed wejściem do domu
- Chciałbym porozmawiać o naszej randce. Co myślisz o przyszłej sobocie? Pomyślałem, że moglibyśmy iśc do pobliskiej pizzeri. Mają najlepszą pizzę na świecie...

Cóż, muszę spojrzeć też na dobrą stronę. Przynajmniej randka na którą idę z przymusu, będzie się składać z dobrego jedzenia.

Założyłam swoją uśmiechniętą maskę i skinęłam. On wyszczerzył się szeroko
- Słodko. Wrócimy przed godziną policyjną, więc bez obaw.

Miał zamiar już odejść, ale zatrzymał się i odgarnął kosmyk włosów, który opadł na moją twarz
- Na prawdę jesteś ładna. Pod tymi bluzami i luźnymi swetrami które ubierasz, aby się ukryć, jestem pewien, że jesteś równie piękna - Wyprostował plecy - Uh... okej. Wpadnę po ciebie o 19, dobrze?

    Byłam tak oszołomiona jego zachowaniem  i słowami, że nie mogłam się ruszyć. Uśmiechnął się i odszedł, zostawiając mnie, abym stała bez ruchu długo po tym, jak zniknął z zasięgu mojego wzroku.

X
Fabian's POV

Amber czekała na mnie i na Ninę w korytarzu.
- Więc? Dostałeś pracę? Nie, no to oczywiste, że masz tą prację, ale polubiłeś pierwszego ucznia? Jaki jest ten właściciel? Jest tak ponury, jak brzmiał przez telefon? Co z Niną; co robiła? A o wilku mówiąc, to gdzie ona jest? - pytania lały się jak woda z kranu. Gdy w końcu skończyła, wychyliła się, jakby spodziewała się Niny stojącej za moimi plecami

- Jest na zewnątrz z Mark'em
- Mark'em? - oburzyła się - Zostawiłeś ją samą z Mark'em?
Otworzyłem drzwi, aby mogła zobaczyć Ninę która 'rozmawiała' spokojnie z Mark'em na końcu chodnika.

- Widzisz? Nic jej nie jest. Poprosiła mnie, abym poszedł i uszanowałem to. Ufam jej. Była spokojna - Amber nie wyglądała na zadowoloną, ale zamknęła drzwi
- Więc.... - spojrzała na mnie, oczekując odpowiedzi. Westchnąłem
- Tak, dostałem tą pracę. Uwielbiam swojego pierwsze go ucznia. Ma na imię Eddie, ma 7 lat i shippuje Fabinę prawie tak mocno jak ty - kontynuowałem, zanim zdążyła zapytać - Victor jest ekstremalnie ponury, ale lubię go. A Nina miała się dobrze. Ma świetny kontakt z Eddiem

    Po raz kolejny, przed oczami miałem jej uśmiech, gdy machała Eddiemu. Była tak bardzo otwarta w stosunku do niego, w sposób w który żadko była w stosunku do mnie a co dopiero do innych. Na prawdę byłaby wspaniałą matką, nie zważając na jej poglądy.
    Gdy przypomniałem sobie o naszej rozmowie, poczułem ciepło zlewające się po policzkach. Temat dzieci stał się tak osobisty, że zdawało się, jakbyśmy rozmawiali o naszej przyszłości. Razem.
- Co masz na myśli mówiąc, że Eddie shippuje Fabinę prawie tak mocno jak ja? - zapytała wyglądając na zdezorientowaną i podekscytowaną jednocześnie, myśląc o potencjalnym kompanie w shippowaniu.
- Chodzi o to, że Eddie zapytał nas, czy jesteśmy małżeństwem i nie chciał przestać o tym mówić, dopóki nie powiedziałem mu, że Nina mnie nie lubi.

Pisk Amber prawie rozerwał mi bębenki
- Muszę poznać tego dzieciaka! Mu.... czekaj. O co chodzi z tym, że Nina cię nie lubi?
Spojrzałem na nią, jakby oszalała
- Ambs, Nina mnie nie lubi - wyjaśniłem powoli. Amber zaparła dech w piersiach
- Jezuuu, czasami jesteś cholernym idiotą! Myślisz, że dlaczego przychodzi z wszystkim do ciebie? Myślisz, że dlaczego odezwała się, aby cię uratować, ufa ci, przytuliła?
Schowałem twarz w dłoniach

- Twoje shippowanie wykracza już poza granice rozumu. Myślisz, że mogłaby polubić jakiegoś chłopaka bez lat zdrowienia i terapii? Była... - zniżyłem ton - ...bita i gwałcona przez prawie 13 lat. Nie pozwoli sobie na polubienie kogoś, przez jeszcze długi czas. Nie lubi mnie. Zaakceptowałem to.
- Patricia i Joy wcale nie były w błędzie, gdy zasugerowały Ninie, że cię lubi. To było po prostu za wcześnie. Widziały tą iskierkę. Teraz ta iskierka zamienia się w pożar. Przyjaciele nie kupują gitary wartej 1 000 funtów - Jej twarz nagle się rozjaśniła i zacząłem bać się , widząc jej skupione, złowieszcze spojrzenie.
- Amber... - zacząłem z czystą przestrogą wypełniającą mój głos, a nawet nie wiedziałem o czym myśli. Zignorowała mnie.
- Muszę sprawić, abyś zdał sobie sprawę z tego, że Nina cię lubi - powiedziała rozmarzona - Muszę sprawić aby ona zdała sobie sprawę z tego, że cię lubi! - zaklaskała i cicho pisnęła - Oh, zaczyna się. Zaczyna się!

Wytrzeszczyłem oczy
- Co się zaczyna?
- Misja. Fabina! - widząc moją niespokojną reakcję, uśmiechnęła się szeroko - Oh, nie masz powodu do obaw. Mam tyko zamiar uświadomić ją o jej własnych uczucich. Może zamknę was razem w pokoju. Może spróbuję, aby poczuła się zazdrosna.

Zajęczałem i znów schowałem twarz w dłoniach
- Amber, proszę...-
- Nie - zachichotała - Nie ma mowy. To zapowiada się dobrze. Misja Fabina właśnie się zaczyna! Maro, Patricio, Joy idę do was! - zawołała - Musimy coś rozplanować!

    Pobiegła na górę i wzięła coś ze swojego pokoju, zanim weszła do pokoju pozostałych dziewczyn.
Po chwili weszła Nina, wyglądając na lekko wstrząśniętą i rozkojarzoną. Przestraszyła się, gdy mnie zobaczyła, po czym szybko przeszła obok mnie. Zmartwiony, zmarszczyłem czoło
- Nino? Coś się stało? - szybko potrząsnęła głową.
Wyjrzałem przez okno, ale Mark'a już tam nie było.

    Boi się tego chłopaka, nawet gdy nie krzywdzi jej fizycznie. A ja nie zapomniałem, jak wyglądało ich pierwsze spotkanie. To on spowodował jej pierwsze załamanie w tej szkole. Był też jej pierwszym pocałunkiem, nie licząc ojczyma.

Nie lubię go
Nie ufam mu
Nie chcę, aby był przy Ninie.

    A więc, postawiłem sobie cel - Mark był jej pierwszym pocałunkiem, tak, ale jak cholera, nie będzie też i drugim. Nie, jej drugi pocałunek będzie jej wyborem. Będzie coś dla niej znaczył. Będzie słodki i romantyczny i uśmiechnie się po nim. Będzie to pocałunek, który będzie chciała powtórzyć.
I to miejsce było zarezerwowane dla mnie. To ja chcę sprawić, aby uśmiechnęła się podczas pocałunku. Ja i tylko ja.

O tak
Misja Fabina właśnie się zaczęła

XXXX

Yay, mamy to! Witam wszystkich po dwóch tygodniach, jak one minęły? Ja w końcu zaczynam ferie! 
Co sądzicie o tym rozdziale? Atak Niny? Pytanie Eddiego? Rozmowa w taksówce? Mark? I w końcu - pomysł Amber i przemyślenia Fabiana? Zostawcie wszystko w komentarzach
Dopóki pamiętam - tak jak kilka osób prosiło, przekazałam autorce Wasze podziękowania za Scarred i Deffy również kazała przekazać Wam podziękowania za te słowa :)

Co w następnym rozdziale? Nie mogę dużo zdradzić, ale będzie kilka mało oczekiwanych zwrotów. Macie może jakąś własną teorię? Chętnie ją przeczytam!

Następny rozdział: 27/02/16
Mam nadzieję, że przez ferie nadrobię trochę tłumaczenie, bo nadal tkwię w 33 rozdziale.... Jakieś komentarze motywacyjne? Pamiętajcie też, że 7 komentarzy = spojler!

PS
KONIECZNIE musicie posłuchać nowy cover Brada (aka Fabian) - Hello, w nieco cięższym brzmieniu. Cudo, przysięgam

Kocham Was, Klaudia xx

2 komentarze:

  1. Świetne tłumaczenie jak i świetny rozdział:) nie mogę się doczekać soboty �� pozdrawiam :*
    -Rybka

    OdpowiedzUsuń
  2. Po cichu licze ze randka Niny i Marka nie wypali xd
    Chce juz zeby Nina byla z Fabianem. Nina go lubi on lubi Nine ale zadne sie sobie nie przyzna. Skads to znam. Tak bardzo shippuje Fabine.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla mnie ważną formą motywacji a także wyrazem uznania dla mojej pracy, jak i ogromnej pracy wspaniałej autorki tego fanfiction, która tu zagląda i tłumaczy sobie Wasze komentarze. Obie będziemy bardzo wdzięczne za opinię xx