sobota, 12 marca 2016

Rozdzial 33

Fabian's POV

    Delikatnie szarpałem za struny, tylko dlatego, że była to gitara, z którą musiałem być ostrożny. Tak naprawdę, chciałem tylko rzucić nią o ścianę, aby roztrzaskała się na tysiące kawałków, nie ważne, jak długo marzyłem o tym, aby trzymać tą gitarę w swoich dłoniach. Teraz, przyprawiała mnie o mdłości.

Ktoś zapukał do drzwi

- Odejdź Amber - odburknąłem.
- Fabianie Rutter. Przysięgam, że jeśli nie otworzysz tych drzwi, wyważę je i wyciągnę cię z pokoju za ucho! - Zagroziła. Z niechęcią wstałem i otworzyłem drzwi. Rzuciła jedno, krótkie spojrzenie na moją rozczochraną, zrozpaczoną postać i westchnęła - Wyglądasz jak gówno.
- Ha dzięki, czuję tą miłość - wymamrotałem i odsunąłem się od drzwi, aby mogła wejść. Lekko prychnęła, usiadła na łóżku i wbiła we mnie swój wzrok. Trwaliśmy w ciszy, dopóki nie zorientowałem się, że ona na coś czeka.
- Co?

Przewróciła oczami
- Jaki mamy plan?
- Plan na co?
- Oczywiste, aby uwolnić ją od niego!

Usiadłem obok niej i zacisnąłem na chwilę usta.

- Amber, ona chciała iść. Ona naprawdę chce być tylko moją przyjaciółką. Nie będę jej odciągać od niego, przez moje własne zachcianki - wytłumaczyłem powoli, nie będąc pewien, jaka wizja wytworzyła się w jej umyśle - To nie jest tylko małe potknięcie w twoim scenariuszu dla Fabiny. To jest prawdziwe, w przeciwieństwie do lekkomyślnej Misji. Odpuść sobie.

    Nie wiem skąd, jej dłoń zrobiła duży zamach i weszła w bolesny kontakt z moim policzkiem, tak, że moja głowa mimowolnie się obróciła.
    Zaparłem dech i pogładziłem miejsce w które właśnie oberwałem, wydając z siebie mało męski dźwięk rozpaczy. Amber wyglądała, jakby zaraz miała eksplodować.
- A to za jaką cholerę? - domagałem się wytłumaczeń.
- Przysięgam, faceci potrafią być kompletnymi idiotami! - warknęła - Fabian, ona nie chciała z nim nigdzie iść. Została zmuszona! - zmarszczyłem czoło.
- Ale wyglądała na szczęśli...-
- Była torturowana przez swojego ojczyma przez 12 lat i przed nami nikt nie dowiedział się prawdy. Myślisz, że ona nie wie, jak założyć uśmiechniętą maskę? - jej spojrzenie pytało czysto jak głupi jesteś?

    Wbiłem swój wzrok w cokolwiek co było przede mną i wróciłem pamięcią, do momentu w którym wychodziła.
- Nie chciała iść? Została zmuszona? - powtórzyłem z pustką w oczach
- Fabian, przysięgam na wszystko co święte. Jeśli mi nie wierzysz, mogę uderzyć cię jeszcze raz. I mogę zrobić to mocniej - zagroziła. Znów wzniosła rękę a ja automatycznie odsunąłem się. Ta reakcja zbyt mocno nawiązuje do zachowania Niny. Miała w zwyczaju odsuwać się i wzdrygać na najmniejszy ruch w jej kierunku. Ile bólu musiała zaznać, aby jej strach był na takim poziomie? Amber zdała sobie sprawę z tego, o czym teraz myślę. Oboje usiedliśmy na chwilę w ciszy.
- Powinniśmy ich śledzić? Aby upewnić się, że nic się jej nie stanie? - zapytałem.

Amber potrząsnęła głową, uśmiechając się delikatnie.
- Joy i Patricia już depczą im po piętach. Siedzą w tej samej restauracji i.... - sprawdziła swój telefon - .... usiedli kilka minut temu. Z tego co wiem, Mark stara się być idealnym gentlemanem - Zrelaksowałem się nieco - Ale musimy się upewnić, że nie zostanie zmuszona do następnej randki. Musi się przed nami przyznać, że została zmuszona.
- Spróbuję z nią porozmawiać na ten temat, gdy wróci - odpowiedziałem z westchnięciem - Przysięgam, jeśli ją skrzywdz...-
- Nie skrzywdzi - zatwierdziła mnie - Nie ryzykowałby wyrzuceniem z Akademii. Wie, że dowiedzielibyśmy się o tym, nawet jeśli Nina nie powiedziałaby o niczym - poklepała mnie po ramieniu, widząc moje zmartwienie - Wszystko będzie z nią w porządku, Fabian. Jest naszą wojowniczką - parsknęła po chwili i dodała - Cóż, w przenośni. Bo nie skrzywdziłaby muchy, aby uratować samą siebie.

Przeczesałem włosy ręką
- W porządku, w porządku - spojrzałem na Amber - Przy okazji, jeśli wszystko pójdzie dobrze, to Nina może przyjść do ciebie, aby porozmawiać o tym, co jej ojczym napisał w liście. Zdaje mi się, że wspomniał w nim o mnie, bo Nina nie chce nic zdradzić. A mówi mi o wszystkim.
- Tak jak wtedy, gdy Joy szantażowała ją, że jeśli będzie się wokół ciebie kręcić, to czekają ją konsekwencje, więc zaczęła cię omijać - zaparła dech w piersiach - Szantażował ją?
- Może szantażował mnie - odparłem z zamysłem - Wcale nie byłbym zdziwiony. On jest inteligentny. Musi mieć jakiś plan, ale skrzywdzenie mnie, wiązałoby się z ogromnym ryzykiem. Jego szanse na trafienie do więzienia tylko by wzrosły. I nawet nie jest świadomy tego, że wiem o wszystkim.

Amber zmrużyła oczy
- I jaki jest tego sens?
- Albo szantażuje mnie, aby dotrzeć jakoś do Niny, albo szantażuje Ninę, aby dotrzeć do mnie z niewyjaśnionego powodu. Kto wie. Ten facet jest jakiś psychiczny. Wygląda na to, że dowiemy się gdy... - przerwałem i otworzyłem szeroko oczy - Cholera. Nie wiemy, kiedy się tutaj zjawi. Ambs, musisz to od niej wyciągnąć. Musimy wiedzieć kiedy się pojawi albo będziemy na przegranej pozycji. Ale bądź subtelna. Odetnie się od nas, gdy zorientuje się, że chcemy tej informacji do jakiegoś celu.

Westchnęła i przytaknęła.
- Dobrze. Spróbuję ją do tego namówić gdy wróci z... tego czegoś.... z Mark'em. Nie chce nazywać tego randką.
- Nie wierzę. Jak mogłem myśleć, że chciała się z nim umówić... - potrząsnąłem głową - Jestem idiotą. Teraz pewnie czuje się w pewien sposób winna.
- Jak myślisz, o czym rozmawiają? - zapytała zmartwiona spoglądając na ekran telefonu jak gdyby się skupiła wystarczająco mocno, miałaby pojawić się kolejna wiadomość od Joy - Myślisz, że da sobie radę?
Spuściłem wzrok

- Kto wie, Amber. Możemy mieć tylko nadzieję na najlepsze.

X
Nina's POV

   Czułam wokół siebie pizzę, trochę spalenizny i perfum Mark'a który zdawał się być mieszanką owoców z jakąś przyprawą, co normalnie pachniałoby fantastycznie, ale w połączeniu z wszystkim innym, przyprawiało mnie o mdłości.
- Czy ta pizza nie jest spektakularna? - zapytał Mark między kęsami. Przytaknęłam i rzuciłam kolejne uważne spojrzenie na miejsce w którym się znajdowaliśmy

    Przyszliśmy w godzinie szczytu. Spojrzał na mnie i od razu zarezerwował stolik w trochę spokojniejszej części. Usiedliśmy w rogu i Mark zdawał się być równie zadowolony jak ja. Po 10 minutach, dostaliśmy naszą pizzę i jego pytanie było pierwszą i jedyną rzeczą, którą do mnie skierował... Była to dla mnie ogromna ulga, ale oczywiście musiał to zepsuć próbą nawiązania konwersacji.
- Więc myślę, że powinniśmy się lepiej poznać. Moje pełne imię to Mark William Hampton. Mój ulubiony kolor to czerwony, a owoc to winogrona, ale nie znoszę potraw z winogronami jako dodatek... I wierz mi lub nie, ale nie mam w zwyczaju całowania dziewczyn, które dopiero co poznałem - Uśmiechnął się, a ja odwróciłam wzrok.

    Nie podobało mi się to. Gdy mówił w ten sposób, tak czarująco i prawdziwie, że prawie zapomniałam o tym, co spowodował na początku naszej znajomości i co najważniejsze, że zmusił mnie do tej randki.
    Mark zauważył, jak go ignoruję i podniósł brew
- Myślałem, że się umówiliśmy na coś - powiedział szorstko. Byłam bliska zignorowania również i jego komentarza, ale dostrzegłam, jak zaciska pięść.
Mam na imię Nina Martin, ale to już wiesz. Moją ulubioną potrawą jest gorąca czekolada, mimo, że to nawet nie jest potrawa
- Gorąca czekolada? - zapytał i pokręcił nosem - Nie przepadam za tym, wolę zmrożone napoje
Zimne. Chciałam powiedzieć. Zimne jak twoje serce.
    Wolałam sobie nawet nie wyobrażać jego reakcji na to. Otrząsnęłam się mentalnie i ugryzłam kawałek pizzy
- A więc jesteś ze mną w klasie na podstawach teatralnych i to wszystko. Jakiego typu sztuką się interesujesz?


Głównie szkic i malowanie. A ty?
- Teatr - odpowiedział - W szczególności teatr technologiczny. Uwielbiam pracować z oświetleniem i synchronizatorem. Potrafię też być kujonem, gdy chcę - zaśmiał się - Moi rodzice mnie nie akceptują; chcą, abym został prawnikiem, ale powoli uczą się, że będę robić w swoim życiu to, co ja chcę... nie zważając na konsekwencje - przechylił głowę - Co z twoimi rodzicami?

Zesztywniałam
Moi rodzice nie żyją. Mieszkam z ojczymem 
- Oh przepraszam, zły temat do rozmowy. Przynajmniej masz ojczyma.

Tak, jaką to jestem szczęściarą. Będziesz pewnie w przyszłości tak samo psychiczny jak on. Westchnęłam i potrząsnęłam głową, by dać znać, że wszystko okay. Nie skomentował.

Skończyłam jeść mój kawałek pizzy i odsunęłam talerz. On podniósł brew
- Nie będziesz jeść więcej? - potrząsnęłam głową - Dlaczego?
Nie jestem aż tak głodna. Miałam też spory lunch.
    To było totalne kłamstwo. Miałam normalny lunch. Po prostu miałam tego wszystkiego tak dosyć, że nie byłam w stanie zjeść drugiego kawałka.

- Kiedy chcesz wrócić do domu?
Kiedy tylko ty zdecydujesz. Jest mi to obojętne.
- Nie zranię cię, Nino - powiedział, wzdychając lekko, jakby czytał moje myśli - Nie mam takiego zamiaru.
Przepraszam, że ci nie ufam. Nadal pamiętam jak się poznaliśmy.
- Nie sądziłem, że tak zareagujesz - nawiązał i zmarszczył brwi - Dlaczego tak boisz się dotyku? - Zjeżyłam się, szczególnie, gdy posłał mi zbyt ciekawe spojrzenie.
Osobisty powód. Tak po prostu mam.
- Dobrze, dobrze, przepraszam, że zapytałem - przeprosił, ale spięłam się, gdy ponownie zacisnął pięści. Zauważył moją reakcję i zrelaksował się, ale nie podobało mi się, jak jego ciekawe spojrzenie, stało się nieco bardziej podejrzliwe.

- Nina? - usłyszałam delikatny, znajomy głos - To ty?

Eddie.

    Przez moje ciało przepłynęła fala radości i lęku. Uśmiechnęłam się - po raz pierwszy tego wieczoru - i przytaknęłam, machając ręką by przywitać się z nim i jego mamą. Nawet gdy siedziałam, był niższy ode mnie. Mark spoglądał na mnie i Eddiego jakby był zaskoczony, że znam kogoś z poza Anubisa.
Myślałam, że jesteś chory.
- Był - westchnęła pani Miller - Ale zdawał się być całkowicie zdrowy w momencie w którym zasugerowałam pizzę. Magia. - jej ton był sarkastyczny; zaśmiałam się cicho. Oczy Mark'a przybrały wielkość monety.
Cóż, cieszę się, że jest już lepiej.
- Dzięki - odpowiedział Eddie, szczerząc się, ukazując swoje białe mleczaki. Po tym spojrzał na Mark'a, zauważając, że nie jestem sama - Kim pan jest?
- Jestem Mark. Widziałem cię już wcześniej, mały chłopcze. Nie byłeś w Silver Strings gdy tam przyszedłem? - Eddie w końcu rozpoznał go i przytaknął - Miło poznać cię oficjalnie, ale jestem z Niną na tak jakby randce, więc....

Pani Miller zaczęła przepraszać i odciągać syna od nas, ale Eddie wyrwał się.
- Dlaczego jesteś na randce z nim? Mam na myśli, wiem, że Fabian lubi cię, a ty go nie lubisz, ponieważ to powiedział, ale musisz go lubić. Weźmiecie ślub, wiem o tym!

Każdy zamarł ale z zróżnicowanych powodów.
Pani Miller z zakłopotania, Mark ze złości a ja z czystego szoku.

Fabian myśli, że go nie lubię?

- Eddisonie Miller, przeszkadzasz im w randce. Czas na nas.
- Ktoś musi wziąć się za jego dorastanie i wchlastać trochę rozumu w tego chłopca - wymamrotał Mark. Wytrzeszczyłam oczy tak samo jak pani Miller, tylko, że ona wyglądała znacznie groźniej. Po raz pierwszy zrozumiałam co to oznacza 'matka niedźwiedzica'. Mark patrzał na nas z odwagą, nie zważając na nasze wrogie reakcje.

- No co? Nie moja wina, że jesteś nieudolną matką .
- Jeszcze raz nazwij mnie nieudolną matką lub zagroź mojemu synowi, to przekonamy się kto tu dopiero jest nieudolny - warknęła ze złością pani Miller. Mark zadrwił
- Nigdy w życiu nie dałaś mu porządnego lania, co? - nadal był spokojny mimo jej złości, mojego szoku i dezorientacji Eddiego - Ten dzieciak nie potrafi okazać szacunku i ewidentnie ignorował cię i był nieuprzej...-
- On ma 7 lat - przerwała szorstko - Ciągle się uczy. A ty co, 16 lat? Jesteś kurewsko nieuprzejmy, bardziej niż on kiedykolwiek był w swoim życiu - Oczy Eddiego przybrały wielkość monety, gdy padło słowo 'kurewsko' i wybuchł śmiechem, nie zważając na powagę sytuacji.
- Chodź Eddie, wychodzimy. On nie jest wart naszego czasu - obróciła się a potem spojrzała przez ramię - I jeśli wiesz, co jest dla ciebie dobre Nino, zostawisz go. Nie jest wart również i twojego czasu.

Wyszli a my pozostaliśmy w ciszy.

Wróciliśmy do domu krótko po tym.

X

    Droga powrotna była wypełniona jeszcze dziwniejszymi konwersacjami a przejście od wjazdu do szkoły było przepełnione śmiertelną ciszą. Czułam się niepewnie, wręcz niestabilnie i wiedziałam, że to przez Mark'a. Pokazał tego wieczoru więcej swoich twarzy niż potrafiłam zliczyć i już wiedziałam, że tej nocy, sen będzie zastąpiony rozmyślaniem.
- Przepraszam - odezwał się, gdy doszliśmy do Anubisa - Nie chciałem, aby skończyło się to tak źle... Mogę to jakoś naprawić?

O. Boże. Nie.

- Pójdziesz ze mną na kolejną randkę w tą środę? - zapytał z nadzieją w oczach - Kilka przecznic dalej organizowana jest dyskoteka na rolkach. Większość szkoły tam będzie - ucieszyłam się, że miałam do tego prostą wymówkę .
Nie potrafię jeździć na rolkach.
- To nauczę cię. Będziemy dobrze się przy tym bawić - tyko mrugnęłam, a coś się w nim zmieniło. Kolejna zmiana, kolejny raz, kiedy muszę blokować się przed atakiem paniki - O wiele więcej zabawy, niż gdybyś się nie zgodziła - Jego ton był mroczniejszy.

I oto jest. Groźba. Moje ręce całe się trzęsły, gdy pisałam odpowiedź.
W porządku. Przyjdź po mnie o 18?
Rozchmurzył się ponownie, jakby to co przed chwilą padło z jego ust, nigdy nie zostało wypowiedziane.
- Super! Pewnie, do zobaczenia w szkole, tak? - pomachał mi i odszedł. Starałam się uspokoić oddech, który był zbyt szybki, aby nazwać go normalnym.

Kolejna randka
Kolejny wieczór z Mark'em
Kolejny powód, aby Fabian mnie nienawidził.
Oddychaj, oddychaj, oddychaj....

Nie potrafiłam normalnie oddychać.

    Drzwi z tyłu mnie nagle się otworzyły i niemal spadłam ze schodów. Amber wyjrzała na zewnątrz.
- Wiedziałam, że ci groził. Chodź do środka Nino. Joy i Patricia gdzieś wyszły a pozostali już śpią albo po prostu są u siebie w pokoju.
Otworzyłam już usta, aby protestować, ale ona tylko wywróciła oczami.
- Nawet nie próbuj. Słyszałam wszystko - jej spojrzenie złagodniało - To w porządku, nie powiem nikomu, mimo, że większość już to podejrzewa.

Niestabilna część mnie rozpadła się.

Łzy wypełniły moje oczy i bez żadnego ostrzeżenia zaplotłam ramiona wokół niej i przytuliłam.

    Była zdumiona, to było oczywiste, ale po kilku sekundach odwzajemniła uścisk. Nie czułam strachu, gdy ścisnęła mnie mocno. Może dlatego, że przytulanie kogoś, kto nie jest moim ojczymem było lepsze, niż spędzanie czasu z Mark'em? Może wystarczająco jej ufałam?

Cicho, bardzo cicho wyszeptałam jej do ucha
- Czy on wie? - zapytałam zakłopotanym, na w pół możliwym do zrozumienia głosem. Amber nie musiała pytać, kim on jest.
- Tak, wiedział. Nie obwinia cię. Tylko martwi się - pogładziła mnie po plecach - Czy Mark coś ci zrobił?
- Nie - wymamrotałam - Nie wiem co robić - nie miałam pojęcia, jak rozumiała moje słowa. Chyba, że jest dobra w zgadywaniu. Tak czy inaczej, całkiem dobrze radziła sobie z tą sytuacją 'dziwczyna łkająca w moich ramionach mówiąca z małym doświadczeniem jak powinna mówić' i byłam za to niezmiernie wdzięczna.
- Hej Nino, będzie dobrze. Po prostu nie zgódź się następnym razem. Nie skrzywdzi cię.
- Nie wiesz tego - wydusiłam przez łzy - Nie masz pojęcia. Nie chcę ryzykować - potrząsnęłam głową - W jednej chwili jest tak miły a w następnej okropny. Nie rozumiem. Nienawidzę go.

Amber westchnęła
- Prawdę mówiąc, rozumiem tylko połowę tego co mówisz, ale łapię wątek. Wejdźmy do środka i usiądźmy, dobrze? - zaprowadziła mnie do salonu, zamykając za nami frontowe drzwi. Gdy w końcu doszłyśmy do kanapy, puściłam ją i sama zwinęłam się w kulkę. Próbowałam uciszyć płacz - nie chciałam, aby ktoś usłyszał.

- Nie mogę powiedzieć, że wiem przez co przechodzisz, bo byłoby to okropnym kłamstwem, ale wiem, że rozmowa pomoże. Może wyglądam na idiotyczną, bogatą dziewczynę zbyt bardzo lubiącą róż, ale mam też swoje mądrości - uśmiechnęła się nieśmiało.
- N.. Nie mogę - powiedziałam. Słowa brzmiały dziwnie w moich ustach, gdy zastanawiałam się nad nimi - Nie powinnam nawet mówić.
    Amber położyła dłoń na moim ramieniu
- Spójrz, wiem, że jest to dla ciebie zwariowane, ale musisz się przed kimś otworzyć albo wyeksplodujesz - westchnęła - A jeśli chodzi o mówienie, powinnaś robić to co chcesz. Nikt nie zmusza cię do mówienia - widziała, jak bardzo nadal byłam przepełniona wątpliwościami i znów westchnęła - Powiedz mi tylko jedną rzecz z listu, to wszystko.

W czasie w którym jedna moja część walczyła z tą ideą, druga wygrała.

- Dobrze - wyszeptałam - Ale kończę z mówieniem - zdawała się być zadowolona z takiego kompromisu. Usiadła wygodniej na fotelu i czekała aż sięgnę po notes. Zatrzymałam długopis nad kartką. Co napisać?
- Wybierz coś, co chcesz abym wiedziała - zasugerowała - Co przekazał ci twój ojczym? - Przegryzłam wargę, potem zaczęłam pisać.
Muszę kupić telefon i zadzwonić do niego.
Amber wytrzeszczyła oczy
- Dowiedział się, że się odezwałaś? - przytaknęłam - O Boże, przykro mi. Ale Fabian i ja możemy być przy tobie do pomocy - Słysząc to, zdrętwiałam.
Nie możecie. Nie możecie słyszeć naszej rozmowy.
- Dlaczego nie?
Nie chcesz słyszeć tego, co mówi, albo do czego zmusza mnie, abym powiedziała. Zaufaj mi. I nie możesz powiedzieć o tym Fabianowi. O Mark'u, telefonie czy czymkolwiek innym.
- On musi coś wiedzieć, bo inaczej biedny chłopak wybuchnie
Proszę Amber. Pozwól mi zdecydować, kiedy o tym powiem. 
- Em... Wrócimy do tego, gdy kupisz telefon - otworzyłam usta, aby zaprotestować, ale jedno spojrzenie na nią dało mi do zrozumienia, że nie przekonam jej. Spojrzałam w dół na kartkę.
Powiedział, że zostanę ukarana za kupno gitary.
- Nie pozwolimy, aby cię skrzywdził - oznajmiła uspokajająco - Nie zostawimy cię samej w jego obecności.
Ale jeśli poprosi mnie o spacer nie mogę odmówić. 
- Tak, możesz. Nic ci nie zrobi, będziesz z nami.
Wypisze mnie z Akademii
- Oh. Do diabła, to jest problem - zaplątała kosmyk włosów wokół palca - Przepraszam. Najwidoczniej nie jestem najlepsza w pocieszaniu ludzi. Ale wymyślimy coś, dobrze? Zagrozimy, że go zgłosimy, jeśli cię skrzywdzi... Lub coś w tym stylu - Zmarszczyła brwi, sfrustrowana, że nie może pomóc - Coś jeszcze?

Zagroził, że skrzywdzi Fabiana.
Ale nie mogę jej tego powiedzieć.
Powiedziałam ci o dwóch rzeczach z listu. Tyle wystarczy.
- Zaczekaj - zawołała, gdy wstałam - Kiedy przyjeżdża?
Nie przyjeżdża. Przynajmniej nie do czasu Dnia Rodzinnego. Nie musimy się na jakiś czas tym martwić. 
Co za kłamstwo. Co za okropne, beznadziejne kłamstwo. Jednak uspokoiło ją to i wiedziałam, że było warto.
- Dziękuję, że podzieliłaś się tym ze mną, Nino. Wiem, że to nie było dla ciebie łatwe. I... wiem, że sprawa z Mark'em jest skomplikowana, ale nie ważne jak słabo to brzmi; będzie lepiej. Spróbuj dzisiaj zasnąć, okay? - przytaknęłam i uśmiechnęłam się delikatnie.

Spróbuję zasnąć.
Ale jeszcze nie teraz.

X

Zapukałam do pokoju Fabiana i czekałam.

Cisza.

Chwyciłam klamkę, otworzyłam delikatnie drzwi i niepewnie zajrzałam do środka

    Fabian spał z gitarą na kolanach. Jego złamana ręka zwisała lekko z łóżka już nie w gipsie, lecz jakimś usztywnieniu, a druga trzymała instrument. Mick po drugiej stronie pokoju chrapał. Uśmiechnęłam się lekko na taki widok i na palcach podeszłam do łóżka Fabiana, wciąż nasłuchując chrapanie Micka. Delikatnie wzięłam od Fabiana gitarę. Cała zdrętwiałam, gdy się poruszył, ale gdy widziałam, że nie obudził się, zrelaksowałam się. Zaczęłam wkładać gitarę do pokrowca najciszej jak potrafiłam i gdy udało mi się, uśmiechnęłam się zwycięsko.

Ale Fabian nadal był w ubraniach, leżący na kołdrze i nie miałam pojęcia co zrobić.

    Znów podeszłam do łóżka i zaczęłam wyciągać spod niego okrycie. Nie mam zamiaru zdejmować ubrań - ha uwaga, bo na pewno kiedyś coś takiego zrobię - ale mogę przynajmniej go przykryć. Zdjęłam jego buty i w końcu przykryłam go kołdrą. Miałam zamiar wyjść, ale dostrzegłam coś kątem oka.

Rysunek przedstawiający mnie, leżący w otwartej szufladzie.

    Podeszłam bliżej i wzięłam kartkę do ręki. Przyglądałam się zarysowanym detalom mojej twarzy, moim oczom, które były skierowane w jego kierunku; uśmiechałam się. W tamtym momencie, mój własny uśmiech podniósł kąciki ust. Miałam zamiar odłożyć rysunek, ale zauważyłam, że jest tego więcej.

    Cały stos rysunków. Kolejny przedstawiał Eddiego, jego twarz była rozpromieniona radością, gdy trzymał swoją małą gitarę. Wzięłam część rysunków do ręki, przeglądając po kolei. O co chodzi? Dlaczego jest ich tak dużo?

Dlaczego tak dużo przedstawia mnie?

Ja, pijąc gorącą czekoladę, idącą wzdłuż chodnika, płaczącą, śpiącą, nasza dwójka tańcząca w deszczu. Pośród tego, było kilka rysunków Amber, Joy, Micka, innych z Anubisa i kolejny przedstawiający Eddiego. Wyciągnęłam ten, przedstawiający nas tańczących w deszczu i obróciłam kartkę.

Październik

Zabrałem dzisiaj Ninę na piknik. Byłem zaskoczony, że Trudy tak łatwo się zgodziła, ale z drugiej strony wiedziała, że Nina potrzebuje chwili wytchnienia. Pozwoliła mi, abym zakrył jej oczy, co uznałem za duży postęp. Stanie za nią w taki sposób, i nie móc pocałować jej czy przytulić, było dużym wyzwaniem, ale nie zaryzykowałem. Wiem, że nigdy nie będziemy razem a nie chcę niszczyć tej przyjaźni przez zrobienie tak głupiego kroku jak pocałowanie jej.

Ale Boże, chciałbym. Wydaje się, że pogodziłem się z tym, że być może nigdy nie będę mógł jej pocałować, ale nawet nie jestem blisko pogodzenia się. Marzę o tym. Doprowadza mnie to do szaleństwa. Chcę nauczyć ją, że kochający dotyk jest właśnie tylko tym - kochającym dotykiem.

Nie chcę jej za jej ciało, jej inteligencję czy osobowość. Chcę ją za wszystko.

Co się ze mną dzieje?

Odłożyłam kartkę, jakby mnie ugryzła.

To był jego pamiętnik. Na odwrocie każdego rysunku była data i strona na którą przelewał całe swoje serce.

Ta, była o mnie. I patrząc na rysunki, zgaduję, że było takich znacznie więcej.

    To było coś innego, niż gdy mówił mi, że mnie nie skrzywdzi. To jego osobiste rzeczy, których nie powinnam widzieć na oczy. Mógłby kłamać tylko sobie. To było bardziej... wiarygodne.
    Delikatnie odłożyłam stos rysunków do szuflady, pozostawiając ją otwartą, aby nie zorientował się, że ktokolwiek tam grzebał; że odnalazłam jego 'pamiętnik'. Potem spojrzałam na niego, nadal śpiącego i całkowicie nieświadomego, co przed chwilą odkryłam. Niepewnie wyciągnęłam rękę i odgarnęłam włosy z jego twarzy. Westchnął lekko we śnie.

- Lubię cię - wyszeptałam. Nadałam swoim uczuciom głos i przyprawiło mnie to o ciarki, bo nie mogłam cofnąć tych słów - Bardzo cię lubię. Tylko... Nie wiem jak to powiedzieć. Czy powinnam to mówić. Lubienie mnie ma swoją cenę. A lubienie ciebie wiąże się z innymi konsekwencjami, ale... Lubię cię tak czy inaczej - w tak cichym i delikatnym tonie, moje słowa i głos brzmiały prawie normalnie.

Prawie

Pochyliłam się i przyłożyłam usta do jego czoła tak delikatnie, jak tylko mogłam. Nawet się nie poruszył.
- Przepraszam za wszystko w co ciebie wplątałam.

I przepraszam, że to jest najbliższa rzecz przypominająca pocałunek, jaka kiedykolwiek się wydarzy.

Dopiero wtedy, zorientowałam się, że Mick już nie chrapał.

    Przerażona obróciłam się, by ujrzeć niebieskie oczy Micka przyglądające się mi z ciekawością. Uśmiechnął się delikatnie, próbując mnie uspokoić.
- Nie powiem nikomu - wyszeptał - Twój sekret jest ze mną bezpieczny.

Jego próba uspokojenia mnie, nie udała się.
Wybiegłam.

Jak najszybciej idąc w kierunku klatki schodowej, usłyszałam jeszcze przytłumiony głos Micka.
- Facet, ona jest już twoja - powiedział do Fabiana, wciąż śpiącego - Musisz tylko zdać sobie z tego sprawę.


xxx

Okej skarby, ja dzisiaj tak na szybko, dlatego też przepraszam za ewentualne błędy, nie mam wystarczająco dużo czasu, by dokładnie wszystko sprawdzić. 
Jakie wrażenia?
Koniec początku? Początek końca? Wkraczamy powoli w nową erę jeśli chodzi o Scarred. Spodziewajcie się nowych wątków za jakiś czas jak i nowych postaci oraz transformacji dotychczasowych :)

Następny rozdział: 26/03/16
Taki Wielkanocny prezent, huh?

I proszę, bardzo proszę, komentujcie. Wyświetlenia nieco również spadły... 
Jak będę widzieć, że sytuacja się poprawi - 2 spoilery!

Miłego popołudnia xx


3 komentarze:

  1. " Weźmiecie ślub, wiem o tym!" O Boże, Eddie, kocham go! Małe dzieci są takie urocze i zarazem bezpośrednie, czasami do bólu.
    Mówiąca Nina, ah, oh, to wspaniałe. I to, co zrobiła dla Fabiana. Kurde, to było fantastyczne. Nienawidzę tego gnoja, Marka. Zabiłabym go gołymi pięściami.
    Czuję miłość powietrzu, ale wciąż najbardziej siedzi mi w głowie Eddie. Uroczy z niego dzieciak. ♥
    No i Fabian się martwi, Nina się martwi, ale chce o niego dbać i nie narażać, ale ja czuję konfrontację na linii ojczym-Fabian.
    Nina gada do Amber, wyczuwam rewolucję w kwestii Martin. O tak, mam takie przeczucie.
    Pozdrawiam cieplutko! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. O booooooooże. Nie masz pojęcia jak ten rozdział poprawił mi mój beznadziejny humor. Świetne tłumaczenie. Oni muszą być razem..Mama Ediego jest mistrzem. Oddaje jej pokłony :D a Mark to dupek. On tak we Wwszystkim miesza uhhh... Pozdrawiam!: *
    -Rybka

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale świetny rozdział! No oprócz Marka, on mógłbym zniknąć, strasznie denerwująca postać, grrrr >.< Za to Eddie'go uwielbiam! Super jest :D
    I ostatnia scena Niny *o* Szkoda, że Fabian się nie obudził.
    Amber najlepsza jak zawsze, mam nadzieję, że coś wykombinują z tym ojczymem :/
    Przepraszam, za ostatni brak komentarzy ode mnie :c
    ~Karolina :D

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla mnie ważną formą motywacji a także wyrazem uznania dla mojej pracy, jak i ogromnej pracy wspaniałej autorki tego fanfiction, która tu zagląda i tłumaczy sobie Wasze komentarze. Obie będziemy bardzo wdzięczne za opinię xx