Pierwszy raz od dawna, mam dłużą chwilę, by napisać Wam coś porządnego!
Z głębi serca życzę Wam rodzinnych, mile spędzonych Świąt. Dużo radości, spełnienia marzeń, zdrowia, sukcesów i cierpliwości. Abyście zawsze mieli przed sobą jakiś cel, do którego będziecie nieustannie dążyć.
Jesteście najwspanialszymi czytelnikami; nie ma Was aż tak dużo, ale jesteście najlepsi. Co prawda duża większość czyta na Wattpadzie, ale Blogger wciąż uwielbiam.
Przenigdy nie wyobrażałam sobie, aby ktoś mógł poświęcić czas na coś, co stworzyłam. Albo raczej współtworzyłam. Deffy bierze 90% odpowiedzialności, ale pozostałe 10% też wymaga czasu, zaangażowania i przede wszystkim serca. Może i mam już przed sobą gotowe słowa, ale nadanie im odpowiedniego sensu w naszym języku, to wciąż ogrom pracy. Także dziękuję wszystkim, którzy doceniają tę pracę.
Mając nareszcie czas, mam do Was drobną prośbę.
Chciałabym prosić o głosy na książkę współtworzoną przez moją kochaną Joylitte
O ile dobrze pamiętam, głosowanie trwa do końca grudnia. Proszę, aby oddać głos wystarczy wpisać e-mail lub zalogować się przez Facebooka lub Twittera.
Także jeszcze raz życzę Wam wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia. Trzymajcie się ciepło x
A w ramach prezentu z mojej strony, co powiecie na drobny spoiler z Maru (bo z tego co widzę, większość jest nimi bardzo zainteresowana. Cieszę się, że nie jestem sama!)
"Zajęło to trochę czasu i zużyłem dwa ręczniki do oczyszczenia ran, ale w końcu był zabandażowany. Jego głowa lekko opadała na bok, więc zerknąłem przez jego ramię, by spojrzeć na jego twarz. Wyglądał, jakby za chwilę miał zasnąć. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i oparłem czoło o jego łopatkę, tuż nad miejscem, w którym zaczynały sie bandaże. Wymamrotał coś niezrozumiałego
- Co?
- Dlaczego nie mogę być normalny - wyszeptał.
Wyparowała z niego chęć do kłotni. Wyszedł z niego agresywny mężczyzna, a powrócił ten, którego znałem i kochałem.
- Możesz być. Musisz tylko trochę nad tym popracować.
- Próbowałem dzisiaj. Próbowałem poprawić relacje z mamą. Ale tylko wszystko spieprzyłem, tak jak zawsze gdy nie jesteś przy mnie - zaśmiał się pod nosem - Powinniście już dawno ode mnie odejść. Nie lubię ranić ludzi. Nie lubię czuć się jak mój ojciec. Po prostu...
- Masz bardzo destrukcyjną osobowość - dokończyłem za niego - Wiem. Może pewnego dnia to naprawimy, ale pierwszy krok musisz postawić sam. - Przyłożyłem wargi do jego ramienia w lekkim pocałunku; tak lekko, że pewnie nie poczuł - Mogę cię uszczęśliwić. Ty możesz uszczęśliwić mnie.
Potrząsnął głową i opadł powoli na łóżko. Zwinął się w kulkę wokół swojej poduszki. Kawałki papieru porozrzucane na łóżku najwidoczniej nie przeszkadzały mu.
- Lepiej aby nie. Lepiej będzie, gdy odejdę. Wszyscy byliby szczęśliwsi...
Tak więc... nie zdradzę Wam, co się stało Marko'wi. Co to, to nie.
A ten rozdział nadal nie jest dokończony. Mam tydzień i mam nadzieję, że uda mi się.
Mając nareszcie czas, mam do Was drobną prośbę.
Chciałabym prosić o głosy na książkę współtworzoną przez moją kochaną Joylitte
O ile dobrze pamiętam, głosowanie trwa do końca grudnia. Proszę, aby oddać głos wystarczy wpisać e-mail lub zalogować się przez Facebooka lub Twittera.
Także jeszcze raz życzę Wam wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia. Trzymajcie się ciepło x
A w ramach prezentu z mojej strony, co powiecie na drobny spoiler z Maru (bo z tego co widzę, większość jest nimi bardzo zainteresowana. Cieszę się, że nie jestem sama!)
///
"Zajęło to trochę czasu i zużyłem dwa ręczniki do oczyszczenia ran, ale w końcu był zabandażowany. Jego głowa lekko opadała na bok, więc zerknąłem przez jego ramię, by spojrzeć na jego twarz. Wyglądał, jakby za chwilę miał zasnąć. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i oparłem czoło o jego łopatkę, tuż nad miejscem, w którym zaczynały sie bandaże. Wymamrotał coś niezrozumiałego
- Co?
- Dlaczego nie mogę być normalny - wyszeptał.
Wyparowała z niego chęć do kłotni. Wyszedł z niego agresywny mężczyzna, a powrócił ten, którego znałem i kochałem.
- Możesz być. Musisz tylko trochę nad tym popracować.
- Próbowałem dzisiaj. Próbowałem poprawić relacje z mamą. Ale tylko wszystko spieprzyłem, tak jak zawsze gdy nie jesteś przy mnie - zaśmiał się pod nosem - Powinniście już dawno ode mnie odejść. Nie lubię ranić ludzi. Nie lubię czuć się jak mój ojciec. Po prostu...
- Masz bardzo destrukcyjną osobowość - dokończyłem za niego - Wiem. Może pewnego dnia to naprawimy, ale pierwszy krok musisz postawić sam. - Przyłożyłem wargi do jego ramienia w lekkim pocałunku; tak lekko, że pewnie nie poczuł - Mogę cię uszczęśliwić. Ty możesz uszczęśliwić mnie.
Potrząsnął głową i opadł powoli na łóżko. Zwinął się w kulkę wokół swojej poduszki. Kawałki papieru porozrzucane na łóżku najwidoczniej nie przeszkadzały mu.
- Lepiej aby nie. Lepiej będzie, gdy odejdę. Wszyscy byliby szczęśliwsi...
///
A ten rozdział nadal nie jest dokończony. Mam tydzień i mam nadzieję, że uda mi się.
Spokojnej nocy,
Klaudia x
Happy late Christmas, darling. Never forget that you are tremendously admired by me for all the work that you do to put this story out there for more people. Bless you. I hope 2017 brings you all the joy in the world.
OdpowiedzUsuń~ Deffy
Witaj! Już od jakiegoś czasu czytałam tego bloga, ale ze względu na ilość treści, postanowiłam nie komentować każdego posta, tylko pozostawić ogólną opinię na samym końcu. Zauważyłam, że miejscami nieco gubiłaś się z przecinkami i nie wiedziałaś, co zrobić z bardziej rozbudowanymi zdaniami, ale ogólnie jest dobrze. Zaskakuje mnie natłok emocji w tej historii i to, jak bardzo autentyczne są - momentami zupełnie, jakbym czytała pamiętnik. Mam nadzieję, że wkrótce pojawią się następne posty!
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie. Wiem, że reklamę powinnam zostawić w spamowniku, ale z racji tego, że i tak piszę opinię bloga, postanowiłam przy okazji wkleić link tutaj. Opowiadanie fantastyczne, ale może cię zainteresuje
http://preludiumofwyverntrylogy.blogspot.com/